Dean:
Kolejny rutynowy dzień, robota, alkohol, impreza. Widziałaś, że jutro będzie tak samo. Jednak przyzwyczaiłaś się do tego.
Poprosiłaś barmana o dolewkę, kiedy zauważyłaś, iż ktoś ci się przygląda. Chwyciłaś szklankę napełnioną szkarłatnym trunkiem i obróciłaś się w kierunku owej osoby.
Niedaleko siedział blondyn w wytartej skórzanej kurtce. Na pierwszy rzut oka wydawał się zwyczajnym facetem, jednak jakaś wewnętrzna intuicja podpowiadała ci inaczej.
Z uśmiechem podeszłaś do mężczyzny.
- Jestem [T.I.] - zajęłaś miejsce na przeciwko blondyna
- Dean - chciał coś dodać lecz zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu dostrzegłaś imię ,,Sam"
Blondyn odebrał. Po krótkiej rozmowie wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.
- Przepraszam ale... - pomachał telefonem - Pilna sprawa
Podniósł się, jednakże zatrzymałaś go. Spojrzał na ciebie zdezorientowany, kiedy ty wyjęłaś, z torebki długopis, po czym zapisałaś swój numer na dłoni Deana.
Chłopak uśmiechał się pod nosem, gdy opuszczał klub.
Castiel:
Czarna impala zaparkowała przed motelem.
Siedziałaś na podjeździe, bawiąc się nożem. Było po północy. Nikt nie zwracał na ciebie uwagi.
Z samochodu wysiadły dwie osoby. Blondyn w starej, skórzanej kurtce oraz brunet ubrany w beżowy prochowiec.
Z zaciekawieniem przyglądałaś się mężczyznom.
Pierwszy powiedział coś do drugiego po czym blondyn zniknął za drzwiami, jednego z pokoi hotelowych. Natomiast drugi skierował się w twoją stronę.
- Co tutaj robisz? - na dźwięk głosu bruneta podniosłaś wzrok, napotykając spojrzenie jego niebieskich tęczówek.
- Siedzę - wzruszyłaś ramionami
- Nasłał cię Crowley? - warknął mężczyzna wyciągając swoje ostrze
- Co? - zapytałaś zdezorientowana - Nie, właściwie to się przed nim ukrywam.
- Dlaczego?
- To historia na dłuższe spotkanie - westchnęłaś po czym spróbowałaś się uśmiechnąć - Tak poza tym jestem [T.I.], aniołku.
Brunet wyglądał na lekko oszołomionego lecz odpowiedział:
- Mów mi Castiel
Sam:
Stosik książek niebezpiecznie chwiał się, gdy niosłaś go poprzez długi korytarz biblioteki. Widok przysłaniały ci opasłe księgi.
Przeszukałaś wiele tomów lecz nigdzie nie było tego, czego akurat potrzebowałaś.
Nagle poczułaś, że tracisz równowagę. Upadłaś, jednak bliskie spotkanie z podłogą zamortyzowało coś miękkiego.
-Przepraszam - powiedziałaś uświadamiając sobie, że na kimś leżysz.
- Nic się nie stało - usłyszałaś męski głos
Spojrzałaś na chłopaka. Szatyn mógł być jedynie trochę starszy od ciebie. Uśmiechał się promienie w twoją stronę.
-Tak przy okazji, jestem Sam - dodał podnosząc się z ziemi
- A ja [T.I.] - chłopak wyciągnął rękę i pomógł ci wstać.
- Nie za dużo książek jak na taką drobną osóbkę? - zapytał śmiejąc się
- Nie - odpowiedziałaś równie rozpromieniona
- Myślę, że należy Ci się pomoc - stwierdził Sam po czym zaczął zbierać lektury z podłogi.
Crowley:
Srebrna szkatułka spoczęła w ziemi. Miałaś mieszane uczucia co do tego pomysłu, jednak byłaś zdeterminowana.
