Nasze NIGDY | cz. I

By ameneris

100K 4.1K 357

Gdy o tym myślisz, pamiętasz mnie? Pamiętasz, co dzięki temu czułaś? More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29

Rozdział 19

2.5K 121 8
By ameneris


Jacob

Poznałem Coltona w wieku ośmiu lat. Pewnego dnia ojciec dostał nową propozycję pracy, a niedługo potem zaprosił do domu człowieka, z którym pracował. David Marshall był postawnym, wysokim, pewnym siebie mężczyzną, z piękną kobietą u boku i synem. Polubiliśmy się niemal od razu, za kumplowaliśmy i nie rozstawaliśmy się praktycznie w ogóle. Po szkole bawiliśmy się razem aż do samego wieczora, a wiele razy nocowaliśmy u siebie. Nasza przyjaźń była silna, niezniszczalna, wyjątkowa. Colton był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Jego rodzice traktowali mnie jak syna, jak członka swojej rodziny, do dnia, w którym naprawdę się nim stałem. To rodzice Coltona zaopiekowali się mną, kiedy w moim rodzinnym domu wybuchł pożar. Byliśmy w skate parku, kiedy usłyszeliśmy potężny wybuch. Natychmiast przerwaliśmy zabawę i pobiegliśmy za dymem, który unosił się wysoko w górę. Nie pamiętam, co się ze mną działo, kiedy już zobaczyłem, że to mój dom płonie. Nie dowierzałem, płakałem, trząsłem się, a Colton przytulał mnie do siebie i mamrotał, że moja mama, tata i Josie na pewno żyją. Niestety nie żyli. Wybuch sprzątnął dom z powierzchni ziemi, a ja zostałem sam. Miałem zaledwie czternaście lat i najbliższą rodzinę w Anglii. Nie byli skorzy do pomocy. Siostra mojej matki była cholerną suką, nigdy nas nie odwiedzała i nawet matka nie mówiła o niej dobrze. Jakie szczęście, że nie chciała się mną opiekować. To rodzice Coltona wzięli mnie pod swoje skrzydła, zaadoptowali i wychowali, za co do końca życia będę im wdzięczny.

Mieszkałem z nimi przez pięć lat, ale nigdy nie widziałem Davosa. Jak się okazało, sam Colton nie miał pojęcia, iż ma brata. Sprawy posypały się dzień przed świętami, kiedy w drzwiach stanął młody chłopak, przemoknięty do suchej nitki. Matka Coltona rozpoznała go niemal natychmiast, przygarnęła w ramiona i nie puszczała tak długo, aż zrobiło się dziwnie i niezręcznie. Od słowa do słowa prawda wyszła na jaw. Jak się okazało, w młodości Ramona zdradziła swojego męża, po czym zaszła w ciążę i urodziła Daniela, ale Davos nienawidził tego imienia i nakazał mówić do siebie po prostu Davos. Oddała go do adopcji, ale jak widać, odnalazł drogę do matki. To Aleksander, mąż Ramony zażądał, aby oddała Davos'a, inaczej zagroził rozwodem. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że baby trzeba mieć pod kontrolą i nie pozwalać im na zbyt wiele. Ramona rozłożyła nogi przed innym, przez co Davos miał spierdolone życie w bidulu. Uciekł, a dzięki temu, że miał kontakt ze swoim starym–alkoholikiem, dowiedział się, gdzie mieszka Ramona. Zakręcona historia, ze szczęśliwym zakończeniem, bo od tamtego dnia wychowywaliśmy się we trójkę. Niestety małżeństwo państwa Marshall nie przetrwało tak ciężkiej próby, jak pojawienie się Bogu ducha winnego, wtedy piętnastolatka. Alexander nie mógł znieść obecności Davos'a w swoim domu, dlatego w wieku dziewiętnastu lat postanowiliśmy się wynieść. Wtedy Ramona rzuciła swojego męża, skupiając uwagę na swoich dzieciach. Wynagradzała Davos'owi każdą straconą z nim chwilę. Utrzymywała z nimi kontakt nawet wtedy, kiedy przenieśliśmy się na drugi koniec Panamy. Na początku było nam ciężko. Łapaliśmy jakąkolwiek fuchę, żeby tylko mieć za co żyć. Potem Davos wplątał nas w łatwy zarobek, czyli sprzedawanie dzieciakom prochów, aż pewnego dnia obrabowaliśmy miejscowy mały bank, co tak nam się spodobało, iż postanowiliśmy robić to zdecydowanie częściej. Tak pozostało do dzisiaj.


