𝐃𝐨𝐨𝐦𝐞𝐝 ◟⋆ᵏᵒᵒᵏᵗᵃᵉ

By hyacin_th

24.6K 1.3K 333

Opowieść o zakazanym uczuciu, które w świecie krwiopijczych stworzeń i nadprzyrodzonych zdolności nie ma praw... More

2 ⚣ well sharpen your teeth
3 ⚣ not the worst of nightmares

1 ⚣ now there's no way back

5.9K 586 167
By hyacin_th

Nic nie zdawało się zakłócać spokojnego snu Taehyunga, który przewracał się z boku na bok i smacznie mlaskał pod nosem, w międzyczasie śniąc o swoich ukochanych mruczkach, które mógł mieć jedynie w snach.

Do czasu.

Wieki nie było u nas kogoś tak olśniewająco pięknego. Nie uważasz, braciszku?

Na wpół drzemiąc usłyszał niski, nieco przyciszony ton głosu, należący bez wątpienia do jakiegoś mężczyzny. W gruncie rzeczy nie skupił się na wypowiedzianych słowach, bo całe jego ciało ogarnął okropnie nieprzyjemny chłód, biorący się znikąd. Podniósł ociężałe powieki zaledwie do połowy, co w zupełności wystarczyło, by upewnił się w przekonaniu, że nikogo poza nim tutaj nie ma. Przynajmniej już nie ma. Jednak coś mu nie pasowało. W ułamku sekundy zerwał się do siadu, potrząsając głową na boki. Rozejrzał się dookoła po pokoju ani trochę nieprzypominającym tego, w którym zasypiał co noc. Ten był zdecydowanie przestronniejszy, sufit znajdował się co najmniej dwa razy wyżej, a ogromne okna zasłaniały dwie mleczno-granatowe, ciężkie zasłony wykonane z najwykwintniejszego materiału, zwisające aż do samej podłogi, kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią przewiązane subtelnymi, aczkolwiek solidnymi wstęgami. Nie wspominając o tym, że w jego domu nikt przedtem nie wykładał ścian wzorzystą tapetą w kolorze wspomianych zasłon, ani nie wieszał na nich licznych obrazów w złocistych ramach i świeczników. Nie przypominał sobie także, by ze środka sufitu zwisał mu nad głową kryształowy żyrandol. A pod nogami miał drewniany parkiet, a na nim gruby, ciepły dywan za miliony dolarów. Nic stąd, nie kojarzyło mu się z domem.

Odkrył się z grubej pościeli i leżącej na niej błyszczącej narzucie, przy okazji strącając na ziemię kilka poduszek, których u wezgłowia łoża było i tak przesadnie za dużo. Przetarł zdumione oczy i wziął głęboki oddech.

— Okej, czyli nadal śnię, a moja wyobraźnia zaprowadziła mnie w progi jakiejś dziewiętnastowiecznej, angielskiej rezydencji należącej do rodziny arystokratów. Brzmi fajnie. — Pomyślał na głos i zeskoczył z łóżka. Dopiero kiedy stanął naprzeciw niego zdał sobie sprawę, jak gigantyczne i masywne ono było. Skojarzyło mu się z należącymi do tych wszystkich bajkowych księżniczek - drewniane, wysokie, z drapowanym baldachimem podtrzymywanym na słupach odchodzących od każdego rogu mebla. Bajecznie.

