Who are you? || Tyler Joseph

By Praedicator

1.6K 173 98

,,Who are you?" opowiada o potędze miłości, wewnętrznych starciach z samym sobą i niełatwych wyborach, któryc... More

Prolog
1. Daj odpocząć
2. Tu poczta głosowa
3. Teraz należysz do mnie!
4. Obudź mnie
5. Na sygnale
6. Jak przez mgłę
7. Kim... jestem?
8. Kim jesteś?!
9. Świat oszalał

10. Psychol

108 12 4
By Praedicator

- Wstawaj śpiochu, bo nie zdążymy!

Nieznany głos wyrwał go z nieprzyjemnego snu. Gdyby obudził się kilka minut później, całe mieszkanie ogarnąłby jego wrzask.

Tajemnicza osoba, nie była jednak mu nie znana. Jego mózg powoli przypominał sobie wydarzenia z ostatniego dnia. Przyszło mu to znacznie wolniej niż ostatnio.

- Gdzie jedziemy, Josh? - zapytał półprzytomny, nie tylko w celu uzyskania odpowiedzi, ale także aby upewnić się, że rozmawia akurat z tym człowiekiem. Analizował w myślał prawdopodobieństwo pomyłki. Wydawało mu się prawie niemożliwe.

- Josh? Tyler, nie myśl o niebieskich migdałach, tylko wstawaj!

Brunet otworzył szybko oczy. Niemalże podskoczył gdy zamiast mężczyzny o różowych włosach ujrzał blondynkę znajdującą się tuż przed jego oczami.

- Próbuję cię obudzić od godziny. Już miałam się poddać.

- Tak, tak. Już wstaję. - wymamrotał wciąż przerażony.

Próbował dojść do siebie, po nieprzespanej nocy. Oczy piekły go niemiłosiernie. Podniósł się i odchylił pościel. Szybko okrył z powrotem swoje ciało, zauważając, że jest całkiem nagi.

- Co? Czy ty... - zaczął, czując jak gwałtownie się rumieni.

- Poczekaj, przyniosę ci czyste ubrania. - odparła, odwracając się w stronę drzwi. Nie drgnęła jednak z miejsca, widząc, że brunet jest prawie czerwony jak burak i gapi się na nią jak na przestępcę.

- No chyba nie myślałeś, że dam ci tak po prostu usnąć w brudnych ciuchach?

Tyler odpowiedział tylko nerwowym uśmieszkiem i z zawstydzeniem patrzył jak Jenna wychodzi.

Czekając na kobietę, odwrócił wzrok w stronę okna i podziwiał przyrodę dzikiej kniei. Na najbliższej sośnie siedział niewielki ptaszek wypełniający otoczenie swoim przepięknym świergotem. Mężczyzna zamknął oczy i wsłuchiwał się w cieniutki głosik, maleńkiego stworzonka. Ku jego niezadowoleniu, odleciał po chwili zostawiając go samego. W ciszy.

***

- Smakuje ci? - zapytała, starannie ukrywając niedowierzanie.

- Tak! Jest przepyszne. Z czym są te naleśniki?

- Z bananami. - oznajmiła zszokowana.

Banany. Dotychczas znienawidzony przez niego owoc. Blondynka załamała się, czując jednocześnie ulgę, że mężczyzna jej nie oszukuje. Oszukuje? Tyler? Jej mąż? Jak w ogóle mogło jej to przyjść do głowy? Szybko odrzuciła te myśli, będąc wściekła na samą siebie. Nie mogła się teraz pogodzić z tym, że podejrzewała go o kłamstwo. Czuła się z tym źle. Okropnie. 

- Myślę, że to będzie moje ulubione danie

Jenna już nie odezwała się i zaczęła z powrotem jeść śniadanie. Z trudem przełykała każdy, nawet najmniejszy kęs.

- Co robiłaś dzisiaj w nocy? - zapytał ciekawsko.

- Nic, dlaczego pytasz? - odpowiedziała po dłuższej chwili poddenerwowana.

- Wydawało mi się, że słyszałem czyjeś kroki na górze.

Nagle poczuła, że świat wokół niej wiruje. Złapała kurczowo za koniec stołu, aby mieć pewność, ze gdzieś nie odpłynie.

- Wszystko w porządku? - zapytał brunet bacznie przyglądając się zachowaniu kobiety.

- Tak, tak. - odetchnęła, gdy zawroty głowy minęły. Mimo, że to uczucie nie należało do najprzyjemniejszych, kobieta poczuła ulgę, nie musząc już odpowiadać na pytanie swego męża. - Musimy się pospieszyć. Zostało nam mało czasu. - dodała wstając pospiesznie od stołu razem z talerzem niemalże nietkniętego posiłku.

- Mało czasu na co? - zapytał zdezorientowany.

- Zapomniałam ci powiedzieć. Wczoraj zadzwonił do mnie twój lekarz z Londynu. Umówił cię na wizytę u psychiatry na dzisiaj w Cincinnati. Inne przyszłe terminy są zajęte.

