Juliette | DE #1

By unluckyphilosopher

69.4K 5.7K 3.4K

PIERWSZA CZĘŚĆ SERII "DOUBLE EXPOSURE" Juliette ma ambitne marzenia - stać się jedną z najlepszych kompozyto... More

Od autorki
ZERO
ONE
TWO
THREE
FOUR
FIVE
SIX
SEVEN
EIGHT
NINE
TEN
ELEVEN
TWELVE
THIRTEEN
FOURTEEN
FIFTEEN
SIXTEEN
SEVENTEEN
EIGHTEEN
NINETEEN
TWENTY
TWENTY ONE
TWENTY TWO
TWENTY THREE
TWENTY FOUR
TWENTY FIVE
TWENTY SIX
TWENTY SEVEN
TWENTY EIGHT
TWENTY NINE
THIRTY
THIRTY ONE
THIRTY TWO
THIRTY THREE
THIRTY FOUR
THIRTY FIVE
THIRTY SIX
THIRTY SEVEN
THIRTY EIGHT
THIRTY NINE
FORTY
FOURTY ONE
FOURTY TWO
FOURTY THREE
FOURTY FOUR
FOURTY FIVE
FOURTY SIX
FOURTY SEVEN
FOURTY EIGHT
FOURTY NINE
FIFTY
FIFTY ONE
FIRST DAY
SECOND DAY
THIRD DAY
FIFTY TWO
FIFTY THREE
FIFTY FOUR
FIFTY FIVE
FIFTY SIX
FIFTY SEVEN
FIFTY EIGHT
FIFTY NINE
SIXTY
SIXTY ONE
SIXTY TWO
SIXTY THREE
SIXTY FOUR
SIXTY FIVE
SIXTY SIX
SIXTY SEVEN
SIXTY EIGHT
SIXTY NINE
SEVENTY
SEVENTY ONE
SEVENTY THREE
SEVENTY FOUR
SEVENTY FIVE
SEVENTY SIX
SEVENTY SEVEN
SEVENTY EIGHT
SEVENTY NINE
EIGHTY
ZERO
Podziękowania
ZWIASTUN + NOWA CZĘŚĆ

SEVENTY TWO

630 48 123
By unluckyphilosopher

Your fear controls everything
Never lets you turn the page
You end up only settling for when we both felt sane
Reaching out for something that you can't quite hold on to
Say goodbye and start it over, there's nothing left for you

Andy Black - Stay Alive

Skąd ja to wiedziałem?

Kiedy wstaję wraz z budzikiem, wydaje mi się, że słońce świeci jakoś jaśniej. Mam wrażenie, że niebo jest bardziej niebieskie, piasek bardziej żółty, a trawa tak zielona, że moje oczy aż szczypią. Kiedy stoję przed lustrem i energicznie myję zęby, mam wrażenie, że uśmiecham się z podekscytowania. Bo jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać, kiedy przyjedzie Reece. Kurczowo chcę trzymać się nadziei, że mój dzisiejszy sen, przedstawiający naszą dwójkę podczas prawdziwego występu na scenie, sprawi, że mój dobry humor to nie fatamorgana, która zniknie za parę chwil. Nie chcę zapychać sobie ust piachem, dziś chcę być po prostu szczęśliwa.

Zbiegam na dół, gotowa, by zjeść śniadanie, i witam się z Sue, która już smaży naleśniki. Tak naprawdę wcale nie chciało jej się ich robić, uważa, że to kupa roboty i przed szkołą powinnam zjeść coś pożywniejszego, ale jakoś ją skusiłam, więc mój przyjaciel się nie zawiedzie. Mam nadzieję, że mimo wszystko przyjeżdża po mnie ze względu na to, że jesteśmy znajomymi, a nie dlatego, że mogę go nakarmić. Chociaż wiem, że jego żołądek to niekończąca się otchłań, chętnie patrzyłbym, jak głoduje.

- Nie otworzysz mu? - pyta nagle Sue, która stoi obok mnie, przewracając naleśnika na patelni. Zerkam na nią z konsternacją, a ta zaczyna się cicho śmiać. - Przed chwilą ktoś zapukał, jeszcze nie ogłuchłam.

