Zatraceni | Tom 1

By KaceyBrunner

545K 29.6K 15.7K

Są jak dwie bajki o smutnym początku. Niby inni, a tak bardzo podobni. Pragnący akceptacji i zrozumienia. Szu... More

Dedykacja
Zwiastun
Prolog część 1
Prolog część 2
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
5K i propozycja
Q&A - Kacey Brunner
Q&A - bohaterowie cz.I
Q&A - bohaterowie cz.II
Rozdział 19
Oficjalny Snapchat
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 23
Konkurs - Ailes Award 2017
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Niespodzianka! Nowość!
Informacja o konkursie - Ailes Award 2017
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Ważne!
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Epilog
PODZIĘKOWANIA
Playlista "Zatraceni"
Zapytaj bohatera!
Q&A - Kacey Brunner
Q&A Edith i Michaela oraz rodzeństwa
Q&A ― Przyjaciele i rodzice
Mamy to!
DRUGA CZĘŚĆ
WIELKA NIESPODZIANKA NA 100K!
NIESPODZIANKA
Głosowanie

Rozdział 22

7.1K 477 298
By KaceyBrunner

Edith

Kroczę żwawym krokiem w stronę ogniska, gdzie wszyscy już siedzą i śpiewają do akompaniamentu gitary Tymona. Niosę w dłoniach półmisek sałatki, która chyba szczególnie podpadła do gustu chłopakom, bo to już druga porcja. Z uśmiechem kładę ją na rozkładanym stoliku wędkarskim dziadka blondyna. Wraz z momentem. kiedy obracam się, aby wrócić na miejsce obok Mike'a pojawia się Jasper z widelcem i talerzem i zaczyna sporo nakładać.

— Aż tak dobra? — rzucam pytanie.

— Za dobra, macie talent kulinarny. — Uśmiecha się i bierze chyba z cztery kopiate łyżki.

— To dzięki przepisowi twojej babci, jest genialna. — Banan na jego twarzy poszerza się jeszcze bardziej.

— Jest wspaniała, szkoda tylko, że paraliż rozkłada ją już całkowicie.

Obydwoje smutniejemy. Kładę mu rękę na ramię w geście pocieszenia.

— Ale twój dziadek dobrze się nią zajmuje, anioł z niego. Masz wzór do naśladowania, pewnie twój tata jest do niego podobny.

Jasper reaguje nerwowo. Obraca głowę i wzdycha ciężko, ewidentnie nie chce ciągnąc tego tematu. Wiem, skąd ta reakcja - on nie utrzymuje z rodzicami kontaktu od szesnastego roku życia. Mieszkanie tylko z starszą siostrą jego ojca w Butler nie może być dla niego proste. Zastanawia mnie tylko, dlaczego w tak gwałtowny sposób reaguje na samo wspomnienie o ojcu.

Postanawiam dalej nie ciągnąć tej rozmowy i zasiadam na pniu obok Mike'a, posyłając mu delikatny uśmiech, który natychmiast odwzajemnia. Wszyscy wsłuchujemy się w piękne dźwięki, które są uwalniane z instrumentu Tymona. Chłopak siedzi po przeciwnej stronie i z zamkniętymi oczami szarpie delikatnie struny, jakby były ze szkła. Wlewa w to tak wiele uczuć, że aż trudno pohamować mi uśmiech. Czuję pod stopami wibracje dźwięków i cieszę się, że mogę poznawać to całym ciałem.

Spoglądam na Mike'a, który siedzi po mojej lewej stronie i jest wzruszony tak bardzo akordami przyjaciela. Wystukuje delikatnie stopą rytm i kołysze się do przodu.

Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me*

Tymon zaczyna śpiewać, a mnie zachwyt wzrasta jeszcze bardziej. Jego głos jest niski i ochrypły, co dodaje piosence wyjątkowego klimatu. Wcześniej nie słyszałam jak śpiewa, a robi to naprawdę fantastycznie.

Well, there ain't no luck in these loaded dice
But baby if you give me just one more try
We can pack up our old dreams and our old lives
We'll find a place where the sun still shines

Może się wydawać, że śpiewa o swojej miłości do jakieś dziewczyny czy coś. Ale według mnie to ma inne znaczenie. Tymon chyba tęskni za muzyką, za jego prawdziwym powołaniem. Kocha ją i to widać na pierwszy rzut oka.

