U'll Be Mine | Vkook

By xArashix

134K 15.6K 18.7K

Jungkook trafia do liceum i od razu zwraca uwagę na niejakiego Taehyunga - dwa lata starszego geniusza, który... More

I
II
III
IV
V
VI
VIII
IX
X
XI - Special
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX - end

VII

4.8K 603 733
By xArashix

Jungkook leżał na swoim łóżku, wiercąc się i przewracając na wszystkie możliwe strony. Nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o dzisiejszym dniu i czuł się jak jakaś głupia nastolatka. Co chwilę chwytał za telefon i sprawdzał godzinę, która nieubłaganie przesuwała się do przodu, a on nadal nie potrafił zasnąć.

Parę minut po trzeciej nie wytrzymał i zadzwonił do Jimina. Co prawda chciał się z nim podzielić ostatnimi wydarzeniami dopiero rano, jednak nic nie mógł poradzić na to, że był zbyt podekscytowany. Musiał spuścić z siebie tę informację, a kto wie, może nawet wtedy uda mu się spokojnie zasnąć?

- Kurwa, Jungkook, czego chcesz? - nagle usłyszał, delikatnie mówiąc, zirytowany i zaspany głos swojego przyjaciela, który odebrał po trzech sygnałach. - Czy wiesz w ogóle, która jest godzina?

- Wiem, wiem, Jiminie, ale to pilne. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. - szeptał, nie chcąc przypadkiem obudzić swoich rodziców.

- No dobra, ale szybko.

- Taehyung pocałował mnie w policzek! - niemalże pisnął.

- Słuchaj, dzieciaku, ja naprawdę nie wnikam w to, jakie ci się śnią koszmary po nocach, ale z tym to nie do mnie. - ziewnął. - Coś jeszcze czy mogę iść spać?

- Ale to nie był koszmar! - oburzył się.

- No dobra, zważając na to, że Kim ci się podoba, to mógł być dobry sen, ale nadal nie rozumiem, po jaką cholerę dzwonisz do mnie w środku nocy, żeby mnie o tym poinformować.

- Ale Jimin, to w ogóle nie był sen! To była rze - czy - wi - stość!

- Jungkook, to nie jest zabawne. Serio, masz mi coś do powiedzenia czy po prostu ci się nudzi i nie umiesz zasnąć? - westchnął starszy, a Jeon dałby sobie rękę uciąć, iż rudzielec właśnie przetarł swoje zmęczone oczy.

- Ale Jimin, ja nie żartuję. On naprawdę mnie pocałował.

Przez dłuższą chwilę Jungkook wsłuchiwał się w niezręczną ciszę, aż nagle usłyszał, jak Park się zapowietrza.

- O kurwa, w sumie to może być prawda. Mówiłeś, że umówiłeś się z nim na jakąś randkę, nie?

- No.

- I dopiero teraz do mnie dzwonisz, cepie śmierdzący?! Mój mały Jungkookie w końcu zaliczył swoją pierwszą randkę i buziaka, i nawet do mnie nie zadzwonił?! Wstydziłbyś się, wiesz? Ja do ciebie dzwoniłem od razu! - paplał z wyraźną pretensją w głosie, a Jeon cichutko zachichotał.

- No już, już. Zaraz ci wszystko opowiem.

Przez następne pół godziny wisieli na telefonie niczym najlepsze psiapsiółki rodem z jakiegoś głupiego serialu. Jimin słuchał go wyjątkowo uważnie, choć standardowo nie omieszkał się wciąć gdzieniegdzie ze swoimi pseudo śmiesznymi komentarzami. Jeon jednak puszczał uwagi starszego mimo uszu. Chyba właśnie udało mu się poderwać tę niezłą pupcię, jaką był Kim Taehyung i ostatecznie mógł wykreślić ze swojego słownika słowo "porażka".

Och, jak bardzo się wtedy mylił.

°

Weekend zleciał mu na nauce, ćwiczeniach i szlajaniu się z Jiminem, który wkrótce zaczął przeżywać miłość Jungkooka bardziej od niego samego. Brunet jedynie śmiał się, widząc podekscytowanego tą informacją Parka, jednak nie zamierzał tego komentować. Niech się staruszek pocieszy.

