Układ

By aksaver

76.4K 2.5K 1.5K

Jako przyszła prawniczka wiedziałam, że w swoim życiu będę mieć do czynienia z różnymi umowami. Wiedziałam od... More

Wstęp
Prolog
1. Świrnięta romantyczka
2. Para idealna
3. Trening rzecz święta
4. Za przeproszeniem
5. Mały wypadek
6. Parszywa suka
7. Fresa
8. Żarty
9. Plantacja truskawek
10. Umowa
11. Poderwać chuja
13. Fanka oversize
14. Korepetycje z uwodzenia i flirtowania
15. Partnerzy w zbrodni
16. Nigdy
17. Pijany królik w okularach
18. Niczym anioł
19. Do kina czy na film?
20. Lwy z Leicester górą!
21. Lubię Connora
22. Picasso
23. Sen nocy letniej
24. Uroczo-seksowna
25. Pierzony ranking
26. Moje gratulacje
27. Pierdolone truskawki
28. Oj Clare, Clare
29. Zakochana idiotka
30. Jak romantycznie
31. Korepetycje z życia
32. Twój KOLEGA
33. Mój chłopak
34. Mi Fresa
35. Rozumiemy się?
36. Jak domek z kart
Epilog
Dodatek
Podziękowania + info co dalej

12. Atuty

3.1K 124 89
By aksaver

Siedziałam na angielskim, słuchając jak Connor robi z siebie idiotę, odpowiadając (rzecz jasna błędnie) na zadane przez nauczycielkę pytania. Normalnie, by nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Olałabym to, jak każdy inny taki moment, ale tym razem z każdym kolejnym, wypowiedzianym przez chłopaka słowem, uświadomiałam sobie w co wdepnęłam, jak bardzo w dupie byłam i... po prostu ile pracy nas jeszcze czekało.

Tak ładnie mówiąc.

Czy on w ogóle się uczył? Po ostatnim naszym spotkaniu ustaliłam, że to było mało prawdopodobne. Miał spore zaległości...

- Dobra, ostatnie pytanie - powiedziała piszczącym tonem, jakby miała dość już wypocin Danielsa.

Też miałam ich dość, ale to ona spowodowała tą katorgę dla naszych uszu. Gdyby nie jej chęć pokazania, kto tu rządzi, nikt nie musiałby tego słuchać. I tak - wiadomo, nauczyciel był od kontrolowania naszych osiągnięć, ale ona nigdy nie robiła tego w ten sposób. Nie odpytywała, a dla Connora zrobiła wyjątek. Każdy doskonale wiedział, że zrobiła to specjalnie.

- Więc słucham.

- Co to znaczy Bovaryzm? - zapytała.

To łatwe.

Proszę, odpowiedz chociaż na to.

Chłopak przez chwilę milczał, rozglądając się po sali, szukając jakiekolwiek podpowiedzi, co uświadomiło mi, że nie wiedział.

- Wszyscy dobrze wiemy, że nie mam pojęcia - mruknął. - I pani profesor o tym wie, i ja. Oni również. - Kiwnął w naszą stronę. - Więc możemy już odpuścić tę katorgę.

Moje błagania tak jak myślałam - nie zostały wysłuchane.

- Dobrze, siadaj już - odpowiedziała, gestem dłoni, kierując go na miejsce, które zazwyczaj zajmował. - Wiesz, jaką ocenę otrzymujesz, prawda?

Pogrążyło to Connora. Kolejna ocena do kolekcji, która przepowiadała jego koniec.

Miał przejebane.

Mieliśmy przejebane - bo jak mówił - byliśmy drużyną.

- Tak, oczywiście...

- Zazwyczaj nie daję drugich szans, ale znam twoją sytuację, więc... - zaczęła, uważnie mierząc chłopaka, więc sama odwróciłam głowę w tamtą stronę, by mu się przyjrzeć. Nic nie mogłam wyczytać z jego twarzy. Nie przedstawiała żadnych emocji. - Możesz za tydzień poprawić - skończyła, ale wypowiedziała takim tonem, jakby przychodziło jej to z ogromnym trudem. - Jeśli oczywiście chcesz.