And I know when I die, you'll be on my mind
And I'll love you always

Cały Tymon, on chyba nawet umrze z muzyką. Uśmiecham się, kiedy tylko on otwiera oczy, a wszyscy zaczynają bić gromkie brawa. Jasper gwiżdże, a Mike wstaje i przybija mocną, męską piątkę z gitarzystą.

Dostrzegam w oczach Alicii błysk, spowodowany pewne wzruszeniem i dumą ze swojego... przyjaciela. Tak, wszyscy tutaj zostaliśmy i jesteśmy przyjaciółmi. Co prawda podobno w rozmowie z chłopkami Alicia zastrzegła, że jest możliwość, że kiedyś będzie coś więcej między nią a Jasperem. Tak, Jasperem. Coś między nimi się rodzi, na razie nie wiadomo co dokładnie, ale moim zdaniem i on, i ona po prostu są zakochani, widać, jak na siebie patrzą. Tymon niestety musiał przyjąć do wiadomości, że mogą z Alicią zostać tylko przyjaciółmi. Może na początku, jak wspominała przyjaciółka, był lekko niezadowolony z jej decyzji, ale sam w końcu zrozumiał, że nie jest gotowy na związek. Może stąd w nim ta nagła tęsknota do muzyki?

Sama przytulam Tymona i gratuluję tak wielkiego talentu, moje słowa nie uchodzą Alicii na daremno:

— Dokładnie! Masz wielki talent. Tymon, nie powinieneś tego rzucać, grasz fenomenalnie. Myślałeś o studiach w tym kierunku? Baseball to przy tym t pikuś — zadaje pytanie Alicia, napychając sobie policzki piankami marshmallow.

Tymon wzdycha i pozostawia to pytanie bez odpowiedzi, ale zasiada obok niej i posyła słaby uśmiech.

Rozmowa między moimi znajomymi się rozkręca, gadają o byłym roku szkolnym, o kierunkach studiów dla Mike'a i Tymona, choć chłopaki nadal nie wiedzą co chcą robić. Mogę się założyć, że dla Michaela sport byłby idealny, a dla Tymona muzyka. Problem w tym, że oni sami chyba nie potrafią tego dostrzec.

Wpatruję się w twarz Mike'a i chichoczę na widok jak śmiesznie marszczy brwi, kiedy Alicia zasypuje go propozycjami uczelni. Obraca nagle głowę w moją stronę, a ja zastygam. Nasze usta są za blisko siebie, a moje serce bije ze zdwojoną siłą. Mike spogląda w dół i mierzy mnie wzrokiem.

— Masz moją kurtkę? — Brzmi to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.

Cholera... Moje ręce chyba zaczynają się pocić.

— Tak, miałam ci ją oddać już dawno. Pamiętasz, jak mi ją pożyczyłeś po naszym spotkaniu w księgarni? — mówiąc, chichoczę mając nadzieję, że to sprawi, że stres zniknie.

— Oczywiście. Zostaw ją sobie, ładnie w niej wyglądasz. — Posyła mi uśmiech, który powoduje zagięcie jego blizny na skroni.

— Dzięki, ale naprawdę ci ją oddam, jest w końcu twoja — nalegam.

Mike kładzie dłoń na moje kolano.

— Mówię serio, Edi, pasuje do ciebie. Nawet nie waż mi się jej oddawać.

Ściskam w palcach mankiety czarnej skóry i kiwam głową, posyłając uśmiech pełen strachu, ale i też wdzięczności za komplement. Staram się nie reagować nerwowo. Jednak jego oddech na mojej twarz kompletnie mnie paraliżuje. Jest ciepły i miło kontrastuje z moją skórą. Nie mam pojęcia co nami kieruje, ale przechylam głowę i już prawie muskamy się wargami, kiedy słyszę:

— Edith! Muszę siusiu! — piskliwym głosem podbiega do mnie Alicia i wyrywa z transu.

Odskakuję od Mike'a i widzę zażenowanie oraz smutek, który przebiega po jego twarzy. Sama właśnie wyglądam jak burak.

Przyjaciółka łapie mój nadgarstek i ciągnie przez jakieś sześcsetpięćdziesiątsześć stóp** w głąb lasu szybkim i zwartym krokiem. W końcu wyrywam się siłą z jej mocnego uścisku.

— Co do cholery chcesz?! — krzyczę, mimo że wiem, że mogą nas usłyszeć znajomi.

— Co to miało być... Czy ty i... O mój Boże! — piszczy tak, że nic nie rozumiem z jej zlepku słów.

Kładę dłonie na jej ramiona i lekko nią potrząsam.

