Układ

By aksaver

76.4K 2.5K 1.5K

Jako przyszła prawniczka wiedziałam, że w swoim życiu będę mieć do czynienia z różnymi umowami. Wiedziałam od... More

Wstęp
Prolog
1. Świrnięta romantyczka
2. Para idealna
3. Trening rzecz święta
4. Za przeproszeniem
6. Parszywa suka
7. Fresa
8. Żarty
9. Plantacja truskawek
10. Umowa
11. Poderwać chuja
12. Atuty
13. Fanka oversize
14. Korepetycje z uwodzenia i flirtowania
15. Partnerzy w zbrodni
16. Nigdy
17. Pijany królik w okularach
18. Niczym anioł
19. Do kina czy na film?
20. Lwy z Leicester górą!
21. Lubię Connora
22. Picasso
23. Sen nocy letniej
24. Uroczo-seksowna
25. Pierzony ranking
26. Moje gratulacje
27. Pierdolone truskawki
28. Oj Clare, Clare
29. Zakochana idiotka
30. Jak romantycznie
31. Korepetycje z życia
32. Twój KOLEGA
33. Mój chłopak
34. Mi Fresa
35. Rozumiemy się?
36. Jak domek z kart
Epilog
Dodatek
Podziękowania + info co dalej

5. Mały wypadek

3.6K 128 57
By aksaver

Hejka misiaki! 

Dziś już poniedziałek, więc dodaję obiecany rozdział. Następny na dniach. 

Miłego czytania

Przez kolejne dni było dosyć spokojnie. Szkoła, wolontariat, praca... Tak pracowałam dalej, ponieważ wybłagałam o to mamę, obiecując jej że znajdę jeszcze jedno zajęcie, które mogłabym wpisać na swoją listę osiągnięć, zasług czy godnych uwagi rzeczy, które przybliżą mnie na wymarzoną uczelnie.

Jej warunek nie był łatwy do zrealizowania, ponieważ i tak już miałam za dużo obowiązków, ale była wdzięczna jej za tą szansę. Z nią chociaż dało się dogadać, nie była taka nieugięta jak ojciec. On nie liczył się z nikogo zdaniem. Jego było tym najważniejszym i jedynie słusznym i ostatnim, no prawie, ponieważ mama miała swoje sposoby...

Chciałam wiedzieć jakie...

Jednak życie z nim było dosyć ciężkie.

Właśnie wchodziłam do szkoły, czytając wiadomość, którą otrzymałam od Clare.

Od Najlepsza przyjaciółka pod słońcem:

Właśnie wychodzę z auta. Zaraz będę.

Do Najlepsza przyjaciółka pod słońcem:

Okay. To ja czekam pod salą.

Miałyśmy mieć za chwilę razem hiszpański. Hiszpański, którego nienawidziłam całym sercem. Boże, ile ja musiałam się namęczyć, by mieć w miarę znośne oceny. Słabsze nawet nie wchodziły w grę. Uczyłam się go tyle lat, a ja potrafiłam tylko parę podstawowych zwrotów i gramatykę na poziomie sześciolatka. Co za wstyd...

Zatrzymałam się pod klasą, odblokowując telefon, by po prostu zabić jakoś ten czas, podczas którego czekałam na przyjaciółkę. Nie zdążyłam wejść nawet na żadną głupią aplikację, ponieważ zajęta byłam czymś innym. Mianowicie nieporadnym ścieraniem czegoś lepkiego z końcówek moich włosów. Po chwili poczułam chłód również na klatce piersiowej.

Podniosłam głowę i zobaczyłam Anne, która stała przede mną z przechylonym kubkiem, w którym jeszcze przed chwilą był shake... Teraz znajdował się on na mojej białej koszuli i nie tylko na niej.

Miałam ochotę coś jej zrobić... Ja ja wyglądałam?

– Oszalałaś? – usłyszałam gdzieś obok podniesiony głos. Szybko rozpoznałam jego właścicielkę. Clare. – Wszystko okay? – zapytała, podchodząc już do mnie.

