Układ

By aksaver

91.2K 2.8K 1.5K

Jako przyszła prawniczka wiedziałam, że w swoim życiu będę mieć do czynienia z różnymi umowami. Wiedziałam od... More

Wstęp
Prolog
1. Świrnięta romantyczka
2. Para idealna
3. Trening rzecz święta
4. Za przeproszeniem
5. Mały wypadek
6. Parszywa suka
7. Fresa
8. Żarty
9. Plantacja truskawek
10. Umowa
11. Poderwać chuja
12. Atuty
13. Fanka oversize
15. Partnerzy w zbrodni
16. Nigdy
17. Pijany królik w okularach
18. Niczym anioł
19. Do kina czy na film?
20. Lwy z Leicester górą!
21. Lubię Connora
22. Picasso
23. Sen nocy letniej
24. Uroczo-seksowna
25. Pierzony ranking
26. Moje gratulacje
27. Pierdolone truskawki
28. Oj Clare, Clare
29. Zakochana idiotka
30. Jak romantycznie
31. Korepetycje z życia
32. Twój KOLEGA
33. Mój chłopak
34. Mi Fresa
35. Rozumiemy się?
36. Jak domek z kart
Epilog
Dodatek
Podziękowania + info co dalej

14. Korepetycje z uwodzenia i flirtowania

3.1K 121 82
By aksaver

Jaki błąd popełniłam, że moje życie zaczęło wyglądać właśnie tak? Już wiem! Poszłam na imprezę, a następnie przyłapałam "królową szkoły" (choć teraz bez króla już jej nie przypominała) na zdradzie.

Ewidentnie się stoczyłam. Co mnie w tym uświadomiło?

Nie co tylko kto.

Connor, udzielający mi korepetycje z uwodzenia i flirtowania. Naprawdę nie wierzyłam, że siedziałam z nim w bibliotece, słuchając co miał mi do powiedzenia na ten temat. Brakowało jeszcze żeby kazał mi notować.

To było tak bardzo żenujące. I nie wiedziałam szczerze co bardziej; czy to że ich potrzebowałam, ponieważ sama nie poradziłabym sobie w tej chorej i irracjonalnej misji, czy to że Connor brzmiał w tej chwili, jakby czytał głupie poradniki z internetu.

To serio działało? Właśnie na to patrzył u dziewczyn? Czy znałam receptę na to jak uwieść tego słynnego Connora Danielsa? Mogłabym to w sumie opchnąć po okazyjnej cenie. Nie jedna, pokusiłaby się o kilka złotych rad, które pozwoliłyby zdobyć kilka przydatnych punktów. Zwłaszcza teraz, kiedy był singlem. Naprawdę dużo dziewczyn się nim interesowało. Czy mnie to dziwiło? Niespecjalnie. Był przystojny, popularny, bogaty i jeszcze mógł otworzyć drzwi do kariery...

– Przede wszystkim wyluzuj – mruknął, jakby to było najprostsze, co mogłam zrobić. Otóż nie było. – Musisz być swobodna. Wiesz naturalna.

– Jak mam być niby naturalna, skoro nawet ciuchy, które noszę nie są moje – burknęłam, mierząc go wzrokiem.

Naprawdę byłam zła, że kazał zmieniać mi styl. Styl, w którym czułam się dobrze, przeciwnie do tego, co nosiłam teraz. Postanowiłam jednak odpuścić, ponieważ nie chciałam się z nim kłócić. Wiedziałam, że i tak łatwo nie zrezygnuję z tego swojego głupiego pomysłu. Poza tym, wiedziałam że faceci (a szczególnie ich pokroju) zwracali uwagę w pierwszej kolejności na wizualne aspekty.

Nie podobało mi się to dokąd zmierzaliśmy jako ludzkość. To było przykre. Przykre było to, jak faceci traktowali kobiety, ale również to jak one same się traktowały. Nie popierałam tego. Może byłam staroświecka, może właśnie krzyczała we mnie dusza romantyczki, może naczytałam się za dużo o facetach napisanych przez kobiety. Może. Jednak chciałam wierzyć w inne wartości, w prawdziwą miłość i w fakt, że gdzieś na świecie są jeszcze tacy faceci, dla których liczy się więcej.

Na szczęście szybko orientowałam się z kim miałam do czynienia. Z ludźmi, którzy kierowali się nieco innymi (sprzecznymi z moimi) wartościami i ideałami. Jeśli chciałam grać w tą grę, musiałam dostosować się do nich. Bo nikt nie dostosuje się do mnie.

