Caged

By czajkoo

11.6K 539 113

Zapraszamy na tłumaczenie fan fiction 'Caged' jest to druga 'Brawlers'. Mam nadzieję ,że wam się spodoba :) More

Prolog
Chapter 1
Chapter 2
Chapter 3
Chapter 4
Chapter 5
Chapter 6
Chapter 7
Chapter 8
Chapter 9 (część 1)
Chapter 10
Uwaga
Chapter 11
Chapter 12
Chapter 13
UWAGA !

Chapter 9 (część 2)

515 34 7
By czajkoo

-„Radzę wam się odwrócić, wrócić do tej windy i spadać stąd zanim skąpią wam tyłki."- zagrzmiał znany nam głos, gdy razem z Harley'em wysiadłem z windy na najniższym piętrze MGM Grand Hotel. 

Spojrzałem w tym samym momencie co Harley i zobaczyliśmy mężczyznę, który dręczył nas przez telefon w ciągu ostatnich tygodni, natychmiast poznałem ten głos. To był człowiek Tony'egp.

Siedział  przy biurko, które stało przy ścianie korytarza, podczas gdy dwóch innych wielkich facetów opierali się o drugą ścianę ze skrzyżowanymi ramionami i grymasem na twarzy.

-„Do diabła, obaj rzeczywiście przyszliście,"- powiedział facet, gdy nas zobaczył, z szeroko otwartymi oczami. -„A niech mnie. To będzie interesująca noc ."- roześmiał się.

Po prostu na niego spojrzałem, znudzony -„Gdzie jest Kyah?"- zapytałem.

Facet przewrócił oczami, wstając zza biurka, przy którym siedział. -„Nadal nie rozumiem, czemu ryzykujecie pobiciem się na śmierć dla tej suki."- powiedział, pocierając nos, który jak zauważyłem był czerwony, spuchnięty i na dodatek miał podbite oczy.

Uśmiechnąłem się lekko. To był ten facet, któremu Kyah złamała nos. Przybiję z nią piątkę, gdy już ją zobaczę,

-„Nazwij moją siostrę suką jeszcze raz, a zobaczysz co ci zrobię."- warknął Harley.

Spiąłem się i posłałem mu z boku spojrzenie, które mówiło, miałem nadzieję, to o czym myślałem.

Zamknij się, kurwa

-„Trochę jesteśmy dzisiaj drażliwi, co?"- facet parsknął, ale wywrócił oczami, gdy nie odpowiedzieliśmy. 

-„Jestem Lex, człowiek Tony'ego od.. bezpieczeństwa. „- szeroko się uśmiechnął i wskazał na duże, podwójne drzwi za nim -„Za mną jest wejście do korytarzy The Arena. Wy dwoje jesteście ostatnią para, która przyjechała, więc jeśli jesteście gotowi by wejść, rozbierzcie się."

Harley uśmiechnął się -„Może chciałbyś odwrócić się do jednego z tych całkiem przystojnych chłopaków."

Mentalnie uderzyłem sobie dłonią w twarz. Ten skurwiel zabije nas, zanim wejdziemy do The Arena.

Patrzyłem, jak Lex mruży oczy, a potem się uśmiecha -„Przynajmniej wiem, skąd twoja siostra ma takie bystre usteczka. Przysporzyły jej dosyć kłopotów."

Zacisnąłem pięści.

Czy on był jednym z sukinsynów, którzy ją uderzyli?

Założę się, że był. Musiałem się powstrzymywać ze wszystkich sił, by go nie zaatakować. Zamiast tego nadal zaciskając pięści, zacząłem się rozbierać. Harley poszedł w ślad za mną i wkrótce zostaliśmy tylko w naszych spodenkach do walk(?). Spojrzałem na Harleya który miał na sobie czerwone spodenki, zaklinał się, że przynoszą szczęście odkąd wygrał wszystkie walki, gdy miał je na sobie. Spojrzałem w dół na siebie, nie nazywałem swoich spodenek szczęśliwymi, zazwyczaj otrzymywałem od dziewczyny pocałunek na szczęście zanim wszedłem do klatki w Jed's. Muszę się obejść bez pocałunku przed tą walką. Bóg jeden wie, że nie pocałuję Harley'ego tylko dla odrobiny szczęścia.

