The culprit is only one! «~YO...

By julciaxis1

9K 1.2K 326

|zakończone| •Jeden turlający się kubek, przy jego ciężkich, skórzanych butach i tajemnicze spojrzenie. Głuch... More

PROLOGUE
Never again #1
#2
#3
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12 ,,Broken barrier"
#13 ,,You will not escape"
#14
#15
#16
WAŻNE!
#17
#18
#19
#20 ,,Please help me"
#21
#22 Cała prawda
#23
#24
#25
#26 end of fear, uncertainty
#27
#28
#29
#30 To show you that I love you
INFO!
#31
#32 Koniec
BONUS #33

#4

326 43 5
By julciaxis1

~Hoseok~

Stanąłem przy drzwiach mieszkania i pogładziłem delikatnie miejsce bólu. Ktoś rzucił we mnie kamieniem trafiając prosto w czoło nad prawą brwią. Kiedy zsunąłem rękę i spojrzałem na nią ukazał mi się nikły ślad krwi.

-Serio? Kolejny chuligan, którym powinienem był się zająć. No, ale miałem na to zbyt dobry humor. Miał szczęście...

Włożyłem klucz do zamka zniecierpliwiony i przekręciłem. Wchodząc rzuciłem nimi na stolik od niechcenia przy szafie, a marynarkę powiesiłem na specjalnym wieszaku. Podszedłem do lustra rozwiązując przy tym krawat. Skrzywiłem się samowolnie, gdyż rana rzucała się w oczy dość mocno. Tylko westchnąłem ciężko, co oznaczało, że będę zmuszony do zdezynfekowania i przyklejenia plastra, których nie lubiłem. Uważałem, że będę wyglądać jak ostatnia fajtłapa.

Ale trzeba widzieć też dobre aspekty takie jak... dobra tym razem ich nie ma.

Starałem zawsze widzieć, w każdej sytuacji jakieś dobre strony, co zawsze pomaga mi zapomnieć o niektórych przykrych zdarzeniach. Nawet w rozstaniu widziałem plus, ale nie w tej ranie. Skierowałem się do apteczki wyciągając z niej wodę utlenioną i parę plastrów. 

-No bez jaj... Same w jednorożce?

Te plastry należały niegdyś do HiSoo. Bardzo lubiła kolorowe rzeczy, co nie wyręczało też zwykłych plastrów. Uważała, że są urocze. Ja miałem trochę inne zdanie na ten temat. Zawsze mógłbym pójść do apteki, albo najzwyklejszego sklepu, ale byłem na to zbyt leniwy. 

-No dobra. To do dzieła.

Odkręciłem nakrętkę i ścisnąłem buteleczkę, aby kropelki wody spłynęły na miejsce bólu. Wciągnąłem powietrze przez zęby, bo od razu po zetknięciu się płynu z moją raną poczułem mocne pieczenie. Odruchowo zmrużyłem oczy, jakby miało to zmniejszyć uczucie dyskomfortu jaki właśnie odczuwałem. Po dwóch minutach wszystko ustało. Odkleiłem papierki z plastra i gotowego do użytku przyłożyłem do czoła. 

Jak ja teraz wyglądam...

Prychnąłem na swój widok. Byłem już naprawdę głodny. W pracy praktycznie nic nie zdążyłem zjeść, więc chwyciłem po telefon by zamówić jakieś jedzenie. Lodówka wręcz świeciła pustkami. Nie miałem już kompletnie siły na nocne przechadzki do spożywczego, więc najzwyczajniej w świecie zamówiłem jedzenie do domu. Wybór był prosty. Zadzwoniłem do mojej ulubionej knajpy z chińskim jedzeniem. Wybrałem sushi i chiński smażony ryż z krewetkami.

Czekając, aż przyjdzie pożywienie, ktoś zapukał do drzwi. Nie spodziewałem się tu nikogo o tak późnej porze, co trochę mnie zaniepokoiło. Wyciągnąłem spod kanapy broń, tak na wszelki wypadek. Zawsze ją tam trzymałem.

