Harry Potter i Powrót Huncwot...

MowMiSzymon द्वारा

512K 20.5K 11.9K

James zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świ... अधिक

Rozdział #1
Rozdział #2
Rozdział #3
Rozdział #4
Rozdział #5
Rozdział #6
Rozdział #7
Rozdział #8
Rozdział #9
Rozdział #10
Rozdział #11
Rozdział #12
Rozdział #13
Rozdział #14
Rozdział #15
Rozdział #16
Rozdział #17
Rozdział #18
Rozdział #19
Rozdział #20
Rozdział #21
Rozdział #22
Rozdział #23
Rozdział #24
Rozdział #25
Rozdział #26
Rozdział #27
Rozdział #28
Rozdział #29
Rozdział #30
Rozdział #31
Rozdział #32
Rozdział #33
Rozdział #34
Rozdział #35
Rozdział #36
Rozdział #37
Rozdział #38
Rozdział #39
Rozdział #40
Rozdział #41
Rozdział #42
Rozdział #44
Rozdział #45
Rozdział #46
Rozdział #47
Rozdział #48
Rozdział #49
Rozdział #50
Rozdział #51
Rozdział #52
Rozdział #53
Rozdział #54
Rozdział #55
Rozdział #56
Rozdział #57
Rozdział #58
Rozdział #59
Rozdział #60
Rozdział #61
Rozdział #62

Rozdział #43

6.3K 259 29
MowMiSzymon द्वारा

Narcyza od razu rozpoznała skutki starcia umysłów. Niejednokrotnie staczała takie pojedynki z Bellatrix, gdy były dziećmi. Pospiesznie posłała Zgredka po eliksiry wzmacniające dla Harry'ego.

- Co się stało? – spytała Ginny, gdy tylko Harry usiadł. Miała całe mnóstwo innych pytań, podobnie jak wszyscy zgromadzeni w pokoju. Cissy ubiegła jego odpowiedź:

- Jest po prostu wyczerpany, Ginny. Wejście do cudzego umysłu może być bardzo obciążające dla twojej magii, a psychiczna walka zwiększa to dziesięciokrotnie. Musiał zaczerpnąć zbyt głęboko z magicznego rdzenia i teraz musi go ponownie naładować. Powinien odpocząć, ale za dobrze znam tego łobuziaka, żeby mieć na to nadzieję. W związku z tym będzie musiał brać eliksiry i nie będzie się skarżył nawet słowem. Zrozumiano? – ostatnie pytanie skierowała do Harry'ego. Wskazała na niego palcem, żeby podkreślić, że to nie podlega negocjacjom i kontynuowała: - Kogo właściwie pojmałeś i na kogo wpadłeś w umyśle? – spytała, choć na drugie pytanie niemal na pewno znała odpowiedź.

- Myślę, że wiesz już na kogo wpadłem, ciociu Cissy – odparł Harry, który wreszcie odwrócił się od Sashy, choć z jego miny wciąż nie sposób było czegokolwiek wyczytać. Narcyza ze zrozumieniem pokiwała głową. Spojrzała znacząco na Lily. Oczy jej przyjaciółki rozszerzyły się, a twarz pobladła, gdy zrozumiała. – To kogo złapałem może chwilowo poczekać, bo mamy ważniejsze rzeczy do omówienia – kontynuował, biorąc Ginny za rękę. Ich palce się splotły. Oboje dawali sobie nawzajem siłę. Potem popatrzył na Emmę. Uśmiechnął się i mrugnął do niej. – Dobrze wyglądasz, mała siostrzyczko.

- Przymknij się, palancie – odgryzła się Emma, ale cała się rozpromieniła, czując jego miłość i bezwarunkową akceptację. Lily żartobliwie pogłaskała go po głowie, tak jak czyniła to, kiedy był mały. Harry zawsze wiedział jak rozproszyć napiętą atmosferę, o ile oczywiście sam jej nie wywoływał.

