Alfabet Miłości.

By Luceferek6

13.8K 472 116

More

Alfabet Miłości.
Prolog.
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Podziękowania.

Rozdział 7.

449 16 7
By Luceferek6

Na zdjęciu Arek. ;)

- Nudzi mi się.... Zróbmy coś w końcu bo oszaleje. - mruknęłam. Leżałam do góry nogami na kanapie patrząc na dębowe meble z odwróconej perspektywy. Barakiel siedział tuż obok mnie czytając gazetę. Do tej pory się dziwię , że w Piekle mają gazety. Co można w nich pisać o Piekle? 'Uwaga! Uwaga! Lucyfer poszukuje 7 jeźdźców apokalipsy! Walczcie o miejsca puki jeszcze są!' - jedyne co rzuciło mi się w oczy. Od godziny siedzę w tej pozycji i umieram z nudów. Czy tak ma wyglądać moja wieczność? Z Diabłem siedzącym obok i czytającym gazetę?

- Barakielu.... - jeszcze raz wypowiedziałam jego imię. Mruknął niezrozumiale coś pod nosem. - Możesz normalnie mi odpowiedzieć? Chodźmy gdzieś w końcu... O! - poderwałam się z kanapy siadając w normalnej pozycji - Chodźmy na spacer. Na plażę... Chcę popatrzeć na morze. - spojrzałam na niego z błyskiem w oku. Lubię spacery ,a szczególnie w jego towarzystwie. Szum morza , słońce opalające nasze skóry , mewy latające tuż nad naszymi głowami i ten słodki zapach bijący od niego. Tak , spacer. Teraz. Z nim. Tego mi potrzeba.

-Kotkuu....- zamruczałam jak najsłodziej potrafię.

- Już , już... czekaj chwilke. - powiedział wciąż wpatrując się w czarne litery na białym papierze - Niewiarygodne... Sekta na ziemi? Skąd oni o tym wiedzą? ... No to Lucek ma problemy... - mówił sam do siebie.

Jaka sekta? Zmarszczyłam brwi w zaciekawieniu. Lucyfer będzie miał problemy? Czemu? Zaciekawił mnie swoim bełkotaniem do siebie.

- O co chodzi Barakielu? - zapytałam pełna ciekawości.

- O sekte na ziemi. W Polsce powstała jakaś sekta , a jak wiesz nie wolno ludziom czy Diabłom mieć własnych szatanów. Szatan jest tylko jeden , a ci co założyli tą sekte nieźle za to bekną. Pewnie Lucyfer już o tym wie i ma jakieś problemy... Oczywiście , mogę się założyć , że zgłosi się z nimi do nas.

- W sumie to nie było by takie złe... mogła bym... mogła bym zobaczyć siostre... - powiedziałam to trochę ciszej. Nie lubił gdy wspominałam o próbach zobaczenia jej. Nie mogłam tego zrobić , chyba walnęła by na zawał gdyby mnie zobaczyła. Przecież ja nie żyję od kilku miesięcy... Ale.. tylko na chwilę... tak z ukrycia...

- Aurelio. Dobrze wiesz , co na ten temat sądzę. - warknął przez zaciśnięte zęby.

- Dobra , Okey - uniosłam do góry dłonie - Już nie będę o niej wspominała. Ani o chęci zobaczenia jej.

- Tak myślę. - mruknął odkładając na stolik gazetę. Spojrzał na mnie łagodniejszym wzrokiem. Jego zielone oczy nieco się uspokoiły. - To jak? Idziemy na ten spacer? - uśmiechnął się ciepło. Nigdy nie zrozumiem , jak łatwo on zmienia nastrój. Jest taki nieprzewidywalny. Chciała bym znać jego myśli , jego następny ruch. Chciała bym wszystko wiedzieć , ale to niemożliwe. Pokiwałam ochoczo głową w górę i w dół uśmiechając się od ucha do ucha. W końcu oderwie się od tej gazety. Podniosłam się razem z nim z kanapy. Pstryknęłam palcami a na moim ciele ułożyła się zwiewna , seledynowa sukienka na ramiączkach. Na stopach miałam kremowe sandałki i kremowe dodatki. Uniosłam wzrok na mojego Diabła. Zwykłe niebiesko białe szorty , czarna koszulka z białym nadrukiem i adidasy z Nike. Nie sądziłam , że nawet Barakiel będzie chodził w butach z tej marki. Uśmiechnęłam się nieco rozbawiona.

