Moonlight

By Seyylavess

1.7K 88 17

Czy powinnam zdradzić ci sekret? Co 63 pokolenia w rodzinie królewskiej powinien urodzić się szczególny potom... More

Prolog cz.1
Prolog cz.2
Rozdział 0 "mapa"
Rozdział 1
Rozdział 2

Rozdział 3

190 13 4
By Seyylavess


                                  Aya

- Aya, Aya pomocy Aya – gwałtownie wstałam słysząc przerażony krzyk Shany.

Jednak widok jaki zobaczyłam sprawił że zaczęłam wić się ze śmiechu.

- Aya – usłyszałam zrozpaczony głos mojej przyjaciółki - nie śmiej się ze mnie tylko mi pomóż przecież ta kwiożercza bestia zaraz nas pożre!

- Shana – zaczęłam już spokojnie – żaba jeszcze nikogo nie zabiła- dokończyłam powstrzymując kolejną falę śmiechu.

Sytuacja w jakiej się znalazła Shana każdego by rozbawiła, bo raczej widok dziewczyny wiszącej na gałęzi drzewa wymachującą patykiem i krzyczącą na małą nie szkodliwą żabkę można raczej uznać za śmieszną.

- Może nie zabiła ale na pewno była bardzo blisko osiągnięcia tego- Shana krzyknęła zrozpaczona.

- Shana proszę cię przestań – w tym momencie wzięłam niczego nie winną żabkę na ręce – widzisz nic się nie dzieję – powiedziałam uśmiechając się lekko.

- NIE Aya przestań przecież ten potwór z otchłani zaraz wyje ci wszystkie wnętrzności od środka a resztę ciała rozszarpie na strzępy!- Shana krzyczała tak głośno że żabę którą miałam na ręce po prostu zaczęła wiać.

-Tak dobrze uciekaj stąd ty obleśna i śmierdząca kupo śluzu, żebym cie tu więcej nie widziała!

- Skończyłaś już budzić cały las? – spytałam zażenowana.

- No co? Przecież to nie moja wina poza tym nie krzyczałam aż tak głośno – powiedziała zbulwersowana.

- Nie ważne trzeba się zastanowić co robimy dalej – powiedziała już spokojnie Shana.

- No tak nawet o tym nie myślałam i jeszcze ciebie tu ściągnęłam a przecież masz swoje życie -powiedziałam skruszona.

Nagle dotarło do mnie jaką straszną egoistką jestem. Wpakuje Shane w swoje problemy mimo że ona ma pełno swoich, muszę to odkręcić.

- Shana słuchaj dziękuję że tu przyjechałaś i mi pomogłaś ale nie mogę ci zawracać głowy swoimi problemami ty lepiej wróć do rodziny bo pewnie się strasznie o ciebie martwią – poczułam jeszcze większe wyrzuty sumienia.

- Aya, Aya , Aya bez urazy ale obawiam się że nie przeżyjesz sama w tych rejonach beze mnie – odparła kręcąc przy tym głową z dezaprobatą – co jak co ale teraz jesteś w emocjach które robią ci mętlik w twojej ślicznej acz małej główce, nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie dlatego pozwól że dzisiaj ja pomyślę za nas dwie – mówiąc to wzięła moją głowę i nie spodziewanie zaczęła ją trząść.

- OGARNIJ SIĘ AYA – zaczęła wydzierać się na całe gardło – słuchaj mnie uważnie bo nie będę powtarzać a sprzeciwu nie przyjmę – zaczęła powoli – mam plan najpierw pojedziemy do mnie żebym mogła wytłumaczyć się rodzicom z tego niespodziewanego wyjazdu a ty musisz być ze mną żeby uwierzyli, no bo wiesz oni mi nie wierzą przynajmniej nie wtedy kiedy powinni – mruknęła nie zadowolona- odpoczniemy trochę i zastanowimy się co dalej – krzyknęła uradowana – zresztą Felix na pewno się ucieszy jak cię zobaczy – puściła mi oczko na co się zaśmiałam.

- No w sumie już dawno nie widziałam tego malca... niech ci będzie – pokręciłam głową zrezygnowana.

