Caged

By czajkoo

11.6K 539 113

Zapraszamy na tłumaczenie fan fiction 'Caged' jest to druga 'Brawlers'. Mam nadzieję ,że wam się spodoba :) More

Prolog
Chapter 1
Chapter 2
Chapter 3
Chapter 4
Chapter 5
Chapter 6
Chapter 7
Chapter 8
Chapter 9 (część 1)
Chapter 9 (część 2)
Uwaga
Chapter 11
Chapter 12
Chapter 13
UWAGA !

Chapter 10

633 37 12
By czajkoo

Kyah

Odskoczyłam otwierając oczy kiedy poczułam szarpnięcie mojego ramienia. Parę sekund po tym jak otworzyłam oczy, poczułam płynący ból wokół mojego ramienia co spowodowało ,że głośno krzyknęłam.

- ' Zamknij się do cholery!' - damski głos zagrzmiał. -'Dlaczego musisz być taka trudna? Dlaczego nie możesz zrobić tego co ci powiedziano? Mogłaś tego uniknąć'.

Ignorowałam kogokolwiek kto na mnie krzyczał i spojrzałam na swoje ramię. Ostrze tkwiło w moim ramieniu, cała krew odpłynęła z mojej twarzy. Zaczęłam ciężko oddychać czując ból płynący do mojej klatki piersiowej.

Poczułam ukłucie.

- ' O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, ! -'

-' Zamknij się do cholery!' - damski głos krzyknął ponownie.

Popatrzyłam w prawo i zobaczyłam Jamie, nie łapałam zbytnio ostrości jednak wiedziałam ,że to ona. Pamiętałam ,że była ubrana w piękną czerwoną sukienkę.

-' Krwawie, Jamie. Ktoś mnie dźgnął, wykrwawiam się na śmierć. To bardzo boli, proszę, proszę, proszę pomóż mi'.

-' Zamknij się' - krzyknęła i poruszyła się w moim kierunku.-' Dlaczego ty tak szybko mówisz? Zamknij się do cholery!'.

Poczułam ból przez jej uderzenie które rozeszło się po całej mojej twarzy zanim wyczułam ,że jej ręka się w ogóle poruszyła.

Ból w mojej klatce był cięższy i bolał nawet bardziej teraz, a moja głowa bolała ze zmieszania.

Dlaczego Jamie mnie biła?

-' Jamie!' - męski głos krzyknął.

Wiedziałam ,że to był Tony kiedy poczułam jego rękę na swoim czole. -' Co ty zrobiłaś?' - warknął kiedy zobaczył moje ramie.

-' Oszalała w trakcie snu więc chciałam ją uciszyć! Nie przerwała ani na chwile tego szybkiego gadania ,a w dodatku dziwnie oddycha.'

Poczułam jak chce poruszyć się w jej stronę. Spróbowałam zamachnąć się na nią i nawet zaczęłam krzyczeć w jej kierunku.

-'Cholera, ona ma epizod. Mówiłem ci on cierpi od bycia Bipolarną! Ty mała głupia suko!' -Tony krzyknął kiedy wykrył to.

Opuściłam głowę, nagle czując się niezwykle zmęczona. Zignorowałam odgłos uderzenia i jęk zaraz potem ponieważ ból w moim ramieniu pulsował.

-'Kyah? otwórz oczy Sweet Pea' - głos Tonyego kołysał mnie.

Opuściłam głowę, ale nagłe szarpnięcie sprawiło ,że krzyknęłam czując większą ilość bólu ,które zalało moje ramię.

-'Przepraszam, Sweet Pea. Musiałem usunąć ostrze.' - Tony powiedział a potem ciasno owinął coś wokół mojego ramienia.

Musiał usunąć ostrze? Jackson zawsze mi mówił ,aby nigdy nie usuwać ostrza czy przedmiotu z osoby jeśli jest wbite. Może spowodować więcej uszkodzeń przez trafienie w tętnice co doprowadzi do wykrwawienia się.

Na wspomnienie o moich starszych braciach, Harley i Justin wrócili do mojej głowy. Przebłyski ich walczących w labiryncie wpłynęły do mojej głowy. Pamiętam ich w The Arena i pamiętam ich wygrywających ale zaraz potem krzyknęłam do Tonyego ,żeby zabrał mnie do nich coś uderzyło mnie w tył głowy co wprawiło mnie w osłupienie.

Zaczęłam chaotycznie szybko mówić, bez jakiegokolwiek sensu. Moja głowa czuła jak staje się coraz cięższa z sekundy na sekundę. Myślę ,że ból w moim ramieniu wprowadził nie w osłupienie lub naprawdę mnie odurzył.

Kiedy zamknęłam oczy, usłyszałam westchnienie. -'Jamie podaj mi koc i czystą ścierkę z tamtej skrzyni. Muszę zapanować nad jej krwawieniem. Powiem Lexowi ,żeby ją całkowicie umył kiedy wy dwie wrócicie do magazynu. Sprawdzę co z nią kiedy wrócę ze spotkania z głównym teamem The Arena. Nie mogę się doczekać ,aby ofiarować moją nagrodę pieniężną na moją Sweet Pea.' - głos Tonyego zagruchał.

Usłyszałam jęknięcie - ' Przepraszam wujku Tony, nie chciałam cię zdenerwować'.

Tony westchnął ponownie i przetarł moją grzywkę z moich włosów kiedy uciskał moje ramię.

-' W porządku Doll'.

Chciałam zapytać o tego całego 'wujka Tonyego' ponieważ to było zbyt powalone ,żeby było prawdziwe ,ale ciężkość moich powiek i dudnienie w mojej głowie nie pozwalały na to. Zamiast tego zapadłam w głębokim śnie gdzie sny o Harleyu i Justinie i reszcie moich braci wykrzykiwały do mnie ,żeby powiedzieć im gdzie jestem.

Nie usłyszeliby mnie gdybym krzyczała.

Nikt by nie usłyszał.

Justin

- ' Co za tchórzliwa suka' - Jackson warknął kiedy Harley i ja skończyliśmy wyjaśniać co stało się w The Arena.

Skinąłem głową zgadzając się. -'Wiem, szanse na utrzymanie naszej umowy były małe do żadnych ,ale miałem nadzieję że będzie miał na tyle honoru ,aby w jakimś stopniu jego słowa były prawdziwe.' - powiedziałem kręcąc głową, przykładając lód do mojego lewego oka które było spuchnięte i posiniaczone jak reszta mojego ciała.