– Musisz uwierzyć, że potrafisz być seksowna, inaczej to nie wypali – kontynuował, ignorując mój komentarz. – Bądź przy nim pewna siebie. Pewna tego, co mówisz, czy robisz i nie wycofuj się. Ale też nie przesadzaj...

– Nie mówiłeś przypadkiem, że mam zachowywać się jak oferma losu?

– Powiedziałem, że mogłabyś być trochę bezradna, oczekująca pomocy, wsparcia. Facetów to kręci. Kręci granie bohatera, a nie niańczenie ofermy, więc...

– I jak niby mam to połączyć?

Wkurzało mnie już to. Nie rób tak, ale rób tak. Powiedz to, ale w sumie nie mów. To powoli wydawało się trudniejsze niż fizyka. Czy to naprawdę było tak skomplikowane?

– Musisz znaleźć złoty środek.

– Sam go sobie znajdź i wsadź w...

Na szczęście mi przerwał:

– Musisz być też odrobinę tajemnicza, wiesz nie odsłaniaj wszystkich kart od razu. Niech trochę pogłówkuje. Wiesz, możesz pograć w niedostępną, ale też nie przesadzaj, by go nie zniechęcić.

– Łatwizna – zadrwiłam.

– Co nie?

– Jesteś nienormalny.

– Taki mój urok, fresa.

– W tym tkwi sukces twojej pewności siebie? Okłamujesz samego siebie? Wmawiasz sobie, że twoje wady to zalety? – zapytałam, a chłopak zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem, jakby coś właśnie analizował, odczytywał z mojej głowy.

– Wiesz, na co faceci zwracają uwagę najpierw? – zmienił temat.

Często tak robił. Nie odpowiadał, nie ciągnął tematu, tylko zmieniał tok rozmowy.

– Cycki, dupa?

To były pierwsze odpowiedzi, które mi przyszły do głowy, więc bez skrępowania je wymieniłam.

– Pudło. Twarz.

– Twarz? – Skrzywiłam się.

– Tak, oczy i uśmiech. Dlatego przede wszystkim się uśmiechaj. Mówiłem ci to już. Uwodź go uśmiechem, delikatnym i tajemniczym. Ważny też jest dotyk. Taki subtelny. Wiesz strzepnięcie paproszka z koszulki czy no nie wiem przypadkowe muśnięcie uda. – Dotknął mojego ramienia, ściągając z niego jakiegoś włoska. – O tak.

– Oszalałeś wiesz? To wszystko jest chore, Connor. – Odsunęłam się od niego.

– Pamiętaj o kontakcie wzrokowym podczas rozmowy. Nie uciekaj od niego wzrokiem, jeśli to zrobisz, pomyśli że cię peszy i to on kontroluje sytuację. A tego nie chcemy, nie? – Znów kompletnie mnie zignorował. – Co do samej rozmowy, flirtuj z nim. Wiesz bądź zabawna, czasami powiedz coś kąśliwego. Najlepiej podejmij z nim taką gierkę Coś takiego... Zresztą umiesz to, więc wiesz o co chodzi.

– Nie umiem – mruknęłam zgodnie z prawdą.

Byłam słaba w przerzucaniu się ripostami. Zawsze podziwiałam w tym Clare czy Islę i zazdrościłam im tej umiejętności szybkiego reagowania na zaczepki.

– Umiesz. Sam widziałem na własne oczy, jak sobie radzisz – powiedziałam, a następnie jeszcze dodał: – Momentami miałem godnego przeciwnika.

– Ta umiejętność odzywa się tylko przy tobie.

– Jestem aż tak wyjątkowy? – Pochylił się nade mną.

– Raczej denerwujesz mnie jak nikt inny.

– Widzisz? Nie jest tak źle. – Odsunął się ode mnie, a wraz z nim jego przyjemny zapach. Poczułam dziwaczny chłód. – Dodasz jeszcze od tego uśmieszek, zaśmiejesz się parę razy...

– Nie umiem flirtować, Connor.

– Każdy umie – stwierdził, a następnie się przesunął. – To spróbujmy.

– Błagam, nie.

– Od czegoś łatwego. Masz naprawdę ładne oczy, fresa – powiedział ściszonym głosem, który mógłby spowodować u niejednej jakiś zawrót głowy.

