Książę Mafii

By MathieRocks

2.4M 24.1K 32.7K

OFICJALNA PREMIERA KSIĄŻKI: 7 września 2022r. ⭐⭐⭐ Fenomenalny start serii „High School Tales" Ava desperacko... More

⭐ Cześć, tu Mathie! ⭐
⭐ Spis treści ⭐
✨ PROLOG
✨ 01. Bumblebee
✨ 03. Pieprzona superbohaterka
✨ 04. Oni myślą, że ty coś znaczysz
✨ 05. Romeo i Julia

✨ 02. Mieszanka wybuchowa

70.7K 3.9K 5.1K
By MathieRocks

Od kłótni na parkingu i rozmowy po lekcjach minął miesiąc.

Trzydzieści dni omijania Samuela Westona szerokim łukiem.

Widziałam pełne nienawiści spojrzenia, którymi częstował mnie z odległych części szkolnych korytarzy. Unosiłam dumnie podbródek i odpowiadałam tym samym. Prowadziliśmy takie batalie do momentu, w którym ktoś nie postanowił nam przerwać. Żadne z nas nigdy dobrowolnie nie spuściło wzroku jako pierwsze.

Trzydzieści dni niewerbalnych potyczek.

Trzydzieści dni palpitacji serca Olivii, która była przerażona otwartą wrogością Westona. W tym samym czasie Serena, moja druga nowa koleżanka, stała z boku, nie komentując sytuacji nawet jednym słowem. Krótko mówiąc: byłam w tym sama.

Ludzie wytykali mnie palcami. Nie powiem, uwierało mnie to. W nowym miejscu miałam być szara, niewidzialna, wolna, spokojna, swobodna. Nie udało się.

W tym wszystkim ja odczuwałam rosnące zdumienie, które zaczynało przeradzać się w irytację. Liceum Jeffersona było spore, chodziło tu około ośmiuset uczniów. Byłam nowa, zaparkowałam na miejscu Westona, mógł się zdenerwować. Sądziłam, że po czasie odpuści, skupi się na sobie, a o mnie zapomni. Nie rozumiałam, dlaczego tak długo chował urazę i co chciał udowodnić.

Na szczęście fakt, że nie wchodziłam mu w drogę, wystarczył, żeby nie doszło do bezpośredniej konfrontacji. Zabijaliśmy się wzrokiem, ale nic ponad to. To był wygodny układ i cieszyło mnie, że osiągnęliśmy nieme porozumienie. Odczuwałam tym większą ulgę, kiedy dowiedziałam się, że Samuel nie był zwykłym zadufanym dupkiem, za jakiego go uznałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Koleżanki uświadomiły mi, że Westonowie stanowili elitę wśród pewnych kręgów. Głowa rodziny, ojciec Samuela, był bossem lokalnej mafii, która maczała palce w wielu nielegalnych sprawach. To była w szkole tajemnica poliszynela. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Przez chwilę nawet żałowałam, że spierałam się z nim o coś tak banalnego jak miejsce parkingowe. Mimo to chyba nie potrafiłam wtedy całkowicie pojąć powagi sytuacji. Ostatecznie o takich sprawach słyszy się w wiadomościach albo w serialach kryminalnych. Jak mogłam przypuszczać, że doświadczę tego w prawdziwym życiu?

Miałam dwie bliskie koleżanki, parkowałam daleko od auta Westona, pogoda nadal dopisywała, a na korytarzach coraz częściej mówiło się o pierwszym meczu futbolu w tym sezonie. Podzielałam ekscytację, bo chciałam dołączyć do cheerleaderek, a zbliżające się rozgrywki mogły oznaczać nabór do zespołu.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że spór z Samuelem odebrał mi anonimowość. Bałam się, że to może wpłynąć na moją kwalifikację do drużyny. Chciałam wykazać się umiejętnościami, niczym innym.

Wszyscy nagle zaczęli mówić mi „cześć" i posyłać pokrzepiające uśmiechy. Przez chwilę rozważałam, czy to wyraz wsparcia, czy też powoli przygotowywali się do mojego pogrzebu i chcieli się ze mną pożegnać. Podzieliłam się obawami z dziewczynami.

– Nie bądź śmieszna! – prychnęła Serena. – Oni w ten żałosny sposób chcą ci pokazać, że im zaimponowałaś.

– Postawieniem się Samuelowi – dodała Olivia, szukając czegoś w swojej szafce.