Gdyby nie zatrute ostrze nie musiałabyś tego robić. Nie miałaś nawet pewności czy to zadziała.
Przysypałaś piaskiem pudełko, po czym wstałaś rozglądając się.
Twoim oczom ukazał się mężczyzna ubrany na czarno.
- No, no no - zagwizdał - [T.I.], czym sobie zasłużyłem na taki zaszczyt?
- Chcę zawrzeć pakt - postawiłaś na wstępie
Spojrzał na ciebie zdziwiony.
- W takim razie czego potrzebujesz, kochanie - starał się aby jego głos przepełniała pewność siebie. Myślał, że nie zauważysz, iż go zaskoczyłaś.
- Dziesięć lat życia w zamian za antidotum na to cholerstwo w mojej krwi.
Uśmiechnął się przebiegle. Wiedziałaś, że zrozumiał o co ci chodzi.
- Zgoda
Podszedł do ciebie i złożył na twoich ustach pocałunek. Przypieczętowaliście pakt.
Gabriel:
Czekoladowy tort został zapakowany do pudełka. Z uśmiechem odebrałaś zawiniątko.
To był dzień twoich urodzin.
Odwrociłaś się z zamiarem wyjścia lecz na twojej twarzy wylądowała coś lekkiego.
- Wybacz - usłyszalaś męski głos.
Przetarłaś ręką oczy, tak aby odsłonić sobie widok.
Z troską przyglądał ci się blondyn, który chwilę wcześniej zmienił cie w chodzące ciasto.
- Przynajmniej teraz jestem słodka -roześmiałaś się
Chłopak również wyglądał na rozbawionego.
- Jestem Gabriel - oznajmił
- [T.I]
Wyjęłaś z torby chusteczkę i zaczęłaś wycierać twarz, jednakże jedną ręką szlo ci dość kiepsko.
- Ja to zrobię - zaproponował Gabriel i wziął się za usuwanie lukru z twojej twarzy.
Kremu została na twoim nosie. Blondyn zgarnął go palcem, po czym spróbował.
- Faktycznie jesteś słodka - powiedział to takim tonem jakby właśnie odkrył nowy pierwiastek
Baltazar:
Pociągnęłaś kolejny łyk kawy. To był zdecydowanie długi dzień.
Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Wszystkie stoliki były pozajmowane, nie dziwiłaś się jednak, w końcu ta kawiarnia miała wysokie rekomendacje.
Nagle na twoim stoliku, ktoś postawił kubek wypełniony po brzegi kofeiną.
- Mogę się dosiąść? - zapytał mężczyzna
Spojrzałaś na blondyna, który przyglądał ci się z zainteresowaniem.
- Jasne - uśmiechnęłaś się.
Mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko ciebie. Szare tęczówki przeszywały cię na wylot.
- Jestem Baltazar - odezwał się
- A ja [T.I.]
- Czy my się nie spotkaliśmy już wcześniej? - zapytał z uroczym uśmiechem
- Pamiętałabym - odpowiedziałaś
Rozmowa w kawiarni przebiegłą wam bardzo przyjemnie. Jednakże dostałaś smsa, że jesteś pilnie potrzebna w pracy. Na odchodne wręczyłaś Baltazarowi swój numer telefonu.
Lucyfer:
Kolejka za biletami była ogromna. Stałaś już dobre dwie godziny lecz miałaś wrażenie, że wcale nie posunęłaś się naprzód.
Nagle jakiś mężczyzna stanął przed tobą, jak gdyby nigdy nic.
- Ej - zirytowałaś się
Blondyn odwrócił się najwyraźniej zdenerwowany:
- Ty wiesz kim jestem? Nazywam się Lucyfer
- W tej chwili mógłbyś być nawet Oprą - krzyknęłaś, trochę za późno uświadamiając sobie do kogo się zwracasz.