Tak jak Shana powiedziała tak zrobiłyśmy. Spakowałyśmy nasze rzeczy i ruszyłyśmy w drogę. Na nasze szczęście podczas podróży obyło się bez zbędnych problemów, dlatego już po 2 dniach drogi mogłyśmy ujrzeć ze wzgórza niedaleko gór średniej wielkości chatę z którego komina można było dostrzec kłęby dymu.

- Zapomniałam już jaki to wspaniały obrazek – westchnęłam rozmarzona.

- To ci powiem żebyś się nie przyzwyczajała bo jak tam dojedziemy to przejdzie przez ten obrazek wielki armagedon.

- Przesadzasz znam twoich rodziców nie od dziś i wiem jacy to są wyrozumiali ludzie – powiedziałam pewna swoich słów.

- Tak? To teraz będziesz miała okazję się przekonać pacz już jesteśmy – Shana miała rację nawet nie zauważyłam że tak szybko ty dotarliśmy.

Podjechaliśmy do obory która znajdowała się za domem i odstawiłyśmy konie.

- SHANA!!!- usłyszałam głośny i wściekły głos mężczyzny zza swoich pleców, szybko się odwróciłam i zobaczyłam wysokiego mężczyznę po czterdziestce z kilkudniowym zarostem i potarganymi krótko obciętymi włosami.

Chyba mnie nie zauważył bo zaczął dalej wrzeszczeć.

- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ DZIEWUCHO WIESZ JAK SIĘ O CIEBIE Z MATKĄ MARTWIMY !? - szybkim krokiem ojciec Shany podszedł do niej i zamknął w żelaznym uścisku – nigdy więcej tego nie rób rozumiesz     - mimo że te słowa były ciche ponieważ stałam blisko zdołałam je usłyszeć.

Nie powiem zrobiło mi się trochę smutno w końcu rodzice Shany od zawsze się o nią martwili troszczyli i robili wszystko żeby Shana i jej brat mieli jak najlepiej w życiu. Nie to co ja ale nie ma co rozpamiętywać tamtych chwil Aya ogarnij się zaczynasz nowe lepsze życie.

- Tato przepraszam że wyjechałam bez żadnego słowa ale koniecznie musiałam pomóc Ayi – słowa Shany sprowadziły mnie na ziemię.

-Ayi?- usłyszałam zdziwiony głos mężczyzny jego rozkojarzone spojrzenie padło wprost na mnie – a niech mnie kule biją Aya dziecko jak tyś wyrosła- jego zmartwiony i zdziwiony wyraz twarzy diametralnie zmienił się za radosny i pełny życia podszedł do mnie żwawym krokiem i zamknął w tak samym niedźwiedzim uścisku – jak miło cię widzieć nie powiem   nie spodziewałem się ciebie tu zobaczyć co cię sprowadza? coś się stało?potrzebujesz czegoś? Ktoś cię skrzywdził? To na pewno jakiś chłopak! Nie ja tylko dorwę skur***yna to mu nogi z dupy powyrywam!- tata Shany to bardzo zmiennie emocjonalny człowiek ale bardzo troskliwy i zawsze można na niego liczyć to niezwykły człowiek widać że Shana odziedziczyła po nim ten specyficzny charakter.

- Tato. Tato! Tato do cholery! Nic się Ayi nie stało i nikt jej nie wyrwał języka jeszcze tego by brakowało – Shana próbowała uspokoić swojego ojca i jego naprawdę dziwne teorię ja nie wiem co ten człowiek ma w głowie.

- Jeżeli nikt jej języka nie wyrwał to czemu nic nie mówi!

- Bo nie dajesz nikomu dojść do słowa Aya weź coś powiedz i niech się już uspokoi! - Shana zrozpaczona próbowała przemówić swojemu ojcu do rozumu. Po mimo że widok był przekomiczny i prawie nie pękłam ze śmiechu to zebrałam się w sobie żeby przerwać to szaleństwo.

- Panie Geronie wszystko jest dobrze nic mi nie jest – powiedziałam spokojnie.