Zgredek powrócił z całą tacą eliksirów. Harry popatrzył na nie ponuro. Kochał swoją ciocię Cissy, ale w przeciwieństwie do jego mamy nie posiadała daru warzenia eliksirów, które smakowałyby inaczej niż szczyny trolli. Stanowcze spojrzenie wszystkich kobiet obecnych w pokoju uzmysłowiło mu, że nie wymiga się od ich wypicia. Emma zachichotała, gdy wymamrotał coś o zbyt dużym stężeniu estrogenu w okolicy. Kiedy łykał jeden eliksir za drugim, Daphne odciągnęła Ginny na bok na szybką pogawędkę.

- Weź się w garść. Naznaczył ciebie, a nie ją – wyszeptała Daphne do swojej wyprowadzonej z równowagi przyjaciółki.

- Jest mój. Nie będę się dzieliła – syknęła Ginny i posłała Sashy złowieszcze spojrzenie. Daphne złapała ją za głowę i odwróciła ku sobie.

- Ufasz Harry'emu? Tak czy nie? – spytała prosto z mostu Hellcat. Ramiona Ginny opadły i wzięła głęboki wdech.

- Tak, ale czemu mi nie powiedział?

- Nie ma ale. Naprawdę chcesz być jedną z tych dziewczyn? Przynajmniej kilkanaście panienek w tygodniu próbuje zaciągnąć Harry'ego do skrytki na miotły. Ma przylatywać do ciebie na skargę za każdym razem?

- To trochę inna sytuacja.

- Naprawdę? Jasne, mają wspólną historię i jasne, jest ostra jak żyletka.

- Kurczę, dobrze że mi przypomniałaś – wtrąciła się sarkastycznie Ginny, ale przyjaciółka to zignorowała.

- Chodzi mi o to, że to nie jest dla niego łatwe – ciągnęła Daphne, dotykając znaku na szyi Ginny. – Jest ich Obrońcą, ze wszystkimi obowiązkami i przywilejami, które z tego wynikają. Mimo wszystko to ciebie pragnie. Musisz sprawić, żeby Desory i Lily zobaczyły czemu wybrał ciebie – zakończyła z lekkim uśmiechem. Ginny przez chwilę myślała nad tym, co usłyszała, po czym skinęła głową i obie kobiety podeszły do Harry'ego. Tonks stała nad nim z różdżką i upewniała się, że wziął wszystkie eliksiry.

Ginny usiadła na podłokietniku fotela i zaczęła masować jego plecy. Tym prostym gestem dała mu znać o swoich uczuciach, ale potrzebowała głębszego kontaktu. Palcem powiodła po miejscu, w którym go naznaczyła. Wciąż zakrywało je zaklęcie maskujące. Jakby w odpowiedzi na jej niewypowiedzianą prośbę, znak stał się widoczny. Oparła czoło na jego czole i żartobliwie skubnęła jego ucho w podziękowaniu. Ten prosty gest przekazał wszystko, czego nie mogli powiedzieć w pokoju wypełnionym ludźmi.

- Jak długo wiesz? – w końcu spytała Sasha z drugiego końca pokoju. Oboje spojrzeli na nią. Harry wciąż zachowywał pokerową twarz, a w oczach Ginny widziała spokój, niespotykany dotąd w obecności sukkub. Byli prawdziwymi partnerami i Desory cieszyła się ich szczęściem. Choć trochę ją to ubodło. Jej uczucia wobec Harry'ego były bardzo mocne i zagnieździł się w jej sercu głębiej niż jakikolwiek inny kochanek w jej życiu.

- Po naszej małej debacie w moim pokoju zacząłem przeglądać moje wspomnienia w myśloodsiewni. Znalazłem krótkie komentarze i spojrzenia między tobą i twoimi córkami, których wówczas nie zrozumiałem. To sprawiło, że zacząłem myśleć czy nie w tym czegoś więcej. Złożyłem Wierzbie wizytę i zasugerowałem, że zdradziłaś mi sekret – odpowiedział Harry z lekkim uśmiechem. Sasha odwzajemniła go i potrząsnęła głową.

- Zawsze miała do ciebie słabość. Chyba za dobrze cię wyuczyłam.

- Owszem, milady, owszem. Nagle wszystko nabrało dla mnie sensu, zwłaszcza twoja reakcja, kiedy powiedziałem ci, że nie zamierzam korzystać z prawa poligamii – odpowiedział Harry, zadziwiająco opanowany, biorąc pod uwagę, że rozmawiali o sprawie, którą przez tyle lat trzymała przed nim w tajemnicy.

