Plaga

By oxygen6

106K 6K 578

Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co... More

Drogą wstępu
Przedstawienie postaci
I
KSIĘGA PIERWSZA
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
KSIĘGA DRUGA
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
Epilog

XXII

1.3K 92 8
By oxygen6

Spoglądałam na dziewczynę o jasnych płomiennych włosach. Jej wzrok skierowany był w kierunku ziemi, a ręce miała splecione na piersi. Przypominała strzępek osoby, której upadł cały świat.

Obok mnie Taia i Jonathan wpatrywali się w nią bez wyrazu. Miałam wrażenie, że próbowali przeanalizować całą tę sytuacją pod każdym kątem. Wiedziałam, że podejdą do tej sytuacji sceptycznie i ja sama wiedziałam, że był to dobry kierunek.

— Nie jestem pewien, czy powinniśmy jej ufać. — Usłyszałam cichy głos Jonathana po mojej lewej stronie.

— Czemu? — zdziwiłam się. — Jest taka jak my.

— Skąd to wiesz? — wtrąciła się nagle Taia. — No skąd?! Ponieważ twoja intuicja nie wystarczy w tej sytuacji.

— Ludzie, czy wy siebie słyszycie?! — podniosłam głos, ignorując to, że Layla będzie w stanie usłyszeć każde moje słowo. — Mam wam przypomnieć, że postanowiłam zaufać wam obojgu, a pragnę wam przypomnieć, że budziliście we mnie większe wątpliwości niż ona?! Wydaje mi się, więc, że jednak mam jakieś oko do ludzi. — Wskazałam na Laylę, która stała bez ruchu niepewna co ma robić.

— No ja tam nie wiem, czy zaufanie mi przemawia na twój plus — stwierdziła Taia ze śmiechem.

— Akurat tobie jeszcze do końca nie zaufałam — odpowiedziałam jej z powagą, która zburzyła jej argument.

— Słusznie — powiedziała krótko, wycofując się.

Taia i Jonathan zamilkli. Patrzyłam na nich przez dłuższą chwilę, a gdy nie zyskałam od nich żadnej reakcji, wywróciłam jedynie oczami i odwróciłam się do nich, kierując się w stronę nowej dziewczyny.

— Chodź, Layla. — Ruszyłam na drugą stronę parkingu nadziemnego, machając przy okazji do dziewczyny, namawiając ją, by ruszyła za mną.

Usiadłyśmy w dalekim kącie, tak, by być, jak najdalej od reszty i tak, by nie mogli oni usłyszeć naszej rozmowy.

— Ja ci ufam, jeśli to cię pociesza — powiedziałam, spoglądając na nią z przyjaznym wyrazem twarzy.

— Dzięki — odparła cicho. Znowu usłyszałam ten zagraniczny akcent, musiała przyjechać tutaj z Wielkiej Brytanii. Zawsze uwielbiałam ten brytyjski akcent.

— Jesteś z Anglii? — Chciałam zagaić rozmowę, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, by na zawsze udowodnić, że warto jej ufać.

— Z Cambridge. Dwa lata temu przyleciałam tutaj z rodzicami — wyjaśniła.

— Z rodzicami? Czekaj, czyli oni...?

— Nie wiem. Minęły dwa lata, pewnie tak. — Na jej twarzy odmalował się smutek. — Miałam dziesięć lat, kiedy tutaj przylecieliśmy. Zawsze marzyłam, żeby odwiedzić Amerykę. Naoglądałam się hollywoodzkich filmów i zapragnęłam poznać ten „Amerykański sen". W końcu tata zgodził się na to, byśmy przylecieli tu na długi weekend. Jednak, gdy tylko wylądowaliśmy, przy wyjściu zgarnęła nas policja i zamknęła z innymi ludźmi.