Zmarszczyłam brwi i przygryzłam wargę.

Zaimponowałam?

Serio?

Nie chciałam nikomu imponować! A już na pewno nie w ten sposób!

Ku mojej rozpaczy historia zataczała koło. Nikogo nie obchodziło, jaką byłam osobą. Zastanawiałam się nad tą kwestią, kiedy w pewnej chwili ktoś gwałtownie mnie popchnął. Wylądowałam plecami na podłodze, mocno uderzając głową o posadzkę. Na krótką chwilę zaparło mi dech, a świat wokół zawirował.

– Ava! – krzyknęły dziewczyny i uklękły przy moim boku.

Przez moment w ogóle się nie ruszałam. Próbowałam nabrać powietrza i przeprocesować, co się właściwie stało. Miałam mroczki przed oczami, ale próbowałam się podnieść. Atak był tak nagły, że nie zdążyłam zarejestrować, co się właściwie stało.

– Moja głowa – wyjęczałam.

Na korytarzu zapadła cisza. W jednej chwili tłum zaniemówił. Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy ja usiłowałam go odzyskać. Jednocześnie nie zrobili nic więcej. Nikt nie podszedł i nie próbował mi pomóc. To mogło oznaczać tylko jedno: osobą, która mnie popchnęła, musiał być Samuel. Podejrzenia się potwierdziły, kiedy w moim kierunku wystrzeliła zgrabna męska dłoń, której nadgarstek ozdobiony był szeroką skórzaną bransoletą.

– Och, wybacz. – Kiedy na niego spojrzałam, uśmiechnął się cynicznie. – Nie zauważyłem cię.

Trzy sekundy. Dokładnie tyle wystarczyło, żeby krew w moich żyłach zawrzała.

Ludzie okazywali mi wsparcie uśmiechami, ale byli obojętni na wybryki Westona. Nie piętnowali go. Mieli czyste sumienie i trwali w fałszywym przekonaniu, że wszystko było okej. Oficjalnie nie opowiedzieli się za żadną ze stron.

Czasami tak było lepiej, ale żyłam w przekonaniu, że obojętność na krzywdę drugiej osoby będzie tym, co ostatecznie zniszczy ten świat.

Brak reakcji jest reakcją samą w sobie.

Nie potępiasz, a więc dajesz przyzwolenie.

Tak nie powinno być!

A Weston? Co on niby mógł im zrobić? Syn bossa mafii, jasne, to nie brzmi dobrze. Ale to chyba nie znaczyło, że nagle połowa liceum miałaby skończyć z kulką w głowie, prawda?

Rany, znalazłam się w centrum akcji filmu klasy B.

Zignorowałam jego rękę i, wspierając się na ramieniu Olivii, stanęłam na nogach. Głowa pulsowała, obraz mi się nieco zamazywał i czułam lekkie mdłości. Wizyta u pielęgniarki była nieunikniona, niemniej ta drobna niedyspozycja nie zamknęła mi ust.

– Też bym wolała cię teraz nie widzieć – rzuciłam.

Nie wierzyłam w bajeczkę o nieszczęśliwym wypadku. Nie sądziłam, żeby Weston był aż takim niezdarą, zwłaszcza że stał przede mną w pełnym stroju drużyny futbolowej, co znaczyło, iż potrafił biegać i łapać piłkę. Aż dziwne, że nie był kapitanem. Odnotowałam w pamięci, żeby później o to zapytać, teraz za bardzo bolała mnie głowa.

– Przeprosiłem – prychnął, niezrażony moimi słowami.

– Nie przyjęłam przeprosin – odpowiedziałam takim samym tonem.

Samuel gniewnie zmrużył oczy. Wyprostował się dumnie i odetchnął, jakby starał się nad sobą zapanować. Fakt, że wyprowadziłam go z równowagi, poczytywałam za osobisty sukces. Moje standardy spadły niepokojąco nisko, skoro cieszyło mnie coś takiego.

W każdym razie wkurzenie Księcia Mafii było niczym w porównaniu z moim bólem głowy. Jego zdenerwowanie w zestawieniu z moim wstrząśnieniem mózgu było jak czuła pieszczota.

Komu było gorzej? Los bywał okrutnie niesprawiedliwy.

– Panie Weston. – Nauczycielka chemii pojawiła się znikąd. – Co tu się stało?

– Drobny wypadek, pani Doherty. – Samuel uniósł kącik ust w zadziornym uśmiechu.