- Nigdy nie spodziewałam się, że nie skorzystasz z tego prawa. Myślałeś o tym, nie zaprzeczaj. Za dobrze cię znam – odparła Sasha, nie tyle oskarżająco, co raczej beznamiętnie.

- Jestem facetem, oczywiście, że o tym myślałem, ale to ty mnie nauczyłaś jak często teoria odbiega od faktów. Podczas jednej z najtrudniejszych rozmów mojego życia pewna wspaniała kobieta powiedziała mi coś, co zostało w mojej pamięci – zaczął Harry i wymienił z mamą pełne miłości uśmiechy. Miło było wiedzieć, że czasami jej słuchał. Potem spojrzał na Ginny i kontynuował: - Jak mogą ją prosić, żeby się mną dzieliła, jeśli sam nie jestem skłonny jej tego umożliwić? Moja – to ostatnie słowo było przeznaczone tylko dla Ginny, która uśmiechnęła się promiennie.

- A żebyś wiedział. Mój – zgodziła się ze swoim partnerem. Nie będzie dzielenia się. – Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Myślałam, że chcesz mi ukraść Harry'ego – powiedziała Ginny, parząc bez złości na Sashę. – Rozumiem czemu próbowałaś go uwieść, naprawdę. Musiałaś postawić potrzeby swojego ludu na pierwszym miejscu. Na pewno spłodzilibyście wyjątkowo potężne sukkuby, bez dwóch zdań.

- Czuję, że twe wątpliwości się rozwiały, więc może z całej tej sprawy wyniknie jednak coś dobrego. Nie wątp, ognista, że jego magia wzywa mnie bardziej, niż jakiegokolwiek innego człowieka, którego spotkałam przez przeszło czterysta lat. Zawsze będę go pragnęła, ale przysięgam, że uszanuję waszą więź. A odpowiadając na twoje pytanie to owszem, dziecko z krwią nas obojga w żyłach byłoby potężniejsze nawet niż ja. W mojej arogancji założyłam, że właśnie o tym dziecku mówiła przepowiednia. Jednak w chwili kiedy dotknęłyśmy się z Emmą, a ona przemieniła się, zrozumiałam, że to nie o sukkubie z krwią Potterów w żyłach mówiła przepowiednia – Sasha spojrzała na Lily. – To krew Evansów, potężna, szlachetna i silna.

- Skoro już to ustalone, chciałabym zadać pytanie – odezwała się Gabriella. – Czy ta Le Fay, o której wspominałaś to Morgana Le Fay?

- We własne osobie – odpowiedziała Sasha pozornie spokojnie, ale trudno było przegapić złość w jej głosie.

- Chwila, Morgana Le Fay była pierwszym metamorfomagiem? – spytała wstrząśnięta Tonks. Miała wrażenie, że to wszystko zaraz się wysypie.

- To nie moc, którą została obdarzona. Ukradła ją mojemu ludowi – warknęła Sasha. Nawet teraz samo wspomnienie ją drażniło i nie chciała już tego dłużej ukrywać.

- Chciała zyskać ich długość życia i anielskie piękno – wtrąciła się Lily. Wiedziała, że Sasha nie lubi o tym mówić. Wpadała wtedy w mroczny humor i trudno jej się dziwić. W związku z tym postanowiła wyjaśnić to innym, tak jak Sasha niegdyś wyjaśniła to jej. – Jeśli pozwolisz? – spytała.

- Proszę – odpowiedziała Sasha z wdzięcznością przez zaciśnięte gardło.

- Kiedy sukkuby odmówiły, odebrała im ich najcenniejszą moc poprzez mroczny rytuał. Uwierzcie mi, nie chcecie znać szczegółów. Sukkuby straciły dar zmiennokształtności, a wiele ujawnionych spotkała śmierć lub coś jeszcze gorszego. Do tego dnia żyły w naszym społeczeństwie. Były żonami, matkami, pracowały w Ministerstwie, a nawet uczyły w Hogwarcie. Uratowały nas nawet przed jedną lub dwiema zarazami, których uleczenie przekraczało nasze możliwości. Mimo wszystkiego co uczyniły dla nas, odebraliśmy im ich życie. Zostały napiętnowane jako oszustki, złowrogie uwodzicielki i najmroczniejsze stworzenia z powodu nowych mocy Le Fay. Żeby przetrwać musiały się ukryć. Zemsta Morgany była kompletna i straszliwa – wyjaśniła Lily. Ich reakcje wahały się od okrzyków oburzenia po łzy żalu nad tą niesprawiedliwością.

