Plaga

By oxygen6

106K 6K 578

Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co... More

Drogą wstępu
Przedstawienie postaci
I
KSIĘGA PIERWSZA
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
KSIĘGA DRUGA
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
Epilog

XIII

1.9K 135 6
By oxygen6


Szłam szybko przed siebie. Słyszałam za sobą krzyki Jimmy'iego, ale nie zważałam na nie. Z każdym krokiem przyspieszałam coraz bardziej chcąc pozbyć się bólu kołatającego mi w sercu.

Szybki chód zamienił się w bieg, a ucieczka w desperację. Chciałam pobiec tak szybko, by w końcu w efekcie uderzyć o coś i zapłacić za moje błędy.

Za wszystko złe co kiedykolwiek zrobiłam.

Za każdą krzywdę jaką kiedykolwiek popełniłam.

Byłam winna. Wszechświat o tym wiedział i nie omieszkał mi o tym przypominać.

Przystanęłam nagle, aż w pobliżu moich butów pojawił się dym z piasku.

— Kurwa! Kurwa! Kurwa! — Wbiegłam do lasu.

Tak, wbiegłam do cholernego lasu. Nie myślałam o tym, chciałam po prostu zniknąć. Co najważniejsze chciałam, by to się skończyło. Miałam dosyć wspominania przeszłości, miałam dosyć oglądania w kółko i w kółko skutków moich błędów, mojej rodziny. Chciałam odpocząć i zapomnieć raz na zawsze.

— Uspokój się! — Jonathan dobiegł do mnie kilka metrów od granicy z jezdnią. Wyglądał na zdyszanego i wściekłego. — Okej, myślę, że nadszedł ten czas, gdy powinnaś mi wyjaśnić co się z tobą do cholery dzieje dziewczyno! — odezwał się z krótkimi przerwami na złapanie oddechu. — Który to już raz ci odbiło?

— Dwunasty — odpowiedziałam opierając się o drzewo i krzyżując ręce na piersi tak jakbym chciała ochronić samą siebie przed wszystkim dokoła. — W tym roku.

— Co?! Czekaj, czekaj. Miałaś w tym roku dwanaście napadów paniki?

— Mógłbyś chociaż ukryć zdziwienie — żachnęłam się.

— Przepraszam. Ale dwanaście?

Wiedziałam, że żartował, ale przyrzekam w tym momencie miałam ochotę go zabić.

Odsunęłam się od drzewa i zaczęłam iść szybkim krokiem w głąb lasu.

— Luc... przepraszam, nie powinienem się śmiać!

Szłam do przodu nie zważając na jego słowa. Ręce trzymałam przyciśnięte do brzucha jakbym chciała się nimi za wszelką cenę ochronić, zaciskałam mocno oczy jakby chcąc pozbyć się tego uczucia.

Tego uczucia bólu, nienawiści, winy...

Stanęłam. Słyszałam za sobą kroki Jimmy'iego. Starał się za mną nadążyć. Jego ciężki oddech rozbrzmiewał w ciszy.

Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy jakie to dziwne uczucie przebywać w lesie i nie słyszeć odgłosów ptaków.

— Przepraszam. Wiesz, że czasami nie myślę nad tym co mówię. Ale niezależnie od tego jakie głupoty wypadają mi z ust chcę byś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie zależnie od tego co się teraz z tobą dzieje. Jestem przy tobie. Nie jesteś sama. — Usłyszałam za sobą jego głos, drżący, zasapany od biegu. — Jeśli chcesz pomilczeć, to mi też odpo...

— Widziałam mojego ojca. — Odwróciłam się gwałtownie. — Widziałam mojego martwego ojca. — Wiedziałam, że w momencie, gdy wypowiedziałam te słowa oczy zaszkliły mi się od łez. Pierwszy raz od bardzo dawna nie próbowałam ich zatrzymać.

— Ale jak to?

— Jonathan ostatnio dzieją się ze mną dziwne rzeczy — powiedziałam ochrypłym głosem. — Moja przeszłość mnie prześladuje. Nie chce dać mi spokoju. — Łzy popłynęły mi po policzku. — A ja tak bardzo chcę, żeby to wszystko się skończyło.

Zamknęłam oczy czując jak łzy spokojnie płyną. Nagle poczułam jak czyjeś ręce mnie obejmują. Długo nie musiałam się zastanawiać kto to był. O dziwo po kilku minutach poczułam jak się uspokajam, przytuliłam się do jego koszulki czując jak płacz powoli ustępuje, a mój oddech zwalnia.