- O Aya dziecko nie strasz mnie tak jeszcze bym przez ciebie na zawał zszedł – mężczyzna odetchnął z wyraźną ulgą – w takim razie co się stało?

- Tato może wejdziemy do środka nie ma co stać na dworze zresztą już się ściemnia- głos zabrała Shana.

- A no tak gdzie ja mam głowę – w akompaniamencie śmiechu Shany i jej ojca skierowaliśmy się do środka domu.

Po mimo że byłam tu tylko pare razy a ostatnio z jakieś 3 lata temu wnętrze domu nie zmieniło się ani trochę. Można nawet powiedzieć że jest jeszcze piękniejsze. Bije od niego takie przyjemne rodzinne ciepło. Jest tu rodzinnie i miło to miejsce jest lepsze niż wszystkie skarby tego świata.

- Geron to ty?- aksamitny głos kobiety rozniósł się po pomieszczeniu.

- Envelia zobacz kto wrócił i to z kim.

Weszliśmy do wielkiego ale przytulnego salonu gdzie na fotelu przy kominku siedziała kobieta w podeszłym wieku. Jej wzrok padł na naszą trójkę.

- Shana i Aya jejku jak ty wyrosłaś – kobieta podeszła do mnie i wzięła moją twarz w dłonie – strasznie podobna do matki – nagle jej wzrok zszedł na stojącą za mną Shanę – chyba musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić.

Usiedliśmy wszyscy przy stole i wypiliśmy ciepłe kakało zrobione przez mamę Shany. Całą sytułację w jakiej się znalazłyśmy tłumaczyła Shana za co byłam jej wdzięczna. 

- Dobrze zrobiłaś wyprowadzając się z tamtego miejsca – głos zabrała mama Shany – tylko co chcesz zrobić dalej? Myślisz że będą cie szukali? - zaniepokojony głos Enveli rozniósł się po pomieszczeniu w którym panowała  chwilowa cisza.

- Nie sądzę chociaż nie mogę być tego pewna nie wiem co może im wpaść do głowy – powiedziałam z godnie z prawdą.

-Wiesz że zawsze jesteś u nas mile widziana Ayo – tym razem odezwał się ojciec Shany.

- Tak i dziękuję bardzo ale myślę że o ile to nie będzie dla państwa problem to zostanę na parę dni a potem wyruszę dalej może pozwiedzam świat zawsze mnie ciekawiło co jest winnych krainach.

- Oczywiście możesz zostać tu ile tylko będziesz chciała -mama Shany posłała mi pocieszający uśmiech – a na razie... - nie dane jej było dokończyć ponieważ niespodziewanie do pomieszczenia wpadł Felix młodszy brat Shany.

Jego wzrok szybko przeskanował pomieszczenie lecz kiedy mnie zauważył w jego oczach można było zobaczyć wielkie ogniki szczęścia.

- Aya! - maluch krzyknął uradowany i z prędkością światła wtulił się we mnie.

- Ciebie też miło widzieć Felix – uśmiechnęłam się i oddałam uścisk. Od razu poprawił mi się humor.

-Jak ty wyrosłeś – to prawda chłopak jest o połowę głowę wyższy niż ostatnio do tego jego włosy pociemniały i się wydłużyły. Dodatkowo ten jego dziecięcy urok. Zawsze był słodziakiem i umiał to bardzo dobrze wykorzystać.

- To prawda mama mówi że staje się prawdziwym mężczyzną – powiedział dumnie na co cicho się zaśmiałam.

- Dobrze mężczyzno teraz do łóżka już późno – do rozmowy dołączyła Envelia.

- Ale mamo jak ja dopiero przywitałem się z Ayiom nie mogę pójść już spać chcę z nią porozmawiać – na dowód swoich słów wtulił się we mnie jeszcze bardziej.

- O nie idziesz spać jutro porozmawiasz z Ayią – dołączył się też jego ojciec.

- Aya zostaje na dłużej – w jego oczach znów było widać te radość.

- Tak zostanie na dłużej a teraz odklej się od niej rzepo – wtrąciła się Shana.

- Może i jestem rzepą ale przynajmniej nie boję się małych żabek jak ty – zachichotałam cicho mały umie się obronić.

