Czerwony smok

By Sabanda5

1.1K 65 14

Niepozorne miasto będące w sąsiedztwie z lasem tętniącym magią nawiedziła pewna tajemnicza postać. Na pograni... More

Czerwony smok : Rozdział 1
Czerwony smok:Rozdział 2
Czerwony smok: Rozdział 3
Czerwony smok: Rozdział 4
Czerwony smok: Rozdział 5
Czerwony smok: Rozdział 6
Czerwony smok-Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14

Rozdział 11

75 6 2
By Sabanda5


       Stary młyn stał pusty od wielu lat, od kiedy zaraza wybiła całą rodzinę zamieszkałą to miejsce. Chciano go wykorzystać ponownie, nikt jednak nie miał zamiaru, zamieszkać w jak sądzono skażonym miejscu. Spalić go też było szkoda, toteż stał tak i straszył swoim upiornym wyglądem na środku polany. Być może nadchodząca zima zmusi ludzi do rozebrania budowli na części. Nikt tu nie zaglądał, poza dziećmi, które przychodziły tu się pobawić, wbrew woli swoich rodziców.


Leonard patrzył na leżącą na stosie siana i worków po mące czerwono-łuską. Leżała ona na plecach, czy też grzbiecie, wpatrując się milcząco w sufit. Tuż przed nią siedział w kociej formie Owinnik nerwowo machający ogonem. Blondyn zaczął chodzić po starym, brudnym klepisku, jednocześnie patrząc czy coś nie spadnie im na głowy. Budynek mimo że wytrzymał nie jedną wiosnę, miał swoje lata. Nie zdziwiłby się, gdyby z góry spadł worek mąki, jeśli się taki ostał, lub nawet cała drewniana belka. Tu i tak czuł się bezpieczniej niż na zewnątrz. Kto wie, czy łowcy, którzy byli na siłach, nie wyszli dobić rannego smoka? Może sam potwór jeszcze tu wróci? Miał nadzieję że został dostatecznie zniechęcony. Zatrzymał się, gdy dostrzegł że Andegora próbuję przewrócić się na bok.

- Ani mi się wasz ruszać! – Krzykną i podszedł do istoty, która teraz nie przypominała człowieka, i wyglądała znacznie groźniej niż gdy Leonard widywał ją na co dzień.

- A ty nie wasz się mi rozkazywać! – Warknęła, podnosząc się lekko, ale nawet taki ruch powodował u niej ból w okolicach żeber.

- Jak sobie życzysz, ale leżąc w ten sposób, naruszysz i tak uszkodzone miejsca! Czekaj... czekaj... właściwie to dla mnie dobrze! Może zrobi ci się jakieś powikłanie i umrzesz! Hmm....- przybrał zamyśloną minę – W takim razie pójdę sobie. Spokojnie wrócę, jak przestanę, czuć na sobie tę pieczęć, z towarzystwem łowców! – powolnym krokiem, kierował się do wyjścia, szybko odwrócił głowę by, nie dostrzegła jego chytrego uśmiechu.

Smoczyca podniosła się jeszcze bardziej, patrząc na niego, szerokimi ślepiami. Owinnik był gotów zastawić mu drogę, na jedno skinięcie głową Ignis. Ta jednak tego nie zrobiła.

-Prędko się tego nie doczekasz! Wyleczę się,szybciej niż myślisz! – wskazała na niego długim pazurem.

- Uleczysz!? Jeśli dobrze pamiętam to smocza magia, nie nadaje się za bardzo do leczenia- zatrzymał się w półkroku.

- A skąd ty takie rzeczy możesz wiedzieć o smoczej magii? Czyżby z tych twoich książek?! – czekała na odpowiedź, Owinnik odwracał łeb to raz w jej to drugi w jego stronę.

- Przegrałaś, nie dostaniesz ich! – nie wyobrażał sobie by taka istota jak ona, trzymałaby chociaż jedną z nich w szponach.

- Właściwie to nie! Gdyby nie ja, ten smok wróciłby i zniszczył wasze miasto. Poza tym wtrąciłeś się w naszą walkę, umowa zatem jest nieważna, Leonardzie! – stwierdziła tryumfalnie.

- Bo przegrywałaś, chroniłem po prostu swój dom, nie ciebie.

- Zatem czemu się za mną wstawiłeś? Spokojnie, zostaw mnie tu. Bo twoje eliksiry na pewno powalą tego smoka gdy wróci!- Wyszczeżyła kły, na znak przypomnienie ostatniej walki.  

