Light Inside Of Me (Larry Sty...

Galing kay chojrak

29.4K 3.2K 3.2K

Ciemność. W wyobrażeniach małego chłopca, przerażające monstrum kryjące się pod łóżkiem i duchy zalegające na... Higit pa

Prolog
Rozdział Pierwszy
Rozdział Drugi
Rozdział Trzeci
Rozdział Czwarty
Rozdział Piąty
Rozdział Szósty
Rozdział Siódmy
Rozdział Ósmy
Rozdział Dziewiąty
Rozdział Dziesiąty
Rozdział Jedenasty
Rozdział Dwunasty
Rozdział Trzynasty
Rozdział Piętnasty
Rozdział Szesnasty

Rozdział Czternasty

1.3K 164 200
Galing kay chojrak

Do rodzinnego domu dotarł kilka minut po trzeciej, już od progu przepraszając za spóźnienie. Nie planował spotykać się z Chrisem, ale to właśnie ono wyprowadziło go z równowagi i sprawiło, że jego nastrój uległ natychmiastowemu pogorszeniu.

- Trzymaj - ojciec rzucił mu kluczyki od swojej Toyoty, zanim miał jakąkolwiek szansę, aby zanieść torbę z ubraniami do swojego starego pokoju na piętrze.

Złapał je w ostatniej chwili mocno zaskoczony, a dopiero po chwili dostrzegł szok na twarzy swojej mamy. Dłoń trzymała na lewej piersi, a drugą podpierała się o framugę drzwi.

- Boo, czy ktoś się pobił? Dziecko, co ty masz na głowie? - wyszeptała przerażona, a on dopiero wtedy przypomniał sobie, że zapomniał zdjąć bandażu. Niewiele jednak by to dało, nie nosił makijażu, więc nie było mowy o tym, aby w jakikolwiek sposób zakryć siniaki i opuchlizny.

- To? To nic takiego, mamo. Czuję się świetnie. - uspokoił ją, zmuszając się do małego uśmiechu. W środku jednak drżał i błagał, aby nie drążyła tego tematu. - Gdzie dziewczyny?

- Celine jest na górze, zaraz zejdzie. Nie zmieniaj tematu. - dodała sucho Megan, jego matka. Złapała Louisa za ramię i zaczęła się uważnie przyglądać jego twarzy.

Pod jej badawczym spojrzeniem czuł się przytłoczony, więc wbił swój wzrok w ścianę, aby tylko uniknąć jej zawiedzionych oczu. Nie chciał, aby myślała, że prowadził taki tryb życia, gdzie alkohol i narkotyki były na porządku dziennym, przypadkowe dziewczyny jednonocnymi przygodami, a bójki dowodem męskości, którego miał dowieść. W rzeczywistości było zupełnie inaczej - nie przepadał za alkoholem, ostatnimi czasy dziewczyny nie przykuwały jego uwagi, a bójek miał dość. Może nie domyślała się jednego, drobnego szczegółu, który stał się jego codziennością, będąc znaczną częścią jego życia.

Nie wiedziała o Harrym i prawdopodobnie nigdy się nie dowie.

- No wreszcie - odetchnął z ulgą, ujrzawszy swoją młodszą siostrę na schodach.

Włosy miała wysoko upięte w kitkę i zapinała właśnie guziki swojego kożucha. Louis rzucił torbę na ziemię tuż przy schodach i złapał za klamkę drzwi wyjściowych, siląc się na kolejny uśmiech.

- Będziemy wieczorem - oznajmił jeszcze, zanim razem z Celine wyszli na zewnątrz.

Otworzył jej drzwi od pokaźnego samochodu ojca i sam zajął miejsce kierowcy z błogim uśmiechem, gdy zalało go ciepło wnętrza i sosnowy zapach odświeżacza powietrza. 

- Włączymy sobie radyjko - zanucił, włączając radio i odpalił silnik, spoglądając na swoją siostrę. - Co nic nie mówisz? Gdzie twoja siostra?

- Chyba znalazła sobie chłopaka - westchnęła piętnastolatka, robiąc naburmuszoną minę. - Nie mam ochoty na to kino. Na nic tak właściwie.

- Hej. Jedziesz ze mną, jestem twoim starszym bratem. Nie mamy za wiele czasu dla siebie. - oburzył się, starając się uważnie skupić na drodze, bo dawno nie prowadził. - Ludzie dorastają. Może się zakochała?

- Zakochała? Byliśmy umówieni w trójkę  mam naprawdę dość. Poza tym, ty też taki byłeś, gdy byłeś z Mary.

- Ale już z nią nie jestem - odparł od razu, a jego gardło nieco się zacisnęło.

Minęło sporo czasu a on był już niemal pewien, że nic nie czuł do swojej byłej dziewczyny. W porównaniu do tego, co czuł teraz do Harry'ego, jego uczucie do niej było niemalże niczym.

Czuł coś do Harry'ego.

- Więc kogo teraz masz?

- Co? Ja? - zapytał tępo, zerkając na nią kilka razy. Jego dłonie natychmiast zaczęły drżeć i się pocić, bo na samą myśl o zielonych oczach, jego serce przyspieszyło swoje bicie. - Nikogo, nie, daj spokój.

- Więc czym jesteś tak wiecznie zajęty?