– Ups – powiedziała, ale jej ton i tak wszystko zdradzał. Zresztą ona nie próbowała nawet tego ukryć. – Niechcący. Wybacz

– Jak niechcący? – zapytała z drwiną Cure, która stała po chwili za plecami dziewczyny.

Pojawiła się w porę, stając w mojej obronie.

Ja nie potrafiłam znów tego zrobić...

Żałosne.

– Kto normalny idzie z odkręconym shakiem i wpada na kogoś, kto stoi przez cały czas w tym samym miejscu? Jeśli nie umiesz iść i pić równocześnie to... – przerwała mojej przyjaciółce, mówiąc.

– Wyluzuj – zaśmiała się, akcentując dosadnie to słowo. – To tylko wypadek. Wypadki się zdarzają, prawda? – pytanie już skierowała w moją stronę, ewidentnie coś insynuując.

Ja jednak nie wiedziałam co.

– Tak, przez wypadek pojawiłaś się na tym świecie i...– zaczęła, ale to tym razem ja przerwałam.

Nie chciałam, by zniżała się do takiego poziomu, zwłaszcza że znów miałyśmy gapiów. Wszyscy zebrani pod salą właśnie się nam przyglądali zapewne dobrze się bawiąc. Gdyby wiedzieli pewnie wzięliby ze sobą popcorn...

Darmowe przestawienie. Przedstawienie, w którym nie chciałam grać głównej roli. Przedstawienie, w które nie chciałam angażować też Cure.

Przewodniczącej szkoły nie wypadało mówić takich rzeczy.

Anne aż tak uwielbiała być w centrum zainteresowania? Jak to leciało? Nie ważne, jak mówią, byle wymawiali nazwisko poprawnie.

Tym się kierowała? Naprawdę?

– Cure. Daj spokój. Nie warto. – Przestałam mazać rękami plamę, co robiłam przez ten cały czas, a następnie chciałam odejść.

Cure już to robiła, kiedy obie usłyszałyśmy.

– Posłuchaj przyjaciółeczki, nie warto ze mną zaczynać.

– Oj, nie boję się ciebie, kochanie – powiedziała to przesłodzonym głosem, dosłownie takim samym, jakim Anne "przepraszała" mnie przed chwilą.

– Poza tym każdemu może się zdarzyć wylać napój na kogoś. Siódemka też zrobiła ci taką aferę o to? – A więc o to jej chodziło?

Wiedziała? Daniels jej o tym powiedział? Mimo, że go tak potraktowała? Serio miał to aż tak bardzo w dupie i dalej utrzymywał z nią kontakt? Czy to nie uderzało jakoś w jego dumę czy coś? Nie znałam go jakoś bardzo dobrze, jak sobie tak myślałam, to ja go wcale nie znałam, rozmawiałam z nim tylko dwa razy w życiu i to w dosyć dziwnych okolicznościach, ale nie wyglądał na takiego chłopaka.

Chciałam coś powiedzieć. Naprawdę chciałam to zrobić... Ale tylko zdołam otworzyłam usta, by po chwili szybko je zamknąć.

Zaschło mi w buzi. Bałam się cokolwiek jej powiedzieć, choć na język nasuwało mi się naprawdę wiele.

– Co? Teraz nic nie powiesz? Na imprezie byłaś bardziej rozgadana. – Myślała, że specjalnie powiedziałam o tym Connorowi czy dowiedziała się o mojej lawinie niedorzecznych słów, które naprowadziły go na to? – Paplałaś językiem na prawo i lewo. I po co to wszystko było, co? – Przybliżyła się do mnie, przez co szybko od niej odskoczyłam. – Boisz się? I dobrze, bo masz czego.

– Odpuść – Od razu między nami stanęła Cure, która spowodowała, że dziewczyna się zaśmiała cicho. – Nie żartuję, Anne.