Alchemik odwrócił się w stronę swojej rozmówczyni. I spojrzał na nią poważnie.


- Jak to wróci? Myślałem że zrozumiał to, co mu powiedziałem?! – zdziwił się.

- Zrozumiał czy też nie, z pewnością nie zapomni że upokorzył go człowiek. Oj nie! – zaśmiała się – Ale puki tu jestem, na jakiś czas mamy spokój – skrzyżowała łapy, pożałowała tego, krzywiąc się z bólu.

- Jak to na jakiś czas? I dlaczego ty?! Przecież mógłby nas zabić, oboje. Gdyby się nie przestraszył.

- Ja tu jestem! – zawołał Uru, siedząc w tej chwili na oknie młyna, i trzaskając drzwiczkami okiennymi, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Oboje byli tak pochłonięci kłótnią, że nie zauważyli kiedy zmienił miejsce.

- Dlatego że od teraz to moje terytorium, a on przegrał o nie walkę. Długo mu zajmie zbieranie resztek odwagi, by się tu znów pojawić! – chciała powiedzieć to dumnie. Jednak myśl o tym że człowiek jej pomógł, sprawiała, że nie brzmiało to tak jak, zamierzała.

Leonard umilkł. Odwrócił się już całkiem od wyjścia i przysiadł niedaleko Ignis na klepisku. Owinnik obserwował go z góry, uważnie. Doradca wiedział że w razie najgorszego, jest jeszcze inne wyjście, aby uporać się z natrętnym smokiem, o żółtych łuskach. Bał się jednak skorzystać, z pomocy która może przysporzyć mu kłopotów. Poza tym nie wiedział, czy po tak długim czasie mógłby z tej opcji jeszcze skorzystać. Prawda była taka że nie znał żadnego eliksiru, który potrafiłby na dobre uśmiercić potwora, nie bezpośrednio. Nigdy nie poszukiwał wiedzy, która mogłaby się mu przydać w pozbawianiu życia. W tym Andegora, która teraz leżała milcząc, miała rację. Kłamała jednak co do niesamowitości smoczej regeneracji.

- W takim razie, trzeba ci pomóc w tej twojej regeneracji! - nagle się podniósł i zaczął grzebać w torbie, którą miał przy sobie.

- A jak taki człowiek jak ty chce mi pomóc?

- W taki który smokowi może się nie do końca spodobać-oznajmił, wyjmując fiolki z półprzezroczystymi substancjami i położył je przed sobą.

Andegora starała się przyjrzeć miksturą, ale żadnej nie była w stanie rozpoznać. Zaciekawiony demon domowy zszedł z okna i podbiegł do alchemika. Ten wystawił przed nim otwartą dłoń, nie pozwalając mu podejść do specyfików.

- Stój! Możesz coś rozlać, a ich zrobienie kosztowało mnie sporo czasu.

Stwór popatrzył się na nie, jeszcze przez chwilę, a następnie się oddalił, mając ciągle oko na człowieka.

- Nie ma tam nic z tego, czym rzucałeś mego rywala? - spytała nieufnie, łapiąc się za bolącą łapę.

- Wszystkie kwasy, zdążyłem już zużyć. Pokaż mi swoją łapę-Poprosił, podchodząc i czekając na odpowiedź smoczycy.

- Radzę ci, abyś nie próbował żadnych sztuczek-warknęła ostrzegawczo na koniec, po czym powoli wysunęła długą czerwoną kończynę, przywodzącą na myśl, szpony wiwerny, lub innego wielkiego jaszczura.

- Przyjrzymy się temu...

Gdy Leonard dotkną drobnych smoczych łusek, poczuł delikatne ciepło, bijące spod nich. Ku jego zdumieniu wcale nie przypominały tych które miały bezskrzydłe gady na południu kontynentu (krokodyle). Były wąskie i wydłużone, i nie tak twarde, jak sobie wyobrażał. Za to gdy przeciągną palcem w przeciwnym kierunku ich wyrastania, wyczuł ich ostre zakończenia. Nie mógł oprzeć się przyjrzeniu białym liniom, które pojawiając się na łokciach ,łączyły się z białym okręgiem na spodzie łap, wewnątrz którego były runo-podobne symbole. Leonard czuł że po białych wzorach przepływa magia. Bał się jednak zapytać smoczycy czym to jest, mimo myśli podpowiadających mu że widział kiedyś coś podobnego. Odepchnął je od siebie, chcąc się skupić na uszkodzeniu. Dokładnie obejrzał, łapę, stwierdzając że jest ona chwytna, od krokodylej czy jaszczurczej.

