Percy Jackson - Nowe Pokoleni...

By CzarnyKruk

81.8K 5.6K 626

Jednego dnia życie trzynastoletniego Maxa Johnsona wywróciło się do góry nogami. Bo co innego można powiedzie... More

Prolog
Rozdział I Dziwy ze Statuy Wolności
Rozdział II Sen w diabelskiej taksówce
Rozdział III Spotkanie z kozłem i nową znajomą
Rozdział IV Poznaję prawdę
Rozdział V Spadanie zaczyna mnie nudzić
Rozdział VI Dzieje się coś złego
Rozdział VII Zielony dym wyznacza mi zadanie
Rozdział VIII Dostaję Ostrzeżenie
Rozdział X Podpalam mściwą siostrzyczkę
Rozdział XI Włamujemy się do lokomotywy
Rozdział XII Pierwszy raz przytulam dziewczynę
Rozdział XIII Przemoc
Rozdział XIV Rozpętuję piekło
Rozdział XV Obrywam szklanką soku grejpfrutowego
Rozdział XVI Zostaję Percym Jacksonem
Przerywnik
Rozdział XVII Wskrzeszamy cudeńko da Vinciego
Rozdział XVIII Zwalczamy chmurę wrednych nietoperzy
Rozdział XIX Tajemnica miasteczka duchów
Rozdział XX Tonę w nieistniejącej wodzie
Rozdział XXI Prawda bywa bolesna
Rozdział XXII Gonię samolot pasażerski
Rozdział XXIII Rodzinna Pogadanka
Rozdział XXIV Strych Wielkiego Domu.
List
Epilog

Rozdział IX Jerzy Waszyngton piecze nam ciasteczka

2.6K 183 22
By CzarnyKruk

- Nowojorska Biblioteka Publiczna? Nie wygląda na grecką- powiedziałem, przeciskając się wśród tłumu ludzi do środka. 

Za mną szła Raven, która torowała sobie drogę łokciami. Mimo że była niewielkiego wzrostu, ludzie rozstępowali się zaskoczeni, jakby była lodołamaczem.

- Może i nie, ale jak najbardziej jest. Jej założycielem był syn Ateny- odpowiedziała szybko, prawie przewracając jakiegoś studenta.- Hmm... O ile można być założycielem biblioteki publicznej. Cały kompleks składa się z kilku bibliotek, a my musimy znaleźć tę właściwą.

- W gmachu głównym?- zapytał niepewnie John. 

Raven puściła jego uwagę mimo uszu. Szliśmy między regałami, mijając co jakiś czas ludzi przeglądających książki na półkach. Raven sprawdzała numery na regałach mrucząc coś pod nosem. Razem z Johnem szliśmy za nią, zachowując bezpieczną odległość na wypadek, gdyby ze złości zaczęła rzucać w nas książkami. Widocznie nie mogła znaleźć tej właściwej. Nagle stanęła naprzeciwko jednego z regałów pod ścianą i zaczęła go obmacywać. 

- Raven, jesteś pewna, że to tu? Byłem tu tysiące razy i mogę cię zapewnić, że nie ma tu...- wyjęła książkę. Regał obrócił się odsłaniając ukryty korytarz.- ...żadnych przejść?

- Coś mówiłeś?- zapytała, unosząc prawą brew. Zamrugałem.- Tak myślałam- stwierdziła z nutką zadowolenia w głosie i odwróciła się, ruszając przez ciemny korytarz.

John uśmiechnął się do mnie także wkraczając w mroki tajnego przejścia.

Korytarz był bardzo długi i najprawdopodobniej biegł pod ziemią. Z początku był wąski i ciemny, a na ścianach wisiały pochodnie rzucające tańczące cienie na nasze twarze. Potem jednak tunel znacznie się rozszerzył, a naszym oczom ukazały się wielkie, bogato zdobione wrota. Brama była dwuskrzydłowa, a każde skrzydło podzielone na sześć części. W każdym przedstawiono innego boga. 