Unoszę brwi i z majaczącym na twarzy uśmiechem, odchodzę, powoli idąc w stronę drzwi. Otwieram zasuwkę, a potem sprawdzam, czy Reece faktycznie już przyjechał. Na jego widok, uśmiecham się szeroko, nie mogąc stłumić radości. Ma na sobie bordowe spodnie, które lekko zsuwają się z jego bioder i czarną koszulę w kratę. Jego włosy okryte są zwyczajną materiałową czapką, a do tego chłopak ma na nosie okulary przeciwsłoneczne.

- Już myślałem, że się rozmyśliłaś i dalej śpisz. - Uśmiecha się kpiąco, za co natychmiast obrywa. - Miłe powitanie, Julie - kwituje z jeszcze szerszym uśmiechem.

Bez względu na to, ile łez przez niego wylałam, i ile razy nie chciałam nawet na niego zerkać, niezliczoną ilość razy sprawił, że na moich ustach pojawił się uśmiech. Jestem mu za to wdzięczna. Niektórzy ludzie potrzebują takich, którzy wywołują ich uśmiech, bo... To zwyczajnie jest bardzo krzepiące i przyjemne.

Prowadzę Reece'a do kuchni, kiedy ten przygląda mi się nieznacznie. To nie tak, że wczoraj ukradłam sobie jego koszulkę. Szybko się zebrałam i zapomniałam mu ją oddać, a jeszcze jej nie uprałam, więc postanowiłam ją dziś założyć.

- Ładnie ci w niej - komplementuje mnie, a ja niemal w tym samym momencie czuję szczypanie policzków, na których pojawia się soczysta czerwień.

- Cześć, Reece! - Sue uśmiecha się wesoło.

- Dzień dobry.

Wyciągam z szafki syrop klonowy i Vegemite, a potem stawiam je na stole. Reece wydaje się być nieco skrępowany. Przystaje z nogi na nogę i wgapia się w podłogę, jakby była ciekawsza od wszystkiego, co znajduje się w kuchni. Przewracam oczami, a potem podchodzę bliżej i kładę mu dłonie na ramionach, pchając go w kierunku krzesła. Sue odkłada na duży talerz ostatniego naleśnika, a potem łapie za miotłę i wychodzi, życząc nam smacznego.

- Nie musisz się krępować - rzucam na rozluźnienie, częstując się śniadaniem.

- Ja po prostu... Wtedy przyjechałem, bo mnie o to prosiłyście i głupio byłoby odmówić śniadania, ale nie chcę, żeby Sue pomyślała, że... - Przerywam mu, nim skończy mówić.

- Nie martw się, ona cię uwielbia. A ja nie dałabym rady zjeść tylu naleśników, więc jesteś mi tutaj potrzebny. - Mrugam.

Reece uspokaja się chociaż troszeczkę i wreszcie zaczyna jeść. Gadamy głównie o szkole, a także ostatniej, finałowej piosence. Żadne z nas nie ma na nią pomysłu, ale na szczęście zostało nam trochę ponad tydzień na napisanie jej i zrobienie z niej najlepszego utworu świata. Widzę po Martinie, że naprawdę chce wygrać. Gdyby się tak zastanowić, Reece nie cierpi przegrywać. Zawsze chce być na szczycie. Jeszcze nie wiem, czy to wada, bo w końcu nie dociera do celu po trupach, a takie rzeczy się ceni. Dobrze, że jest zdeterminowany.

Nagle słyszę za sobą stukot obcasów. Mam nadzieję, że mama pójdzie prosto do przedpokoju, ubierze się i wyjdzie, ale ona zagląda do kuchni. Wita się z moim przyjacielem, a potem podchodzi do lodówki, z której wyciąga plastikowe pudełeczko.

- Juliette mówiła, że prawie skończyliście już projekt z matematyki - mówi nagle, powoli zmierzając do wyjścia.

Cieszę się, że siedzę tyłem do swojej mamy, bo momentalnie się krzywię. Prosiłam Reece'a o dyskrecję, ale mimo to wiem, że jeśli akurat palnie jakąś głupotę, mama stanie się podejrzliwa. Ostatnio wcale się nie kłócimy, nie ma zastrzeżeń co do tego, że przychodzę do domu później i zachowuje się naprawdę neutralnie, nie chcę tego psuć. Reece kopie mnie pod stołem, lekko, ale ja i tak się wzdrygam, posyłając mu rozgniewane spojrzenie.