 -Może byś się pospieszył! - zirytowanej Ignis nie podobało się, jak człowiek przygląda się pieczęci na łapie.


- Hmmm... Tak! Oczywiście-powiedział oderwany Leonard.

Tak jak się domyślał po wygięciu, była złamana. "Dobrze że nie jest to złamanie otwarte" pomyślał, nie wiedział, czy poradziłby sobie z czymś takim u smoka. Jednocześnie, starał się unikać wzroku pacjentki, nie wiedząc jak jej wyjaśnić, że może mu się nie udać. Nie znał się na smoczej anatomii. Jego wiedza obejmowała podstawy medycyny oraz, parę teorii na temat leczenia ludzkiego ciała, o których kiedyś przeczytał. Potrafił co prawda sporządzić różne specyfiki, które poprawiały samopoczucie i łagodziły odczuwanie bólu, ale nie potrafił stworzyć mikstury, która leczyłaby złamania.

- I jak? - spytała, chcąc już zabrać łapę, widząc że Przewodnik się nad czymś zastanawia.

- Spróbuję ją na razie usztywnić. Możesz pokazać mi teraz drugą łapę? - Miał nadzieję że to mu jakoś pomoże. Porównanie zdrowej części ciała z chorą mogło mu dużo powiedzieć o tym, co powinien zrobić.

Bez słowa pokazała mu drugą, która miała identyczne symbole. Teraz alchemik dostrzegał, w jakich dokładnie miejscach wystąpiły uszkodzenia.

- Uru poszukaj czegoś twardego, czym można usztywnić rękę! - Nakazał, demonowi, który zdumiał że mimo przegrania zakładu człowiek narzuca mu swoją wolę. Stał przez chwilę nie ruchomo, niechętny do wykonania, jego rozkazu.

- Rób co, karze! - Ignis warknęła z bólu związanym z odniesionymi obrażeniami. Nie spodziewała się że człowiek będzie ją kiedyś leczył z ran. Liczyła na to że jej nie zawiedzie. Wśród smoków nie można było się łudzić że ktoś ulituję się nad rannym, który nie jest w stanie sam uporać się ze swoim problemem.

Usłuchał się jej i zniknął. Po niedługim czasie wrócił w rzeczywistej formie z dwoma ułamanymi kijami, które przed ułamaniem mogły służyć do obrony. Gdy Leonard je otrzymał, zdołał ułamać jeden z nich na jeszcze dwie części. Następnie sięgną do torby, znajdując tam, zioła, które zapomniał wyjąć, kiedy otrzymał je od zielarza. To ich opakowania bardziej interesowały doradcę. Były to kawałki szarego materiału który, był w miarę czysty. Nim usztywnił kończynę Ignis, na jedną ze szmatek nalał zawartości, jednej z fiolek. Gdy skończył pracę, przyjrzał się jeszcze raz całości.  


- Nie wyszło tak źle- stwierdził optymistycznie,  patrząc na Andegorę.

- I co ja mam z tym teraz zrobić? -  Nie wiedziała co zrobić z nie praktyczną w tej chwili częścią ciała.

- Przede wszystkim nie poruszaj nią, na tyle ile to możliwe. I nie ściągaj tego puki ci nie pozwolę-Obawiał się że go nie usłucha. Nawet na to nie liczył, ale miał nadzieję że uszanuję jego pracę.

- Jak długo będę musiała nosić to coś? - wskazała na usztywnienie, które wyraźnie jej się nie podobało.

- To na razie, chwilowe! Jak wrócimy do miasta, wtedy będę mógł coś zrobić. Poza tym nie wiem, jak przebiega u ciebie zrastanie się kości.

- Do miasta?- w jej głosie usłyszał wyjątkową niechęć, gdyby było to ostatnie miejsce, w którym chciałaby się znaleźć.

- Tak. Chyba możesz zrobić te swoje czary w zamianę w człowieka?- nie był pewien, jakich zaklęć i sztuczek używa, by się upodobnić do ludzi. Jak do tej pory szło jej to dość przekonująco, mimo dziwnych zachowań.

- Zamianą, heh, pewnie! Po prostu nie wiem, czy to dobry moment - zabrzmiała jakby chciała, potwierdzić jego słowa, ale zamiast tego, wydobyła z siebie stłumiony gadzi chichot.