Dante potrząsnął głową w złości, opierając głowę o kierownicę samochodu w którym byliśmy.

Wyciągnąłem wolną rękę i poklepałem go po plecach, aby go trochę pocieszyć. -' Odzyskamy ją stary, nie wyjadę z tego miasta bez niej!'.

Pokiwał głową bez odwracania się od kierownicy. - 'Nigdy, przenigdy nie chciałem kogoś zabić ale naprawdę myślę ,że naprawdę mogłoby to mnie uszczęśliwić. Zabić tą tchórzliwą sukę.'

Odchyliłem moją głowę do tyłu -'Wiem jak się czujesz stary'.

Dante usiadł z powrotem, popatrzył na mnie a potem odwrócił się w tył do Harleya i Jacksona. -'Czy jesteśmy gotowi? mam zamiar teraz wyjechać'.

Pokiwałem głową -' Jestem gotowy ,żeby jechać'.

- 'My też' - Harley i Jackson włączyli się do rozmowy.

Dante mruknął patrząc na mnie i na Harleya -' Oboje wyglądacie jakbyście zostali potrąceni przez ciężarówkę'.

Harley szeroko się uśmiechnął. -'Nie, tylko osiemnaście lub aż facetów których pobiliśmy w labiryncie. Niektórzy z nich mogli zadać ciosy pięścią jakby uderzenie z ciężarówką.'

Zaśmiałem się ,a potem skrzywiłem z bólu zakrywając moją zranioną szczękę. -'Zgadzam się'. - wychrypiałem wywołując u wszystkich śmiech.

Kiedy się uspokoiliśmy, Popatrzyłem na Dante który sięgnął po kluczyki, przekręcił je powodując zadudnienie powracającego do życia silnika. Wjechał na drogę i stuknął palcem w ekran GPS.

- ' Ustawiłeś już w tym kierunek? - zapytałem Dante.

Skinął głową. - ' Zrobiłem to tego ranka kiedy sprawdzałem tą aplikację na twoim telefonie. Czułem ,że będziemy musieli tam jechać ,aby ją odzyskać. Tony jest za bardzo żmiją ,aby dotrzymać swoje słowa.

-'Amen' - Harley chrząknął ,a potem głośno westchnął.

Wywróciłem oczami -' Co z tobą stary?' - zapytałem.

Sapnął -' Moje jaja mnie zabijają'.

Spojrzałem na niego przez ramię -'Twoje jaj cię zabijają, naprawdę?'.

Harley skinął. -'Ten dupek wykręcał mojego kutasa w różne strony ,żeby powalić mnie na ziemię. Czuję się złamany!'

Jackson zaśmiał się -'Poproś Anne ,żeby ci go pocałowała to będzie lepiej'.

Harley uśmiechnął się z wyższością wobec niego kiedy ja cały czas patrzyłem na Harleya wkurzony.

-'Zostałem kopnięty w jaja tak cholernie mocno ,że chciało mi się rzygać. Chodziłem wokół tego cholernego labiryntu jak John Wayne ponieważ to tak cholernie bolało.

-' Jaki rym' - Dante mruknął.

Walnąłem jego ramię.

Syknął. -'Co? to był rym!' - chrząknął ,a potem powiedział -'Dupek'.

Wywróciłem oczami. Obróciłem się do przodu używając mojej paczkę lodu do schłodzenia moich jaj co wywołało u chłopaków śmiech.

- ' Pieprzcie się.' - splunąłem. -' To boli jak diabli.'

Jackson poklepał mnie po plecach kontynuując śmianie się ze mnie jak reszta chłopaków.

Dranie, to wszystko czym oni są bandą pieprzonych drani.

Położyłem z powrotem głowę i westchnąłem. Moje jaja zabijały mnie tak jak reszta mojego ciała ,ale skupiłem swoje myśli na odsunięcie bólu na bok. Byłoby lepiej gdybym miał Kyah w swoich ramionach.

-' Więc... Myślę ,żeby oświadczyć się Bailii' - Jackson powiedział znienacka.

-' CO?' - Dante, Harley i ja krzykneliśmy jednocześnie.

Dante skręcił gwałtownie ,ale miał samochód pod kontrolą, po chwili zatrzymał się parkując.

W tym samym czasie obróciliśmy się w naszych siedzeniach do Jacksona, który się szeroko uśmiechał patrząc na nasze zszokowane wyrazy twarzy.

Pokiwał głową. -'Co ty właśnie powiedziałeś?' - Dante zapytał.

Jackson zaśmiał się -' Myślę o poproszeniu Baili o rękę.'

Harley po prostu gapił się na Jacksona ,a potem sięgnął go i uderzył w twarz.

Nie mogłem pomóc. Wybuchnąłem śmiechem ,ale Dante trącił mnie łokciem uciszając. Jackson uniósł rękę i potarł swój policzek patrząc na Harleya.

-' Za co to do cholery było?' - syknął.

Wskazał palcem na niego. -'Próbuje wbić ci trochę rozumu do głowy... Dosłownie.... Gadasz jak szalony, bro.'

Jackson wywrócił oczami. -'To nie jest szalone, kocham Baile. Chce być z nią już zawsze.'

Dante zaśmiał się fałszywie co wywołało u mnie ponowne warknięcie. Harley zachichotał ,ale przestał kiedy zobaczył Jacksona surową minę.

-' Cholera jasne, jesteś teraz całkowicie poważny?' - powiedział Harley.

Jackson skinął głową. -'Nie powiedziałbym tego gdybym nie był poważny.'

Zamrugałem gapiąc się na Jacksona. Mogłem powiedzieć ,że z jego twarzy było widać że jest cholernie poważny.

Cholera Kurwa Jasna.

Dante potarł twarz dłońmi. -' Masz dwadzieścia cztery lata, stary. Dlaczego do cholery chcesz się ożenić? Mam na myśli, Baila jest super i jest gorąca jak diabli ,ale czy naprawdę chcesz być z nią uwiązany na zawsze, ponieważ to małżeństwo stary. Praktycznie będziesz nosił swoje jaja w jej torebce. Ona posiądzie twoje jaja.'