-Idziemy?

- Tak kotku , już idziemy - powiedział po czym chwycił mnie pod rękę i wyszliśmy z domu.

Lekki wietrzyk rozwiewał moje długie czarne loki do tyłu. Cieplutkie promienie ogrzewały moje ramiona. W sumie nie były mi potrzebne. Obok mnie kroczył facet o którym może pomarzyć każda kobieta. W dodatku dawał z siebie tyle ciepła , że mogła bym na nim usmażyć jajka. Gorący towar. Na samą myśl przygryzłam wargę. Słodki zapach karmelu przeszył moje drogi nosowe gdy tylko przybliżyłam się nieco do Barakiela.

- Słodko pachniesz. - wymruczałam na tyle cicho by tylko on usłyszał.

- Tak samo jak ty kochanie - smernął czubkiem nosa mój policzek. Mój uśmiech poszerzył się natychmiastowo. Szliśmy splecieni ze sobą w stronę plaży. Podziwiałam piękną panoramę Piekła przedstawiającą się przede mną. Każdy dom był inny , każdy kwiat , każda roślina w ogrodzie była inna.Za to wszystko dobrze dopasowane kolorystycznie. Aż miło było popatrzeć. Mieszkałam niedaleko plaży. Oczywiście lubię tam chodzić wieczorami , ale sama boję się czasem wyjść. Z ukochanym u boku czuję się bezpieczniej. Zupełnie nie zwracam przy nim na nikogo uwagi. Jakby wokół nas nie było żywej (poprawka - nieżywej ) duszy.

- Co ciekawego oprócz sekty w Polsce wyczytałeś w gazecie? - zapytałam. Lubiłam ciszę , ale przy nim zdawało się to być niezręczne. Prawdopodobnie wyrwałam go z zamyślenia bo spojrzał na mnie jakby nie zrozumiał bądź nie usłyszał pytania. Powtórzyłam je i wreszcie załapał.

- A takie tam Piekielne pierdoły. Nowy bar ze striptizem , nowy Diabeł , zmiany w prawie Lucyfera , miejsca na jeźdźców apokalipsy i takie tam. Zastanawiam się , czy nie zgłosić swojej kandydatury na jeno miejsce.- powiedział to wszystko , a gdy dokończył aż stanęłam w miejscu. Czy on oszalał? Chce się zgłosić na jednego z jeźdźców? Czy on chce zginąć czy coś? Oszalał po prostu...

- Zgłupiałeś? Nie możesz się zgłosić. Nie chcę byś to robił.

-Dlaczego niby? Przecież nie zginę , już nie żyję. A jako jeździec mogę sobie poszaleć. Ciekawe tylko czy Lucyfer by się zgodził...

- Nie ma mowy! - warknęłam stanowczo - Nie zgadzam się. Poszaleć? Chcesz poszaleć zostawiając mnie tutaj samą? O co w ogóle chodzi z tymi jeźdźcami?!

- Nie wiesz? Lucyfer zbiera 7 jeźdźców , którzy zejdą na ziemię by wymordować naród ludzki. Mają zabić wszystkich , sprowadzić klęskę i mają na to tylko jeden dzień. Ale to dopiero za 3 miesiące , w grudniu ma odbyć się Apokalipsa. Wiadomo , Lucek teraz werbuje Diabły by potem nie szukać na ostatnią godzinę.

- Nie zgadzam się na to byś był jeźdźcem i mordował ludzi! To jest nie w porządku!

- Kobieto , jesteś w Piekle. Nie powinni cię teraz interesować ludzie.

- A jednak mnie interesują , bo na przykład moja S I O S T R A jeszcze żyje , nie chce by umarła i to jeszcze być może z twojej ręki.

- Uwierz mi kotku , na pewno na nią nie trafię.

- A to już zadecydowałeś że się zgłosisz? - puściłam jego rękę i odsunęłam się na bok - Jeśli to zrobisz , uwierz mi że własnoręcznie cie potępię i odejdę. Na wieczność. - powiedziałam przepełniona złością. Oszalał do reszty czy jak? Nie pozwolę na krzywdę ludzką , choć sama jestem Diablicą. Nie mogę znieść myśli , że niewinni ludzi będą ginęli bo Lucyfer ma taki kaprys. Oj , ja już coś z tym zrobię.

