Niepokorna

By mleczarkaGerda

745K 25.6K 1.8K

Czy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny... More

Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
Rozdział czterdziesty ósmy
Nowa książka

Rozdział dwudziesty pierwszy

14.6K 560 32
By mleczarkaGerda

- Wracam za kilkanaście minut – powiedział Vinz do Giovanny i pogładził po głowie.

Dziewczyna spojrzała na niego z dołu i prychnęła.

- No mam nadzieję. W końcu możemy spędzić razem dzień, a ty jak zwykle mnie zostawiasz – wydęła dolną wargę i skrzywiła, kiedy Białooki zaśmiał się i zamknął drzwi.

- Dupek – parsknęła i zaczęła przeglądać książki Vinza.

Pomiędzy nimi leżał mały, stary kluczyk. Wydawał jej się dziwnie znajomy, przechyliła głowę do boku i zapatrzyła na przedmiot. Na sto procent już go gdzieś widziała. Poddała się i wzięła magazyn do ręki i zaczęła go przeglądać.

Vincenzo przechodził przez uliczkę, zakaszlał. Dziś było wyjątkowo zimno. Chciał przejść na druga stronę. Nie zdążył. Coś łupnęło mu w czaszce i nim się obejrzał, legł na wilgotny chodnik. Przez mgłę zobaczył dwóch napakowanych kolesi, jeden trzymał kij bejsbolowy umazany zapewne jego krwią. Ojciec Chrzestny poczuł, jak ktoś ciągnie go za kawałek materiału od jego wojskowej kurtki po dziadku, jego ciało szurało po zimnym murze, a on czuł, jak siły go opuszczają. Zarył głową o krawężnik i cicho jęknął. Kolesie wciągnęli go do otwartego garażu przy uliczce. Wyższy, masywniejszy, który go ciągnął, rzucił go do rogu.

- Dobra, chuju sądzę, że wiesz, że nie mam zamiaru z tobą miło rozmawiać – powiedział, przeciągając każdą głoskę.

Podszedł i nachylił się nad zmęczonym Biłookim. Vinz opluł mu twarz śliną i z bólem uniósł głowę dumnie. Nie, on nigdy nie traci poczucia godności. Wyższy z bandziorów uderzył Vincenza i tak w już poturbowaną twarz. Z jego ust, zaczęła się sączyć krew, mimo to Vinz zaśmiał się.

- Tylko na to cię stać. Jesteś miękki kutasie.

I po chwili Białooki poczuł mrowienie spowodowane kolejnym ciosem, tylko w okolicach pod żebrami. Vinz chaotycznie złapał haust powietrza i zakaszlał. Zauważył na przedramieniu oprawcy tatuaż węża z podwójną belką. Nie był w stanie poradzić sobie z dwójką mężczyzn. Jednemu może i dałby radę. Jego źrenice się rozszerzyły, przypomniało mu się coś. Niezauważalnie pomacał zawartość kieszeni u spodni.

- Giovanna, ty mały skarbie - szepnął.

- Co ty tam pierdolisz? – zapytał go ten wyższy i zaczął podchodzić do Ojca Chrzestnego.

Vinz na chwilę przestał oddychać. Ma tylko jedną szansę. Wraz z kolejnym krokiem, jego płuca zaciskały się mocniej z braku tlenu.

- Co pierdolisz? – zaczął się nachylać w jego stronę.

Białooki wyjął strzykawkę, którą włożył do spodni, kiedy jacyś kolesie próbowali zrobić coś Giov w klubie. Zapomniał o niej i jej nie wyjął, na całe szczęście. Wbił przedmiot w mięsień na barku kolesia, a on z szeroko otwartymi oczami, osunął się po chwili do boku. Vinz zepchnął go ze swoich nóg i chwycił w rękę kij, który trzymał leżący na ziemi bandyta. Z trudem, zataczając się i łapiąc pod bok, pod truchtał do niższego i uderzył z siłą spowodowaną adrenaliną w jego głowę. Splunął krwią do boku i starając się wyjść z garażu, uderzył przy okazji o framugę wyjścia. Spojrzał za siebie i kącik jego ust poszedł lekko do góry.

- Mówiłem, że miękkie chuje – powiedział do siebie i wytoczył się na ulicę.

Potykając się o własne nogi, zakrwawiony toczył się pomiędzy ludźmi, którzy patrzyli na niego ze strachem i zdziwieniem. Nie patrzył im w oczy, bo nie było warto, miał nadzieję, że dojdzie do rezydencji. Jego oddech stawał się cięższy, a on czuł, jak jego płuca ściskają się z bólu. Wszedł w tak dobrze znaną mu uliczkę i ...