Lex podszedł do nas wyrywając mnie z rozmyśleń.

-„Rozstawcie nogi i ręce."- powiedział wskazując rękoma.

Harley i ja zrobiliśmy , tak jak powiedział, podczas gdy dwóch gości za Lex'em skierowało się naszą stronę i zaczęło przeszukiwać. Modliłem się do Boga by nie poklepał mnie w pasie pasa od spodenek. Anna wszyła mi wewnętrzną kieszeń do tych spodenek, bym mógł ukryć telefon, na wypadek gdyby coś poszło źle.

Na szczęście wstał za mną i powiedział, że jesteśmy czyści.

-„Mogę przysiąc, że widziałem u tego gości uśmiech, gdy poklepał mnie po tyłku, stary."- powiedział Harley, wywołując u mnie uśmiech.

Mrugnąłem do niego -„Może cię lubi."

Harley potarł twarz -„Pierdol się, stary."

Parsknąłem, potrząsnąłem głową i spojrzałem na Lex'a, który nas obserwował.

-„Co?"- zapytałem.

Wzruszył ramionami -„Nic,"- uśmiech przemknął przez jego twarz -„Wyjdźcie przez te drzwi i czekajcie po drugiej stronie, aż głos nie powie wam by rozpocząć."

Przytaknęliśmy i zaczęliśmy iść przez korytarz.

-„Powodzenia."- zawołał do nas Lex, po czym powiedział do swoich ludzi -„Mam pieprzoną nadzieję, że wygrają. Będę musiał skończyć z tą suką, jeśli zostanie."

-„Zamierzam go zabić."- powiedział Harley bez odwracania się.

-„Nie jeśli zabiję go pierwszy."- powiedziałem, po czym odwróciłem się do Harley'a, gdy dotarliśmy do drzwi.

-„Nie obchodzi mnie, że tam jest te dziewięć par zawodników. Dostaniemy się do centrum tego pieprzonego labiryntu i sprawdzimy naszą dziewczynę do domu."- rozciągnąłem kark -„I zabijemy każdego chuja, który stanie nam na drodze."

Harley podskakiwał teraz na palcach, dołączyłem do niego.

-„Mamy to"- powiedział, gdy otworzyły się podwójne drzwi.

Weszliśmy kierując się w stronę czegoś co wyglądało na korytarz, tylko nie było sufitu. Gdy spojrzałem w górę i na boki, mogłem zobaczyć ludzi siedzących w różnych sektorach i czekających na rozpoczęcie zawodów. Nie miałem wątpliwości, że wszyscy siedzą w takim brudzie jak Tony, ale nie będę się z nimi pierdolić. Mogli się zakładać i robić co kurwa chcą, tak długo aż nie wygramy i nie odzyskamy Kyah, nie obchodziło mnie to.

-„Panie i Panowie. Nasza ostatnia para zawodników właśnie wkroczyła do labiryntu i jest gotowa rywalizować w The Arena."

Skrzywiłem się na poziom głośności głosu, który roznosił się po tym cholernym pomieszczeniu, w którym byliśmy.

-„Zawodnicy, zasada jest tak, że nie ma żadnych zasad. Pierwsza para, która znajdzie centrum labiryntu wygrywa... zaczynajcie."

Po czym korytarz się rozjaśnił.

Spojrzeliśmy na siebie z Harley'em zanim zorbiliśmy pierwsze kroki. Kiedy doszliśmy do pierwszych dwóch ścieżek, zatrzymaliśmy się.

-„Lewo czy prawo?"- mruknąłem.