- Tak, musimy jeszcze dopieścić szczegóły, a potem wreszcie go oddać - odpowiada, uśmiechając się do mnie ciepło.

- Dobrze... Powodzenia w szkole, dzieciaki. - Mama zaskakuje mnie swoimi słowami.

Nie ośmielam się nic powiedzieć. Czekam, aż drzwi wejściowe trzasną, i dopiero potem oddaję Martinowi, uderzając go w kostkę. Na jego twarzy pojawia się grymas, a potem wywraca teatralnie oczami, tak mocno, że bardziej to już chyba niemożliwe.

- Nie jestem idiotą, przecież bym cię nie wydał - szepcze, posyłając mi spojrzenie w stylu "serio?". - Poza tym naprawdę u mnie byłaś, więc dzióbek na kłódkę, mała.

Chyba jeszcze nigdy nie użył tego zwrotu na żywo. Pisał tak na naszej konwersacji, bo doskonale to pamiętam, ale nigdy nie słyszałam, jak to mówi. Kiedy jednak słyszę to słowo, opuszczające jego usta, próbuję zakryć sobie ręką usta, kryjąc uśmiech. On nie reaguje, tylko bawi się okularami, które leżą na stole. No cóż, przecież nie oczekiwałam, że zacznie się uśmiechać.

To nic nie znaczy.

- Zaraz musimy się zbierać, przeżuwaj to szybciej, a nie gap się w przestrzeń. - W jego głosie słychać nutkę rozbawienia.