Wsunął na stópki mięciutkie pantofle, leżące przy szafce nocnej i podreptał do wielkiego, zdobionego lustra w ornamentowej oprawie. Jakże był zawiedziony gdy do oczu dotarł mu jego własny obraz. Ściągnął brwi, przyglądając się swojemu odbiciu z grymasem niezadowolenia. Co to za lumpy? Spytał w myślach, biorąc w dłoń skrawek zwiewnej, białej koszuli z jakimiś śmiesznymi falbankami, akurat okrywającej jego górne partie ciała. Następnie wzrokiem powędrował na czarne, luźne spodnie, najpewniej szyte z jedwabiu. Westchnął przeciągle, wymijając po drodze kunsztowną toaletkę i podszedł do sporych rozmiarów szafy, okraszonej pięknymi żłobieniami. Otworzył jej drzwi i zaczął szperać między wieszakami, wyszukując najodpowiedniejszego odzienia. Ku jego rozczarowaniu na każdym z nich powieszony był jakiś wymyślny komplet; a to koszule z żabotem, bufiaste bluzki i spodenki, fraki, aksamitne swetry, dziwaczne spodnie z wysokim stanem ozdobione kokardą w pasie i inne takie przesadzone pierdoły. Zajrzał na górną półkę z nadzieją na coś lepszego, jednak gdy tylko dostrzegł na niej podkolanówki, skarpetki, kapelusze, idiotyczne dodatki i kilka par lakierek, zrezygnowany zamknął szafę.

— Nie podoba ci się twoja garderoba?

Taehyung niemalże zszedł na zawał, słysząc nieznany mu głos tak dobitnie. Podskoczył w miejscu i momentalnie odwrócił głowę w stronę sprawcy, jak gdyby nigdy nic opierającego się o bok drewnianej konstrukcji.

— Dobraliśmy dla ciebie ubrania z najwyższej półki, te najbardziej szykowne. Żaden twój poprzednik nie miał z nami tak dobrze.

Blondyn przez dłuższą chwilę nie odezwał się ani słowem, jedynie wpatrując się niezrozumiałym spojrzeniem w młodego mężczyznę. Miał czarne jak smoła włosy zaczesane delikatnie w tył, przerażająco bladą cerę i dziecinnie różowe usta, a strój zachowany był w takim samym klimacie jak te szmaty, które przed chwilą przeglądał. Wszystko składałoby się na bardzo przyjemną całość, gdyby nie to, że wyraz jego twarzy był okrutnie zimny i pozbawiony jakichkolwiek emocji, a on sam rozprowadzał wokół siebie nieprzyjemną aurę, co zmusiło Taehyunga do maleńkiego kroczku w tył. Tak na wszelki wypadek.

— No, hej — wydusił wreszcie, ubierając się przy tym w jeden z tych swoich głupkowatych uśmiechów. — Przepraszam, ale nie słuchałem o czym mówiłeś. — Czarnowłosy uniósł jedną brew w górę, prychając ostentacyjnie. Nie słuchał? On go nie słuchał? — Przepraszam, możesz powtó... — Nim jednak zdążył dokończyć, nawet nie wiadomo kiedy, został brutalnie przygwożdżony do twardej ściany za sobą, ledwo łapiąc oddech. Nie miał pojęcia skąd ten drobny, niski ktoś miał w sobie tyle siły.

— Słuchaj, księżniczko — zaczął obcy mężczyzna, przypierając go jeszcze intensywniej. Dwoma palcami złapał podbródek blondyna, unosząc go bezproblemowo wyżej. — Nie wiem, co ty sobie myślisz, ale pierwszy i ostatni raz traktuję cię ulgowo.

— C-co? — Taehyung wykrztusił z trudem, bo ten popapraniec cały czas naciskał dłonią na jego grdykę.

— Nie mówię nic dwa razy. Zapamiętaj — szepnął wyjątkowo spokojnie wprost do ucha chłopca, co znacząco go zaniepokoiło.

— Dobrze — Taehyung jęknął totalnie stłamszony stanowczością napastnika, coraz ciężej oddychając. — Puść mnie już. — Dodał błagalnie.

Ten jednak ani myślał o puszczaniu, bynajmniej nie teraz. Wywrócił oczami na słowa swojej ofiary i wbił wręcz wygłodniałe spojrzenie w jego nieskazitelną, oliwkową szyjkę. Aż się prosiła, by ją ugryźć, pozwalając tym samym zmienić jej barwę na trochę bardziej... siną.

