Niepokorna

By mleczarkaGerda

745K 25.6K 1.8K

Czy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny... More

Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty ósmy
Nowa książka

Rozdział czterdziesty siódmy

8.8K 316 39
By mleczarkaGerda

W kuchni roznosił się słodki zapach pieczonego przez rudowłosą ciasta, który Vincenzo uwielbiał do tego stopnia, że potrafił przez godzinę siedzieć w pomieszczeniu i czytać książkę. Na dźwięk słów Beatrice uniósł wzrok znad stronnicy.

- Byłeś załatwić papiery u pani Sofii?

Kobieta odwrócił głowę, unosząc gumowy nóż do rozsmarowywania kremu.

- Pojadę, kiedy wróci Franc, a czemu pytasz?

- Madleigne coś ostatnio wspominała, że chce z nią porozmawiać.

- Ze staruszką?

Rudowłosa oblizała łyżkę, podając Białookiemu garnek po wyrobie ciasta.

- No tak - uśmiechnęła się, widząc przyjaciela zjadającego resztki po cieście. - Zapewne o szczegóły naszych transakcji i Benedicta.

- W takim razie ty też pojedziesz - odburknął Ojciec Chrzestny. - Powiedź Paolo, żeby wziął ze sobą laptopa.

Kobieta wywróciła oczami, krojąc wolno swoje kulinarne dzieło. Jasnowłosy przewrócił kartkę, oblizując wargi, westchnął i oparł podbródek na dłoni. W tym momencie do kuchni wbiegła Giovanna, mówiąc pośpiesznie:

- Chcę największy kawałek - pociągnęła nosem, uśmiechając się.

- Zapomnij, połowę zje Vincenzo - zaśmiał się Beatrice, sięgając coś z szafki.

Brunetka zrobiła grymas na twarzy, po czym podchodząc do najwyższego, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Vinz uśmiechnął się czule i chwytając dziewczynę w pasie, pociągnął do siebie, czarnowłosa lekko się zachwiała, upadając na ukochanego.

- Mogę ci oddać, jeśli aż tak ci zależy - pocałował ją w skroń.

- Jestem! - rozległ się głos farbowanego, po czym trzasnął drzwiami.

Kroki nasilały się, w drzwiach stanął mężczyzna, spojrzał pytającym wzrokiem na Beatrice.

- Musimy, gdzieś pojechać - rzekła, wskazując głową na dziewczynę.

- No dobra - odparł i zaczął rozglądać się. - To ruszamy, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia.

Czarnowłosa spojrzała smutnie na Vincenzo.

- Jedziecie gdzie? - posmutniała.

Białooki podrapał się po karku, odrzekł:

- Za niedługo wrócimy.

Dziewczyna westchnęła, wpychając kawałek szarlotki do ust i podpierając żuchwę na nadgarstku, mlasnęła.

Paolo siedzący z tyłu Hammera, objął ramieniem Beatrice, czytającą jakieś papiery. Vinz spoglądając w lusterko, skręcił w wąską uliczkę.

- Gdybyście się tak nie grzebali u Ilario, bylibyśmy u niej już dawno - najwyższy zastukał palcami o kierownicę.

- Aż tak nam się nie śpieszy - szepnął Franc, wciskając zieloną słuchawkę, czekając na odebranie połączenia. - Halo? No tak kochanie... Zaraz będziemy. Mhmm... A ty? Ooo... Dobra... Tak. Ja ciebie też.

Ojciec Chrzestny zaparkował z piskiem opon przed budynkiem, gdzie pracowała staruszka.

- Sprawdziłeś wszystko? - Vinz odwrócił się i spojrzał na najmłodszego.

Paolo przytaknął głową i zsunął kaptur białej bluzy z włosów, wyjmując z pokrowca laptopa, otworzył drzwi. Pomógł narzeczonej wyjść z pojazdu, zatrzasnąwszy później drzwi Hammera. Kierując się w stronę głównych drzwi, Vincenzo na wszelki wypadek sprawdził, czy za krawędzią czarnych spodni znajduje się jego pistolet. Pchnął mocno szklane drzwi, po czym kiwnął w stronę sekretarki. Jina naciskając guzik, powiedziała:

- Pani Sofii nie ma w gabinecie, jest w magazynie i prosiła przekazać wam, że macie się tam udać.

Beatrice przytaknęła i podziękowała, posyłając dziewczynie swój najpiękniejszy uśmiech. Schodząc po schodach, Ojciec Chrzestny poprawił rozwiane włosy, zatrzymał na środku pomieszczenia, unosząc brwi. Nikogo w nim nie było. Zmarszczył czoło, po czym obrócił w stronę tak samo zdziwionej rudowłosej. Najwyższy robiąc parę kroków, zamarł, słysząc znajome westchnięcie. Obrócił się ponownie, aby napotkać ciemne oczy, których nienawidził.

- Vinz? A ty tu czego? - rozbrzmiał niski, ochrypły głos.

Zapanował cisza.

- Tak właściwie to miałem do ciebie sprawę - mówił, łapiąc się za żuchwę. - Hmmm... Nie ładnie tak, straszyć innych i kazać im kablować. Myślałem, że masz jeszcze jakieś zasady, ale biedny bankier, musiał powiedzieć nam do widzenia. Szkoda.