Zaśmiałem się z Dante ,a Harley mruknął kiedy Jackson potrząsnął głową chrząkając.

' To nie małżeństwo stary, mam na myśli ,że ludzie się żenią i zmieniają ale my się nie zmienimy. Wszystko będzie takie samo z wyjątkiem tego ,że będzie ze mną mieszkać i nosić moje nazwisko. Wiem ,że ona jest moja co oznacza iż musimy być razem ,a myśl że mogłaby być z innym facetem sprawia że mam ochotę kogoś zabić. Pragnę jej jako moją żonę. Wiem że spotykamy się od paru miesięcy ,ale chce żeby była moją żoną i koniec'.

Jeszcze raz obróciłem się ,aby spojrzeć na Jacksona kiedy Dantemu opadła szczęka.

Harley zdecydował odezwać się jako pierwszy -'Pieprzyć to'.

Jackson się zaśmiał -'Dlaczego wszyscy jesteście zaskoczeni, Sam chcesz aby Anna była twoja na zawsze, prawda?'.

Harley wzruszył -' Tak ,ale nie myślę o małżeństwie, stary. Nawet nie mieszkamy razem, jesteśmy razem tylko parę miesięcy dlatego małżeństwo to dla mnie za szybko. Minie parę lat zanim zdecyduje się zadać to pytanie, to by oficjalnie znaczyło że jestem cipą.

Mruknęliśmy.

-' To dobre dla ciebie i tak wiesz ,że w końcu poprosisz ją. To niczym się nie różni ode mnie. Zdecydowałem się zrobić to teraz zamiast później.' - Jackson wytłumaczył zanim spojrzał na Dante.

- ' Nie wiem dlaczego tak gadasz, z nas wszystkich to ty powinieneś pierwszy klęknąć na kolano przed Rayne. Spotykasz się z nią jakieś pięć lat czy coś w tym stylu.'

Dante chrząknął. -'Tak, wiem to ,że będę z nią aż będę stary ,ale to nie znaczy że muszę spytać ją o rękę. Mam dziewiętnaście lat stary. Nie chce się martwić, o bycie jej mężem i wszystkimi rzeczami które się z tym wiążą. Na razie jestem szczęśliwy z bycia jej chłopakiem.'

Jackson uśmiechnął się -' Tak jak powiedziałem Harley, to dobre dla ciebie ale ja chceBaile za żonę, teraz.

Uniosłem brwi. -' Teraz, że teraz, teraz?'.

Jackson zaśmiał się. -' Tak szybko jak to możliwe'.

-'Wow' - wymamrotałem sprawiając ,że ponownie się zaśmiał.

-' I ty!' - Jackson szeroko się uśmiechnął. -' Chcesz być z Kyah na zawsze, prawda?'.

Zmrużył oczy przez co oblizałem swoją lekko spuchniętą dolną wargę ,a potem chrząknąłem.

-' Tak, zamierzam ,ale nie planuje na razie prosić jej o rękę. Chce jej zaproponować abyśmy razem zamieszkali ,ale to na razie wszystko.'

Jackson wyglądał na zadowolonego z mojej odpowiedzi.

Dante westchnął głośno. -' Dlaczego zacząłeś ten temat? Moja głowa boli o wiele bardziej teraz.'

Jackson wzruszył. -'Chciałem zająć wasze myśli od tego co się stanie w magazynie. Do tego musiałem z kimś porozmawiać, bo to zjadało mnie od środka.'

Zaśmiałem się -' Więc, to działa. Jedyne o czym mogę teraz myśleć to jak Baila zareaguje,kiedy zadasz jej to pytanie.'

Jackson zbladł co sprawiło ,że się zaśmiałem.

-' Powie 'tak', nie martw się o to. Zastanawiam się czy będzie płakać czy krzyczeć,, prawdopodobnie oba.' - uśmiechnąłem się szeroko.

Jackson zaśmiał się lekko. -'Tak, musi powiedzieć tak, nie obchodzi mnie co będzie robić.'

Dante mruknął -' Nigdy nie mów tego do kobiety, to daje im aluzję ,że mogą robić co tylko chcą.'

Parsknęliśmy śmiechem słysząc to.

-' Jak sądzisz, domyśla się co planujesz?' - zapytałem. -' Mam na myśli to ,że one we trzy się dziwnie zachowywały.'

Jackson pokręcił głową. -'Nie ma mowy. Myślałem o tym tylko w zeszłym tygodniu, resztę myśli skupiłem na Kyah więc nic nie zdradziłem.'

Harley zmarszczył brwi. -' Właśnie, co jest do cholery z Anna i resztą? Cokolwiek one robią umieją radzić sobie z uciszeniem Rayne, Bóg wie jak bardzo ta dziewczyna lubi gadać. Musi być to coś wielkiego aby trzymać ją cicho.' - mruknął.

Dante zbladł -' Chyba nie myślisz ,że któraś z nich jest chora?' - zapytał spanikowany.

Pokręciłem głową chociaż nie byłem pewien do czego zmierzają. -' Myślę ,że zrobiły coś głupiego ,ale nie chciały nas tym wkurzyć ponieważ mieliśmy The Arena i Kyah w naszych myślach

Harley oblizał usta a potem skinął głową. -' Tak, myślę że masz racje.'

Uśmiechnąłem się szeroko. -'Oczywiście, mam rację jak zawsze'.

-' Pewny siebie dupek'. - Harley chrząknął sprawiając ,że się zaśmiałem.

Dante zachichotał odwracając się, włączył ponownie samochód i wjechał z powrotem na drogę.

-' Chłopcy pójdziecie ze mną ,żeby kupić pierścionek zaręczynowy dla niej, prawda?' - Jackson zapytał po paru minutach ciszy.

Usłyszeliśmy głośne uderzenie ,a potem skomlenie. -'Harley przestań mnie uderzać!'

-' Przestanę, kiedy skończysz gadać to gówno wokół mnie!' Harley odpowiedział sprawiając ,że razem z Dante zaśmialiśmy się.

Jackson mamrotał przeklinając ,a potem westchnął. -'Czyli to znaczy nie? Naprawdę pozwolisz mi samemu wybierać pierścionek? Jesteście moimi braćmi i ty stary', - Jackson kopnął moje siedzenie. -' Jesteś moim przyszłym szwagrem.'