- Osz ty mały ...-o to nie wróży nic dobrego. Na szczęście na czas włączyła się Envelia.

- Felix może pójdziesz się przebrać w piżamę a Aya zaraz do ciebie przyjdzie powiedzieć ci dobranoc? - widziałam w jej spojrzeniu prośbę.

- Tak to dobry pomysł – spojrzałam na malca. Widziałam że się waha.

- Ale przyjdziesz – spytał wątpliwie.

- Masz to zagwarantowane – uśmiechnęłam się i poczochrałam go po głowie – leć – malec szybko pobiegł do swojego pokoju. 

-Dziękuję zapewne skończyło by się to kolejną kłótnią a już i tak wszyscy jesteśmy zmęczeni ostatnimi wydarzeniami.

- Nie moja wina że ta rzepa mnie tak denerwuje – odpowiedziała zbulwersowana Shana.

- To jest przyjemność nie musi się pani martwić – powiedziałam szybko – lepiej już do niego pójdę.

Nie czekając już na żadną odpowiedź poszłam do dobrze mi znanego pomieszczenia. Jak tu przyjeżdżałam większość czasu zamiast spędzać z Shaną spędzałam z Felixem. No ale nie mogłam odmówić temu słodziakowi.

Stanęłam przed pokojem małego i zapukałam lekko w drewnianą powłokę.

- Proszę – słysząc to weszłam do pomieszczenia.

Pokój  nie za bardzo się zmienić chociaż nie było tak dużo zabawek jak kiedyś i można powiedzieć że nie jest już tak „dziecinny".

Felix siedział przy biurku i chyba coś malował. Podeszłam bliżej żeby zobaczyć lecz Felix szybko zamknął zeszyt w którym rysował i schował do szafki.

- To co do spania się kładziemy? - spytałam nie pewnie.

- Aya położysz się obok mnie? Proszę. - nie powiem zdziwiło mnie to.

- Wiesz nie wiem czy to dobry...-urwałam na chwilę patrząc na te smutne oczy jeny czemu to dziecko ma taki dar manipulacji mimiką twarzy- no dobrze – powiedziałam zrezygnowana.

Już szczęśliwy położył się do łóżka. Spokojnie Aya, poczekasz aż zaśnie i się zmyjesz. Położyłam się obok, nie minęła sekunda a ten już leżał wtulony we mnie jeny  co za dziecko. 

Odczekałam z dziesięć minut i powoli zaczęłam wstawać tak żeby go nie obudzić.

- Już idziesz? -usłyszałam cichy i smutny głos Felixsa, kurczę myślałam że śpi.

- Nie po prostu trochę było mi nie wygodnie ale już jest dobrze – powiedziałam szybko – śpij .

Próbowałam jeszcze wyjść dwa razy ale to dziecko to jakiś cyborg ( i tak nie zwracajcie na to uwagi ze tam nie ma cyborgów ani nikt o istnieniu czegoś takiego nigdy nie słyszał xD)
wyczulony na każdy najmniejszy ruch. W końcu zrezygnowana po prostu poszłam spać.

A wiec dobiło do 200 wyświetleń, tak wiec rozdział jest. Następny przy 270! Rozdział ma 1892 słowa xD
Tutaj macie jeszcze wygląd kilku postaci :

LILIANA VARENGALD:

GERON VARENGALD (pochodzenie Okhyrus):

FELIX VARENGALD (pół okero pół rizjanin)

Continue Reading

You'll Also Like

80.2K 2.1K 81
an eighteen-year-old boy, trying his best to save his ass from being whipped by his soon-to-be husband, and at the same time, he wants to get away wi...
37.6K 82 46
Erotic shots
1.6M 108K 25
#Book-2 in Lost Royalty series ( CAN BE READ STANDALONE ) Ekaksh Singh Ranawat The callous heartless , sole heir of Ranawat empire, which is spread...
116K 3.3K 23
Warning: 18+ ABO worldကို အခြေခံရေးသားထားပါသည်။ စိတ်ကူးယဉ် ficလေးမို့ အပြင်လောကနှင့် များစွာ ကွာခြားနိုင်ပါသည်။