Wszystko układało się świetnie. Mieliśmy mnóstwo forsy, wypasione fury, a laski pchały się drzwiami i oknami. Zainwestowałem w klub, odpicowałem go i dzięki temu przynosił dochody. To właśnie tam poznałem Domi. Kiedy weszła do środka, nagle powietrze zrobiło się gęste, a mi zaschło w gardle. Była piękna. Niezbyt wysoka, bo miała zaledwie metr sześćdziesiąt dwa, z długimi, brązowymi włosami, które opadały jej na ramiona i w małej czarnej sięgającej do połowy ud. Na stopach miała niebotycznie wysokie szpilki, mimo to poruszała się w nich z pewnością siebie i gracją. Patrząc na nią, przepadłem. Wiedziałem, że muszę ją mieć, inaczej zwariuję. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby się ze mną umówiła i zrobiła to, chociaż łatwo nie było. Domi była uparta, znała swoją wartość i nie rajcowały ją moje bajery. Musiałem być sobą, dopiero wtedy pozwoliła mi się do siebie zbliżyć. Jedna randka, potem druga, trzecia i tak została moją dziewczyną. Widziałem, jak Colton na nią patrzy, jednak nigdy w życiu nie sądziłem, że jemu również wpadła w oko. Dopiero po rozmowie z pilotem wszystko kliknęło na swoje miejsce. To dlatego Colton tak kurewsko się wkurwiał, kiedy kłóciłem się z Domi. Wciąż siedział mi na głowie, aby mieć oko na to, co robię. Nie pochwalał moich kar, rygoru, awantur i zazdrości, której nie potrafiłem wobec niej powstrzymać. Przez to i między mną i Coltonem zaczęło się coś pieprzyć, aż w końcu powiedziałem, żeby się odpierdolił i zostawił mnie w spokoju. Domi była moją dziewczyną, nie jego, a pierdolenie mojego przyjaciela doprowadzało mnie do szału. Cóż... teraz rozumiem z tego o wiele więcej.

****

Davos chodzi po pokoju, nerwowo przeczesując włosy. Od czasu do czasu posyła mi ukradkowe spojrzenie, aby ponownie odwrócić wzrok w stronę okna. Domyślam się, jak potwornie musi być zaskoczony tym, czego się dowiedział. Chyba sam nadal nie wierzę, że mój przyjaciel mógł mnie tak wyrolować. Niewiarygodne.

– Nie wierzę w to, Jacob. Przecież to nie trzyma się kupy, stary! Po co Colton miałby przekabacić pilota?

– Tego jeszcze nie wiem, ale oczywiście mam zamiar się dowiedzieć. Facet wspomniał, że Colton był zakochany. Pogłówkowałem trochę i doszedłem do wniosku, że być może kochał moją dziewczynę. Domi.

– No teraz to cię ponosi! – zatrzymuje się w miejscu, wyrzucając ręce w górę – Przecież od zawsze mieliśmy męski pakt o nieruszaniu lasek braci, prawda? Nie wierzę, że Colton mógłby to zrobić, stary! Nie i już!

– Bronisz go, ponieważ jest twoim bratem i ja to rozumiem. Nie biorę niczego za pewnik, Davos, bo z nim nie rozmawiałem. Jednak fakty skłaniają się właśnie ku Domi. Wkurwiał się za każdym razem, kiedy się kłóciliśmy. Robił mi wykłady, jak powinienem ją traktować i jak wielkie mam szczęście, posiadając u swego boku taką dziewczynę. Może chciał mnie ukarać za to, jak ją traktowałem? To ma sens, sam przyznaj.

– Może trochę, okej? Musimy się z nim spotkać, porozmawiać i wyjaśnić to. Gdzie on może teraz być?

– Sam chciałbym to wiedzieć, ale pilot zapewnił mnie, że wrócił do Panamy, a to nieco ułatwia nas sprawę.

– Jeśli to naprawdę on, skopię mu dupę – Davos burczy pod nosem, nalewając do szklanki whisky.


Przez kolejne dwa tygodnie nic się nie działo. Mimo tego, iż Colton był w Panamie, wcale nie łatwo było go znaleźć. Jeśli tylko pojawiłby się w znajomym gronie, ktoś dałby mi znać, więc wychodziło na to, że zaszył się gdzieś i nie wystawiał nosa. Chciałem z nim porozmawiać, wyjaśnić sprawę, ale on sam nie nawiązał ze mną kontaktu. Od zawsze był cwany i jeśli nie chciał być znaleziony, nikt nie miał szans się na niego natknąć. Jedyne, co mi pozostało to czekać na ruch z jego strony. Na pewno wiedział, że go szukam.