Jimin zaś uświadomił sobie, że to oznacza, że jego przemądrzały rówieśnik jest gejem. Informacja ta była wyjątkowo ważna i cenna, a Park chociaż nie należał do ludzi szczególnie wrednych, zamierzał wykorzystać tę wiedzę, jeśli ta farbowana menda zrobi krzywdę jego przyjacielowi. Miał gdzieś jakiekolwiek morale. W końcu Kim Taehyung również ich nie miał, zaś Jungkook był jedynie wrażliwym, zakochanym chłopcem, któremu należało się po prostu rzucić w ramiona i zaakceptować jego uczucia. A jeśli Taehyung tego nie zrobi, zostanie pośmiewiskiem całej szkoły.

°

W poniedziałkowy poranek Jungkook jak zwykle powolutku dreptał do szkoły. W jego żołądku powstała dziwna mieszanka stresu i podniecenia. Pragnął znów zobaczyć swój obiekt westchnień i miał nadzieję, że ów obiekt również chciał go zobaczyć. W końcu doszło między nimi do czegoś więcej. Głupi buziak w policzek, którego znaczenia nie dało się opisać słowami. Dla Jeona był to znak, że być może jego miłość wcale nie jest skazana na klęskę, a nawet zrodzi się z tego piękny związek. Posiadanie Kima było spełnieniem jego marzeń. Trzymanie go za rękę, dotykanie jego szczupłego ciałka i składanie drobnych pocałunków na jego ustach. Czy to nie brzmi cudownie?

Oczywiście, że tak. A Jungkook dążył do tego, by tę cudowność spełnić.

Niestety, na pierwszych przerwach nie dojrzał nigdzie tej szczególnej osoby. Latał po całej szkole jak opętany - od biblioteki po wszystkie klasy, w których starszy miał mieć zajęcia, jednak zawsze natrafiał na Parka, który na pytanie "Gdzie jest Taehyung?" jedynie wzruszał ramionami.

Przed lekcją wuefu skierował się do swojej szafki, powoli tracąc nadzieję na spotkanie szatyna. Wyciągnął z szafki swoje spodenki i białą koszulkę, gdy nagle usłyszał za sobą odchrząknięcie. Odwrócił się, a jego oczom ukazał się tak długo wyczekiwany przez niego obrazek.

- Hej. - zaczął Taehyung, drapiąc się po karku. - Pani z biologii zapytała mnie, kiedy w końcu poprawisz swoje oceny. Nadal nie mieliśmy porządnych korepetycji, więc... Czy mógłbyś jutro do mnie przyjechać, żeby poprawić chociaż jedną kartkówkę?

- Jutro mam trening. Może być pojutrze? - zapytał ze skruchą. Kompletnie zapomniał o tej pieprzonej biologii, a w końcu oceny same się nie poprawią. Nie mógł się też pouczyć sam, bo wtedy cały jego plan wyszedłby na jaw.

- W porządku. - westchnął Kim. - Kończę o piętnastej, czekaj na mnie przy szafce. - odwrócił się i już zamierzał odejść, gdy nagle czyjaś ręka zacisnęła się na jego niemal świętym ramieniu. - Hę?

- I to tyle? - zapytał z niedowierzaniem Kook.

- A czego oczekiwałeś? Fajerwerków? - zapytał lekko zdziwionym tonem, strzepując rękę młodszego ze swojej koszuli. - Chciałem tylko ustalić, kiedy się pouczymy. Co miałem zrobić? Podejść do ciebie tanecznym krokiem, stepować i przy okazji żonglować talerzami?

- Nie o to mi chodziło. - potrząsnął głową, a jego twarz pokrył ledwo widoczny rumieniec. - Chodziło mi o... No wiesz, ten piątek...

Spojrzał na twarz starszego, wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Ten zastygł w miejscu, aż nagle speszył się, a jego policzki oblała dorodna czerwień.

- Ty... Nie wypominaj mi tego! - niemalże pisnął i zawstydzony zasłonił twarz rękoma, by w ciągu następnych sekund odwrócić się na pięcie i odejść.