Nauczycielka popatrzyła na mnie, marszcząc brwi. Nie wiem, jaki miałam wyraz twarzy, ale coś błysnęło w jej oczach, a potem wypowiedziała słowa, które tylko pogorszyły moje samopoczucie.

– Odprowadź pannę Goldberg do pielęgniarki – nakazała.

– Ale... – powiedzieliśmy jednocześnie, po czym spojrzeliśmy na siebie z niechęcią.

– Skoro jesteście tacy zgodni, to możecie razem iść do pielęgniarki – powtórzyła z satysfakcją.

– Nie mogę. – Samuel skrzyżował ręce na piersi. – Za chwilę zaczynam trening.

Pani Doherty znacząco uniosła brew.

– A od kiedy pan gra w naszej drużynie?

Odniosłam wrażenie, że nauczycielka chemii nie bała się Samuela. On z kolei zdawał się ją szanować, co było egzotyczne samo w sobie. Samuel i szacunek, phi.

– Od tego sezonu.

Kobieta ponownie spojrzała na mnie, a ja zmusiłam się do słabego uśmiechu.

– Poradzę sobie, proszę pani – zapewniłam ją. – Dziewczyny mnie odprowadzą.

– Problem rozwiązany. – Samuel uśmiechnął się szeroko, ale sztucznie.

Widząc chłód w jego oczach, przestałam martwić się o globalne ocieplenie.

– Wybacz, Ava. Naprawdę nie chciałem.

Nie czekał na odpowiedź. Odwrócił się i odszedł. Co za pajac.

– Kretyn – mruknęłam pod nosem.

Nie próbowałam ściszać głosu. Chłopak musiał usłyszeć, bo zwolnił i przechylił głowę w bok. Zdawał sobie jednak sprawę z obecności nauczycielki, więc odpuścił.

Ava jeden, Samuel zero.

Chociaż jeśli liczyć, że mnie dosłownie staranował, to mieliśmy remis.

– Jesteś pewna, że sobie poradzisz? – Pani Doherty spojrzała na mnie znacząco i nie byłam pewna, czy pytała o pójście do pielęgniarki, czy o moją relację z Samuelem.

Zastanowiłam się przez chwilę.

– Tak – odparłam zdecydowanie. – Jestem pewna.

Na jej lekko pomarszczonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

No i proszę! Miałam wsparcie pani Doherty. Ta świadomość dodała mi skrzydeł.

– Uczę chemii przeszło trzydzieści lat – powiedziała cicho, stając do mnie przodem. – Widziałam wiele reakcji chemicznych, dużo z nich skończyło się wybuchem. – Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, co ma na myśli. – Ale widziałam też sytuacje, w których mieszanki wybuchowe tworzyły nową, niepowtarzalną całość. Jesteś tutaj krótko, Lilianah, ale mam wrażenie, że nieźle namieszasz.

Po tych słowach odwróciła się i odeszła. Popatrzyłam na koleżanki, ale one tylko wzruszyły ramionami.

Okej, to było dziwne.

🔸🔸🔸

– Co mu zrobiłaś?

Dzwonek na lekcje zadzwonił pięć minut temu, ale cała szkoła wiedziała, że miałam wypadek, więc nie przejmowałam się nieobecnością. Wszystko, co miało związek z Westonem, było sprawą publiczną. Miałam pełne i usprawiedliwione prawo spóźnienia się na lekcję.

Właśnie szłam do pielęgniarki w towarzystwie koleżanek. Olivia cały czas pytała o to samo. Powoli zaczynałam mieć jej dość, zwłaszcza że bolała mnie głowa.

– Nic – powtórzyłam cierpliwie. – Od miesiąca udajemy, że się nie znamy.

– Technicznie rzecz biorąc – wtrąciła Serena. – to się nie znacie.

Przewróciłam oczami i posłałam jej krzywe spojrzenie. W odpowiedzi wyszczerzyła zęby. Szczerząca się Serena to naprawdę rzadki widok.

– To inaczej: od miesiąca mijamy się z daleka i nie wchodzimy sobie w drogę.

– Musiałaś mu coś zrobić – naciskała Olivia. – Samuel nie angażuje się osobiście w żadne konflikty.

– Bo nigdy żadnych nie było. – Teraz to Serena przewróciła oczami. – Nikt nie odważył się wchodzić mu w paradę. Ludzie lubią spokój, więc we wszystkim mu ustępują.

