Moje prywatne słońce

By TopazClever

104K 11K 9.4K

Widziałem go wiele razy wcześniej, ale wtedy zobaczyłem go naprawdę po raz pierwszy. Hinata Shoyo, człowiek... More

Hinata Shoyo
Pod górę
Jak pieprzony Anioł Stróż
Wypad na ciacho
Więcej nie stchórzę
Ten uśmiech
Czwartek
Pani Mama w akcji
Co ja u licha wyprawiam?
Zostaw mnie!
Początek
Starzy przyjaciele
Najdłuższa noc
Dźwięk błyskawic
Prowokacja
Wiem o tym
Ta straszna prawda
Ostatni

Wizyta domowa

4.4K 520 365
By TopazClever

Na czas mojej ,,kary" byłem tymczasowym woźnym. Za każdym razem, kiedy pomyślałem sobie, że najgorsze co w życiu robiłem, przypominało mi się, że Shiba robi teraz dokładnie to samo. Plus, okazało się, że nadgarstek jest tylko obity i ma żadnych przeciwwskazań żeby trenować. Zjadłem pół paczki tabletek przeciwbólowych żeby móc normalnie uczestniczyć w treningu i nie popłakać się z bólu.

- Kageyama, strach się ciebie bać – powiedziała Tanaka. – Naprawdę chciałeś rozbić łeb Shiby?

- Naprawdę – burknąłem.

- Łał – on i Noya powiedzieli to równocześnie. – Niedługo będziesz postrzegany za straszniejszego od Asahiego. – dodał Noya.

Asahi spojrzał na mnie tak jakby czekał na ten dzień, kiedy to przede mną, nie przed nim będą uciekać pierwszoklasistki. Kapitan odchrząknął i wszyscy stanęli na baczność.

- Powinieneś się cieszyć Kageyama, że nie zawiesili cię. Bardzo się cieszę, że jesteś męski i bohaterski, ale przestań zabijać ludzi. Potrzebujemy cię żeby dostać się na narodowe.

Rozumiem, że może być zły, że mam teraz mniej czasu na treningi, bo muszę sprzątać szkołę. Na szczęście Hinata zostawał ze mną dłużej żeby pracować nad naszym błyskawicznym atakiem. Teraz wychodziliśmy jako ostatni. Dzisiaj Hinata stanął przede mną i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Bo wiesz, Kageyama-kuuun –powiedział a ja wiedziałem, że ta mała larwa czegoś chce. – Bo ja nigdy nie byłem u ciebie a ty u mnie byłeś mnóstwo razy.

Zamrugałem oczami kilka razy.

- Czekaj – wymamrotałem. – Czy ty chcesz wbić się do mojego domu, pasożycie?

- Nie jestem pasożytem! Chcę tylko zobaczyć jak się mieszka samemu.

- I właśnie jesteś pasożytem, bo tylko to cię interesuje.

Patrzył na mnie błagalnie, jak mały szczeniak, który prosi o coś. Wywróciłem oczami.

- No dobra – mruknąłem. – Chodź. Tylko nie spodziewaj się cudu. Jak chcesz coś jeść to musimy zrobić zakupy.

Zakupy też go podniecały. Biegał po sklepie z koszykiem i wrzucał do niego głównie to, co sam by zjadł, czyli za dużo mięsa w stosunku do reszty.

- Nie mam tyle pieniędzy – ostudziłem jego zapał, odkładając produkty na swoje miejsce. – Zrobię ci miso. To bardzo zdrowe jedzenie.

Nie narzekał, kiedy dałem mu jeszcze nadziewaną bułeczkę. Trzeba sobie zapisać gdzieś, że łatwo go pokonać jedzeniem.

- To tutaj?! – pisnął, podekscytowany, kiedy zatrzymaliśmy się przed moim blokiem.

- Tak, tak. Uspokój się, kretynie. To dom jak dom.

Kiedy wspięliśmy się na górę i otworzyłem mu drzwi, wpadł do środka jak burza. Tak z przyzwyczajenia sprawdziłem biuro i sypialnię ojca. Puste i zagracone, bez zmian. Hinata już czynił wokół większy chaos niż był.

- Ale tu brudno – podsumował. – Nie sprzątasz tutaj?

- Ostatnio nie mam czasu – przyznałem. – A chcesz zrobić to za mnie?

- Nie bardzo – przyznał. – Ale jestem głodny.

- Jak chcesz jeść to musisz czekać.

Kiedy ja przygotowywałem posiłek, on robił rozpoznanie terenu. Larwa wbiła się do mojego pokoju i bezkarnie wywróciła go do góry nogami. Tylko słyszałem jak śmieje się z czegoś, co tam znalazł. Zastanawiałem się z czego, przecież nic tam prawie nie trzymam.

- Hinata, głąbie! – krzyknąłem za nim. – Chodź jeść.

Nie odpowiedział.

- Hinata!

Nadal nic. Poszedłem po niego. I zamurowało mnie. Leżał skulony na moim łóżku, przykryty moją bluzą i drzemał. Z jednej strony, przecież to on narzekał, że jest głodny. Z drugiej, wyglądał tak... niewinnie, że... 