- Praca, przecież wiesz, Cee - westchnął, gryząc wnętrze swojego policzka. - A po pracy jestem naprawdę zmęczony, po prostu odpoczywam albo idę spać.

Albo poddaje się miłosnym uniesieniom z mężczyzną, który skradł mi serce.

Musiał włożyć naprawdę wiele wysiłku w to, aby się wtedy nie uśmiechnąć. Miał tak cholernie wielką ochotę, aby go teraz pocałować.

- Nie potrzebuję kobiety do szczęścia - dodał, zwinnie wymijając jej pytanie, ponieważ tym samym jej nie okłamywał. Nie potrzebował niczyjego drobnego ciała, długich włosów, kobiecych kształtów, skoro miał przy sobie kogoś, kto troszczył się o niego i dbał o jego bezpieczeństwo, chowając w swoich silnych ramionach, przy kim czuł się bezpiecznie i kogo darzył uczuciem silnym, stającym się silniejszym każdego, kolejnego dnia.

Tak, jak obiecał, zabrał Celine do kina i starał się skupić na seansie, ponieważ Harry wciąż zaprzątał jego głowę. Widział go przecież dzisiejszego ranka, a już zdążył za nim zatęsknić. Był ciekaw, czy Harry - gdziekolwiek teraz był i cokolwiek robił - też myślał o nim i czy pragnął go dotknąć tak, jak Louis tego pragnął. W pewnym momencie, zatopił swoją dłoń w popcornie aż po łokieć, gdy rozmarzył się o pełnych, różowych ustach, które kusiły go nawet w jego wyobraźni.

Na całe szczęście, chyba nikt nie zauważył zmiany w jego zachowaniu. Siostra nie pytała go, dlaczego momentami się zamyślał, gdy rozmawiali, rodzice również nie zadawali pytań dotyczących jego życia uczuciowego, bardziej zainteresowani jego pracą i mieszkaniem. Niczego nie podejrzewali, z czego był niesamowicie zadowolony, bo mógł śmiało pogrążać się w rozmyślaniach dalej, z wzrokiem utkwionym w swoich dłoniach.

A kiedy zasypiał, wtulony był w miękką poduszkę, spragniony ciepła czyjegoś ciała obok. Zdarzały się dni, szczególnie te chłodne, zimowe, kiedy pragnął tulić kogoś, gdy będzie zasypiał. Pragnienie to pojawiało się i znikało, ale teraz było oni stałe i nasilało się, im częściej Harry był daleko. Zaczął żałować, że powiedział mu, aby nie przychodził, ale starał się wtedy myśleć rozsądnie.

Pieprzyć rozsądek. Chciał być zaślepiony tym, co go obezwładniło, dzięki czemu jego serce paliło z nadmiaru wypełniających je uczuć, chciał być zaślepiony... miłością.

Chwycił w dłoń kryształ, który trzymał przy sercu i zacisnął w swoich palcach, ponieważ jak dotąd cały dzień był lekko ciepły, teraz był gorący. Uniósł go i przycisnął do swoich ust, po czym uśmiechnął się szczęśliwy, ponieważ wiedział, że Harry właśnie o nim myślał.

***

Ze zniecierpliwieniem wyczekiwał niedzielnego popołudnia, kiedy wróci do swoich czterech ścian. Kiedy upragniony dzień wreszcie nadszedł i żegnał się z rodzicami, nie odczuwał aż tak wszechogarniającego smutku, jaki zwykle towarzyszył mu przy rozstaniach i pożegnaniach, ponieważ wiedział, że jeszcze dziś wydarzy się coś niezwykłego.

Gdy znalazł się na zewnątrz, wiedział, że to już ten czas. Złapie autobus, a potem przejdzie się pieszo, aż w końcu dotrze do swojego mieszkania i nawet przeszywający mróz, panujący tego południa, nie zepsuje jego planów.

Dokładnie czterdzieści minut później wszedł do chłodnego, pustego mieszkania. Drżąc z zimna włączył ogrzewanie, wstawił wodę w czajniku i czekał, kuląc się w swojej ciepłej i grubej kurtce. W mieszkaniu panował chłód, więc za priorytet obrał sobie rozgrzanie sowich skostniałych dłoni kubkiem gorącej herbaty. Potem weźmie tabletkę na ból głowy, skryje się pod kocem i będzie czekał, aż Harry w końcu się pojawi.

W między czasie chwycił za swój telefon i napisał do Alison z prośbą o spotkanie, najlepiej jutro po jego pracy. Nie kontaktował się z nią w ciągu dwóch dni, jedynie wczoraj zadzwonił tuż przed snem i zapytał o jej samopoczucie, ale po głosie mógł stwierdzić, że radziła sobie całkiem dobrze. Takie przynajmniej żywił nadzieje.

Już po wypiciu gorącej herbaty i przebraniu się w wymięty podkoszulek i dresowe spodnie, owinął się w koc i zwinął na swoim łóżku. Była godzina siedemnasta, ale mimo to jego powieki stały się nagle bardzo ciężkie, i choć początkowo opierał się zmęczeniu, jakie go ogarnęło, w końcu - nawet nie wiedział kiedy - zapadł w sen, z policzkiem zatopionym w miękkiej poduszce.