Upadły anioł przyglądał się tobie w milczeniu. Nie mogłaś wyczytać nic z jego twarzy.
Zdziwiło cię jednak, to co nastąpiło chwilę później. Lucyfer się uśmiechnął.
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś - zaczął klaskać
Kilka osób w kolejce obróciło się w waszą stronę. Lucyfer zgromił ich wzrokiem i przerwał czynność.
- Zdradź mi swoje imię - dodał
- Jestem [T.I.] - uśmiechnęłaś się niewinnie.
Kolejka minęła szybciej, kiedy zaczęliście rozmowę.
Następnie w miłej atmosferze obejrzeliście wspaniały koncert.
Chuck:
Postanowiłaś kupić gitarę. Uwielbiałaś brzmienie tego instrumentu.
- Może pomóc? - usłyszałaś męski głos
Podniosłaś wzrok i spojrzałaś na źródło dźwięku.
Ciemne włosy kontrastowały z okularami.
- Jestem Chuck - uśmiechnął się mężczyzna.
- A ja [T.I.] - również się rozpromieniłaś
Wzięłaś do ręki czarną gitarę i zaczęłaś ją dokładnie oglądać. Chuck zamyślił się chwilę po czym sięgnął po drewniany instrument.
- Myślę, że ta - wskazał na przedmiot trzymany w ręku - Będzie lepsza dla osoby początkującej.
- To aż tak widać? - zapytałaś
- Może trochę - posłał ci niewinny uśmieszek - Jeżeli będzie chciała mógłbym cię nauczyć paru chwytów.
Wyjęłaś z torebki długopis i na kawałku papieru napisałaś swój numer. Następnie wręczyłaś notatkę mężczyźnie.
Zadowolona udałaś się do kasy.
Garth:
Skreciłaś na kolejnym zakręcie, wracałaś do domu z imprezy. Było już późno.
Poczułaś zderzenie. Spojrzałaś na osobę, z którą się zdarzyłaś.
- Przepraszam - oznajmił chłopak
Brązowe włos wpadały na jego duże tęczówki. Przyglądał ci się jakby właśnie zobaczył ósmy cud świata.
- Nic nie szkodzi - stwierdziłaś i miałaś go wyminąć lecz cie zatrzymał.
Spojrzałaś na niego zdziwiona.
- Nie powinnaś chodzić sama o tak późnej porze. Odprowadzę cię.
Niechętnie zgodziłaś się na propozycje chłopaka.
- Jestem Garth - powiedział
- [T.I.]
Zatrzymaliście się przed jednym z niedużych domków.
Chłopak przytulił cie na pożegnanie. Trochę zdziwiona odwzajemniłaś uścisk.
Kiedy Garth miał odchodzić, wręczyłaś mu karteczkę z twoim numerem telefonu
Kevin:
Przemierzałaś korytarze dużego budynku. Twój pierwszy dzień w nowej szkole, a ty już byłaś spóźniona. Wszystko przez kolejną, cholerną wizję.
Minęłaś kolejny zakręt, kiedy dostrzegłaś klasę, której szukałaś. Westchnęłaś i weszłaś do środka.
Wszystkie oczy skierowały się w twoją stronę a nauczyciel urwał w połowie zdania swoją wypowiedź.
- Przepraszam - zaczęłaś - Ten budynek jest ogromny. Nie mogłam się w nim odnaleźć.
Wykładowca zdawał się zignorować twoje słowa. Wskazał ręką na jedną z ławek po czym powiedział:
- To [T.I.] [T.N.], będzie waszą nową koleżanką. Przywitajcie ją ciepło.
Usiadłaś obok bruneta, który uśmiechał się w twoim kierunku.
- Jestem Kevin - oznajmił - Jeżeli chcesz mogę cię oprowadzić po szkole. Sam na początku miałem problem z zapamiętaniem wszystkich korytarzy.
- Naprawdę? - rozpromieniłaś się - Byłoby super.