– Jesteś gotowa? – uchylam drzwi do łazienki, w której Nila szykuje się na kolację, na którą postanowiłem ją zabrać. To właśnie dzisiaj obchodzimy "małą" rocznicę naszego związku. Niesamowite, że minęło trzy miesiące, odkąd Nila jest ze mną – Wow! Wyglądasz obłędnie! Czy ta sukienka nie jest ciut za krótka?

– Nie – przewraca oczami, uśmiechając się do lustra – Jest w sam raz, nie przesadzaj. Sam mi ją kupiłeś.

– Owszem, ale to było dawno temu, wtedy jeszcze nie wiedziałem, co robię. Będę kupował dłuższe.

– Najlepiej kup mi habit, żeby nikt nie zobaczył skrawka mojego ciała. Może wtedy będziesz spokojny.

– Droczysz się ze mną? – mrużę oczy, podchodzę do niej i obejmuję od tyłu – Czy może pyskujesz, hmm?

– Jacob!! – Nila wzdryga się, kiedy po domu niespodziewanie roznosi się głos Davos'a – Gdzie jesteś?!

– A ten czego kurwa chce – wzdycham ciężko, cmokam Nilę w kark i schodzę na dół – Co wy tu robicie?

– Jesteśmy? – Enzo szczerzy się szeroko, okręcając dookoła – Z krwi i kości, uwierzysz? Czary mary!

– Debil – Milan uderza go w tył głowy i opada na kanapę – Wyobraź sobie, że słyszeliśmy o Coltonie.

– Widziano go – Davos przeczesuje włosy, jakby sam nie wierzył – Jest w Panamie i mnie, kurwa, olał!

– Nie wiemy, od kiedy tutaj jest, prawda? Może dopiero wrócił, jeszcze nie zdążył się skontaktować?

– Poważnie?! Minęło dwa tygodnie od rozmowy z pilotem, Jacob! Już wtedy powiedział, że on tu jest.

– Faktycznie. Więc może trzeba poszukać głębiej, co? Nie wiem, zastawić na niego jakąś pułapkę.

– Hej, a czy on przypadkiem nie uwielbiał klubu "Fog"? Przecież przesiadywał tam długie godziny, nie?

– Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ten klub jeszcze istnieje – Davos zerka na Lucasa, a chwilową ciszę przerwa stukot obcasów Nili, która pojawia się w salonie. Chłopcy jak na komendę odwracają się w jej stronę, gapiąc się jak ciele w malowane wrota – U la, la, ależ z ciebie laseczka, cukiereczku – Davos puszcza jej oczko, na co Nila natychmiast się spina – I te nogi! Chyba trochę ci zazdroszczę, Jacob.

– Ej, wal się, przyjacielu. Nie zapominaj, że masz Harper, która jest w tobie na zabój zakochana.

– Wyjdę się przewietrzyć, duszno mi – Nila cmoka mnie w policzek, rozsuwa drzwi i wychodzi na patio.


Nila

Oddycham głęboko, wpuszczając do płuc jak najwięcej świeżego powietrza. Jestem tutaj trzy miesiące, a tandetna gadka Davosa nadal gra mi na nerwach. Nie ufam mu, trzymam się od niego z daleka, ale tak jest bezpieczniej. Nie wiem, co chodzi mu po głowie i do czego może się posunąć. Jego komplementy bardzo mnie krępują, na szczęście nie ma tutaj Harper. Byłoby jej przykro, a tego nie chcę. Polubiłam ją.

– Wszystko w porządku? – moje rozmyślenia przerwa Enzo. Moje serce przyśpiesza, jakby wyczuwało osobę, która jest mu bliska. Nie rozumiem tego, a czas, w którym się nie widzieliśmy jak widać nic nie zdziałał.

– Tak, jest okej. Po prostu nie cierpię tego dupka, dlatego wolałam wyjść – wzruszam ramionami, na co Ezno uśmiecha się szeroko – Wiesz, zastanawiam się... skąd wiedziałeś o lesie? Jacob coś ci mówił?

– Napomknął, że bardzo go zdenerwowałaś i zrobicie sobie wycieczkę. Wiedziałem, co to oznacza, bo Domi też przez to przeszła – wzdycha ciężko, a moje biedne serce zaciska coś dziwnego. Przechodzę przez to samo, co musiała przejść i ona – Wiem, że nosisz bransoletkę z nadajnikiem, tę samą, którą nosiła jego ex dziewczyna. Mam dostęp do aplikacji, dlatego cię znalazłem. Czekałem przed domem, aż Jacob zacznie realizować swój plan. Pojechałem za wami, aby mieć na ciebie oko i stąd wiedziałem, gdzie cię szukać.

– Cóż, dziękuję ci za to, że mnie znalazłeś. Byłam przerażona, a dzięki tobie przetrwałam tę ciężką noc. Chociaż to, co zrobiliśmy... on nie może się dowiedzieć, bo nas pozabija. Zapomnijmy o tym, dobrze?

