Niepokorna

By mleczarkaGerda

745K 25.6K 1.8K

Czy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny... More

Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
Rozdział czterdziesty ósmy
Nowa książka

Rozdział trzydziesty siódmy

9K 337 9
By mleczarkaGerda

Vincenzo zmarszczył brwi i spojrzał zły w stronę starych drzwi:

- Benedictto, kiedyś naprawdę cię zabiję... - powiedział ochryple i zamknął oczy.

Giovanna po wyjściu Ojca Chrzestnego podparła podbródek na dłoni i bawiła się kosmykiem włosów, kręcąc go wokół palca i wydymając usta. Westchnęła i stukała palcami o blat stolika, nuciła piosenkę, którą usłyszała w radiu. Odwróciła się gwałtownie w momencie w którym, usłyszała, że ktoś otworzył drzwi, jej źrenice powiększyły się, brunetka wpatrywała się w milczeniu w napakowanego mężczyznę i pozostała w bezruchu wywołanym szokiem, kiedy ów paker podchodził do niej.

- Mała, choć po dobroci i nie rób afery - powiedział głosem, jak tuba, który zabrzmiał w uszach dziewczyny jeszcze głośniej, niż był naprawdę.

Giovanna siedząc na ziemi i unosząc głowę, wpatrywała się w niego i nawet nie mrugała. Mężczyzna westchnął i chwycił brunetkę za ramię, unosząc ją, w tym momencie Giov oprzytomniała i wyrwała rękę z jego o dziwo, delikatnego uścisku:

- Jeśli muszę... - powiedziała i wywróciła oczami.

- Musisz - odparł, schylając się i będąc na wysokości jej oczu.

Dziewczyna z zadartą głową i sercem walącym tak, że zaraz by jej siadło, zaczęła wychodzić, ignorując uśmieszek na twarzy mężczyzny. Wyszła na korytarz i rozejrzała się ukradkiem, mignął jej cień, a potem poczuła rękę na ramieniu, która pchnęła ją do przodu:

- No idź, idź - rzekł paker. - Nie mam całego dnia, żeby ci...

Urwał, widząc przed sobą mężczyznę trzymającego się za ramię, Giovana aż wstrzymała oddech i uśmiechnęła niemrawo do kolesia stojącego naprzeciwko nich.

- Mnie też weź, to nie będziesz miał żadnych kłopotów - odezwał się i potarł kark.

Członek mafii Benedictto myślał nad czymś i spojrzał na zegarek na nadgarstku:

- Dobra, ale bez żadnych numerów - rzekł i wycelował w niego broń na wszelki wypadek.

Mężczyzna uniósł ręce w teatralny sposób i uśmiechnął się do Giovanny, szepcząc:

- Nie dziękuj.

Brunetka prychnęła i odwracając wzrok, powiedziała cicho:

- Nawet nie miałam zamiaru Ilario.

Kącik ust bruneta poszedł do góry, jednak zaraz skrzywił się, chwytając i ściskając ranę na ramieniu. W ciszy wyszli przed rezydencję i zaprowadzeni do czarnego auta stojącego przy jeszcze trzech, Giovanna spojrzała w kierunku okna od gabinetu dziadka Vincenza. Paker położył dłoń na jej głowie i delikatnie pchnął do środka, Ilario usiadł obok brunetki i rzekł szybko do jej ucha:

- Kiedy będzie tylko okazja - spojrzał na nią porozumiewawczo.

Giov przytaknęła i zerknęła w stronę lusterka, widząc znajomą, bardzo znajomą jej sylwetkę. Nie myślała, że jeszcze na jego widok jej serce zatrzepocze jak u niespełnionej dwunastolatki, przez to w myślach uderzyła siebie pięć razy młotkiem w głowę. Drzwi się uchyliły i z przodu usiadł Benedictto, odwrócił się i z przepięknym uśmiechem, ukazującym białe zęby, powiedział:

- No cześć kochanie - przejechał dłonią po włosach.

- Spierdalaj - odpowiedziała mu, a jej były zrobił z ust podkowę.

- Jak zwykle taka miła - przeciągnął ostatni wyraz.

- A ty jak zwykle taki czarujący - zrobiła to samo co brunet z zakończeniem zdania.

- Ach... Kiedyś nie miałaś takiego ciętego języka... - westchnął i dał ręką znać kierowcy, aby ruszył.