– Nie rozmawiam z tobą, więc z łaski swojej odsuń się. – Położyła rękę na ramieniu mojej przyjaciółki i lekko ją pociągnęła, tak by stać nadal centralnie przede mną. – Musi cię przyjaciółka bronić?

– Zazdrościsz? Twoich przyjaciółek, by nie było na to stać? – zignorowała komentarz dziewczyny, zwracając się znów do mnie.

– Jedyną osobą tutaj, która komukolwiek zazdrości jest ona. – Pokazała palcem na mnie.

– Zabierz ten palec z jej twarzy, bo inaczej ci go odgryzę – powiedziała z uśmieszkiem.

Ja przez cały czas stałam jak głupia.

Bo byłam głupia. I słaba.

– Zazdrościsz mi, co? Przyznaj, że chciałabyś być na moim miejscu. Chciałabyś być mną...

Nie schlebiaj tak sobie.

Nie chciałabym upaść tak nisko.

Nigdy nie chciałabym być zdzirą.

– Taką zdzirą? – zapytała moja przyjaciółka, wypowiadając na głos słowa, na które ja nie miałam odwagi. – Błagam cię, kto chciałby tak dotknąć dna?

– Naprawdę testujesz moją cierpliwość – Spojrzała pogardliwie na Cure, a następnie szybko zwróciła się do mnie, ponieważ to ja byłam jej celem, nie kto inny. – Za kogo ty się uważasz do cholery? No kim jesteś, że miałaś czelność w ogóle mieszać się między mną a Siódemkę. Niszczyć to co jest między nami, co?

Sama to zniszczyłaś. Wpychając język...

Stop.

– Powiem Ci kim. Nikim. I dobrze się dla ciebie to nie skończy.

– Zamkniesz się czy mam ci pomóc? – Wtrąciła się znów, przez co musnęłam ręką jej, posyłając ostrzegawcze spojrzenie.

Nie chciałam by wybuchła. Nie było po co robić większych scen. Nie mogła sobie na to pozwolić. Zwłaszcza, że po tym czułabym się niesamowicie winna i nie wybaczyłabym tego sobie.

– Naprawdę za dużo szczekasz, Cure.

– Serio starałam się być miła, ale... – zaczęła moja przyjaciółka, ale przerwała jej nauczycielka hiszpańskiego.

– Buenos días.

– Buenos días – odpowiedziała od razu Anne z uśmieszkiem na twarzy. – Co ci stało Agnes?

– Ja... – zaczęłam, przerywając, ponieważ dziwnie się zająknęłam. Odkaszlnęłam i już pewniej dodałam: – Muszę pójść do łazienki i to ogarnąć, przepraszam. – Zanim wyminęłam nauczycielkę, pokazałam na swoją koszulę z różową plamą na samym jej środku.

– Pomogę jej – powiedziała po chwili Cure, czekając na przyzwolenie pani Roberts.

Kobieta lekko mówiąc była zdezorientowana.

– Mały wypadek. – Usłyszałyśmy jeszcze Anne, która zapewne tłumaczyła sytuację.

Szkoda tylko, że minęła się z prawdą.

Suka.

– Czemu Agnes nic z tym nie zrobisz, co? – W jej głosie było wyczuć pretensje. – Powinnaś się jej postawić, a nie schodzić z drogi. Jeśli nie postawisz sprawy jasno, to nie odpuści, bo dajesz jej cholerne przyzwolenie na to. Jej sprawia to satysfakcję, rozumiesz? Czemu nie... – Zatrzymałam się gwałtownie, przez co prawie wpadła na mnie, ponieważ szła za mną.

– Bo nie potrafię, okay? Nie potrafię. Zamieram i nic nie potrafię z siebie wydusić. Wiem, jestem beznadziejna, ale...

– Ej, przestań – powiedziała już łagodniej. – To nieprawda. Przecież nie musisz "walczyć z nią sama". Razem damy radę.