– To jest ostro popieprzone. – Parsknęłam sztucznie. – Totalnie. Nie on jeden ma ojca w mafii, a wszyscy trzęsą portkami, jakby od niego zależało ich życie. Skąd w ogóle wiadomo, że to prawda? Mafia nie chodzi po mieście i nie rozdaje ulotek z informacją, kto do niej należy.

Nie byłam specjalistką od zorganizowanych grup przestępczych, ale na zdrowy rozum wydawało mi się, że ich działalność powinna być otoczona tajemnicą. Tymczasem Westonowie niemal chełpili się faktem, że lokalna społeczność bała się o nich choćby pomyśleć. Urzędnicy, służby porządkowe, ważniejsi przedsiębiorcy – wszystkich mieli w garści. Każdy bardziej rentowny biznes był w taki czy inny sposób z nimi związany. Bałam się, że niedługo wyskoczą z mojej lodówki i, mówiąc szczerze, w ogóle by mnie to nie zdziwiło.

Dziewczyny popatrzyły po sobie i nic nie powiedziały. Znałam to spojrzenie aż za dobrze. Coś wiedziały i nie chciały mi powiedzieć. Zatrzymałam się gwałtownie tuż przed drzwiami gabinetu pielęgniarki i uważnie na nie spojrzałam.

– Mówcie, o co chodzi. Raz, raz.

Olivia odwróciła wzrok i zaczęła wykręcać palce u rąk.

Matko kochana.

Ona na serio bała się Westona. Była w nim zadurzona, a z drugiej strony traktowała go jak Voldemorta.

Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.

Ten, Na Którego Nie Wolno Patrzeć.

Ten, Z Którym Trzeba Się Zawsze Zgadzać.

Dramat.

– W zeszłym roku był tutaj taki chłopak... – zaczęła Serena. – John czy Jace...

– Jacob – wtrąciła Olivia smutnym głosem.

– Jacob – zgodziła się Serena. – Był w wieku Samuela. Na wiele zajęć chodzili razem. Zdawało się nawet, że się zakumplowali. To było dziwne, bo Samuel ma swoich kumpli i z nikim więcej się nie zadaje. Jacob stanowił wyjątek. Tylko że im bliżej byli ze sobą, tym Jacob miał więcej wypadków.

– Jakich wypadków? – dociekałam.

Serena wzruszyła ramionami. Olivia postanowiła włączyć się do dyskusji.

– Najpierw ktoś otruł mu psa, potem potrącił jego młodszą siostrę na pasach. Jego mamę zwolniono z pracy, z urzędu miasta. Podpalili mu samochód...

Poczułam ciężką gulę w żołądku. To nie były przelewki. To były czyny karalne, a nie „wypadki".

– I skąd wiadomo, że to sprawka Samuela?

Serena spojrzała na mnie wymownie. W odpowiedzi uniosłam brew. Może jestem naiwna, ale uważam, że nikt nie jest winny, dopóki mu się tej winy nie udowodni.

– Z czasem okazało się, że Jacob był synem jakiegoś pomniejszego gangstera. Ojciec zostawił rodzinę wiele lat wcześniej, ale jego zła opinia przylepiła się do nich już na zawsze.

– Jak raz wejdziesz w siatkę mafii, to już z niej nie wyjdziesz – mruknęła Olivia.

Serena pokiwała głową.

– Blake Weston wiedział o Jacobie więcej niż Samuel. Nie podobała mu się ich znajomość, bo miał prywatne porachunki z ojcem Jacoba.

Pokręciłam głową, nie wierząc własnym uszom. To brzmiało coraz bardziej nieprawdopodobnie.

– Skąd to wiecie?

Serena popatrzyła ze smutkiem na Olivię.

– Jacob należał do kółka teatralnego. – Oli się uśmiechnęła. – Kumplowaliśmy się.

Nie podobało mi się, że mówiły o nim w czasie przeszłym. To nie wróżyło niczego dobrego.

– I on ci to wszystko powiedział?

– Bał się. – Wzruszyła ramionami. – Traktował Samuela jak dobrego kolegę. Naprawdę go polubił, co nie jest zbyt częste, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Doskonale wiedziałam. Tak czy inaczej, uważałam, że Jacob nie powinien był mieszać Olivii do swoich spraw. Zwłaszcza jeśli były niebezpieczne. Zwłaszcza jeśli dotyczyły Westona.