Mój oddech uwiązł przez co Dante parsknął śmiechem.

Popatrzyłem na niego ,ale się nie odezwałem.

Harley jako pierwszy jęknął. -'Sorry bracie. Kocham cię ponieważ jesteś moim bratem ,ale zakup pierścionka zaręczynowego to coś czego nie zrobię przez wiele lat.'

Dante uśmiechnął się ,a potem spojrzał do tyłu na Jacksona ,a potem z powrotem ja drogę. -'Dlaczego nie poprosisz Kyah kiedy wróci do domu? Nie możesz poprosić Rayne czy Anne ponieważ one się wygadają Baile ,ale Kyah tego nie zrobi, zatrzyma to w sekrecie.'

Wszystko ucichło na chwilę.

-' Tak' - Jackson posłał promienny uśmiech. -'Zapytam Kyah, kto pomoże mi lepiej wybrać pierścionek zaręczynowy niż moja mała siostrzyczka.'

Uśmiechnąłem się z dwóch powodów. Wiem ,że Kyah byłaby osłupiała dowiadując się że Jackson chce poślubić Baile. Będzie też pomagać mu znaleźć perfekcyjny pierścionek co oznacza ,że nie będę musiał iść z nimi.

To było by dla wszystkich nie komfortowe. Nie miałbym pojęcia co robić. Gwarantuję ,że wybrałbym pierścionek który można by było włożyć do psiego domku, więc uniknę tego.

Moja głowa kręciła się wokół Jacksona i Bailii więc kiedy GPS zabrzęczało wystraszyłem się.

-'Dotarłeś do celu' - głos GPS oznajmił.

Popatrzyłem przez okno samochodu. Było po północy i było bardzo ciemno ,ale było jasne że jesteśmy w strefie przemysłowej pełnej fabryk i magazynów.

-' Króry magazyn?' -zapytałem szeptem.

Dante spojrzał na GPS ,a potem spojrzał do góry. -'Ten, ten oświetlony.' - powiedział.

Skinąłem. -'Okej', - powiedziałem rozpinając swój pas.

Nie wiem dlaczego szeptałem, Zgaduję ,że przez to iż byłem niespokojny jak reszta chłopców. Nie wiedziałem gdzie Kyah była w środku budynku, idziemy na ślepo więc musimy być bardzo ostrożni.

-' Czy jeśli powiem ,że się boje to sprawi że jestem cipą?' - Dante zapytał wciąż patrząc przed siebie.

Potrząsnąłem głową. -'Nie stary.' -zapewniłem go. -'Też się boję. Chcemy ,żeby wszystko poszło dobrze ale wiemy że może pójść bardzo źle, źle mam namyśli ,że ktoś może umrzeć. Nie bylibyśmy ludźmi gdybyśmy się nie bali.'

Poczułem klepnięcie na moim ramieniu. -'Dziękuje za to Dr. Phil, to uspokoiło moje nerwy'. - Harley szepnął sarkastycznie.

Mruknąłem cały czas parząc przez okno. -'Pieprz się'.

-'Nah', -Harley mruknął. -'Nie jesteś w moim typie'.

-Wywróciłem oczami wypuszczając oddech. -' Jak najlepiej to zrobić?' -zapytałem poważnie.

Jackson odchrząknął. -'Nie możemy wejść głównym wejściem to chyba oczywiste, musimy się podzielić na dwie grupy, potem pójdziemy z różnych stron budynku i znajdziemy wejścia. Harley będzie ze mną ,a Dante z tobą Justin. Musimy być najciszej jak to możliwe i praktycznie niewidoczni. Jeśli spotkamy po drodze jakichkolwiek strażników pobijcie ich ,ale postarajcie się ich nie zabić chyba że nie macie innego wyboru.' - usłyszałem ruchy ,a potem kliknięcie które brzmiało dla mnie jak broń.

Obróciłem się kiedy nagle czarny pistolet został wycelowany prosto w moją twarz.

-' Jezu Chryste' - odetchnąłem kiedy ją chwyciłem.

Okazała się być cięższa i większa niż przypuszczałem ,że broń może być ale szybko się do tego przyzwyczaiłem. Spojrzałem jak Jackson wyciąga panel ze swoich drzwi i podaję resztę pistoletów chłopakom a zaraz za nimi podał nam kamizelki kuloodporne.

Patrzyłem na kamizelkę marszcząc brwi. -'Kamizelka kuloodporna...... naprawdę?'

Jackson wzruszył. -'Lepiej dmuchać na zimne'.

Wzruszyłem ,a potem zdjąłem ostrożnie koszulkę starając się nie jęknąć, moje żebra dosłownie mnie zabijały. Zdjąłem spokojnie koszulkę, następnie założyłem kamizelkę ,a na nią z powrotem koszulkę i bluzę.

Chłopcy zrobili to samo ze swoimi kamizelkami i ubraniami.

Jackson podał każdemu ostry nóż myśliwski i ochraniacz na kolano.

Potrząsnąłem głową ocierając pot, następnie założyłem ochraniacz na goleń gdzie schowałem nóż.

-' Kim do cholery jest twój tata? Mam na myśli, skąd on ma takich przyjaciół którzy załatwili mu te wszystkie rzeczy?' - mruknąłem.

Dante wzruszył ramionami wyglądając na tak zaskoczonego jak ja. -'Nie mam zielonego pojęci. Myślałem ,że jest tylko dziekanem uniwersytetu.'

-' Jest tylko dziekanem, on ma po prostu dobrych przyjaciół z którymi nie chcesz mieć do czynienia.' - Jackson włączył się do rozmowy.

Harley mruknął. -'To dla nas teraz przydatne, więc naprawdę mnie do cholery nie obchodzi kim oni są.'

Pokiwałem zgadzając się. Wypuściłem oddech kiedy byłem gotowy na wszystko.

-' Jestem gotowy,' - mruknąłem.

-' My też' - chłopcy powiedzieli jednocześnie.

Odwróciłem się do chłopaków, popatrzyłem na nich ich twarze wyglądały trochę ponuro.

-' Jeżeli coś się tam wydarzy.......' - przerwałem biorąc oddech. -'Któremuś z nas, musimy przysiądź ,że jeżeli będziemy jeszcze w stanie ustać na nogach to musimy skupić się na Kyah aby ją wyprowadzić.'