Giovanna kręciła się po salonach, trąbiąc na około, jakie to dziwne, że Vinza jeszcze nie ma.

- Bella uspokój się, serio – powiedział już zirytowany Pierro.

Przejechał dłonią po krótkich jasnych włosach i upił łyk swojego ulubionego soku pomarańczowego.

- Ale, on mówił, że wróci za chwilę – załamała ręce i westchnęła. – Nie ma go już od ponad czterdziestu minut.

- Giov, Pierro ma rację. Wiesz przecież, że mogło go coś zatrzymać. Może wypadło mu coś jeszcze do zrobienia – Franc odłożył gazetę, którą czytał na blat od stołu.

Brunetka zacisnęła usta i wciąż chodziła w kółko, przydeptując przy tym nogawki od za dużych atłasowych spodni. W dłoni ściskała mankiet od wełnianego, grubego swetra. Nie czuła nawet chłodu bijącego pod jej bosymi stopami.

- Nie! – wydarła się, a mężczyźni spojrzeli się na nią zszokowani. - Mam kobiece przeczucie. Nie znacie się. Ono nigdy się nie myli.

Podbiegła do okna i przez dwie minuty wychylała się zza niego. Nagle jej oczom ukazał się zataczający Vincenzo. Łapał się ostatkiem sił za bok i ledwo co unosił stopy. Jego twarz była umazana w krwi. Vincenzo upadł twarzą w stronę bruku. Giovanna odepchnęła się od parapetu i zdyszana wybiegła na dwór. Było zimno, ale dziewczyna nie zważała na to, biegła, zostawiając otwarte drzwi. Jej włosami poruszał wiatr, musiała je odgarniać, żeby coś zobaczyć. Potknęła się przy furce, ale wstała. Nie zauważyła nawet, że zdarła sobie kolano. Niezdarnie potykając się o za długie nogawki podbiegła do mężczyzny. Zagarnęła krótkie włosy za ucho i podciągnęła mankiet od zwisającego z niej swetra, ukazującego białą koszulkę pod spodem. Pochyliła się nad nim i przewróciła na plecy, aby zobaczyć czy żyje. Zaczęła delikatnie płakać, kiedy ujrzała, że jego klatka piersiowa unosi się i opada. Uniosła twarz do góry i wytarła kropelki ze swojego czoła, mażąc je krwią. Szturchnęła go i szepnęła:

- Ty dupku – przygryzła wargę i położyła dłoń na jego piersi.

Słysząc, jak ktoś coś krzyczy, uniosła wzrok tam skąd, przybył Ojciec Chrzestny. Przed oczami mignęła jej rozmazana, znajoma sylwetka. Pisnęła cicho, kiedyś ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się i zobaczyła oczy Franca. Podniósł ją z wilgotnego chodnika. Giovanna poczuła przed wstaniem, jak Białooki lekko zacisnął dłoń na jej. Obejrzała się za nim, zobaczyła, jak Paolo schyla się nad nim i bierze na barki, jego ciało. Widziała dokładnie, każdy napięty mięsień młodego. Miał na sobie czarną, przylegającą koszulkę, z krótkim rękawem, która ukazywała jego ręce pokryte całe w tatuażach. Nigdy nie patrzyła w ten sposób na swoich przyjaciół. Dopiero teraz spostrzegła, ich zacięte wyrazy twarzy, muskularne postawy i wizerunek. Brunetka, aż zlękła się. Zadrżała, czując na swoim boku zimną dłoń farbowanego. Wprowadził ją do kuchni i posadził na krześle. Nic nie mówiąc, zniknął za Paolo niosącym najwyższego. Był trochę za duży nawet jak na dobrze zbudowanego chłopaka. Na szczęście wnosząc go po schodach, pomógł mu starszy. Do Giov podszedł Pierro i zmoczył wacik wodą. Uniósł nogawkę spodni dziewczyny i przetarł jej kolano. Uniósł głowę do góry i z dołu spojrzał na dziewczynę. Uśmiechnął się i wziął drugi wacik.

- Faktycznie, kobieca intuicja nie zawodzi – zaśmiał się, aby rozluźnić atmosferę.

Brunetka zaśmiała się i zacisnęła zęby, czując jak piecze ją rana. Spojrzała z góry na jasną, krótką czuprynę Pierra. Miał bladą cerę i widać było na jego dłoniach niewielkie strupy. Przykleił plaster na kolano i posłał jej ciepły uśmiech, wstał i spojrzał z góry na siedzącą Giovannę.