Podszedłem do drzwi. Największą płaskorzeźbą był stojący pośrodku, umięśniony mężczyzna z krótką brodą ubrany w jakieś prześcieradło. W prawej ręce, wysoko nad głową trzymał piorun. Wzrok miał utkwiony gdzieś w dali i przepełniony pewnością siebie. Westchnąłem. Wydawał się tak niepodobny do mnie. Dotknąłem rzeźby, nie wiedząc w sumie po co. Chyba chciałem poczuć z ojcem jakąś więź, której mi zawsze brakowało. 

- Ekhm, Max?- odchrząknął John.- Chyba musimy tam wejść- wzdrygnąłem się i złapałem za okrągły uchwyt służący za klamkę.

- Zaczekaj- powiedziała Raven.- Jeśli chodzi o bibliotekarza...
- Co z nim?- zapytałem ciągnąć z całej siły. 

Wrota stęknęły i otworzyły się ze skrzypnięciem.
- On jest, jakby to powiedzieć...- zza drzwi wychylił się nieśmiało jakiś mężczyzna. 

Miał białą perukę z warkoczykiem i śmieszne rajtuzy. Przyjrzałem mu się dokładnie. Kogoś mi przypominał. Próbowałem przywołać wspomnienia z przespanych i przeziewanych lekcji historii.
Mężczyzna schylił się nisko.
- Jerzy Waszyngton- przedstawił się, uśmiechając się przyjaźnie.

- ...Tak jakby martwy- dokończyła Raven, a na korytarzu zapanowała nieznośna cisza.

Jerzy Waszyngton krzątał się w kuchni, kiedy próbowałem wyciągnąć od Raven więcej informacji.
- Jerzy Waszyngton?! Jak to w ogóle jest możliwe, przecież on- ściszyłem głos do szeptu- on powinien być martwy!

- Kilka lat temu miały miejsce dziwne zdarzenia... Niektórzy półbogowie, sławni herosi, potwory... Zaczęli powstawać z martwych. 

- Ale on jest pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych, a nie herosem- syknąłem.

- I tu się mylisz. To syn Ateny. Po zamknięciu Wrót Śmierci... Nawet nie pytaj- ciągnęła, widząc moje zaskoczone spojrzenie- sama nie wiem dokładnie co to. Ale śmierć zaczęła zabierać uciekinierów z Hadesu i nie wiem czemu, ale jego nie znalazła, bo schował się tutaj. Najwidoczniej biblioteki są, tak samo jak świątynie, miejscem kultu i przez to nietykalne. 

Chciałem jeszcze o coś zapytać, ale przeszkodził mi Waszyngton, wchodząc z Johnem i tacą ciasteczek.
- Bierzcie póki gorące!- krzyknął i podsunął nam je pod nos. 

- Na serio weźcie!- poparł go John, pakując całą garść do ust.- Są wyborne! Pan prezydent obiecał mi, że poda mi przepis. 

Widok założyciela USA paradującego po bibliotece z tacą domowych ciasteczek i różowym fartuchem z napisem „pocałuj kucharza" sprawił, że wyplułem pierwszą porcję, nie mogąc przestać się śmiać.
- Coś nie tak?- zapytał zaniepokojony Waszyngton- Może dałem za dużo proszku do pieczenia?

- Nie, nie- szybko zaprzeczyłem.- Po prostu, czy to nie dziwne, że pan zajmuje się pieczeniem ciastek?

- Bo byłem prezydentem? Tak, może to trochę dziwne. W sumie, za życia nie tknąłem nawet pieca. Ale po tym, jak ożyłem... Nagle to moje ulubione zajęcie!- zaśpiewał, nakładając Raven trzy ciastka na talerzyk. 

Ona jednak nie była tym zachwycona i szturchnęła je niepewnie. John z zapałem przeglądał segregator z przepisami, mówiąc co jakiś czas: „Niezwykłe!", „Ależ ciekawy pomysł!" lub „To by było przepyszne!".
- Panie Waszyngtonie...- zacząłem.

- Oh, Max! Mów mi Jerzy!

- A więc, Jerzy, czy...- nie dane mi było skończyć.

- Na tarczę matuśki Ateny!- krzyknął Jerzy Waszyngton, pociągając nosem.- Chyba moje muffinki stają w płomieniach! Za moment wracam!

