Plaga

By oxygen6

106K 6K 578

Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co... More

Drogą wstępu
Przedstawienie postaci
I
KSIĘGA PIERWSZA
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
KSIĘGA DRUGA
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
Epilog

XIX

1.4K 94 21
By oxygen6

Jonathan

— Nie mów, że się brzydzisz — odezwała się dziewczyna spoglądając na mój wyraz twarzy.

— Nie — odparłem z oburzeniem — Po prostu nie pozwolę ci jeszcze bardziej tego schrzanić — warknąłem w jej kierunku.

Dziewczyna wywróciła oczami i spojrzała na mnie jakbym był największym durniem na świecie.

— Koleś, czy ci się wydaje, że ona ma duże szanse na przeżycie z kulą w ciele? Serio? Znałeś kogoś kto miał w ramieniu tak po prostu wszytą kulę i no nie wiem... żył?! Uwierz mi, nie widzi mi się dłubać w jej wnętrznościach, ale jeśli tego nie zrobimy to dla niej koniec. Kula trafiła ją powierzchownie, utknęła jej między kośćmi dzięki czemu nie uszkodziła żadnych ważnych organów. Ale większość zgonów następuje w wyniku wykrwawienia, a dla nas to nic dobrego. Musisz mi tylko zaufać.

Spojrzałem jeszcze raz na Lucy leżącą na ziemi, oddychająca powoli jakby jedynie zapadła w dość długi i niespodziewany sen i zaraz miała się z niego wybudzić wściekając się, że jej przerywamy.

— Śmiesznie jest słyszeć takie słowa z ust osoby, która ją postrzeliła. Ale... — Wziąłem głęboki oddech — mów co robić.

— Musimy wyjąć z rany kulę, najlepiej by było użyć coś przypominającego pęsetę, ale zgaduję, że nie regulujesz sobie brwi.

— To chyba nie jest dobry moment. Więc jaki masz pomysł?

Spojrzałem na nią oczekując jakiejś reakcji. Wyglądało na to, że zastanawia się nad tym co zrobić.

— Powiedz mi, przeprowadzałeś kiedyś jakąś operację? — zapytała w końcu.

— Nie — odpowiedziałem nie rozumiejąc o co jej może chodzić.

— Ja też — rzuciła zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej. Nie wiedziałem do czego zmierzała. — Ale jedno jest pewne, kula nie utknęła głęboko. Naprawdę nie jest źle. Szczęście, że miała na sobie tą kurtkę. Spowolniła pocisk kuli, która wylądowała w kości żebrowej, dzięki temu nie przebiła płuc. — Spojrzałem na nią ze zdziwieniem odmalowanym na mojej twarzy. Jak na kogoś kto wcześniej nie przeprowadzał żadnej operacji, wiedziała dość sporo.

— Co się tak gapisz? Oglądałam dużo Dr. House'a jak byłam dzieckiem. — Nie byłem pewien, czy jej wierzę.

— Mogę wyjąć kulę, ale przydałby się jakiś bandaż, plaster. Cokolwiek, żeby tak tego nie zostawiać. I tu wchodzisz ty. — Spojrzała na mnie.

— Co mam zrobić?

— Powtórzę po raz drugi, bo najwidoczniej raz to za mało: masz pójść poszukać czegoś czym będziemy mogli potem zakryć ranę, bandaż, plaster, cokolwiek. — Na jej twarzy dało się dostrzec odmalowaną irytację.

— I zostawić ciebie samą z nią? O nie, nie ma mowy — odparłem.

— Koleś rusz swój tyłek, bo twojej koleżance nie zostało za wiele czasu. Chcesz poczekać jeszcze chwilę i zobaczyć komu na niej bardziej zależy? Dla mnie okej.

Westchnąłem zrezygnowany. Musiałem zaryzykować i zaufać jej. Ważyło się przecież życie Lucy.

— Ile mam czasu?

— Dałabym ci osiem minut, ale takie mocno naciągane.

— Rozumiem, wrócę za pięć. — Pozwoliłem jej przejąć tamowanie krwi i podniosłem się na równe nogi, by po chwili zniknąć za zakrętem.

Taia

Chłopak zniknął, a my w końcu zostałyśmy same. Dziewczyna przede mną leżała spokojnie na ziemi. Wyglądała tak jakby nie zdawała sobie ze swojej aktualnie dość tragicznej sytuacji.

— Jesteś silna, przetrwasz — skierowałam się do niej — Sorka za to, że cię trochę pokiereszowałam. Nie martw się, dzisiaj nie umrzesz.

Powoli odsunęłam materiał od jej rany. Nie wyglądała źle. Była nie wielka, a kula nie utknęła głęboko. To ułatwiało sprawę.