Ta przestrzeń jest cholernie przystojna, Reece.

~~~

Możliwość chodzenia po szkole w jego koszulce napawa mnie jakąś chorą dumą. Czuję się tak, jakbym mogła po prostu podejść do Sonii, zarzucić przy nią włosami i powiedzieć "i co, zazdrosna?". Oczywiście tego nie zrobię, bo po pierwsze, spaliłabym się ze wstydu, a po drugie, narobiłabym sobie większych kłopotów, jeżeli w ogóle wciąż je mam. Poza tym widziałam Sonię jedynie raz, gdy wchodziła do jednej z sal. Dziwne, za każdym razem, gdy ją widzę, przypominam sobie, jak rozmawiała z Flynnem Clarkiem.

Nie znam tego chłopaka zbyt dobrze, bo rozmawiałam z nim może dwa razy, ale jeżeli mogę coś o nim powiedzieć, to fakt, że podał się na brata. Flynn jest ode mnie młodszy o cały rok, ale od dawna wiem, że nie należy do chłopaków, których określiłabym jako miłych. Zawsze był mocno zapatrzony w siebie i... Tak bardzo przypomina mi teraz Noela. Zastanawia mnie jednak, skąd jego młodszy brat zna Sonię i co robił w mojej szkole. Nie rozmawiałam o tym z nikim, bo dziwnym trafem uznałam to za przypadek, ale może tak nie jest? Może to ma jakieś drugie dno?

Nie nadajesz się na detektywa, Juliette...

Zerkam na blondynkę, która siedzi obok mnie, opierając łokcie o blat ławy. Czekamy na chłopaków, którzy mieli dołączyć do nas na długiej przerwie. Tak się zastanawiam, czy Camila nie ma mi za złe, że spędzam z zespołem tyle czasu. Nigdy jej o to nie pytałam, zawsze podejmowałam decyzje bez względu na nią i trochę mi wstyd. Wiem, że pewnie i tak powiedziałaby mi, że się nie gniewa, bo nie może konkurować z Reece'em, ale... I tak powinnam ją zapytać. Cam traktuje chłopaków jak zwykłych znajomych. Kiedy jesteśmy wszyscy razem, czasem zamienia słówko z Dennisem albo Cody'm, którzy czasem ją zagadują, ale generalnie niewiele się odzywa. Chyba nigdy nie rozmawiała z Bradem, a za każdym razem, gdy gada z Martinem, ma ten swój dziwny wyraz twarzy - patrzy na niego podejrzliwie i trochę sceptycznie, jakby chciała przejrzeć go na wylot. A przecież Reece mógłby się poczuć dziwnie, gdy ta tak się na niego gapi.

Przerywam rozmyślania, gdy czyjaś dłoń ciągnie mnie za mój warkocz, który i tak trzyma się tylko na słowo honoru. Odwracam się, wiedząc, że to na pewno Brady, tylko on zawsze wita się ze mną w ten sposób. Uwielbiam basistę Exposure, ale kiedy tak dotyka moich włosów, mam ochotę odgryźć mu rękę.

- Jak się macie? - pyta Cody, siadając obok mnie.

- Chyba może być - odpowiadam za nas dwie, uśmiechając się lekko do Cam, która unosi głowę, zerkając na mnie. - A jak u was?

- Zawaliłem egzamin z matmy, więc jeśli nie uda mi się go poprawić, to polecą punkty *- wtrąca Dennis.

- Trzymam kciuki. W razie czego Reece mówił, że ci pomoże, prawda? - Zerkam na perkusistę.

Właśnie wtedy orientuję się, że nie ma z nimi Martina. Zerkam do tyłu, ale faktycznie z nimi nie przyszedł. Wcale nie jestem trochę zawiedziona. Zwyczajnie miałam nadzieję, że może... Nieważne. Pewnie ma ważniejsze sprawy na głowie.

- Musiałbym być poważnie zdesperowany, żeby go o to prosić, więc przystopuj. - Unosi ręce, uśmiechając się szeroko.

- Cóż, jeśli twoja desperacja sięgnie zenitu, będę czekać. - Na dźwięk jego głosu zwyczajnie mam ciarki.

Przebywanie z Reece'em sprawiło, że teraz naprawdę zaczynam świrować. Nie twierdzę, że wcześniej tego nie robiłam, ale teraz przechodzę samą siebie. Ludzie, on tylko się odezwał, a moje serce już przyśpiesza! Zerkam na Camilę, która przygląda mi się badawczo, mając na ustach współczujący uśmiech. Nie rozumiem tylko dlaczego. Odwracam się leciutko w bok i wtedy mam ochotę jęknąć. Sonia trzyma Martina za rękę, uśmiechając się słodziutko. Chcę zawołać "czy ktoś tutaj ma łuk?!", ponieważ czuję, że jakaś strzała rykoszetem przebija moje serce. Niczego nie oczekiwałam, nie robiłam sobie nadziei, a i tak zabolało. Kiedyś mnie trzymał za rękę, fakt, że jako przyjaciółkę, ale robił to. Czy ja w ogóle mam prawo być zazdrosna o kogoś, kto nie należy do mnie?

Chyba nie.

Próbuję nie reagować, więc zachowuję się tak samo, wiedząc jednak, że w ciągu jednej chwili wyparował ze mnie cały humor. Czuję się tak, jakbym była balonikiem z helem. Dotychczas unosiłam się, lecąc przed siebie, niesiona przez wiatr. I nagle natrafiłam na przeszkody, ostre kolce róż, które mnie przebiły, zostawiając mnie taką bez życia. Jestem oklapniętym balonikiem.

Słyszę, jak Reece i Sonia siadają po drugiej stronie ławy i jestem pewna, że to dłonie Reece'a na moment musnęły moje włosy. Mam ochotę zmienić pozycję, udać, że nie życzę sobie, by mnie tykał, ale... Lepiej to zignorować. Rozmowa toczy się dalej, ale ja skupiam się jedynie na Camilii, która ratuje mi tyłek, pokazując mi coś na telefonie. Ślepo wgapiam się w jakieś obrazki, nie do końca skupiając się na tym, co przedstawiaja. Chłopaki zaczynają śmiać się głośno, gdy Dennis i Brady zaczynają się przepychać. Automatycznie zerkamy na ich roześmiane twarze, patrząc, jak się wygłupiają. I wtedy to słyszę. Słyszę słowa, których dotychczas bałam się usłyszeć. Słowa, których miałam nigdy nie usłyszeć. Słowa, które kompletnie rozszarpują moje serce.

- Kocham cię - szepcze Reece.

- Ja ciebie też - odpowiada Sonia.

A potem dzwoni mój telefon.

To musi być znak.