Chłopak zanim odpowiedział, spojrzał na mnie kątem oka. Kiwnęłam głową, by go ponaglić, mimo to przez chwilę tak milczał, aż w końcu z jego ust wyleciło:

- Oczywiście. Przygotuję się.

Raczej to ja przygotuję go, ale to taki mały szczegół... Nieistotny.

- Dobrze. To teraz wracajmy do zajęć.

Nauczycielka zaczęła tłumaczyć, a ja powoli notowałam, biorąc pod uwagę, że to za pewne z moich zapisków chłopak będzie się uczył. Zawsze były dobre, nigdy nie miałam do nich zastrzeżeń, ale teraz dziwnie się zestresowałam. To ta chyba odpowiedzialność za kogoś.

Bo byłam odpowiedzialna za Connora Danielsa i za jego przyszłość w drużynie.

Większej presji nie mogłam na siebie zarzucić.

W połowie kolejnego zdania, zauważyłam jak mój telefon się zaświecił przez wiadomość, którą otrzymałam. Spojrzałam najpierw na nauczycielkę, która była akurat odwrócona tyłem do nas i sięgnęłam za urządzenie, chowając je pod ławką. Od razu przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam nadawcę wiadomości.

Od Connor Daniels:

Nie pożyczyłaś od Cure mundurka.

Czemu?

Chłopak próbował namówić mnie do tego, bym poprosiła przyjaciółkę o taką, a nie inną przysługę, ponieważ twierdził, że to było konieczne do zrealizowania naszego planu. Zapominał jednak za każdym razem dodać, że głupiego planu.

Dlaczego ja na to się zgodziłam? Przecież to nawet nie miało sensu...

Po chwili przyszła kolejna, więc tym razem odwróciłam wzrok w jego stronę. Jego był też skierowany w moją, więc w tej właśnie chwili się skrzyżował. Po dosłownie sekundzie, odwróciłam go, kierując je na ekran.

A chociaż zamówiłaś?

Do Connor Daniels:

Nie. I nie zamierzam.

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.

Od Connor Daniels:

Zrobisz to.

Do Connor Daniels:

Nie, a teraz wybacz, ktoś musi robić notatki

Wróciłam do słuchania, ignorując kolejną wiadomość od chłopaka.

Nie będzie mi rozkazywał.

Gdy lekcja się skończyła, a ruszyłam do wyjścia, daleko nie zaszłam, bo po chwili poczułam kogoś dłoń na mój przedramieniu.

Nie musiałam się odwracać, by domyślić się, kto był na tyle głupi, by to zrobić.

- To, co? Już wiemy, od czego zaczynamy. Angielski. - powiedziałam, nawet nie odwracając się w jego stronę. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i powoli postawiłam kolejny krok przed siebie. Wiedziałam, że chłopak będzie szedł obok.

- Nie słuchasz mnie - zignorował mnie.

Owszem.

- Daj spokój. Lepiej skupmy się... - przerwał mi.

- Miałaś nie związywać włosów.

- To i tak nie ma znaczenia.

- Ma - odpowiedział od razu, po chwili dodając: - Zwłaszcza dzisiaj. -Tymi słowami zmusił mnie, abym się odwróciła w jego stronę. - Dlatego prosiłem cię o pożyczenie...

- A co niby takiego jest dzisiaj? - przerwałam mu.

- Dziś porozmawiasz z tym zjebem i...

- Nie ma mowy. - Wystrzeżyłam oczy, zatrzymując się na korytarzu. - Nie jestem przygotowana.

- Dlatego miałaś, zrobić to o co cię prosiłem. - Wytknął mi, nachylając się.

Wczoraj wysłał mi całą listę rzeczy, którą powinnam wiedzieć lub przygotować, ale ja zwyczajnie to olałam, ponieważ nie myślałam, że to tak na serio i przede wszystkim w takim tempie.

Przecież ten pomysł był I.D.I.O.T.Y.C.Z.N.Y.

Amen.

- Dobrze, że jestem taki miły i przygotuję cię teraz. Szybki kurs.