— Cholera, oczywiście, że uważam, braciszku — mruknął praktycznie niesłyszalnie, chociażby dla Taehyunga i zaraz oblizał wargi. Uśmiechnął się zwycięsko kątem ust i nachylił się nad wyraźnie (dla niego) pulsującą żyłką na szyi chłopaczka, leniwie przesuwając po niej językiem.

— Przestań. — Blondyn zaczął się szamotać, marząc o tym, by obudzić się wreszcie z tego pomylonego snu. Już nigdy nie powie nic dobrego na temat dziewiętnastowiecznej Anglii. A ciemnowłosy ledwo trzymał na wodzach żądzę wbicia swoich kłów w tę anielską skórę. Dlatego też postanowił dłużej się nie powstrzymywać, skoro nie widział ku temu powodów.

Yoongi.

Wtedy Taehyung odetchnął z ulgą, bo do jego uszu dotarł głos, zdający się być tym wybawczym.

— Wiem, że ciężko panować nad swoimi zwierzęcymi zapędami przy tak rozkosznej istocie, ale przykro mi, nie masz innej opcji. Zapomniałeś o czymś?

Yoongi syknął groźnie i jeszcze przez kilka sekund smakował językiem wilgotnej skóry blond chłopaka. Prychnął w ten sam, sarkastyczny sposób, co wcześniej i z niespotykanym spokojem puścił trzymane ciało, które bezwiednie osunęło się na podłogę. Otrzepał swój prosty kubraczek z niewidzialnego kurzu, dopiero teraz odwracając się do dobrze znanej mu osoby.

— Cześć, Namjoonie. Tylko się z nim bawiłem, wyluzuj — wzruszył ramionami, uśmiechając się jakże niewinnie.

— Ty zawsze się tylko bawisz, Min. W tym wypadku nie możemy sobie na to pozwolić. Idź już. — Namjoon odsunął się z przejścia, robiąc miejsce Yoongiemu.

— Nie chce mi się dzisiaj słuchać twoich morałów. — Yoongi, lekceważąc uwagę mężczyzny, zgrabnie go wyminął, znikając za framugą drzwi. Namjoon nawet nie zareagował, w końcu przyzwyczaił się do zachowania swojego towarzysza i nie było to dla niego absolutnie żadną nowością. Tymczasem wątły blondasek z przeszklonymi oczami rozmasowywał zbezczeszczone niedawno miejsce na ciele, starając się unormować oddech. I o dziwo, nawet siedzenie na wściekle niewygodnej podłodze nie stanowiło dla niego jakiegoś dyskomfortu po tym, co przed chwilą się wydarzyło.

Właśnie. A to nie było tak, że gdy w śnie dzieje się coś okropnego, to człowiek automatycznie się budzi? Dlaczego więc on nie może się obudzić?

— Wstań, przepraszam za niego — różowowłosy mężczyzna w okularach wyciągnął rękę do Taehyunga, chcąc mu pomóc. — Yoongie jest trochę... impulsywny. — Dokończył po chwilowym namyśle, jakby sam nie wierzył w to, że właśnie stara się usprawiedliwić swojego wampirzego przyjaciela. Taehyung spojrzał na sterczącego nad nim kolejnego dziwaka, wlepiając w niego to swoje skrzywdzone spojrzenie. W porównaniu do Yoongiego, ten z kolei sprawiał wrażenie sympatycznego i grzecznego, ale i tak wolał nie ryzykować. Bez słowa podniósł się o własnych siłach, z wyrzutem gapiąc się na Namjoona.

— Okej, to przestaje być śmieszne, w ogóle już nie podoba mi się ten sen — sarknął Taehyung, kręcąc się w kółko po pokoju.

— To może wydawać się dla ciebie dziwne, ale od teraz tutaj mieszkasz, Taehyung. — Namjoon zignorował bezsensowną paplaninę dzieciaka, próbując chociaż w najmniejszym stopniu przygotować go do zaistniałej sytuacji.

— Nie, nie, nie, mam dość tych bredni.—Taehyung zasłonił dłońmi uszy i w mgnieniu oka przemknął obok mężczyzny, wręcz wybiegając na korytarz, a Namjoon tylko teatralnie wywrócił oczami. Westchnął obojętnie, jak to miewał w zwyczaju.

