cuddles & bubbles | taekook

Per joyssli

139K 13.2K 3.8K

[PORZUCONE, NIE BĘDZIE KONTYNUACJI] O Jeongguku, pozornie niewdzięcznym chuliganie z seulskiego przedmieścia... Més

one ◦ naughty boy
three ◦ what about plants?
four ◦ welcome home
five ◦ red is cool
six ◦ these differences
seven ◦ types of pain
eight ◦ systemic treatment
nine ◦ breaking the ice
ten ◦ treat people with kindness
eleven ◦ fizzy drinks
twelve ◦ in the foam
thirteen ◦ some new things
fourteen ◦ right from wrong
fifteen ◦ talk to me babe
sixteen ◦ step by step
seventeen ◦ through the looking glass
eighteen ◦ you're beautiful
nineteen ◦ there's no place like home
twenty ◦ ciao amore mio
twenty-one ◦ ties that bind
twenty-two ◦ we all have a story to tell
OGŁOSZENIE

two ◦ whatever

6K 612 68
Per joyssli

- ... Właśnie dlatego ją kupiliśmy - Westchnął ciężko Taehyung, kątem oka zerkając na samochodowy zegarek - Kurtka jest do noszenia, nie do leżenia w przedpokoju.

- Powiem to twoim czterdziestu płaszczom - Jeongguk prychnął niezadowolony i mocniej naciągnął na głowę czarny kaptur, przemierzając miejskie chodniki w godzinach szczytu. - W ogóle to stracą kolor czy coś... Odbarwią się zanim zdążysz je założyć.

- Ubrania nie blakną od wiszenia w szafie, maleńki - Zaśmiał się dźwięcznie, domyślając się, że właśnie tego słowa szukał fioletowowłosy.

- Koszula ci wyblakła - Przypomniał z przekąsem.

- Bo zostawiłeś ją na słońcu - Blondyn wrócił pamięcią do tegorocznego lata, uśmiechając się pod nosem .

- Wszystko jedno - Przewrócił oczami, przekraczając bramy niewielkiego parku - Kiedy będziesz?

- Za piętnaście minut - Kim ponownie rzucił okiem na zegarek, a potem na nawigacje, prowadzącą go mniej uczęszczanymi uliczkami - Wejdź już do środka, jest zimno.

- Jane - Burknął, wskakując na jedną z ławek i zakończył połączenie.

Wcale nie było zimno.

Chłopak odetchnął głęboko, pośladki umiejscawiając na oparciu ławki, zaś nowe, ale okropnie brudne buty na miejscu faktycznie przeznaczonym do siedzenia. Następnie zaczął oskrobywać je z błota i innych nieczystości, używając do tego krańca jednej z belek, a na każde krzywe spojrzenie zniesmaczonych przechodniów odpowiadał głośnym warknięciem.

Na pierwszy rzut oka Jeongguk nie wydawał się zbyt miłą osobą. Na drugi też nie, a trzeci raz ludzie zazwyczaj sobie darowali, bo przecież nikt nie chciał stracić zębów ostrzegając dzieciaka, żeby nie spacerował jezdnią. W nieskomplikowanym rozumowaniu fioletowowłosego, skoro jeszcze żył, robił wszystko jak należy. I nikt przed Taehyungiem nie próbował nawet z nim dyskutować, bojąc się o własne zdrowie oraz życie. Pomijając wrażenia wizualne i otoczkę grozy, młody Jeon był chamski i niewychowany, egoistyczny, bezczelny, niebezpiecznie agresywny i impulsywny, a przy tym kłótliwy i lekkomyślny. Cechował go również upór, aura obojętności i nieczułości, swoista oschłość oraz złośliwość, jako ulubiona słowna ścieżka obrony. Nic więc dziwnego, że poza swoim ciasnym gronem znajomych nie był zbyt lubiany. Tak właściwie ciężko było dostrzec w nim jakiekolwiek pozytywy i dlatego tak wielkie zdziwienie wywołała we wszystkich jego relacja z Taehyungiem. Na początku, kiedy zaczął znikać wieczorami i pokazywać się w nowych ciuchach byli przekonani, że się sprzedaje. Wielu zaczynało w tym wieku, nikogo by to nie zdziwiło. Ale z czasem zachowanie Jeongguka zaczęło ulegać pewnym zmianom, no i cały czas wisiał na tym telefonie. Kumple zaczęli dopytywać, niektórzy prosić o kontakty, a chłopak niezmiennie rzucał tylko, że spotkał dziwnego gościa, który postanowił finansować mu życie. Potem zniknął nie na noc czy dwie, a cały tydzień i wrócił z oświadczeniem, że od teraz jest zameldowany pod stałym adresem. Dotychczas pomieszkiwali w przytułkach i melinach, bądź zdobywali marne grosze na wynajem i gnieździli się w najgorszych norach. Ci bardziej rozgarnięci, bez ciążącej dumy czy zaplecza moralnego mieli nieco lepiej. Dzięki posłuszeństwu załapywali się na dilerkę lub inne szemrane zlecenia, a w zamian dostawali kąt do spania i pożywienie. Jeśli natomiast miałeś ładną buźkę albo znośne ciało, czekało na ciebie miejsce pod jedną z seulskich latarni. Ich nie brakowało. W każdym razie sytuacja, w której pojawiał się dziwny gość, postanawiający sfinansować ci życie była tak prawdopodobna, jak rozpoczęcie nowego, lepszego życia w ufo, ze swoimi zielonymi przyjaciółmi. W rzeczywistości nie było ufo, zielonych ludzików ani przyjaźni, co dopiero szansy na nowe, lepsze życie. Czysta abstrakcja i nonsens została uznana jako prawda dopiero w zeszłym miesiącu, kiedy Kim Taehyung postawił na swoim i nie pytając o zgodę postanowił podjechać po swojego podopiecznego. Reakcje były różne, ale w końcu uwierzyli, a raczej ustalili własną wersję, stawiającą Jeongguka na miejscu typowej, młodej dziwki, a jej klienta nazwano tatusiem. Lawendowowłosy nawet nie próbował z nimi rozmawiać, nie zależało mu.