Poczekałem, aż prezydent zniknie w kuchni, która kryła się za stolikiem bibliotekarza i zagadałem Raven.
- W czym nam pomoże ten oszołom?

- Nie mów tak o nim. Jest niezwykle mądry, tylko...- zatrzymała się szukając odpowiedniego słowa.- Jakbyś umarł i powrócił do życia, to by ci się trochę pomieszało w głowie, nie?- zapytała, a mi, z nieznanych powodów, po plecach przeszły ciarki. Dziwne uczucie powróciło...
W mojej głowie błysnęło, jakby strzelił piorun, ale Raven niczego nie zauważyła. 

Chyba zaczynałem świrować.
- Ale dlaczego...?
- Zawsze zadajesz tyle pytań?!- wysyczała przez zaciśnięte zęby, sprawiając, że zamilkłem.- Przejdźmy do rzeczy, bo zostaniemy utuczeni czekoladowymi muffinkami- zaproponowała. 

Jerzy znów wrócił z kuchni, a John skakał wokół niego w słodkiej ekstazie. Nie wiedziałem, że tak kochał gotować.
- Panie Waszyngtonie, przyszliśmy do pana, bo mamy pewną ważną sprawę- powiedziała Raven, wyrywając prezydenta z jego ciasteczkowego szaleństwa.

- Och, żyjecie dzieci w Ameryce! Przecież wszystko musi być piękne, proste i przyjemne! Cóż może być ważniejszego od pałaszowania moich muffinek?- zapytał i roześmiał się z własnego żartu.

- Potrzebujemy pańskiej pomocy- zacząłem.- Tu chodzi o Obóz Herosów i o Olimp.

Waszyngton od razu spoważniał. Rozwiązał różowy fartuch i odwiesił go na kołek. Zmarszczył brwi.
- Co się stało w obozie?- zapytał. 

Pomyślałem, że to musiał być kiedyś i jego dom. Obóz najwidoczniej był niesamowicie stary. Po krótce opowiedzieliśmy naszą historię i czego się dowiedzieliśmy.
- Hm... Nie mogę wam powiedzieć wprost, o co chodzi, bo może po prostu chodzić tu o wiele rzeczy. Nie mogę was zmylić, ale wy na pewno znajdziecie rozwiązanie. Wasz los i tak jest z góry zapisany. 

- Czyli nie pomoże nam pan?- zapytałem. Czy całe siedzenie w tej pokręconej bibliotece miało najmniejszy sens?
- Ależ pomogę!- zaprotestował syn Ateny.- Wskażę wam książkę. Książki znają odpowiedź na każde pytanie. Dam wam też małą podpowiedź. Skupcie się na samym jabłku. Jest ważne dla wielu religii... Jak znajdziecie jego źródło, znajdziecie i chaos.

Odwrócił się, a my ruszyliśmy za nim. Dopiero teraz pojąłem, jak wielka była biblioteka. Mijałem dwa piętra wyłożone książkami, księgami, tomiskami lub krótkimi opowiadaniami. Ku drugiemu piętru prowadziła para ręcznie zdobionych schodów. Właśnie tam ruszyliśmy. Wspinając się po stopniach, zauważyłem, jak misternie są wykonane. Każdy pokrywała czerwona, puszysta wykładzina. Poręcze były w kształcie długich, złotych węży wykonanych tak dokładnie, że mogłem policzyć każdą łuskę. 

Na ścianach namalowane zostały sceny z mitologii. Na kilku rozpoznałem swojego "ojca" z piorunem w ręce. Regały na piętrze miały dobre pięć metrów wysokości, a prowadziły do nich drabinki na kółkach. W sumie biblioteka wyglądałaby całkiem normalnie, gdyby nie greckie tytuły naniesione na grzbiety książek i marmurowe rzeźby, na które można było się natknąć w plątaninie alejek z półkami. 

Prezydent zatrzymał się przy dziale obok pomnika Ateny. Spojrzałem na kolosa i z zaskoczeniem stwierdziłem, że w rysach bogini odnajduję twarz April. Czy to oznaczało, że sama Atena pozowała do tej rzeźby? 

Ruszyłem za bibliotekarzem w głąb alejki. W końcu zatrzymaliśmy się przy jednym z tysiąca regałów, a Waszyngton odwrócił się do nas.
- To tutaj- powiedział.- Szukajcie, a znajdziecie.