Przez chwilę myślałam, co odpowiedzieć. W mojej głowie rozpoczęła się prawdziwa burza myśli. Zestresował mnie, nawet nie samym zadaniem. Tylko spojrzeniem, którym teraz mnie mierzył. Zdecydowanie za mocno się w czuł, a ja nie potrafiłam skupić się już teraz na niczym. Zaschło mi w gardle, więc po chwili odkaszlnęłam.

– Yyy. Możemy wrócić do angielskiego? – zapytałam, biorąc podręcznik.

W sumie to spotkaliśmy się, żeby się pouczyć. Już za nami były dwie godziny męk, jedna lektura i mnóstwo jęków Connora, wyrażających jego niechęć do tego przedmiotu. Teraz przyszła pora na kolejną pozycję, ponieważ nie było czasu na obijanie się. Musieliśmy jak najszybciej nadrobić materiał, więc nie podobało mi się, że zmarnowaliśmy już kilka cennych minut na rady z dupy.

– Fresa... – Jak ja nie znosiłam tego określenia. Miałam wrażenie, że nabijał się z mojego zamiłowania do truskawek. – Okay. Rozumiem. Buszujący w zbożu.

– Tylko się skup. Nie będę znów powtarzać dwa razy – ostrzegłam. – Tak, jak już mówiłam. To przede wszystkim powieść o dojrzewaniu i o marzeniu dotyczącej innej dorosłości. Holden uważa, że z dorosłością wiąże się jedynie zło. Fałsz, głupota i wszystko co najgorsze.

– I ma rację – mruknął.

– Rozwiniesz? – zapytałam, ponieważ była ciekawa jego opinii. Pierwszy raz podczas tych stu dwudziestu minut wspólnej katorgi sam z siebie zabrał głos. To była przyjemna odmiana.

– Przecież taka jest prawda. Małe dziecko jest zdecydowanie lepszym człowiekiem od osoby dorosłej. Życiem głównie rządzi fałsz. Świat jest sztuczny, kłamliwy, ludzie w nim żyjący dwulicowi i zdradzieccy. Zgadzam się z nim w stu procentach.

Nie spodziewałam się usłyszeć tych słów, padających z ust nikogo innego jak Connora Danielsa.

– Żebyś tylko tak bardzo się nie wczuł i nie skończył jak on w kwestii szkoły.

– Spokojna głowa, moja ulubiona korepetytorko.

– A masz jakieś inne? – zaśmiałam się, a chłopak zaprzeczył kręceniem głowy, więc wróciłam do książki, kontynuując: – Wracajmy, bo znów mnie wybijasz – mruknęłam.

– Rozpraszam cię? – Przez chwilę tak na niego patrzyłam, ponieważ nie mogłam się powstrzymać.

– Książka porusza temat tolerancji religijnych czy właśnie kłopotów w szkole, ale najważniejszy jest bunt. Bunt przeciwko światu dorosłych, w których panują takie wartości a nie inne – Wróciłam do najważniejszego tematu – Holden buntuje się oczekiwaniom.

– Już go lubię – znów mruknął, a moje usta ułożyły się niespodziewanie w delikatny uśmiech.

– W tych zachwytach pamiętaj, że Holden nie jest jednoznaczną postacią. Okay, może mieć sporo racji, ale pamiętaj jak traktuje rodziców i kobiety.

Jeszcze wymieniłam kilka uwag i przeszłam do omawiania konkretnych cytatów.

– Wydaje mi się, że ten upadek, ku któremu dążysz, to upadek szczególny, wyjątkowo przerażający. Człowiekowi, który spada w przepaść, nie dana jest świadomość ani poczucie, że znalazł się na dnie. Po prostu stacza się i stacza coraz bardziej.

*

– Dziewczyny – Usłyszałyśmy wraz z Cure męski głos dobiegający zza naszych pleców.

Właśnie skończyłyśmy lekcje, więc zamierzałyśmy w końcu wyjść z tego piekielnego budynku, w którym uwięzione byłyśmy od rana. Było już dość późno, a na mnie czekała jeszcze wizyta w świetlicy. Mimo że polubiłam tam przychodzić, dziś nie miałam ochoty tam się pojawiać. Byłam po prostu wykończona i jedyne o czym w tej chwili myślałam to sen lub chociaż ciepłe łóżko.

Ostatnie dni były trudne i dość zabiegane. Wczoraj po szkole miałam wolontariat w schronisku, później do samego zamknięcia biblioteki siedziałam z Connorem, dalej się ucząc. W nocy chłopak zasypywał mnie wiadomościami dotyczącymi Matta i naszego całego planu, a ja głupia mu na nie odpisywałam i sama nawet nie wiedziałam czemu. Rano przed szkołą znów byłam umówiona na wspólną naukę przed dzisiejszą kartkówką.