Tylko czy za każdym razem ktoś będzie obok?

Wiedziałam, że na to nie było szans.

– A teraz choć to zmyć. W szafce mam chyba jeszcze jedną koszulę. – Clare Cure w szafce miała wszystko. Nawet żelazko.

– Będzie za mała.

Clare nosiła ciuchy o co najmniej rozmiar, a czasami i więcej mniejsze od moich.

– Będzie idealna.

Na pewno. Opinająca i podkreślająca wszystko.

Jednak nie miałam innego wyjścia, więc przystanęłam i po paru minutach miałam ją już na sobie. Włosy miałam mokre, ale chociaż już się nie lepiłam. Wróciłyśmy do sali, przepraszając i siadając na swoich miejscach, a następnie obie próbowałyśmy skupić się na lekcji. Ja chyba bardziej, ponieważ moja przyjaciółka co jakiś czas odpisywała na wiadomości. Jeśli chodziło o mnie – to ja wolałam myśleć o czymś innym.

O wszystkim, tylko nie o Anne i tym całym syfie, w który się władowałam.

*

– Nie mogę uwierzyć, że oni dalej nam to robią – mruknęła moja przyjaciółka, kiedy skończyła się lekcja hiszpańskiego.

Dopiero pierwsza, a ja miałam już dość.

Dobrze nie zrozumiałam, o co jej chodziło, dlatego posłałam jej pytające spojrzenie.

– Mama do mnie przez cały czas wypisuje. Kiedy oni przestaną nas zmuszać do tych pieprzonych kolacji? Kiedy przestaną nas zmuszać do czegokolwiek?

– Jak pójdziemy na studia – mruknęłam, ponieważ ciągle myślałam o tym, co powinnam zrobić z Anne. – Nie, tam też będą. Jak... – zaczęłam, ale szybko przerwałam. – Przestańmy się oszukiwać. Oni przez całe życie będą nas kontrolować.

Zaczęłam przyzwyczajać się do tej myśli.

– Mogliby naprawdę przestać ingerować w nasze życie. Może...

– Nie liczyłabym na to.

– Wiem. – Za dobrze znałyśmy swoich rodziców. – Przepraszam, że gadam o tych głupotach, kiedy ty...

– Wolę serio to niż znów wracać do Anne – powiedziałam, uśmiechając się do niej delikatnie. – Dobra, powiedz mi czemu Liam Spencers się na ciebie gapił przez cały hiszpański? – zapytałam, piszcząc delikatnie z podekscytowania.

Nie myśl o Mayers, nie myśl.

– Dziewiątka? – zapytała głupio.

– A znasz innego Liama Spencersa?

Wiedziałam, że celowo odpowiada wymijająco.

– Tylko ty mówisz do nich po imieniu, dlatego pytam – powiedziała, podnosząc ręce w geście obronnym.

Tak. Miała rację. Tylko ja nie używałam tych głupich przezwisk, które były dla nich powodem do dumy, a dla mnie no cóż... były płytkie i dość prymitywne. Każdy z nich miał przecież imię, dlaczego więc ograniczali się do zwykłych numerków, które nic o nich nie mówiły? Były tylko cyfrą... Dobra, pod tą cyfrą grali na boisku, ale i tak było to dla mnie niezrozumiałe...Woleli z tego być znani?

Ciekawe czy inni w ogóle znali ich imiona...

– Bo to dziwne. Nie będę mówiła do człowieka, jakby był jakiś towarem. Pamiętasz ten film Boy Seven... – Oglądałyśmy go już jakiś czas temu, kiedy po przeczytaniu Niezgodnej, a następnie Igrzysk Śmierci i jeszcze paru innych, potrzebowałam coś o podobnej tematyce . – Właśnie te cyferki to mi przypominają i... – Nie skończyłam, ponieważ właśnie w tamtej chwili coś sobie uświadomiłam. – Przestań mnie zagadywać i zmieniać temat. – Paskudna zołza. – Co z Liamem?

