cuddles & bubbles | taekook

By joyssli

139K 13.2K 3.8K

[PORZUCONE, NIE BĘDZIE KONTYNUACJI] O Jeongguku, pozornie niewdzięcznym chuliganie z seulskiego przedmieścia... More

two ◦ whatever
three ◦ what about plants?
four ◦ welcome home
five ◦ red is cool
six ◦ these differences
seven ◦ types of pain
eight ◦ systemic treatment
nine ◦ breaking the ice
ten ◦ treat people with kindness
eleven ◦ fizzy drinks
twelve ◦ in the foam
thirteen ◦ some new things
fourteen ◦ right from wrong
fifteen ◦ talk to me babe
sixteen ◦ step by step
seventeen ◦ through the looking glass
eighteen ◦ you're beautiful
nineteen ◦ there's no place like home
twenty ◦ ciao amore mio
twenty-one ◦ ties that bind
twenty-two ◦ we all have a story to tell
OGŁOSZENIE

one ◦ naughty boy

12.3K 784 185
By joyssli

Na świecie żyje ponad siedem miliardów ludzi i każdy jest zupełnie inny. Wyglądamy kompletnie inaczej już jako niemowlęta, a z upływem czasu różnice jedynie się pogłębiają. Potem przychodzi wiek, w którym sami zaczynamy postrzegać siebie jako osobę. Podobają nam się konkretne barwy i kształty, więc potrafiąc już wymówić poszczególne słowa, na sklepowej wystawie wskażemy bluzkę w czerwone paski, nie fioletowe kropki. Rozpoznajemy kolor swoich oczu, wielkość twarzy, pucołowatość dziecięcych policzków i budowę nosa. Umiemy porównać to wszystko do wyglądu drugiego człowieka i, zupełnie niepotrzebne, robimy to. Mamy też swoje ulubione typy zachowań, pogody, zapachów, smaków, dźwięków i wszystkiego, co otacza nas od maleńkości. Następnie zaczyna kształtować się nasz charakter, osobowość. Jeśli faktycznie nazwać to zespołem względnie trwałych cech czy wewnętrznym systemem regulacji, pozwalającym na adaptację i wewnętrzną integrację myśli, uczuć i zachowania w określonym środowisku, to w pewnym sensie Jeongguk się z tym zgadzał. W pewnym sensie, bo ukształtowało go coś, co zdecydowanie nie powinno mieć aż tak ogromnego wpływu na dorastającą jednostkę - otoczenie. Środowisko, w którym przyszło mu żyć pchnęło go w nieznanym kierunku i stworzyło człowieka, którym nigdy nie planował być. I to nie tak, że gardził sobą czy marzył o czymś zupełnie innym.

Jeongguk nie wiedział, kim tak naprawdę jest.

Wolał się nad tym nie zastanawiać, bo przecież i tak nic nie mógłby zrobić. Po co mu dodatkowe zmartwienia, żyjąc na ulicy miał ich wystarczająco wiele. Będąc dzieckiem całkowicie podporządkował się despotycznemu ojcu, bez najmniejszego słowa sprzeciwu przyjmował obelgi i ciosy, został całkowicie wyprany z tego, co udało mu się dotychczas przyswoić. Mały Jeongguk nie zaznał opieki, ciepła i miłości, nie oglądał telewizji, nie czytał książek i nie chodził do przedszkola, skąd miał więc wiedzieć, że to powinno wyglądać zupełnie inaczej. Żył w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, a nawet nad tym nie rozmyślał zbyt długo. Tak właściwie w ogóle nie zwracał na to uwagi, po prostu był. Nikt nie nauczył go odróżniać dobra od zła, nie wpoił podstawowych wartości i zasad moralnych, więc wraz z pójściem do szkoły zaczęły się problemy. Nie był miły, koleżeński, bystry ani ładnie ubrany, przez co prędko stał się obiektem kpin. Wtedy, biorąc przykład ze swojego jedynego wzorca, postanowił załatwić sprawę siłą i cóż, tak mu zostało.

Dołączył do towarzystwa znajdującego się w podobnej sytuacji i w bardzo młodym wieku opuścił rodziny dom. Dopiero wtedy poczuł się odrobinę lepiej, swobodniej i pewnej. Oczywiście radość wcale nie trwała długo, ulica nie była przyjaznym miejscem dla skrzywdzonych przez los piętnastolatków. Zwarzywszy na dzisiejsze standardy i świadomość społeczną nie trudno wyobrazić sobie, jak potoczył się jego los. W takich kręgach wulgarny język, alkohol, papierosy, lżejsze i twardsze narkotyki, seks za obiad w taniej knajpie czy wydawanie najbliższych okolicznym gangom za kilka gorszy były na porządku dziennym. I Jeongguk wciąż się nie zastanawiał, wciąż nie myślał, wciąż bagatelizował i odpychał od siebie wszystko, co mogło zagrażać jego fałszywemu poczuciu stabilizacji.

