Koliber | TWD✔

By dzieckosniegu

49.7K 3.9K 1.4K

❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widzia... More

~Kilka słów wstępu~
~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
~15~
~16~
~17~
~18~
~19~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~Podziękowania~

~20~

1.1K 112 41
By dzieckosniegu

~•~•~•~

Minęły trzy miesiące,  a Ian nadal był przygwożdżony do łóżka. Wprawdzie przez pewien okres czasu czuł się już w miarę dobrze, rozmawiał z Brendą i George'em, jednakże zakażenie wykańczało młodego chłopaka.

- Pó... późnie... później tę... tędy... i... i... t... tu... - resztkami sił kreślił linie na mapie - tą... tą dro... drogą... doj... dojdzie... dojdziecie... d... do... schro... schronu...

Brenda z bólem patrzyła na chłopaka. Spojrzała w oczy swojego męża. Złapał za rękę Iana. Wiedział.

- Odejdź w spokoju, chłopcze - odparł, a śmierć zebrała swoje żniwo. Brenda ścisnęła nasadę nosa. George wstał z miejsca i przebił chłopakowi czaszkę śrubokrętem. Kobiecie spłynęła łza po policzku. Natychmiastowo przechyliła głowę do tyłu, by nie uronić większej ilości przezroczystych kropel. 

Usłyszeli głośny trzask drzwi wejściowych. Spojrzeli na siebie. Przyłożył palec wskazujący do ust symbolizując ciszę. 

- Czy ktokolwiek znajduje się w tym budynku? - rozległ się głos pewnego siebie mężczyzny - Niech lepiej się pokaże, inaczej może skończyć w piekle jeszcze dzisiaj - słyszeli jego się głośny śmiech.

Starszy pan złapał za karabin, a kobieta pochwyciła śrubokręt. Stawiał kroki na schodach.

- Bawimy się w chowanego? Super! - skrzypienie było coraz bliższe pomieszczenia, w którym znajdowało się małżeństwo - A więc... - zobaczyli, jak klamka wędruje w dół - szukam! - drzwi gwałtownie się otwarły, George uniósł karabin gotowy do strzału.

- Mam broń i nie zawaham się jej użyć skurwielu! - krzyknął. Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, a wraz z nim kilku innych. Rozpoznał ich. Oni też.

- Ne-Negan? - zająknęła się Brenda.

- Ciocia Brenda? Wujek George? - jego głos złagodniał. Kobieta upuściła śrubokręt i opatuliła rękami intruza. Promieniała z radości.

- Dobrze cię widzieć! Nieźle sobie radzisz, wystraszyłeś nas na śmierć! - odrzekła. George uśmiechnął się i pokręcił głową.

- O matko - dostrzegł nieżywe ciało chłopaka, ciotka wypuściła go z objęć, dał znać swoim ludziom, by opuścili budynek -  Kiedy? - zwrócił się do wujka.

- Kilka chwil temu.

- To przykre. Ian, to był dobry chłopak, lubiłem bawić się z nim samochodami - uniósł lewy kącik ust - No cóż, spoczywaj w pokoju, Ian - powiedział, zmarszczył brwi, postanowił zmienić temat - niezłą macie hacjendę! - zaczął krążyć po pomieszczeniu, ułożył kij bejsbolowy obwiązany drutem kolczastym na ramieniu.

- Taak - przeciągnęła - zatrzymaliśmy się tutaj, szukaliśmy naszego schronu.

- Tego wybudowanego na wypadek jakiejś apokalipsy? - zapytał ironicznie.

- Wiesz, stwierdziliśmy, że być może się nada - zaśmiali się - Ian i Logan byli u nas w apartamencie w momencie, gdy to wszystko się zaczęło. Odwiedzali nas. Daliśmy sobie za cel dotarcie do schronu. Nie mieliśmy niestety żadnej mapy, kierowaliśmy się stronami świata. Wylądowaliśmy w tym domku, a chłopcy stwierdzili, że pójdą go poszukać - uśmiechnęła się - pamiętasz, jak zrobiliśmy oficjalne otwarcie i parapetówkę?

- Trudno byłoby zapomnieć, klimat był świetny, ciociu - odpowiedział. George postanowił dokończyć historię Brendy.

- Więc poszli, lecz - zawiesił głos - wrócił tylko Ian, w dodatku z ugryzieniem - Negan wciągnął powietrze przez zęby.

- Mówił coś? - zapytał.

- Znaleźli schron, Logan został pożarty, a on sam ugryziony chwilę przed tym, zanim dotarł do tego oto budynku - rozłożył ręce.

- Miał niesamowitego pecha - westchnął. Przypomniał sobie, jak Ian kiedyś jadł zupę pomidorową, którą Logan przyprawił sosem tabasco. Pomysł był Negana, ale wykonanie własnie Logana. Uśmiechnął się na to wspomnienie.

- Nakreślił nam mapę - George wyciągnął z dłoni Iana świstek papieru i podał go siostrzeńcowi - Mówił, że to około pięciu godzin drogi.

- Ale w naszym przypadku, może to zająć nieco dłużej - dodała Brenda spoglądając na męża.

- Mogę was tam podwieźć - zaproponował Negan. Małżonkowie jednocześnie pokiwali głowami.

- Chcemy udać się tam sami, wysłaliśmy tam na pastwę losu naszych kochanych bratanków, więc teraz musimy podzielić ich męki i wykończyć swoje stopy. Zginęli przez nas - odparł wuj, a ciotka zasłoniła twarz dłońmi. Siostrzeniec parsknął.