– A Samuel go zdradził – zakończyła Serena.

– To znaczy? – dociekałam.

Dziewczyny westchnęły ciężko, jakby samo mówienie o tym było męczące. Słuchanie też nie sprawiało przyjemności, ale chciałam mieć jasny ogląd sytuacji.

– Byli ustawieni po lekcjach. Samuel miał go odwieźć do domu, ale w ostatniej chwili powiedział, że coś mu wypadło. Jacob wracał swoim autem. Miał wypadek.

Nie podobało mi się, że Serena przerwała opowieść w takim momencie. Zacisnęłam usta w wąską linię, domyślając się, jaki będzie finał tej historii.

– Jechał za szybko i nie zdążył wyhamować. Chociaż... W zasadzie i tak nie miałby na to szans, bo miał uszkodzone przewody hamulcowe.

Poczułam zimny dreszcz na plecach. Wiedziałam, co zaraz usłyszę.

– Zginął na miejscu – zakończyła gorzko Olivia, po czym wbiła we mnie wyjątkowo ostre spojrzenie. – Kpisz z tego, że nasze życie zależy od Samuela, ale dokładnie tak jest. Im szybciej to zrozumiesz, tym większa szansa, że unikniesz nieszczęść, które mogą cię przez niego spotkać.

Nie odpowiedziałam. Usłyszałam to, co chciałam.

Bez słowa weszłam do gabinetu pielęgniarki, która nawet nie udawała zdziwionej moim pojawieniem się. Plotki w tej szkole rozchodziły się z prędkością światła. Automatycznie odpowiadałam na jej pytania, dałam sobie zbadać głowę i wcisnąć lek przeciwbólowy. Miałam się zgłosić do szpitala, jeśli ból by się pogłębił albo pojawiłyby się wymioty. Kiwałam ze zrozumieniem głową, chociaż myślami byłam gdzieś daleko.

Jak to możliwe, że jeden człowiek – Blake Weston – miał aż takie wpływy?

Jak to możliwe, że spośród setek uczniów w całym liceum ja musiałam wejść w konflikt akurat z jego synem?

Nie byłam tchórzem, miałam swoją godność, ale też wierzyłam w swój zdrowy rozsądek. Nie czułam strachu, ale wiedziałam, że unikanie Samuela to najlepsze, co mogłam robić.

🔸🔸🔸

Unikanie Samuela.

Wolne żarty.

Nie da się unikać kogoś, kto chce być zauważany.

Po lekcjach wolnym krokiem zmierzałam do mojego auta. Byłam głęboko zamyślona, więc kiedy jak spod ziemi wyrósł przede mną Jordan Smith, jeden z najbliższych kumpli Westona, praktycznie się od niego odbiłam.

Patrzyłam na chłopaka, a on na mnie. Zaczynało być niezręcznie. Smith chyba spodziewał się jakiejś reakcji, ale nie miałam ochoty na konfrontację. Zrobiłam krok w lewo, zaszedł mi drogę. Zrobiłam krok w prawo, sytuacja się powtórzyła. Uniosłam brew i posłałam mu zmęczone spojrzenie.

– Jesteś niemową? – wypalił i uśmiechnął się rozbrajająco.

– Jestem zmęczona – odpowiedziałam wbrew sobie.

Pokiwał w zamyśleniu, po czym palcem wskazującym dotknął mojego czoła.

– Jak głowa?

Prychnęłam i zmrużyłam oczy. Nawiązywał do sytuacji sprzed kilku godzin i chyba usiłował być zabawny. Mi nie było do śmiechu.

– Na miejscu i pracuje. – Zaczynał mnie irytować. – Czego chcesz?

– Już myślałem, że nigdy nie zapytasz.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w przeciwnym kierunku. Bumblebee niebezpiecznie się ode mnie oddalał. Albo raczej: to ja niebezpiecznie oddalałam się od szkolnego parkingu. Wbiłam stopy w ziemię i z całej siły się zaparłam.

– Stop! Gdzie ty mnie ciągniesz?

– Samuel chce porozmawiać.

Poczułam uścisk w żołądku, ale nie dałam nic po sobie poznać.

– Samuel mógł sam do mnie przyjść.

W odpowiedzi Jordan jedynie prychnął.

– Powiedz Samuelowi, że ma wyjątkowo paskudne maniery. – Nie ruszałam się z miejsca.