– Z mojej strony prawda nie ujrzy światła dziennego, ale wiedz, że nie mogę zapomnieć – gwałtownie przekręcam głowę, a moje oczy są wielkie jak spodki – Jak mógłbym zapomnieć? Całowaliśmy się i to nie był zwykły pocałunek, to było szaleństwo. Nie masz pojęcia, jak bardzo mi tego brakuje. Poczułem coś.

– C-co takiego? – jąkam się zaskoczona, ledwo widząc jego oczy. Jest ciemno, a jedyne światło, jakie pada to halogeny z basenu i oświetlenie z domu – Jak to poczułeś coś? Co masz przez to na myśli?

– Nila? – naszą rozmowę przerwa Jacob. Mam wrażenie, że ziemia osuwa mi się spod stóp, a przerażenie niczym wąż pełza po moim ciele. Czy usłyszał naszą rozmowę? Cokolwiek? – Możemy jechać na kolację.

– Świetnie! – biorę głęboki oddech, odwracam się i przyklejam uśmiech na twarz – Niecierpliwiłam się.

– Wybacz, brzoskwinko. Davos wybrał sobie idealny moment – przewraca oczami, wystawiając przed siebie czarny, długi sweterek, który narzuca na moje ramiona – Do zobaczenia jutro, stary – przybija z Enzo żółwika, żegnamy się z resztą i wreszcie opuszczamy dom. Mam ochotę płakać z ulgi. Nic nie słyszał.


Do restauracji docieramy szybko, bo niecałe dziesięć minut później Jacob parkuje na prywatnym parkingu. Pomaga mi wysiąść, użycza ramienia i prowadzi do środka. Rozglądam się z zaciekawieniem, jednak jedyne, co zwraca moją uwagę to... pustka. Czy to nie dziwne, że w piątkowy wieczór nie ma tutaj nikogo?

– Zarezerwowałem restaurację tylko dla nas – patrzę na niego z lekkim niedowierzaniem. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił, ale boję się zapytać – Chciałem mieć cię tylko dla siebie, bez szemrających wokół ludzi. Poza tym tak jest bezpieczniej, ktoś mógłby cię rozpoznać – uśmiecha się, odsuwa krzesło i czeka, aż usiądę. Zajmuję swoje miejsce, próbując się nieco rozluźnić – Minęło trzy miesiące, jednak twoje zdjęcie nadal pojawia się w wiadomościach. Wolę dmuchać na zimne – nie dziwi mnie to. Po numerze, jaki wywinęłam musiałam pracować na najwyższych obrotach, aby znowu obdarzył mnie zaufaniem. Miałam twardego przeciwnika – O czym rozmawiałaś z Enzo? – szlag! – Polubiłaś go chyba najbardziej, prawda?

– Nie martw się, rozmawialiśmy o głupotach, typu piękna noc. Lubię wszystkich, poza Davosem, skarbie.

– Jego też polubisz, tylko daj mu szansę. Wrzuć na luz, kiedy z nim przebywasz, będzie ci wtedy łatwiej.

– Uwierz mi, bardzo bym chciała. Niestety jest w nim coś, co mnie przeraża. I ta jego cholerna gadka.

– Och, tym się nie przejmuj. Podobasz mu się, lubi piękne kobiety, ale na ciebie może sobie tylko patrzeć.

– Nie chcę, żeby na mnie patrzył, Jacob. Nie jestem okazem w zoo, żeby mógł mnie oglądać i komentować.

– Chcę się tobą chwalić, ponieważ jesteś zniewalająca – pochyla się, delikatnie chwyta moją szczękę i patrzy mi w oczy. Nie jest zły, wręcz przeciwnie, rozluźniony i rozbawiony – Jesteś moja, tylko moja. Tak zostanie już na zawsze – całuje mnie namiętnie, a jego słowa odbijają się echem w mojej głowie.





Continue Reading

You'll Also Like

34.4K 1.4K 37
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
150K 7.9K 54
Świat niestworzonych historii i legend o nadprzyrodzonych istotach był mi obcy dopóki nie poznałam jego. Pamiętacie tego, który hipnotyzuje wzrokiem...
995K 12.8K 28
Opowiadanie Million Dollar Baby zawiera wątki erotyczne, czytasz na własną odpowiedzialność. Za szkody w umyśle nie odpowiadamy :) Zapraszam do czyta...
11K 475 34
Nazywam się Eric i mój życiorys jest dość ciekawy. W wieku piętnastu lat trafiłem do zakładu poprawczego, siedziałem tam do osiągnięcia pełnoletności...