i hate u express ﻬ taekook

By kiviaok

1.4M 157K 200K

Jungkook i Taehyung są od kilku miesięcy rozwiedzeni. I kiedy wszystko zaczyna się powoli układać, los splata... More

ten przeklęty karaluch (1)
chęci to też zdrada (2)
obyś się utopił (3)
wielkie dupsko (4)
niezłe jaja (5)
majtki w dół (6)
pasta z mango (7)
jimin i szczoteczka (8)
kac morderca i yoongi bez serca (9)
high school musical (10)
kurnik na kółkach (11)
sfrustrowany tae (12)
kawałek domu (13)
sekretny wywiad #1 (14)
fantazje męskiego jungkooka (15)
leśna higiena (16)
test ufności (17)
rzeka zapomnianych uczuć (18)
fochy i życiowe błędy (19)
wracaj do mnie (20)
sekretny wywiad #2 (21)
twitter (23)
poznajmy yoongiego (24)
nieodsłuchane wiadomości (25)
sekretny wywiad #3 (26)
śniadanie mistrzów (27)
doradca od spraw sercowych (28)
back to black (29)
czy te oczy mogą kłamać? (30)
taehyung zaczyna rozumieć (31)
skrzydła, pianki i wolność (32)
mięsożerna koala (33)
tonący brzytwy się chwyta (34)
największy fan ariany (35)
social media i rafa koralowa (36)
pierwszy krok w stronę lepszego jutra (37)
prawdziwy horror (38)
sex shop (39)
australijska piękność (40)
sekretny wywiad #4 (41)
kocham cię (42)
skin (43)
cigarettes after sex (44)
koniec niedomówień (45)
niespodzianka (46)
ten ostatni raz (47)
zaręczyny (48)
po raz drugi i ostatni (49)
finał #1 (50)
finał #2 i dom (51)
epilog
last xmas

mistrz ujeżdżania (22)

27.4K 3K 3.9K
By kiviaok

(A/n ostatnim razem zapomniałam Wam podziękować za ponad 100k wyświetleń! ❤️ tak, to tylko liczba, ale i tak rośnie mi serduszko, bo na początku nie sądziłam, że tak Wam się to opowiadanie spodoba i będziecie dawać mu tyle miłości! mam nadzieję, że zostaniecie do końca, bo już niedługo wszystko zacznie się wyjaśniać, jak zwykle będzie trochę raczka i przez pewien czas dużo angstu, aleeee hej, everything's gonna be alright! a ja prędko nie pożegnam się z tą historią 🤗 kocham Was, dziękuję za wszystko i kolejny raz powtórzę, że jesteście moją największą motywacją)

          – Doszedłem do wniosku, że za bardzo się spoufalamy, Guk – westchnął przeciągle Taehyung, kiedy siedzieli obróceni do siebie plecami w namiocie, przebierając się w świeże ubrania.

Kim, standardowo wręcz, mamrotał, iż powinni robić to po kolei, dając sobie odrobinę prywatności, ale Jungkook zwyczajnie go wyśmiał. Przecież widzieli się nago tyle razy, że naprawdę nie powinno to stanowić problemu. Nawet Hoseok i Yeri co noc się obmacywali, czy paradowali przed sobą bez ubrań, choć znali się tak krótko, w porównaniu do ich siedmioletniej znajomości.

Jungkook wiedział, że prędzej czy później go przyciśnie i zażąda wyjaśnień tego dziwnego, wstydliwego zachowania. Taehyung nigdy taki nie był, nawet na początku programu argumentował to zazdrością Jihana, a nie obawą przed tym, że ktoś ujrzy jego niedoskonałe ciało. Należy tutaj zaznaczyć, że "niedoskonałe" było tylko jego wymysłem.

I Jihana, ale to już inna kwestia, o której Kimowi głupio było mówić, zwłaszcza przy Jungkooku.

– Niby czemu tak uważasz?

– Bo mówisz mi za dużo, um, ckliwych rzeczy. Nawet jak byliśmy małżeństwem, to nie komplementowałeś mnie tak często, jak w ciągu tego tygodnia. Albo... nie wiem, za często się intymnie dotykamy. I nie, nie mam tutaj na myśli wspólnego prysznica, bo to była jakaś komedia i złe zrządzenie losu, ale... na przykład wczoraj. Pocałowałeś mnie w kark i masowałeś mi plecy, to było zbyt intymne, jak na parę rozwodników – wyjaśnił czarnowłosy, przeczesując kosmyki małym grzebykiem.