Harley wzruszył ramionami i zaczął żuć wargę -„W prawo..Nie, lewo. Nie, prawo. Mam na myśli prawo, prawda?"

Potarłem skronie i po prostu poszedłem w prawo -„Chodź, stary."

Przeszliśmy parę zakrętów.

-„Jak kurwa duże jest to miejsce?"- chrząknąłem.

Usłyszałem z mną sapnięcie i kątem oka zauważyłem, że Harley już od dłuższego czasu nie idzie obok mnie. Poza tym na ścianie koło mnie tańczyły cienie. Pochyliłem się, odwracając. Czułem czyjąś obecność za plecami i wiedziałem, że to nie był Harley.

Uderzyłem go w jelita co sprawiło ,że facet zawył z bólu. Podskoczyłem na stopach, rzucając kombinacją uderzeń,  każde z nich lądowało na szczęce faceta i prześlizgiwały się  po skórze. Gdy krew rozmyła się na moich pięściach i kapnęła po twarzy na podłodze, usłyszałem ze wszystkich stron wiwaty.

W duchu potrząsnąłem głową. Musiałem spuścić pierwszą krew i to ekscytowało tych sukinsynów.

Kiedy mój facet upadł na ziemię, wyraźnie znokautowany, skoczyłem do przodu i zaatakowałem gościa, który trzymał Harley'a w mocnym uchwycie. Uderzyłem go w twarz i w brzuch zanim i on upadł na ziemię. Harley zaczerpnął powietrza, gdy goście z niego zeszli, złapał się za szyję, ciężko dysząc. Postawiłem go na nogi i chwyciłem za ramiona.

-„Oddychaj. Wolniej."- powiedziałem, pokazując mu jak, więc zaczął mnie naśladować i relaksować.

Spojrzał mi w oczy i po paru sekundach jego oddech się uspokoił i odchrząknął. Skrzywił się, a ja zmarszczyłem brwi i spojrzałem na jego szyję, były przebarwienia i już się tworzył wielki krąg siniaków wokół szyi.

-„Skoczył na mnie. Nawet nie usłyszałem jak się do nas podkradają."- powiedział, a jego głos był chrapliwy.

Poklepałem go po ramieniu -„Ja też, bracie. Musimy być tutaj czujni, te małe skurwiele były cicho, ale ani szybkie ani silne. Będą inni, którzy będę to mieli."- powiedziałem i Harley potaknął, zgadzając się.

Skinąłem głową, byśmy znowu ruszyli. Gdy mijaliśmy tych dwóch nieprzytomnych gości, Harley kopnął facetów duszących się w brzuch -„Skurwiele."- warknął i stanął obok mnie.

Prychnąłem, ale oczy i uszy miałem otwarte, nie potrzebowaliśmy innych zawodników podkradających się do nas.

Zawodnicy trzynaście i czternaście zakończyli grę. Pozostało dziewięć par."- ogłosił głos.

Harley i ja w ciszy przybiliśmy sobie żółwika. Jedna para odpadła, zostało osiem.

Zatrzymałem się dwie minuty później, gdy usłyszałem chrząknięcia i trzaskanie. Nic nie mogłem zobaczyć, ale wyraźnie słyszałem hałas. Gestem pokazałem Harlay'owi by był cicho i zaczęliśmy schodzić w dół korytarza. Doping od ludzi nad nami był świetną zasłoną dla nas, gdy natknęliśmy się na czterech facetów, którzy się bili.

Dwóch z nich było już całych we krwi i ledwo się jeszcze ruszali. Harley i ja skoczyliśmy do przodu, by zbić wszystkich czterech z tropu. Rzuciłem się na dwóch powalając ich na ziemię, podczas gdy Harley zajął się pozostałą dwójką. Jeden z tych gości był tak osłabiony, że jedno mocniejsze szturchnięcie by go unieruchomiło. Zepchnąłem go z dala od siebie i rzuciłem się na faceta, który zamachnął się na mnie po drugiej stronie. Napiąłem całe moje ciało, by zmniejszyć ból po każdy jego uderzeniu, niezależnie gdzie lądowało. To pomogło tylko trochę, ponieważ gość potrafił naprawdę mocno uderzyć, więc każde uderzenie, które na mnie lądowało, było jak uderzenie z ciężarówką.

