Rutyna pisania

By neuromantyk

12K 991 1.2K

Jest sporo poradników o tym jak pisać: jak stworzyć barwny i żywy świat, jak wymyślić intrygującą fabułę, jak... More

Gdzie reklamować własną twórczość?
O publikowaniu
Odpocznij sobie
Jak znaleźć czas na pisanie?
Codzienne pisanie. Z czym to się je?
Przestań czytać opowiadania w Internecie
Pierwszy draft
Nie porównuj się z innymi
Nie wydawaj w vanity
Kwestia oryginalności
Kiepskie czasy dla pisarzy prozy
guilty pleasure
sposób na reklamę
Najlepsze miejsca do publikowania
Ludzie, zróbcie zapasy!
Jak radzić sobie z konstruktywną krytyką?
porady pisarzy #1 Ernest Hemingway
porady pisarzy #2 Stephen King
wywiad z self-publisherem
Dlaczego nie masz czytelników?
Kopia zapasowa

Ratunku! Nie mam weny!

794 76 147
By neuromantyk

Tekst sprawdzony przez cudowną Yumiko_Aki.

Standardowo chciałbym przypomnieć, że nie jestem żadnym guru, a moje słowa nie są prawdą objawioną, dlatego można śmiało się ze mną nie zgodzić i dyskutować. Opieram się na własnych doświadczeniach oraz na poczynionych przeze mnie obserwacjach, dlatego z góry przepraszam, jeśli zdarzy mi się zbyt wiele pisać o sobie. Niektóre zdania mogą mieć nieprzemyślany humorystyczny charakter. Tym razem przyjąłem żeński rodzaj z racji wygody (tak dla odmiany).

Weszłaś tutaj, bo również cierpisz na brak weny? Uspokoję Cię, bo nie jesteś jedyna. Jest naprawdę wielu pisarzy i pisarzy, amatorskich i profesjonalnych, którzy też nie mają weny w tym właśnie momencie. Wiesz dlaczego? Ponieważ wena nie istnieje.

Zanim zjedziesz mnie (chociaż szczerze wątpię, żeby tak się stało) za tę kontrowersyjną i jakże krzywdzącą opinię/tezę, pozwól mi się wytłumaczyć.

Najpierw zastanówmy się, czym tak naprawdę jest ta mistyczna wena. Słownik zdradza tajemnicę: to zapał twórczy, inspiracja, natchnienie.

Pewnie znasz to uczucie. Wpadłaś na świetny pomysł, oryginalny, nietuzinkowy, no po prostu nikt inny wcześniej tego nie zrobił. Wiesz, że to będzie genialne. W głowie tworzysz kolejne sceny, dialogi, bohaterów, wydarzenia i aż nie możesz się doczekać, kiedy zaczniesz pisać, bo masz taką ogromną ochotę, normalnie rozsadza Cię energia. Chce się pisać, chce się żyć!

Piszesz. Z kilku słów robi się kilkaset, z jednej strony kilkanaście, kilkadziesiąt; kończysz rozdział, dwa, cztery. Może jest tego więcej, może nie, ale jedno jest pewne: tworzysz. Tworzysz prawie że nieprzerwanie, a wszystko dzięki założonemu pampersowi (nie musisz chodzić do toalety), zapasom jedzenia i herbaty/kawy/innych napojów (chociaż po co marnować czas na posiłki?), substancjom psychoaktywnym... no, oprócz tych ostatnich, acz stereotyp pisarza mającego problemy z nadużywaniem alkoholu, papierosów i narkotyków jest wciąż żywy.