Brunet prawie zakrztusił się na te słowa. Już dzisiaj? U psychiatry? Poza tym Josh wspominał mu o neurologu, nie psychiatrze.

- Nie jestem szaleńcem. - odpowiedział, czujnie sprawdzając intencje kobiety.

- Wiem. Ale to nie jest moja decyzja. - wydusiła. - Dasz radę sam się wykąpać? - zmieniła temat, podchodząc do niezdecydowanego Tylera, aby pomóc mu wstać.

- Tak. Dzięki. Nauczyli mnie jak uważać na gips. - odpowiedział zawstydzony i jednocześnie zszokowany zaistniałą sytuacją. Wyglądało na to, że doktor uważał go za chorego psychicznie. Obłąkanego. Szaleńca. Albo oszusta. 

Gdy szli, nie mógł odwrócić wzroku od przepięknych oczu Jenny. Miały w sobie pewien urok. Czuł jak ponownie się rumieni. Mimo tego nie potrafił jej w pełni zaufać. Wciąż była dla niego kimś obcym.

- Ty, patrz przed siebie. Nie chcę powtórki z wczoraj. - rzekła, zauważając dziwne zachowanie mężczyzny.

***

- Dzisiaj będziesz spać już ze mną. - powiedziała, podnosząc pośpiesznie z podłogi opasłą walizkę, w dotychczasowym pokoju bruneta.

Mężczyznę strwożyły te słowa. Nigdy nie myślał o dzieleniu łóżka ze... swoją żoną. A gdyby pragnęła czegoś więcej...? O zgrozo! Nie to było jednak najgorsze. Co ona sobie pomyśli, gdy będzie wykrzykiwać przez sen imię swojego najlepszego przyjaciela? Może, jednak stres nie pozwoli mu usnąć? Perspektywa bycia osowiałym przez cały następny dzień nie była jednak kusząca.

Kobieta, zamknęła za sobą drzwi i otworzyła drugie, do ich sypialni. Brunet miał wciąż w sobie ostatki nadziei, że przed oczami ukażą mu się dwa miejsca do spania. Oczywistym było, że oszukiwał samego siebie. Tuż przed nim stało duże, drewniane łoże.

W tym momencie zalała go fala przeróżnych emocji. Próbował wyobrazić sobie jak każdego poranka budził się u boku swojej ukochanej. Starał się przypomnieć. Wciąż bezskutecznie. Westchnął cicho, próbując opanować panikę.

- Wiesz.. b-bo... - zająknął się. - B-bo j-j-ja... Ach... - w myślach układał swoją rozmowę z Jenną. Wierzył, że może nie musiał z nią wcale spać.

- Weź się w garść... - mruknął drżącym głosem.

- Coś mówiłeś? - zapytała kobieta.

Brunet pokręcił przecząco głową, z trudem przeganiając kłębek splątanych, niespokojnych myśli. Sam nie wiedział co czuje. Nie wiedział już nawet czego się boi.

Życia.

Bał się żyć. Bał się oddychać, czuć, a nawet zamknąć na chwilę oczy.

Oboje weszli do ich wspólnych czterech ścian. Dopiero teraz zauważył, że wszystkie półki i szafki są niemalże puste. Jakby nikt tu nigdy nie mieszkał. Nie wypatrzył nawet ich wspólnych zdjęć. Przypomniał sobie, że nie znalazł ich także w innych częściach domu. Myślał, że chociaż będzie miał okazję ponownie zobaczyć swoje zdjęcia sprzed wypadku.

- Dobra, jedziemy. Mamy tylko trzy godziny, a jechać będziemy co najmniej dwie.

Tyler udawał, że nie słyszy blondynki i wciąż gapił się jakby zamyślony przed siebie.

- Jasne. - odrzekł po chwili pustym głosem.

***

Podróż stawała się coraz bardziej nieznośna i męcząca. Natężenie ruchu i ciągle trąbiący na siebie kierowcy, nie poprawiali nastroju panującego w aucie prowadzonego przez Jennę.

- Cholera, spóźnimy się! - burknęła.

Tyler, obojętny na jej oburzenie, przyłożył policzek do chłodnej szyby, patrząc z ukosa na świat. Dziwny świat...

- Panie Joseph, wszystko w porządku?

Wyrwał się jakby ze snu. Przez dłuższą chwilę nie wiedział co się dzieje wokół niego. Siedział na wózku przed ciężkim, drewnianym biurkiem. Ujrzał postać w białym kitlu. Wędrował wzrokiem ku górze i napotkał brązowe oczy wpatrujące się głęboko w niego. Młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach nie sprawiał wrażenia przyjaznego. Próbował sięgnąć ręką gdzieś w bok, szukając kogoś obok niego, ale był sam. 

- C-co się... - wyjąkał

- Czy zdarzało się panu po wypadku mieć zaniki pamięci? - zapytała postać, grubym głosem, widocznie zniszczonym przez papierosy.

- Chyba n-nie.  

Continue Reading

You'll Also Like

45.8K 1.8K 108
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
616K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
5K 361 24
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktorym mieszkal cale swoje zycie, wiec m...
19.3K 1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...