Przeturlaliśmy się i teraz to on był na mnie.

Kurwa.

Wszystko co mogłem zrobić to blokować jego uderzenia w moją twarz, ale zdołał mnie dwa razy dosięgnąć i praktycznie poczułem krew tryskającą mi z nosa w minucie, gdy jego pięść złapała kontakt z moją twarzą. Warknąłem i owinąłem nogami głowę faceta, ciągnąc z całych sił, aż jego twarz nie znalazła się na ziemi. Podciągnąłem się na stopy i wskoczyłem na gościa.

-„Ty kutasie. Jak smakują te jabłka, ty sukinsynie"- chrząknąłem, uderzając go.

Zarejestrowałem cień za mną i przygotowałem się do walki z nimi, ale gdy cień dołączył do mnie w walce, wiedziałem, że to Harley.

Gość, którego nokautowaliśmy zdecydował się na niski cios. Zaskowyczałem i opadłem, trzymając moje jaja w dłoniach. Wcisnąłem swoją twarz w ziemię i ugryzłem się w policzek, by nie zacząć krzyczeć. Pieczenie, które wystrzeliło z moich jaj kutasa było prawie wystarczająco bolesne by mnie znokautować, ale ścisnąłem zamknięte oczy i powtarzałem w głowie imię Kyah w kółko i w kółko.

Poczułem na sobie ręce, które stawiały mnie na nogach. Nadal pochylałem się, trzymając się za pachwinę.

-„Nieźle ci dowalił, stary."- powiedział Harley bez tchu poklepując mnie po plecach.

Jęknąłem -„Co ty nie powiesz."

-„Przynajmniej go dobiłem. Ten mały skurwysyn"- prychnął.

Potaknąłem, skupiając się na oddychaniu, gdy się wyprostowałem.

-„Oh, Jezu"- jęknąłem z bólu.

Harley chwycił moje ramiona -„Wszystko w porządku?"

Przytaknąłem, ale opuściłem głowę -„Staram się nie rozpłakać"- przyznałem się.

Harley się tylko roześmiał, irytując mnie, więc go odepchnąłem -„To kurwa boli! Przyjmij taki strzał w kutasa i powiedz mi jak to jest!"

Harley podniósł ręce w geście poddania.

-„Wierzę ci na słowo, że boli jak diabli , wierz mi."

Posłałem mu spojrzenie, na które się uśmiechnął.

-„Sukinsyn."- mruknąłem i zacząłem nieporadnie kierować się w stronę następnego zakrętu w labiryncie.

Dziesięć minut później w całym pomieszczeniu zabrzmiał głos.

Zawodnicy jeden, dwa, siedem i osiem odpadli. Pozostało siedem par."

Odetchnąłem, gdy głos skończył mówić. -„Jeśli ktokolwiek z nich zacznie teraz na nas biec, jesteśmy w dupie, stary. Ledwo mogę stać."

Znowu się pochyliłem, i zanim się zorientowałem, zwymiotowałem.

-„Ah, bro. Kurwa"- skrzywił się Harley, odskakując do tyłu.

Gdy skończyłem, przeszedłem obok i skupiłem się na tym by iść , trochę utykałem, ale mogłem się ruszać i właśnie za to byłem teraz wdzięczny.

Zatrzymałem się i spojrzałem w dół do moich spodenek. Westchnąłem z ulgą.

-„Wciąż tam jest?"- usłyszałem pytanie Harley'a.