Byłam naprawdę wykończona już tym wszystkim. Coraz częściej zastanawiałam się czy zgadzanie się na tej głupi układ był dobrym pomysłem. To było tylko marnowanie czasu – cennego czasu, który mogłam spożytkować inaczej. Na przykład na zmiany w Strawberry, których miałam coraz mniej. Było mi więc też głupio przed Islą, ponieważ wystawiałam ją i to przez Connora.

– No hej – odpowiedziała Cure, zatrzymując się, by Liam mógł nas dogonić. – Jak tam?

– A bardzo dobrze, a nawet i lepiej odkąd cię zobaczyłem – powiedział, na co moja przyjaciółka prychnęła śmiechem, a ja no cóż... uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

Byłam taką cholerną romantyczką.

Gołym okiem było widać, że czuła się przy nim tak swobodnie; tak dobrze.

Jednak nie spodziewałam się tu jego obecności. Nie dlatego, że z nami nie rozmawiał czy coś. Po prostu Connor miał mieć dziś trening, więc i on chyba powinien się na nim znajdować, prawda?

– Nie masz teraz przypadkiem treningu? – zapytałam od razu.

– Eee, nie. A co?

Jak nie miał? To gdzie był Connor? Okłamał mnie?

Dlaczego?

Przecież nigdy nie zmuszałam go do nauki. Poza tym ja i tak na dziś miałam inne plany, więc czemu wymyślił trening?

To mu powinno zależeć na jego ocenach nie mi i...

– Connor mówił, że ma trening...

– Aaa... – zaczął. – No... On lubi tak czasami dodatkowo potrenować. – Przez chwilę tak patrzyłam na chłopaka, a następnie powoli pokiwałam głową.

Był aż tak ambitny? Poświęcał na piłkę jeszcze więcej czasu niż musiał? Wiedziałam, że mu zależało na piłce, że traktował ją poważnie, ale z każdym kolejnym dniem zastawił mnie w tym temacie coraz bardziej.

Najpierw niechęć do pójścia na skróty, korzystając z nazwiska ojca, a teraz jeszcze dodatkowe treningi. Czym mnie jeszcze ten chłopak zaskoczy?

– Rozumiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Wiedziałam, że chłopak mierzył wysoko. Chciał zajmować się tym zawodowo, więc logiczne było to, że nauka nauką, ale treningi treningami. Nie mógł ich olać, nie mógł się opuścić, stracić formy. Bo wtedy co by było po nauce?

– Chciałem tylko zapytać czy będziecie w sobotę na imprezie.

Od dłuższego czasu Cure z Liamem kręcili. Nie wiedziałam, co dokładnie między nimi byli, ale chyba mogłam powiedzieć, że... docierali się. Po prostu byli na etapie poznawania się, ale gołym okiem było widać, że mieli się ku sobie.

Na szczęście dzięki Connorowi udało mi się wszystko wyjaśnić dziewczynie jeszcze w dniu wystawy, więc tak dobrze zapowiadająca się relacja nie został żywcem pochowana. Cieszyłam się, ponieważ wiedziałam, że Clare zaczęło zależeć na niej. Dawno nie widziałam jej takiej rozpromienionej.

– Wszystkich zaproszonych gości tak teraz wypytujesz? – zapytała z przekąsem, ale uśmiech na twarzy i tak zdradzał jej intencje.

Chłopak przez chwilę się zastanawiał, a potem ułożył usta w najszerszy uśmiech i powiedział:

– W sumie to tak. – Wzruszył ramionami, dopiero po chwili dodając: – Tylko was zaprosiłem osobiście.

Czy Cure powinna czuć się wyjątkowa? Chyba tak.

Czy ja czułam się wyjątkowa? Nie. "Zaprosił" mnie tylko i wyłącznie ze względu na Cure. Wtedy chciał, żebym ją do tego przekonała, ponieważ sam nie rozmawiał z nią, bo obie wyciągnęłyśmy głupie wnioski, za które nadal było mi wstyd.

Liam naprawdę wydawał się porządnym facetem. Na tyle ile mógł być porządny chłopak, uznawany za gwiazdę szkoły... Cała ich paczka, ba cała ich drużyna miała wybujałe ega, ponieważ cała szkoła traktowała ich jak jakiś bożków.

– To jak?

