Niepokorna

By mleczarkaGerda

740K 25.4K 1.8K

Czy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny... More

Rozdział pierwszy
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
Rozdział czterdziesty ósmy
Nowa książka

Rozdział drugi

40.9K 1K 220
By mleczarkaGerda

Giovanna siedziała wyprostowana na siedzeniu w ogromnym samochodzie. Próbowała zachować pokerową twarz, jednak serce biło jej jak szalone. Wyglądała na jeszcze drobniejszą niż zazwyczaj, siedząc pomiędzy dwoma mięśniakami. Nie odzywała się.

- Te ścierwa myślą, że tutaj rządzą – odezwał się mięśniak o farbowanych włosach.

Wybawiciel brunetki pochylił głowę do boku i zamyślił się.

- Nie wiem, skąd wiedzieli? – powiedział po chwili.

- Jakoś to wybadam – włączył się młodziutki i nie odrywał wzroku od drogi.

Giov milczała. Spojrzała spod byka, zła na Białookiego. Ten wyczuł wzrok i zerknął na nią. Nic nie powiedział. Podrapał się po swoich białych włosach. Westchnął. Dziewczyna wciąż patrzyła na niego. Z jej oczu biła złość. Wyglądała uroczo, znajdując się pomiędzy ogromnymi mężczyznami. W końcu dała sobie spokój i opadła plecami na oparcie.

- Nawet jeśli bym tu schodziła i tak mieliby mnie w dupie – pomyślała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. – Co za dupek traktuje tak kobietę?

Nagle auto skręciło. Wjechało na podjazd ogromnej rezydencji. Chłopaczek zaparkował. Giov wychyliła lekko głowę. Budynek był ogromny. Schowany za drzewami. Wokół niego obiegał czarny, metalowy płot i wysoki żywopłot. Czerwone cegły stanowiły chodnik i miejsce parkingowe. Brunetka zauważyła solidny garaż, pewnie kuloodporny. Drzwi od niego były uchylone, znajdował się tam jeszcze jeden mocarny samochód. Mięśniak otworzył drzwi od auta. Do nozdrzy dziewczyny dostało się powietrze. Zbliżała się burza. Niebo było zachmurzone i wiał silny wiatr. Kołysał koronami drzew. Mężczyzna podał jej rękę. Ta niepewnie chwyciła ją i wyszła. Stała przed rezydencją. Z samochodu wyszedł jej wybawiciel. I oparł się o maskę. Patrzył na ceglany budynek. Był piękny. Obrośnięty bluszczem, miał drewniane okiennice i czarny dach. Wokół cudowny ogród ze stawem. Giovanna spostrzegła, jak młodziaczek uśmiecha się do niej. Czwórka mężczyzn - Białooki, ten z farbowanymi włosami i jeszcze dwóch innych - skierowali się do ogromnych, z wierzchu drewnianych, drzwi. Uśmiechnięty chłopak teatralnie pokazał brunetce, by szła. Giov nie miała wyjścia. Skierowała swoje kroki za gangiem. Szła blisko młodziaczka. Doszła do drzwi i weszła za nimi do środka. Rezydencja była ogromna. Prawie cała z białego marmuru. Na środku miała kręcone schody. Obok ogromną czarną, skórzaną sofę. Niedaleko fortepian. Na ziemi znajdował się kremowy, wełniany, mały dywan. Stała tak, wpatrzona. Nie zauważyła, że mężczyźni zaczęli się rozchodzić. Ona szerokimi oczyma rozglądała się i stała w bezruchu. Jej wybawiciel oparty o marmurową rzeźbę patrzył na nią.

- Możesz się ruszyć. To nie jest zakazane – prychnął ze śmiechu.

Dziewczyna ocknęła się.

- I tak będę robiła, co będę chciała – zadarła nosa.

Mężczyzna uśmiechnął się i podszedł bliżej.

- Taka z ciebie laska.

Giov stała niewzruszona.

- Cholera, ale on jest przystojny – pomyślała.

- Tu faktycznie możesz robić, co chcesz – zaśmiał się.

Znajdował się przy dziewczynie. Patrzył na nią z góry. Był trzy głowy wyższy. Giov nabrała podejrzeń. Zmarszczyła brwi.