- Nie - oburzyłam się.

Chłopak popatrzył przez chwilę w prawo, a kiedy chciałam również odwrócić wzrok w tą stronę, usłyszałam:

- Tak. - Nie pozwolił mi już na to zareagować, ponieważ złapał za moją dłoń, po której przeszedł dreszcz i pociągnął mnie, przy tym odwracając. - Chodź, do Mai.

W tym momencie ujrzałam dziewczynę, opierającą się o parapet.

- Co? - zapytałam automatycznie. - Po co?

- Zobaczysz. - Od razu po usłyszeniu tego głupiego słowa, zatrzymałam się.

- Nie. Masz mi powiedzieć teraz. Inaczej, nigdzie nie idę Connor.

- Dobra - wzdychnął. - Pomoże ogarnąć nam to. - Pokazał rękę na mnie.

Aha.

Było to bardzo miłe.

- Dzięki?

Czy się przejęłam? Nie. Nie obchodziło mnie to, co myślał o moim wyglądzie czy stroju. Ważne, że ja się w nim dobrze czułam.

Po chwili znaleźliśmy dziewczynę, którą chłopak poprosił bez zbędnego tłumaczenia o pasek, który miała zapięty na spódnicy. Maya nawet nie zapytała go, po jaką cholerę potrzebna była mu ta akcesoria. Po prostu to zrobiła. Podała go chłopakowi, a on po chwili wyciągnął go w moją stronę.

- Załóż.

- Po co?

- Boże, fresa - jęknął. - Dzięki temu podkreślisz swoje... - Zrobił pauze. - Atuty - skończył, a mi się nie podobało, że mówił to wszystko przy dziewczynie. - Rozpuść włosy. Zaufaj mi - powiedział, ale nawet nie dał mi tego zrobić, bo gdy byłam zajęta paskiem, on ściągnął gumkę. Rękę je trochę potargał, poprawiając by nie były ulizane. - Trzynastka...

- Co ty odpierdalasz? - syknęłam. - Przecież nikt postronny miał się o tym nie dowiedzieć. - Kiwnęłam głową na Mayę, mimo że na pewno nie było to miłe. - Z tego co wiem, wymieniłeś tylko chłopaków.

- Tak.

- Więc?

Chłopak nie miał, jak odpowiedzieć, ponieważ przerwała mu dziewczyna.

- To ja... - zaczęła, przez co oboje się na nią spojrzeliśmy - nie będę przeszkadzać. - Przecisnęła się między nami. - Ładny pasek. - Puściła w moją stronę oczko.

Wydawała się fajna, ale nie chciałam, by wiedziało o tym, aż tyle osób. Zresztą umowa to umowa. Warunki były po to, by je przestrzegać.

Spojrzałam na Connora wyczekująco.

- Zapisany był Rhys, a oni są jednością. Nie mają przed sobą tajemnic. - Wzruszył ramionami.

Więc jednak prawdziwa miłość w jego kręgach istniała.

To było słodkie.

- To oszustwo. Łamiesz zasady. - Wzruszył ramionami

- Nikt więcej się nie dowie, obiecuję. - Chciałam mu wierzyć, więc tylko pokiwałam głową. - Odepnij guzik. - kontynuował, pokazując ręką na koszulę, którą zawsze miałam zapiętą na ostatni guzik.

Mierzyliśmy się wzrokiem przez dłuższy czas, do momentu, w którym nie skapitulowałam.

Zrobiłam to.

Kurwa. Czemu?

Mój mózg ewidentnie nie działał, tak jak powinien.

- Coś jeszcze? - zapytałam tonem, ociekającym sarkazmem. - Jaki ty masz w ogóle plan, co? Co mam tak po prostu do niego podejść. Przecież to głupie. Idiotyczne - wysyczałam, podkreślając ostatnie słowa.

- Teraz razem z nim zajęcia ma Cure.

Czy on serio prześledził ich plany?

- I? -zapytałam zdezorientowana.

Nie wiedziałam, co ona miała z tym wspólnego.