— To straszne. — Kiedy Plaga się zaczęła i razem z rodziną wyjechaliśmy z miasta ani razu, nie zdarzyło nam się spotkać żadnych służb porządkowych. Przez to założyłam, że policja, wojsko — wszystko to upadło, i wszyscy jesteśmy zdani tylko na siebie. Teraz, przez to, co powiedziała Layla, zaczęłam się zastanawiać jaka była naprawdę postawa Amerykańskiego rządu wobec aktualnej sytuacji.

— Siedzieliśmy tam bodajże przez kilka tygodni, może dłużej. Po pewnym czasie zaczynasz tracić poczucie czasu. — Dobrze to rozumiałam. — Byłam tam najmłodsza, ja pośród około dwudziestki dorosłych. Ostatecznie jednak to pozwoliło mi ocalić swoje życie. Jednak tylko mi.

— Jak się wydostałaś?

— Zamknęli nas w starym opuszczonym budynku, a potem otoczyli i pilnowali, byśmy nie uciekli. Przez długie tygodnie widziałam jak co poniektóre osoby, próbują swoich sił i nawet nie dochodzą do drzwi. W trakcie jednak odkryłam małą szparę w całej konstrukcji naszego więzienia. Zrozumiałam, że strażnicy nawet nie zwracają na mnie uwagę, a to dawało mi szansę. Tata kazał mi siedzieć cicho i nikomu o tym nie mówić, a potem dyskretnie wyślizgnąć się na zewnątrz i nigdy nie wracać.

Prawdę mówiąc, kiedy już mi się to udało, chciałam wrócić. Chciałam ich uratować. Jednak wtedy zobaczyłam wszystkich tych żołnierzy i zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak. Uciekłam jak tchórz.

— Nie jesteś tchórzem. Zrobiłaś jedynie wszystko, by przetrwać. Jak my wszyscy. — Położyłam jej rękę na ramieniu i spojrzałam na nią przyjaznym spojrzeniem, a ona odwzajemniła się uśmiechem. — Uwierz mi, dobrze rozumiem, jak się czujesz. — Odsunęłam się lekko, zmieniając ton głosu. Poczułam smutek napływający do mnie z każdej strony. Spoglądałam na Laylę i widziałam w niej samą siebie, zżeraną przez poczucie winy, upadającą każdego dnia pod wpływem własnych myśli. Widziałam w niej jednak również coś, czego nie potrafiłam dostrzec u samej siebie — niezwykła dojrzałość. Layla mogła mieć czternaście lat lat, ale Plaga spowodowała, że musiała dojrzeć o wiele szybciej niż kiedyś ja, czy ktokolwiek z nas. To sprawiło, że stała się o wiele silniejsza i to może jej pomóc przetrwać.

Taia

Spojrzałam jak Lucy i Laylę odchodzące na drugą stronę parkingu. Blondynka zrobiła ze mnie i z Jonathana jakieś czarne charaktery, które z niewiadomych powodów nie potrafią zaufać małej słodkiej Brytyjce. Jakby kompletnie zapomniała, że byliśmy w trakcie wojny, a wojna nie jest tym samym co liceum, gdzie liczba znajomych faktycznie miała znaczenie. Tutaj przyjmowanie nieznajomych ludzi z korytarza z otwartymi ramionami nie było czymś dobrym. Tutaj liczyła się przebiegłość i podejrzliwość. Bycie miłym nie miało sensu w aktualnej sytuacji.

Może jedynie przybliżyć i tak już nadchodzący koniec.

— Wydawało mi się, że ma coś w głowie — powiedziałam w przestrzeń, opierając się o ścianę i przykładając rękę do ust, zastanawiając się nad tą całą sytuacją.

— Bo ma. Jednak bywa też naiwna — odpowiedział Jonathan, który na ten moment stał kilka kroków ode mnie, ślepo wpatrzony w przestrzeń.

— W końcu zaufała nam.

— Właściwie to tobie nie do końca. — Chłopak na mnie spojrzał.

Nie pozwoli mi o tym zapomnieć.