Jordan szarpnął mnie mocno, kończąc z uprzejmościami, i zaciągnął za budynek szkoły. Był tam zaułek, w którym zwykle przesiadywali emo. Otoczenie w ogóle nie pasowało do wielkiego Westona, który panoszył się po korytarzach szkoły jak jakiś pieprzony pan i władca. Rozumiałam jednak, dlaczego wybrał to miejsce. Nikt, dosłownie nikt, nie mógł nas tutaj zobaczyć. Dyskretnie przełknęłam ślinę.

– Sama mu to powiedz – szepnął mi do ucha Jordan, po czym popchnął mnie z całej siły w stronę siedzącego na stole Samuela.

Chłopak robił wrażenie, należało mu to przyznać. Opierał łokcie na kolanach, a stopy o ławkę i bardzo nieelegancko siedział na stole. Na nosie miał ray-bany podobne do moich. Włosy zaczesał do tyłu, a rękawy koszuli podwinął. Widziałam jego nagie kostki wystające z designerskich półbutów.

Ciekawe, czy robiłby takie wrażenie, gdyby go ubrać w worek na śmieci?

Ta myśl nieco podniosła mnie na duchu, więc mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój gest został źle zrozumiany.

– No proszę. Widzę, że humor cię nie opuszcza.

Jego sposób wypowiadania się pasował do pięćdziesięcioletniego dżentelmena, a nie niepełnoletniego samozwańczego dziedzica. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, żeby nie pogarszać sytuacji, która i tak nie prezentowała się dobrze.

Nie ruszyłam się z miejsca, on również nadal siedział. Skrzyżowałam ramiona na piersi i wbiłam w niego nienawistne spojrzenie. Powinnam być ostrożniejsza. Mogłam się z tym nie zgadzać, mogłam z tego kpić, ale Weston najwyraźniej naprawdę nie był miłym gościem.

To ciekawe, że obcy człowiek może wywołać w nas tak gwałtowne emocje.

Cały czas nie opuszczała mnie myśl o Jacobie i, mimo że nie znałam całej historii, jeszcze bardziej nie lubiłam Samuela. Na nienawiść nadal nie zasługiwał.

– Czego chcesz? – zapytałam krótko.

Powoli wsunął okulary na czubek głowy i obdarzył mnie niespiesznym spojrzeniem. Widziałam, że mierzy mnie od stóp do głów, ale nie peszyło mnie to. Samuel nie był w moim typie. Nie mdlałam na jego widok, więc te wszystkie macho zagrywki nie robiły na mnie wrażenia. Był atrakcyjny, ale największe ilości designerskich ciuchów i drogich perfum nie mogły upiększyć jego wnętrza. Może byłam staroświecka, ale to nadal miało dla mnie największe znaczenie. Poza tym miałam poczucie własnej wartości, wiedziałam, że mogę się podobać, byłam przyzwyczajona do tak prostackich zachowań jak to, które właśnie prezentował.

– Przeprosin – odpowiedział po chwili.

Uniosłam brew, nie rozumiejąc, za co niby miałabym go przepraszać. On, na ten przykład, mógłby przeprosić za siniaka na mojej głowie, zarwaną lekcję biologii i fakt, że byłam spóźniona na obiad. Jeszcze chwila i burczenie mojego brzucha zagłuszyłoby wszelkie rozmowy.

– Jaśniej, Weston. – Westchnęłam z irytacją. – Nie mam całego dnia.

Ava głodna, Ava zła.

Wolnym ruchem opuścił stopy na ziemię i odbił się od stołu. Zrobił dwa kroki w moją stronę i nieznacznie przechylił głowę na bok.

– Intrygujesz mnie, Ava – wyznał wyjątkowo spokojnie. – Zastanawiam się, co trzeba mieć w głowie, żeby świadomie życzyć sobie śmierci.

Zacisnęłam szczękę, ale nie okazałam strachu. Czułam, jak moje serce pompowało krew. Patrzyliśmy sobie w oczy, nie zamierzałam opuścić wzroku. Mogłabym wszystko obrócić w żart, ale uczono mnie, że żart to oręże głupców. Może nie byliśmy godnymi siebie przeciwnikami, może pochodzenie i koneksje Westona czyniły go groźnym, ale nie mogłam pozwolić, żeby traktował mnie jak idiotkę.

– Nie dałeś mi życia – oznajmiłam twardo. – I nie ty mi je odbierzesz.