- Kotku. Ja tego nie wymyśliłem , po prostu chcę sobie pojeździć na koniu , w fajnej złotej zbroi ze śmiercionośnym mieczem. Nie będę krzywdził innych.

- I ja mam w to uwierzyć. Decyduj teraz. Albo ja albo jazda konna. Wybieraj. - warknęłam. Podszedł do mnie jednak ja cofnęłam się do tyłu. Wystawił rękę by mnie dotknąć , ale ja tego nie chciałam. Fakt , jest Diabłem , nigdy nie będzie milusi i grzeczniusi. Ale żeby od razu chcieć zabijać ludzi? Za co ja się pytam , za co?!

- W porządku. Nie zgłoszę się... - westchnął - Ale tylko ze względu na ciebie kotku. - dodał po czym szybkim krokiem podszedł do mnie obejmując mnie rękoma w pasie. Nie zdążyłam odskoczyć na bok. Okrutna nieprzewidywalność jego ruchów.

- Jeśli to jednak zrobisz naprawdę odejdę , później cię potępię. - szepnęłam blisko jego ucha. Niepewnie i powoli odwzajemniłam jego uścisk.

- Dobrze , dobrze... choć to jest niemożliwe , nie możesz mnie potępić - szepnął próbując mnie rozbawić. Oczywiście nadaremnie. Jakoś straciłam dobry humor do żartów.

- Ty chyba jeszcze nie widziałeś mnie w nerwach. - mruknęłam cicho. Wtuliłam się w niego czerpiąc przyjemność z karmelowego , słodkiego zapachu. Woń nieco załagodziła moje nerwy. Nie pozwolę mu na zostanie jednym z niosących apokalipsę , nie ma mowy!

- I wolę nie zobaczyć. Już jest Okey? - zapytał z nutką troski w głosie. Uniosłam głowę na wysokość jego oczu , tak że teraz patrzyłam w nie bez problemu. Ta głęboka zieleń uspokajała.

- Tak. Chodźmy na tą plażę. - uśmiechnęłam się delikatnie. Zrobiłam krok w tył , chwyciłam jego rękę i splotłam nasze palce ruszając na przód po chodniku. Minęło kilka minut i znaleźliśmy się na plaży. Pomyślałam by moje sandałki zniknęły. Nagrzany przez cały dzień piasek ogrzewał moje bose stopy. Woda delikatnie odbijała się od brzegu cicho przy tym szumiąc. Mewy nad nami śpiewały coś między sobą zapewne kłócąc się o rybę. Wokół nas spacerowały pary tak samo zakochane w sobie jak my. W Niebie było ich więcej , ale nie narzekałam. Piekło jest tak samo przyjemne jak Niebo , choć jest tutaj więcej rozrywki niż tam. Patrzyłam przed siebie. Tylko jedna osoba na całej plaży siedziała samotnie na wydmach. Nie znam prawie nikogo w Piekle , ale ta postawa siedząca , coś mi mówiła.

Zbliżaliśmy się do samotnego mężczyzny. Bawił się czymś w dłoni wpatrując się w morze.

Byliśmy kilka kroków przed nim i już wiedziałam, że chce zawrócić.

- Barakielu wróć...- przerwałam słysząc moje imię. Męski i szorstki głos znów wypowiedział moje imię. Zamknęłam oczy zaciskając powieki. Nie , nie , nie... Nie chcę go widzieć , Boże spraw by znikł... Otworzyłam szeroko oczy. Przede mną stał wysoki , młody mężczyzna. Kasztanowe włosy ułożone na żel do przodu. Jasno brązowe oczy wlepiające się w moje. Dłonie schowane w kieszeniach od szortów. Błękitna koszulka szarpana przez wietrzyk.

Arkadiusz...

- Cześć Arek. - mruknęłam cicho. Ręka Barakiela zacisnęła się mocniej na mojej. Ukradkiem spojrzałam na niego. Dostrzegłam ciemność w jego oczach. Nie były już zielone , raczej bordowe , aż czerwone ze złości.