— Lepiej? — Usłyszałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.

— Na razie.

— Chcesz o tym pogadać? — zaoferował.

W przeszłości, gdy ludzie chcieli ze mną porozmawiać na tematy bolesne, a tym bardziej tacy, których znałam od kilku dni, znałam odpowiedź na to pytanie. Nie chciałam tego, ale tym razem czułam, że to mogło pomóc. A niczego innego na ten moment nie pragnęłam bardziej.

— Jasne.

♠ ♠ ♠

Minęło tyle czasu od kiedy poczułam się jak typowa nastolatka, że zdążyłam zapomnieć jak to jest po prostu siedzieć i rozmawiać.

Siedzieć na schodach znajdujących się przed budynkiem szkolnym, śmiać się i wspominać przeszłe wydarzenia bez bólu odmalowanego na twarzy.

Takie momenty przed Plagą były dla mnie normalnością, rzadko jednak zdarzało mi się rozmawiać z przyjaciółmi na temat spraw poważnych, problemów.

Teraz jednak byłam w stanie dostrzec jak cenne jest poczucie, że możesz opowiedzieć komuś o swoich problemach i uzyskać od niego wsparcie.

— Opowiedziałeś mi o tym co zrobiłeś, o błędzie jaki popełniłeś. Powiedziałam ci wtedy, że mam coś na sumieniu i, że mnie to męczy. Nie powiedziałam ci jednak jaki ma to na mnie wpływ. Chociaż biorąc pod uwagę to co widziałeś raczej podejrzewasz, że nie jest on dobry. — Wzięłam głęboki oddech. Nigdy nie opowiadałam o tym nikomu. Nie wiedziałam jak to ubrać w słowa, mimo iż często powtarzałam tą historię w głowie. — Kiedy wybuchła Plaga moja rodzina zamknęła się w domu, nie wiedziałam wtedy co się dzieje, rodzice powtarzali ,,zaufaj nam'', ale ja czułam jedynie wściekłość. Byłam dzieckiem zamkniętym w jednym budynku, z dala od mojego życia. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje i jak moje zachowanie wpłynie na przyszłość.

Spędziliśmy tam tydzień. Mój ojciec jak zwykle zachowywał niezwykłą jak na sytuację powagę. Starał się zapewnić nas, że sytuacja jest tylko tymczasowa i niedługo wrócimy do naszych starych żyć. Nie mógł przecież przewidzieć co będzie dalej. Moja matka natomiast z większą trudnością opanowywała emocje. Obserwowałam ją próbując zrozumieć aktualną sytuację. Moja młodsza siostra wydawała się całkowicie ufać temu co mówili nasi rodzice. Ale ja jakimś sposobem nie potrafiłam sobie poradzić w tej sytuacji. Chciałam się wydostać z mojego małego więzienia. Nie wiedziałam co dzieje się na zewnątrz, miałam wrażenie jakby najgorsze czekało mnie w zamknięciu. Dlatego ignorowałam słowa mojego ojca, odsunęłam się od nich, a na koniec... otworzyłam drzwi. W momencie, gdy to zrobiłam otworzyła się przede mną puszka pandory pełna okrutnej prawdy. Całe moje dotychczasowe życie zamieniło się w obraz pełen strachu, agresji i bólu. Znajomi z ulicy, sąsiedzi, nieznajomi zabijający siebie nawzajem, palący wszystko na swojej drodze w napadzie kompletnego szaleństwa.

W tym momencie moja rodzina, dotychczas pozornie bezpieczna, stanęła przed rzeczywistością. Zaraz po tym wydarzeniu postanowiliśmy wyjechać z miasta, które opanowała zaraza. Na początku w pewnym sensie przypominało mi to typową rodzinną wycieczkę, ale nie dało się ukryć tego co się działo przed nami. Uciekaliśmy przed zarazą przez cały rok. Po tak długim czasie dochodzi się do wniosku, że to wszystko będzie trwało wiecznie. Jednak nie trwało. Dotarliśmy w pobliżu granicy Indiany i zatrzymaliśmy się w małym mieście, które wydawało się być spokojne. Ale pewnej nocy wszystko się zmieniło. Do miasta dotarła grupka Zarażonych. Mieli nad nami przewagę. Pamiętam krzyki, dym, wystrzały. Ja zdołałam uciec. Ale tylko ja. Cała moja rodzina poległa, a ja przetrwałam. Oddalając się widziałam jak miasto płonie, a wraz z nim wszystko co było mi znane i drogie. Od tego czasu byłam sama. Jednak nie było dnia w ciągu tego ostatniego roku w, którym nie zadawałabym sobie pytanie ,,a co gdyby?''. Co, by się stało, gdybyśmy zostali w środku? Co, gdybym nie otworzyła tych głupich drzwi? Nie potrafiłam zaufać własnej rodzinie i to właśnie ich zabiło. — Z każdym wypowiadanym słowem czułam coraz więcej łez spływających mi po policzkach. Pod koniec historii czułam jak całe moje ciało drży, a głos staje się niepewny pod wpływem płaczu. To był pierwszy raz kiedy wypowiadałam tą historię na głos, a ja rozkleiłam się totalnie.