~~~

Mam ochotę rozebrać się na środku parku, tylko po to, by zedrzeć z siebie tę głupią koszulkę, która nim pachnie. Obezwładniający zapach jest teraz nie do zniesienia. A ja głupia cieszyłam się dziś rano, że ją od niego "pożyczyłam". Co mi strzeliło? Myślałam, że Reece spotyka się z Sonią, nie czując do niej czegoś takiego? No tak, ale myśleć, ale usłyszeć, to coś innego.

Nie potrafię już dostrzec uroków małego parku po drugiej stronie rzeki. Nie potrafię patrzeć na wieżowce w oddali i nie czuć obrzydzenia. Kiedy Reece powiedział, że ją kocha, zemdliło mnie. Widziałam wzrok Cam, to litościwe spojrzenie. Trudno jest zachować pozory, gdy wszystko po raz kolejny się wali. Dlatego w głębi duszy cieszyłam się, że zadzwonił mój telefon, chociaż osoba, która to zrobiła, wcale nie sprawiła, że się uśmiechnęłam.

Splatam dłonie za głową, głośno wypuszczając powietrze. Było tak dobrze! Dlaczego miłość to taki pieprzony rollercoaster, z którego ja ciągle spadam?! Wypadam na każdym jej zakręcie i potem wieki próbuję się na nią wdrapać, a to dla mnie ogromny wysiłek.

- Złość piękności szkodzi.

Silne ramiona owijają się wokół mojej talii, a jego broda ląduje na moim ramieniu. Właśnie tego oczekiwałam wczoraj od Reece'a. Cóż, dobrze, że tego nie zrobił. Powinnam teraz zareagować, odtrącić go od siebie, ale... Nie potrafię. Ciepło jego ciała niestety mnie uspokaja. Czuję na policzku delikatne igiełki jego zarostu. Zagryzam mocno szczękę.

- W takim razie nigdy nie powinniśmy się spotykać, bo przez ciebie zbrzydnę - warczę, zirytowana.

Noel śmieje się cicho, a potem odwraca mnie ku sobie. Nie mam siły. Nie mam siły prowiedzieć mu, by przestał mnie dotykać.

- Skąd ja to wiedziałem? Od razu mogłem założyć, że się zgodzisz - mówi niskim, ciepłym głosem.

- A może spotkałam się z tobą, żeby powiedzieć ci, że masz się wypchać? - Unoszę wyzywająco brwi.

Noel parska śmiechem, wyraźnie rozbawiony moją postawą.

- Gdyby tak było, nie stałabyś tutaj ze mną.

Skubany, ma rację. Wymykam się z jego uścisku i siadam na ławce, podkurczając kolana do brody, a potem obejmując nogi ramionami. Dziwne, że to właśnie w tej pozycji czuję się bezpieczniejsza. Noel zajmuje miejsce tuż obok mnie, a potem, jak gdyby nigdy nic, łapie za kosmyk moich włósów, które rozpuściłam, i owija go sobie wokół palca. Mam ochotę po prostu na niego zawarczeć, ale ograniczam się do prychnięcia. Łapię włosy w dłonie i przeczucam je na drugie ramię. On nie daje za wygraną, opuszkami palców błądzi po moim ramieniu, aż do obojczyka. Zagryzam zęby tak mocno, że to aż boli. Zaraz je wszystkie wyłamię.

- Przejdźmy do rzeczy - udaje mi się powiedzieć.

- Ja wciąż czekam na odpowiedź - mówi chłopak, uśmiechając się leciutko.

Mam ochotę zetrzeć mu ten wyraz twarzy.

- Okej - rzucam. - Zgadzam się napisać dla ciebie tę cholerną piosenkę. Zadowolony? - Zerkam na niego ze złością.

Znów zaczyna się śmiać, a ja cała sztywnieję. Mogłby chociaż pokazać, że się cieszy. Mógłby chociaż udowodnić mi, że wygrał.

- Co znowu zrobił Reece? - Gwałtownie wstaję, kompletnie nie rozumiejąc, do czego dąży. - Nie jestem głupi, Juliette. Gdyby on nic nie wywinął, nie zgodziłabyś się. - Prycha pod nosem. - Właściwie to powinienem mu podziękować.