T.

< Wracaj do domu, idzie burza.

ok >

< Masz kurtkę?

jest ciepło >

< Podjechać po ciebie?

Jednak jakimś cudem wpuścił do swojego życia Taehyunga.

- Tatuś zatęsknił za swoim chłopcem? - Zakpił jeden ze zgromadzonych.

- Wal się, Minsik - Fioletowowłosy zdecydował nie odpisywać na ostatnią wiadomość i prędko schował telefon z powrotem do kieszeni bluzy.

Taehyung się domyśli. Przecież nie będzie się martwił tylko dlatego, że nie wysłał odpowiedzi. Nie będzie nerwowo bawił się swoimi licznymi sygnetami, kręcąc się po apartamencie. Nie wypije dodatkowego kubka kawy i nie będzie stał w oknie, zamiast zająć się pracą. Jeongguk był przekonany.

- Nowe buty, huh? - Kontynuował Kwon, skutecznie wyprowadzając tym młodszego z równowagi. - Druga para w tym miesiącu, twój tatuś cię rozpieszcza.

- To nie jest mój... Kurwa, przestań go tak nazywać, to popieprzone - Warknął chłopak, agresywnie zaciągając się tytoniowym dymem.

- Jest stary, no nie? Pewnie około trzydziestki, ale wygląda staro. Widziałem ostatnio. Serio mogły być twoim-

- Zawrzyj się - Mruknął Yoongi, przerywając Minsikowi w połowie i tak kupę gnoju wartej wypowiedzi.

- Wracając do tematu, mała Woo ma dzisiaj dziewiętnastkę. - Mówiąc to Jaehyun poruszył znacząco brwiami i zacisnął dłoń na swoim kroczu. - Czas w drogę, niektórzy się niecierpliwią.

- Jesteś obrzydliwy - Parsknął Gguk, gasząc papierosa na glanie chłopaka.

- Nie zgrywaj niewiniątka, wszyscy wiemy jak bawisz się ze swoim tatu-

Brunet nie zdążył nawet do końca wypowiedzieć tego okropnego słowa, kiedy Jeongguk nie za mocnym, ale też nieszczególnie lekkim kopniakiem rzucił go z niskiego murku.

Taehyung miał dwadzieścia sześć lat i wcale nie był stary, tak dla jasności. Zdaniem fioletowowłosego nawet na tyle nie wyglądał. Zachowywał się jak dziadek, to prawda, ale twarz miał całkiem młodą i tak właściwie lat dodawały jej jedynie powaga oraz obojętność, tak często na niej goszczące. Co nie znaczyło, że Kim był obojętną osobą. Gdyby był, zamiast pomóc podałby chłopaka na policję, w najlepszym wypadku zignorował sprawę. Tymczasem zaprosił go do mieszkanka i zaoferował wszystko, co posiadł, włącznie z samym sobą.

Ich pierwsze spotkanie było nieco niefortunne. Jeongguk nie był złodziejem ani oszustem. Był głodny, a jedzenie za drogie. I to nawet nie był jego pomysł. Poszli do całkiem niezłej restauracji całą paczką. Na początku nie chcieli ich wpuścić, ale ostatecznie i tak władowali się do środka, zamawiając połowę pozycji z menu. Chłopak dawno nie czuł się tak najedzony i być może to spowolniło jego bieg. Tak właściwie nie tyle sam bieg, co orientację i spostrzegawczość. Reszta wyraźnie kierowała się według niemego planu bądź po prostu byli mądrzejsi, przez co z łatwością umknęli ochronie, zostawiając najmłodszego w tyle. Nie miał im za złe, znał zasady. Mogli trzymać się razem i nazywać przyjaciółmi, ale tak naprawdę każdy dbał tylko i wyłącznie o własny tyłek. Taehyung był pierwszą w jego życiu osobą, która odbiegała od tej normy. Na początku był pewien, że w zamian za zapłacenie całego rachunku i zniszczenie płaszcza, który chłopak pobrudził wpadając na mężczyznę, zażąda od niego dragów czy szybkiego numerka. Jeongguk nie mógł mu dać żadnego z wyżej wymienionych, więc trochę się bał, kiedy wsiadł już do luksusowego auta starszego.