Jeon z delikatnym uśmieszkiem przyglądał się Kimowi, który jak w amoku plątał się po korytarzu, co chwilę zderzając z innymi uczniami, chcąc tylko jak najszybciej zejść z oczu młodszego. Brunet po raz pierwszy zobaczył tego kujonka zawstydzonego i speszonego, a widok ten był zdecydowanie jednym z najrozkoszniejszych na całym świecie. Poza tym, Taehyung po raz pierwszy nie nakrzyczał na niego w ten sposób, w jaki krzyczał zazwyczaj. Tym razem po prostu pisnął z pretensją i zawstydzeniem, jak to zazwyczaj robi się w stosunku do przyjaciół. Odrzucił swą pyskatą stronę, a Jeon musiał przyznać, że zdecydowanie wolał go takiego. Chociaż tak naprawdę kochał każde oblicze Kima, jakie zostało mu ujawnione.

°

Następny dzień należał do tych dni, które dłużą się w nieskończoność. Naprawdę. Lekcja wychowawcza skutkowała krzywym spojrzeniem wychowawcy, który dość jasno dał Jeonowi do zrozumienia, że stale obserwuje jego nadal niepoprawione oceny. Brunet ze skruchą obiecał przystąpić do wszystkich popraw, jednak musiał się też trzymać ustalonego z Taehyungiem planu - jedne korepetycje, jedna poprawa. I tak szczęście, że pani z biologii nie trzymała się dwóch tygodni popraw. Inaczej już dawno miałby, brzydko mówiąc, przesrane.

Ukojeniem były dla niego dwie lekcje wuefu, podczas których prowadzili dość zażartą grę w siatkówkę. Jungkook z całego serca przykładał się do gry i dawał z siebie wszystko. Nienawidził przegrywać, niezależnie od tego, czy był właśnie na zawodach, czy też w przyjacielskim gronie. Musiał pokazać, że jest lepszy i właśnie to robił. Nie wspominając już o tym, że przegrana w siatkówkę byłaby dla niego okropną hańbą. W końcu od wielu lat uczestniczył z Jiminem na zajęcia z siatkówki, nie mógł sobie pozwolić na złe odbicia czy serwy. Przez całe dwie godziny był głównym zawodnikiem swojej drużyny, która trochę mniej ochoczo przykładała się do gry. Cóż jednak zrobić? Nie każdy pałał zamiłowaniem do sportu, a Jeon starał się to uszanować. W końcu nie uczęszczał do klasy sportowej, nie mógł więc też oczekiwać szczególnie utalentowanych zawodników. Żałował, że nie ma z nim na boisku Jimina, bowiem przez wiele wspólnych lat nauczyli się doskonale współpracować. Z rudowłosym niemalże czytali sobie w myślach, a mało która akcja należała do nieudanych. Przez obie lekcje Jungkook czuł na sobie palący wzrok wuefisty, który z zainteresowaniem podziwiał wyczyny swojego podopiecznego.

Po dwóch godzinach angielskiego i matematyki mógł spokojnie udać się do domu, by na szesnastą zjawić się z Jiminem na treningu. Nie mógł się jednak szczególnie skupić, bowiem jego myśli ciągle zaprzątał pewien szatyn, z którym miał się jutro spotkać.

Na całe szczęście po treningu był tak wykończony, że po szybkim prysznicu usnął niczym małe dziecko. Obudził się dopiero następnego ranka, a gdy w głowie zapaliła mu się lampka pod tytułem "Taehyung" na jego ustach zagościł szeroki uśmiech. Na lekcjach nie uważał prawie wcale, bowiem miał w głowie, w jego mniemaniu, o wiele ważniejsze sprawy niż nowo przerabiany temat na matematyce. Cały dzień chodził w skowronkach, co nie uszło ani Lisie, ani też Jiminowi, który był stuprocentowo pewny, że Jeon nałykał się jakichś dziwnych tabletek. Dopiero kiedy młodszy wyjaśnił mu, że miał się spotkać z Taehyungiem, zrozumiał skąd to nagłe szczęście wzbudzone w jego koledze. Westchnął ciężko, jednak nic nie powiedział.

W końcu już sobie obiecał, że jeśli Kim go skrzywdzi, to zrobi z niego pośmiewisko. A słowa zamierzał dotrzymać. Na ten moment jednak cicho kibicował brunetowi, który z podekscytowaniem mówił o jego rówieśniku.