Wzdycham ciężko, przeczesując sobie dłonią włosy. Co mi szkodzi? Wracam na ławkę, siadając w tej samej pozycji.

- Powiedział, że ją kocha.

- Chyba nie masz szczęścia w miłości, nie? - kpi sobie ze mnie.

Trudno się nie zgodzić. Najpierw on, a teraz Reece. Jestem żałosna...

- Wcale, że nie. - Dopiero kiedy mówi to, patrząc na mnie z dziwnym błyskiem w oku, uświadamiam sobie, że ostatnie zdanie powiedziałam na głos. - Powiedziałbym o tobie wiele, ale na pewno nie to, że jesteś żałosna.

Trudno się nie uśmiechnąć, nawet jeśli to słowa Noela.

- Wiesz, że ci nie ufam? - Zerkam na niego spode łba.

- Ja wcale nie oczekuję od ciebie zaufania.

Teraz to ja śmieję się cicho. Wkurzałam się na Noela nie raz i nadal nie twierdzę, że lubię tę jego teraźniejszą wersję, ale... Zadziwiająco "w porządku" czuję się w jego towarzystwie. Nawet jeśli ze mnie szydzi. Miła odmiana po tym, jak Reece zmieszał mnie z błotem.

- Kochasz go. - Podrywam głowę w górę, wlepiając spojrzenie w jego błękitne oczy. - Kochasz, a jednak zdecydowałaś się od niego odpocząć. Matko, wpadłaś po uszy. Moja mała Juliette!

Przyciąga mnie do siebie, tak że opadam na jego piers. Chcę się wyrwać, ale obejmuje mnie ramieniem i nie pozwala się ruszyć. Cmokam z dezaprobatą.

- Silas wie, że nie ma u ciebie szans? - pyta.

- Jesteśmy tylko znajomymi.

Noel mamrocze coś pod nosem, a potem zerka na mnie z góry. Sięga do kieszeni, z której wyjmuje kartkę. Wkałada ją do mojej dłoni, a następnie przyciska usta do mojego nosa i wstaje, zostawiając mnie samą na ławce. Samą ze złamanym sercem i nieukończoną piosenką na finał.

Ale jednak samą.

Patrzę, jak odchodzi, gdy nagle przypominam sobie o czymś ważnym.

- Noel! - krzyczę, czekając aż ten się odwróci. - Napiszę tę piosenkę, jeżeli to zostanie między nami.

- Boisz się, jak zareaguje Martin? - prycha.

- Umowa stoi?