Nie dbałam o to, że zabrzmiało to pompatycznie. Znając dokonania Blake'a Westona, miałam świadomość, że temat życia i śmierci był w ich rodzinie traktowany bardzo poważnie. Kiedy ktoś mówił „zabiję cię", prawdopodobnie dokładnie to miał na myśli.

– Nie dałem – przyznał wolno. – Ale mogę odebrać.

Podszedł jeszcze bliżej i wyciągnął dłoń w moją stronę. Mimowolnie drgnęłam, zła na własną reakcję. Tymczasem w zimnych zielonych oczach Samuela pojawiła się iskierka rozbawienia. Złapał kosmyk moich włosów i przesuwał go między palcami. To była niechciana bliskość. Jego gest był intymny, niewłaściwy. Wcześniej miałam nadzieję, że ktoś tu przyjdzie. Teraz nie chciałam, żeby ktokolwiek widział nas w takiej sytuacji.

– Więc jednak nie jesteś aż tak głupia. – Chyba zauważył, że zadrżałam.

– Czego ode mnie chcesz? – powtórzyłam ostro.

Przestał bawić się moimi włosami, ale nie opuścił ręki. Zamiast tego niemal pieszczotliwie pogładził mój policzek. Miał ciepłą dłoń, która pachniała jego perfumami. Nagle złapał mnie mocno za szczękę i przysunął moją twarz do swojej. Patrzenie w jego oczy z tak niewielkiej odległości miało w sobie coś z patrzenia w ślepia bezlitosnego gada. To spojrzenie było zimne, niebezpieczne i irytująco podniecające.

Musiałam mieć duży niedobór cukru, skoro tego rodzaju absurdy przychodziły mi do głowy.

– Chciałbym, żebyś zniknęła, bo cenię sobie spokój. – Omiótł moją twarz ciepłym oddechem. – A mam wrażenie, że jesteś świetna w sprawianiu kłopotów.

Próbowałam się wyszarpnąć, ale mnie nie puścił.

– Tak się składa, że ja też lubię spokój – syknęłam. – I najchętniej nie oglądałabym cię więcej na oczy. Umówmy się, że ty nie będziesz brudził sobie rąk moją skromną osobą, a ja będę udawać, że nie istniejesz.

Patrzył na mnie przez chwilę, po czym odchylił się do tyłu i wybuchnął śmiechem. Miał głęboki i dźwięczny śmiech, chociaż dało się w nim wyczuć fałszywą nutę. To było nieoczekiwane.

Tak samo jak nieoczekiwany był nagły skurcz mojego żołądka, jakby zawirowało w nim tornado. Doskonale wiedziałam, co to oznaczało, i miałam ochotę przybić sobie piątkę.

Krzesłem.

W czoło.

Czułam obrzydzenie na myśl, że Weston mógł wydać mi się w jakikolwiek sposób atrakcyjny, zwłaszcza w takim momencie. Owszem, fizyczność miał interesującą, jednak zgniłe wnętrze psuło cały urok. Jeśli dodać do tego fatalne maniery i rzucanie gróźb jako sposób nawiązywania nowych znajomości, to całkowicie skreślało go to z listy potencjalnych obiektów westchnień. Należało mieć chociaż odrobinę godności, zasad i szacunku do siebie. Nie byłam fanką historii bad boy i good girl. Właśnie dlatego starałam się zignorować motylki w brzuchu, które zwariowały, słysząc jego śmiech. Był seksowny jak cholera. Ale to tak, jakby robić sobie drinka z arszeniku. Ryzykownie, z adrenaliną, ale finalnie bez szans na happy end.

– Ava, Ava, Ava... – Popatrzył na mnie z uśmiechem, ale jego oczy pozostały bez wyrazu. – Zabawna jesteś.

Nie odpowiedziałam. Nie zareagowałam. Żaden mięsień na mojej twarzy nawet nie drgnął. Prowokowanie go nie było dobrym pomysłem. Musiałam przyjąć jakąś strategię, ale w tamtej chwili nie miałam do tego głowy. To kwestia do przemyślenia w bardziej sprzyjających warunkach.

– Czy ty jeszcze nie pojęłaś, że mnie się nie ignoruje?

Zaczynałam się gubić. Samuel wysyłał sprzeczne sygnały. Wyglądało to tak, jakby czegoś ode mnie chciał i jednocześnie sam się przed tym bronił. Dla niego byłam nikim, a jednak prowokował kolejne konfrontacje. Chciałam go unikać, on chciał, żebym zniknęła, a teraz twierdził, że jego się nie ignoruje.