Jungkook nikogo i niczego (poza Jihanem) nienawidził bardziej, od słowa "rozwodnicy" i wszystkiego, co się z tym wiązało. Dlatego też mimowolnie zacisnął pięści i wziął głęboki oddech.

– Tae, sam chciałeś, żebym cię posmyrał. Jakby ci taka bliskość bardzo przeszkadzała, nie proponowałbyś. A tobie ewidentnie się podobało, bo wzdychałeś jak mały, pieszczony kociak, a do tego wręcz się skręcałeś. Nie kazałeś mi przestać, kiedy podwinąłem ci koszulkę i masowałem twoje plecy. Dlatego nie rozumiem, jaki masz w tym momencie problem.

– Ja nie mam żadnego problemu i dobrze wiem, że sam cię o to prosiłem, ale... powinniśmy przestać i bardziej się pilnować. Jeszcze kamera złapie nas na czymś dwuznacznym i Jihan to zobaczy, a ja nie chcę go stracić, bo przecież między nami nic już nie ma, Jungkook – wyszeptał, wciągając na stopy czyste skarpetki. On, w porównaniu do Jeona, nie oszczędzał na tej części garderoby.

– Nic nie ma? – dopytał, a Taehyung nie był pewien, czy w jego głosie doszukał się nutki żalu, kąśliwości, czy też zwykłej ciekawości.

– A jest?

Starszy obrócił się w stronę mężczyzny, który tylko wzruszył ramionami i pohamował się od wypowiedzenia o kilka słów za dużo.

– Masz rację, nic nie ma.

Bo nawet jeśli byłeś, jesteś i pewnie zawsze będziesz dla mnie całym wszechświatem, nie ma nic gorszego od świadomości, że jest to tylko jednostronne. Że ktoś, kogo się tak kocha, nagle przestaje kochać ciebie. Więc nie pozostaje mi nic innego, jak pozwolić ci być szczęśliwym z kimś innym.

– No tak – odparł mniejszy, nagle czując jakieś dziwne ukłucie w sercu, którego nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć. – A to, że czasem jakoś dziwnie się zachowujemy, to po prostu stare przyzwyczajenie.

Jungkook zacisnął szczęki i skinął głową.

– Pewnie masz rację.

*

Spacer do miejsca, gdzie tego dnia miały odbyć się zawody, przypominał raczej drogę męczenników. Było nieznośnie gorąco, podobnie zresztą, jak dnia poprzedniego, czy każdego wcześniejszego. Jungkook starał się unikać jakichkolwiek kontaktów z byłym mężem, co było nie tyle, że trudne, acz niemalże niewykonalne.

Po około godzinnym marszu, cali spoceni, dotarli do niewielkiego rancza. Tutaj mieli zmierzyć się z kolejnym zadaniem, a także spędzić jedną noc, wracając na camping dopiero nazajutrz.

Taehyung już miał serdecznie dość, zwłaszcza, że świeża koszulka już dłużej nie była taka świeża, a pasek od torby pozostawił na ramieniu czerwony ślad.

Lecz ta cała irytacja wyparowała w ułamku sekundy, kiedy dostrzegł grupkę dzieciaków w kaskach przy barierce, a tuż za nią uśmiechniętą nastolatkę na koniu.

– O mój Boże! – pisnął, ignorując tłumaczącą zasady Hyunę, by zaraz podbiec do wybiegu.

Tak, Taehyung nienawidził sportu i smrodu zwierząt domowych, ale jazda konno stanowiła mały wyjątek. W sumie to nie pamiętał, kiedy ostatni raz siedział w siodle, ale to nie było w tym momencie ważne, bo takich umiejętności tak łatwo się nie zapomina.

