-Gdzie jedziemy? Gdzie jedziemy?- Od kilkunastu minut męczyłam go falą pytań.- No gdzie jedziemy? Gdzie?
-Daleko.- Ujął krótko.
-Możesz mi powiedzieć.- Drążyłam dalej temat.
-Dowiesz się jak dojedziemy.
-Powiedz!???- Wrzasnęłam zniecierpliwiona.
-Mia cholera zaraz się dowiesz.- Krzyknął zdenerwowany. Wcale mu sie nie dziwie. Od kilku minut drocze się z nim próbując wytrącić go z równowagi.
-Ja chce teraz.- Zachichotałam widząc w jakim jest stanie.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-O patrz jesteśmy na miejscu.- Krzyknął podekscytowany parkując obok.... O mój boże przecież to....