Białooki marszczył coraz bardziej czoło, wpatrując w Benedictto, nie zwracając uwagi na wlepione w niego oczy ludzi z Inquinatori. Obaj obrócili się w stronę drzwi, słysząc czyjeś ciche kroki, a Vincenzo zamarł, widząc kolejną osobę.

- Giovanna? Co ty tu robisz? - wyszeptał, nie spuszczając z niej wzroku.

Dziewczyna stanęła w miejscu, zamarła. Kolejne kroki zaczęły coraz mocniej złościć bruneta, a słowa wypowiedziane, sprawiły, że poczuł się zagrożony.

- Benedictto, nie kombinuj już i tak wiesz, że jesteś przegrany, mamy na ciebie za dużo - rozległ się głos, wyłaniającej z cienia Medleigne.

Francuska poprawiła włosy. Czarnowłosy zerknął na swoich członków mafii, wśród Inquinatori przeszedł cichy szmer, a na twarzach mężczyzn pojawiło się zaniepokojenie. Czarnowłosy nie tracąc czasu, szybko przyciągnął Giovannę do siebie i przystawił lufę rewolweru do jej skroni. Serce brunetki biło tak szybko, że nie była w stanie nawet pisnąć. Przestraszonym wzrokiem patrzyła na Vincenza, który pobladł. Białooki przełknął ślinę, czując gulę w gardle, rzekł:

- Zostaw ją - wyciągnął pistolet zza koszuli i wymierzył w byłego przyjaciela. - Zostaw albo będę musiał cię zabić.

Ciszę przerwał charakterystyczny, przesiąknięty sarkazmem śmiech czarnowłosego. Jakiś mężczyzna stojący przy Benedictto wycelował w Vinza. Francezco przeładował swoją broń i skierował lufę w stronę osiłka, celującego w Białookiego.

- Nie zabijesz mnie - brunetka odezwała się cicho. - Za dobrze cię znam. Nie zabiłbyś mnie.

Czarnowłosy uśmiechając się niewidocznie, odblokował rewolwer. Brunetka wciągnęła głośno powietrze, drżącą dłoń zacisnęła mocniej na nadgarstku byłego.

- Nie rób tego! - krzyknęła Madleigne. - Nie na moich oczach...

- W twoich oczach i tak już jestem nikim - odpowiedział Benedictto. - Nigdy nie byłem dla ciebie prawdziwym bratem. Przecież sama to mówiłaś - odpowiedział, nie patrząc na szatynkę.

- Nie zrobisz tego - wyłkała, szeptem Giov.

- Tak myślisz?

Po policzkach drobnej dziewczyny zleciały łzy, skapujące na brudną posadzkę. Twarz bruneta spoważniała, a on przyciskając broń do skroni Giovanny, spojrzał w oczy Vincenza. Beatrice krzyknęła, zasłaniając dłońmi twarz. Źrenice Benedictto rozszerzyły się, a na twarzy pojawił zdziwiony grymas. Jego ciało opadło z hukiem na ziemię, a ze skroni, gdzie znajdowała się kula, spływała stróżka czerwonej krwi. Białooki odwrócił szybko głowę w stronę dźwięku wystrzału. Serce stanęło mu, widząc stojącą prosto panią Sofię, z poważną miną i wyciągniętą ręką, na której końcu trzymała w dłoni pistolet, a z lufy unosił się cienki dymek.

- Tak. Tak myślę. Zawsze ci mówiłam, że go nie lubię - rzekła najstarsza.

Brunetka dysząc głośno, zasłoniła dłonią usta, płacząc oszołomiona. Vincenzo stojąc osłupiały, nie spuszczał wzroku z poważnej staruszki. Czarnowłosa trzęsąc się, obróciła głowę w momencie, w którym odezwał się Vinz.

- Pani Sofia?

Dziewczyna odsłaniając usta, drżącym głosem, powiedziała:

- Babciu?

Wszyscy spojrzeli na zapłakaną twarz dziewczyny, w pomieszczeniu zapanował przeraźliwa cisza, przerwana ostatnim tchnięciem bruneta.

Kochani, to przedostatni rozdział. Szczerzę, to nie mogę uwierzyć. Zawsze jednak nadchodzi czas, że coś się kończy. Tak więc chciałam wam podziękować za każde miłe słowo od was, za każdą gwiazdkę i komentarz. Najbardziej jednak chciałam podziękować za to, że czytaliście Niepokorną pomimo moich błędów. Zdaję sobie sprawę, że książka nie jest najwyższych lotów i kiedy czytam początkowe rozdziały, nie jestem z nich zadowolona i napisałbym je zupełnie inaczej. Niemniej muszę się pożegnać i życzę miłego czytania ostatniego rozdziału oraz powodzenia w dalszym życiu.


Continue Reading

You'll Also Like

27K 2.7K 15
(okładka ulegnie zmianie) 16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochro...
242K 4.5K 39
On... prawie 40 letni biznesmen który ma także ciemną stronę. Ona... 22 letnia dziewczyna która wraca z pracy i widzi coś, czego nie powinna. On...p...
184K 4.1K 36
DAJCIE SZANSE TEJ KSIĄŻCE . CIEKAWSZA AKCJA ZACZYNA SIĘ W PÓŹNIEJSZYCH ROZDZIAŁACH ; ) --------------- Ich życie nie było usłane różami . Tajemnice...
124K 3K 28
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum. Postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...