No i nagle źródełko wysycha, nie masz już takiego zapału do pisania, bo wena uciekła. Tak po prostu, bez słowa wyjaśnienia, odeszła od Ciebie. Skończył się Wasz romans, zostałaś opuszczona i nawet nie wiesz, czy coś zrobiłaś źle, bo przecież było tak fajnie i absolutnie nic nie wskazywało na to, że następnego dnia możesz się obudzić, a jej po prostu nie będzie. Rozstanie jest bolesne, nawet bardzo. Z trudem patrzysz na to, co razem stworzyliście, a w myślach wracasz do wszystkich wspólnych chwil, kiedy po prostu było dobrze. Nie możesz się pozbierać. Jak tu przejść do porządku dziennego po takim czymś? Żyjesz z dnia na dzień, pogrążając się w smutku i poczuciu beznadziejności, z nadzieją, że kiedyś wróci, że pewnego dnia jeszcze coś napiszecie razem, że ona Ci pomoże w tym.

Ale nie zapowiada się na to. A Ty cierpisz, bo nie masz weny.

Pewnie pomyślisz (może i nie, ale dla dobra tekstu przyjmijmy, że tak): „Hej! Najpierw piszesz, że wena nie istnieje, a potem udowadniasz, że jednak jest inaczej. O co w tym wszystkim chodzi? Skąd taka sprzeczność?".

Wena to najzwyczajniej w świecie chęć do pisania. Nic więcej. To nie jest żadna muza, szepcząca Ci do ucha słowa, których powinnaś użyć, to nie jest stan uniesienia, to nie jest coś, bez czego nie da się tworzyć. Samo słowo „wena" to wytłumaczenie dla leniwych. Lepiej brzmi „nie mam weny" niż „tak bardzo nie chce mi się pisać", bo stereotyp tragicznie cierpiącego na brak weny pisarza także jest żywy. Ludzie zdają się to rozumieć, przyjmować to tłumaczenie jako coś normalnego. Przecież w historii było tyle osób, które długo nie potrafiły niczego napisać, bo „nie ma weny".

Pisanie wymaga samozaparcia i dyscypliny, podobnie jak wiele innych hobby, chociażby sport. Sportowcom też się wiele razy nie chce wstać z samego rana, żeby skoczyć na trening. Osobom na różnych dietach też nie chce się cały czas jeść tylko tego, co nakazał im dietetyk. Muzykom nie chce się ćwiczyć kolejnych utworów na zaliczenie, studentom nie chce się uczyć na egzaminy et cetera. Nachodzą myśli, że kurczę, przecież jeden dzień odpoczynku od treningów/przerwy od ćwiczeń/odpuszczenia diety nie zaszkodzi. Następnego dnia wrócicie dalej. Problem w tym, że powroty są trudne. Dlaczego tak się dzieje?

Mózg nie lubi się wysilać, nie ma co tego ukrywać. Mózg woli, żeby było łatwo i przyjemnie, dlatego ludzie potrafią „zmarnować" kilka godzin z rzędu na oglądaniu głupio-śmiesznych filmików na YouTube, oglądaniu seriali, graniu w gry komputerowe czy na innych formach przyjemnego spędzania czasu, ponieważ dostarczają natychmiastowej nagrody w postaci rozrywki, dobrego humoru i tak dalej. Ponadto nie wymagają jakiegoś wielkiego skupienia i wysiłku umysłowego (sprzeczałbym się przy grach, bo są różne, ale mniejsza). Praca wręcz przeciwnie: praca angażuje i umysł, i ciało, praca męczy nasz mózg, a mózg tego nie lubi i będzie zapierał się rękoma i nogami przed podjęciem pracy. Dlatego mamy opory przed zaczęciem nauki, dlatego mamy opory przed posprzątaniem w pokoju/domu, dlatego mamy opory przed tworzeniem. Łatwiej i przyjemniej (uwaga, powtarzam się) jest leżeć w łóżku i oglądać coś niż usiąść i pisać.

