Piorun (1&2)

By Pocesor1

13.4K 1.1K 468

Część I Świat fantasy w przyszłości? Czemu nie? Bardzo łatwo zniszczyć środowisko, trudniej naprawić. W... More

Prolog
1.Czas na burzę
2.Wypadek
3.Moc
4.Legendy
5.Przepowiednia
6.Michael
7.Wyjazd
8.Początki bywają trudne...
9.Świat z Lodu
10.Gorbher i Makya
11.Duchy i tragiczny powrót
12.W kierunku Opuszczonego Morza
13.Opuszczone Morze
14.Duchy powracają...
15.Jestem Mavrok - twój koszmar
16.Żegnajcie przyjaciele!
18.Zmiany
19.Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Może być gorszy.
20.Tukif
21.Witaj, odetnę Ci kawałek ucha!
22.Pesaci
23.Żegnaj Tukif
24.Kolejny etap
25.Ben Gharl
26.Ręce splamione krwią
Coś nowego ;) Wattpadowy Pajacyk Challenge #WPC
27.Więzień
28.Przepraszam Wrus + WPC
29.Nowy Dom
Pajacyk i #StopPlagiatom
30.W piorunach uwięziony
Epilog
Opis II części
Prolog
1.Zdrada
2.Czy da się gorzej? (cz.1) + informacja

17.Tubylcy

267 34 28
By Pocesor1

Przyglądaliśmy się sobie dłuższą chwilę. Najwyraźniej on, tak jak ja, nie wiedział o istnieniu ludzi poza swoim środowiskiem. Chłopak stojący na przeciwko mnie miał ciemną karnację. Włosy były poskręcane, kilka loków opadało mu na czoło. Ubranie stanowiła zwierzęca skóra sięgająca do kolan, zawieszona na jednym ramieniu. Wyglądał na wysportowanego. Po chwili namysłu zrobiłem pierwszy krok w jego kierunku. Wtedy chłopak cofnął się kawałek. Bał się. Gdy znowu zacząłem się przybliżać, chłopak się cofał. To raczej nie miało sensu. Trzeba było spróbować innej taktyki.

-Nie bój się - mówiłem cicho. On jednak mnie nie rozumiał.

-Nie bój się - powtórzyłem zbliżając się do tubylca. Wtedy on odwrócił się i pobiegł w gęsty las kończący plażę, a ja za nim. Pokonując zarośla starałem się go dogonić. Gałązki kaleczyły moją twarz, potykałem się o korzenie. Murzyn jednak coraz bardziej się oddalał. Gdy wiedziałem, że nie mam już szans na dogonienie chłopaka, usiadłem na korzeniu jednego z drzew. Gdy choć trochę wyregulowałem oddech, zrozumiałem, co właśnie się stało. Znalazłem się w środku nieznanego mi lasu. To nie był jednak jedyny problem. Nie byłem jeszcze przyzwyczajony do powietrza na lądzie, a w tak ciepłym lesie było ono wyjątkowo ciężkie. Po kilku minutach zacząłem drżeć, chciało mi się wymiotować. Musiałem się znaleźć nad lasem, gdzie być może lepiej by mi się oddychało. Pokonując tropikalny las szukałem wysokiego drzewa. Aż znalazłem. Potężna roślina jakby wyrosła specjalnie dla mnie.Przez gęstą koronę dało się dotrzeć pojedyncze promyki popołudniowego słońca. Na oko roślina miało pięćdziesiąt metrów wysokości i pięć grubości. Dałoby się w nim spokojnie zamieszkać, jednak nie o to mi teraz chodziło. Złapałem drzewo po bokach i zacząłem się wolno wspinać ku górze. Po kilkunastu minutach siedziałem i oddychałem głęboko na szczycie drzewa. Było zdecydowanie lepiej, niż na dole. Mogłem z resztą obejrzeć okolicę. Wbrew moim obawom wyspa nie była całkowicie pokryta lasem. Około trzydzieści kilometrów dalej, w kierunku północy, drzewa zaczynały się rozrzedzać. Na północ za to roślinność wydawała się jeszcze bardziej gęsta, niż w okolicy. Nie miałem zamiaru tam ruszać. Daleko na wschodzie widziałem plażę. W przypadku zachodu podobnie, tylko o wiele bliżej. To by znaczyło, że przybyłem z zachodniej części wyspy. I to niestety było wszystko co udało mi się dostrzec. Po chwili leżałem na grubej gałęzi i zająłem się swoimi myślami. Kim był ten czarnoskóry chłopiec? Gdzie mógł uciec? I najważniejsze, co teraz? Po zadania sobie tych wszystkich pytań, zasnąłem.