- Więc podejdziesz tam, ładnie się rozejrzysz, a gdy okażę się, że nigdzie nie będzie Cure, podejdziesz do niego i miło go zapytasz, czy przypadkiem jej nie widział.

To miało sens...

Żartowałam.

Nawet kupy się nie trzymało.

- A co jeśli ona tam będzie, co? Pomyślałeś o tym?

- To już załatwione. Cure wie, kiedy przyjść.

Czyli moja przyjaciółka o wszystkim wiedziała i nawet nie raczyła mnie poinformować? Świetnie.

Przez moment chciałam zapytać się go, a co jeśli nie będzie wiedział, o kogo pytałam, ale szybko ta myśl okazała się głupia, jak ten cały jego plan.

Cure znał każdy. On pewnie też.

- I to ma niby zadziałać? Mam się go zapytać o Cure i tyle? Przecież masę osób na co dzień pyta o drogę, godzinę i to nie oznacza od razu, że no nie wiem - Zrobiłam pauzę - kogoś zwala z nóg.

- To tylko początek, fresa - prystknął mnie w nos, a ja zaczęłam jak głupia machać rękami, by odgonić jego dłoń, jak jakąś muchę. - Resztą zajmę się ja.

Przekazał mi jeszcze parę "przydatnych informacji". Dla mnie wyglądało to jednak jak rzeczy wyczytane ze stron internetowych z artykułu o nazwie "Instrukcja poderwania faceta" czy "Jak poderwać faceta w dziesięć dni?".

Więc może nie był aż tak w to dobry, jak mi się zdawało? Może sam potrzebował takich beznadziejnych porad z internetu? Nie wyglądał na takiego, ale może...

Gdy tak go słuchałam, nie wierzyłam, w co się wpakowałam. Naprawdę zgodziłam się na podrywanie jakiegoś dupka niczym z filmu John Tucker Must Die? Co prawda film był w porządku, podobał mi się, a nawet zaskoczył, ponieważ spodziewałam się innego zakończenia. Bardziej filmowego, takiego bajkowego niczym z Disneya...

Ale obawiałam się, że tu też mogło się skończyć jakąś katastrofą. Byłam wręcz pewna, więc dlaczego moje nogi kierowały mnie prosto w paszczę lwa?

I to dosłownie.

W końcu grał w pieprzonych Lwach.

Gdy go zobaczyłam, od razu stanęłam, bo wtedy doszło do mnie, że nie byłam gotowa. Przez chwilę tak stałam, jak kretynka, przyglądając się grupce osób, którzy znajdowali się przy drzwiach do klasy. Na całe szczęście zajęci byli rozmową, więc na mnie nawet nie zwrócili uwagi.

Super. W dodatku był ze znajomymi...W co w takim wypadku?

W pierwszej chwili chciałam wyciągnąć telefon, by napisać do Connora z tym pytaniem, ale szybko przypomniało mi się co mówił.

Nie wyciągaj telefonu. Udaj, że go nie masz przy sobie.

Wyśmiałam go, jak to usłyszałam, ale chłopak szybko mi wytłumaczył, o co chodziło. Mając telefon przy sobie napisałabym do Cure, a nie wypytywała innych.

On naprawdę to przemyślał, ale i tak nie grało mi w tym prawie wszystko.

Wzięłam głęboki oddech, przybliżając się do chłopaka w głowie przetwarzając wszystkie rady, które dziś usłyszałam.

Delikatnie się uśmiechaj.

Bądź pewna siebie, patrz mu w oczy.

Nie odwracaj wzroku.

Nie bądź nachalna.

Subtelnie i tajemniczo.

Kurwa, więcej tego nie było?

Te wszystkie jego rady były...

- Hej. - Padło z moich ust, powodując że już nie mogłam uciec. Było za późno. Chłopak tylko na mnie spojrzał i mruknął pod nosem przywitanie, tak jak zrobiła reszta. Byli zdezorientowani. Też bym kuźwa była na ich miejscu. Posłałam krótki uśmiech w ich stronę i kontyntynuowałam: - Widzieliście może Cure?