— Weź panuj hormony!

— Edith czy ty i Mike... O ja cię kręcę.

Jeszcze jedno jej słowo, a nie ręczę za siebie.

— Ja i Mike niby co...

— Wy się całowaliście! — Jej pisk nie ma końca.

— Co?!! Ja pier...

— Nie przeklinaj! — Zmienia ton na normalny i poucza.

Wywracam oczami i wzdycham.

— Nie całowaliśmy się, bo ktoś tam przerwał...

Przez jej twarz przelatują chyba wszystkie możliwe emocje. Blednie, robi się czerwona i tak w kółko.

— Ja wam przerwałam... — mówi, niedowierzając we własne słowa.

— Tak troszeczkę... — Pocieram kark i odpowiadam z grymasem.

Alicia siada na pierwszym lepszym pniu, zapewne lekko wilgotnym. Jej łokcie oparte są o kolana, a twarz widocznie jest zamyślona. Kucam przed nią spokojnie i kładę zziębnięte palce na jej jeansy.

— Nic się nie stało, w końcu wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, co nie? — Przechylam głowę, aby dostrzec jej wielkie, brązowe oczy.

Wzdycha ciężką piersią i zerka na mnie.

— Jestem głupia. Przepraszam, Edith.

Na te słowa uśmiecham się.

— Z mojego miejsca to wyglądało jakbyście się całowali już dobre kilka sekund. Możesz mnie teraz udusić, Edi.

— No weź, może i dobrze, że do tego nie doszło. Myślę, że emocje za bardzo nas ponoszą albo raczej mnie... — mówię speszonym głosem.

— Widzę, jak na niego patrzysz albo jak dobrze wam się gada.

— Tylko przyjaźń, tak samo jak na razie ty i Jasper, ok? — Próbuję zrobić groźną minę.

— Edith, proszę cię... — Jej oczy piorunują mnie. — Jeśli ci się podoba, to wiesz... Powinniście spróbować.

Krew buzuje we mnie o wiele za szybko.

— Ja się jemu nie podobam, a poza tym to przyjaźń, tak? Już będę się hamować.

Kręci głową i spogląda na mnie.

— No i na czyj widok będę teraz piszczeć i kwiczeć jak oszalała? — chichocze.

— Musisz hmm... — Udaję, że myślę. — Spróbować być z Jasperem albo znaleźć kogoś Tymonowi.

Śmiejemy się obie i pacam mnie w ramię.

— Ej! Za co? — piszczę.

— Sama spróbuj znaleźć Tymonowi dziewczynę, no sorry, ale będzie ciężko.

— Jesteś okropna, dałaś mu kosza i jeszcze współczujesz jego przyszłej lasce, nieładnie Alcio — karcę ją w podobny sposób jak jej tata.

Wywraca oczami, a ja wstaję na proste nogi.

— Wracamy? — pytam i przeczesuję palcami włosy.

— Taaa... — Wstaje i wymija mnie.

Staje kilkanaście kroków ode mnie i spogląda na moją sylwetkę.

— Mówiłam serio, Edith, nie strać go.

Kiwam głową, nie chcąc powodować kolejnego spięcia, a co gorzej kłótni.

Drogę powrotną do ogniska pokonujemy w miarę w ciszy, tylko czasem piszczymy na widok drobnych, obślizgłych robaków.

Siadam na moje poprzednie miejsce lekko speszona i nie patrzę na Michaela. Za dużo się wydarzyło jak na jeden dzień między nami, prawie dwa muśnięcia i niewinny dotyk. Muszę panować nad sobą.

Panuj, Edith...

— O, wróciły! Jak siusiu? Spotkałyście wilki albo niedźwiedzie? — rzuca Jasper żartobliwie.

Przyznam, że nawet zapomniałam z jakiego niby powodu porwała mnie Alicia.

— Bardzo dobrze. — Szczerzy się szatynka. — Tylko mrówki podgryzły nam tyłki.

Wszyscy wybuchamy śmiechem na ten komentarz, łącznie z Tymonem, który grzebie w telefonie.

— Liczysz na masaż? — Jasper porusza brwiami w jej kierunki.

Kręcę głową zrezygnowana na ten podryw i wtykam do ognia piankę. Nie wiem, jak można nie lubić tej słodkości, mój tata zawsze mówi, że pianki są jak toffi - zakleja usta i klei się wszędzie. Może to i po części prawda, ale i tak je kocham.