Pisanie można porównać do biegania. Dla ułatwienia podzielimy to tylko na dwa rodzaje: sprint i maraton, bo to się ładnie łączy z literaturą. Sprint to rzecz jasna krótkie teksty (shorty, one-shoty), opowiadania et cetera, maraton to powieści, dylogie, trylogie, cykle, serie i takie tam. Wena, czyli nasza chęć do pisania, przychodzi sama z siebie, zazwyczaj niespodziewanie i wystarcza na jakiś czas w zależności od osoby. Wtedy tworzy nam się najprzyjemniej, bo mamy na to ogromną ochotę i zazwyczaj odczuwamy ekscytację pomysłem, na który wpadliśmy. Tylko że tej naturalnej chęci wystarcza na naprawdę krótko: na jeden dzień, jeden tekst albo jeden rozdział. Dlatego jest tak wiele opowiadań (może bardziej odpowiednim słowem byłoby „historii"?), które kończą się po pierwszym rozdziale. Bo nam ta chęć po prostu mija.

Tak jak podczas maratonu biegacza dopada kryzys, tak podczas pisania kryzys może dopaść piszącego. Zniechęcenie (brak weny), brak sił, cokolwiek.

Ponownie posłużę się przykładami (można powiedzieć, że argumentami i kontrargumentami): swoimi, koleżanki oraz pisarzy.

Moja koleżanka ma swoje momenty w pisaniu. Potrafi przez dwa tygodnie nawet nie usiąść do swoich tekstów (kariera naukowa trochę jej w tym przeszkadza), by potem w jeden dzień nadrobić zaległości i napisać kilkanaście, nawet kilkadziesiąt stron. Poczułem się przytłoczony, kiedy po dłuższej przerwie w rozmowach pochwaliła mi się, że ma bagatela tysiąc stron tekstu - ja w życiu nawet tylu nie napisałem, licząc wszystkie moje dzieła.

Mój przykład to praktycznie to samo, tylko bardziej rozłożone w czasie. Potrafiłem przez dwa miesiące tworzyć, by potem rzucić to na rok. Niekorzystny bilans, prawda? Tak samo tłumaczyłem się – że nie mam weny, a mnie po prostu nie chciało się pisać; odczuwałem swego rodzaju blokadę, której przyczynę oczywiście znam i staram się wyeliminować.

Te dwa powyższe przykłady może potraktować jako argumenty na potwierdzenie, że wena jako twórczy zapał, rzeczywiście istnieje. Dlatego spójrzmy teraz na profesjonalnych pisarzy.

Pierwszym jest mężczyzna, którego tożsamości niestety nie pamiętam, a z którym wywiad kiedyś przeczytałem. Pisze, jak najbardziej wydaje, ale podzielił się kulisami procesu tworzenia. Codzienny dojazd do pracy zabierał mu około godziny w jedną stronę (bądź łącznie. Przepraszam za brak konkretów, próbowałem znaleźć wywiad, ale poniosłem klęskę). I jak sam mówił, mógłby tę godzinę (lub dwie) spędzić w przyjemniejszy sposób, na przeglądaniu Internetu lub czytaniu książki, ale sam zmusza się do pisania na smartfonie. Jedzie w jedną stronę, w drugą, dopisuje nieco w domu i ma jakieś tysiąc słów dziennie.

Drugim przykładem jest Stephen King. W swoim poradniku „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika", którego lekturę jak najbardziej polecam, napisał, że codziennie stara się napisać dziesięć stron, czyli mniej więcej dwa tysiące słów. Czasem idzie mu to lepiej i szybciej, czasem kończy ciut później, ale może sobie na to pozwolić. W końcu z tego żyje. ; )

Czy można powiedzieć, że tych dwóch nie opuszcza wena? Niby można, ale to po prostu dyscyplina i samozaparcie, żeby dzień w dzień coś tworzyć. Gdyby pisali tylko wtedy, kiedy mają na to chęć, prawdopodobnie nie powstałoby tylu powieści Mistrza Grozy.

Najlepszym przykładem dyscypliny mógłby być Remigiusz Mróz, który przecież wydaje powieść co parę miesięcy, ale chodzą słuchy, że jego wszystkie dzieła opierają się na jednym szablonie i różnią się tylko opakowaniem. Nie wiem, nie czytałem i raczej nie zamierzam.