Chłopcy pokiwali głowami zgadzając się.

-'Tylko ona się liczy.' -Dante głos zabrzmiał twardo.

Sięgnąłem ręka i przytuliłem go opierając się o niego ,a potem przytulił jeszcze resztę chłopców.

Spojrzałem na zegar jeszcze raz i uśmiechnąłem się -' Szczęśliwego Nowego Roku chłopcy.'

Chłopcy mruknęli i powtórzyli to samo co ja powiedziałem.

Wyślizgnęliśmy się cicho z samochodu. Zostałem przy boku drzwi kiedy Dante przeszedł dookoła gdzie Jackson i Harley stali obok mnie.

Jackson przyciągnął ich do uścisku. -' Nie dajcie się zabić moi mali bracia, tata skopie mi tyłek jeśli to zrobicie.'

Chłopcy lekko się zaśmiali ,ale potem ucichli dzieląc się ciasnym uściskiem. Nie było żadnych żartów o byciu gejem przez długie przytulanie się, żadnego droczenia się. Po prostu trzej bracia mówiący sobie kocham cię oraz to było także pożegnanie gdyby to był ostatni raz kiedy się widzą.

Poczułem ściskanie w gardle więc popatrzyłem przed siebie. Nie dokuczali sobie ,ale jestem pewny jak cholera ,że poleciały by gejowskie żarty gdyby wiedzieli jak ckliwie się czuje.

Zostałbym na pewno nazwany pizdą.

Uścisk na moim ramieniu przestraszył mnie.

-'Gotowy bro?' -Dante zapytał.

Pokiwałem ,a chłopak przytulił jeszcze raz Harleya i Jacksona. -'Wycisz swój telefon, my zrobimy to samo. Napiszcie do mnie kiedy ją znajdziecie ,a my napiszemy do was jeśli my to zrobimy.'

Skinęli głowami z ostatnim strasznym spojrzeniem w prawą stronę do magazynu.

-'Chodź Dante' - szepnąłem.

Schyliliśmy się i pognaliśmy w kierunku ogrodzenia które otaczało magazyn. Wspiąłem się szybko na ogrodzenie kiedy reflektory przechodziły ,a zaraz potem śledziły Dante. Było wiele porozrzucanych skrzynek po związkach chemicznych. Było tam dużo cegieł i betonu ,ale wiedziałem że to była tylko przykrywka. Nie ma opcji ,żeby Tony zajmował się minerałami jako interesem, to nie było zbyt ekscytujące dla tej szumowiny.

Spojrzałem na skrzynki i zauważyłem jednego faceta siedzącego obok drzwi po stronie wielkiego magazynu. To było oczywiste ,że to boczne wejście.

Facet siedział oparty o krzesło zaciągając się papierosem czy jointem ,albo coś w tym rodzaju. Nie mogłem dostrzec żadnej broni ,ale to nie znaczy ,że nie ma przy sobie żadnej.

Trąciłem łokciem Dante kiedy schyliłem się ponownie w dół gdzie kucał.

-'Będę uważał na tego gościa ,a potem zaciągnę go za jedną z tych skrzynek kiedy reflektory znowu przejdą. Pomacham ci kiedy skończę. Okej?'

Dante skinął, nie wyglądał już na ani trochę zdenerwowanego. Wyglądał na zdeterminowanego za co byłem wdzięczny. Nerwy są dobre bo trzymają cie w byciu czujnym ,ale mogą być draniem i pomóc ci wszystko zepsuć. Spartaczenie to coś czego nie możemy teraz zrobić, nie kiedy trzeba odzyskać Kyah.

Dwadzieścia sekund minęło aż reflektory się uniosły przy skrzyniach przed nami. Nie zawahałem się, ruszyłem zza skrzyni, pochyliłem się ruszając szybko w stronę faceta.

Kiedy zbliżyłem się do faceta wstrzymałem oddech to ostrzegło by go o mojej obecności. Nie wydawał się ,aby mnie zobaczył ponieważ kontynuował palenie oraz picie jakiegoś napoju który mocno śmierdział alkoholem.

Rozejrzałem się dookoła zanim rzuciłem się na faceta od tyłu. Owinąłem ramiona ciasnym uchwytem wokół szyi faceta odcinając mu dopływ powietrza. Nie zajęło długo ,aż stracił przytomność. Szybko go puściłem ,a on walnął na ziemię, sprawdziłem czy nadal ma puls. Był teraz nieco słabszy ,ale nadal był zawlokłem bo za dużą skrzynie a potem ukryłem go pomiędzy kolejnymi dwoma. Jego klatka unosiła się i opadała kiedy sprawdzałem. Żył, po prostu był nieprzytomny. Poklepałem go i wyjąłem klucze ,które poczułem w jego kieszeni. Pod koszulką miał paralizator, uśmiechnąłem się szeroko biorąc go.

To jest znacznie prostrze w użyciu niż broń, cichsze i powoduje mniej krwi. Dodatkowo to zrani również tak cholernie mocno.

Wyłoniłem się ze skrzyni i pomachałem Dantemu ,który ruszył biegiem jakby jego życie zależało od tego. Kiedy dotarł do mojej strony ruszyliśmy szybko drzwi. Szarpałem się z kluczami przez chwile, kiedy klamka od drzwi nie poruszyła się wziąłem głęboki oddech, następnie włożyłem kluczyki w drzwi. Westchnąłem kiedy się otworzyły.

Razem z Dante weszliśmy do magazynu, chłopak sapnął kiedy zobaczył ogromny biały korytarz przed nami.

-' Cholera chłopie' - szepnął. -'To przypomina mi jakbym zobaczył z jakiegoś powodu film.'*****

Moje serce załomotało ,a mój żołądek przewrócił się. -' Stary, wiesz że się boje tych małych skurwieli na rowerach w takich filmach. Nie strasz mnie bardziej niż już jestem wystraszony, staram się skupić nie strasz mnie.'

Dante mruknął ,ale zatrzymał się kiedy zauważyliśmy drzwi po naszej lewej.

Usłyszałem śmiechy dochodzące z nich.

Kucnąłem przed nimi i zajrzałem przez dziurkę od klucza. Pierwsze co zobaczyłem był monitoring.