— Pozwoliła mi wejść do swojego życia. To dobry początek.

Chłopak spojrzał na mnie z miną, która świadczyła, że nie kupował tego, co mu powiedziałam. A niech sobie myśli co chce.

Lucy

Tej nocy czułam się, jakby wszystkie moje obawy wyszły na wierzch. Opanowała mnie panika, jakby już nic nie miało być kiedykolwiek dobrze. Kiedy w końcu się obudziłam — zlana potem, z ciężkim oddechem i strachem wymalowanym na twarzy — nie pamiętałam już nic z tego, co śniło mi się w nocy. Nie przeszkadzało mi to jednak w odczuwaniu strachu.

Rozejrzałam się wokół. Wydawać by się mogło, że każdy z nas był osobnym odłamkiem jednej układanki. Każdy leżał w innym rogu, oddzielony od wszystkich na tyle, by móc zapomnieć o istnieniu całej reszty. Siedzieliśmy razem w tym bagnie, ale nic nie przeszkadzało nam nie ufać sobie nawzajem.

Chwilę zajęło mi dostrzeżenie, że brakuje jednej osoby. Tam, gdzie jeszcze wczorajszej nocy widziałam opartą o ścianę Taię, panowała jedynie pusta ciemność.

Postanowiłam jej poszukać. Wstałam na równe nogi, starając się nie budzić reszty. Niebo na dworze już powoli jaśniało. Pewnie niedługo będzie nas czekać wschód słońca.

Wyszłam z budynku na betonową drogę. Poczułam jak lekki wiatr, muska mi twarz. Czasem dziwiło mnie, że upadek ludzi nie zatrzymał powiewu wiatru, ruchu słońca, czy wzrostu drzew — ale to właśnie pokazuje jak mocno ludzie o sobie myślą i jak wysoko na piedestale są w stanie siebie stawiać. Natura świetnie sobie radziła bez ingerencji kogokolwiek.

Wolnym krokiem obeszłam całą przecznicę, zastanawiając się, gdzie też mogła się wybrać Taia. Jeśli było coś, co mogłam powiedzieć na jej temat, to to, że była osobą dość nieprzewidywalną. Dalej do końca jej nie rozgryzłam i nie byłam do końca pewna, czy kiedykolwiek mi się to uda.

W jednym momencie jednak moja spokojna wędrówka napotkała przeszkodę. Z jednej z bocznych uliczek wypadł na mnie Zarażony. Była to kobieta, o głowę wyższa ode mnie, z długimi nogami i wielką burzą brązowych włosów. Jej twarz wyglądała tak, jakby obsypał ją nastoletni trądzik, a oczy były przekrwione. To, co jednak rzucało się najbardziej w oczy to jej prawa noga — całkowicie obtarta z materiału dżinsów, opuchnięta, zaropiała i w pewnych miejscach nawet szara. Czysty obraz śmierci.

Kobieta szła w moim kierunku z totalnym szaleństwem wymalowanym na twarzy. Jak dotąd to właśnie ona najbardziej przywodziła mi na myśl klasyczne zombie. Szła przed siebie, powłócząc nogą, podczas gdy jej ręce były wyciągnięte do przodu. Jej ruchy jednak były dość szybkie, a wyciągniętymi rękami próbowała złapać właśnie mnie.

Wycofywałam się do tyłu, próbując iść dwa razy szybciej od niej. W pewnym momencie jednak napotkałam jakąś przeszkodę. Odwróciłam się, by dostrzec drugiego Zarażonego — wysokiego mężczyznę z poszarzałą twarzą i obandażowanymi dłońmi. Ubrania miał w strzępach, a sam nie wydawał się do końca ogarnięty w sytuacji.

— Wiem, że to zrobiłaś! — krzyknął ochrypłym głosem.

— Ale co?! — wrzasnęłam w jego kierunku, tak jakby rozmowa z nim miała przynieść jakieś rozsądne rozwiązanie.