To wszystko zaczęło się na studiach, kiedy lekarz nie chciał wypisać mu fałszywego, całorocznego zwolnienia z wychowania fizycznego, więc chcąc nie chcąc musiał wpisać się na jakąś grupę. A że zabrał się za to kilka godzin przed końcem rejestracji, jedyne wolne miejsca były w grupie "jazda konna". Wtedy miał ochotę się zabić na myśl o końskim włosiu, cuchnących zagrodach czy noszonych przez niezliczoną ilość osób kaskach, ale gdy po kilku tygodniach starań jego śliczna klacz pierwszy raz zagalopowała, zakochał się na zabój. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że podczas pierwszego roku te zajęcia były jego ulubionymi, bo nie opuścił żadnego treningu, a w indeksie na koniec drugiego semestru widniała piękna piątka.

Było mu nawet szkoda, że zajęcia sportowe trwały tylko podczas pierwszego roku na uczelni, bo przez natłok obowiązków i utrudniony dojazd musiał odpuścić sobie jedyny, godny jakiejkolwiek uwagi sport. Dodatkowo, gdyby chciał później kontynuować swoją kwitnącą pasję, byłby zmuszony do płacenia dość wygórowanych cen za każdą godzinę na wybiegu, a jako klepiący biedę student, musiałby zrezygnować z sytych obiadów na stołówce czy wizyt w swoich ulubionych kawiarniach.

– Jungkook, patrz! Jakie piękne koniki! Widzisz tego ogiera? Jezu, jakie ma piękne, bułane umaszczenie! – krzyczał podekscytowany, szarpiąc biednego partnera za rękaw.

– Co? Jakie?

– No bułane, debilu! Zobacz, taka żółtawa sierść, lekko brązowa szyja i ciemne nogi . Ach, popatrz na jego grzywę i ogon... dwukolorowe! – krzyczał, a Jungkook mimowolnie się uśmiechnął. Wiedział, że Taehyung na początku studiów jeździł konno i nawet to lubił, ale nie sądził, że kochał to aż tak bardzo.

Albo przynajmniej był dobry w mówieniu o sobie jak najmniej.

Gdyby wiedział, pewnie często zabierałby go na stadninę i nawet sam nauczył się dla niego jeździć. Byłoby to o wiele lepszą formą spędzenia wolnego czasu, niż kłótnie o pilota przed telewizorem.

– Aż cię nie poznaję, Kim – mruknął, szturchając lekko ramię zarumienionego dziennikarza. – W każdym razie, widzę, jak świecą ci się oczka, także chyba mamy wygraną w kieszeni?

– A jeździłeś kiedyś konno?

– Nie, ale szybko się uczę. Poza tym, mam najlepszego instruktora – zaśmiał się, puszczając Taehyungowi oczko.

– Wystarczy, że nie spadniesz z siodła, a już połowa sukcesu za nami. – Starszy posłał blondynowi szeroki uśmiech, ciesząc się jak dziecko nie tylko dlatego, że pierwszy raz od dawna w końcu usiądzie na końskim grzebiecie, ale też dlatego, że wreszcie to on będzie mógł popisać się przed byłym mężem swoimi zdolnościami.

Które, wbrew pozorom, wcale nie ograniczały się do marudzenia, spania, rozwiązywania krzyżówek czy robienia najlepszej pasty z awokado pod słońcem.

I gdzieś tam w środku miał nadzieję, że Jungkook wreszcie pomyśli o nim w inny sposób, niż jak o bezużytecznej, leniwej lalce.

*

— To ja już chyba wiem, gdzie wyrobiłeś sobie taki zajebisty tyłek. I gdzie nauczyłeś się tak cudownie ujeżdżać – mruknął Jungkook z głupawym uśmieszkiem, już od dobrej godziny podziwiając zgrabne cztery litery partnera, kiedy tłumaczył mu jeszcze przed rozpoczęciem konkurencji, jak należy kłusować, jak odpowiednio trzymać lejce, czy też jak ułożyć stopy w strzemionach.

Dla blondyna to było za dużo informacji jednocześnie i wiedział, że nie dorówna Taehyungowi choć w małym stopniu, ale przynajmniej się starał. Albo raczej, starał się nie rozpraszać, kiedy Kim demonstrował mu przejście w kłus, a jego piękne pośladki rytmicznie unosiły się i opadały. Cóż, wyobraźnia była silniejsza, bowiem przypominał sobie wszystkie momenty, kiedy nie w siodle, a na nim skakał tak namiętnie jego były ukochany.