- Miałeś czekać w środku.

Chłopak skierował wzrok w stronę tak dobrze znanego mu głosu i przewrócił oczami. Taehyug stanął przed nim w swoich garniturowych spodniach, idealnie wyprasowanej koszuli oraz płaszczu, który wręcz krzyczał, że wczoraj został odebrany z pralni i ze zmartwionym, może też nieco zirytowanym wyrazem twarzy śmiał mówić coś takiego. Przecież Jeongguk nie powie mu, że jak ostatnim razem chciał zaczekać w środku, to go wyprosili. Nic dziwnego, często chował się tam przed zimnem.

- Nie miałem ochoty.

- Nie zawiązałeś sznurowadeł.

- Nie miałem ochoty.

Mężczyzna westchnął ciężko i ustawił stopę na ławce, między nogami młodszego. Jeongguk spodziewał się reprymenda lub groźnego spojrzenia, ale jego wyobrażenia spełzły na niczym, bo już po chwili stracił równowagę i zmuszony był złapać się szerokich ramion blondyna, kiedy ten bezceremonialnie zarzucił sobie jego łydkę na kolano.

- Posrało cię? - Warknął, próbując wstać, ale ciężko było mu w jakikolwiek sposób zmienić pozycję tak, by nie runąć na ziemię.

W odpowiedzi otrzymał jedynie ostrzegawcze spojrzenie, więc zacisnął zęby i odwrócił głowę, kiedy blondyn sprawnie sznurował długie glany. Najpierw jednego, a potem drugiego buta, nie dając fioletowowłosemu możliwości ucieczki. Potem otrzepał swoje uda z resztek błota i złapał Jeona w pasie, pomagając mu stanąć na ziemi.

- Nie prosiłem - Fuknął, kierując się w stronę restauracji, a Taehyung z lekkim uśmiechem ruszył w jego ślady.

W środku było ciepło i pachniało jedzeniem, ale mimo to Jeongguk wcale nie czuł się tam ani trochę lepiej niż na ławce w parku. Widział nieprzyjazne, oceniające spojrzenia pozostałych klientów oraz personelu, który nie raz i nie dwa groził mu policją. Wydawał się mieć to gdzieś, ale co bystrzejsze oko dostrzegłoby zbyt mocne wciskanie w dłoni w kieszenie kurtki, czy nerwowe podgryzanie wnętrza policzka i niespokojny wzrok.

- Weźmiesz na wynos?

Blondyn uniósł brwi na prośbę chłopaka. Jechał tu przez pół miasta.

- Jeśli twoje "na wynos" oznacza zjedzenie wszystkiego w samochodzie i zrobienie bałaganu w aucie, które musiałem oddać do czyszczenia po twoim ostatnim posiłku, odpowiedź brzmi nie.

- Wszystko jedno - Prychnął, przewracając oczami.