Taehyung nie musiał robić nic, a pozwolił mu się umyć i ogrzać, napoił go, kiedy był spragniony i nakarmił, kiedy późnym wieczorem znów zgłodniał. A potem dał mu swój numer telefonu. Fioletowowłosy rzecz jasna własnego nie posiadał, więc mężczyzna oddał mu zapasowy i wtedy chłopak już nie za bardzo skupiał się na jego słowach. To było chore. Dają to bierz, tym kierował się Jeon przyjmując wszystkie dobra, jakie oferował mu nieznajomy. Gorzej i tak być nie mogło, nie ryzykował nic prócz zdrowia i niewiele wartego życia. Ale w końcu mimowolnie zaczął myśleć i analizować, przez co doszedł do wniosku, że czas spieprzać. Na początku planował szybko sprzedać urządzenie i przygarnąć ładną sumkę, ale cała ta sytuacja nie dawała mu spokoju. Seryjny morderca zabiłby go od razu, gwałciciel przeleciał po zamknięciu drzwi albo jeszcze w aucie, a na psychola koleś nie wyglądał. Napisał do niego z nudów, raz i drugi, spotkał się z nim w parku, potem kilka razy w knajpie i nawet w sklepie, gdzie mężczyzna zapłacił za wszystkie zakupy.

Tak się zaczęło i Jeongguk jak zawsze wolał się nie zastanawiać. Rozmyślanie o przystojnym, bogatym mężczyźnie, który zaprosił go do swojego idealnego życia nie mogło skończyć się dobrze. Tak więc po prostu byli, on i Kim Taehyung, Kim Taehyung i on, trwając w nienazwanej relacji od przeszło pół roku. Było dobrze. Jeongguk miał gdzie spać, co jeść, w czym chodzić i do kogo nieświadomie przytulać się chłodnymi nocami. Wiele zmieniło się, kiedy zaczęli ze sobą sypiać i mniej więcej wtedy w chłopaku obudziły się głębokie przemyślenia, które stale zagłuszał. To nie był jego pierwszy raz i nie musiał tego mówić, żeby Taehyung wiedział. Być może przez jego zachowanie, nagłą niepewność i płochliwość. W każdym razie Jeon zamierzał uznać to za odwdzięczenie się i spłatę długu, ale nie do końca mu wyszło. Nie przypuszczał, że seks okaże się czymś tak dobrym. Może to blondyn znał się na rzeczy, może chłopak był wyposzczony, ale koniec z końców powtarzali to regularnie. Swoją drogą fioletowowłosy nigdy nie podejrzał siebie o bycie gejem czy chociaż bi, ale prawdopodobnie Taehyung był typem osoby, która pociągała każdego bez wyjątku.

- Nie ważne - Mruknął, podnosząc się z miejsca i otrzepując kurtkę z popiołu - I tak nie idę.

- Co, twój tatu-

- Znudziło ci się przeżuwanie ryżu prostymi zębami?

- Agresywne dziecię.

- Serio spadasz? Nie ma nawet ósmej - Parsknął blondyn, wtrącając się do głośnej wymiany zdań.

- Z nami zabawisz się lepiej, maleńki! - Kwon zaśmiał się głośno i nawet spróbował pociągnąć lawendowego chłopaka na swoje kolana, ale zamiast ciężaru na udach, poczuł ostry ból w okolicach krocza. - M-mały chujek...

- To posiedź z nami jeszcze chwilę - Uśmiechnął się szeroko, zarzucając ramię na barki młodszego - Przecież nie musisz latać na każde jego skinienie, spuść się trochę ze smyczy.

- Hau hau hauuuu! - Zawył siedzący z tyłu Yugyeom, wywołując tym u reszty paczki gromki śmiech.

- Zostawcie go, musi wracać do domku - Jeongguk skrzywił, po raz pierwszy od początku irytującej pogawędki słysząc głos Parka. - Teraz to piesek kanapowy.

- Mogę chodzić gdzie chcę i wracać kiedy chcę - Odwarknął, piorunując starszego lodowatym spojrzeniem.

Jaebeom był ich samozwańczym szefem i pewnego rodzaju wzorem, ale z całą pewnością nie ulubioną osobą Jeongguka. Długa historia, do której nie chciał wracać.

