Byłeś moim słońcem

By Anqqa19

171 19 12

Mija osiem lat odkąd Aleks wyjechał bez pożegnania. Bianka była wtedy jeszcze dzieckiem, ale pamięta ten dzie... More

Rozdział 2.
Rozdział 3.

Rozdział 1.

77 10 4
By Anqqa19

- Kończ tego drinka Bianka, pamiętaj, że masz się jeszcze ze mną napić.

Alicja macha mi przed twarzą butelką wódki, a ja nie czekając na więcej zachęt z jej strony upijam duży łyk whisky z colą z czerwonego, plastikowego kubeczka.

Krzywię się trochę, ale tylko trochę, bo alkohol robi swoje i z każdym kolejnym łykiem czuję, że mogę wypić jeszcze więcej. Z doświadczenia wiem jednak, że nie wróży to nic dobrego. Wyobrażam sobie minę mojej mamy i wyraz rozczarowania w jej oczach, ale szybko odganiam ten widok. Jest koniec tygodnia przed rozpoczęciem klasy maturalnej i dopiero co dostałam kosza od chłopaka, więc staram się jak najlepiej zapić smutki. Mam do tego prawo, jestem w końcu dorosła.

Wraz z Alicją znajdujemy się w najciaśniejszej kuchni na świecie. Z każdej strony otaczają mnie ludzie, którzy zamiast wyjść na zewnątrz, urządzają pogawędki w dusznym środku. Alicja znajduje nam skromny kącik i opierając się o ścianę, wychyla następny kieliszek wódki. Podejmuję decyzję, że dzisiejszego wieczoru to ja będę tą rozsądną, bo z ostatnich imprez moja przyjaciółka wynosiła mnie półprzytomną. Ale to tylko przez wzgląd na moje złamane serce, ostatecznie do pijaczki dużo mi brakuje.

Duszność okazuje się nie do zniesienia, więc ciągnę Alicję za rękę i wyprowadzam ją z tłocznej kuchni do salonu, gdzie imprezowicze powoli rozkręcają się na parkiecie. Alicja wyrywa mi się i dołącza do tańczących, chociaż jej tańcowi bliżej jest do striptizu. Widzę błysk w oczach bruneta tańczącego przy niej i od razu dociera do mnie, że zostawienie jej może skończyć się źle. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, chłopak zbliża się do niej, a jego ręce niebezpiecznie znajdują drogę do jej tyłka, którym zawzięcie wymachuje.

- Łapy precz – warczę, odpychając go lekko. Alicja nie zwraca na nas uwagi i tańczy dalej, a jej taniec przyciąga wiele spojrzeń.

- Po co ta agresja ślicznotko? – Pyta mnie chłopak, którego imienia nie znam, łapiąc za nadgarstek i przyciągając bliżej.

Nosi szarą, obcisłą koszulę z dekoltem w serek. Widzę okrągłe plamy potu pod jego pachami, a do mojego nosa wdziera się nieprzyjemny zapach, pomijając już ten cały odór alkoholu.

Nie boję się, umiem sobie radzić z natrętami. Poza tym, chodziłam na lekcje samoobrony przez ponad pięć lat, więc wiem, jak powalić delikwenta na ziemię bez zbytniego wysiłku. Ten przede mną nie należy do siłaczy, co można stwierdzić na pierwszy rzut oka.

- Radzę ci mnie puścić – ostrzegam go.

Zamiast tego przysuwa się bliżej.

- Bo co? – czuję, jak jego nieświeży oddech muska mi ucho. Zbiera mi się na wymioty i nie jest to wina alkoholu.

- Doigrałeś się - mówię tylko, wykręcając mu rękę w powietrzu. Robię to dosyć niespodziewanie, więc z gardła chłopaka wydaje się zaskoczony krzyk. Mięczak.

Następnie podcinam mu nogi, tak, że pada na kolana. Posyła mi zdziwione spojrzenie. Nie złe, czy oburzone, jak to się nieraz zdarzało. Po prostu jest zaskoczony. Niemal nie wybucham śmiechem.

Słyszę pojedyncze gwizdy i chichoty. Kilka osób klaszcze w ręce, ale większa część społeczności nie zwraca na nas uwagi i po prostu tańczy.

Odciągam Alicję na bok i zaglądam jej w oczy. Są szarego koloru i w tym momencie błądzą po mojej twarzy.