- Nigdy bym nie przypuszczał , że tu na ciebie wpadnę. - powiedział piwnooki z szerokim uśmiechem na rumianej twarzy - A kim jest twój towarzysz? - spytał oblatując zazdrosnym wzrokiem mojego Diabła.

- Barakiel. Były archanioł , wygnany z Nieba , jeden z czterech wodzów serafinów, anioł lutego, książę drugiego Nieba oraz Anielskiego chóru wyznawców , zapewniam powodzenie w grach hazardowych , jestem władcą planety Jowisz i znaków Skorpiona. Aktualnie Diabeł mający wysokie znaczenie w Piekle. - wyrecytował w skrócie swój życiorys. Wow , kilku faktów o nim nie wiedziałam. Mój ukochany kiwnął głową w dół na przywitanie. Najwyraźniej nie miał zamiaru podawać Arkowi ręki.

- Jestem pod zajebistym wrażeniem. Kurwa , skąd ty znasz tego gościa? - zapytał Arek.

- Znamy się z balu u Michała. - mruknął Barakiel. Czy on teraz będzie odpowiadał za mnie? Owszem , nie chciałam tutaj stać i gawędzić o moim życiu po życiu z Arkiem , ale to nie znaczy , że mój Diabeł ma za mnie odpowiadać.

- U tego Michała? Archanioła? Kurwa , coraz lepiej. Aurelia , co robisz później? - Arkadiusz zdecydowanie nie zwracał uwagi na Barakiela. Nie wiem , czy domyślał się kim on dla mnie jest , ale najwyraźniej nie. Jeśli szuka guza to go za chwilę znajdzie...

- Nic. Razem z Barakielem udajemy się do Rezela. - wyprzedziłam mojego Diabła , który najwyraźniej chciał za chwilę wyjść z siebie i mu nieźle przywalić. Atmosfera wokół nas robiła się coraz bardziej napięta. Zaciśnięta ręka zaczęła nieco pobolewać. Mięśnie pod skórą Barakiela były mocno napięte. Myśl , myśl. Co tu zrobić , żeby się nie zaczęli bić..

- A co robisz jutro? Może wpadła byś do mnie. Czuję się nieco samotny , no i chciałem z tobą porozmawiać. - uśmiechnął się szeroko robiąc krok w moją stronę.

- To nie najlepszy pomysł. Kiedy indziej porozmawiamy... - szepnęłam nieco drżącym głosem.

- Czemu kiedy indziej? Proszę cię , przecież ci nic nie zrobię , wiesz o tym. - znów się do mnie zbliżył przesuwając dłonią po moim nagim ramieniu. Chłód jego dotyku wywołał pod sobą gęsią skórę na mojej skórze. Miarka się przebrała. Wiedziałam o tym , zanim zdążyłam coś powiedzieć Barakiel wybuchł. Odepchnął mnie na bok i doskoczył w sekundzie do Arka. Wymierzył prawy sierpowy i przywalił mu. Wszystko widziałam w spowolnionym tempie. Pięść Barakiela uderzająca z całej siły w nos Arka. Chłopak obrócił się jednak nie upadł na ziemię.

- Nigdy nie kłam w ten sposób skurwielu! - krzyknął rozwścieczony Diabeł. Kolejny zamach i kolejne uderzenie o policzek Arkadiusza. Patrzyłam na wszystko z szeroko otwartymi oczami. Nie wiem co mam zrobić , nie rozdzielę ich bo jeszcze dostanę przypadkowo od któregoś.

- Na litość boską przestańcie się bić! - krzyknęłam patrząc jak Barakiel zadaje mu kolejny cios. Arek zdążył uniknąć następnej pięści zamachując się i waląc Diabła w żebra. Nie powinien tego robić. Teraz rozpęta się tutaj prawdziwe Piekło. Słyszałam jak woda coraz bardziej szumi. Wiatr zrobił się porywisty , Niebo nad nami granatowe , ziemia drżała tak samo jak moje ciało. O nie ... Doskoczyłam do Barakiel szarpiąc go za ramię by przestał. Krzyczałam na nich ale nie reagowali , byli zajęci bijatyką. W ułamku sekundy Diabeł spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich kilka barw , zieleń , szarość , ciemny błękit. Używał prawie wszystkich mocy , brakowało jeszcze bordowej , wręcz czerwonej barwy i spali całą okolicę. Uwolnił rękę i odepchnął mnie od siebie mówiąc bym odeszła na bok. Pod wpływem jego siły padłam na ziemię tyłkiem. Łzy stanęły mi w oczach , kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Użyłam swojej mocy by uspokoić ziemię. Nie chcę by grunt zapadł się nam pod nogami. Barakiel bezlitośnie kopał po żebrach Arka , a ten zaś walił pięściami w jego tors. Zaraz się pozabijają! Poprawka - nie mogą tego zrobić , ale mogą rozwalić pół Piekła!