Czasami bywa, że dopiero, gdy powiemy coś na głos to do nas naprawdę dociera.

— Oboje wiemy, że nie możemy siebie nazwać ocalałymi. Ocalali nie powinni czuć się winni za każdą przyjemną rzecz, którą odczuwają, a której polegli nigdy już nie poczują. Ocalali nie tkwią w przeszłości marząc, by zginąć w objęciach bliskich. Nie tak wyglądają ocalali. Więc kim jesteśmy?

♠ ♠ ♠

— Wiem, że głównym celem człowieka na Ziemi jest przetrwanie, ale gdzie jest granica? Przecież jaki jest sens w przetrwaniu, gdy wszystko inne w tobie upadnie, a na koniec zostaniesz sam?

— Nie zostaniesz sama. Masz mnie.

— Na razie. — Mimowolnie wywróciłam oczami.

— Czarne scenariusze na pewno nie pomogą w tej sytuacji.

— Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteśmy dwoma pieprzonymi wariatami w tym powalonym świecie. Co jak co, ale świetnie tu pasujemy. — Wyrzuciłam ręce w powietrze jakby próbując coś zamanifestować. Odczuwałam bezsens, a ten bezsens doprowadzał mnie do szaleństwa. — Ile już mieliśmy załamań w trakcie tej podróży? Dwa? Nie wspomnę już nawet o tych momentach, gdy moje własne demony dręczyły mnie w samotności.

— Uspokój się. W tej sytuacji w jakiej jesteśmy takie zachowanie jest uzasadnione.

— Chcę po prostu, żeby to się skończyło. — Przymknęłam oczy czując jak się poddaje.

— Wszyscy chcemy. — Ponownie poczułam ramiona otaczające mnie niczym ochronna tarcza. Byliśmy oboje zdrowi, ale i zniszczeni.

♠ ♠ ♠

Od Autorki:

Świeżo od bety i nie tak świeżo spod mojego pióra.

W końcu macie trochę historii tego co się wydarzyło w życiu Lucy zanim spotkała Jonathana, z dodatkiem moich uroczych przemyśleń o świecie.

Za kilka dni lecę z powrotem do Polski, mówię poważnie, te 3 tygodnie w Stanach były męczące. Nie chodzi mi o sam kraj, bo pomimo, iż pogoda na Florydzie nie jest dla mnie przychylna (nienawidzę upałów, czekam na polską zimę), to uwielbiam ten krajobraz, a ludzie są tutaj tacy mili... Ale moja rodzina doprowadza mnie do szału, wujek ciągle wrzeszczy, kłóci się i grozi, że odejdzie. Ostatnio nawrzeszczał na mnie i stwierdziłam, że mam dosyć. Ale w poniedziałek o 23 (u was to będzie bodajże 5 am) mam samolot i w końcu wrócę do spokojnego domu.

Czekam na wasze komentarze i dziękuję za wszystkie jakie napisaliście pod poprzednimi rozdziałami.

Każda opinia powoduje u mnie szeroki uśmiech :)

Continue Reading

You'll Also Like

27.4K 1.2K 34
Straciła swój tytuł i dobrobyt w którym żyła, a sytuacja zmusiła ją bycia służącą. Gdy wysłano ją na służbę do człowieka który za nic miał ludzkie ży...
492K 48.4K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
8.9K 294 26
Edward Cullen- nastolatek, od roku wampir w szeregach Volturi. Ale moi Volturi są inni, niż ci zmierzchowi, ponieważ Edward mieszka w Forks, by w raz...
81.3K 5.9K 27
,,-Życie jest piękne!-powiedział samobójca i skoczył."