Zbudził go dopiero subtelny dotyk, będący tak delikatny, jakby muskały go skrzydła motyla. Łaskotał go w twarz, dlatego zmarszczył lekko swój nos i pokręcił głową.

Ktoś sunął palcem po jego policzku, co jakiś czas zahaczając o usta, a kiedy Louis w końcu otworzył swoje oczy, napotkał te soczyście zielone, wpatrzone w niego w ciemności. Harry zaprzestał swoich ruchów, zatrzymując swój palec na dolnej wardze Louisa, a ten uśmiechnął się sennie.

I nic nie mógł poradzić na to, że jego serce znów zaczęło bić zdecydowanie szybciej, niż powinno.

- Cześć - szepnął i wyciągnął rękę spod koca, aby złapać palca Harry'ego, a potem całą jego dłoń i spleść ich palce.

Harry zwrócił uwagę na ten gest, powtarzając wszystko po Louisie - najpierw wyprostował swoje długie palce, a potem w taki sam sposób zgiął je, zaciskając na jego mniejszej dłoni.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytał ziewając, podczas czego ukrył twarz w kocu. - Długo tu jesteś?

- Niewiele. Chyba dwie godziny.

- Słucham? - Louis rozszerzył swoje oczy i spojrzał na zegarek. Było po dziesiątej wieczorem. - Leżałeś tu dwie godziny i czekałeś, aż się obudzę? Mogłeś mną potrząsnąć albo krzyknąć.

- Niezupełnie. Patrzyłem na ciebie cały ten czas.

Jego odpowiedz sprawiła, że Louis się zarumienił. Nie potrafił być na niego złym, ponieważ Harry w pewien sposób był uroczy w swojej niepewności, nieporadności i swoich staraniach w byciu lepszym. Mimo to nie potrafił sobie wybaczyć tego, że spał, gdy Harry tutaj był i teraz miał o wiele mniej czasu, który z nim spędzi.

- Nie ma we mnie nic ciekawego - zaśmiał się cicho, przysuwając się bliżej Harry'ego i niespodziewanie rozplótł ich dłonie, aby założył swoją rękę na jego karku. - Mogę się do ciebie przytulić?

Harry wydawał się być lekko zdezorientowany, ale bardzo powoli skinął swoją głową. Louis przygryzł dolną wargę i przysunął się do niego na tyle blisko, że mógł drugą ręką objąć go w pasie i przycisnąć do siebie ich klatki. Tak też zrobił. Policzek przycisnął do jego piersi, a wtedy zalało go niesamowite gorąco i poczucie bezpieczeństwa. Odruchowo zamknął swoje oczy, a zaledwie chwilę potem ramiona Harry'ego znalazły się wokół jego drobnego ciała. Był nieco spięty, więc aby poczuł się bardziej komfortowo, Louis zaczął dłonią wodzić po jego plecach przez materiał grubej bluzy.

- Mogę ją zdjąć?

Był pewien, że Harry zmarszczył swoje brwi w niezrozumieniu i dopiero po chwili zapytał:

- Co takiego?

- Twoją bluzę - odsunął się od niego na chwilę, spoglądając z dołu na jego twarz i złapał za ekspres bluzy tuż przy jego szyi. - Przeszkadza mi...

- Chyba tak.

Za jego pozwoleniem, Louis bardzo powoli rozsunął ekspres, a potem wyplątał ręce Harry'ego z rękawów bluzy. Pod spodem miał na sobie zwykły, czarny, dopasowany podkoszulek, przez który ciepło biło od niego znacznie intensywniej, co Louis poczuł, gdy ponownie się w niego wtulił. Jednak tym razem, nieodparte pragnienie bycia jak najbliżej niego zmusiło go do tego, aby wsunąć ręce pod materiał jego koszulki. Zadrżał, ponieważ skóra Harry'ego była gorąca, gdy powoli sunął dłońmi po jego plecach w górę.

- Co ty robisz? - usłyszał jego cichy głos przy swoim uchu.

Nie potrafił się jednak zatrzymać. Dotarł dłońmi najwyżej, jak mógł i tam lekko zacisnął swoje palce. Uniósł podbródek, dosięgając twarzą do jego szyi. Harry pachniał po prostu świeżo. Był ciepły, miękki i czuły, był taki, jaki skrycie marzył, aby być. Śnił, aby w końcu ziściło się to, o czym od dłuższego czasu myślał - o nich razem, tkwiących w uścisku i całujących się. O Harrym, który uczy się wszystkiego powoli i od nowa, który poznaje siebie, swoje uczucia, swoje ciało i świat go otaczający.

Louis pragnął dać z siebie wszystko, aby Harry zaczął czuć i stał się tak możliwie ludzki, jak tylko było to możliwe.

- Tego wieczora jestem cały twój - powiedział cicho zachrypniętym od snu głosem, z ustami blisko skóry na jego szyi.

Potarł nimi jego szczękę i złożył tam niemożliwie delikatny pocałunek. Mimo tego, że starał się być spokojny, z jego ust uciekał płytki oddech, którego nie potrafił opanować. Jakby tego było mało, Harry chciał chyba pójść w ślady Louisa, bo zaczął zsuwać z niego koc.