Sapnąłem i odchyliłem się do tyłu. -'Cholera, musimy tam wejść,' - szepnąłem do Dante. -'To pokój kontrolny, to miejsce jest pokryte kamerami. Muszą być czymś pochłonięci ,że nas jeszcze nie zauważyli ,ani tamtego gościa.'

Dante skinął i odsłonił broń.

Pokręciłem głową i wyjąłem paralizator ,który zabrałem strażnikowi na zewnątrz.

-' Skąd to wziąłeś?' - Dante szepnął.

Uśmiechnąłem się szeroko -'Od kolesia na zewnątrz'.

-'Ładnie,' - Dante pochwalił.

Skinąłem i bardzo powoli i ostrożnie nacisnąłem na klamkę. Drzwi otworzyły się bez hałasu więc popatrzyłem na Dante i skinąłem.

-'Teraz' - szepnąłem otwierając drzwi.

Wszedłem do środka ,a za mną Dante. Dwóch facetów śmiało się i wiwatowało plecami do nas.

-'Podaj tą cholerną piłkę.' - jeden z facetów krzyknął co sprawiło ,że lekko podskoczyłem.

Zauważyłem ,że oglądali grę w football**** bardziej niż monitory. Podziękowałem po cichu Bogu ,za mecz w tym momencie.

Przyłożyłem paralizator do pleców faceta który był przede mną. -'Kto wygrywa?' - zapytałem sarkastycznie pociągając za spust.

Ciało faceta wybuchnęło wstrząsami kiedy wolty prądu przeszły przez niego. Facet obok niego zaskomlał ,ale ucichł chwile później kiedy Dante użył swojej broni żeby walnąć go w tył głowy, natychmiast go nokautując.

Pozbyłem się sznurków wiszących z paralizatora ,a potem załadowałem nowy wkład z magazynu do lufy paralizatora.

Wziąłem broń od ciał przed nami i rzuciłem prosto do kosza który był w pomieszczeniu.

-' Kiedykolwiek ktoś tu przyjdzie i znajdzie ich, wątpię że pomyśli że jakakolwiek broń jest tutaj. Pomyślą ,że ich zabiliśmy.' - wyjaśniłem Dantemu który na mnie patrzył.

Pokiwał głową do monitorów przypatrując się różnym ekranom.

-' Tu są chłopcy' - pokazał na monitor ,który pokazywał chłopaków przykucającego wokół stołu, który wyglądał jak wielki pokój. Pokój był źle oświetlony więc nie mogłeś naprawdę zobaczyć ich co było naprawdę dobre.

Co znaczyło ,że nikt nie mógł jakkolwiek ich zobaczyć.

Spojrzałem na jeden z monitorów i sapnąłem. -'Czy to Kyah?' - zapytałem wskazując na ekran, miał napisane nad tym 'pokój socjalny'.

Dante popatrzył na ekran i przechylił lekko głowę. -'Nie umiem powiedzieć, są dwie dziewczyny ,ale leżą twarzą w dół od kamery.'

Spojrzałem na inne monitory i zobaczyłem strażników chodzących wokół pijąc i paląc.

Jeden czy dwóch kierowało się do kabiny namiotu szukając czegoś w wielkim pokoju gdzie był Harley i Jackson.

Wyłączyłem przyciskiem wszystkie monitory ,a potem wyjąłem taśmy które nagrywały cokolwiek związanego z nimi.

Włączyłem wyciąganie filmu z kaset ,a potem rozdarłem je i wrzuciłem je do kosza, były całkowicie zniszczone. Nie było ,żadnego wideo że tu byliśmy.

-'Chodźmy do tego pokoju socjalnego.' - powiedziałem na co Dante pokiwał zgadzając się.Kiedy opuściliśmy pokój kontrolny zaczęliśmy biec w dół długim białym korytarzem. Kiedy poszliśmy w lewo ,a potem skręciliśmy w prawo obróciłem się ponieważ było kilka par drzwi w dół do końca tej ślepej uliczki. Moglibyśmy sprawdzić ten pokój pierwszy po prawej.

Dante szedł za mną sprawdzając klamki drzwi. Zaskakujące wszystkie były otwarte ,ale zawierały tylko stosy oczywiście narkotyków i zapakowanych pieniędzy.

-'Cholera, ten facet jest nadziany'. - Dante mruknął zamykając drzwi.

Sapnąłem -'To brudne pieniądze'.

Pokiwał i spróbował otworzyć klamkę ostatnich drzwi. Chrząknął kiedy nie mógł otworzyć, spróbowałem otworzyć drzwi kluczami, musiałem ale nie chciały się otworzyć.

-'Kurwa' - syknąłem.

-' Chodźmy sprawdzić inną drogą. Trzeba znaleźć strażnika z kluczami do tego pokoju.' - Dante zasugerował.

Skinąłem kiedy biegliśmy w dół przez korytarz ,który wydawał się dłuższy bez żadnych drzwi w porównaniu do tego wcześniej. Miał zakręt w lewo który prowadził do drzwi gdzie przeczytałem 'kuchnia', następne miały czerwony plus. Zgadłem ,że to musi być pokój medyczny lub coś w tym rodzaju. Następne drzwi miały napis 'jadalnia' przeszedłem ignorując pokój i poszedłem do pomieszczenia które miało duże podwójne brązowe drzwi.

Przyłożyłem ucho do drzwi ,ale niczego nie usłyszałem. Drzwi łatwo się otworzył ,ale kiedy razem z Dante weszliśmy okazał się pusty.

To najwyraźniej jakieś biuro czy coś. Pomieszczenie było duże i miało dużo mebli. Nie było śladu strażników, Kyah czy Tonyego. Dante zamknął drzwi za nami, ruszyłem zaczynając przeszukiwać szuflady biura szukając kluczy które mogły być schowane. Nie mogłem znaleźć niczego oprócz papierkowej roboty.

Chrząknąłem -'Kurwa, nie ma klucza.'

Dante nagle pomachał na ręką. -'Ktoś idzie'.

Obejrzałem się dookoła, kiedy miałem właśnie dołączyć do Dante który był za duża kanapą klamka od drzwi poruszyła się. Upadłem na kolana i wczołgałem się na miejsce pod biurkiem.

Przekleństwa wypełniły pokój kiedy ktoś wszedł.

-'Idź weź bystrą gadającą sukę do pokoju socjalnego i zobacz czy ją to uspokoi, Lex.' - głos mruknął. -'Zrób to Lex, zrób.'