Utknęłam w klatce. Otoczona dwoma Zarażonymi. Kobieta stała nade mną, jedynie jęcząc coś pod nosem, a facet wciąż krzyczał pod moim adresem masę bezsensownych rzeczy.

Chciałam zadziałać. Wiedziałam, że jestem sama, więc albo ja, albo nikt. Jednak moje ręce drżały. Próbowałam znokautować jedną z dwójki, ale poczułam się jakbym dostała ataku drgawek. Obraz przed oczami stracił jasność. Wszystko się rozmazało, a jedyne, na czym mogłam skupić uwagę to trzęsące się ręce.

W tym momencie chciałam tylko położyć się na ziemi i poddać. Czułam, że zaraz zastąpi koniec.

Jednak nic się nie stało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że kobieta i mężczyzna, którzy jeszcze chwilę temu stali nade mną, leżeli teraz na ziemi bez życia. Wpatrywałam się w nich otępiała, próbując zrozumieć, co tu się właściwie wydarzyło.

— Potrzebujesz pomocnej dłoni? — Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk tego głosu.

Przede mną stał teraz wysoki chłopak o włosach w szarym kolorze i brązowych odrostach. Na twarzy miał lekkie rumieńce, mimo jednak sytuacji, w jakiej oboje się znaleźliśmy, uśmiechał się do mnie pogodnie.

— Ty ich powaliłeś? — spytałam jednocześnie, chwytając jego dłoń i dając się podnieść do góry.

— Siedziałaś tu obok. Nie słyszałaś?

— Powiedzmy, że trochę odpłynęłam — zaśmiałam się nerwowo.

— Wiedziałem, że musi być więcej ludzi. Jesteśmy jak karaluchy, nie tak łatwo nas wybić — zażartował, choć dla mnie żartowanie w takiej sytuacji wydawało się dość nieodpowiednie.

— Tak, to fakt. — Jego poczucie humoru i radość wzbudzały we mnie dezorientację. Postanowiłam jednak dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat. — Więc jesteś sam?

— Od jakiegoś roku. Najwidoczniej nie wszystkim pisana jest wspólna walka. — Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Zupełnie jakby nie dostrzegał tego, że wokół niego świat się rozpada.

— Ja właściwie... jestem tu z kilkoma osobami — mówiłam powoli, niepewna, czy jest to dobra decyzja. Nie wiedziałam do końca, kim był ten koleś, ale jednak uratował mnie. Byłam mu to winna. — Chciałbyś do nas dołączyć?

— Brzmi jak powrót do liceum. Cudownie.

Wskazałam mu ręką, w którą stronę będziemy iść, a sama ruszyłam przodem. W końcu znalazłam się kilka kroków od niego i ponownie spojrzałam na swoją dłoń. Teraz nie tylko drżała, ale skóra wyglądała tak, jakbym się czymś oparzyła. Widziałam, jak wysypka pokrywa całą moją dłoń, kierując się w stronę palców.

Gwałtownie schowałam rękę w kieszeń kurtki i postanowiłam wyrzucić to z pamięci.

♤♤♤

Continue Reading

You'll Also Like

Doktor By a8l1e3x

Historical Fiction

17.8K 2.6K 58
Douglas Scott ma nadzieję, że rok 1854 będzie przełomowy w jego karierze. Jednak niespodziewanie młody doktor pada ofiarą towarzyskiej zabawy, w któr...
126K 11.3K 43
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...
114K 4.4K 34
North Beach Academy to elitarna szkoła dla oryginalnych uczniów. Nie chodzą tu wielkie umysły, dzieci polityków czy celebrytów, a młodzież z nadprzyr...
199K 11.7K 32
Książka fantasy, inna niż wszystkie. Zastanawialiście się kiedyś czy wampiry, wilkołaki, magowie i inne nadnaturalne stworzenia znane dotąd z filmów...