Obudziłem się w nocy.Na niebie było widać mnóstwo białych punktów.

-Jakie one są piękne - westchnąłem. Usiadłem i zaspanym wzrokiem zobaczyłem... światło. -Oho, chyba mamy odpowiedź na pierwsze pytanie! Uśmiechnąłem się. Zsunąłem się po pniu i ruszyłem w kierunku, gdzie widziałem światło. Przez całą drogę zastanawiałem się, gdzie są tutejsze zwierzęta? Odpowiedzi nie dostałem przez długi czas. Kiedy zaczynało świtać, zobaczyłem coś... nietypowego. Był to mały, opuszczony domek, zrobiony całkowicie z drewna. Nie było w nim okien, jedynie kilka otworów wyciętych w ścianie. Wyglądał, jakby wykonało go dziecko. Nieco dalej czekała mnie jeszcze większa niespodzianka. Niestety nie była ona przyjemna... Znalazłem się na polanie, której nie było widać jakimś cudem z drzewa. Wszędzie były ustawione domy z gliny lub drewna albo jeszcze innego budulca. Tyle, że tutaj byli ludzie. A kilku z nich skierowali w moim kierunki dzidy.

Przełknąłem nerwowo ślinę i zrobiłem krok do tyłu. Mężczyźni za to się przybliżyli. Widać, że nadeszła mała zmiana miejsc. Cofałem się coraz bardziej, jednak nie chciałem biec. Na pewno by rzucili dzidami w moim kierunku, a to nie skończyło by się dobrze... Nagle potknąłem się o coś równowagę i runąłem do tyłu. Tubylcy podbiegli do mnie i już jeden z nich miał mi wbić broń w ciało, gdy usłyszałem krzyk kobiety. Przerażeni rzucili broń na ziemię niecałe pół metra ode mnie i w mgnieniu oka zaczęli gasić pożar, który rozpętał się w wiosce. Ja jednak, zamiast uciekać, ruszyłem do osady pomóc ugasić śmiercionośny ogień. Nie wiedziałem, co mnie do tego zmusiło, czułem jednak, że muszę im pomóc. W końcu mógł tutaj być chłopka, którego szukałem! Wydawał mi się być wartym zaufania.

Wszyscy mieszkańcy otrzymali gliniane wazony, które napełniali wodą w okolicznym strumyku. Potem biegli w kierunku płonącego budynku i wylewali zawartość. I tak w kółko. Gdy byłem przy strażniku rozdającym wazy, ten najpierw popatrzył się na mnie dziwnie, ale po chwili miałem w rękach jedną z nich. Przy strumyku nabrałem jak największą ilość wody i wylałem ją na dawniej drewniany budynek, teraz zawalającą się ruinę. Po nietypowych dźwiękach, jakie wydobywały się z wnętrza uznałem, że hodowało się tutaj zwierzęta.

Gaszenie pożaru zajęło kilka godzin, w między czasie udało się uratować kilkanaście zwierząt. Po zwycięskiej bitwie z żywiołem i chwili wytchnienia tubylcy zauważyli w końcu nowego gościa. Czarnoskórzy patrzyli się na mnie z zaciekawieniem i zdziwieniem. Wymienili między sobą kilka słów, aż po chwili uśmiechnęli się szeroko i wskazali na drzwi do jednego z budynków. Ruszyłem we wskazane miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu nikt za mną nie poszedł. Nie było również widać śladu po mężczyznach, którzy mnie zaatakowali. Zdecydowanym ruchem otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Pokój w środku miał ciemne ściany i kamienną posadzkę. Na ścianach wisiały różne trofea z polowań. Od głów ptaków, przez skóry ssaków, aż po najdziwniejsze rogi. Naprzeciwko wejścia stał kamienny stół wypełniony po brzegi jedzeniem. Przy nim postawiono dwa drewniane krzesła. Na jednym z nich siedział staruszek. Uśmiechając się w moim kierunku zaprosił mnie do stołu wskazując na niego ręką.

-Witaj Luke - powiedział po polsku.


Continue Reading

You'll Also Like

826K 44.1K 176
Alternatywny tytuł; The Most Powerful Characters in The World are Obsessed With Me Pewnego dnia, gdy trzynastolatka żuła chleb, Dahlia Pesteros nagle...
294K 19K 199
Alternatywny tytuł; Lottery Princess [Chcę poznać dziecko, które wykonało świetną robotę reinkarnacji i regresji. Czy chciałabyś żyć jeszcze raz?] Ja...
Mate By GS

Fantasy

231K 9.8K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
653K 39.7K 200
Alternatywny tytuł; The Wicked Little Princess Dalszy ciąg przygód naszej kochanej Leony~ 🦋Ja tylko tłumaczę🦋