– Nie zmienię szkoły, jeśli do tego zmierzasz – powiedziałam spokojnie.

Spokój.

Tylko spokój mógł mnie ocalić.

Zauważyłam, że każdy przejaw irytacji z mojej strony kończył się jego wybuchem. To chyba o takich reakcjach mówiła pani Doherty.

Znowu spróbowałam wyrwać się z jego uścisku i tym razem mnie puścił. Mimowolnie potarłam obolałą szczękę.

– Zatem mamy problem. – Skrzyżował ramiona na piersi.

W zasadzie to ja miałam problem. Nie chciałam żadnych kontaktów z Westonem, ale on z jakiegoś powodu inicjował kolejne spotkania. Odnosiłam wrażenie, że świetnie bawi się moim kosztem. Mimowolnie zapewniałam mu rozrywkę. Był przyzwyczajony, że cała szkoła padała przed nim na kolana. Ja jedna zrobiłam coś zupełnie na odwrót. Chciałam czy nie, zwróciłam na siebie jego uwagę. Teraz musiałam wymyślić, jak to odkręcić.

– Nie mamy problemu. – Odsunęłam się od niego. – Skoro nie ja, to może ty udawaj, że nie istnieję. Możesz mnie olewać. Tak samo, jak robisz z resztą szkoły. Naprawdę. Jakoś to przeżyję.

Samuel nie odrywał ode mnie wzroku. Na jego twarzy widniało rozbawienie, chociaż nie sięgało zimnych, zielonych oczu.

Zawsze mi się wydawało, że zielony nie może być zimny. Cóż, życie potrafi zaskoczyć.

Obserwował mnie w ciszy, ewidentnie coś rozważając.

– Zobaczymy – podsumował po chwili.

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

– Zobaczymy? – powtórzyłam tępo.

– Tak, Ava. – Wymawianie mojego imienia również go bawiło. – Zobaczymy.

Spokój.

Tylko spokój mnie...

A w dupie z tym!

Przy nim nie dało się zachować spokoju!

Chciałam być rozważna, ale to było ponad moje siły. Pamiętałam o Jacobie, pamiętałam wszystkie groźby, które już zdążyłam od niego usłyszeć, a mimo wszystko emocje wzięły górę.

– Jaja sobie robisz?! – Oparłam dłonie na biodrach i gniewnie zmarszczyłam brwi.

Samuel uśmiechnął się jeszcze szerzej. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że dałam się sprowokować. Ten kretyn doskonale wiedział, że wyprowadził mnie z równowagi.

Weston dwa, Ava jeden.

Szlag!

– Cóż za wysublimowane słownictwo! – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Takie brzydkie słowa w ustach takiej ładnej dziewczyny.

Kpił ze mnie, skutecznie podnosząc mi ciśnienie.

– Pieprz się! – warknęłam. – Nie mam zamiaru brać udziału w twoich chorych gierkach.

– Nie masz wyjścia – powiedział, nagle poważniejąc. – Tutaj to ja rozdaję karty.

Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, po czym odetchnęłam głęboko.

– Zobaczymy. – Powtórzyłam po nim, po czym odwróciłam się i ruszyłam w kierunku parkingu.

Nie zatrzymał mnie i pozwolił, żebym miała ostatnie słowo.

Czy przyjdzie mi za to zapłacić?

A kto to wie?

Po Samuelu Westonie można było się spodziewać wszystkiego. Dosłownie wszystkiego.

Właśnie przeprowadziłam jedną z najdziwniejszych rozmów w moim życiu, a miałam nieodparte wrażenie, że to dopiero początek.

🔸🔸🔸

Continue Reading

You'll Also Like

55.5K 1.9K 44
Violettcie po pojawieniu się Roxy w Studiu, zostają tylko wspomnienia po Leonie. Ból kiedy widzi ich razem, łamie jej serce, łamie ją całą. Jednak w...
121K 2.9K 27
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...
3.4K 309 31
Skrzywdzona przez innych. Nie rozumiana i bojąca się ludzi. Trafiając do rodziny, pragnącej ją poznać - spotyka jego. Historia dwóch różnych światów...
392K 26.4K 23
•The First Time List: Second Chance• druga część The First Time List, akcja rozgrywa się półtorej roku później, kiedy Lea i Luke ponownie stają na sw...