Przytaknąłem. -„Czuję się jakbym krwawił albo coś, ale jednak nic z tych rzeczy."- przerwałem i wolno potarłem swojego kutasa -„Chociaż nie sądzę, ze kiedykolwiek będę miał dzieci. Ten skurwiel mocno mnie uderzył."

Harley parsknął śmiechem, ale przestał, a jego oczy się rozjaśniły.

-„Co?"- ostrożnie zapytałem.

Szeroko się uśmiechnął -„Może już nigdy mocno nie dostaniesz. Gdzieś o tym czytałem. Facet dostał w jaja tak mocno, że już nigdy nie miał erekcji."

Moje serce się zatrzymało.

Nie, poważnie. Po prostu się kurwa zatrzymało.

-„Żartujesz sobie kurwa ze mnie, stary?"- zapytałem, strach promieniował z mojego głosu.

Harley potrząsnął głową -„Nie, naprawdę o tym czytałem. To do dupy dla ciebie, ale skoro moja siostra jest twoją dziewczyną ... to sprawia, że jestem bardzo, bardzo szczęśliwy."

Zassałem powietrze przez zęby. -„Nie mów tego, stary. Nigdy nie życzyłbym ci bezwładnego kutasa."

Harley zaczął się śmiać, ale zakrył usta, by nie ostrzec innych zawodników o naszej lokacji.

Potrząsnąłem głową -„Po prostu ruszajmy dalej."- powiedziałem i zacząłem iść.

Zawodnicy trzy, cztery, siedemnaście i osiemnaście odpadli. Pozostało pięć par."

Zamknąłem oczy, cicho dziękując Bogu.

-„To jest szczęście. Może wezmą siebie zanim dotrzemy do centrum."- Harley głośno pomyślał.

Znowu byliśmy w ruchu.

-„Miejmy nadzieję"- mruknąłem, dalej idąc.

Zamknąłem się na hałas dopingujących ludzi wokół mnie i skoncentrować się, by nie popaść w nieszczęście. Wiedziałem, że jeśli zobaczę tutaj Kyah, zrobię wszystko by się do niej dostać i wszystko zrujnować. Musiałem się skupić na tym, by znaleźć centrum tego labiryntu.

Zawodnicy pięć, sześć, jedenaście i dwanaście odpadli. Pozostały trzy pary."

Wiwaty z tłumu były przytłaczające. Wiedziałem, że mogę doskonale zobaczyć co się dzieje w labiryncie i gdzie jest każda z par.

-„Stary, musimy się dostać do centrum. Teraz!"- stwierdziłem i zacząłem biec.

Bolało jak cholera, ale skupiłem się na biegu. Gdy razem z Harley'em dotarliśmy do paru ślepych korytarzy, zaczynaliśmy być powoli wkurwieni.

-„Kurwa Justin. Nie wiem skąd idziemy. Możemy wrócić ,ale jak do cholery mamy znaleźć drogę przez to miejsce?"

Przetarłem twarz dłońmi , ignorując ból promieniujący z nosa i oka i rozglądając się wokół. Zauważyłem, że ściany labiryntu nie są bardzo wysokie i wtedy wpadłem na pewien pomysł.

-„Podnieś mnie, a ja sprawdzę dla nas drogę."

Harley tylko na mnie spojrzał -„Nie wolno nam tego zrobić, to jest wbrew...zasadom."- przerwał, jego oczy szeroko się otworzyły.

Uśmiechnąłem się -„Zasada jest taka, że nie ma żadnych zasad."

Harley poklepał mnie po ramionach -„Dawaj, wchodź."

Złączył dłonie razem, podsunął pod stopę i podnosił dopóki nie chwyciłem szczytu ściany.

-„Boże Justin. Ile ty ważysz stary?"

Skrzywiłem się -„Zamknij się. Rayne powiedziała, że mam same mięśnie."

Usłyszałem jak prycha i spojrzałem ponad ścianę. Uśmiech przeszedł przez moją twarz, gdy popatrzyłem prosto na bramę od klatki. To było po drugiej stronie ściany przy której byliśmy.

