Plaga

By oxygen6

106K 6K 578

Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co... More

Drogą wstępu
Przedstawienie postaci
I
KSIĘGA PIERWSZA
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
KSIĘGA DRUGA
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
Epilog

XII

2K 147 22
By oxygen6


Gdy następnego dnia wzeszło słońce, nie byłam już zwinięta w łódkę na skrawku łóżka, ale rozwalona na samym środku. A co najważniejsze, byłam sama.

Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej, szukając wzrokiem Jonathana, jakby miał się ukrywać za zasłonami albo zaraz wyjść z łazienki.

Wydostałam się spod grubej kołdry i ruszyłam do drzwi. Wystawiłam głowę na dwór, rozglądając się w poszukiwaniu żywej duszy. Po chwili stanęłam na drewnianym podłożu. Złapałam się belki stojącej niedaleko i oparłam o nią czoło.

W tym miejscu wydawało się (choć przez chwilę), że świat przystanął. Znajdowaliśmy się w motelu, a motel kojarzył mi się z życiem. Nie tym, przez co teraz przechodziliśmy. Z prawdziwym życiem. Z przyjemnym słońcem na twarzy, śmiechami, rodziną...

Nagle poczułam, jak czyjeś ręce dotykają moich ramion. Odskoczyłam gwałtownie, zapominając, że nie byłam sama.

— Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć — usłyszałam skruszony głos Jimmy'iego.

— Wszystko jest w porządku — powiedziałam, mimo iż serce nadal mi waliło, a oddech był ciężki niczym skała. Odchrząknęłam, chcąc pozbyć się ochrypłego głosu przypominającego mi Vadera z Gwiezdnych Wojen. — Gdzie byłeś?

— Poszedłem się przejść. Trochę nie miałem wyboru. — Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.

— O co ci chodzi? — Szturchnęłam go lekko w ramię, nie ukrywając jednak lekkiego uśmiechu, który na jego widok automatycznie się pojawił.

— Myślisz, że to ja ułożyłem cię w tej pozycji? Przyznaj się, byłaś wcześniej gimnastyczką sportową?

— Przepraszam, ale jak dotąd nie miałam okazji dzielić łóżka z obcym facetem. Przywykłam do tego, że nie mam... ograniczeń — odezwałam się z udawanymi wyrzutami.

— Nie ma się czym chwalić.

— Miałam czternaście lat. Współżycie w tym wieku występuje tylko w pornosie.

— O, czyli znasz słowo ,,pornos". A niby taka grzeczna.

— Nigdy nie powiedziałam, że jestem grzeczna. Masz coś jeszcze do powiedzenia? — Podeszłam do niego bliżej. Tak, że teraz patrzyłam mu prosto w oczy z podniesioną podbródkiem i wyzywającym wzrokiem. Spoglądaliśmy na siebie przez niecałą minutę, nieudolnie próbując zachować powagę, aż w końcu on wybuchł śmiechem.

— Czyżbym przebiła twoją maskę twardziela? — spytałam z dumą.

— Nigdy nie powiedziałem, że jestem twardzielem. — Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.

Pchnęłam go w ramię.

— Oj zamknij się — obraziłam się żartobliwie, krzyżując ręce na piersi.

— Chodź, musimy się zbierać.

— Tak, w końcu po co zostawać w miejscu, które jest względnie bezpiecznie i przyjemne. — Przewróciłam oczami.

— Może dlatego, że została mi tylko... — W tym momencie wyciągnął z plecaka, którego uprzednio zostawił opartego o belkę, paczkę. — ...jedna paczka ciastek, otwarta, poprawka... zostały nam trzy ciastka. Czekaj. Mógłbym przysiąc, że było ich pięć. — Jego wzrok z paczki przeszedł na mnie.

Starałam się zachować spokój, ale prawdę mówiąc nie byłam urodzonym kłamcą.

— Okej, może jednak chodźmy.


♠ ♠ ♠


— Mamy w ogóle jakiś plan? Nie możemy przecież tak dalej po prostu iść bez większego celu.

— Właściwie to mam coś, co może nam pomóc obrać cel. — Chłopak uśmiechnął się tajemniczo, by po chwili wyciągnąć z tylnej kieszeni spodni coś na kształt mapy. — Zwinąłem to z biura, kiedy ty stałaś i się gapiłaś. To mapa całego stanu Ohio z uwzględnieniem tego, gdzie jesteśmy teraz.

— Pokaż to — poprosiłam.

Gdy tylko dostałam do ręki przewodnik, zaczęłam rozkładać go, aż z małej książeczki zmienił się w mapę wielkości sporego kwadratu. Rozłożyłam ją na podłodze i uklękłam przy jej jednym rogu. Naprzeciwko mnie usiadł Jonathan.

— My jesteśmy tutaj. — Wskazała region w okolicach Dayton i Springfield. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że przeszłam tak duży kawał drogi od granicy z Indiany. Jakby zajęło mi to wieki świetlne. — Możemy pójść do Springfield, ale skoro jesteśmy już tak blisko, to proponowałbym rzucić się na coś większego, czyli Columbus. — Wskazał napis przy dużej, czerwonej kropce w przeciwnym kierunku od stanu Indiana.

— Myślisz, że to dobry pomysł, żeby uderzać na tak duże miasto? — Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem.

— Myślę, że w tym momencie nie ma złych decyzji. Duże miasto niesie ze sobą pewne ryzyko, ale też i szansę.

— Na co?

— Tego to już się możemy przekonać tylko tam. — Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a ja podążyłam za nim.


♠ ♠ ♠


Tuż przed wyjściem, jakby za pomocą jakiegoś instynktu, wróciłam do pokoju i upewniłam się, że wszystko wygląda tak, jak przed naszym przyjściem. Pościeliłam łóżko, zajęłam się kwestią kurzy, które zaległy na meblach.