Louis wyciągnął ręce spod jego koszulki, aby tylko mu to ułatwić, bo nie miał nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, jego żołądek boleśnie się zaciskał, a on był wręcz niecierpliwy, ponieważ Harry robił to wszystko bardzo ostrożnie i powoli. Gdy w końcu mu się to udało, złapał za spod koszulki Louisa i wsunął tam swoje duże, gorące dłonie, sunąc nimi w górę wzdłuż krzywizny kręgosłupa, po chłodnej i gładkiej skórze. A Louis wstrzymał swój oddech, nie potrafiąc się poruszyć nawet o milimetr, z zaciśniętymi powiekami i małą zmarszczką między brwiami.

- Coś się stało?

Uchylił swoje ciężkie powieki, spoglądając na Harry'ego z dołu. Pochylał się nad nim i przyglądał się uważnie jego twarzy, jakby doszukując się jakiejś oznaki, że zrobił coś źle. Ale tak naprawdę robił wszystko bardzo dobrze.

- Nie, nic - powiedział bardzo cicho, z trudem przełykając ślinę. Położył dłoń na jego policzku, pocierając go kciukiem, wpatrzony w jego lekko rozchylone usta. - Mógłbyś mnie pocałować?

Jego prośba brzmiała jak błaganie. Włosy rozsypane miał na poduszce dookoła głowy, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko i ciężko. Przeniósł swój kciuk na jego dolną wargę, zaczynając ją pocierać. Harry chyba umyślnie przeciągał drogę, jaką pokonywał, aby dotrzeć do jego twarzy, niespiesznie pochylając się nad Louisem, podpierając się jedną ręką o materac tuż obok jego głowy.

Niemal zaskomlał, kiedy Harry w końcu przycisnął wargi do tych należących do jego i zaczął poruszać nimi tak, jak zapamiętał to ostatnim razem. Był wyjątkowo delikatny, ale też stanowczy. Louis nie mógł się powstrzymać i paznokciami zadrapał jego kark, a potem wplótł palce w gęste, ciemne włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie, jak tylko było to możliwe.

Z każdą chwilą, powietrze stawało się gęste i trudne do oddychania, gorące i ciężkie, a Louis tracił swój oddech, ponieważ był zbyt skupiony na ustach Harry'ego, których pragnął coraz bardziej. Łaknął ich bliskości, aby nigdy, przenigdy ich nie rozłączał, aby dalej spijał namiętne pocałunki z jego własnych, które były już nabrzmiałe i zaczerwienione do bólu, ale wiedział, że jeszcze większy ból sprawiłoby mu ich brak. Nie pozwolił mu więc się odsunąć, rozchylając szeroko swoje usta.

Chciał pokazać Harry'emu wszystko powoli, a potem chciał pozwolić mu robić to wszystko z nim samym. Mógł robić z nim co tylko chciał, mógł całować go i dotykać, ponieważ jego dotyk nie był już palący, był wszechogarniającą rozkoszą.

Harry podążał za jego wskazówkami, przechylając głowę w bok i złapał między zęby jego dolną wargę i zassał ją, ponieważ Louis przed paroma chwilami zrobił dokładnie to samo, aby zachęcić go do nieco odważniejszych kroków. Jego duże dłonie przeniosły się na jego biodra, gdzie zacisnął swoje palce, a Louis nie wiedział, że Harry zaczynał tracić nad sobą kontrolę. Dotarło to do niego, gdy wbił całą swoją siłą jego ciało w materac, a gdy tylko grymas na twarzy Louisa go o tym powiadomił, natychmiast się opamiętał.

Rozłączył ich usta dysząc ciężko, z szeroko otwartymi oczami i wypiekami na policzkach. Natychmiast usiadł obok, zabierając swoje ręce z daleka od jego ciała. Louis wciąż tak leżał, tępo wpatrując się w sufit z niespokojnym oddechem w jego piersi. Drżące dłonie ułożył po obu stronach swojej głowy na poduszce, czując się całkowicie bezbronny. Na jego biodrach odcisnął się bolesny uścisk dłoni Harry'ego, ale był niemalże nieodczuwalny i słabnął z każdą sekundą.

- Przepraszam.

Gdy te ciche słowa dotarły do jego uszu, obrócił głowę w bok, spoglądając na Harry'ego w ciemności.

- To nie twoja wina - rzekł chwiejnym głosem, przełykając z trudem ślinę przez ściśnięte gardło. Koszulka, którą wcześniej podsunął Harry, odkrywała znaczną część jego nagiego brzucha, a jego nogi niebezpiecznie drżały. - Harry.

Był świadom, że mógł obwiniać się o to, co przed chwilą zaszło, ale tak naprawdę nie stało się nic, dzięki czemu Louis miał zacząć się go bać lub przerwać to, co właśnie robili. Całkowicie go rozumiał i nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, aby go od siebie odsunąć. Zamiast tego, po kilku chwilach usiadł, z potarganymi włosami i ciuchami luźno wiszącymi na jego ciele, i złapał jego rękę, układając ją na swoim udzie. Ścisnął ją, aby zapewnić go, że nie zrobił nic absolutnie złego.

- Wiesz... - ciągnął, zwilżając językiem swoje lekko zdrętwiałe usta. - Ludzie czasami tracą nad sobą kontrolę. Gdy są tak bardzo zatraceni, że chcą więcej i zanika ta cienka granica, która mówi im, kiedy mają przestać, ale to się zdarza i to nawet bardzo często. Dzieje się tak, ponieważ to, co robią, jest to... jest to naprawdę przyjemne.