- Jest początek imprezy, a ty już ledwo stoisz na nogach – informuję ją łagodnie. – Chyba będzie lepiej jak wrócimy do domu.

Nie odpowiada, wciąż się na mnie patrząc. Unosi rękę i dotyka mojego policzka. Niemal się wzdrygam, ale na szczęście powstrzymuję jakiekolwiek oznaki awersji.

- Jesteś pijana. I to bardzo. Chodź do domu.

Otrząsa się i gwałtownie kręci głową.

- Nie teraz, jeszcze mogę się bawić – mówi, przeciągając samogłoski. – Poza tym, Dawida jeszcze nie ma, a to dla niego tu przyszłam.

Dawid jest obiektem jej westchnień od czasów gimnazjalnych, czyli już parę ładnych lat. W ciągu tego okresu umówili się ze sobą kilkakrotnie, ale za każdym razem coś się między nimi psuło. Nawzajem stwarzali niepotrzebne problemy, przez co nie potrafili się w ogóle porozumieć, mimo oczywistej chemii, jaka między nimi panuje.

- Naprawdę chcesz, żeby zobaczył cię w takim stanie?

Między jej brwiami pojawia się mała zmarszczka.

- Rozmazałam szminkę? – Dotyka palcami ust.

Wzdycham ciężko.

- Gdyby tylko o szminkę chodziło – mówię, ale mnie nie słyszy. Zamiast tego łapię ją za rękę, gotowa wyprowadzić upartą dziewczynę z mieszkania.

W normalnych okolicznościach poinformowałabym Filipa, że wychodzimy, ale w tym momencie nie chcę się wracać do kuchni. Filip chodzi ze mną do klasy i przyjaźnimy się ze sobą od czasów dzieciństwa. Poza tym wystarczy chwila mojej nieuwagi i Alicja znalazłaby się na parkiecie gibając się na wszystkie strony jak galareta.

Jest wcześnie, bo dochodzi dopiero północ, dlatego gdy my wychodzimy to wiele osób dopiero dociera na miejsce. Po raz kolejny zastanawiam się, jak dom Filipa jest w stanie pomieścić takie tłumy ludzi.

Mijamy dziewczyny z równoległej klasy, które spojrzenia mają utkwione w Alicji. Zauważam na ich twarzach coś w rodzaju kpiącego uśmiechu. Tak, jakby same nigdy nie były w takim stanie. Wielokrotnie byłam świadkiem jak na imprezach klęczały nad ustępem i jedna drugiej nawzajem podtrzymywała włosy. Ja, przynajmniej umiem pić na tyle, żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska. Jeśli to jest jakieś pocieszenie. Są przebiegłymi jędzami, ale przynajmniej się z tymi nie ukrywają.

Alicja próbuje protestować, ale nie zwracam uwagi na to co mówi. Jestem od niej silniejsza i wiem, że następnego dnia jeszcze mi podziękuje.

Zatrzymuję się niedaleko drzwi, bo przy wejściu zbiera się spory tłum. Z bliska widzę, że goście tworzą coś w rodzaju koła, w którego środku ktoś stoi i zdecydowanie jest powodem tego zbiorowiska.

- Kupa lat, stary!

- Nie mogę uwierzyć, że wróciłeś.

- Zapisujesz się do drużyny piłkarskiej od nowego roku?

- Miło cię znowu widzieć, Aleks. Ile to czasu minęło? 8 lat?

Przez chwilę czuję się tak, jakby mój mózg wymuszał na moim ciele konkretną reakcję i do końca nie wiem czemu tak się dzieję. Szybko jednak zamieram, niezdolna do wypowiedzenia nawet słowa. Mój puls przyśpiesza i czuję jak moją szyję pokrywają czerwone plamy ze zdenerwowania. To imię... Niemożliwe.

Alicja patrzy prosto na mnie. Mimo, że jest pijana to jeszcze pozostaje w niej jakaś cząstka świadomości.

- Aleks? – Szepcze przerażona, bo wie, jak to imię na mnie działa.

Kręcę głową.

- To musi być ktoś inny – mamroczę bez przekonania.