– Mógłbyś się przymknął i wytrzeć? Bo chyba ślina skapuje ci na brodę – prychnął starszy, poprawiając na głowie kask. Jungkook ostentacyjnie otarł buzię, bo naprawdę by się nie zdziwił, gdyby faktycznie pociekło mu trochę śliny. – Hyuna wołała, za chwilę zaczynamy.

– Nadal nie wiem, na czym to będzie polegać.

– Wątpię, że nagle każe nam galopować albo skakać przez przeszkody, bo wszyscy skończyliby w szpitalu, także się nie martw.

– Mógłbym skończyć nawet w prosektorium, gdybym przed śmiercią mógł podziwiać ciebie i twoje tyły podczas kłusowania – odparł, puszczając zirytowanemu partnerowi oczko, na co ten klepnął konia bacikiem i wyprzedził swojego zidiociałego eks.

– Ugh, nienawidzę cię.

– Tak, tak, lala. I dzięki za widoczki. Znowu.

*

Nawet jeśli stadnina należała do jednej z większych, koni było dwa razy mniej, niż wszystkich uczestników. Taehyung z nieopisanym żalem oddał swojego ogiera jakiejś pindzie, która nawet kasku dobrze ubrać nie umiała, a co dopiero zająć się takim pięknym, majestatycznym stworzeniem. Ale niewiedza rywali w dziedzinie jeździectwa miała też swoje plusy, ponieważ dawało im to sporą przewagę. Nawet Hoseok i Yeri nie stanowili teraz jakiegokolwiek zagrożenia, gdyż pierwszy raz w życiu siedzieli w siodle.

Zadanie polegało na przejściu niezbyt skomplikowanego toru przeszkód, zaprezentowaniu kłusa i dotarciu spokojnym chodem do mety. Utrudnieniem było to, że obie osoby z pary musiały pokonywać te same etapy w tym samym momencie na ułożonych obok siebie torach i stoper zatrzymywał się dopiero wtedy, gdy wszystko było wykonane poprawnie, a para doszła do mety w tej samej chwili. Co więcej, za każdy etap wyszkolony instruktor naliczał punkty, przez co wynik końcowy był połączeniem czasu z liczbą punktów.

Taehyunga początkowo to wkurzyło, bo sam pokonałby to w rekordowym tempie i to jeszcze zyskując najwyższe noty, a Jungkook tak średnio jarzył, jak te konie w ogóle "działają". Jednak nie miał prawa mówić tych myśli na głos, głównie dlatego, że wciąż pamiętał, jak w parku linowym to on był kulą u nogi i spowalniał Jeona, a ten zamiast się wściekać, ze wszystkim mu pomagał.

Okej, może i teraz Jungkook powinien mieć pretensje do samego siebie, że zamiast słuchać i uważać, co tłumaczył mu były mąż, ten mentalnie onanizował się na widok jego tyłka, ale wciąż... Taehyung nie chciał po raz milionowy wyjść na zołzę, więc zdusił w sobie wszelkie zgryźliwe teksty, jakimi mógł zasypać Jungkooka.

– Zacząłem się stresować, wiesz? – zagadnął nagle Jeon, kiedy czekali przy bramce na swoją kolej, a Taehyung wreszcie odebrał z rąk tej okropnej dziewuchy swojego ogiera, którego pocieszająco poklepał po grzbiecie. Z pewnością miał traumę, bo dziewczyna poradziła sobie gorzej, niż się spodziewał, spadając z siodła nawet przy zwykłym wskakiwaniu na nie.

Przynajmniej będzie łatwo, powtarzał sobie w myślach.

– Czemu? Przecież to tylko porozrzucane na ziemi belki. Nawet jak nic nie będziesz robił, koń nad nimi przebiegnie i raczej się nie potknie.

– Ale ja nie umiem kłusować.

– Możesz nawet klepać dupą w siodło, bylebyś nie spadł i dojechał do mety.

– Ale... ten koń mnie nawet nie lubi – jęknął, wydymając dolną wargę.

– Pogłaskaj go po grzbiecie i daj kostkę cukru, to odda ci swoje serduszko już na zawsze – zaśmiał się Taehyung, wyjmując z kieszonki kilka podkradzionych ze schowka kosteczek, które następnie podał mężczyźnie.