Koła zabuksowały i samochód ruszył, a za nim dwa identyczne, Giov i wszyscy pasażerowie podskoczyli, kiedy auto najechało na ogromną gałąź.

- A ty nie byłeś dupkiem - odparła.

- Nie chcę przerywać waszej jakże miłej i fascynującej rozmowy, ale mogę coś powiedzieć? - zapytał Ilario, ściskając zęby z bólu.

- Nie - dziewczyna szybko odpowiedziała.

Była zła na siebie, jak ona może go wciąż lubić? Uczucia chyba nigdy nie znikają... Pieprzony brunet o ślicznej buźce. Giovanna patrzyła za okno i liczyła, ile rozmazanych drzew mijają. Przyjaciel Vinza spojrzał zdziwiony na dziewczynę i zamknął usta, opadając placami na skórzane oparcie w nowiutkim Lamborghini Aventador LP 700 Roadster. Benedictto podrapał się po nosie i zwrócił do bruneta:

- Tak właściwie... to... co ty tutaj robisz?

Ill zaśmiał się i udawał, że myśli.

- Któż zostawiłby taką śliczną istotkę - zerknął na zamyśloną Giov - samą na pastwę waszego okrucieństwa?

Były dziewczyny prychnął przez śmiech.

- Jeśli wszyscy jesteście tacy, to współczuję Vinzowi, grupa błaznów, ha - zaśmiał się.

Na dźwięk słów imienia Białookiego brunetka odkleiła się od szyby i z żalem patrzyła na byłego, przypominał jego po części. Giov oparła potylicę o szybę i żałowała, że nie może teraz spokojnie siedzieć przy Vinzie.

Madleigne opierając głowę o ramię Franca, uśmiechała się szeroko, farbowany wyjął papierosa i zapalił go, przytrzymując używkę wargami, kiedy włożył do kieszeni zapalniczkę, objął kobietę i wypuścił kłębek dymu.

- Nocą miasto jest zawsze najpiękniejsze. - Francuzka podniosła wzrok i spojrzała z dołu w bystre oczy ukochanego. - Też tak sądzisz? Jest wtedy takie... takie... magiczne.

- No... ale milion razy wolę patrzeć na ciebie - odparł i pocałował ją w czoło

Szatynka zachichotała i wtuliła się mocniej w męża, który odsunął peta od ust.

- Czuję się, jak wtedy kiedy się poznaliśmy - rzekł i zamknął oczy. - Niby nie można podróżować w czasie, a ja jednak jestem tam, gdzie przed laty z tobą.

- Wciąż głupi i naiwni - zaśmiała się, po czym wyprostowała i siedziała naprzeciwko mężczyzny.

Młodszy wyrzucił papierosa do boku i przejechał dłonią po jej włosach.

- Czy zrobiły mi się przez ten czas zmarszczki? - uniosła pytająco brwi.

- Nie. Wciąż jesteś tak piękna, jak byłaś.

Francuzka zmarszczyła drobny nos i uderzyła go słabo piąstką w umięśnioną klatę, Franc krótko pocałował swoją żonę i spojrzał do boku.

- Ty też tęskniłaś? - zapytał i wpatrywał się w prawniczkę szczenięcymi oczami.

Kobieta uniosła wzrok do góry i zrobiła dziubek z ust:

- Hmmm... Myślałam, że nie, ale z biegiem wydarzeń sądzę, że tęskniłam bardziej niż ty.

Francezco z ulgą pokiwał głową i wyjął telefon. Na wyświetlaczu widniała informacja o dziesięciu nieodebranych od Vincenza.

Continue Reading

You'll Also Like

132K 7.6K 30
"I już wiem, że trzeba nauczyć się odchodzić. Od ludzi. Od tego, co nas niszczy, co nam nie służy. Od miejsc przykrych i niezrównoważonych. Ale należ...
122K 2.7K 38
Melody hope - miła i uczciwa pani doktor nie ma rodziny bo wychowała się w domu dziecka najbliżej z nią jest jej przyjaciółka lili oraz jej ojciec gr...
143K 7.7K 62
26.06.2003r. Florencja, Włochy Młode małżeństwo zostawia swoją czteroletnią córkę pod opieką wykwalifikowanej niani, żeby świętować kolejną rocznicę...
Bitter lie By natala

Teen Fiction

39.8K 1K 35
Trwający zaledwie kilka sekund kontakt wzrokowy sprawił, że Elaine Pearce namieszała w głowie Tristana Blaira tak bardzo, że ten przez sześć lat staw...