Głos syknął -'Robię tu cholernie wszystko, i nadal biegam wokół żeby ta mała dziwka była szczęśliwa.'

Zmarszczyłem brwi kiedy nie usłyszałem innego głosu. Wywróciłem oczami wiedząc ,że ten facet był wkurzony przez gadanie do siebie. Rozpoznałem jego głos, wiedziałem że to ten kutas z którym rozmawiałem przez telefon, jedyny który zawsze odbierał zamiast Tonyego. Zacisnąłem pięści dzięki czemu nie wstałem i nie przywaliłem mu, zamiast tego zostałem i słuchałem jak szuka czegoś. Domyśliłem się ,że to była szafka zanim zaczął przeklinać opuszczając pokój.

Razem z Dante wstaliśmy i posłaliśmy sobie spojrzenia. -'Ten sukinsyn jest szalony.'

Pokiwałem głową w zgodzie i ruszyłem drzwi. Otworzyłem je i wyjrzałem. Zobaczyłem wysokiego ciemnowłosego faceta idącego w dół korytarza do pokoju, który nie był dla nas otwarty.

-'Myślę ,że zamierza otworzyć ten pokój który był zamknięty.' - powiedziałem wyglądając i słuchając.

Minuty mijały dopóki cisza nie została roztrzęsiona przez krzyk. Wiedziałem ,że to nie był krzyk Kyah. Słyszałem jej krzyk przedtem ,ale nie był aż taki wysoki jak ten.

-'Przestań do cholery piszczeć dziwko,' - głos faceta zabrzmiał przed wrzaskami ,a potem usłyszeliśmy głośne uderzenie ,a potem jęki.

Zacisnąłem pięści, ale skupiłem się na pozostaniu.

-'Spójrz, zawrę z tobą umowę okej? Nie skrzywdzę cię jeśli pójdziesz ze mną do pokoju medycznego i pomożesz Jamie ze spuchniętą szczęką kiedy będę zabierał blondi z powrotem do pokoju socjalnego.'

Usłyszałem jak cichy głos się zgodził ,a potem zniknęli w korytarzu.

-'Blondi? Myślę ,że mówi o Kyah.' - Dante szepnął.

Skinąłem. -'Poczekamy aż zabierze ją do pokoju socjalnego potem zejdziemy i zabierzemy ją. Skoczymy na niego zanim będzie mógł zamknąć drzwi.' -stwierdziłem.

Dante zgodził się ze mną.

Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w dół korytarza ,ale zatrzymaliśmy się w miejscu kiedy usłyszeliśmy hałas.

-'Moja szczęka boli przez nią. Nie chce jej pomóc!' - damski głos krzyknął.

-'Słuchaj skarbie, pomóż jej a potem będziesz mogła wrócić do mnie okej?' - facet powiedział brzmiąc zaskakująco spokojnie.

-'Dlaczego ona nie może jej pomóc?' - damski głos wykrzyknął.

Zaśmiał się. -'Ona jest zbyt słaba ,żeby pomóc przy swojej wadze. Nie jest tak silna jak ty.'

Wszystko ucichło ,a potem usłyszeliśmy narzekanie i kroki.

-'Zaraz wrócę.' - damski głos powiedział.

Dante i ja otworzyliśmy szeroko oczy kiedy dwa ciała za rogiem prze nami. To była dziewczyna w oszałamiającej czerwonej sukience, ciągnąc za sobą blondwłosą dziewczynę.

Wiedziałem ,że to była Kyah.

Dante ruszył do przodu kiedy zauważył ,że to była ona ale zatrzymałem go. Przyłożyłem palec do ust i ruszyłem za dziewczynami.

Sprawdzaliśmy czy nie ma za nami tamtego faceta lub jakiegoś strażnika.

Nikt nie zjawił, dziewczyna przed nami upuściła Kyah na ziemię i otworzyła kluczami drzwi pokoju socjalnego. Kopnęła Kyah kiedy leżała na ziemi i wciągnęła Kyah za włosy do pokoju. Dante nie mógł opanować warknięcia ,które opuściło jego gardło. Zanim dziewczyna miała szanse aby się odwrócić do nas czy nawet krzyknąć, gwałtownie wepchnął je do pokoju.

Usłyszałem trzaśnięcie ,a potem ciszę.

Zapomniałem o tym kiedy klęknąłem obok Kyah. Wyciągnąłem rękę i delikatnie ją dotknąłem, bałem się że nie jest prawdziwa i tego że moja ręka przedostałaby się przez nią. Kiedy moje palce złapały kontakt z jej skórą wypuściłem oddech ,który nie zdając sobie sprawy wstrzymywałem.

Pochyliłem się do przodu i przewróciłem ją na plecy, oddychała ale była nieprzytomna. Jej usta były lekko spuchnięte ,a jej ciało wyglądało na mniejsze i bardziej kruche niż wcześniej.

Nadal była piękna nawet z dziwnymi blond włosami.

-'Kitten.' - szepnąłem kładąc rękę na jej.

Oparłem czoło o jej i poczułem ból ponieważ nie było jej przy mnie od tamtej nocy kiedy ją zabrali.

-'Jestem tu kochanie.' - szepnąłem całując jej czoło. -'Mam cie i nie pozwolę zabrać.'

Wziąłem ją w ramiona kiedy Dante pojawił się w drzwiach.

-'Kyah' - odetchnął zatrzymując się i pocałował jej twarz.

Popatrzył na mnie z łzami w oczach. -'Wszystko z nią okej.'

Nie byłem pewien ,ale skinąłem głową ponieważ oddychała, to było dla mnie wystarczające.

-'Napisz do chłopaków i spadamy stąd do cholery.' - powiedziałem rzucając okiem na korytarz. -'Przed tym chodź i popatrz na ta laskę w czerwonej sukience. Wygląda na to ,że mu się podoba.'

Dante skinął przed tym jak wbiegł z powrotem do pokoju. Zmarszczyłem brwi w zmieszani kiedy wszedłem do pokoju za nim.

-'Stary, co ty?' - przerwałem kiedy zobaczyłem jak podnosi nieprzytomną dziewczynę z podłogi, -'Robisz?'.

Dante odwrócił się do mnie trzymając dziewczynę blisko siebie. -'Nie możemy po prostu jej tu zostawić.'