Wydawało się to zupełnie naturalne. Jakbym po wyjściu z pokoju miała pójść do biura oddać klucz, a on powędrowałby do kolejnej osoby, która pojawiłaby się w tym motelu. Zupełnie jakby nadal obowiązywały mnie jakieś normy społeczne. Mimo iż społeczeństwa już nie było.

Zamykając drzwi, spojrzałam ostatni raz na demoniczne szóstki; jedna metalowa, dwie namalowane. Zdałam sobie sprawę, że mimo iż od początku odczuwałam pewną ironię bijącą od tego miejsca, to po stokroć bardziej wolałabym pozostać tu, niż ponownie biec przed siebie pełna strachu.

Dotknęłam opuszkami palców zimnej, metalowej ,,szóstki'', po chwili jednak stałam oparta o drewniane drzwi, czując, że tracę grunt pod nogami. Czułam, jak moje serce bije szybko i nieregularnie. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale nie byłam w stanie złapać oddechu. Przed oczami zaczęłam dostrzegać czarne plamki. Chwyciłam się klamki przy drzwiach, chcąc utrzymać równowagę.

Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.

— Wszystko będzie w porządku — usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę, by dostrzec mojego ojca. Jego twarz jednak nie wyglądała tak, jak go zapamiętałam. Miał bladą cerę, wrzody i sińce pod oczami. Wyglądał jak trup.

Jak mój najgorszy koszmar.

Krzyknęłam.


♠ ♠ ♠


— Lucy? — Głos nie należał do mojego ojca, nie należał do nikogo, kto przeze mnie stracił życie. Był to ton ciepły i zdecydowanie żywy. Byłam pewna, że należał do Jonathana.

Nadal stałam przy drzwiach, ściskając kurczowo klamkę. Tym razem jednak nie kręciło mi się w głowie, nie miałam mroczków przed oczami, a moje serce biło normalnym rytmem.

Wszystko było okej.

Wszystko było w porządku.

Tak, jak być powinno.

Odsunęłam się od drzwi lekko skołowana. Nadal nie potrafiłam w pełni odnaleźć się w rzeczywistości, do której należałam. Przecież jeszcze przed chwilą przebywałam w koszmarze.

— Wszystko... dobrze. — Nie potrafiłam do końca zrozumieć mojej reakcji, ale na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

— L., nie wyglądasz dobrze, może powinniśmy zaczekać z dalszą podróżą.

— J., nic mi nie jest. — Położyłam mu rękę na ramieniu, jakby chcąc utwierdzić go w tym przekonaniu, choć mój ton głosu skupiał się jedynie na nowym typie pseudonimów, na jaki chłopak wpadł. — Powinniśmy iść.

— Ale...

— Myślisz, że gdybym czuła się źle, miałabym siłę walczyć z twoim upartym ego nadrzędnego homo sapiens? Pogódź się, jestem zdrowa. Sama sobie nazbieram jagód — rzuciłam do niego na jednym oddechu i, nie mówiąc nic więcej, ruszyłam przed siebie.

— Że co?

♠ ♠ ♠

Od Autorki: 

Dawno mnie nie było, a co za tym idzie nowych rozdziałów również. Miałam jednak pewien zastój, ponieważ czekałam na poprawioną wersję rozdziału od mojego bety, żebyście się nie męczyli z moimi możliwymi błędami. 

Potem natomiast poleciałam do USA i dopiero dziś udało mi się załatwić internet w laptopie, żeby móc wysłać wam ten rozdział. 

Odnośnie samego rozdziału. 

Czekałam na niego długo, to jest jak dotąd ulubiony rozdział mojej siostry, a tekst, który rzuca pod koniec Lucy do Jonathana tak ją rozbawił, że nauczyła się go na pamięć i wykorzystuje go przy każdej kłótni. 

Właściwie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału ( i mam nadzieję, że wy też). Jest w nim wszystko co potrzebne — trochę dobrego humoru i ukazanie psychiki jednego z bohaterów, w tym przypadku załamanie Lucy. 


+ Możecie mi pogratulować, bo oficjalnie mogę wam powiedzieć, że skończyłam pisać całą Plagę i teraz jest ona na etapie poprawek. Co oznacza, że jak tylko rozdziały wyjdą od bety będę mogła je spokojnie od razu wrzucać.

+ Niedługo planuje wrzucić pierwszy rozdział mojego nowego opowiadanie "Fake Love". To mój pierwszy romans, bo zazwyczaj nie siedzę w takich klimatach, ale postanowiłam postawić sobie wyzwanie. Zachęcam oczywiście do czytania jak tylko się pojawi.

Piszcie co myślicie, a już niedługo pojawi się kolejny rozdział.

Continue Reading

You'll Also Like

119K 6.6K 33
Mark. Chłopak który dopiero po trzech latach dowiaduję się, że świat nie jest już taki kolorowy. Przez swoją głupotę dostaje się w ręce złych ludzi...
693K 33K 46
Odkąd pamiętam przeprowadzałam się z matką w różne miejsca. Przez różne kraje. Nie raz otarłyśmy się o śmierć, a dlaczego? Jestem dzieckiem Anioła! C...
21.4K 521 37
szybkie tłumaczenie dal tych co nie chcą czekać lub tłumaczyć samemu opublikowany materiał nie jest mój a jeśli chcecie zobaczyć ją w oryginalnym ję...
114K 9.5K 25
Rok 2054. Ludzie już nie są tacy słabi. Dzięki naukowcowi, którego imienia i nazwiska nikt nie zna, można być silniejszym fizycznie albo psychiczni...