- To jest coś zupełnie innego. Nie czuję tego, kiedy ja się zatracam. Nie widzę granicy. Nie czuję, że robię ci krzywdę, dopóki mi tego nie okażesz.

Zmarszczył swoje brwi i zacisnął wargi.

- Ja... Ja wiem. Więc może po prostu... Może my... My możemy poznać swoje ciała. Możemy poznać je i odkryć, jak działają? - zapytał z wahaniem. Nie zdążył przemyśleć tego, co przed chwilą wypadło z jego ust i zastanowić się nad tym, czy był gotowy, aby to zrobić.

Teraz jednak, był już pewien. Całkowicie pewien.

Puścił jego dłoń, złapał za spód swojej koszulki i pewnym ruchem ściągnął ją ze swojego ciała. Teraz jego odkryte ramiona i tors był dostępny dla oczu Harry'ego, które śledziły każdy fragment jego ciała. Nie było wysportowane, Louis nie był szczupły, ale nigdy nie mógł odmówić sobie nocnego podjadania, ale w tej chwili nie było to w ogóle istotne.

- Mogę zdjąć twoją?

Może było to tylko złudzenie, może Louis tak to odebrał, bo nigdy nie widział w sobie nic nadzwyczajnego, ale wzrok Harry'ego utkwiony był w jego nagim ciele, a pełen był zachwytu. Uważnie śledził każdy kawałek jego ciała, centymetr po centymetrze, jakby starał się zapamiętać każdy jego fragment i utrwalić sobie w pamięci, choć miał je aktualnie przed oczami. Jego oczy mieniły się żywym blaskiem, który Louis napotkał po raz pierwszy w swoim życiu. Ten widok jednak sprawił, że wstrzymał swój oddech, ponieważ Harry skupiał na nim teraz całą swoją uwagę. Patrzył na niego, myślał o nim i kiedy Louis myślał, że to będzie wszystkim, do czego się posunie, Harry nagle drgnął, przesuwając się bliżej niego. Zgiętymi kolanami wsparł się o materac tylko po to, aby pochylić się do Louisa i ująć w swoje dłonie jego policzki, a potem po prostu pocałować. Wpił się w jego usta z taką siłą, że Louis miękko opadł plecami na poduszkę, z Harry nad nim, trzymającym go i całującym, jakby jutra miało nie być. Agresywnie poruszał swoimi ustami, przenosząc swoje dłonie na jego żebra, skąd przesuwał nimi po dosłownie całym, odkrytym kawałku jego ciała - zupełnie tak, jakby chciał je poznać bardzo dokładnie.

- Spróbuję jeszcze raz - wymamrotał przez pocałunek, wprost w rozpalone wargi Louisa, który po prostu się uśmiechnął. - Będę ostrożniejszy...

Uśmiechał się szeroko, zaciskając palce na tyle jego szyi, będąc tak szaleńczo zakochanym.

Louis był zakochany. Zakochał się w nim i nie mógł nic na to poradzić. Nie powinien też okłamywać też samego siebie, że tak nie było, kiedy z każdym dniem zatracał się coraz bardziej.

- Możesz... Możesz całować mnie wszędzie, Harry. Wszędzie. Szyja, ramiona... Wszędzie. - wyszeptał z zaciśniętymi powiekami, z trudem zrównując się z tempem Harry'ego. - Proszę, całuj mnie wszędzie...

Odchylił swoją głowę w tył w momencie, w którym Harry posłuchał go i przeniósł swoje usta niżej, na spód jego szczęki, gdzie jego pocałunki pozostawiały po sobie mokre, palące ślady. Oddech w jego piersi znacznie przyspieszył, a gorąco, jakie do tej pory rozprzestrzeniło się po całym jego ciele, gromadziło się w dole jego brzucha i doprowadzało go do szaleństwa. Był coraz bliżej stracenia nad sobą kontroli.

- Kurwa... Och, Harry, kurwa - mamrotał niezrozumiale, zaciskając palce na jego włosach. Miękkie usta Harry'ego błądziły na jego ramionach, wysyłając przyjemną falę dreszczy wzdłuż jego kręgosłupa aż po czubki palców u stóp. - Ugryź mnie. Proszę, całuj mnie naprawdę mocno.

Otworzył szeorko swoje usta, ponieważ w momencie, w którym Harry przeniósł się pocałunki na jego tors, dłonią podparł się o jego niezwykle wrażliwe uda, niczego nieświadomy. Właśnie w tej chwili Louis pociągnął go za włosy wyżej i spojrzał na niego z dołu rozpalony, z kropelkami potu na czole.

- Dobrze się czujesz? - zapytał go, łokciem opierając się o poduszkę obok jego głowy.

Louis w odpowiedzi pokręcił przecząco swoją głową i drżącą dłonią złapał za koszulkę Harry'ego, pragnąc ujrzeć jego ciało w tej chwili.

Słowo „dobrze” zdecydowanie nie było wystarczające.

- Zdejmij ją. Zdejmij ją, błagam cię. - wychrypiał, przełykając gulę w gardle. - Proszę.