- A my na to pozwoliliśmy – dodała Gabriella z przyganą.

- Moja prababka została zamordowana przez własnego męża! Byli razem przez czterdzieści lat i nic to dla niego nie znaczyło. Trzykrotnie uzdrawiała go, gdy znalazł się na skraju śmierci. I jak jej za to podziękował?! Zatrutym sztyletem w serce, ot jak! – warknęła Sasha i zaczęła krążyć w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby rozbić. Harry zerwał się na nogi i doskoczył do niej. Okręcił ją, by stanęła z nim twarzą w twarz.

- Przeszłości nie można napisać na nowo. Może nas ona jedynie powieść ku lepszej przyszłości. Kiedy mi to powiedziałaś? – spytał, ocierając jej łzy z oczu. Uśmiechnęła się do niego słabo i odpowiedziała:

- Kiedy po raz pierwszy powiedziałeś mi o losie twojego ojca. Czy to jeden z tych momentów, kiedy uczeń naucza mistrza? – zażartowała Sasha, a on uznał to za dobry znak.

- Tylko ja nie mam ogona, którym mógłbym cię smagnąć po tyłku, kiedy nie uważasz – odpowiedział żartem, a ona musiała roześmiać się wbrew sobie. Ich relacje wydawały się uzdrowione po raz pierwszy od tamtej nocy i czuli się przez to lepiej. Nigdy nie wrócą już do tego, co było wcześniej, ale to niekoniecznie było złe.

- Każda praca ma swoje plusy – zakpiła i mrugnęła do niego. Miała nadzieję, że odrobina flirtu nie stanowi naruszenia granic.

- Powinnaś mi była powiedzieć – skarcił ją spoważniały Harry. Chciał wiedzieć czemu to przed nim zataiła i zasłużył na odpowiedź.

- Nigdy nie próbowałabym wobec ciebie emocjonalnego szantażu – odpowiedziała szczerze matriarchini. Odwoływanie się do tak żałosnego oszustwa pokazywało całkowity brak umiejętności uwodzicielki. Harry rozumiał to, bo znał ją do głębi. Kiedy po raz pierwszy przeczytał przepowiednię wpadł we wściekłość, ale od tego czasu zaakceptował ją, jak i rolę, którą Sasha pełniła wobec swego ludu.

- Jestem z tobą do końca – zapewnił ją, gdy już pozbierał myśli. Miała rację, że poczułby się związany honorem, by dać jej to dziecko, czy by tego rzeczywiście chciał czy nie. A to oznaczałoby koniec jego związku z Ginny. Może i zostaliby razem, ale wszystko by się zmieniło. Nigdy nie osiągnęliby już tego poziomu bezwarunkowej miłości i akceptacji, którym cieszyli się teraz.

- Dlatego jesteś moim Obrońcą.

- Jako że Emma jest naturalną mimiczką zakładam, że to ona jest kluczem do odzyskania przez twój lud ich zmiennokształtnych umiejętności – powiedziała Tonks ze swojego siedzenia po drugiej stronie pokoju, przyciągając uwagę wszystkich zgromadzonych.

- Z łaską bogini Anu – odpowiedziała z nadzieją Sasha. Przez następną godzinę grupa omawiała proces, który miał doprowadzić do uzyskania przez Emmę pełni mocy sukkuba oraz jej roli w edukowaniu czarodziejskiego świata co do sukkubów. Kiedy skończyli, Harry odciągnął Sashę na bok i poprosił, żeby sprawdziła coś dla niego. Zgodziła się, ale musiało to poczekać na zmierzch.

═══════════════════

Nim Amelia dotarła na Grimmauld Place dzieci dostały polecenie, by pozostać na górze. Zostały wzniesione osłony, by upewnić się, że tam pozostaną. Nie żeby naprawdę ich potrzebowali. Adam bombardował pozostałych pytaniami o Hogwart i wyglądało na to, że nieprędko przestanie.