- Spoko ten kretyn, przeszedł przez gorsze piekło – poklepał ją po ramieniu.

- Wiem – odpowiedziała i widząc zdziwienie malujące się na twarzy mężczyzny, dodała. – Że jest kretynem.

Pierro zaśmiał się i wyszedł. Zostawił Giovannę samą, dziewczyna sfrustrowana walnęła piąstką w stół i z impetem wstała. Wkurzona szła po schodach i tupiąc głośno, przeszła przez korytarz. Z hukiem otworzyła drzwi do pokoju Vinza i napotkała się ze zdezorientowanymi oczami Franca i Paolo.

- Możecie zostawić nas samych?

Mężczyźni zamarli, a brunetka przewróciła oczyma i dodała:

- Jak nie, to nie.

Podeszła do Vincenza leżącego na ręcznikach, żeby nie ubrudzić pościeli. Koszule miał rozdartą, przez farbowanego. Brunetka skrzywiła się, widząc ogromnego siniaka pod żebrem Białookiego. Spojrzała na jego zmasakrowaną twarz. Usiadła na materacu obok i zignorowała jęk Vinza, jaki wywołała.

- Teraz to mi nie płacz – rzuciła i pogłaskała go po sklejonych włosach. – Co ty sobie do cholery wyobrażasz? To ty powinieneś ratować mi tyłek, a nie ja tobie.

- Masz piękny tyłek – wydyszał z trudem i zacisnął zęby z bólu.

Brunetka uderzyła go delikatnie po głowie, a on jękną.

- Sam się o to prosisz. Miałeś wyjść na parę minut, a nie wrócić w takim stanie. Zdajesz sobie sprawę z tego, że ja ufam ci najbardziej i tylko przy tobie czuję się bezpieczna. Śmiało wyzwij mnie od samolubnych, ale to wy mnie w to wpakowaliście i ja się gubię bez ciebie i...

Nie dokończyła, bo poczuła, jak ogromna dłoń chwyta ją za potylicę i ciągnie w dół. Automatycznie zamknęła oczy i poczuła ciepłe wargi Vinza na swoich. Ruszał nimi o wile słabiej niż zazwyczaj. Giov jednak to nie przeszkadzało i ulżyło jej, z jej oka wyleciał pojedyncza łza, która skapnęła na czoło Vinza. Dziewczyna wytarła ją.

- Rozumiem, ale zamknij się już – powiedział ostatkiem sił. – Dziękuję.

Vincenzo przypomniał sobie o strzykawce i dziękował w myślach, że poznał Giovannę.

- Oj, Vinz, co ja z tobą mam? – powiedziała.

- Raczej co on z tobą – prychnął Franc.

Dziewczynie dopiero teraz przypomniało się o istnieniu tych dwóch patafianów. Rzuciła w farbowanego poduszką, a on pokiwał głową i wyszedł, a za nim młodziaczek. Dziewczyna zaśmiała się, z uśmiechem spojrzała na łagodną twarz Vinza i położyła się obok, wciąż patrząc na niego. Po chwili poczuła, jak coś uwiera ją w udo i wyjęła spod siebie mały kluczyk, któremu zaczęła się przyglądać. Nagle ogromna dłoń Vinza zabrała jej to z ręki, a on włożył to do szuflady stolika nocnego.

- Nie dotykaj tego – powiedział dość niewyraźnie.

- Ja to skądś kojarzę – powiedziała Giov.

- Przewidziało ci się – odpowiedział, sapiąc.

- Nie. Naprawdę to już gdzieś widziałam – upierała się i zobaczyła oczy swojego wybawiciela, wpatrujące się w nią.

Przysunął ją do siebie i wydukał:

- Powiedziałem, żebyś się zamknęła.

Continue Reading

You'll Also Like

359K 6.5K 60
Co jeśli dwa przeciwne sobie światy zjednoczą się w jedno? Co jeśli facet z krwawą przeszłością pozna delikatną, poranioną przez los dziewczyne? W k...
225K 5.8K 28
Thomas-samotny ojciec dorastającej córki, prawnik i wykładowca prawa, nie dopuszcza do siebie żadnych kobiet oprócz tych z rodziny. Czy jego serce zd...
5.3K 198 9
Czy anioł może uratować demona ? A może demon uratuje anioła ? Lily prowadziła zwykłe życie , studia , praca , studia i tak wkoło. Aż do momentu aż...
209K 6.2K 36
18- letnia Layla Davies wyjeżdża do swojego starszego brata na studia, nie wie jednak, że z jej bratem mieszka jego najlepszy przyjaciel - Anton Aris...