- Barakielu przestań! - zdzierałam sobie gardło nadaremnie. Usłyszałam kilka grzmotów i spostrzegłam na niebie błyskawice. Jakiś kilometr przed nami formowało się tornado. To się źle skończy dla nas wszystkich!

- Nigdy więcej się do niej nie zbliżaj , rozumiesz?! - Barakiel krzyczał do Arka trzymając go za fraki w górze. Wściekłość emitująca od niego była dość widoczna i dość wyczuwalna.

- Bo co Diable? Ona jest moja i może o tym nie wiesz , ale wciąż coś do mnie czuje , piekielny pomiocie Szatana. - plunął mu krwią w twarz. Mój Diabeł rzucił go na ziemię i uniósł dłonie ku górze. Co on wyprawia?!

- Barakielu przestań! - krzyknęłam zbierając się z ziemi.

- Domine Samuel, quae ubique vi daret. Res non ad pacem peccatoris saecula. Omnipotens Samuelem admoto igne, quae in me inferi? Samuel abiit in aeternum Domine refert ad impium ut a corruptione, et tendat in abyssum tuam. - Barakiel recytował słowa unosząc dłonie ku górze. Mówił w języku łaciny. Pomyślałam że znam język tłumacząc w głowie jego słowa.

O wszechmogący Samuelu , spraw bym dostał siły nieokreślonej. Spraw by ten grzesznik nie zaznał spokoju przez wieki. O wszechmogący Samuelu , spraw by zapłonął we mnie ogień mocy piekielnych! O wszechmogący Samuelu spraw by ten grzesznik trafił na wieki do podziemi , czeluści twych nieokreślonych.

Co on wyprawia?! Coś było nie tak z niebem na d nami. Grzmoty i błyskawice były silniejsze i głośniejsze. O nie , oby nie strzelił czymś w niego! Podbiegłam do Arka jak najszybciej potrafiłam. Spojrzałam w górę widząc czarną ogromną błyskawicę zmierzającą w miejsce gdzie stał Arek. Doskoczyłam do niego i popchnęłam w bok. Oboje wylądowaliśmy na ziemi , w dziwnej pozycji - leżałam na nim. Grom był bliżej nas. Uniosłam się do góry i rozłożyłam ręce na bok.

- Pole ochronne! - krzyknęłam głośno. Za moimi plecami rozciągało się przeźroczyste pole , którego zadaniem było ochronienie nas przed błyskawicą. Zacisnęłam powieki słysząc huk który normalnie rozbił by bębenki zwykłemu człowiekowi. Czarny grzyb uniósł się ku górze. Piach plaży rozszedł się na boki przy wybuchu. Siła zderzenia gromu z ziemią wywołała ogromną siłę która omal nie przewróciła mnie. Znalazłam w sobie dość siły by przetrwać wybuch do końca. Zacisnęłam powieki jak najmocniej potrafiłam. Kilka łez przecisnęło się przez nie spływają po policzkach i spadając na tors Arka. Przed oczami miałam najpiękniejsze wspomnienia z ziemi i z mojego teraźniejszego życia po życiu. Myślałam , że to już koniec. Koniec mojej wieczności , koniec miłości do Barakiela. Barakiel? Właśnie , co się z nim teraz dzieje? Ucierpiał? Nie otaczało go żadne pole ochronne.

Kilkanaście sekund wydawało się być wiecznością. Wszystko się uspokoiło. Nie słyszałam już nic. Może ogłuchłam? Nie czułam wiatru , siły pchającej mnie ku ziemi.