Przezorny zawsze ubezpieczony.

Powoli podszedłem do drewnianych drzwi. Otworzyłem je szybkim ruchem, a moim oczom ukazał się nikt inny jak sam Taehyung. Przerażony podniósł ręce do góry i otworzył szeroko oczy.

-Ahh... to ty.

-Też miło cię widzieć.

Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, jednak widziałem w nim przebłysk urazy.

-Wejdź proszę.

Wskazałem ręką na kanapę, na której od razu spoczął. Rozglądnął się po pomieszczeniu po chwili pytając.

-Gdzie HiSoo?

Nie wiedział jeszcze o tym, że już nie jesteśmy razem. Przez to wszystko nawet nie zdążyłem się z nim tym podzielić. Westchnąłem ciężko po czym usiadłem koło niego.

-Nie ma.

-To gdzie jest? A! pewnie poszła na zakupy.

Mrugnął do mnie zaczepnie, po czym się znów uśmiechnął. Ja za to spochmurniałem spuszczając wzrok na dłonie, co chłopak zdołał zauważyć. Położył dłoń na moim ramieniu spoglądając na mnie ze zmartwieniem.

-Co się stało Hoseok?

-Zdradziła mnie.

Wzruszyłem tylko ramionami. Nie chciałem pokazać mu, że jednak gdzieś w środku nadal sprawiało mi to ból.

-I ty to mówisz z takim spokojem?!

Aż wstał z miejsca. Domagał się wyjaśnień, które prawie już bym mu zdał, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek. Wstałem szybko i odebrałem pudełka. Podziękowałem i zapłaciłem za przywóz zamykając nogą drzwi, gdyż ręce miałem zajęte. Położyłem je na stole po czym znów spocząłem obok przyjaciela. 

-Wybacz, ale nie mam nic co mógłbym ci dać. Moja spiżarnia żywieniowa jest jak mój żołądek w tym momencie. Czyli pusta.

Machnął tylko niedbale ręką.

-Nie ma sprawy, nie przejmuj się. Ale teraz powiedz mi jak to się stało.

Nie dawał za wygraną. Nie miałem ochoty o tym rozmawiać. Nie chciałem rozdrapywać jeszcze świeżych ran, które i tak były bardzo mocne, ale nie miałem wyjścia. Opowiedziałem mu wszystko od początku, a on zerwał się kolejny raz z miejsca. Na jego twarzy malowała się złość. 

-Mówiłem ci, że ona  nie jest dla ciebie. Hmm... czy powinienem teraz to powiedzieć? Chyba tak. A nie mówiłem!

-No dobra miałeś rację Tae... ale już nic nie wskóram, stało się, co się stało. 

-Ty byłeś dla niej stanowczo zbyt ulgowy przez cały wasz związek. Traktowała cię jak jakąś maszynkę do zarabiania pieniędzy. Od zawsze jej nie lubiłem.

Zrobił obrażoną minę i obrócił się tyłem z założonymi rękami. Czasem zachowywał się naprawdę jak dziecko, które ma metr siedemdziesiąt osiem wzrostu. Nie byłem pewien czy to dobry pomysł, ale podszedłem do jednej z szuflad i wyciągnąłem czerwone, kosztowne pudełeczko i postawiłem na stole. Przyjaciel w końcu zwrócił na nie uwagę i rozszerzył oczy w szoku.

-Nie gadaj że...

-Tak, chciałem się jej oświadczyć i zastanawiałem się nad tym naprawdę długo.

-Oj stary... Strasznie mi przykro.

Machnąłem tylko dłonią. To wszystko niezmiernie bolało, gdyż miałem co do tej kobiety duże plany. Chciałem założyć z nią rodzinę, wychować dzieci i zestarzeć się wspólnie w miłości. Gdy zauważył, że się zamyśliłem, przerwał ciszę. 

-Wiesz co? Mam pomysł. Dojedz to co tam masz, a potem idziemy do baru. I nie przyjmuję odmowy.