- Twój pan się nie obrazi? - Mruknął zaczepnie Minsik, kątem oka zerkając na resztę i podjudzając do dalszego dokuczania młodszemu.

- Nie jestem niczyją własnością - Zapewnił, niewiarygodnie łatwo ulegając ich gierkom.

Nie można było go za to winić, miał tylko osiemnaście lat i spędził życie w towarzystwie zdecydowanie starszych od siebie osób, które nie raz i nie dwa wykorzystywały go, kpiły i wmawiały kłamstwa dla zabawy oraz własnych korzyści. W dniu czternastych urodzin jeden ze znajomych łaskawie poinformował go, że ptaki w czasie zimy wcale nie wylatują na rajskie wakacje, bo dostały urlop od ścinania drzew i ich dzioby muszą się zregenerować. Przedtem dzieciak uważał również, że wszystkie z tych stworzonek są jak dzięcioły, które, jego zdaniem, rąbały pnie, a inne sekcje robotników układały je w stosy na krańcach lasów. W okresie jesiennym zastępowały je bobry. Raz nawet powiedzieli mu, że z takimi zębami też by się nadawał, więc postanowił znaleźć pracę w tym przemyśle. Śmiechom i chichom nie było końca, a potem na dokładkę okazało się, że kiedy zdejmie się z muchomorów białe kropki, grzyby wcale nie przestają być trujące. Jeongguk czuł się oszukany i skompromitowany, ale to nie był pierwszy raz, zdążył przywyknąć. Poza tym w pewnym momencie Yoongi zauważył te niepokojące braki i zabrał się za młodzika, przeprowadzając mu przyśpieszony kurs ze wszystkiego, co powinien wiedzieć. W oczach Jeona do dziś był prawdziwym geniuszem, a i sam fioletowowłosy łyknął nieco wiedzy. Nie posiadał warunków, nie lubił i nie potrafił się uczyć, więc gdyby nie Min, z całą pewnością miałby zadatki na pierwszorzędnego analfabetę.

- To co, jeszcze po jednym i lecimy? - Zagadnął Jae, zwracając się do większości grupy.

Jeongguk nieco się wycofał i nie przyjął skręta. Już dziś palił, a Taehyung mówił... Oczywiście to, co mówił Taehyung wcale nie było istotne.

Chłopak wyłączył się z żywej dyskusji i zatopił w myślach, tak właściwie nie skupiając się na niczym konkretnym. Przez cały ten czas rytmicznie uderzał czubkiem nowiutkiego buta o brudny murek i wyciągał pojedyncze nitki z przetartych spodni. Siedział tam, kiedy reszta kompletnie się zjarała i siedział dalej, gdy zaczęło padać. Uparcie ignorował telefon wibrujący w jego kieszeni oraz zbliżające się czarne chmury. Dopiero po pierwszych grzmotach zadowolone towarzystwo zaczęło zbierać się na imprezę, a Jeongguk szybkim krokiem skierował się w stronę metra. Przejechanie trzynastu stacji zajęło mu około pół godziny, komórka padła, burza przybrała na sile, on sam był przemoczony, zmarznięty i dziwnie zmęczony. Nagle wizja taehyungowego łóżka i włochatego kocyka stała się jego ulubioną.

Taehyung mieszkał w po drugiej miasta, blisko centrum, w pięknym apartamentowcu z czerwonej cegły. Dookoła budynku znajdowały się rozległe ogrody, a zaraz za nimi żywsza część dzielnicy. Najbliższe tereny były przyjemnie odgrodzone od reszty ulicy, zapewniając ciszę, spokój i przyjemne widoki. Jeśli chodzi o wnętrze, Jeongguk nazwałby je ładnym. Nowoczesne udogodnienia nie stłamsiły idei klasycyzmu, dominowały ciepłe, stonowane barwy i delikatne, przedwieczne ozdoby oraz bogata roślinność. Fioletowowłosy szczególnie upodobał sobie niewielkie fontanny, wbudowane w beżowe ściany zaraz przy wejściu.

- Dobry wieczór, panie Jeon - Ochroniarz, jak i swego rodzaju opiekun budynku skinął lekko głową, nie zaszczycając go jednak spojrzeniem.

Do tego też był przyzwyczajony, dlatego po rzuceniu krótkiego "cześć' ruszył w stronę wind, nie przejmując się błotnistymi śladami, które za sobą zostawiał.