Zaraz potem jednak przełknął ciężko ślinę, powstrzymując się przez mało kulturalnym wyznaniem dwójce pracownic, że wcale nie są tak dyskretne, jak im się wydaje. A może nawet nie próbowały. Jeon wiedział, że stojąc przy Taehyungu wygląda jak bezdomny chuligan, który w kieszeni trzyma nóż i właśnie wyłudza od bogatego mężczyzny pieniądze na jedzenie. I wiedział też, że drobne zmiany w jego wyglądzie nie miały aż takiego znaczenia. Markowe ubrania brano za kradzione, pieniądze za wyłudzone, a podobne do tej sytuacje za coś niecodziennego i negatywnego, bo albo Jeongguk groził Taehyungowi, albo był jego dziwką, nic pomiędzy.

- ... I jeszcze numer 27.

- To wszystko? - Zapytała dziewczyna, uśmiechając się uprzejmie w stronę Kima.

- Tak. Na wynos, proszę.

Otoczka ignorancji opadła w momencie, w którym lawendowowłosy wypuścił spomiędzy warg ciche westchnienie ulgi.

- Nie będziesz jadł w aucie. - Zastrzegł mężczyzna, uprzednio sowicie zapłaciwszy za zamówione dania.

- Mhm, poczekam na zewnątrz - Bąknął, po czym z utęsknieniem rzucił się w stronę drzwi.

Tak właściwie Taehyung naprawdę rzadko robił mu na przekór, nawet jeśli chodziło o szeroko pojęte dobro blondyna. Stawiał Jeongguka na pierwszym miejscu, chociaż chłopak niekoniecznie to dostrzegał, ale nie miał pretensji. Nie brał kota w worku, wiedział czego może się spodziewać, a czego absolutnie nie oczekiwać. Wszystkie zmiany, zdrowe nawyki i wyższą świadomość starał się wprowadzać powoli, niby przez przypadek, w małych gestach i losowych sytuacjach. Największą wadą i zaletą Gguka jednocześnie było to, że nie szedł za tłumem. Może się to wydawać nieco dziwne, zważywszy na to, że ukształtowało go otoczenie, ale on nigdy nie próbował dopasować się na siłę. Raz przyuważył to, potem coś innego, innym razem nauczył się czegoś i doświadczył na własnej skórze. Trwał w tym, próbując sobie poradzić, ale zawsze po swojemu. To znacznie utrudniało Taehyungowi zadanie. Kiedy on zatrzymywał się na czerwonym świetle, Jeongguk szedł dalej, kiedy on przepuszczał kobiety w drzwiach, Jeongguk pchał się gdzie popadnie, kiedy on robił jedno, Jeongguk od razu zaczynał robić drugie. Być może wynikało to nie tylko z jego przekonań, ale czystej chęci udowodnienia światu, że radzi sobie sam, żyje jak chce i potrafi przetrwać bez pomocy czy nadzoru. Kim dobrze wiedział, że chłopak dzięki temu próbuje wmówić sobie, że jest lepszy, wart więcej niż wszyscy ci, którzy dostali życie na złotej tacy. Ale w momentach takich jak ten, kiedy rozglądał się po wrogim terenie z iskierką żalu w oczach, mężczyzna mógł choć przez ułamek sekundy zobaczyć prawdziwego Jeongguka. Gdyby miał to do czegoś porównać, nazwałby nastolatka niewielkim węgielkiem, który od razu trafił na stos sobie podobnych. Nikt nigdy nie powiedział mu, że może stać się diamentem. Jeongguk też tego nie wiedział. I to było to bardziej poetyckie porównanie, bo zazwyczaj dzieciak był po prostu jak dzikie zwierze, którego za Chiny nie dało się oswoić.

- Nie zmarzłeś? - Zapytał troskliwie, w dłoni trzymając dwie papierowe torby jedzenia.

Chłopak pokręcił głową, ze znudzeniem skubiąc zębami dolną wargę. Chciał już iść do auta, było zimno, a Taehyung sterczał jak kołek. Jednak zanim ruszyli, mężczyzna zbliżył się niebezpiecznie i nacisnął kciukiem na usta młodszego, w ten sposób uwalniając zmaltretowaną wargę z uścisku krwiożerczych siekaczy.

- Nie gryź - Poprosił łagodnie, przy okazji głaszcząc rumiany policzek dzieciaka.

Oczywiście kiedy tylko blondyn się odwrócił, Jeon przygryzł wargę nawet mocniej, tak dla zasady. Potem ruszył za nim do auta.

Droga do domu minęła we względnej ciszy. Jeongguk zjadł połowę swojego posiłku, zanim Kim nie zabrał mu pudełka, kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle. Wtedy fioletowowłosy się obraził i wbił wzrok w świat za szybą, co jakiś czas rzucając w stronę starszego wymyślne przezwisko. Odkąd Jeon zamieszkał u mężczyzny niemal na stałe, mimowolnie starał się nie oddalać od kamienicy na niewyobrażalne odległości. Pół do godziny metrem było jeszcze w porządku, ale kiedy znajomi organizowali wypad za miasto - on odpadał. Dziś zawędrował praktycznie na drugi koniec miasta, przez co Taehyung wyszedł wcześniej z pracy, dodatkowo obiecując dobry obiad i spotkali się w połowie drogi, żeby dzieciak nie musiał spędzić dodatkowej godziny w komunikacji miejskiej.

