TOXIC LOVE / Toksyczna Miłość.

By Ineczka-Ines

2K 226 108

Londyn. W walentynki, a dokłanie w swoje piąte urodziny Roxanne 'ROXY', podczas libacji alkoholwej w jej domu... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1 Los Angeles- Nowe miejsce, nowy początek...
Rozdział 2 Tatuś nie dobry, Tatuś zły
ROZDZIAŁ 3 Wyznanie Maurice'a
Rozdział 4 Nowy, tajemniczy sąsiad
Rozdział 5 Strach
ROZDZIAŁ 6 NIECHCIANE DZIECKO
ROZDZIAŁ 7 Pierwsze zauroczenie tajemniczym Michaelem.
ROZDZIAŁ 9 Niedowierzanie i Wyjazd
ROZDZIAŁ 10 Trzej rywale, a pomiędzy nimi ja...
ROZDZIAŁ 11 Straciłem Ją Na Zawsze...
Rozdział 12 MOJE SERCE BIJE DLA INNEGO
ROZDZIAŁ 13 Motyle w brzuchu
ROZDZIAŁ 14 MOTYLE W BRZUCHU II
ROZDZIAŁ 15 NIESPODZIEWANY OBRÓT ZDARZEŃ
ROZDZIAŁ 16 JESTEM W SZOKU

ROZDZIAŁ 8 TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA

75 13 0
By Ineczka-Ines



ROXY

Cholernie tęskniłam za moim misiem. Po prostu nie mogłam się już doczekać mojego przyjazdu do niego, naprawdę. Pragnęłam się do niego przytulić, pocałować. Poczuć się bezpieczna.- zapytać dlaczego, chciałam się poczuć bezpiecznie przy Maurice'em, otóż Michael torturował mnie wiadomościami, ckliwymi, czasem wzruszającymi, zdzwonił na Messenger.- Ja mu odpisywałam stanowczo, że mam już kogoś. Lecz on się nie poddawał.- A ja z kolei nie mogłam spać i skupić się na pracy i nauce, ponieważ ciągle oni myślałam i czytałam na okrągło od niego wiadomości.

Powiecie, że nie powinnam tego robić, ale one w jakimś stopniu, przekonywały mnie, że to dobry chłopak z niego.

- Roxy, klienci.- zza myślenia wyrwał mnie lekko podniesiony głos Paula.

- A tak, jasne.- speszona naganą od szefa, zabrałam tacę z lunchem.

Dziś w kawiarni, był mały ruch, więc w trakcie przerwy Paul zadecydował, że zamkniemy dzisiaj o 18-stej.- Cieszyłam się , bo mogła się wyspać.

Za to Austin, był dziś jakiś dziwny. Cały czas się dziwnie zachowywał wobec mnie, był oschły i zimny. Co mogło mu się stać?- Zawsze był pogodny i wesoły. Nie poznaję go totalnie.

Godzinę przed zamknięciem, poszłam na zmywak.

- Paul ja zamknę idź do domu. A teraz pomogę Roxy.- usłyszałam jak Austin, żegna się z Paulem.

Zajęłam się dalej zmywam. Byłam tak pochłonięta, że nie zauważyłam, jak Austin wszedł na kuchnię. Uświadomiłam sobie to dopiero, gdy poczułam jego ręce na moich biodrach. Wodził swoimi obleśnymi dłońmi w górę i dół. Sądziłam, że jest gejem a tu proszę.

- Jesteś, taka śliczna myszko.- wyszeptał mi do ucha, a podskoczyłam przestraszona, tym w samym momencie zbiłam szklankę, którą akurat myłam i przecięłam nadgarstek.- Cholernie cię pragnę.

- Cholera! Austin!- warczę na niego, odpycham go i sięgam po ścierkę, by zatamować ranę. Austin znów do mnie doskoczył i zaczął mnie dziko całować.- Usłyszałam jak zdarł ze mnie bluzkę. Kurwa czy on zamierza mnie wykorzystać.- Nie tylko nie to.- Gryzę go w dolną wargę.- Z jego ust wydobywa się syk. Austin się odsuwa, wygląda na wściekłego.

- Ty suko!- wrzeszczyna mnie. Jest wściekły jak osa. On znowu chce się na mnie rzucić, więc kopię go w klejnoty.- Głupia suko! Jeszczebędziesz moja Afrodyto! Będziesz moja! -  Krzyczy z bólu i opada na kolana, a zyskuję trochę czasu na ucieczkę. Zabieram kluczę z blatu i kieruję się na zaplecze.- Z kuchni nadal dochodzą wrzaski Austina. Chwytam swoje rzeczy i wybiegam tylnym wyjściem. Zamykam je.- Austin będzie miał bardzo długą noc.- Wgłowie ciągle rozbrzmiewają mi jego słowa, które do mnie wykrzyczał: Jeszczebędziesz moja Afrodyto! Będziesz moja! – Austin nazwał mnie Afrodytą. – Boże właśniepołączyłam wszystkie fakty. To Austin podawał się Mike'a Sheridana.- Boże! Ateraz próbował mnie zgwałcić.- Emocje biorą górę i zaczynam płakać.  Kiedy wychodzę z zaułku na tyłach kawiarni, zauważam jak przed kawiarnią parkuję Brandon. Odetchnęłam z ulgą, że się pojawił. Podbiegam do jego mustanga i pukam w szybę.