Piętro jedenaste, prawy korytarz, dwupiętrowy apartament z miedzianym numerem 219 przymocowanym do ciężkich, mahoniowych drzwi, a przed nimi ozdobna wycieraczka przedstawiająca fragment niepopularnego obrazu. Dom Kim Taehyunga i jakimś cudem jego obecne miejsce zamieszkania.

Wchodząc do środka odetchnął głośno, nie siląc się na poinformowanie starszego o swoim przybyciu. Niedbale zrzucił ze stóp przemoknięte buty, bluzę zaś cisnął w kąt przedpokoju, robiąc wokół niebywały bałagan. Skarpet i koszulki pozbył się w drodze do jednej z łazienek, gdzie razem ze spodniami i bielizną ulokował je nie w środku, ale tuż obok wiklinowego kosza na pranie. Ze szklanej szafki zgarnął czyste bokserki, bawełniane szorty i ciemną koszulkę w długim rękawem, natomiast przygotowane dla niego kapcie kompletnie zignorował. Zamiast tego szybko przemył twarz jednym z tysiąca kupionych dla niego specyfików i umył zęby, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego smaku papierosów. Nie był pewien, czy go lubił.

W kuchni czekało na niego pyszne kakao i świeżo zaparzona herbata, dając mu możliwość swobodnego wyboru. On jednak zignorował gorące napoje i rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu czegoś lepszego. Nie był małym dzieckiem, żeby wypijać na dobranoc kubek kakao, a herbata była niesmaczna. Na blacie stała w karafka z wodą i plastrami cytrusów oraz świeżo wyciskany sok pomarańczowy, jednak mimo to zdecydował się zajrzeć do lodówki.

- Nie kupiłeś nic gazowanego? - Zapytał z wyrzutem, zatrzaskując lodówkowe drzwi.

- Rozmawialiśmy o tym, nie powinieneś pić tyle chemii.

Fioletowowłosy przewrócił oczami, słysząc pełen rozgoryczenia głos Taehyunga. Był zmarznięty i zmęczony, chciał spać, nie wysłuchiwać kilkugodzinnych wykładów na temat swojego zachowania. Miał osiemnaście lat, a Kim nie był jego opiekunem.

- Kupisz? - Zapytał, leniwym krokiem kierując się do salonu.

Mężczyzna stał przy oszklonej ścianie, wpatrując się w szary świat za oknem. Śledził wzrokiem wicher, miotający jesienną ulewą i ciemne, nocne niebo.

Oczywiście, że się martwił. Jak zawsze.

Kiedy Jeongguk przekroczył próg, blondyn wziął kolejny łyk zimnej już kawy i odetchnął głośno, powoli odwracając się w jego stronę. Doskonale wiedział, że żadne pouczenia nie mają teraz większego sensu, nie kiedy dzieciak przecierał piąstką klejące się powieki, starając się przy tym wyglądać jak najdoroślej.

- Kupię - Obiecał, skinieniem głowy odsyłając go do pokoju.

Taehyung miał przed sobą jeszcze sporo pracy, poza tym wypił o kilka filiżanek kawy za dużo, by teraz spokojnie zasnąć. W pierwszej kolejności udał się do kuchni, by opróżnić stojące na blacie kubki i od razu schować je do zmywarki. Pod pachę wsunął butelkę z wodą i razem z nią poszedł do łazienki, gdzie pozbierał brudne ubrania fioletowowłosego i wyczyścił zlew z resztek pasty do zębów. Zahaczył również o korytarz, by zabrać stamtąd mokrą bluzę i schować buty do odpowiedniej szafki. Dopiero wtedy, odbywszy swój codzienny rytuał udał się sypialni, gdzie na samym środku ogromnego łóżka leżał Jeongguk, zawzięcie klikając coś w telefonie.

Urządzenie trzymał nad głową, przez co jego wytatuowane ramiona były wyraźnie napięte, a oczy komicznie wyszczerzały się za każdym razem, kiedy telefon wydawał się wypadać mu z dłoni. Kim nie zamierzał nic mówić, ale był pewien, że prędzej czy później komórka wyląduje na jego twarzy.

- Spać - Nakazał, stawiając wodę na szafce nocnej po, teoretycznie, jeonggukowej stronie łóżka.

- Mhm...- Chłopak miał zamiar kompletnie olać gadanie starszego, ale widząc, że ten wciąż nad nim stoi i wyraźnie nie ma zamiaru przestać się gapić, ściągnął usta w wąską linię i naburmuszył się - Tylko dokończę poziom.