Jego błagania były powodem do niepokoju Harry'ego, który po prostu ją zdjął. Kiedy tylko niezdarnie zsunął z ciała czarny podkoszulek, po raz pierwszy ukazując dla spragnionych oczu Louisa tak dużą część swojego nagiego ciała, chłopak stracił swój oddech.

Jego ciało było przepiękne i tak niemożliwie ludzkie. Jego skóra była gorąca, miękka i niesamowicie gładka, gdy przesuwał palcami po jego torsie w górę i w dół.

- Wiesz, co my teraz robimy? - zapytał drżącym głosem, zatrzymując dłoń na linii jego spodni, opiętych na jego biodrach.

Uniósł podbródek w górę, napotykając po raz kolejny jego oczy. Były w niego wpatrzone i łagodne, ale wewnątrz kryło się nieznane pragnienie, istnienie którego Louis chciał pozwolić mu odkryć.

- To, że się całujemy... T-To jest niesamowite. Chyba nigdy nie doznałem niczego przyjemniejszego.

Harry przechylił swoją głowę w bok, a jego wzrok spoczął na jego ustach, które były zaledwie milimetry od jego własnych.

- Ale jest coś lepszego. Istnieje coś lepszego. - dodał bardzo chwiejnym głosem, dosięgając dłonią do jego szczęki. Przebiegł kciukiem po policzku i dolnej wardze.

Harry złapał jego dłoń w swoją, marszcząc lekko swoje brwi.

- Drżysz, Louis.

- Dotknij mnie.

- Co?

- Dotknij mnie - powtórzył, oddychając coraz szybciej i ciężej. Było mu niesamowicie trudno zachować jakąkolwiek trzeźwość umysłu i wykrzesać z siebie cokolwiek, pozostającego z granicach zdrowego rozsądku. - Proszę cię...

Bardzo powoli pokierował jego dłoń w dół, dopóki nie zniknęła pod nakryciem koca. Nie spuszczał wzroku z jego twarzy, obserwując każdą, najdrobniejszą zmarszczkę i zmianę w jego zachowaniu. Dłoń Harry'ego była duża i ciepła, więc kiedy dotarł nią do linii swoich bioder, zostawił ją samą sobie, chcąc, aby Harry zrobił to sam. Prawdopodobnie nie wiedział, co miał robić. Właśnie dlatego Louis odpiął guzik jego własnych jeansów, a potem wsunął palce pod gumkę bielizny, nigdy w swoim życiu nie przypuszczając, że kiedykolwiek się na to odważy. Ale w momencie, w którym dotknął Harry'ego w miejscu, w którym prawdopodobnie nikt go nigdy nie dotykał, i z którego istnienia on mógłby nigdy nie zdawać sobie sprawy, jego oczy powiększyły sie, a powieki zadrżały.

- Zrób to... To samo - polecił, niecierpliwie zaciskając palce u stóp. 

Louis był niesamowicie spragniony do tego stopnia, że prawie płakał. Więc kiedy Harry w końcu przesunął powoli dłonią w dół, poniżej materiału jego spodni, przemierzając krótką drogę przez jego podbrzusze i docierając to jego nabrzmiałego penisa, wydał z siebie przeciągły jęk.

Jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak właśnie w tej chwili. Rozkosz rozeszła się po całym jego ciele, ponieważ sam dotyk Harry'ego wystarczył, aby stał na krawędzi i niebezpiecznie się chwiał. Wiele wysiłku włożył w to, aby utrzymać na nim swój wzrok przez ledwo uchylone powieki. Dotykał go i cały ten czas obserwował, jak na jego twarzy zachodziły zmiany, bo prawdopodobnie docierało do niego, jak wiele przyjemności mu to dostarczało, ponieważ jego ciało reagowało na subtelny dotyk Louisa wbrew jego woli. W końcu więc się temu poddał, bo rozchylił lekko swoje usta i zmarszczył swoje brwi, a z jego ust uleciał pierwszy, niespokojny oddech, który świadczyć miał o uczuciu, jakiego doznał.

Louis palce wolnej dłoni wplótł w jego gęste włosy i pocałował kącik jego ust, oddychając bardzo szybko i nie przestawał przesuwać dłonią, znikająca w jego spodniach. Z każdą chwilą Harry dyszał coraz ciężej, a Louis mógł niemal poczuć, jak drżał. Całował nieprzerwanie jego usta i brodę, a w pewnym momencie poczuł paznokcie, zatapiające się we wrażliwej skórze na jego udach. Otworzył szeroko swoje oczy, napotykając zaciśnięte powieki i rozkosz, wypisaną na twarzy. Uśmiechnął się miękko, ponieważ widok ten był jak dotąd możliwy tylko w jego wyobraźni.

Harry niespodziewanie zacisnął dłoń w pięść, ściskając go tak mocno, że Louis wydał z siebie zagłuszony krzyk. Wbił tył głowy w poduszkę i wypchnął swoje biodra, tracąc całkowitą kontrolę. Tym razem to zielone oczy śledziły każdy jego ruch, każdą zmianę w mimice twarzy, poznając, co sprawiało mu przyjemność i przede wszystkim jak to zrobić. Nie było czasu, który Louis mógłby przeznaczyć na wytłumaczenie mu, co powinien robić, ponieważ miał nadzieję, że podąży w jego ślady i zacznie powoli i dokładnie poruszać dłonią między jego nogami, ale zaczął robić to znacznie lepiej.