Kolejne lekcje minęły Jungkookowi bardzo szybko i nim się obejrzał, czekał pod szafką na miłość swojego życia. Ta zjawiła się punktualnie w umówionym miejscu, niemrawo przebierając nogami. Chłopak był, delikatnie mówiąc, wycieńczony i choć Jeon chciał zapytać, co jest powodem złego samopoczucia, trzymał język za zębami. Wolał nie wkraczać na wrażliwe tematy, a jeśli Kim będzie chciał mu się wygadać, to przecież sam to zrobi.

Nie rozmawiali ze sobą aż do momentu, w którym nie przekroczyli drzwi do domu starszego. Drogę na miejsce przebyli tak jak ostatnio - siedząc osobno w busie, gdzie Jungkook co chwilę pozwalał sobie na drobne zerknięcia w stronę zamyślonego szatyna.

Weszli do pokoju Taehyunga, który nadal budził dość mieszane uczucia w brunecie. Chłopak dostrzegł na stoliku podręcznik z biologii i zielony zeszyt z błękitnym motylkiem, z którego wystawały różne karteczki samoprzylepne. Kim usiadł na jednym z krzesełek i wskazał Jeonowi, by zrobił to samo. Tak też uczynił, a starszy przekartkował szybko podręcznik, by po chwili otworzyć go na jakiejś stronie.

- Najpierw przerobimy to, a potem to, okej? - zapytał, pokazując mu różne tematy. - Będziemy się jednak musieli trochę streścić. Od jutra zaczynam przygotowania do pewnego konkursu i już nie będę mieć tyle czasu, by siedzieć z tobą nad książkami. Będę musiał się skupić przede wszystkim na sobie, ale jeśli nadal chcesz, bym to ja cię uczył, będziesz się musiał do mnie dostosowywać, lub zmienić korepetytora.

- Będę się dostosowywać. - posłał starszemu delikatny uśmiech, na co ten westchnął, od razu przechodząc do rzeczy.

Jungkook musiał przyznać, że mimo specyficznego charakterku Kima, ten potrafił wyjątkowo dobrze tłumaczyć. Widać było, że zna się na tym co mówi i zdecydowanie go to interesuje, a nawet chętnie to przekazuje. Gdyby Jeon faktycznie miał problemy z biologią, zapewne wiele by dzisiaj stąd wyniósł. W każdym razie na pewno nie będzie musiał nic powtarzać.

- Dobra, wystarczy. - nagle powiedział Kim, odchylając się do tyłu i poprawiając przy tym swoje jasne włosy. - Co powiesz na małą przerwę? - zapytał, a Jeon ochoczo pokiwał głową.

Lubił słuchać Taehyunga nawijającego o biologii, ale znacznie bardziej wolałby go posłuchać w kwestii innych tematów. Mniej naukowych, a bardziej życiowych.

Starszy na chwilę zniknął w innym pokoju, a brunet cierpliwie czekał na swoim miejscu, ani myśląc o ruszaniu się z krzesełka. Po krótkiej chwili szatyn wrócił, stawiając na stoliku, tak jak ostatnim razem, dwie szklanki - jedną z wodą, drugą z sokiem.

- Okej. - rzucił Taehyung, upijając porządny łyk pomarańczowej cieczy. - Moje pytanie brzmi: uczymy się dalej, czy na dzisiaj już dość? - zapytał, wycierając dłonią usta. - Przerobiliśmy w sumie materiał aż na dwie kartkówki, a mieliśmy w założeniu uczyć się tylko na jedną. Chcesz się już nauczyć na trzecią, czy jednak zostajemy przy dwóch?

- Możemy od razu na trzecią. - odparł pewnym siebie tonem. - Te kartkówki są na dziesięć minut, zdążę je napisać nawet na jednej lekcji. Prościzna.

- Gdyby to było dla ciebie takie proste, to nie siedziałbyś tu teraz ze mną. - mruknął starszy.

- Och, wręcz przeciwnie. To wszystko jest takie proste dlatego, że miałem tak dobrego nauczyciela. - powiedział, uśmiechając się przy tym szelmowsko, na co starszy oblał się uroczym rumieńcem.