– Nic, a co ma być – powiedziała odniechcenia, a ja wiedziałam, że ściemniała. – Naprawdę się gapił? – zapytała po dosłownie sekundzie.

Taaak. Zdecydowanie.

Wolałam skupić się obserwowaniu ludzi niż na własnej burzy, która panowała w mojej głowie, dlatego doskonale widziałam ten wzrok przeszywający bez skrępowania ciało mojej przyjaciółki.

– Tak – powiedziałam nieco głośniej, a może po prostu stanowczo. – Na imprezie nie wydarzyło się przypadkiem coś o czym zapomniałaś mi powiedzieć?

Tak. Byłam ciekawska i tyle było z mojego nie interesowania się życiem innych. Na swoją usprawiedliwienie miałam tylko jedną rzecz; to była moja przyjaciółka, więc miałam do tego prawo, okay?

Nadal mnie ciekawiło co ją tak bardzo zachęciło do chłopaka i to było lepsze od tego, co się u mnie działo.

Głupia impreza, głupia zdrada... Czasami zastanawiałam się co bym zrobiła, gdybym mogła przeżyć tę imprezę drugi raz. Przemilczałabym to, unikając gniewu dziewczyny? Ale wtedy Connor dalej żyłby w niewiedzy, a nikt nawet taki dupek jak on nie zasługiwał na bycie zdradzanym... Zdrada była czymś paskudnym. Czymś czego nie potrafiłam sobie wyobrazić... Tych uczuć, tego bólu...

Może odzywała się we mnie dusza romantyczki, która ślepo wierzyła w miłość i zasady z nią związane, ale tak właśnie myślałam... Jednak to wszystko odbyło się moim kosztem, a każdy człowiek był po części egoistą. Może popełniłam błąd.

– Na pewno nie więcej niż u ciebie. Twoja impreza zdecydowanie była ciekawsza...

Miałam wredną przyjaciółkę. Wspominałam już o tym?

Clare powiedziała mi, że chwilę pogadali z Liamem najpierw w grupce, a potem w cztery oczy, ale nie trwało to długo. Zostali może sami na dosłownie dwie minuty, ponieważ ktoś go zaczął wołać. Liam jako gospodarz musiał zareagować, by mieć wszystko pod kontrolą.

– Jesteś wredna, wiesz? A to oznacza, że masz coś do ukrycia...

Przyważnie tą swoją postawą starała się coś ukryć. Znałam ją od pieluch, więc potrafiłam rozpoznać takie rzeczy.

Clare Cure czegoś mi nie mówiła.

– Nie, Agnes. Nie mam – odwróciła się i zaczęła iść.

– Ja myślę, że jednak... – zaczęłam, ale nie skończyłam, ponieważ obok nas nagle wyrosła znikąd sylwetka chłopaka.

Chłopaka, o którym właśnie rozmawiałyśmy. Czy on nas słyszał? Kolejnego przypału już chyba nie dałabym rady znieść... Spojrzałam spanikowana na przyjaciółkę, która spaliła buraka, przyglądając się Liamowi...

Ekstra.

– Hej... – zaczął chłopak, więc od razu odpowiedziałam tym samym. Natomiast Clare milczała.

No idiotko, mów coś!

– Mogę na chwilę porwać Clare? – posłał w moim kierunku pytanie

Au. Clare. Dziewczyna nie lubiła, jak ktoś tak do niej mówił.

Jednak nawet na to nie zareagowała. Normalnie zaczęłaby się rzucać, mówiąc "że Clare to możemy sobie w dupę w sadzić", a tu nic.

Halo? Kto stał przede mną, bo na pewno nie moja przyjaciółka?

Czyli to prawda i miłość robiła z ludzi głupków? Cure była zakochana?

– Jasne, ale to chyba nie do mnie pytanie – odpowiedziałam, wyczekując na jakiekolwiek słowa, które wypłyną z ust mojej przyjaciółki.