Zrobił ten swój głupi uśmieszek. Od razu słaby uśmiech pojawił się na moich ustach.  Szybko wziąłem się za jedzenie, które po dziesięciu minutach zniknęło z opakowań. Przyjaciel pociągnął mnie za ramię i podszedł do szafy w sypialni. Rzucił pierwsze lepsze ubrania, po czym kazał mi je założyć. Trochę niechętnie to zrobiłem, ale musiałem, gdyż Kim był niesamowicie upartym człowiekim.

Szczerze mówiąc, jak na przypadkowe ciuchy, które wyciągnął to się ze sobą bardzo dobrze komponowały. Miałem na sobie szarą bluzę przez głowę z napisem ,,Oasis". Do tego czarne, opinające rurki i czerwoną, cienką bandanę na włosy. Swoją drogą, Tae był prawdziwym guru mody. Zawsze wyglądał stosownie do każdej sytuacji, więc nie musiał się nawet wracać do mieszkania. Chłopak przyglądnął mi się jeszcze po czym powiedział zadowolony.

-Jung, ty przystojniaku! Jesteś gotowy. Idziemy!

Powędrowałem za nim szybkim krokiem zamykając drzwi. Szliśmy pieszo, bo jakby nie daj boże piwo lało się litrami, to nie mielibyśmy okazji pojechania po pijaku. Szliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Pchnąłem drzwi, a do moich uszu dotarła głośna muzyka, radosne śmiechy i odgłosy tańca na parkiecie. Przepychaliśmy się w głąb zatłoczonego klubu, nieznacznie ocierając się o spoconych, pogrążonych w układach ludzi, na co się mimowolnie skrzywiłem. Usiedliśmy przy barze na wysokich krzesłach. Barmanka podeszła do nas pytając co chcielibyśmy dostać. Tae złożył za nas zamówienie stawiając, a dziewczyna tylko kiwnęła głową.

-No to Hobi. Po procentach łatwiej ci będzie się wygadać. Mów co ci leży na serduchu.

Podsunięto mi kufel z sojem, po czym upiłem łyk. Tae na rozluźnienie przez pewien czas nie poruszał tematu HiSoo, co było dobrym posunięciem. Już nie byłem taki spięty, a kufel po kuflu nieustannie tracił swoją zawartość. Już powoli traciłem nad sobą kontrolę i świadomość. W pewnym momencie obraz zaczął mi się rozmazywać, a moje ciało bezwładnie chwiać we wszystkie strony świata. Zacząłem coś majaczyć pod nosem sam do siebie. Tae także nie był w lepszym stanie.

-No to opowiadaj... c-co ci zrobiła.

-Słuchaj ja sobie nie dam... ja nie dam się tak traktować... Ja tu się staram, a ta se bierze pierwszego lepszego do łóżka. To niedopuszczalne!

Walnąłem w stół. Usłyszałem tylko głupkowaty śmiech Taehyunga. Widać było, że już nie kontaktuje ze światem, bo nie odpowiadał na moje zaczepki. W międzyczasie jakaś nieznana nam dziewczyna podeszła do przyjaciela i wyciągnęła na parkiet. Chłopak bez marudzenia, ruszył za nią i starał się dorównać jej tempa, choć nieudolnie. Po może kolejnych trzech drinkach, w końcu się odezwałem.

-Przyjacielu... trzeba do domu wracać.

Potrząsnąłem go za ramię, a on bezwładnie położył głowę na moje kolana.

-Mn...

Mruczał coś pod nosem czego nie zdołałem zrozumieć.

*+*+*

Continue Reading

You'll Also Like

431K 14.9K 163
Sevyn and Von hung around the same people but did not like each other. But they were just cordial. Until Von's birthday came up and Sevyn was the onl...
79.7K 2.1K 30
Izuku Midoriya, neglected and bullied due to his lack of a quirk, endured abuse from his family and friends, especially his twin sister Izumi and Kat...
84.6K 2.8K 27
Yn was married to a cold man, Kim Taehyung, the Mafia King, who never showed any emotion towards her. He never trusted her and it caused him to take...
1.5M 34.8K 60
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that. -Completed-