– Ta, trele morele, ja już nie wierzę w takie rzeczy – bąknął, mimo wszystko podstawiając dłoń z cukrem pod pysk swojej klaczy.

– Bo?

– Bo już ktoś kiedyś oddał mi swoje serduszko w zamian za głaskanie i karmienie pysznościami, by i tak na koniec mnie zostawić.

Taehyung popatrzył Jugkookowi prosto w oczy, na co ten machnął w powietrzu ręką i udał, że musi zawiązać buty, nawet jeśli nie miały one sznurówek.

– Poluźnij kask, Jeon, bo chyba za bardzo uciska ci mózg – powiedział uszczypliwie i już miał coś dodać, ale wtedy do ich dwójki podbiegł szczerzący się jak debil Hoseok.

– Kurwa, kurwa, kurwa! – piszczał, szamocząc ramię zdezorientowanego Jungkooka.

– Jezu, co się dzieje?

– Pomagałem Yeri wskoczyć na konia, co nie? I ona nagle powiedziała coś w stylu, że "ten ogier jest taki piękny", a chwilę wcześniej śmiała się, że jestem do tego konia podobny – wydusił, ale koledzy raczej nie rozumieli, o co mu chodziło. – Czy ona właśnie mi zasugerowała, że jestem piękny?!

– Raczej, że po prostu wyglądasz jak koń – mruknął Kim, na co Hoseok posłał mu sztyletujące spojrzenie, ale absolutnie nie stracił zapału do kontynuowania swoich rozważań.

– Mniejsza z tym. No więc kiedy to powiedziała, zaśmiałem się, że jak piękny koń, to i piękny jeźdźca, a ona... Yeri się zarumieniła, czaicie?! Przeze mnie! Ale to nie wszystko, bo słuchajcie dalej... Skoro już mi się udało ją lekko zbajerować, to nie mogłem zjebać swojej dobrej passy i postanowiłem iść za ciosem. To jej mówię "pewnie dobrze będziesz go ujeżdżała", a ona na to "kogo innego wolałabym ujeżdżać" i puściła mi oczko! Kurwa mać, ja zaraz zdechnę! Yeri chce się ze mną ruchać, aaaa! – darł się, podskakując w miejscu, a Taehyung po prostu nie potrafił się nie zaśmiać.

– No stary, gratulacje! – Jungkook zbił piątkę z kolegą i poklepał go po ramieniu z miną w stylu "jestem taki dumny, bracie". – Tylko teraz tego nie spierdol, okej?

– Wezmę ją dzisiaj na snopku siana, zobaczycie. Jak mój ogier zagalopuje, to cała stajnia będzie słyszeć i-

– Hobi, rozumiemy. Naprawdę nie musisz nam tego mówić – przerwał mu Taehyung, spoglądając na Jungkooka znaczącym wzrokiem.

– Wiecie, jeśli chcecie, to możecie dołączyć – dodał Jung, a czarnowłosy miał ochotę puścić pawia na tę propozycję.

W odróżnieniu od Jungkooka, któremu ten pomysł bardzo się podobał, ale przecież nie powiedziałby tego przy byłym mężu.

*

          Jungkook co kilka chwil nerwowo zerkał na bok, próbując podłapać cokolwiek od świetnie sobie radzącego partnera. Kim po prostu wymiatał, a młodszy czuł się jak ostatnia fajtłapa, bo tak oto jazda konna okazała się być jego piętą achillesową. Może i wiedział, że nie we wszystkim jest najlepszy, ale nie spodziewał się, że jakiekolwiek zadanie sprawi mu aż tyle trudności, zwłaszcza, że nie było przesadnie trudne.

Jednak w tym wypadku wiele czynników nie zależało od niego, bo koń nie był rowerem, samochodem czy motorem, a zwierzęciem z własną wolą, które nie zawsze będzie chciało zrobić to, co mu się rozkaże. To nie tak, że klacz Jungkooka była nieposłuszna, tylko raczej sam Jungkook stanowił w ich duecie problem. Stopy bez przerwy wypadały mu ze strzemion, a za każdym razem, gdy próbował przejść w kłus, tracił równowagę i rezygnował. Pociły mu się dłonie i panika powoli przejmowała kontrolę, bo nie mógł dać ciała, nie tym razem, kiedy Taehyungowi tak świetnie szło i mieli ogromne szanse na wygraną.