— I przepraszam za to co będę musiała zrobić — powiedziałam do blondynki, po czym włożyłam dwa palce schowane w chusteczce w jej ranę. Poczułam mały przedmiot i bez problemu go wyciągnęłam. Teraz na białym niegdyś materiale leżała mała kulka pokryta w czerwonej mazi. Położyłam przedmiot na ziemi i spojrzałam na spokojną twarz dziewczyny.

— Spokojnie, to prawie koniec.

Jonathan

Pięć minut później wróciłem tą samą drogą trzymając pod pachą małe zawiniątko. Z ulgą dostrzegłem, że Lucy nadal leżała w tym samym miejscu gdzie ją zostawiłem, a obok niej siedziała brunetka przytrzymując materiał przy jej ramieniu.

— Łap to! — rzuciłem w jej stronę biały materiał.

— Gdzie go znalazłeś? — zapytała rozwijając materiał i przymierzając go do rany.

— Mam też to — rzuciłem jej mniejszy przedmiot.

— Taśma?

— Nie tak źle jak na... — zacząłem łapiąc oddech po biegu.

— ...Upierdliwego dzieciaka? — Usłyszałem — Gratuluję, udało ci się zrobić jedną rzecz dobrze. Teraz zobaczymy na ile nam się to przyda.

— Nie mogłem znaleźć specjalistycznej, ale myślę, że taka się nada — dodałem pospiesznie obserwując jak rozrywa opakowanie.

— Tak, taśma do sklejania narzędzi na pewno się nada — zakpiła. Po chwili jednak jej wyraz twarzy się zmienił i dodała:

— Dobra robota. A ja pozbyłam się kuli. — Pokazała mu biały materiał na, którym leżała srebrna kula okryta krwią.

Dziewczyna przyłożyła ciasno bandaż do rany i koślawo urywając fragment taśmy przykleiła to z wszystkich stron tak, że gdy tylko puściła ręce wszystko razem się trzymało.

Prawda była taka, że myślałem, iż dziewczyna poczeka na mnie z jakimkolwiek działaniem, ale chyba nie powinno mnie to tak bardzo dziwić. To co natomiast powinno mnie zaskakiwać to fakt, że po tym wszystkim oczekiwałem, że nie będzie działać w pojedynkę i spróbuje poczuć się częścią drużyny. Naszej drużyny.

— Aż zaczynam żałować, że nie poszłam na chirurgię — powiedziała spoglądając na efekt swojej pracy.

— Brawo naprawiłaś swój błąd... — zakpiłem, ale ona przerwała mi kompletnie nie przejmując się tym małym przytykiem:

— ... Taia. Nazywam się Taia. — dopowiedziała za mnie. — I mógłbyś mi już odpuścić. Wcale nie chciałam wam zaszkodzić.

— Odpuścić?! — Poczułem przypływ oburzenia. — Mówisz tak jakbym nakrył cię na jakimś durnym kłamstwie. Jakby to było nic takiego.

— Przecież będzie żyć...

Nie miałem zamiaru wysłuchiwać jej ani minuty dłużej. Uderzyłem ją z całej siły pięścią, a jej ciało po chwili wylądowało przede mną na ziemi.

Kiedy byłem tylko piętnastoletnim gówniarzem trzymałem się zasady, że nigdy nie odważę się uderzyć dziewczyny. Jednak myślę, że spokojnie można uznać, że zasady, które obowiązywały dwa lata temu, na dziś dzień nie są już aktualne.

— Kto, by pomyślał. Jednak masz jaja — roześmiała się szyderczo, zupełnie jakby chciała mnie jedynie sprowokować.

— Żebyś wiedziała. — Kolejne sekundy wystarczyły, bym jednym spojrzeniem dostrzegł pistolet Lucy wystający z jej torby, kilka kolejnych natomiast na to bym pochwycił go w twardy uścisk i wycelował Tai prosto w czoło.

Brunetka wydawała się niewzruszona. Pistolet dotykał jej gołej skóry, a jej wzrok nie odwracał się od mojej twarzy. Ona wcale się nie bała. Nie bała się jak normalny człowiek powinien.

— Wy faceci i te wasze fałszywe poczucie sprawczości. — Usłyszałem jej głos. Zanim się obejrzałem. Pistolet z powrotem leżał na ziemi, a jej długie ręce oplotły się wokół moich. Stała za mną wyginając mi moje kończyny tak, że czułam każdy nerw w moim ciele.

Miałem ochotę krzyknąć. Próbowałem ją kopnąć. Nieudolnie.

— Okej, dosyć — powiedziałem ochryple i jak na sygnał poczułem jakby więzy wokół mnie się poluźniły.

Teraz to ja leżałem na ziemi. Oddychałem ciężko. Opierając się dłońmi o brudną ziemię, poczułem piasek pod paznokciami, podniosłem głowę do góry i spojrzałem na dziewczynę.