- Roxy!- krzyczy zszokowany moim widokiem i  natychmiast wysiada z samochodu. Zdejmuje swoją bluzę i mnie okrywa.- Co się stało?- Pyta, ale ja nie jestem w stanie mówić. Zaczynam płakać, dając tym samym upust emocjom. Brandon mnie przytula.-  Jednaktrwa to chwilę. Brad mnie od siebie delikatnie odsuwa i bada mnie wzrokiem. Gdydostrzega ranę na moim nadgarstku.-Jezu ty jesteś ranna, jedziemy do szpitala. - wykrzykujeprzerażony. Delikatnie na powrót mnie obejmuje, a ja kładę mu głowę na ramieniu.

- Zabierz mnie stąd, proszę Brad.- szepczę w jego szyję.

- Jasne ,aniołku. Dziś spisz u mnie.- Brandon sadza mnie na miejscu pasażera, po chwili zajmuje miejsce za kierownicą i odjeżdżamy z pod kawiarni. Kierujemy się do szpitala.

Wysyłam do Paula SMS, że do końca tygodnia mnie nie będzie i że ja mam klucze od kawiarni.

Po dwóch godzinach na SORze, gdzie założyli mi 10 szwów i przepisali kilka leków przeciwbólowy i maść, bo skaleczenie było dość poważne i zostanie mi blizna. Siedzę teraz w salonie u Brandona i po pijam herbatę. Tak jak zapowiedział wcześniej dziś śpię u niego. W sumie to dobrze, bo dziś nie chcę być sama.

- Pościeliłem ci w gościnnym, a pizza będzie za godzinę.- wchodzi do salonu Brad, jest bez koszulki, a mnie na ten widok dech zapiera w piersi, bo nie ukrywam on naprawdę ma się czym pochwalić. Siada obok mnie.

- Świetnie, bo jestem strasznie głodna – mówię i uparcie patrzę na palące się drwa w kominku. Nie chcę na niego patrzeć, bo między nami jest jakaś dziwna chemia i nie wiem dlaczego.

Milczymy przez jakiś czas. W końcu Brad przerywa ciszę.

- Powiesz mi co się stało dziś w kawiarni.- zapytał, a ja na samo wspomnienie o tym cała się spinam. Wiem, że powinnam się komuś zwierzyć z tej sytuacji z Austinem, ale nie wiem czy mogę ufać Brandonowi.

- Brad mogę ci zaufać w tej sprawa. Aha musi to zostać między nami.-oznajmiłam chłopakowi, a Brandon automatycznie skinął głową.

Wzięłam głęboki wdech.

- Dzisiaj, zaraz po zamknięciu kawiarni- zaczęłam swoją opowieść. Kiedy po kilku minutach i litrze łez skończyłam opowiadać Brandonowi co próbował mi zrobić Austin.

- Kurwa, aniołku.- krzyknął wściekły Brad. Wstał i zaczął chodzić w kółku po salonie.- Zajebie gnoja, już nikt cię nie tknie bez twojej zgody, no może z wyjątkiem Maurice'a. Jeśli wiesz o co mi chodzi, aniołku.- dodał.

Skinęłam głową, bo jeszcze nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa. Byłam zszokowana jego zachowaniem, jak i tym, że chce mnie bronić. To bardzo honorowe z jego strony.

- Brandon nie musisz być aż tak brutalny w stosunku do niego, wystarczy, że go nastraszysz.- zaproponowałam z obawą w głosie, że on już szykował się na mordobicie.

Brandon westchnął i ukucnął przede mną.

- Roxy, jesteś fajną młodą dziewczyną, która nie zasługuje na takie traktowanie. A zwłaszcza takiego dupka, jakim jest Austin. Ja postaram się nauczyć go kilku manier wobec dam.- mówi i posyła mi łobuzerski uśmiech, a moje serduszko fika koziołki.

Cholera co się ze mną dzieje. Przecież nie powinnam tak reagować na niego. Mam Maurice'a. Kochamy się do szaleństwa. Za niedługo go odwiedzę. Co najwyżej Brandon może zostać moim kumplem, a nie chłopakiem.

- Mam nadzieję, że jak uda ci się z nim pogadać to się odczepi ode mnie raz na zawsze.- mruczę i kręcę młynek kciukami.