Przecież on i tak stąd nie ucieknie.

Biegł, potykając się o własne nogi na całkowicie prostej drodze. Aż dziwne, że się jeszcze nie zgubił. Albo nie zabił. Kątem oka widział, że mija kolejne dzieła sztuki, sztukaterie w każdym możliwym miejscu i świeczki, które wraz z biegnącym chłopakiem gasły jedna po drugiej. Chciał po prostu jak najszybciej stąd wyjść, co w końcu byłoby równoznaczne z wróceniem do rzeczywistości, prawda? Za ledwo wyrobionym zakrętem ujrzał schody, więc pognał w ich stronę bez zastanowienia, łapiąc się przelotem pozłacanych balustrad, które w końcu doprowadziły go do upragnionych stopni. Kurczowo trzymał się żelaznej barierki, o mało nie spadając na sam dół, a musiał pokonać co najmniej jakieś trzydzieści schodów.Naprawdę od tej pory znienawidził jakiekolwiek pałace. Dopiero kiedy udało mu się bezboleśnie i bez dodatkowych atrakcji zbiec do głównego holu, na którego końcu prezentowały się wyczekiwane drzwi wyjściowe, aż jęknął z ulgą. Bardzo krótką ulgą. Mianowicie w chwili, gdy cały zziajany i zlany potem znalazł się u celu - wszystko szlag trafił.

— Gdzie się tak spieszysz, zagubiony króliczku?

Taehyung usłyszał za sobą ten cholerny, znienawidzony głos. Stojąc przed samymi drzwiami, z lekkim zawahaniem obrócił się do tyłu, prawie mdlejąc. Tam, trochę dalej, na pokaźnej sofie siedziało czterech nieznajomych, trupio-bladych krwiopijców, z Yoongim na czele. Oni beztrosko grali sobie w karty i poza Yoongim, który uparcie przeszywał wzrokiem Taehyunga, nikt nie zwracał na niego uwagi. Namjoon zaś motał się po kuchni i parzył kawę, jakby absolutnie nic się nie wydarzyło. Chociaż Taehyung nie miał pojęcia, z jakimi bestiami miał do czynienia, samo położenie, w którym się znalazł przyprawiało go o mdłości i chęć wyrwania się na zewnątrz w spazmatycznym wrzasku.

— Chcę wrócić — załkał żałośnie, napierając całym ciałem na kolosalne wrota. Zaczął na zmianę bezskutecznie szarpać za klamkę i okładać drzwi pięściami, które już po kilku sekundach zrobiły się krwisto czerwone. Raptem poczuł śladowy dotyk na swojej poranionej dłoni i w strachu przekręcił głowę w bok, mimowolnie zalewając się łzami.

— Teraz już nie ma powrotu, mały — szepnął w niskim tembrze wyższy i dużo lepiej zbudowany od niego brunet. Opierał się bokiem ciała o drzwi i w międzyczasie sunął palcami po zakrwawionych kostkach Taehyunga. Z tą okrutnie obojętną miną, za którą musiał schować błąkający się na ustach uśmiech, spoglądał na niego z góry. Kurwa mać, z bliska jest jeszcze piękniejszy. Pomyślał brunet, zagryzając niezauważalnie wargę od wewnątrz. A Taehyung z nadmiaru emocji postanowił zemdleć i ostatnie, co zapamiętał, to silne ramiona lodowatego mężczyzny, ochraniające go przed upadkiem na zimną posadzkę wampirzej posiadłości.

____________________

Sory, że znów to robię, ale muszę w końcu wstawić wszystkie poprawione ostatecznie rozdziały i dokończyć to opowiadanie. Nie porzucę mojego pierwszego dziecka, nie jestem aż tak wyrodną matką.

Continue Reading

You'll Also Like

77.8K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
110K 10.8K 70
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
10.8K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
21.1K 1K 38
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...