-„Znaleźliśmy!"- głośno oświadczyłem.

Zawodnicy piętnaście i szesnaście odpadli. Pozostały dwie pary."

Usiadłem okrakiem na ścianie i sięgnąłem po Harley'a. Moje jaja krzyczały z bólu, gdy szarpnąłem go do góry.

-„Boże, kurwa ile ty ważysz?"- zapytałem, spojrzałem na mnie i usiadł obok.

Warknął -„Nie odpowiem na to. Anna nie przestaje gotować przez ostatni miesiąc z tych nerwów o Kyah."

Prychnąłem -„Utuczyła cię"

Posłał mi małe warknięcie -„Rozerwe ci jaja!"

Wywróciłem oczami, przewróciłem nogę ponad ścianę i wolno, bardzo wolno, opuściłem się na dół.

Powiesiłem się na ścianie , a potem puściłem. Upadłem na tyłek, Harley zrobił to samo, gdy się puścił.

-„Biegnij! Wejdź najpierw do środka."- nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy.

Odwróciłem głowę w prawo i zauważyłem dwóch facetów, którzy biegli sprintem w dół korytarza w stronę klatki za nami.

-„Kurwa, Harley ruszaj się!"- wrzasnąłem.

Skoczyliśmy na nogi i praktycznie dotarliśmy do bramy klatki w tym samym czasie co ta druga para zawodników.

Czterech z nas niezgrabnie się zderzyło i próbowało wejść do klatki.

Zawodnicy dziewięć, dziesięć, dziewiętnaście i dwadzieścia dotarli do klatki jednocześnie. Tylko jedna para może zostać zwycięzcą The Arena. Zaczynajcie!" - rozległ się głos.

Harley i ja byliśmy na nogach w sekundę tak jak oni.

Studiowałem ich, gdy patrzyli na nas z góry na dół.

Spodziewałem się jakiejś zagrywki na początek albo nawet 'przegracie suki', ale żaden z facetów nic nie powiedział, po prostu zaczęli.

Harley rozprostował kończyny -„Pieprzyć to gówno. Miałem wystarczająco dużo facetów, którzy mnie chwytali na całe życie. Skończmy to, chłopcy"

Zaatakowałem w tym samym czasie co Harley. Zderzyłem się z gościem, który był najbliżej mnie, ale ten sukinsyn zwalił mnie na ziemię jednym szybkim ruchem, sprawiając,że tłum wrzasnął z podekscytowania. Podniosłem się na kolana i walnąłem go z jednej strony. Warknął na uderzenie i próbował zbliżyć się do moich oczu. Walczyłem z jego rękoma, wiedząc, że jeśli dosięgnie moich oczu, oślepi mnie bez skrupułów i bez żadnej kary, ponieważ nie istniały żadne zasady.

-„Odwal się od mojego kutasa, ty zboczeńcu!"- usłyszałem krzyk Harley'a, co faktycznie mnie rozśmieszyło. Podniosłem pięści i uderzyłem w szczękę mojego przeciwnika.

Nie wierzę, że ten sukinsyn rozśmieszył mnie w takiej sytuacji.

-„Pieprzony...kutas."- facet jęknął, gdy szarpnąłem go za włosy.

Yeah, pociągnąłem go za włosy.

No to co.

Zauważyłem, jak Harley dowalił  w mojego faceta, który właśnie  zakołysał w dół na mnie. Jego pięść wylądowała na moje prawej brwi i poczułem jak rozrywa mi się skóra pod wpływem uderzenia.

Ten skurwiel mnie ciął!

Krzyknąłem, gdy poderwałem się na nogi. Spojrzałem w lewo i zauważyłem, że facet Harley'a jest zimny, a Harley pracował w tym momencie na moim gościu. Ja, oczywiście, ruszyłem się i pomogłem Harley'owi. To było dosyć makabryczne Powróciłem by kopnąć gościa w brzuch, podczas gdy Harley dosłownie niszczył jego twarz uderzeniami.