— Czy teraz będziesz słuchać? — spojrzała na mnie z góry, a ja wysiliłem się na te jedno kiwnięcie głową, by w końcu poczuć spokój. — Dobrze. Spokojnie. — Nachyliła się do mnie z tym jej kpiącym uśmieszkiem i chwyciła mnie za brodę, po czym poklepała mnie po policzku i dorzuciła:

— Pewnego dnia nauczę cię jak to robić. Pewnego dnia.

Lucy

Na chwilę poczułam jak otacza mnie ciemność. Krzyczałam ile sił w płucach, ale wiedziałam, że było to na nic. Byłam sama. Nagle poczułam okropny ból w okolicy ramienia i usłyszałam czyjś głos:

Wszystko wydawało się takie niezrozumiałe. Do tego ból, który z każdą chwilą rósł, nie pozwalał mi w pełni skupić się na tym co mnie otaczało.

W pewnym momencie ból ustał, a ja zaczęłam głęboko oddychać, biorąc łapczywie powietrze w płuca. Wtedy dostrzegłam krew na swojej dłoni. Otworzyłam powoli palce, by dostrzec kulę leżącą na wewnętrznej stronie dłoni, pokrytą czerwoną mazią.

— Co?

Zanim jednak dotarło do mnie znaczenie tego co się przede mną działo, otworzyłam oczy, a ciemność zniknęła.

♠ ♠ ♠

Leżałam na ziemi. W zaułku. Jedna rzecz jednak nie pasowała. Wszystko przede mną wydawało się być czarno-białe, zupełnie jakby cały świat stracił wszelkie barwy.

— Lucy? — usłyszałam głos Jonathana. Nie byłam jednak w stanie skupić na nim swojej uwagi. Cały czas mrugałam oczami licząc, że w pewnym momencie wszystko wróci do normy. Patrzyłam się bezwiednie w przestrzeń czując jak moje serce bije coraz szybciej. Spoglądałam na szare zarysy budynków i niebo — tak przerażające i tak smutne.

Mrugałam coraz szybciej i coraz częściej czując, że z każdą chwilę wszystko powoli wraca do normy. Niebo powoli stawało się tak błękitne jak być powinno, a budynki odzyskiwały właściwe kolory. Odetchnęłam z ulgą. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa, że żyłam.


♠ ♠ ♠

Od Autorki:

Na starcie przepraszam za tak długą nieobecność. Ostatnio miałam naprawdę ciężki okres. Sesja. 

Ktoś tu rozumie mój ból? Tym bardziej, że moja sesja się przesunęła, bo w okresie moich egzaminów byłam w Egipcie i większość z nich byłam zmuszona pisać w drugim terminie. Ale teraz został mi tylko jeden (o ile ten dzisiejszy zdałam). Niestety ja nie potrafię pisać kiedy wisi nade mną widmo egzaminów, więc nawet, gdy otwierałam laptopa nie prowadziło to daleko.

Mam jednak nadzieję, że teraz wszystko wróci do normy.

Teraz jestem również w trakcie pewnych poprawek. Wiecie jak to jest jak po czasie dostrzega się pewne błędy. Do tego mój ojciec wytknął mi błąd medyczny, a kurcze nawet radziłam się o to znajomego lekarza. Ale kurde był upojony kroplówką, mógł nie wiele ogarniać.

Możecie być jednak pewni, że historię dokończę, bo uwielbiam zakończenie i mam nadzieję, że uda mi się wam zaprezentować. Choć moja siostra nie była szczęśliwa i teraz protestuje i twierdzi, że nie będzie dalej czytać. Tyle mam za spoilerowanie jej zakończenia. Don't worry, nie jest tak źle.

Co do piosenki w tle — polecam, jest taka depresyjna, idealna do tego opowiadania, więc puśćcie ją sobie i czytajcie.

Do następnego!

Continue Reading

You'll Also Like

113K 4.4K 34
North Beach Academy to elitarna szkoła dla oryginalnych uczniów. Nie chodzą tu wielkie umysły, dzieci polityków czy celebrytów, a młodzież z nadprzyr...
27.4K 1.2K 34
Straciła swój tytuł i dobrobyt w którym żyła, a sytuacja zmusiła ją bycia służącą. Gdy wysłano ją na służbę do człowieka który za nic miał ludzkie ży...
79.1K 4.6K 34
Czy może być coś bardziej nudnego niż podróż przez kosmiczną pustkę? Czy może być coś bardziej frustującego niż arogancki pasażer z kijem w...? Czy m...
2.7M 160K 200
Leen @AlienAileen: Czy istnieje coś gorszego od seksu bez orgazmu? Otóż tak - fandomy. A jeśli twoja siostra jest w jakimkolwiek wiedz, że prościej j...