Znałam już odpowiedź na to pytanie. Ba, ja byłam pewna jak ona brzmi parę minut po tym, kiedy dziewczyna poinformowała mnie o tym, że wyjaśniła wszystko z chłopakiem i przeprosiła go za te kilka dni ciszy z jej strony.

To było tak bardzo oczywiste.

– Będziemy.

Tylko czemu zdecydowała za mnie? Ja nigdzie się nie wybierałam. Teraz jednak nie zamierzałam o tym dyskutować, bo wiedziałam, że to i tak nie obchodziło Liama.

– Bardzo mnie to cieszy.

Wymieniliśmy jeszcze parę zdań i już mieliśmy się rozchodzić w różne strony, kiedy się odezwałam:

– Liam? – Chłopak przystanął, a następnie wystawił w moją stronę dłoń. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ponieważ tak idiotycznego ruchu to nawet nie spodziewałam się po jego osobie.

– Dziewiątka – powiedział, jakby mi się przedstawiał.

– Eee, co ty robisz? – Nie uścisnęłam dłoń, więc chłopak po chwili ją opuścił, znów pokazując swoje ząbki.

– No przedstawiam się – zaśmiał się. – Skoro tak do mnie nie mówisz, to znaczy że jakimś cudem musiało ci to umknąć. – Nie odpowiedziałam, ponieważ nie miałam pojęcia co byłoby odpowiednie. Nie chciał, żebym mówiła do niego Liam? – Co jest, Agnes?

– Eeee... Ja chciałam tylko zapytać... czy, no – zaczęłam się dukać, a potem na jednym tchu powiedziałam: – Nie wiem może jak poszła Connorowi kartkówka?

– Mówił, że całkiem spoko.

Po chwili wyszłyśmy ze szkoły, dzięki czemu mogłam odetchnąć powietrzem (trochę mroźnym, ale powietrzem). Było już niesamowicie zimno i robiło się powoli ciemno.

– Chodź, podwiozę cię – powiedziała, gdy zbliżałyśmy się do miejsca, w którym zaparkowała swój samochód.

– Dzięki.

Zgodziłam się, ponieważ propozycja przyjaciółki, umożliwiała mi być szybciej w świetlicy.

– A ty wiesz, że ja się nie wybieram na imprezę, nie? – W końcu odważyłam się poruszyć ten temat.

Nie chciałam wyskoczyć z tym na ostatnią chwilę.

– Co? – jęknęła. – Agnes, idziemy razem...

– Nie, nie idziemy – Od razu jej przerwałam. – Już mnie nie potrzebujesz jako eskorty, więc możesz pójść sama.

– Ale...

– Cure, pamiętasz może przypadkiem ostatnią imprezę? – Mój ton ociekał sarkazmem. – No właśnie. Nie ma mowy.

– Przecież drugi raz nie przyłapiesz Anne na zdradzie, nie? Gorzej już nie będzie – zaśmiała się, a ja nabrałam nagłej chęci uduszenia jej.

To nie było śmieszne. Przez tą jedną głupotę, całe moje życie się posypało. No dobra – przez tą jedną głupotę, zostałam zmuszona do popieprzonego układu z Connorem Danielsem. W sumie na jedno wychodziło.

– Poza tym należy ci się jakiś odpoczynek. Cały czas zasuwasz. I nie, nie przesadzam. SODS, Strawberry, Connor, biblioteka, schronisko, świetlica i tak w kółko. Nie uważasz, że to za dużo? Wykończysz się.

– W świetlicy jestem naprawdę rzadko. – Taka była prawda. Przychodziłam na dwie/trzy godziny tygodniowo. Teraz w sumie też na nie całą godzinę. Poczułam na sobie wzrok Cure, więc szybko dodałam: – Zresztą, sama mówisz, że mam dużo rzeczy na głowie. Nie potrzeba mi jeszcze impreza.

– Impreza jest formą relaksu.

– Nie dla mnie. Dobrze wiesz, że wolę zakopać się pod kocem i poczytać.

Nie było niczego bardziej relaksującego. Zwłaszcza o tej zimowej porze.

– Okay, nie będę cię zmuszać.

Do końca drogi dojechaliśmy już w ciszy. Kiedy wysiadłam z auta, ruszając w stronę małego budynków, w którym w godzinach popołudniowych znajdowały się dzieci, wyciągnęłam z torby telefon i sama nawet nie wiedziałam, czemu wystukałam taką a nie inną wiadomość.

Do Connor Daniels:

Jak trening?

Zaliczyłeś dziś matmę?

Czemu do cholery pytałam o trening? Co on mnie obchodził?