Uśmiech na jego ustach jest odpowiedzią.

~~~

Kaseta Origin Of Symmetry od Muse szczyci mnie właśnie brzmieniem Feeling Good, które, jak sprawdziłam, jest coverem. Najchętniej wyłączyłabym tę płytę i miała to wszystko gdzieś, ale kiedy wróciłam do domu i zobaczyłam stertę płyt od Reece'a, pomyślałam, że warto spróbować. To, że właśnie on polecił mi Muse nie znaczy jeszcze, że będą mi się z nim kojarzyć. Zacznijmy od tego, że nawet nie wiedziałam, że ich słucha.

Na biurku, w moim notesie, chowa się kartka z piosenką Noela. Jeszcze do niej nie zajrzałam. I nie wiem, czy zajrzę. Powoli zaczynają zjadać mnie wyrzuty sumienia. Może nie powinnam tego robić... Jednocześnie to stwierdzenie sprowadza się do "co by powiedział Reece, gdyby się dowiedział?", i to mnie wkurza. Bo zawsze zastanawiam się nad tym, jak oceniłby mnie właśnie on. Bo ciągle liczę się z jego głupim zdaniem.

Bo wielokrotnie jednak miał rację.

Siedzę, kiwając głową w rytm, gdy odzywa się mój nie telefon.

- Błagam, powiedz, że nie zaczniesz mnie stalkować - mówię na głos.

Nie zdziwiłam się, że Noel miał mój numer telefonu, bo podałam mu go kilka lat temu i od tego czasu go nie zmieniam, ale jeżeli myśli, że będziemy tak sobie teraz pisać, to jest w błędzie. Na szczęście to tylko wiadomość z grupowego czatu.

Reece Martin:

Jesteście jutro wolni po lekcjach?

Cody Marks:

Wolny i cały twój 8)

Dennis Soler:

Ja też. Ale napiszę, że jestem szybki.

Reece Martin:

Nieśmieszne, frajerze.

Dennis Soler:

OOOOO! Chcesz powtórkę z rozrywki? Mało ci jeszcze, ty niewyżyty psycholu?!

Wybucham śmiechem, zakrywając sobie ręką usta. Dennis mnie wygrał. Po prostu zasługuje na platynowy medal.

Brad Tanner:

Moim jesteś mistrzem.

Cody Marks:

Oglądałeś Star Wars i próbujesz gadać jak Yoda, ale ci nie wychodzi?

Brad Tanner:

Tak. Ale jestem wolny.

Juliette Rivers:

Ja też, jeśli to tyczy się także mnie.

Dennis Soler:

I tak bym cię ze sobą wziął :p

Juliette Rivers:

Dzięki...

Reece Martin:

Świetnie. Więc jutro zabieram was swoim autem.

Dennis Soler:

Chwilunia, ty myślisz, że ja wsiądę z TOBĄ do samochodu? Chyba gitarą w łeb dostałeś!

Reece Martin:

...

Juliette Rivers:

Dlaczego wszyscy mamy jechać razem?

Reece Martin:

Bo jestem oszczędny i nie marnuję benzyny na pięć aut? Jeeeeez, wsiadacie ze mną i jedziecie.

Cody Marks:

Ale zdajesz sobie sprawę, że Subaru nie jest aż takie wielkie?

Reece Martin:

Ja za kierownicą, Julie z przodu, a wy tłuczcie się na tylnej kanapie. Wszyscy szczęśliwi, koniec tematu, jutro gdzieś was zabieram, więc ubierzcie się... Wygodnie.

Brad Tanner:

Powinniśmy się bać. Dundersztyc zawsze wymyśla coś idiotycznego. Gdzie chowasz ten swój inator?

Reece Martin:

W <wstaw niecenzuralne słowo>. Napisałbym, ale jest tu dziewczyna.

Juliette Rivers:

Słucham Muse, jak kazałeś, i muszę już lecieć. Ulżyj sobie.

Reece Martin:

Aha, no to punkt dla ciebie. Brayden... W dupie, kuźwa! Przestań wreszcie, tylko mnie słuchaj. Naprawdę kiedyś wam wszystkim wpieprzę.

Dennis Soler:

Idę powiedzieć Lesterowi, żeby zrobił popcorn!

Wyłączam wspólną konwersację, a potem kładę głowę na poduszce i wlepiam wzrok w skrzypce, które wiszą nad łóżkiem i zbierają kurz. Ja i Ezra nie jesteśmy już jednością.

Ale wcale nie jest mi przykro.

A/n: Kolejny rozdział pełen sprzecznych uczuć. Jest wcześniej, ponieważ zbliżają mi się ferie, a ja miałam trochę czasu na pisanie. Mam nadzieję, że się spodobał.

Hej, zostawcie po sobie jakiś znak, ninje, ja nie gryzę i zawsze odpowiadam na komentarze, a opinie się przydają ^-^

* Uczniowie w Australii, podczas dwóch ostatnich klas, zbierają punkty, które są podsumowywane na zakończenie 12 klasy i są "biletami na studia". Każdy kierunek w college'u ma określoną ilość punktów, jaką uczeń musi zdobyć, aby dostać się na uniwerek - punkty dostaje się z ważniejszych egzaminów/egzaminów semestralnych/końcowych (informacje pochodzą od osoby, która mieszka w QLD, a która zgodziła mi się pomóc przy tworzeniu wersji do wydania)

Continue Reading

You'll Also Like

21.2K 2.4K 41
Gdy motocyklista Elliot Westwood przypadkowo ratuje tajemniczą Lynnie przed natrętnym mężczyzną, ich drogi krzyżują się w nieoczekiwany sposób. Nie z...
31.2K 1.2K 38
❝Carum est, quod rarum est.❞ Las Vegas to miasto gdzie pomiędzy zwykłymi ludźmi czają się Złoczyńcy, którzy z natury kochają grzeszyć. Przedstawien...
330K 8.2K 34
pierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do m...
212K 4.9K 32
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...