- Kurwa... Mać... - wykrztusił, niemal czując, jak jego płuca się zapadały. Nie nadążał z nabieraniem do płuc powietrza, obraz przed nim stał się niewyraźny i zamglony. Poruszał ręką bardzo niechlujnie, kiedy obciągał mu, bo choć Harry robił to po raz pierwszy w swoim życiu, robił to prawdopodobnie najlepiej na świecie.

- Czy też masz takie dziwne uczucie? - usłyszał tuż przy swoim uchu i poczuł ocierające się o jego płatek mokre usta. - Ja...

Pokiwał swoją głową, wbijając paznokcie w skórę na jego karku i oddawał się cały przyjemności, jaką dostarczała mu dłoń mężczyzny. Pławił się w nim i był bliski omdleniu, ale gdy tylko odpływał, do jego uszu dobiegał głośny i niespokojny oddech, oraz usta, które raz po raz muskały jego własne. Oddawał wtedy jego pocałunki ostatkami sił, ponieważ przez ich głośne oddechy i przebijające się przez nie ciche szepty z ich imionami na ustach, przebijało się również poczucie, że wszystko zbliżało się ku końcowi.

Z szeroko otwartymi oczami Louis przyglądał się temu, jak każdy mięsień jego twarzy się napina, kiedy doświadczał pierwszego w swoim życiu uniesienia. Mokre kosmyki włosów przykleiły mu się do czoła, a jego policzki zdobił palący rumieniec. Jego nagie ciało lśniło od potu i mógłby wtedy przysiąc, że nigdy jeszcze nie widział go piękniejszego.

Osiągnął spełnienie chwilę potem, szarpiąc swoimi biodrami, jego oczy wywróciły się do tyłu jego głowy, a twarz schował w szyi Harry'ego, ciężko w nią dysząc. Prawdopodobnie nie wiedział, co właśnie się wydarzyło, oszołomiony leżąc obok i opierając brodę na czubku głowy Louisa, a jego drżąca dłoń wysunęła się powoli spod jego bielizny, skąd przeniósł ją na swój brzuch.

Tomlinson próbował doprowadzić się do porządku, wciąż nie otwierając jeszcze swoich powiek, a jego ciało stało się wiotkie i bezwiednie spoczywało na materacu. Musiało minąć kilka, długich minut, aby w końcu dotarło do niego, że doświadczył właśnie czegoś nieziemskiego i niepowtarzalnego.

Gdy z powrotem uchylił swoje powieki, spojrzał na miejsce obok siebie. Harry leżał w bezruchu na plecach i wydawało się, że spał.

- Chcę zrobić to jeszcze raz - wyznał nagle cicho z zamkniętymi powiekami, a jego klatka wciąż unosiła się i opadała bardzo szybko.

Louis uniósł się na łokciu, spoglądając na niego z góry i uśmiechnął się leniwie, wykończony i naprawdę szczęśliwy. Był teraz ucieleśnieniem prawdziwego bałaganu. Zebrał w sobie siły, aby wyciągnąć dłoń i zapalić małą lampkę, po czym ujął czystą dłoń Harry'ego i wtulił w nią swój rozgrzany policzek.

- Nie, dzisiaj już nie - powiedział stanowczo, przyglądając mu się cały ten czas. Chyba jeszcze nigdy nie widział, aby wyraz jego twarzy był tak spokojny i łagodny, niemalże bezbronny. Wyglądał jakby spał i pogrążał się w głębokiej nieświadomości.

- Ja chyba mam...

- Tak, wiem co masz. - rzekł rozbawiony, gryząc dolną wargę. - Chcesz się ze mną umyć?

Usłyszawszy te słowa, Harry w końcu otworzył swoje oczy. Posunął się również do tego gestu, który zmiękczył jego serce i sprawił, że zaniemówił ze świadomością, że pozostanie w jego sercu już na zawsze, jako jeden z ten nielicznych, wyjątkowych - kąciki jego ust uniosły się w górę, układając się w mały uśmiech. Nie był to jedynie wyraz jego ust. Jego oczy były przepełnione wieloma emocjami, wyrażały tak wiele i mówiły o tym, co w tym momencie czuł i że prawdziwie czuł.

- Tak - odparł mocno zachrypniętym głosem, palcami dłoni, które ulokowane miał na policzku Louisa, czule po nim przebiegając.

On był w nim tak bardzo, kurwa, zakochany.

Na drżących nogach Louis wstał i pociągnął za sobą Harry'ego do łazienki. Ustawił wodę pod prysznicem na ciepłą i dopiero wtedy odwrócił się do niego przodem, mając okazję ujrzeć go w oświetlonym pomieszczeniu.

- Podasz mi to? - palcem wskazał na butelkę żelu pod prysznic na jednej z półek, ponad głową Harry'ego. 

Ten posłusznie wykonał jego prośbę i kiedy na ten krótki moment odwrócił się do niego tyłem, a Louis mógł dojrzeć jego nagie, umięśnione plecy, na prawej łopatce dostrzegł czarny atrament, wyróżniający się na tle jego bladej skóry.

- Co to jest? Na twoich plecach? - zapytał cicho, a po jego ciele przeszedł zimny dreszcz.