Blondyn oczywiście zaczekał, w międzyczasie próbując nakryć dzieciaka kołdrą, ale ten nic nie robiąc sobie z jego starań kręcił się, wiercił i cały czas ją skopywał. Minęła chwila, zanim mężczyzna zrozumiał o co chodzi. Jeon nie zwykł ułatwiać.

- Jak wrócę... - Nie musiał kończyć, bo w tym samym momencie chłopak warknął głośno i niedbale rzucił telefon na szafkę, rozmasowując bolące czoło.

- Jasne.

Kim pokręcił głową i bez słowa zniknął za drzwiami. W suszarni panował względny porządek, dbali o to odpowiedni ludzie, jednak jedna rzecz znajdowała się praktycznie cały czas. Jeongguk uwielbiał ten koc. Uwielbiał wszystkie włochate rzeczy, ale ten koc był jego ulubioną, a że chłopak nie był nauczony dbania o czystość i porządek, materiał dzień w dzień lądował w pralce. Ostatnio co dwa dni, a więc byli na dobrej drodze. Taehyung naprawdę się starał.

- Jutro rano mam spotkanie, więc nie rozwalaj telefonu o ścianę, kiedy zadzwoni budzik - Poprosił mężczyzna, ponownie przekraczając próg pokoju.

Fioletowowłosy fuknął cicho, kiedy blondyn przykrywał go grubym, puchatym kocem. To zdarzyło się tylko raz i chłopak miał naprawdę zły humor.

- Luz - Odparł niewyraźnie, wtulając policzek w miękką poduszkę i pozwolił mężczyźnie złożyć delikatny pocałunek na swoim czole. - Nie idziesz spać?

- Mam jeszcze trochę pracy - Westchnął, czule przeczesując lawendowe kosmyki.

Zawsze kiedy to robił chłopak marszczył nos i kręcił głową, niemo nakazując mu przestać, ale Taehyung sprawdzał to niejednokrotnie i z jego obserwacji wynikało, że ten gest pomagał mu szybciej zasnąć. Dlatego przysiadł na krawędzi łóżka i wsunął palce we włosy Jeona. Odrosty powoli stawały się widoczne i Kim obawiał się koloru, jaki tym razem zawita na tej pustej główce. Zdaniem mężczyzny powinien wrócić do naturalnej barwy, dać cebulkom czas na regeneracje. Nie, żeby jego zdanie się liczyło.

Uśmiechnął się pod nosem, kiedy Jeongguk przestał sapać i jęczeć, ostatecznie poddając się miłemu dotykowi. Blondyn uwielbiał te chwile. Chwile, w których twarz młodszego łagodniała, przybierając rozkosznie dziecięcy, niewinny wyraz. Bez śladu kpiny, fałszu, ściągniętych brwi i spuszczonych w dół kącików warg. Jego mięśnie również odpuszczały, a tatuaże skryte pod materiałem ubrań nie raziły w oczy. I to nie tak, że Taehyung ich nie lubił. Po prostu zachwycał się tą stroną dzieciaka kiedy tylko miał okazję.

- Następnym razem po ciebie przyjadę - Zastrzegł, gładząc rumiany policzek chłopaka.

- Mhm...

Kim rozczulił się nawet bardziej, kiedy kierowany potrzebą Gguk wtulił buzię w jego dłoń, w stanie pomiędzy snem a jawą nieświadomie stając się sobą.

Bo to nie do końca tak, że Jeongguk całkiem nie wiedział, kim tak naprawdę jest. On jedynie potrzebował takiej samej szansy, jaką dostał każdy z nas. Potrzebował szansy, na poznanie siebie i tę właśnie szansę Taehyung postanowił mu dać.

Ich relacja nie została przez nikogo nazwana i na razie nikt również się nad tym nie zastanawiał. Podświadomie jednak obaj byli pewni jednego - cholernie potrzebowali siebie nawzajem.


Witam pod pierwszym rozdziałem c&b, jak wrażenia? Mam nadzieję, że historia, mimo że nieco oklepana, przypadnie Wam do gustu. Rozdziały będą wahały się pomiędzy 2-3k słów, więc całkiem całkiem i myślę też, że będzie ich dosyć sporo. Postaram się wrzucać coś mniej więcej raz w tygodniu i cóż, przyjmijcie to cieplutko, buziaki ♡

Continue Reading

You'll Also Like

69.1K 2.6K 34
Połówka złamanego serca nie uleczy drugiej złamanej połówki.
44.2K 2K 54
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
12.7K 2.3K 15
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
63.8K 3.5K 119
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...