- Daj spokój. - odrzekł cichutko, a Jungkook tylko cicho się zaśmiał. - Ile masz jeszcze tych kartkówek do poprawy? Dzisiaj nauczymy się na trzy, a co potem?

- Jeszcze następne cztery.

- To nie tak źle. Biorąc pod uwagę, że nawet szybko się uczysz, choć jeśli mam być szczery, to myślałem, że korki z tobą to będzie katastrofa. Ale w sumie jest całkiem w porządku. W każdym razie wygląda na to, że jeszcze dwa razy się spotkamy i będziemy mogli przestać. - powiedział beznamiętnie Kim, a Jungkook zastygł i modlił się w duchu, aby słowa szatyna okazały się tylko wymysłem jego mózgu.

Przestać?

- Nie za bardzo rozumiem, co masz na myśli.

- A dopiero co powiedziałem, że nawet szybko się uczysz... - westchnął. - Czego nie rozumiesz?

- Powiedziałeś, że będziemy mogli przestać.

- No a nie? Chyba nie sądzisz, że przez następne trzy lata będę cię poduczać z biologii?

- No nie, ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się raz na jakiś czas spotkali? Hm?

- Słuchaj. - westchnął starszy. - Nie wiem, co uroiłeś sobie w tej swojej główce, ale odpowiedź brzmi nie. Mówiłem ci przed chwilą, że czeka mnie bardzo ważny konkurs, a ja nie mam czasu na zadawanie się z takimi gówniarzami.

Jungkook spuścił głowę w dół, wpatrując się w swoje kolana. Słowa Kima bolały, przeszywały go na wylot. Nie zamierzał jednak odpuszczać.

- Więc dlaczego mnie pocałowałeś? - wyszeptał, a Taehyung głośno przełknął ślinę.

- To w podzięce za uratowanie mojego tyłka. Poza tym, to nawet nie był prawdziwy pocałunek. Ledwie cmoknąłem cię w policzek, to nic takiego. Podejrzewam, że takimi gestami obdarowują cię też wszystkie ciotki i raczej nie masz tego za coś wyjątkowego.

- Bo te ciotki nie są tobą.

Taehyung przygryzł lekko dolną wargę, nie mając odwagi spojrzeć młodszemu w oczy. Co ten dzieciak z nim wyrabia? Dlaczego sprawia, że czuje się źle? Dlaczego rzucał słowami, które Kim zawsze pragnął usłyszeć? Chłopaczek bawił się jego uczuciami, a Tae miał wrażenie, że ich relacja poszła dalej, niżby się spodziewał. Że sam odrobinę się w to zaangażował, jednak teraz jeszcze nie było za późno, by to zerwać i żyć jak dawniej. Nie mógł sobie pozwolić na miłość do tego chłopca. Jungkook był dla niego stanowczo za młody. Miał dopiero szesnaście lat, przecież to jeszcze dziecko. Kim zaś potrzebował prawdziwego mężczyzny, który zgarnie go władczo w swoje ramiona, będzie dostarczać mu ogromu miłości i czułości, a nocami doprowadzać do czystej rozkoszy. Czy mógł tego wymagać od szesnastoletniego chłopca?

- Jungkook, proszę.

- O co?

- Przestań. - jęknął błagalnie. - Prosiłem cię, żebyś mi nie wypominał, więc tego nie rób.

- Nie mogę. Ktoś, kto mi się podoba, pocałował mnie w policzek. Co twoim zdaniem powinienem teraz zrobić? Iść piszczeć w poduszkę, czy po prostu zapomnieć?

- Już ci mówiłem, to nawet nie był prawdziwy pocałunek!

- Możemy to zmienić w każdej chwili.

Każdej?

Wyznanie Jungkook do reszty sparaliżowało podenerwowanego Taehyunga, który sam już nie wiedział, czy powinien wyrzucić tego człowieka ze swojego życia raz na zawsze, czy też po prostu paść mu w ramiona i zakochać się w nim bez reszty. Jak na razie nie zdecydował się na żadną z tych opcji, więc drżącymi rękoma chwycił podręcznik, by przekartkować go parę stron dalej.