Nie koncetrowałam się tylko na nim, ponieważ nie chciałam zbudzić dziwnych podejrzeń. Nie chciałam, by już na tym etapie domyślił się, że chodziło o niego.

Tak mi zresztą doradził Connor.

Nie pozwól, by pomyślał, że się nim zainteresowałaś. Tylko daj się zauważyć.

- A ja myślałem, że to nas szukałaś? - zaśmiał się jeden z nich, a ja tylko cicho prychnęłam, unosząc ponownie kącik ust do góry.

To był beznadziejny tekst, ale cóż.

- Nie tym razem - mruknęłam. - To jak?

- Niestety nie pomożemy. Nie widziałem jej dziś jeszcze - odpowiedział drugi, natomiast Matthew milczał.

Bałam się, że zrobiłam coś źle. Tylko jak można było zjebać głupie pytanie?

Jednak pokiwałam tylko głową, wzrokiem przelatując po każdej twarzy, a następnie powiedziałam:

- Okay, dzięki. - Już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam:

- A czy ja cię przypadkiem skądś nie kojarzę?

Matthew. W końcu zabrał głos.

Jasne, że możesz mnie kojarzyć. Wparowałam ci do pokoju, kiedy wymieniałeś się śliną z wtedy jeszcze dziewczyną swojego kolegi z drużyny - swojego kapitana.

Jednak zamiast tego odpowiedziałam:

- W końcu chodzimy do tej samej szkoły - zaśmiałam się.

To było gówno prawda. Szkoła była na tyle duża, że połowy osób po prostu się nie znało.

- Fakt - odpowiedział, podkreślając to gestem dłoni.

Co za dupek. Jak on mógł zrobić coś takiego Connorowi? Jak ja mam z nim gadać, nie myśląc, że jest szumowiną?

- Dobra, to ja idę jej poszukać. - powiedziałam, za kolejną radą Danielsa; nie rozmawiaj z nim długo - Dzięki. - Po chwili już bez żadnych komplikacji odwróciłam się i powolnym krokiem ruszyłam.

Daleko nie zaszłam, bo dosłownie zrobiłam kilka kroków, kiedy to przede mną pojawiła się moja przyjaciółka.

Czy ona się gdzieś czaiła za rogiem?

Oby nie. To już by było chore. Ale to wszystko ostatnio było chore.

- Szukałam cię - powiedziałam głupio.

- Wiem - powiedziała prawie bezgłośnie, by nikt przypadkiem nie usłyszał. W końcu niedaleko nas stał Matt zresztą chłopaków.

No przecież, że wiedziała. I mi nie powiedziała.

- Nie powiedziałaś mi.

Wczoraj przegadałam z nią o tym pomyślę naprawdę z dobrych kilkanaście minut. Na początku wyśmiała Danielsa, a potem stwierdziła, że co mi szkodzi zaryzykować.

To mogło naprawdę ją wkurwić.

- Kiedy niby? Na lekcji mi napisał, że mam się ulotnić i... - przerwała, a po chwili zmierzyła mnie wzrokiem. - Czekaj, nie powiedział ci o tym wcześniej? - Zaprzeczyłam szybko. - Co za... - Znów zrobiła pauzę. - Nieważne, jak ci poszło?

Zaczęłam jej opowiadać, przy tym dostosowując się do kolejnych rad.

Nie odchodź daleko i już na niego nie patrz.

*

Siedziałam z Connorem w bibliotece, powtarzając wiadomości na angielski, jak już go wcześniej poinformowałam. Dzisiaj był już bardziej skupiony i chętny do współpracy, więc nauka szła o wiele lepiej niż ostatnio. Ale nadal upierał się o krótkie przerywniki czy zmiany tematu na te, związane z Anne i Mattem.

Pierwsze co zrobił, to wypytał mnie o dzisiejszą rozmowę z chłopakiem. Wiedziałam, że się bał, że zjebię.

I prawdopodobnie zjebałam, bo jak to miało niby pomóc? Connor co prawda się upierał, że mam mu zaufać, bo on wie, co robi, ale ja nie potrafiłam zrozumieć jego toku myślenia.