Miałam nadzieję, że w ogóle jakiekolwiek wypłyną...

– Tak, jasne. A co chodzi? – zapytała, ale zanim chłopak odpowiedział, odezwałam się ja, mówiąc:

– To ja spadam na lekcje, pa.

Nie czekając już na nic, poszłam w swoją stronę, ale nie zaszłam daleko, ponieważ dosłownie po postawieniu paru kroków, tuż przy najbliższym zakręcie, ktoś znowu postanowił mnie zaczepić.

Tym razem nie była to Mayers. Na początku odetchnęłam z ulgą, a po chwili uświadomiłam sobie, że ta opcja wcale nie była taka dobra... Ten ktoś stanął mi na drodzę i gdy chciałam go wyminąć, złapał mnie za rękę, upewniając się, że przystanę na dłużej.

– Możemy pogadać? – usłyszałam tuż przy uchu głos Connora Danielsa.

Teraz potrafiłam go rozpoznać bez trudu. Wcześniej nie dałabym rady tego zrobić.

Szybko się odsunęłam na nieznaczną odległość, ponieważ przeszkadzała mi jego tak bliska obecność.

Przede mną stał chłopak, który był jednym z najpopularniejszych w tej szkole. Dupek jakiego świat nie widział, człowiek, który parę dni temu po prostu mnie wyśmiał.

Czego chciał tym razem? Zrobić to ponownie?

Jego wzrok mnie przeszywał, co znów wywołało u mnie to dziwne uczucie, które pojawiło się wtedy na imprezie. Zmierzył mnie wzrokiem, nawet tego nie ukrywając, a mnie to przez chwilę sparaliżowało.

– Nie mam ochoty na rozmowy. To zły moment... – powiedziałam, starając się go wyminąć, ale wtedy poczułam po raz kolejny na sobie jego dotyk. Złapał mnie za przedramię jak przed chwilą, próbując mnie zatrzymać.

– To ważne.

– Co jest na tyle ważne, że sam Connor Daniels zaszczycił mnie swoją obecnością. Oświeć mnie? – Słowa wyleciały z moich ust zanim zdążyłam je przemyśleć, ale cieszyłam się, że tego nie zrobiłam.

Inaczej bym tego nie powiedziała.

Uważnie mu się przyglądałam, ponieważ skoro on mógł to ja również, prawda? Chciałam spróbować coś wyczytać z wyrazu jego twarzy, ale nie potrafiłam.

– Mam prośbę – kontynuował, wcale nie zrażając się moją agresywnością.

Wielka szkoda.

– Do mnie? Do tej wariatki, szajbuski z imprezy? Na pewno nie pomyliłeś osób?

Może nie powinnam się unosić, dając mu jasno do zrozumienia, że mnie to ruszyło. Moje zachowanie to ujawniało, bo przecież gdyby tak nie było, nie wspomniałabym mu tego – i on to doskonale wiedział.

Pokazałam słabość, której miałam nadzieję, że nie wykorzysta.

Przez chwilę milczał, przekręcając oczami, czym mnie jeszcze bardziej zirytował. Podniósł na moment głowę do góry, przez co doskonale mogłam zobaczyć jego jabłko Adama.

– Potrzebuję pomocy w nauce, a wiem, że jesteś najlepsza i że... – przerwałam mu.

– Od kiedy Connor Daniels przejmuje się ocenami?

Nigdy nie przykładał do tego dużej wagi, zawsze i tak go przepuszczali, więc to nie było w jego stylu. Każdy o tym wiedział, bo sam nawet nie starał się tego ukrywać.

– Od dzisiaj – sarknął. – Nigdy nie jest za późno na zmiany, prawda?

– W takim razie życzę powodzenia i samych sukcesów, ale na mnie nie licz.

Nie zamierzałam mu w niczym pomagać.