Harry posłusznie podał mu butelkę i zerknął na swoje plecy z małą zmarszczką między brwiami.

- Mówisz o moim znamieniu?

- Czy to oznacza, że jesteś...?

- Tak. Ja nie jestem człowiekiem, Louis.

Jego słowa mocno go uderzyły i sprawiły, że stracił jakąkolwiek nadzieję. Nie mógł winić siebie o to, że jego oczy stały się szkliste i jego dłonie natychmiast zaczęły drżeć. Dzisiejszy wieczór nie miał tak wyglądać, miał się nie zadręczać. Miał nie myśleć o tym, co złe, chciał wierzyć, że Harry był człowiekiem i mógł darzyć go uczuciem choć w połowie tak silnym, jak on jego.

Starał się nie okazywać tego, jak się czuł, rozbierając się z reszty swojej garderoby. Wodził wzrokiem po ścianach, aby w jakiś sposób nie pęknąć i wszedł pod prysznic, choć nawet woda nie potrafiła go ukoić. Zacisnął swoje powieki, gdy spływała po jego twarzy, osadzając się na jego długich rzęsach. A kiedy opuścił swoje ręce, Louis poczuł, jak znienacka wokół jego pasa oplotła go para silnych rąk i przycisnęła jego plecy do czyjegoś torsu. Całkowicie nagiego, mokrego od wody i gorącego. Zamarł, wyczekując tego, co nastąpi, i wtedy właśnie poczuł podbródek Harry'ego na swoim ramieniu, a jego ciało momentalnie się rozluźniło.

Jego serce, które jeszcze chwilę temu łamało się na kawałki, teraz puchło to niespotykanych rozmiarów i to utwierdzało go w przekonaniu, że nie potrafił być daleko od niego na dłużej niż kilka minut.

Stali tak dłuższy czas, tkwiąc blisko siebie z przyciśniętymi do siebie ciałami. Wraz z tym, jak woda obmywała ich ciała, Louis wylał na dłonie żel pod prysznic, który zaczął wcierać w skórę na przedramionach Harry'ego. A Harry nie potrafił nie pójść w ślady Louisa i zaczął przesuwać palcami po jego kształtnym ciele, sunąc nimi po jego brzuchu, kręgosłupie, udach i ramionach szczerze zafascynowany.

Gdy wzięli wspólny prysznic, wciąż nie wypowiadając nawet najcichszego słowa, a Louis wytarł jego ciało do sucha świeżym, miękkim ręcznikiem, poprowadził go do swojego łóżka. Wewnątrz niego tliła się nadzieja, że Harry zostanie tej nocy i nie zniknie. Potrzebował go blisko siebie tak bardzo po raz pierwszy w swoim życiu. A ponieważ było ciemno, nie myślał nawet o tym, aby pożyczyć mu jakieś ciuchy lub oddać jego własne, ale Harry zdawał się nie mieć z tym problemu, gdy układali się naprzeciwko siebie na materacu, niemal stukając się czubkami nosów, z kołdrą, okrywającą ich do połowy ramion, a która pachniała kwiatowym proszkiem do prania.

Ich wargi niebezpiecznie się do siebie zbliżały, podczas gdy wciąż wpatrywali się sobie głęboko w oczy. Harry zatapiał się w głębokim oceanie, jakim były jego błękitne tęczówki, a Louisa pochłaniała intensywna zieleń, będąca nieskończoną otchłanią.

Ich pocałunek miał poprzedzić jego cichy szept, który nagle wydobył się z jego ust:

- Prawdopodobnie nigdy nie będziesz w stanie tego pojąć, i nie zrozumiesz tego. Nie naciskam na to. Może uczucia są dla ciebie niezrozumiałe tak, jak wiele słów czy rzeczy, które robię. Nigdy nie pojmiesz znaczenia słów, ich wagi i czynów, które im wtedy towarzyszą. Nie wiesz tego. I dlatego prawdopodobnie nigdy nie dowiesz się, jak bardzo się w tobie zakochałem.

Nabrał głęboko powietrza do płuc i wtedy musnął jego wargi ostatni raz, zanim jego powieki opadły.

- Zostań - poprosił ledwo słyszalnie.

Harry nigdy nie będzie w stanie zrozumieć miłości i szaleńczych poświęceń w jej imię. Louis zrozumiał to i próbował się z tym oswoić, gdy zapadał w powolny sen, zostając przygarnięty do silnego uścisku, w którym nic mu nie groziło. Bo tym razem nie potrzebował naszyjnika, aby mieć Harry'ego blisko siebie - był teraz najbliżej niego, jak tylko mógł.

I zasnął, wsłuchując się w bicie jego serca, które biło znacznie szybciej, niż powinno.



Od autora: 5K słów zleciało mi nim się obejrzałam :) Przepraszam za scenę, bardzo dobrze wiecie jaką. Gdybym mogła, to bym ją pominęła i nie opisywała jej wcale, bo nie czuję się z tym zbyt komfortowo, towarzyszy mi po prostu przekonanie, że szczegóły takich momentów są zbędne, odrażające w waszych oczach... Cóż, generalnie one nie są po prostu istotne. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. I że też się zbytnio nie nudzicie również x x

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

17.6K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
34.9K 2.5K 119
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
11.6K 620 24
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
16.8K 628 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...