Niby nic, zwykła dziecięca przyjaźń, która z czasem przerodziła się w uczucie głębsze, ale niemożliwe do zrozumienia dla dziesięciolatki. Ktoś mógłby powiedzieć, że głupie, szczenięce zauroczenie. Jednak ten ktoś nie zdaje sobie sprawy, z tego co w tym momencie wyczynia moje serce.

Wytężam wzrok, niepewna czy chcę się upewnić.

W końcu tłum się rozstępuje, robiąc miejsce nowemu gościowi, który najwyraźniej zmierza do kuchni. Poznaję go od razu, mimo, że po uroczym chłopcu z piegami i dołkami w policzkach pozostają jedynie mgliste wspomnienia. Chłopiec wydoroślał i zdecydowanie nie nazwałabym go słodkim. Ciemne loki zniknęły, ustępując miejsca artystycznie roztrzepanej fryzurze. Twarz ma delikatnie wydłużoną, ale jego policzki wciąż są wysokie i seksownie zarysowane, a te oczy... z tej odległości wydają się czarne i przenikliwe.

Przyglądam mu się natarczywie, nie mogąc odwrócić wzroku. Aleks całą prawą rękę ma pokrytą tatuażami, a jego czarna koszulka na krótki rękaw opina mu się na ładnie wyrzeźbionych mięśniach. W wieku dziesięciu lat byliśmy zrównani wzrostem, ale teraz widzę, że przerasta mnie co najmniej o głowę.

Wiem jedno – nie jestem gotowa na to spotkanie i muszę natychmiast opuścić to miejsce. Zauważam, że Alicja również mu się przygląda z otwartą buzią i rozszerzonymi oczami.

Chcę przemknąć niezauważona, ale wtedy jego oczy spotykają moje. Zamyka mnie w żelaznym spojrzeniu, a ja nie potrafię odczytać nic z jego twarzy, oprócz tego, że z pewnością mnie poznaje. Próbuję odwrócić wzrok, ale na nic to się nie zdaje. Jestem świadoma, że ludzie są świadkami naszej wymiany spojrzeń. Alicja ciągnie mnie za rękaw sukienki, z jej ust wydaje się syk.

Aleks pierwszy odwraca wzrok, wydaje mi się, że na jego twarzy pojawia się wyraz zirytowania. Rusza w moją stronę, a ja nie słyszę własnych myśli, bo w głowie mi szumi ze zdenerwowania. Czekam na jakąś reakcję z jego strony i moje serce gwałtownie zamiera, gdy ten mija mnie bez wypowiedzenia ani jednego słowa.

Słyszę, jak Alicja wciąga gwałtownie powietrze. Napięcie schodzi ze mnie błyskawicznie, zostawiając miejsca niewyobrażalnej pustce i uczucia zawodu, które spadają na mnie jak grom z jasnego nieba.

A więc to tak... Myślę i po prostu ruszam przed siebie, starając się nie patrzeć na ludzi, których mijam.

Gdy wychodzę na świeże powietrze, natychmiast czuję się lepiej, choć nie mogę tego nazwać normalnym stanem ducha. Serce wciąż mi kołacze w piersi, a nogi mam jak z gumy.

- To było niespodziewane – mówi Alicja trochę bardziej zrozumiałym tonem. Wciąż jest pijana, ale nagła wizyta najwyraźniej trochę rozjaśniła jej w głowie. Zupełnie jak mi.

- Bardzo niespodziewane.

Wielokrotnie wyobrażałam siebie w takiej sytuacji, jak ta która właśnie minęła. W moich myślach przebiegała ona zupełnie inaczej.

- Myślisz, że cię nie poznał?

Wzdycham.

- Spaliśmy razem w jednym łóżku, a moi rodzice traktowali go jak własnego syna. Niemożliwe, żeby mnie nie poznał.

- Więc dlaczego się nawet nie przywitał?

A gdybym to ja wiedziała.

- Nie wiem, Alicja. I nie wiem czy chcę wiedzieć. W każdym razie to się zdarzyło osiem lat temu, powinno mi to latać koło dupy.

- Ale ci nie lata.

Najgorsze jest to, że ma racje.

********

Hej wszystkim!  Oto pierwszy rozdział mojego opowiadania. Mile widziane komentarze z Waszymi opiniami :3

Continue Reading

You'll Also Like

40.7M 1.1M 42
When Arianna marries billionaire Zach Price to save her family, she doesn't expect to fall in love with a man who'd always consider her a second choi...