– Jesteś moją ostatnią deską ratunku. – Czyli był w kropce, a ja domyślałam się, że to miało drugie dno. – Inaczej mnie wywalą z drużyny – wyjaśnił, a mnie wszystko nagle zaczęło układać się w jedną całość. – Nie chcesz zostać bohaterką szkoły i utrzymać najlepszego zawodnika w drużynie?

Poważnie?

A kim on był? Wiedziałam, że był dobry. Każdy w tej szkole o tym wiedział, ale nie był pierdolonym bogiem, żeby stawiali mi zaraz pomnik za pomóc mu.

Chyba kogoś ego nieźle wybujało.

– Chyba podziękuję – powiedziałam chłodno. – Znajdź kogoś innego.

Nawet nie wiedziałam, czemu ja z nim nadal rozmawiałam.

– Nie chcę nikogo innego, chcę ciebie. – Za brzmiało to dziwacznie, co chyba sam poczuł, ponieważ po chwili dodał: – Jesteś najlepsza, a ja potrzebuje tylko najlepszych.

– Masz tupet wiesz? Najpierw się ze mnie nabijasz, wyzywasz od szajbusek i innych takich. W dodatku przez ciebie mam problemy z Anne, a... – Nie skończyłam, ponieważ mi przerwał wchodząc w słowo.

– Nie przeze mnie. Sama zachowałaś się jak...

– Nienormalna? Wariatka? Tak, wiem. Słyszałam to już od kogoś – sarknęłam w jego stronę. – Nie. Pomogę. Ci – wypowiedziałam dobitnie każde słowo. Następnie zrobiłam krok do przodu, wymijając go i szturchając ramieniem jego klatkę piersiową.

– Pomogę ci... – zatrzymałam się na jego słowa.

Z czym on mi mógł niby pomóc?

Nie odwróciłam się. Po prostu stałam, więc chłopak kontynuował.

– Pomogę ci z Anne.

Zaśmiałam się, podchodząc do niego spowrotem.

– Co?

– Pomogę ci odpłacić się Anne za wszystkie słowa, które wypowiedziała, w twoim kierunku. – Podszedł do mnie. Był tak blisko, że musiałam unieść głowę, by spojrzeć mu w twarz. – Za koszulę – powiedział, pokazując na biały materiał. Dotknął go, a ja zesztywniałam, ponieważ się tego nie spodziewałam. – Za wszystko. Zostawi cię w spokoju, a mało to popamięta na długo...

– Nie obchodzi mnie to.

– Na pewno? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.

Peszył mnie swoim zachowaniem.

– Tak – zawahałam się przez ułamek sekundy, ale następnie już pewniej dodałam: – Nie interesują mnie takie krzywe akcję.

Nie to co was

– Zastanów się Agnes – powiedział, a następnie ruszył przed siebie, jednak kiedy przechodził tuż obok mnie nachylił się i wyszeptał wprost do mojego ucha: – W tej koszuli ci o wiele ładniej. – Poszedł dalej, zostawiając mnie w osłupieniu.

O co mu chodziło?

– Dupek – mruknęłam pod nosem.

– Żebyś wiedziała – odkrzyknął, co oznaczało, że mnie słyszał.

I bardzo dobrze do cholery. 

Dajcie znać, jak wrażenia! Podoba się? Jestem ciekawa waszej opinii!

Tak przy okazji pamiętajcie o #układwatt na twitterze. Pod nim zawsze znajdziecie jakieś informacje!

Do zobaczenia,

Nela

Continue Reading

You'll Also Like

9.2K 344 33
Nowa uczennica Faustyna przychodzi do nowej szkoły gdzie poznaje pewną grupę przyjaciół i chłopaka o imieniu bartek. Mogą być czasami ❗️18+❗️ zaczyna...
15.9K 618 64
Czternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie...
79.6K 3K 30
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
18.1K 746 47
(Wstęp) Hailie monet mieszka z ciocią Gabriellą (tak to jest w książce mama Hailie) i jej partnerem oboje znęcali się nad nią psychicznie i fizyczni...