– Guk, wszystko w porządku? – krzyknął, obserwując od dłuższej chwili, jak blondyn nieporadnie próbuje poradzić sobie z drugim etapem konkurencji. O ile przejście toru poszło mu bardzo dobrze, tak teraz ewidentnie się zawiesił. Taehyung co prawda mógł pokonać wszystko w pojedynkę, a potem stanąć przed metą i czekać na Jeona, ale nie potrafił go zostawić.

– Tae, ja nie dam rady, nie umiem – odpowiedział, zaciskając wargi. I to był dla Kima znak, że naprawdę jest źle, a Jungkook znajduje się w tym okropnym stanie, że zaraz albo zeskoczy z konia i go skopie, albo się popłacze. Cóż, czasami był jak dziecko.

– Jungkook, popatrz w tej chwili na mnie – polecił ostrym tonem, więc mężczyzna nie miał innej możliwości, jak tylko go posłuchać. – Weź się w garść, bo jak wcześniej ćwiczyliśmy, to sobie radziłeś. A teraz masz spieprzyć? Ty się przecież nigdy nie poddajesz. Dlatego zamiast stać i się denerwować na konia, klepnij ją lekko bacikiem, zacmokaj i pojedź. Z tego co widziałem, ma lekki kłus, więc nie musisz podskakiwać. Wystarczy, że zepniesz uda i utrzymasz się lekko nad siodłem przez ten krótki odcinek. Nie wiem, nie umiem ci inaczej pomóc. Po prostu patrz przed siebie, a zanim się obejrzysz, będziemy razem przy mecie.

– A... poczekasz na mnie?

– Tak, Gukkie, poczekam. I zawsze będę obok. Nie ruszę się bez ciebie – obiecał, i to wystarczyło, by Jungkook poczuł jakiś dziwny przypływ motywacji. Nie zawiedzie Taehyunga, nawet nie ma takiej opcji.

Dlatego postarał się zastosować w praktyce wszystkie otrzymane od byłego męża rady i aż krzyknął uradowany, bo faktycznie zadziałały. Może i nie wyglądał przy tym tak pięknie i dostojnie jak Taehyung, tylko raczej jak jakaś pokraka, ale i tak był szczęśliwy. Zwłaszcza wtedy, gdy na moment spojrzał na starszego, a ten naprawdę dostosowywał do niego tempo i jeszcze uśmiechał się tak promiennie.

To było jak trans, jak piękny trans i Jungkook wybudził się z niego dopiero wtedy, gdy Hyuna ogłosiła ich czas, a instruktor uniósł w górę tabelę z liczbą punktów, jakie otrzymali.

– Jungkook! Widzisz to? Mamy full punktów za tor i aż dziewiętnaście na dwadzieścia za kłus! – pisnął uradowany, klepiąc swojego ogiera po karku.

– Czyli wygraliśmy?

– Wygraliśmy, Guk – potwierdził z uśmiechem, na co młodszy wyszczerzył zęby i podskoczył kilkukrotnie w siodle.

– Aż mam ochotę zabrać cię na randkę do stadniny – westchnął, dopiero po chwili orientując się, że powiedział to na głos, a nie tylko gdzieś tam sobie w myślach.

– Co?

Jak zwykle, to samo.











__________________

kiwi umila wtorki ❤️ (ale bez hashtagu, bo hashtag zarezerwowany na poniedziałki)

Continue Reading

You'll Also Like

35.2K 1.4K 94
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
837K 93.8K 67
❝Baby, you're electric.❞ [ukończone] comedy; +18; top!jk; trochę rak i kac vegas (#1 in vkook - 170319 #7 in random - 210218)
17.7K 1.1K 35
〔zakończone, yoonmin〕 Nieszczęśliwy Yoongi nie jest świadomy tego, że bardzo potrzebuje w życiu kogoś, kto da mu dużo miłości i uwagi. Przez swoją no...
224K 21.7K 40
[zakończone] "Powiedz, czy mogę być rycerzem co Cię do końca już chroni w twym życiu przed złem?" {top!jk; fluff; soft; school!au}