- Nie jesteście niczemu winni. Tak po prostu musiało być - powiedział niemalże bez cienia współczucia. Brenda zmierzyła go wzrokiem.

- Zawsze mnie przerażała twoja obojętność.

- Tak, ale dzwoniłaś po mnie, żebym pozbył się pająka, kiedy w domu nie było wujka - odparł.

- Eh - westchnęła - to prawda - przyznała mu rację - czasem to była cecha pozytywna.

Zastanowił się.

- Mogę pożyczyć wam pojazd, o ile wujek pamięta, jak się prowadzi - uśmiechnął się do wujka zadziornie. 

- Właśnie dlatego byłeś naszym ulubieńcem pośród siostrzenic, siostrzeńców, bratanic i bratanków. Zawsze nieco inny.

- Dziękuję z aprobatę - ukłonił się przed nim - to jak? Auto przyspieszyłoby wasze pojawienie się u włazu. Ewentualnie moglibyście spędzić w nim noc. Nie dajcie się prosić, nic się nie stanie, jeśli niektórzy z moich przydupasów pójdą pieszo, a może nawet  będzie to dla nich trening.

Wymienili spojrzenia. Zrozumieli się wzajemnie.

- To może być dobry pomysł.

~•~•~•~

Aileen kiwała się na lewo i na prawo. Siedziała po turecku na środku pokoju z bibelotami. Łzy kapały jej z oczu, lecz nie wciągała powietrza co kilka sekund. Tylko mokre, przezroczyste łzy.

Maggie opierała się o ścianę. Nerwowo strzelała kośćmi dłoni. Przygryzała wargi. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Co chwilę kucała, jakby próbowała otrzeźwieć umysł szybkimi ruchami ciała. W końcu przemówiła.

- Musisz mu powiedzieć - odparła, głos uwiązł jej w gardle - zbyt długo to trwa, inni też powinni wiedzieć.

Zmieniła kierunek kiwania na do przodu i do tyłu. Zaczęła obracać głowę w lewo i prawo. 

- Skarbie, musisz.

Ponownie pokiwała głową.

- Wszyscy się o ciebie martwią.

Wzruszyła ramionami.

- Przedwczoraj byłaś tak słaba, że ledwo uniosłaś widelec.

Mokre esy floresy zdobiły podłogę.

- On musi wiedzieć - spojrzała na jej powyciąganego, niedbałego warkocza - odkąd zaplótł ci warkocza, nie zmieniłaś fryzury. Myjesz ją w całości i starasz się jej nie zepsuć. Od trzech miesięcy Aileen, od trzech miesięcy!

Przejechała palcami po niechlujnym splocie.

- To powiedz chociaż Carlowi, przecież przyjaźnisz się z nim na takim samym szczeblu co ze mną.

Uniosła głowę gwałtownie. Łzy ściekały po jej szyi i wsiąkały w jej koszulę w kratę.

- Żeby wpadł w paranoję? Wiesz jak u niego było, zresztą byłaś przy tym. Jego opowieść zmroziła mi krew w żyłach, a przecież nie widziałam tego na własne oczy - wbiła wzrok w podłogę.

- Aileen, nie dasz rady tego dłużej ukrywać. I tak już dałam ci największą koszulę, jaką znalazłam w schowkach pod łóżkami. Ona jest - przerwała na chwilę - męska.

Odwróciła głowę.

- Daję ci czasem po kryjomu moje porcje jedzenia, mogę ci je dawać codziennie jeśli potrzebujesz.

- Przestań - urwała nagle. Maggie odnalazła punkt zaczepienia.

- Pomyśl, może - pauza - może to będzie przełomowy moment dla was, może nareszcie się obudzi i zobaczy, że jest w błędzie.

- Serio w to wierzysz? Bo ja jakoś tak średnio - zaczęła obgryzać skórki wokół paznokci. Brunetka zdecydowała się na ostateczny krok.

- Wolisz, żeby sami zauważyli i zaczęli ci robić wyrzuty z powodu zatajenia, czy żebyś to ty im o tym powiedziała i liczyć na to, że podziękują za szczerość i ci pomogą?

Aileen przeniosła wzrok na Maggie. Doskonale wiedziała, że ma rację.

- Mówisz słusznie - odrzekła cicho - ale powolutku, stopniowo - próbowała wstać, Maggie podała jej ręce, podciągnęła ją do góry - najpierw syn szeryfa - pogładziła swoje podbrzusze i nacisnęła klamkę.




Cześć!😁

Ktoś się spodziewał któregoś z wydarzeń?🏁

Gwiazdki i komentarze bardzooo mnie motywują!💫📖

Pozdrawiam!🙌

<🎈Dziękuję za ponad 200 gwiazdek!🎈>

Continue Reading

You'll Also Like

49.7K 3.9K 27
❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widziałem na oczy.❞ Kiedy drogi się krzyżują...
147K 4.8K 97
lilpeep: Kocham cie lilsarah: Napisz jak będziesz trzeźwy FANFICTION W TRAKCIE POPRAWY KOCHANI <3
34.9K 1.3K 32
-To się nie liczy...- wyszeptał przeczesując ręką moje włosy. Tak bardzo chciałam, aby czas się zatrzymał i ta chwila trwała wiecznie, lecz niektóre...
3.5K 69 30
30 dni idola Lil Peep 🖤💔