- Nie wolno ci wychodzić z posesji.

Spojrzał w czarne oczy brunetki. Uniósł jedną, ciemną brew. Odwrócił się do niej plecami i zaczął odchodzić. Zatrzymał się.

- I tak mam już dużo problemów. Nie potrzebny mi kolejny.

Wszedł na schody. Giovanna stała przez chwilę wryta w ziemię.

- Jestem problemem?! – krzyknęła.

Reszta jego gangu oderwała się od swoich czynności, spojrzała na nią. Ta zaczęła biec w stronę schodów.

- W takim razie, po co mnie tu przywiozłeś?!

Białowłosy szedł przed siebie. Nawet na nią nie spojrzał. Giov oburzona skakała co drugi stopień. Złapała go za ramię.

- Mówię do ciebie. Szanuj innych.

Mężczyzna odwrócił się. Giov obiła się o jego sześciopak. Uniosła głowę. Ich oczy się spotkały.

- Gdybym traktował cię jak śmiecia, to bym cię tam zostawił, żeby cię zabili bella.

Tu dziewczyna przyznała mu rację. Jednak to dzięki niemu w ogóle żyje.

- No może masz rację – usłyszał za sobą.

Wyminął się z rudowłosą kobietą stojącą na piętrze przy schodach. Miną pytała go, co tu się dzieje.

- Nie mam cierpliwości do dzieci – powiedział do niej.

I zanim zniknął, Giov żachnęła się:

- Nie jestem dzieckiem.

Kobieta podeszła do dziewczyny. Uśmiechnęła się promiennie do niej.

- Chodź, Paolo mi wszystko wyjaśni.

Brunetka szła obok rudowłosej. Była piękna. Miała bujne marchewkowe, kręcone, długie włosy. Była smukła, wysoka. Miała na sobie biała luźną koszulę i granatowe rozkloszowane, atłasowe spodnie. Czerwone usta i mocny makijaż oczu, ale nie zdzirowaty. Wyglądała z klasą.

- Paolo, bambino* – powiedziała subtelnie.

Młodziutki chłopak odwrócił głowę. Na jego twarzy pojawił się banan. Kobieta podeszła do niego. Ich usta złączyły się. Chłopak chwycił kobietę w pasie.

- Przedstawiam ci mojego narzeczonego – uśmiechnęła się do Giovanny.

Chłopak wyciągnął rękę w stronę brunetki.

- Paolo.

Dziewczyna kiwnęła głową.

- Miło mi, Giovanna.

- Bambino, nie przedstawiłam się tobie jeszcze. Prawda?

Brunetka przytaknęła rudowłosej.

- Beatrice – przytuliła ją.

Giov była lekko zszokowana, ale potrzebowała teraz tego.

- Więc, Paolo, bambino, co się stało, że bella jest u nas ?

- Była akcja. Potem na pewno ci wyjaśnimy o co poszło. Widzieli jej twarz, więc Vinz postanowił ją zabrać.

Giovanna patrzyła na twarz chłopaczka. Budową raczej przypominał mężczyznę, ale twarz miał chłopięcą. Ciemne włosy, dwie blizny i oliwkowe oczy. Na całym ciele miał tatuaże.

- Przykro mi bambino – spojrzała na dziewczynę.

- Jakoś przeżyję – zaśmiała się nerwowo brunetka.

- Nie masz wyjścia – od wtórował jej Oliwkowooki.

Nastała chwilowa cisza.

- Mogę zadać wam pytanie?

- Pewnie.

- Jesteś od niej młodszy?

Beatrice zachichotała.

- Aż tak źle się trzymam?

- Nie, nie – pomachała rękoma Giov. – Po prostu Paolo wygląda, jakby był w moim wieku.

- Zgadza się, jest ode mnie młodszy. Niedługo skończy dwadzieścia lat. Ja mam dwadzieścia pięć - zaśmiała się. - A ty bella?

- Niedawno skończyłam osiemnaście - zmieszała się.

- Och... Paolo, bambino zobacz jaka młodziutka. Nie martw się bella. Jak chłopcy tu przychodzili czasem mieli mniej lat niż ty.

- A ty jak zawsze matkujesz – krzyknął z innego pomieszczenia farbowany.