Jak tylko znaleźli się w mieszkaniu Taehyung odchrząknął znacząco, wyciągając dłoń w stronę chłopaka. Mimo wszystko miał pewne zasady.

- Jesteś posrany, jutro i tak dasz mi kasę, a ja będę mógł kupić sobie ze trzydzieści paczek - Prychnął, ściskając opakowanie wciąż znajdujące się w kieszeni kurtki. - To przewalanie kasy.

- A więc będziesz musiał żyć ze świadomością, że "przewalasz" kasę, za którą mógłbym kupić ci dobry komputer i kilka gier.

Wzrok Jeongguka prawdopodobnie nigdy nie był tak groźny, ale blondyn wciąż czekał, aż młodszy odda mu paczkę papierosów.

- Równie dobrze mógłbyś podetrzeć sobie dupę tą forsą.

- Jedzenie ci stygnie.

W końcu nastolatek warknął pod nosem i cisnął opakowaniem w z pozoru niewzruszonego mężczyznę. Tak naprawdę Taehyung oddałby wiele, żeby tylko jego dzieciak przestał truć się tym świństwem. Dobrze wiedział jednak, że nie ważne ile paczek zabierze mu dzisiejszego wieczora, jutro Jeongguk kupi sobie dwa razy tyle, byle tylko postawić na swoim. Kim pocieszał się tym, że przynajmniej będąc w domu nie tknie papierosa.

Tymczasem niezadowolony Jeongguk w pierwszej kolejności udał się do lodówki, by załagodzić złość butelką coli. Zdaniem Taehyunga tego typu napoje w nadmiarze były tak samo szkodliwe jak papierosy, ale Jeon prędzej umarłby w wyniku odwodnienia, niż dobrowolnie zaakceptował zdrowie nawyki żywieniowe starszego. Ostatecznie Kim i tak rozcieńczał wszelkie gazowane przysmaki i sztuczne soki wodą.

- Ne miaeś ziś wyjechaś?

- Nie mówi się z pełnymi ustami.

- Ne jes sie szepliwym chuem jak ktoś je.

Blondyn jedynie podrapał się w czoło i dał za wygraną, nie wchodząc się w dalsze dyskusje.

- Wyjeżdżam jutro rano. Zostawiłem ci pieniądze i zapas jedzenia, pani Woo przyjdzie we wtorek posprzątać i zrobić ci pranie, jeśli będziesz czegoś potrzebował, zadzwoń do mnie.

Lawendowowłosy przełknął ciężko i wypił pół butelki coli, nie zaszczycając Kima pojedynczym spojrzeniem.

- Radziłem sobie bez ciebie osiemnaście lat, tydzień nie robi mi różnicy.

- Nie wątpię - Sapnął blondyn, łapiąc niezakręconą butelkę w ostatniej chwili. - Nie możesz jeść przy stole? Mamy całkiem ładny stół.

Naprawdę lubił swój dywan, ale Jeongguk podchodził do niego zupełnie obojętnie, więc jedynie wzruszył ramionami. Kominek też był ładny.

- Tu jest okej.

Po tych słowach płomień za szybą od razu został podkręcony przez Taehyunga, bo skoro chłopak zdecydował się zjeść obiad właśnie tam, musiał mocno przemarznąć.

- Mam jeszcze trochę pracy, a potem muszę się spakować... - Westchnął ciężko, kucając za młodszym. - ... Ale może później chciałbyś się ze mną pożegnać? - Wymruczał miękko, składając długi, czuły pocałunek na jego karku.

- Jak będę miał ochotę - Bąknął w odpowiedzi, zwalając dreszcz na ciągnący od podłogi chłód.

Nieważne, że była podgrzewana.

- Drżysz, przyniosę ci koc.

- Wszystko jedno.

◦ ◦ ◦

Przepraszam za ewentualne błędy i życzę miłego wieczorku x

Continua llegint

You'll Also Like

294K 6.1K 35
21-letnia Veronica Smith rozpoczyna praktykę jako psycholog w więzieniu, w którym przebywa jeden z najniebezpieczniejszych przestępców w całym USA, L...
51.2K 1.9K 114
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
45.8K 3.1K 71
Gdzie ona zostaje mu podarowana jako prezent
13.3K 2.4K 16
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...