- Przede wszystkim chciałabym wyrazić wyrazy współczucia z powodu pani straty, pani Greengrass – powiedziała do blondwłosej kobiety siedzącej obok Syriusza Blacka. Widziała pole bitwy i wiedziała, że starcie było niezwykle ciężkie. Ciało jej męża zostało zabrane i obecnie przygotowywano je do pogrzebu.

- Dziękuję – odpowiedziała z wdziękiem, a pod stołem mocniej chwyciła Syriusza za rękę. On również ją uścisnął, ofiarując bezgłośne wsparcie.

- Obecnie moi ludzie pracują na terenie pani posiadłości. Obawiam się, że większość waszego domu uległo zniszczeniu. Z tego co widziałam, to bitwa która zasługuje, by wejść do historii – powiedziała, spoglądając znacząco na Lorda Blacka.

- Na szczęście moja córka i wspaniali przyjaciele przybyli na pomoc mi i mojej najmłodszej latorośli – odparła Gabriella, rozglądając się po tych wszystkich, którzy tak wiele zaryzykowali dla niej i dziewczynek. Nie była pewna, czy zdoła wyrazić ogrom swojej wdzięczności słowami.

- Niestety to i atak na pani córkę w Hogwarcie nie uszły uwagi Dumbledore'a. Wie, że w murach jego szkoły doszło do walki, ale wygląda na to, że wszystkie dowody tej sprawy zniknęły – Amelia spojrzała Syriuszowi w oczy, dając mu jasno do zrozumienia, że oczekuje pełnego sprawozdania nim stąd wyjdzie. Skinął jej głową na znak, że zrozumiał. Dopiero wtedy Tonks się odezwała:

- Brakuje kilkorga uczniów, ale dyrektor zakłada, że po prostu uciekli, jak Crabbe i Goyle. Profesor McGonagall powiadomiła go, że zabrałaś córki ze szkoły po ataku, Gabriello i to najwyraźniej nieco go uspokoiło. Zdołała też wytłumaczyć nieobecność was wszystkich. Próbował zabrać studentów na przesłuchania, ale Minerva nie pozwoliła mu na to bez jej obecności. To powstrzymało go przed użyciem Legillimencji lub Eliksiru Prawdy. Powiedziałam mu, że osobiście zajmę się śledztwem. Tak więc jak na tę chwilę facet jest pod kontrolą – podsumowała Tonks.

Syriusz wstał i opowiedział całej grupie o wypadkach minionego dnia. Opuścił imię Draco i mówił o nim jedynie jako o szpiegu Lily. To dawało synowi jej kuzynki nieco ochrony, a Amelia wiedziała o szarej strefie, w jakiej muszą poruszać się szpiedzy. Skoro nie było żadnych dowodów przestępstwa i została zapewniona, że napastnicy nie żyją, nie było potrzeby głębszego wnikania w sprawę.

- Jak na razie cała sprawa związana z zachowywaniem tajemnicy działa dobrze dla Huncwotów, niemniej jednak są osoby, które widzą was jako ukrywających coś ważnego – powiedziała Amelia, niezadowolona z niejasnego statusu ich wszystkich.

- Jasne, po prostu ogłośmy publicznie naszą tożsamość, żeby nasze rodziny mogły zostać zamordowane przez tych rasistów albo stanie się z nimi coś jeszcze gorszego! – oburzył się George.

- Niestety to bardzo prawdopodobne zagrożenie. Dlatego chciałam zaproponować wyznaczenie kogoś, kto będzie publicznie reprezentował Huncwotów. Kogoś dostępnego dla prasy i ogłaszającego oficjalne stanowisko. Najlepiej kogoś, kto potrafi naświetlić sytuację najlepiej jak się da i pokonać ich we własnej grze, że tak się wyrażę. Może publicznie znana bohaterka, której wiarygodność podkreśla Order Merlina – zaproponowała Amelia, patrząc na Gabriellę.