- Już jakoś tak mam Franc.

W pokoju zjawił się ów mężczyzna.

- Francesco – rzucił.

Był wysoki i jak każdy z tej mafii dobrze zbudowany. Był podobny do Paolo, tylko wyglądał starzej.

Wzrok brunetki powędrował na piętro. Przy schodach stał jej wybawiciel. Patrzył na nią. Odkleił się od poręczy i zaczął kierować w stronę kuchni.

Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem.

- Lepiej z nim nie zaczynaj – powiedział Francesco.

Dziewczyna uniosła wzrok.

- Ma dużo na głowie – powiedziała zmartwiona rudowłosa. – Chyba jesteście głodni. Chodźcie, zrobię wam obiad.

Udali się do przestronnej kuchni. Na szczycie czarnego, mahoniowego stołu dla ośmiu osób siedział Białooki. Składał broń.

- Vincenzo, ile razy was prosiłam, żebyście tego nie robili na stole – westchnęła kobieta.

Mężczyzna wywrócił oczyma i złożył broń. Przeładował magazynek. Rzucił broń na podnóżek obok. Giovanna usiadła obok niego. To było dziwne, ale czuła się przy nim bezpiecznie. Ten spojrzał na nią zdziwiony.

- To ja cię tak traktuje, a ty wciąż za mną łazisz? – uśmiechnął się do niej.

- Nie łażę. Po prostu chciałam tu usiąść. Odwal się – zrobiła minę do niego.

Ten głośno westchnął.

- Chyba się ciebie nie pozbędę.

Wszyscy patrzyli na nich. Vinz to zauważył. Odchrząknął. Mężczyźni usiedli. Beatrice położyła makaron i talerze na stół. Zaczęli jeść.

- Tak, więc mnie i Paolo znasz – odezwał się Franc.

Giovanna pokiwała głowa.

- To jest Pierro i Roberto – wskazał na ciemnych blondynów.

- Miło mi – odpowiedział najniższy.

- Jak się domyślasz, jesteśmy mafią. Ale to nie cała nasza "rodzina", jak to my mówimy. Tutaj mieszkają tylko sieroty przygarnięte przeze mnie i Vinza – odparła Beatrice.

Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na swojego wybawcę. Ten wciąż jadł pastę. Wróciła wzrokiem na resztę.

- Twoi rodzice będą musieli jakoś przeżyć bez ciebie. Może napisz do nich, żeby się nie martwili – powiedział Pierro.

- Nie, nie muszę. Mieszkają na drugim końcu Włoch i są bardzo zapracowani. Mieszkam tu z babcią, ale ona żyje swoim życiem – zaśmiała się. – Z resztą i tak mam wrażenie, że ona zawsze wie, gdzie jestem i czy jestem bezpieczna.

Nagle rozległ się donośny dzwonek telefonu. Vinz wstał i odebrał. Giovanna przyglądała mu się uważnie. Był najwyższy i bardzo umięśniony. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą u góry. Stał na szarych skarpetkach. Białe włosy miał do ucha. Nie miał żadnych tatuaży. Jego barki były o połowę większe niż pozostałych. Miał męski kark i bardzo głęboki głos. Bystre oczy i szarmancki uśmiech. Rozłączył się.

- Pakujcie dupę w troki. Jest sprawa – powiedział i wychodząc dodał. – Beatrice zajmij się Giov.

Wychodząc, chwycił broń, którą wcześniej składał. Zaczęło lać i rozpętała się burza.

bambino* (z języka włoskiego: kochanie)

Continue Reading

You'll Also Like

49.5K 3K 54
Connor Shanon jest mężczyzną o dominującym charakterze. Jego uroda przyciąga kobiety, ale ten typ nie jest otwarty na związki... Troską obdarowuje je...
201K 6.4K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
212K 16.5K 43
Wydaje się, że to łatwo być kimś, kim się nie jest. Troszkę poudawać, żeby nie sprawić nikomu przykrości albo nie zawieść zaufania. Jednak Joe White...
16.4K 556 41
Ellie żyje w Dzielnicy Biedoty. Jest złodziejką. Pewnego dnia, w dość nietypowych okolicznościach, poznaje Lorda Curtisii.