Pokiwałem, miał racje musimy wziąć ja i Kyah i wyjść stąd.

-'Chodźmy'. - powiedziałem po czym opuściłem pokój nie zawracając sobie głowy aby spojrzeć na laskę ,którą Dante wziął.

Oboje ruszyliśmy biegiem w dół korytarza drogą którą przyszliśmy do magazynu. Kyah była lekka ,ale bieganie z nią w ramionach po paru minutach okazało się trudne. Stawiłem jednak temu czoła i wypaliłem przed siebie.

kiedy otworzyłem drzwi wychyliłem się na zewnątrz magazynu, zwolniłem. -'Trzymaj się z daleka od reflektorów.'

Dante skinął głową idąc z dziewczyną,bardziej przyciśniętą do niego w ciasnym uścisku.

Wyszliśmy z drzwi, idąc blisko zanim nie wróciliśmy pomiędzy skrzynie, kucając przed reflektorami. Następnie ruszyliśmy prosto do ogrodzenia, Dante położył delikatnie swoją dziewczynę na ziemi.

-'Podaj mi Kyah ,a potem tą dziewczynę, przeniosę je.' - powiedział i wspiął się na ogrodzenie, zatrzymując się na szczycie.

Podniosłem Kyah do niego kiedy dwie postaci pojawiły się po drugiej stronie ogrodzenia. Zassałem powietrze ,żeby nie krzyczeć jak dziewczyna.

-'Dupki. - warknąłem kiedy zobaczyłem ,że to Harley i Jackson.

Przerazili mnie.

Zignorowali mnie i pomogli utrzymać Dante równowagę kiedy trzymał Kyah ,a potem podał ją w dół do Harleya czekających rąk.

-'Kto to?' - Jackson zapytał kiedy pochyliłem się ,aby podnieść dziewczynę.

-'Znaleźliśmy ją w tym samym pokoju gdzie była też Kyah. Nie mogliśmy jej tam zostawić.' - Dante wyjaśnił ze szczytu ogrodzenia.

Jackson skinął głową tak jak Harley. -' Nie, masz rację stary. Zrobiłbym to samo.'

Dziewczyna zaczęła poruszać się w moich ramionach ,ale mocno ją trzymałem.

-' Nie.... przestań' - jęknęła.

-'Shhhh' - powiedziałem cicho kołysząc ją. -'Wszystko okej skarbie, mam cię.'

Zaczęła skomleć więc opuściłem ją jeszcze raz -'Nigdy więcej... Po prostu mnie zabij, proszę.' - błagała.

Zamroziłem w miejscu, a moje serce ścisnęło się. -'Nie zamierzam cię skrzywdzić skarbie. Obiecuję.'

Delikatnie podałem ją Dantemu który kołysał ją tak jak Kyah zanim podał ja na dół Jacksonowi. Dante zeskoczył z ogrodzenia kiedy zacząłem się na niego wspinać.

-' Spadajmy stąd do cholery.' - zeskoczyłem krzywiąc się z bólu moich jaj.

Chłopcy skinęli więc praktycznie pobiegliśmy w kierunku samochodu. Dante odwalił dobrą robotę z kryjówką.Ponieważ o mały włos nie znaleźlibyśmy samochodu gdyby go nie otworzył ,a światła nie rozbłysły przykuwając naszą uwagę. Władowaliśmy się do samochodu, Dante na miejsce kierowcy, ja na miejsce pasażera ,a chłopcy z dziewczynami do tyłu.

Dante odpalił samochód i wyjechał z parkingu szybko ruszając do głównej drogi. Wszyscy sprawdzaliśmy w lusterkach czy ktoś nas nie śledzi. Po paru minutach uświadomiliśmy sobie ,że nikt za nami nie jedzie. Tamten facet pewnie nie zdawał sobie nawet sprawy ,że Kyah i drugiej dziewczyny nie ma.

-' Nie mogę uwierzyć ,że ją odzyskaliśmy' - Dante czknął.

Spojrzałem na niego i zobaczyłem łzy na jego policzku.

Poklepałem jego ramie. -'Mamy ja stary.' - spojrzałem do tyłu i zobaczyłem Harleya który przyciskał swoją twarz do czoła Kyah. Jego ramiona się trzęsły wskazując ,że płacze.

Popatrzyłem na Jacksona który płakał kiedy patrzył na Kyah i trzymał nieprzytomną dziewczynę.

Odwróciłem się do przodu i uśmiechnąłem się. -'Zabieramy ją do domu.'




*********

* szczerze nie wiem czy tu chodziło o jakiś konkretny film, po tytule nie mogłam nic znaleźć.

** w USA jest football amerykański ,a nie tak jak u nas piłka nożna.

Był to ostatni rozdział 'Caged' jaki napisała autorka :( Jak wam się podoba? Kyah nareszcie wraca do domu!

Dziękuję wam za czytanie tego FanFiction. Niestety skończyło się w takim miejscu, jednak może jest ktoś kto chciałby kontynuować pisanie go? Jeśli jest taka osoba to niech napisze do mnie, będę czekać. :)

-Dominika.

Continue Reading

You'll Also Like

1.1M 19.1K 131
requests (open) walker scobell imagines AND preferences :) -- #1 - riordan (04.30.24) #1 - leenascobell (05.29.24) #2 - adamreed (04.30.24) #2 - momo...
170K 6.1K 92
Ahsoka Velaryon. Unlike her brothers Jacaerys, Lucaerys, and Joffery. Ahsoka was born with stark white hair that was incredibly thick and coarse, eye...
594K 21.5K 96
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
704K 11.3K 65
ˏˋ°•*⁀➷ 𝗔𝗱𝗱𝗶𝗻𝗴 𝘁𝗵𝗲 𝘄𝗿𝗼𝗻𝗴 𝗻𝘂𝗺𝗯𝗲𝗿 𝘁𝗼 𝗮 𝗴𝗿𝗼𝘂𝗽𝗰𝗵𝗮𝘁 𝗶𝘀 𝗲𝗮𝘀𝗶𝗹𝘆 𝗱𝗼𝗻𝗲 𝗻𝗼 𝗺𝗮𝘁𝘁𝗲𝗿 𝗵𝗼𝘄 𝗳𝗮𝗺𝗼𝘂𝘀 𝘆𝗼�...