Otworzyłam powieki. Rozejrzałam się dokoła. Widziałam jedynie Arka leżącego pode mną , zasłaniającego twarz rękoma. Złożyłam ramiona ku sylwetce. Czas podnieść się z niego.

- Aurelia ja... ja ... nie wiem ... jak mam ci dziękować? - mamrotał pode mną. Nic nie powiedziałam. Jakby język stanął mi w gardle. Miałam kamienną twarz , lecz słone krople wciąż spływały po moich policzkach. To co czułam było nie do opisania.

Złość , gniew , żal , smutek , wściekłość , nienawiść... Wszystko kumulowało się we mnie chcąc wydostać się na zewnątrz , ale nie miałam siły wykazać tych wszystkich uczuć. Okropne uczucie siedziało we mnie , w sercu , w mojej głowie... Zeszłam nieco obolała z Arka. Wycierał krew płynącą z nosa , z ust. Podbite oczy i wszystkie rany zadane przez Diabła wyleczą się do jutra. Podniosłam się nie mogąc uwierzyć swym oczom. Stałam na skrawku ziemi wraz z leżącym na nim Arkiem. Dookoła była ogromna dziura o średnicy kilometra , a my byliśmy na dwumetrowym okrągłym skrawku , który zdążyłam ocalić.

Uratowałam nas przed zginięciem? Nie , to niemożliwe , nie możemy zginąć. Uratowałam nas przed zagładą? Nie wiem jak to nazwać. Nie wiem jak stąd wyjść. Spojrzałam w dół przy krawędzi. Dziura była dosyć głęboka , zupełnie jak dno morza. Barakiel... Przypomniałam sobie o nim. Co się z nim stało. Rozejrzałam się. Napotkałam go wzrokiem. Stał przed dziurą z rozstawionymi nogami na boki. Dłonie miał zaciśnięte w pięcie. Spływała po nich krew jak łzy z pod moich powiek. Patrzył na mnie. Tak silnie patrzył... Nie mogłam dostrzec koloru jego oczu , nie mogłam rozgryźć co teraz czuje. Stał , a za nim powoli uspokajało się morze. Nie czułam wiatru , nie słyszałam nic. Wszystko nagle ucichło. Byłam roztrzęsiona. Ręce drżały , a kolana uginały się pode mną.

- Aurelio powiedz coś! - krzyknął Arek. Nie słyszałam czy coś do mnie mówił wcześniej. Spojrzałam na niego przez chwilę. Naprawdę zaniemówiłam. Chciałam coś powiedzieć , ale nie miałam na to siły. Nie miała już sił krzyczeć na nich. Znów spojrzałam w stronę Barakiela. Stał jak stał wpatrując się we mnie.

Machnęłam ręką tworząc lniany most prowadzący do niego ze skrawka ziemi na którym stałam. Powoli ruszyłam w jego stronę. Nie bałam się iść po własnych wytworach , wiem że ziemia jest za mną a ja za nią i nic mi się nie stanie. Nie zwróciłam uwagi czy Arek ruszył za mną , miałam to teraz koło nosa. Przed chwilą moglibyśmy zniknąć z Piekła. Nie wiem co to było , nie potrafię tego określić. Nie wiem jak to nazwać. Nie wiem co on zrobił , co chciał zrobić Arkowi.

O wszechmogący Samuelu spraw by ten grzesznik trafił na wieki do podziemi , czeluści twych nieokreślonych.

Gdzie chciał go wysłać? Kim on tak naprawdę jest?

Doszłam do końca mostu. Zeszłam z niego na ziemię , na pozostałości po plażowym piachu.

Stanęłam metr przed Barakielem. Patrzył mi w oczy. Przysięgam , że nigdy w życiu , NIGDY PRZENIGDY nie widziałam tak czarnych oczu jakie miał teraz. Czerń była ciemniejsza niż pokój bez światła , niż ciemność egipska , niż ciemny las. Czarne tęczówki nie zdradzające nic. Żadnych uczuć. Wywoływały we mnie strach.

- Zadowolony jesteś? - zapytałam cicho ,ochrypniętym głosem. Jedyne słowa które wypowiedziałam. Nie odpowiedział. Czyżby zaniemówił tak samo jak ja wcześniej? Milczał. Szukał słów? Nie wiem...