- Ja się już o to postaram. A teraz idziemy spać, bo jutro czeka na nas pełen dzień wrażeń. Chodź.- Brandon wstaje i wyciąga do mnie dłoń. Chwytam ją i idziemy na piętro.

Tam Brad wprowadza mnie do pokoju gościnnego i życzy miłej nocy. Wychodzi i idzie do siebie. Idę pod prysznic, podczas kąpieli muszę uważać na opatrunek. A potem kładę się do łóżka. Gdy tylko moja głowa dotyka poduszki zasypiam. Lecz dla mnie to nie był spokojny sen. Śnił mi się Austin, który mnie gwałci a potem zabija.

BRANDON HUNTER

Idę pod prysznic, bo muszę ochłonąć. Te parę godzin w towarzystwie ślicznej Roxy potrafi dać w kość, a zwłaszcza mojemu przyjacielowi.- Kurwa, ale z niej niezła sztuka. A najbardziej mnie frustruje to, że dziś jakiś chłystek próbował ją zgwałcić. Kurwa jak tylko dorwę go w swoje łapy to goguś jest już trupem. Po długim prysznicu, kładę się do łóżka i chwytam za telefon. Wykręcam numer mojego braciszka. Jestem przekonany, że mi pomoże, zawsze mogłem na niego liczyć.

Scott odebrał po trzecim sygnale, zaspanym głosem.

- Oby to było ważne Brady.- jęczy do słuchawki.

- Roxy próbowano zgwałcić.- mówię nie owijając w bawełnę.

- Pierdolisz?- krzyczy mój brat.- Chyba...- dodaje i raptownie urywa, bo wiem co on chce powiedzieć, ale to nie byłem ja.

- Nie stary to nie ja, lecz kuzyn jej szefa rozumiesz.- tłumaczę mu.

- Chcesz go dopaść i zapunktować u niej.- mówi Scott, jakby czytał mi w myślach.

- Tak.- odpowiadam.

- Spoko, już wysyłam czterech chłopaków do ciebie, do zobaczenia.- kończy rozmowę i rozłącza się.

Odkładam telefon i oddaje się w objęcia morfeusza.

ROXY

Następnego dnia o świcie wymykam się do siebie po świeże ubrania i prysznic. Po czym decyduję się ,że skoczę po świeże pieczywo na śniadanie. Po czym wracam do domu Brandona.

Szykuję dla nas pyszne śniadanie. Kiedy rozkładam wszystko na kuchennej wyspie do kuchni wchodzi grecki półbóg. Ubrany w ciemne rurki i śliwkowy golf.

- Dzień dobry.- witam się z nim.

- Cześć Roxy. Nie musiałaś.- mówi lekko zawstydzony tą sytuacją.

- Chciałam ci jakoś podziękować.- tłumaczę się i zabieram się za pyszne tosty z dżemem.

Brandon szelmowsko się do mnie uśmiecha, a ja pąsowieje, od jego czułego spojrzenia.

Kończę jeść tosty. Zabieram kilka miętówek i zbieram się do wyjścia.

- Zawieść cię na zajęcia.- pyta z kuchni Brandon.

- A mógłbyś.- Wychylam się zza filara.

Brandon kiwa głową.

- Super , bo mam na 9.30.- oznajmiam i po chwili Brandon jest przy drzwiach frontowy.

Po chwili wychodzimy z domu. Po drodze zawożę klucze Paulowi, który czeka już pod kawiarnią. Wyjeżdżamy do mojej szkoły. Na parkingu wszyscy się na nas gapią. A w szczególności dziewczęta.

Brandon zatrzymuję auto, koło największego prymusa i podrywacza w szkole Grega Salvadora.

- O której po ciebie przyjechać.- zwraca się do mnie Brandon, gdy odpinam pasy.

- Dzisiaj kończę o 17.- odpowiadam grzecznie.

- I tak po ciebie przyjadę, bo nie wiadomo, czy...- urwał raptownie, gdy patrzę na niego wilkiem. Pół nocy nie przespałam, bo gdy tylko zamykałam oczy to widziałam Austina.

- Ok.- zgadzam się.- Wysiadam.- Do zobaczenia.

Brandon puszcza mi oczko i odjeżdża. Idę do szkoły.

Za plecami słyszę głos Grega.

- Hej, kujonica, czy to twój chłoptaś.- szydzi Greg, a jego kumple rechoczą ze śmiechu.

Nie zamierzam się odwracać i mu odpowiadać, bo jeszcze bardziej mnie wyśmieją. Idioci.