Wciąż powtarzałem imię Kyah w głowie by walczyć z jakąkolwiek winą za ranienie tych ludzi. Nie obchodziło mnie to w tym momencie. Mógłbym dla niej zabić.

Gdy facet nareszcie się poddał i opadł, Harley i ja cofnęliśmy się, ciężko dysząc i pochylając się.

Zawodnicy dziewięć i dziesięć odpadli. Zawodniku dziewiętnaście i dwadzieścia, jesteście zwycięzcami The Arena. Gratulacje."

Harley spojrzał w górę na każdego, kto na nas patrzył. -„Oddajcie mi moja siostrę!"- ryknął.

Nawet ja szeroko otworzyłem oczy na jego ryk.

To było w pewnym sensie straszne.

-„Harley? Justin?"- zawołał nas jej głos.

Harley i ja poderwaliśmy głowy do góry, szukając jej. Nie mogliśmy je znaleźć, zbyt wiele świateł było skierowane w naszą stronę, odcinając nam pole widzenia, gdy spojrzeliśmy w tłum, teraz ruszających się ludzi.

Głośne kliknięcie zwróciło moją uwagę. Spojrzałem w lewo i zauważyłem, że ściany Labiryntu chowają się w ziemię. Patrzyłem jak mury ścian znikają i odsłaniają cholernie wielką, pustą przestrzeń. Zwłoki zawodników były rozrzucone w całym pomieszczeniu, niektóre się poruszały, inne nie.

Obserwowałem jak ciała z tłumu schodzą po schodach, które pojawiły się w pobliżu drzwi przez, które wchodziliśmy do The Arena. Poruszali się szybko, ale nie dość szybko dla Tony'ego.

Zauważyłem go momentalnie, ciągnącego ze sobą dziewczynę przez tłum, starając się znaleźć drzwi. Dziewczyna w czerwonej sukience pomagała mu spychać ludzi z drogi, podczas gdy dziewczyna z ramionach Tony'ego krzyczała na nią.

To była Kyah.

Tony dwukrotnie nas wykiwał...znowu!

-„Kyah!"- ryknąłem.

Zacząłem od razu biec sprintem od klatki w stronę tłumu ludzi nie tracąc sekundy.

-„Justin!"- jej krzyk odbił się echem od ścian pomieszczenia, wysyłając dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa.

Ludzie odskakiwali, gdy się zbliżałem. Harley szybko do mnie dołączył i krzyczał by się ruszyli.

I to zrobili.

I to nie było dobre.

Tony, Kyah i dziewczyna w czerwonej sukience zniknęli.

Położyłem dłonie na twarzy i krzyknąłem. To nie mogło się wydarzyć, byliśmy tak cholernie blisko!

Opuściłem ręce i wyciągnąłem telefon ze spodenek i wybrałem numer Dante'ego.

-„Wygraliście?"- zapytał, gdy odebrał po pierwszym dzwonku.

Przełknąłem ślinę -„Yeah, wygraliśmy jednak on złamał naszą umowę."

Przez parę sekund trwała cisza zanim Dante westchnął -„Plan B?"

Potaknąłem i ruszyłem razem z Harley'em w kierunku wyjścia z The Arena.

-„Yeah, stary."- zacisnąłem wolną pięść -„Plan B."

Continue Reading

You'll Also Like

900K 55.2K 119
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...
170K 6.1K 92
Ahsoka Velaryon. Unlike her brothers Jacaerys, Lucaerys, and Joffery. Ahsoka was born with stark white hair that was incredibly thick and coarse, eye...
333K 10.9K 56
When he denied his own baby calling her a cheater. "This baby is not mine." But why god planned them to meet again? "I would like you to transfer in...
1.8M 59.2K 72
In which the reader from our universe gets added to the UA staff chat For reasons the humor will be the same in both dimensions Dark Humor- Read at...