- Powinniśmy teraz przejść do -

- Nie ignoruj mnie. - powiedział ostro młodszy, łapiąc za zielonkawy podręcznik, a Kim poczuł, jak po jego ciele przebiegają dreszcze. I bynajmniej nie były one wynikiem tego, że ktoś mu się sprzeciwił.

- J - Ja... Proszę, Jungkook. - oparł łokcie na stoliku i ukrył twarz w dłoniach. - Przeróbmy ten materiał do końca.

Brunet oparł łokieć na stoliku i niechętnie przytaknął. O wiele bardziej wolałby widzieć zawstydzonego Kima, którego nagle opuszcza cała odwaga i pewność siebie. Starszy coraz częściej tracił pewną część swojej osobowości przy Jeonie, a pokazywał mu tę, o której wiedzą jedynie jego rodzice, babcia i nauczycielki - potulny baranek Kim Taehyung, który nagle zapomina języka w gębie, a wszystkie pyskówki odchodzą w siną dal.

Ponownie zaczął mu wszystko tłumaczyć, a Jeon z małym trudem skupiał się na plątającym się języku starszego. Nie wiedzieć czemu, Kim utracił całą swą harmonię i zaczął mylić słówka oraz pojęcia, jednak próbując zachować powagę, dotrwał do końca swojego wykładu.

- No, to by było na tyle. Wydaje mi się, że uda ci się wszystko poprawić co najmniej na czwórki. Kiedy masz następną biologię?

- Jutro. Zgłoszę się do niej. - rzucił, wstając z krzesła, a Kim uczynił to samo.

- Będę mentalnie ci kibicował. Dobrze, że cokolwiek poprawisz, bo dość długo z tym zwlekaliśmy. Pani z biologii na całe szczęście nie trzyma się ściśle dwóch tygodni, ale twój wychowawca zaczynał już na mnie krzywo patrzeć. - przyznał. - No, w każdym razie jesteś obkuty, więc nie obraź się, ale musiałbyś już iść... Sam rozumiesz, chciałbym się już zająć swoimi sprawami...

- Ta, rozumiem. - przyznał młodszy i niechętnie zabrał swoje cztery litery z pokoju Taehyunga.

Wkroczył do eleganckiego przedsionka, gdzie ubrał swoje żółte timberlandy. Taehyung opierał się o framugę i przyglądał się brunetowi, który sprawnie zawiązywał sznurówki. Ten po chwili się wyprostował i spojrzał prosto w oczy starszego.

- To... Wychodzisz? - spytał szatyn, przerywając chwilową i niezręczną ciszę.

- Tak. Ale najpierw... - niemal szepnął i dopadł drobnego ciałka Kima, który, zaskoczony tą nagłą bliskością, na moment przestał oddychać.

I prawdę mówiąc, chwilę potem już był bliski omdleniu, kiedy ciepłe wargi młodszego spoczęły na jego policzku.

  °  

Stwierdziłam, że wrzucę troszkę wcześniej, bo pewnie wieczorem większość z was weźmie się za naukę i odrabianie zadań (w tym również ja)

I chcę podziękować za tak ciepły odbiór tego ficzka (czaicie, że to coś ma już ponad tysiąc wyświetleń i tyle samo komentarzy?), bo serduszko rośnie mi do niewyobrażalnych rozmiarów, kiedy widzę tyle powiadomień. No i naturalnie dziękuję za gwiazdki, bo tutaj jest już ich 300, także bardzo mi miło

Powodzenia w przyszłym tygodniu i do następnego ❤

Continue Reading

You'll Also Like

28.7K 1.2K 21
[zakończone] » Jungkook naiwnie wierzył, że Taehyung się w końcu zmieni « top!th; violence; messages! pobocznie; hopemin
6.9K 190 32
Rodzice Taehyunga bardzo często się przeprowadzali, przez co chłopak nie przywiązywał zbytniej wartości do ludzi, łatwo jednak nawiązywał nowe znajom...
52.2K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
4.4K 187 8
Yoongi i Jimin zamieszkali razem i w końcu mogą być samodzielni. Jednak to nie rozwiązuje wszystkich problemów, bo muszą się z nimi zmierzyć, a nie u...