Michael kładzie na moim kolanie po raz kolejny ciepłą dłoń. Spoglądam ukradkiem na Alicię, chcąc zobaczyć jej reakcję. Unosi ledwo widocznie kciuk do góry i uśmiecha się. Potem od razu wraca do rozmowy z Jasperem.

— Edith... — chrząka Mike. — Ja przepra... — Nie ma szans dokończyć, Tymon rwie się do głosu.

— Ej! Wiecie co? Znalazłem fajny pomysł na wycieczkę. — Macha telefonem przed oczami Jaspera i Alicii. Ich reakcja wydaje się być pozytywna.

Ja i Mike nie jesteśmy w stanie dostrzec co znajduje się na ekranie.

— Stary, co wymyśliłeś? — rzuca pytanie Mike.

— Co powiecie na osiemnastomilową*** trasę rowerem?

Natychmiast się spinam... Nienawidzę roweru. Mogę biegać, skakać tylko nie ten jednoślad. Poza tym jedno jest pewne - nie ubiorę krótkich spodenek ani t-shirtu, a w końcu taki strój musiałabym ubrać.

Patrzę na Mike'a i czuję, jak mocniej zaciska dłoń na moim kolanie i zagryza wargę. Chyba też nie podoba mu się ten pomysł.

Czyżby najlepszy sportowiec w Butler nienawidził roweru?

— Nie jestem przekonany, Tymon, może jednak coś innego — mówi Mike.

Jestem mu ogromnie wdzięczna i mam ochotę go wyściskać, jednak Tymon i jego "team" obrońców staje się nieugięty.

— No co ty, Mike. Mała przejażdżka nie zaszkodzi, rowery można zabukować już teraz i jutro jedziemy, co wy na to? — odpowiada Tymon.

— Dla mnie bomba! — mówi Jasper.

Mike posyła mi dziwne spojrzenia, jakby chciał coś przekazać. Nie umiem tego rozszyfrować.

Tymon chrząka do dłoni.

— No tak... W takim razie, Mike, tobie zabukuję łódkę. — Na twarzy pałkarza pojawia się uśmiech pełen ulgi.

— A ty, Edith, wchodzisz w to? — Tym razem pytanie rzucam mi Jasper.

Kłócę się w głowie co robić.

Serce a rozum. Serce a rozum...

Przełykam mocno ślinę i kładę lodowatą dłoń na dłoni Mike'a.

— Zostanę tutaj — mówiąc, patrzę na Mike.

Patrzy jakby nie mógł dowierzyć moim słowom, obraca dłoń i delikatnie ściska moje palce. Od razu robi mi się raźniej.

— A ok... — komentarz Tymona nie umyka się mojej uwadze.

Alicia obserwuje mnie i uśmiecchnięta kręci głową. Mam ochotę palnąć ją w ten jej mały mózg.

— Dzięki, że ze mną zostałaś. — Jego połyskujące dzięki ogniu oczy, nabierają jeszcze bardziej zielonej barwy. — Czeka nas jutro mały kurs po Erie?

Kiwam głową i się uśmiecham, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.

— Tak jest, kapitanie Michael. — Salutuję.

Szykuje się ciekawy dzień...

•••

*Piosenka "Always" Bon Jovi – fragmenty tekstu.

**656 stóp – około 200 metrów.

***18mil – około 30 kilometrów.

Troszeczkę rozdziałów z wyjazdu będzie, są one kluczowe dla tej książki. Mam nadzieję, że nie za nudzę Was tym.

Zbliżają się moje próbne egzaminy, więc możliwe, że w przyszłym tygodniu moja aktywność i regularność zostanie lekko zachwiana. Dlaczego piszę już teraz kolejny rozdział :D

Pozdrawiam serdecznie K. Brunner ♥

Continue Reading

You'll Also Like

325K 22.5K 38
On miał tylko pomóc kumplowi i zająć się jego siostrą. Nie przypuszczał, że sprawy potoczą się inaczej i będą na siebie skazani. Okładka: @Mysmallwor...
597K 34.5K 200
imaginy w formie SMS [ 01.05.2017 ] - #1 w fanfiction (przez kolejne kilka dni!) © trusthimnow 2016
97.7K 5.4K 30
Tracy Thompson przeprowadza się do małego miasteczka, które na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo przyjazne. Poznaje tu niegrzecznego Leondre Devrie...
1.9K 89 9
Lilianna Karczmarek to 19- letnia dziewczyna dla której pieniądze grają znaczącą role, do czego się posunie? Kogo spotka na swojej drodze? Co stanie...