Po prostu zjebałam.

A to był chyba czas szukania innego pomysłu. Albo może czas odpuszczenia. Może powinnam dać sobie z tym spokój... W końcu Anne od paru dni nawet się do mnie nie zbliżała. Może jej się to znudziło?

Nie byłam mściwa, nie chciałam zemsty, chciałam tylko spokoju. Chciałam, by zrozumiała, że ma ze mną nie pogrywać.

Nawet jeśli była to prawda i już nie potrzebowałam żadnego planu, bo od dziewczyny już nic złego mi nie groziło, to nie zamierzałam łamać danej obietnicy. Zamierzałam wywiązać się z mojej części umowy.

Tak działały układy.

- Na dziś koniec - zarządziłam.

Chłopak tylko pokiwał głową i wstał, mówiąc:

- To się pakuj, czeka nas jeszcze jedna rzecz. - Nie czekał na jakikolwiek mój ruch. Sam zamkną podręcznik, podając mi go.

- Co?

- Musimy pojechać na zakupy - mruknął, odblokowując telefon, następnie spojrzał znad niego na mnie. Siedziałam nadal w tym samym miejscu. - Zbieraj się. Nie mam zbyt wiele czasu.

- O patrz - powiedziałam, palcem kiwając w jego stronę. - A ja na takiego głupoty nie mam wcale...

Po części mówiłam prawdę. Już było późno, a rodzice zdecydowanie tego nie lubili. Według nich powinnam wracać do domu od razu po skończeniu zajęć w szkole czy tych poza nią. Wolontariatów, których miałam od groma.

Ale przede wszystkim nie miałam ochoty na jego zakupy.

- To nie podlega dyskusji, fresa. - Ruszył w stronę drzwi. - Jeśli sama nie wstaniesz, to ci pomogę - mruknął.

- Lubisz rządzić, co? - powiedziałam zła, ale podniosłam swoje cztery litery z fotela.

Nie zamierzałam odstawiać tu teatrzyku.

- Prawda, lubię dominować. - Po jego słowach rozszerzyłam oczy, a następnie rozchyliłam lekko usta, nabierając powietrza.

- Dupek.

Chłopak już nic nie odpowiedział, tylko prychnął, wracając do swojego telefonu. W ciszy udaliśmy się w stronę wyjścia, a następnie parkingu. Kiedy zaczął kierować się w stronę swojego samochodu, westchnęłam i postanowiłam jeszcze raz się odezwać:

- Naprawdę musimy? To konieczne?

Co, jak co, ale zakupy i to jeszcze z nim były ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę.

- Myślałem, że się ucieszysz. Dziewczyny przecież lubią zakupy... - powiedział, posyłając w moją stronę bezczelny uśmieszek.

Ale nie ja.

To znaczy, nie uważałam się za jakąś wyjątkową. Po prostu wolałam zamawiać rzeczy przez internet, zresztą jak większość kobiet.

A jego generalizowanie było po prostu słabe. To tak wyglądała jego znajomość dziewczyn? To na tym opierał swoje techniki podrywu?

- Pozwól, że nawet tego nie skomentuje - odpowiedziałam, kiedy znaleźliśmy się już przed jego samochodem. Drugi raz stałam tak blisko jego bajecznie drogiego auta.

Chłopak je otworzył. Miał już wsiadać, gdy spojrzał na mnie i zorientował się, że nadal stałam w miejscu.

- No wsiadaj.

- Widziałeś to auta? Nie dotknę czegoś, co kosztowało tyle kasy - pisnęłam.

Znając moje szczęście bym zaraz coś popsuła. Zaraz by coś odleciało, porysowało się czy inne cholerstwo, a ja nie chciałam robić sobie długów na takie sumy.

- Poważnie? - Przekręcił oczami i ruszył w moją stronę. - Trzeba było powiedzieć, że oczekujesz, aż otworzę przed tobą drzwi. - Po chwili zrobił, to co powiedział.

Skąd mu się do cholery to wzięło. Chciałam poznać jego dedukcję, poznać szlaczki, które połączyły ze sobą dwie rzeczy w jego głowie.