Skoro mamy już wyjaśnione, że „wena" to chęć do pisania, przejdźmy do kolejnej sytuacji: mam ogromną chęć coś napisać, zbiorę się w sobie, usiądę przed laptopem/komputerem/kartką papieru i... nie potrafię niczego napisać. W głowie jest taka sama pustka jak w dokumencie/na kartce przede mną. A jeśli już coś napiszę, to za chwilę kasuję, bo nie czuję, żeby to było to. Dlaczego tak jest, że mimo że mam „wenę", to jednak nie jestem w stanie pisać?

Przyczyn takiej „blokady pisarskiej" może być całkiem sporo. Jedne mniej poważne, drugie bardziej. O ich rodzajach będzie kiedy indziej (jak zawsze), za to teraz podam parę sposobów, jak sobie z nią poradzić. Aczkolwiek nie obiecuję, że zadziałają zawsze i w każdym przypadku.

- zacząć pisać coś innego, niż zamierzaliśmy. I ponownie porównam pisanie do sportu: przed konkretnym wysiłkiem warto zrobić rozgrzewkę, żeby ciało miało okazję się przystosować. Nie oszukujmy się, mózg również jest mięśniem, który trzeba regularnie ćwiczyć, żeby nie zanikł. Tak samo z pisaniem; jeśli nie jesteś w stanie niczego napisać w swoim magnum opus, otwórz dokument i napisz coś niewymagającego. Drabble, krótki tekst, jakieś przemyślenia z całego dnia, cokolwiek. W sytuacji, kiedy jednak koniecznie chcesz napisać coś w magnum opus, ale nie możesz, pomiń ten nieszczęsny fragment i skup się na innym. Swego czasu miałem napisany początek, losową scenę ze środka i koniec opowiadania, ale nic pomiędzy nimi. ; )

- kiedyś czytałem, że pusta kartka/strona w dokumencie niekorzystnie wpływa na nasz mózg w tym sensie, że czujemy stres. Szczególnie wtedy, kiedy mija czas, a kursor cały czas mryga i mryga, więc dobrze jest wziąć na przykład gazetę i pisać na niej w otoczeniu innych liter. Nie sprawdzałem tego konkretnego sposobu, ale osobiście rzeczywiście łatwiej zaczyna mi się nowy tekst, kiedy widzę mniej białej strony, niż kiedy widzę jej więcej (testowane na smartfonie i laptopie).

  - (zaproponowane przez użytkowniczkę Kaczurek) przed rozpoczęciem pisania, czyli otworzeniem dokumentu w Wordzie czy kartki w zeszycie, ułożyć sobie w głowie kilka pierwszych zdań. Zdecydowanie obniży próg wejścia. 

- rozmowa albo z samym sobą, albo z drugą osobą (czy nawet z całą grupą) o tekście. Osobiście, kiedy tak robię, pozytywnie nakręcam się na pisanie, szczególnie, jeśli wpadnę na jakąś błyskotliwą myśl (którą zazwyczaj nie jest, ale o tym, ponownie, innym razem). Nie dość, że idzie się zmotywować, to jeszcze dostajecie swoje/czyjeś przemyślenia na temat opowiadania/powieści.


Jak zwykle zachęcam do wyrażania opinii, konstruktywnej krytyki, polemiki et cetera. Jestem bardzo ciekaw, co sądzicie o powyższym wpisie. : )

Następny tekst pojawi się 11.01.2019.

Do przeczytania w Nowym Roku!

Continue Reading

You'll Also Like

2.1K 222 21
Oto Ask and Dare czyli zadawanie pytań i wyzwań dla państw! Kraje będę robić w gacha, bo nie chce mi się rysować i chyba już więcej nie muszę mówić :3
14.6K 511 26
Rodzina monet napisana na nowo, z inną, lepszą bohaterką! Rozdziały we wtorek oraz czwartek! Jakiś czas temu natrafiłyśmy na Rodzinę Monet i chociaż...
304K 8.5K 81
Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo go nienawidzi, za to, że ją zdradził...
237 52 9
Spontanicznie opublikowana książka, jest możliwość, że usunę