Po chwili weszłam do środka, przez co od razu dobiegły do mnie różnego rodzaju szmery; jakieś głosy dzieci, rozmowy i dźwięk stukania. Był to standard, zdziwiłabym się, gdybym tu weszła i zastała ciszę.

Tak szczerze tego rodzaju hałas nawet mi się podobał. Był taką odmianą, ponieważ nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Rodzice zawsze wymagali od nas względnej ciszy i spokoju. Nie mogliśmy się wygłupiać czy przekomarzać. Jeśli już się bawiliśmy, to każdy osobno i tak, by nie przeszkadzać rodzicom.

Oni raczej uważali to za stratę czasu. Ja natomiast uważałam, że zabawa była naprawde istotna w procesie dorastania. Zabawa była nie tylko formą rozrywki czy odpoczynku, ponieważ dziecko dzięki niej poznawał lepiej świat, socjalizował się z innymi, nabywał inne umiejętności czy rozwijał sferę emocjonalną. I jak powtarzała jedna z pracujących tu pań; potrzeba zabawy powinna zostawać zaspokajana, ponieważ jest ona niezmiernie ważna w prawidłowym funkcjonowaniu dziecka.

Dzieci tu przebywające były różne. Różnił ich wiek, pochodzenie, przeżyte traumy czy problemy, z którymi byli zmuszeni się mierzyć. Większość tych dzieci miało ciężko, niektóre z nich pochodziły z rodzin... trudnych, więc należało się nimi zająć jak najlepiej.

Moje serce się krajało, gdy dowiadywałam się o tych wszystkich rzeczach, które tak młode osoby przechodziły, ale gdy zaraz po tym patrzyłam na uśmiechnięte twarze tych samych dzieci, na miejsce bólu, pojawiało się inne, dla odmiany przyjemne uczucie, które ciężko było mi nazwać. Cieszyłam się, że mogłam dołożyć chociaż małą cegiełkę, która przyczyniła się do chwili radości.

Dzieci było już mało, ponieważ do zamknięcia świetlicy została niecała godzina. Naprawdę przyszłam dosłownie na parę minut, więc długo nie czekając dołączyłam do pani organizującej czas wolny dla piątki dzieci.

Jak się później okazało, godzina przemieniła się w półtorej, a następnie dwie, ponieważ nikt nie odebrał w porę małej Mel, która patrzyła na mnie swoimi dużymi oczkami, prosząc żebym została i z nią poczekała.

Zostałam.

Co prawda nie sama, ponieważ została z nami opiekunka, która dziś miała swoją zmianę. Nie miałam kompetencji, by zostawać z nimi bez kontroli kogoś wykształconego w tym kierunku. Kobieta dzwoniła do rodziców, którzy za pierwszym razem nie odebrali, więc miała zamiar zgłosić zaistniałą sytuację dalej, ale na szczęście za drugim razem udało się już z nimi skontaktować. Poinformowali, że niedługo będą i tak się stało, więc wszystko dobrze się skończyło.

Kiedy już zbierałam się do domu usłyszałam dźwięk swojego telefonu, oznaczający nową wiadomość.

Od Connor Daniels:

Trening okay, właśnie skończyliśmy

A matma chyba w porządku. Nie znam jeszcze wyników.

Zmrużyłam oczy, czytając kilka razy tą samą wiadomość. Tą pierwszą, w której coś mi nie grało.

Skończyliśmy?

Czyli nie trenował sam?

Do Connor Daniels:

Liam też był?

Od Connor Daniels:

No, a co?

Który kłamał? I czemu? Naprawdę nic z tego nie rozumiałam.

Do Connor Daniels:

Nie, nic. Tak pytam, bo Cure mówiła coś, że dziś się z nim widzi.

Przez długi czas nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dopiero po chwili mój telefon zaświecił ponownie.

Od Connor Daniels:

Pewnie po treningu.

Ta, jasne. 

Continue Reading

You'll Also Like

69.6K 3.2K 30
,,-Zranił Cię ktoś? -Tak... -Zabiję go. -Zabijesz siebie...?" Ona - dziewczyna z problemami, zamknięta w sobie, samotniczka. On - pomocny, przystojny...
38.7K 2.6K 37
„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się co...
164K 3K 57
LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek paczki najbardziej pociągających chłopak...
1.7K 109 42
Przepiękną okładkę do tego opowiadania, wykonała dla mnie : Zuzeczek_x_ Polecam!!! Wspaniały zwiastun wykonała dla mnie: dangerousguns /wattpad @bie...