Minął nas i szybkim krokiem usunął się z działu. Wyjąłem z półki pierwszą lepszą książkę. Spojrzałem na okładkę. Z początku od razu chciałem ją wyrzucić. Przecież te książki były zapisane po grecku! Jak miałbym je przeczytać, przecież znałem jedynie angielski! Jednak ku mojemu zaskoczeniu przeczytałem na głos:
- Poradnik Ogrodniczy Demeter tom XXI „Jak wyhodować dorodne jabłko?". Co to? Jesteśmy w dziale ogrodniczym?- zapytałem.

- Nie, raczej w dziale o jabłkach. Książki muszą być podzielone hasłami- odrzekła Raven, zdmuchując z jednej z ksiąg grubą warstwę kurzu.- „Rumiane Mazowsze. 101 jabłek z Polski"? Dziwne.

Wyjmowaliśmy książki jedna po drugiej, czytając na głos tytuły. Z niektórych śmiałem się do rozpuku, ale nie udało mi się namówić do tego Raven. Czasami tylko, gdy książka ją rozbawiła unosiła jedną brew i przeciwny kącik ust. 

- Czego tak właściwie szukamy?- zapytałem, gdy przeglądanie zaczęło nam się już nudzić.- „Walka z Jabłkiem i Chaosem. Co heros powinien wiedzieć?"

- Nie, to raczej będzie ukryte.
Szukaliśmy więc dalej, dopóki nie krzyknąłem:
- Patrz, Raven!- zawołałem sięgając po książkę na wyższej półce.- „Wojna Trojańska". Chyba Waszyngtonowi te ciasteczka pokręciły w głowie, przecież to nie jest książka o ogrodnictwie!- przejrzałem ją pośpiesznie. 

Zerknąłem na Raven, a widząc jej minę, przestałem kartkować księgę.
- Coś się stało?- zapytałem.
- Chyba wiem o jakie jabłko tu chodzi- powiedziała wyrywając mi książkę. 

Otworzyła na jednej z pierwszych stron.
- Wiesz jak się to wszystko zaczęło?- zapytała.- Cała ta wojna?
- No, Parys porwał Helenę...- usiłowałem sobie cokolwiek przypomnieć z lekcji angielskiego.
- Tak, a dlaczego?
- Bo... Afrodyta obiecała mu dać ją za żonę, a on uznał, że to doskonały prezent. Atena i Hera też coś proponowały...
- Dlaczego?- drążyła Raven. 

Czasami zastanawiałem się, czy gdyby nie była półbogiem zostałaby detektywem.
- Parys miał wybrać, która z nich jest najpiękniejszą boginią. Tak było napisane na... O kurczę!
- No, właśnie.

Raven pokazała mi książkę. Na ilustracji na jednej ze stron przedstawiono trzy kobiety z powyginanymi z gniewu twarzami. Sięgały po jabłko leżące na stole."Jabłko Niezgody" głosił podpis
- I kto je tam położył?- zapytałem.

- Eris. Bogini niezgody. Kłótni, które tworzą chaos. Wszystko się zgadza!- krzyknęła uradowana.

- Czyli Eris podrzuciła jabłko po raz drugi... Tym razem na Olimp, więc...
- ...więc bogowie się kłócą. Postrącali się z tronów. Pozbawili funkcji- dokończyła Raven. 

- Czyli to wszystko wina Eris- posumowałem, a Raven potwierdziła skinieniem głowy.
- Bardzo mądre herossski- z ciemności zasyczał jakiś głos.- Szkoda tylko, że nie podzielicie się tą wiedzą z nikim innym. 

Odwróciliśmy się. W cieniu regału za nami stał potwór niebezpiecznie przypominający moją kudłatą znajomą ze Statuły Wolności.

Continue Reading

You'll Also Like

40.6K 1.7K 57
Alec stracił sens życia, bez Magnusa był nikim... Dzięki anielicy odnajdzie szansę na normalne życie? Czy zapomni o Magnusie i zacznie życie przy bok...
85.5K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
173K 7.9K 135
tytuł mówi sam za siebie :)
206K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...