Zostawił ją na chwilę samą by, zobaczyć, jaka jest pora dnia. Na całe szczęście słońce było jeszcze wysoko na niebie, choć wkrótce miały zakryć je szare chmury. Wychodząc z młyna spojrzał na pobojowisko, jakie zostało po smoczej walce. Na wypalonej od ognia trawie znajdywały się w tej chwili zdeptane, przez wielkie łapy krzewy. Wśród nich Leonard znalazł łuski, które należały do obu smoków. Bursztynowe były wyraźnie zakrwawione, na czerwonych krew była prawie niewidoczna. Schował do kieszeni obie. Czuł że nie mogą tu dłużej zostać. Łowcy już mogli się odważyć, opuścić miasto, w poszukiwaniu latającego gada. Gdyby teraz znaleźliby Andegore, posypałby się grad pytań, na które nie mógłby odpowiedzieć. Nie wspominając o, deszczu ciosów, do który by tu doszło. W rzeczywistości chciał ją tylko nastraszyć i sprawdzić jak zareaguję. Teraz był pewien że mimo że nie mówiła o tym, to potrzebowała pomocy. Kierowany niespokojnym przeczuciem wrócił do budynku, by kazać się zbierać jego dziwnym towarzyszom. Był zaskoczony, kiedy staną w drzwiach i ujrzał ją taką, jaką widział pierwszy raz. Tym razem jednak jej suknia miała kolor brązowy, z białymi elementami, i szerszymi rękawami. Nie ukrywała usztywnionej ręki, która teraz wyglądała jak ludzka. Owinnik również prędko wrócił do kociej postaci i nie ważył się odezwać.

- Szybko się zebrałaś! - zawołał, w progu.

- Widzę że nie tylko ja mam złe przeczucia! Cholera, zdarte łuski jeszcze mnie pieką-wstała, łapiąc się za ramię, które było zakryte przez rękaw.

- Jak nie będziesz mogła znieść tego bólu, to wypij to-poddał jej fiolkę Ligarium.

- Co to?- obwąchała fiolkę i uważnie przyjrzała się zawartości.

- To Ligarium. Piję się je zwykle by łatwiej zasnąć, ale, zmniejsza też uczucie bólu. Jedynym problemem jest to że otępia zmysły-doskonale znał działanie tego napoju. Szczególnie w noce kiedy krzyki w snach wybudzały go wbrew woli.

- Nie pachnie trucizną. Otępia zmysły, powiadasz? Prawdopodobnie, abym coś poczuła musiałabym, wypić trzykrotną dawkę! - pewna, swojej odporności wypiła jednym chlustem całą fiolkę.

- Zwykle wypija się jedną trzecią butelki... na noc-zabrał jej buteleczkę, ale zbyt późno, była już pusta. Jeśli będzie musiał częściej pomagać jej z ranami, zużyję mu cały zapas.

- Chodźmy więc! - Człowiek nie mógł wiedzieć nic o poziomie bólu związanym ze zdartymi łuskami. Jeśli Ignis mogła go zmniejszyć, nie miała nic przeciwko skutkom ubocznym, tak długo, jak nic nie czuła.

Opuścili młyn, nim zaczęło padać. W porę przed łowcami przyciągniętymi tu smoczymi śladami, zostawionymi w postaci ułamanych drzew. Na ich czele szedł Paulus, który był w wyjątkowo paskudnym nastroju. Był gotów wyładować cały swój gniew na bestii, która zniszczyła mury miasta. Strasznie żałował że nie zdążył wtedy do niego podbiec i rzucić, odpowiednim do tego oszczepem.

Wracjąc do złamanej ręki udało im się ustalić wspólną wersję. Byle żaden samozwańczy medyk nie wyskoczył za rogu z piłką do krojenia kości.  



Continue Reading

You'll Also Like

1M 37.8K 49
- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną kla...
61.4K 4.4K 68
Deku to 16-sto letnia omega żyjąca w świecie 5 królestw. Królestwo z którego pochodzi deku jest na 4 pozycji pod względem siły więc by zapewnić sobie...
249K 20.2K 154
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...
69.3K 3.9K 43
Ruth żyła w wiecznej rutynie, obracając się wokół pracy i wizyt w swojej ulubionej kawiarni. Nie miała przyjaciół ani żadnych zainteresowań oprócz ok...