- Nie o to mi chodziło.

- Wsiadaj, fresa.

Przez chwilę tak się mierzyliśmy wzrokiem, aż w końcu kolejny raz skapitulowałam. Jechaliśmy w kompletnej ciszy, która pierwszy raz od dawna była niezręczna. Jakoś wcześniej mi nigdy nie przeszkadzała.

Teraz Connor był skupiony na drodzę, a ja siedziałam nieruchomo w samochodzie, obawiając się zrobić jakiś gwałtowny ruch.

Może ten mój strach był związany z sytuacją, kiedy jako sześciolatka porysowałam komuś samochód, otwierając drzwi? A ten samochód był zdecydowanie za drogi, by mogło przydarzyć się ponownie coś podobnego lub o zgrozo coś poważniejszego.

Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod jedną z najdroższych galerii handlowych w Leicester. Automatycznie się skrzywiłam...

Czemu nie dziwiło mnie, że wybrał właśnie ją? Czuło się od niego tą wyższość i tą chęć chwalenia się pieniędzmi na prawo i lewo. Dlatego wtedy w kawiarni zachował się tak, a inaczej. Wydawało mi się, że dla niego pieniądze były czymś, co go definiowało. Miał pieniądze, mógł pozwolić sobie na więcej. Lubił się nimi afiszować. Lubił pokazywać, że je ma.

Jaki dzieciak jeździł takim autem?

Dobra - większość uczniów SODS było stać na samochód, na bardzo dobry samochód, ale żaden nie jeździł takim. Tylko on. On kasy miał jeszcze więcej, co w jego wartościach było powodem do dumy, do chełpienie się.

Na zakupy tu pewnie było mnie stać, ale wolałam wybrać się jak już do tańszej. Nie byłam osobą, która była rozrzutna. Nigdy nie wydawałam pieniędzy (i to jeszcze nie moich, tylko rodziców) na błahostki, na głupoty, którymi mogłam się obejść.

Zakupów w ten galerii do szczęścia też nie potrzebowałam. Jednak postanowiłam zignorować ten fakt. Jeśli musiał jeździć w takie miejsca, by poczuć się kimś - to była jego sprawa, nie moja.

Ja miałam tylko go uczyć.

A on miał mi tylko pomóc z Anne.

- Poczekaj - powiedział, wychodząc z auta. Po chwili zobaczyłam, jak otwiera drzwi od strony pasarzera. - Skoro masz aż takie wymagania... - mruknął, wyciągając rękę w moją stronę.

Dupek.

Nie przyjęłam pomocy. Po prostu wstałam, ignorując wyciągniętą dłoń w moją stronę. Posłałam kpiący uśmiech, który szybko odwzajemnił.

Wyśmienicie się dogadywaliśmy.

- To, czego szukamy?

- Jakiś ciuchów, które podkreślą ci figurę.

Po co? Skoro i tak chodziliśmy w mundurku...

- I to nam pomoże? - Pokiwał głową, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. - Niech zgadnę, na ciebie działają takie rzeczy? To wystarczy, by Connor Daniels poleciał na jakąś dziewczynę? Wystarczy, że ubierze się w jakieś obcisłe ubrania i...

- Pudło, fresa. - Znów wyszczerzył swoje zęby, przerywając mi. Palant. - Akurat ja wolę poćwiczyć wyobraźnię i rozmyślać, jak wygląda pod nimi.

Aha.

- Jakoś to ci nie wyszło z ostatnią dziewczyną.

Anne zawsze podkreślała swoje aututy.

- Ale wyjdzie z następną.

Continue Reading

You'll Also Like

65.8K 3.3K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
144K 2.7K 195
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
16.8K 336 18
Osiemnastoletnia Aurora ma na głowie zdecydowanie więcej trosk niż przeciętna nastolatka. Dziewczyna aby zapomnieć o złych duchach przeszłości, które...
202K 3.7K 69
Rodzina Monet podbija instagram. wiem że są talksy i jeden instagram, ale jestem wielka fanką więc mam nadzieję że nikt nie jest przeciwko powstaniu...