- Co tu się kurwa wyrabia?! - głośny i zagniewany głos doszedł mnie zza mych pleców. Mogłam się spodziewać , że Lucyfer nie będzie siedział spokojnie na skórzanym fotelu i patrzył jak jakiś Diabeł rozwala mu pół Piekła. Spojrzałam za siebie. Obok eleganckiego pana podziemi stał Rezel i Donel. Były Anioł podszedł do mnie otulając mnie błękitnym , miękkim kocem. Przytulił mnie do siebie i pociągnął lekko za sobą w stronę Rezela.

- Co tu się stało maleńka? - spytał cicho przy moim uchu. Spojrzałam w jego zatroskane oczy.

- Nie wiem... -szepnęłam. Obejrzałam się za siebie . Wzrok wlepiłam w Barakiela posłusznie słuchającego słów Lucyfera.

- Czy ty kurwa zdajesz sobie sprawę co przed chwilą zrobiłeś? Chciałeś wysłać go do czeluści Samuela? Zgłupiałeś do reszty?! A jakbyś i ją tam wysłał? Darował byś sobie taką akcje? Nie myślisz czy jak?! Co cię opętało! - Lucek krzyczał i krzyczał. Barakiel jedynie patrzył na mnie swymi mrocznymi , czarnymi oczyma. Zamrugałam kilkakrotnie po czym odwróciłam głowę. Arkadiusz był zakuwany w jakieś złociste , błyszczące kajdanki. Podpuchnięte , brązowe oczy gapiły się na mnie nie wierząc w coś. W co nie wierzył? Że uratowałam nas przed wysłaniem do jakiś czeluści? 'Witamy w Piekle , Arkadiuszu' - pomyślałam.

- Jak się czujesz , nic ci się nie stało? - wypytywał mnie opiekuńczo Donel. Pokiwałam jedynie głową. Kolejna porcja łez wylała się z pod mych powiek zmywając chyba ostatni pył po piachu z mojej twarzy. . Donel wtulił mnie w siebie mocniej. Chciałam wrócić do domu i położyć się spać. Udawać , że to jest tylko zły sen... Odsunęłam głowę od jego torsu gdy usłyszałam głos Lucyfera.

- Powiedz mi , że nic ci się nie stało. - patrzył mi głęboko w oczy.

- Nic...

- Czy coś cię boli?

- Nie...Czy mogę wrócić do domu? - zapytałam. Mój głos drżał tak samo jak moje ciało. Wciąż nie mogłam dojść do siebie po tym co widziałam , po tym co zrobili i po tym co J A zrobiłam.

- Nie , do wyjaśnienia sprawy masz zostać w mojej rezydencji. Wszyscy , Barakiel i Arkadiusz też. Musimy to sobie wyjaśnić. Moje Diabły otoczą cię opieką , ale nie wyjdziesz z mojego pałacu do puki wszystko się nie wyjaśni. - powiedział stanowczo.

- Czy Donel może zostać ze mną?

- Ehh... tak , może z tobą zostać. - zgodził się - Zabierz ją do pałacu. - skierował się do Donela. Ten przytaknął. Lucyfer odszedł od nas dołączając do Barakiela. Rezel poklepał go po ramieniu i skierował się do nas. Dokąd zabierali mojego Diabła?

Tuż obok niego szedł Arek ze złotymi kajdankami. Miał spuszczoną głowę. Dlaczego Barakiel nie ma kajdanek? Cóż , może Ali się mu je założyć.

- Aniołku , co tu się stało? Takiej rozpierduchy nigdy jeszcze nie widziałem. - przyznał zafascynowany całym zdarzeniem Rezel. Mam dość tych pytań.

- Rezel , daj jej spokój. Nie widzisz w jakim jest stanie? - skarcił go Donel.

- W porządku , później się wszystkiego dowiem. Przecież to przejdzie do legendy - powiedział zafascynowany młody Diablik. Podszedł do dziury patrząc w dół. Odszedł od nas na tyle daleko , że już go nie słyszeliśmy.

- Już dobrze słońce, zabiorę cię stąd. - zapewnił mnie Donel. Pocałował mnie w czubek głowy i kazał zamknąć oczy. Tak też zrobiłam.

Zniknęliśmy w szarej mgiełce. Unosiła się jeszcze przez chwilę po naszym zniknięciu.

Continue Reading