Czy ja nazwałem go niewinnym? Kami-sama, chyba jest po mnie.

- Kageyama? – wymamrotał sennie krasnal. – Czemu znowu walisz głową w ścianę?

- Już nic – westchnąłem. – Zrobiłem jedzenie.

Zeskoczył z łóżka i już znajdował się w kuchni.

- Dobrze gotujesz, Kageyama. Kto by się spodziewał, że potrafisz.

- No wiesz, kretynie – naszykowałem sobie porcję. – Trochę jednak mieszkam sam. Musiałem się nauczyć gotować. Nie każdy ma mamusię, która szykuje ci obiadki.

- A twój tata? – zapytał Hinata. – Nie mówiłeś wcześniej, że mieszkasz sam. Gdyby nie ta sprawa to dalej bym nie wiedział.

Wzruszyłem ramionami.

- Ojciec ma swoją pracę w Osace – wytłumaczyłem. – Ale nigdy nie chciałem przeprowadzać się z nim. Mam tutaj swoją szkołę i treningi i drużynę...

- Rozumiem – Hinata pokiwał głową. – Ale to nadal niesamowite. Jeden mój znajomy z gimnazjum przez pewien czas mieszkał sam, ale pogorszyły mu się wtedy stopnie więc rodzice zabrali go ze sobą. W sumie, Kageyama... - przekrzywił głowę i złapał się za brodę. – Ty też nie masz najlepszych ocen.

- Odezwał się najgorszy w klasie.

Hinata poczerwieniał na twarzy po końcówki włosów.

- Jeszcze zobaczysz, że się poprawię!

- A założymy się, że nie?

- A założymy się, że tak? Dawaj, Kageyama! Zakładamy się!

Założyłem się z nim o wielką porcję mięcha, że nie poprawi swoich miernych ocen. Zwłaszcza, jeśli chodzi o japoński. Łatwo go było podpuścić i zdenerwować. Nawet udało mi się go zagonić do pomocy przy sprzątaniu po jedzeniu. W połowie roboty zadzwonił mój telefon.

- Halo?

- Tobio-kun? Mówi mama Shoyo.

- Och – spojrzałem na larwę. – Dobry wieczór.

- Jest u ciebie mój syn?

- Tak się składa, że jest.

- Wyślij go czym prędzej do domu. Niech nie myśli, że ominie go nauka.

Spojrzałem na larwę z politowaniem.

- Twoja mama każe ci iść do domu. Chyba masz kłopoty.

Jęknął i uderzył głową w blat stołu.

- Ale ja nie chcę!

- Ej, a ja nie chcę żeby tu przyjechała i powiedziała, że to moja wina. Wynocha, krasnalu.

- Kageyama, jesteś chamem, wiesz?

Dosłownie wypchnąłem go za drzwi

- Trafisz sam do domu, prawda?

- Chyba trafię.

Poklepałem go po głowie.

- Pozdrów mamę.

- Pozdrowię. I tak wiem, że ciebie lubi bardziej niż mnie. Nawet Natsu lubi cię bardziej niż mnie. – dodał smętnie.

- Lepiej przestań gadać takie głupoty, kretynie.

Z okna obserwowałem jak wsiada na rower i odjeżdża. Sam wróciłem do sprzątania po jedzeniu. Nie minęły dwie minuty a rozległ się dzwonnek do drzwi.

- Jak nic czegoś zapomniał – wymamrotałem sam do siebie, przekręcając zamek. – Hina...

Mężczyzna po drugiej stronie drzwi tylko podrapał się po brodzie i westchnął.

- Dobry wieczór, Tobio – powiedział. – Wpuścisz mnie do mojego domu?

Obserwowałem jak wciąga do środka swoją walizkę a potem jak gdyby nigdy nic nalewa sobie zupy do miski. Kiedy wskazał mi krzesło naprzeciwko siebie, bezwiednie usiadłem na nim.

- A więc, Tobio – powiedział tym swoim spokojnym, głębokim głosem. – Czy możemy porozmawiać o sytuacji, w której dyrektor szkoły dzwoni do mnie i mówi, że mój syn usiłował rozbić głowę innego ucznia?

Patrzyłem na niego i przysięgam, nie miałem zielonego pojęcia co mam mu powiedzieć.



=========================================================

Tak na marginesie, kiedy robiłam sobie notatki do opowiadania i od tak sobie wymyślałam historię rodziców Kageyamy, po prostu pokochałam pana Tatę. Jakby ktoś się zastanawiał dlaczego Tobio jest taki kageyamowaty, to przyczyn szukałabym w tym człowieku. Serio, powinnam dać mu własną serię czy coś. 

Dobra, dodaję ten rozdział, bo burza i jak znać życie, zaraz prądu nie będzie. 

(Może jest tu ktoś, kto też pisał maturę z biologii?) 

Continue Reading

You'll Also Like

66.5K 1.5K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
875 86 11
W Yokohamie zapada noc, Dazai podczas swojej codziennej przechadzki ulicami miasta napotyka chłopaka o wiele mniejszego od niego. Wkrótce po tym, rud...
7.7K 479 60
Książka pełna autorskich i inspirowanych ciekawostek na temat członków Dream SMP
118K 8.9K 54
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...