Tak zgadza się jestem pośmiewiskiem szkolnym odkąd skończyłam dziesięć lat. Do tej pory zawsze ich docinki wobec mnie odpierał Maurice, ale odkąd go nie ma, to jestem kozłem ofiarnym. Kiedy zmierzałam na pierwszą lekcję tego dnia, na korytarzu wpadłam na Jasmine Golden, wysoka blondynka z większy ego niż swój mózg. Najpopularniejszą sukę w tej szkole. Żadnemu chłopakowi nie odpuści, a drużyna koszykówki ją uwielbia, a w szczególności Greg, nawet zbajerowała wuefistę. Tempa dzida.

- Uważaj jak łazisz ,łajzo.- syczy do mnie.

- Przepraszam nie zauważyłam cię.- mówię grzecznie.

Nagle Jasmine łapie mnie za bluzkę i zaciąga do pobliskiej toalety. Uderzam plecami o zimne kafelki.

- A tak swoją drogą , to od kiedy zadajesz się z członkiem gangu, co? Jesteś jego prywatną dziwką.- mówi , a ja nie wiem o co jej chodzi. To nie prawda, że Brandon jest w jakim gangu. To fajny facet z niego. A tak w ogóle to skąd ona zna Brandona.

- Ja się z nim tylko kumpluje. Mieszka koło mnie.- mówię piskliwym głosem.

- Kłamiesz, łajzo.- syczy Jamine i kopie mnie w żebra. Ból jest tak silny, że upadam na kolana.- Jesteś jego dziwką, widziałam was parę razy. A on jest mój. Zarywasz do mojego faceta łajzo.- dodaje i znów mnie kopie.

Nigdy jej nie widziałam u Brandona, czy nawet w towarzystwie Brandona.  Czyżby kłamała perfidnie tylko dlatego, bym się z Brandonem nie widywała.

- Jas ja mówię prawdę, ja i Brad tylko się kumplujemy, nic więcej przysięgam.- łkam z bólu.

Znów mnie kopie. Po czym jak gdy nigdy nic wychodzi. Z trudem wstaje i idę do higienistki. Tam Pani Ofelia, obandażuje mi żebra i dzwoni po karetkę. Ponieważ uważa, że mogą być złamane. Jedzie ze mną wuefista Derek McCall.- No to się nabyłam w szkole.

Na SOR-e, zrobili mi prześwietlenie i wyszło, że mam złamane cztery żebra. Lekarz wypisał mi zwolnienie i leki. A wuefista obiecał mi, że zorganizuje mi notatki. Potem odwiózł mnie z dyrektorem, który również pojawił się w szpitalu, do domu.

Będąc już pod domem, pożegnałam się z nauczycielami i ruszyła skulona do domu. Zauważyłam jak niebieskie volvo brata Brandona parkuje pod jego domem.

- Hej Roxy, a ty nie powinnaś być w szkole o tej porze?- zapytał mnie, gdy zatrzymałam się , bo przy każdym kroku odczuwałam silny ból. 

- Auć!-Krzyknęłam przeraźliwie i się rozpłakałam. Tak bardzo mnie bolało. Scott znalazł się w mig przy mnie.- Roxy co się stało czemu płaczesz.- pyta zmartwiony moim stanem.

- Zostałam pobita w szkole.- mówię zgodnie z prawdą. Scott nie pytając o nic więcej wziął mnie na ręce i podprowadził pod drzwi. Znalazłam klucze i otworzyłam drzwi. Scott zaniósł mnie do salonu i najdelikatniej jak potrafi, położył mnie na sofie.

- Pójdę i zawołam Brandona, posiedzimy z tobą. Nie powinnaś być teraz sama.- oznajmił Scott. Skinęłam głową, a on wyszedł.

 Wczorajszy atak Austina, a teraz moja rzekoma znajomość z gangsterami. Zastanawiałam się , czy on też jest w gangu tak samo jak jego brat. Jeśli to co powiedziała mi Jas dzisiaj okaże się prawdą to, jedynym słowem wpakowałam się w niezłe towarzystwo.

Czy ja zawsze muszę mieć pecha do zawierania znajomości. Chyba wisi nade mną jakieś mroczne  fatum. Wszyscy dookoła mnie ranią, lub oszukują.

Continue Reading

You'll Also Like

1.6M 92.9K 87
Daksh singh chauhan - the crowned prince and future king of Jodhpur is a multi billionaire and the CEO of Ratore group. He is highly honored and resp...
178K 13.2K 19
"YOU ARE MINE TO KEEP OR TO KILL" ~~~ Kiaan and Izna are like completely two different poles. They both belong to two different RIVAL FAMILIES. It's...
342K 21.6K 20
𝐒𝐡𝐢𝐯𝐚𝐧𝐲𝐚 𝐑𝐚𝐣𝐩𝐮𝐭 𝐱 𝐑𝐮𝐝𝐫𝐚𝐤𝐬𝐡 𝐑𝐚𝐣𝐩𝐮𝐭 ~By 𝐊𝐚𝐣𝐮ꨄ︎...
2.7M 176K 87
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...