- Myślę, że Lord Potter byłby tu lepszym kandydatem. To on był prawdziwym bohaterem bitwy o Ulicę Pokątną. Zapytajcie kogokolwiek, to wam powiedzą. To on nas zainspirował do walki. Pokazał nam, jak pokonać te okropne abominacje. Za co nigdy mu właściwie nie podziękowałam – Gabriella odwróciła się do Harry'ego: - Moja córka i ja zginęłybyśmy tamtego dnia, gdyby nie ty. Bałam się, że Daphne nigdy nie dopuści do siebie nikogo innego. W tym roku rozkwitła dzięki waszej przyjaźni. Wciąż dostaję listy, w których opowiada mi o tym młodym mężczyźnie, który sprzeciwił się Dumbledore'owi i zachęcił uczniów, by spoglądali poza ich domy i walczyli o to, w co wierzą. On i jego rodzina nauczyli wszystkich jak bronić siebie i innych. Uznał sierotę za siostrę na długo nim okazała się jego krewną i zainspirował ją, by stała się kimś więcej niż była. I wreszcie Astoria. Twoje czyny, zamierzenie czy nie, uratowały jej życie. Mam u ciebie dług, którego nigdy nie zdołam spłacić, Harry Jamesie Potterze.

W pokoju zapadła cisza i dłuższą chwilę oboje wpatrywali się w siebie bez słowa. Choć raz Harry'emu zabrakło słów. Potem podniósł się, podszedł do niej, nachylił się i wyszeptał jej coś na ucho. Nawet przy wszystkich osobach w pomieszczeniu i ich wzmocnionym animagią słuchu to co jej powiedział zostało między nimi. Gabriella ni to roześmiała się, ni to załkała:

- Chyba mogę to zrobić.

- To świetnie, ciociu Gab – zażartował Harry, mrugając do niej. Postanowił spróbować szczęścia, ale wiedział, żeby nie mówić do niej Gaby. Na to pozwalała tylko Syriuszowi. Mrugnęła do niego, żeby dać mu do zrozumienia, że jej to nie przeszkadza. Harry postanowił posunąć się o krok dalej. – I poczytałbym to za osobistą przysługę, gdybyś zechciała podjąć się pracy jako rzeczniczka Huncwotów. Rzecz jasna ze względów bezpieczeństwa musiałabyś tu zamieszkać. Jedyną wadą tego rozwiązania jest fakt, że będziesz musiała blisko współpracować z moim ojcem chrzestnym, ale chyba poradzisz sobie z tym wyzwaniem.

- A to ci cwany łobuz – zachichotała Gabriella, patrząc na Lily.

- Witaj w moim świecie – odpowiedziała wesoło Lily.

- Jak ty to zrobiłaś, że nie osiwiałaś kompletnie z nim i tym tu łotrzykiem przez ostatnie szesnaście lat?

- Ej, ja tu jestem! – sprzeciwił się Syriusz, tak dla zasady.

- Cieszę się, że zauważyłeś. A teraz siedź dalej i ładnie wyglądaj, podczas gdy ja i Lily będziemy się z ciebie nabijać – zażartowała Gabriella, poklepując go po policzku.

- Nie podskakuj, blondi, bo przełożę cię sobie przez kolano – zagroził, patrząc na nią ze złością, ale zdradził go drgający kącik ust.

- A pamiętasz co się stało, kiedy ostatnim razem tego próbowałeś? – odgryzła się, po czym mrugnęła i posłała mu całusa.

- Ze wszystkimi szczegółami – zapewnił Syriusz, a jego szeroki uśmiech sprawił, że na jej twarz wpłynął rumieniec. Pozostali zgromadzeni nie mogli powstrzymać śmiechu.

- Nigdy go takiego nie widziałam – powiedziała Tonks, nachylając się do Remusa, który obserwował tę rozmowę z pełnym zadowolenia uśmiechem.

- Ja widziałem i czas już najwyższy, żeby to wróciło, kochanie. Szkoda, że ich nie znałaś, kiedy chodziliśmy do Hogwartu – odpowiedział, nie odwracając wzroku od swojego najlepszego przyjaciela i miłości jego życia.

- Nie masz nic przeciwko, Daph? – spytał cicho Harry. Przyjaciółka spojrzała na niego, zdumiona tym, co widzi. Nigdy nie widziała, żeby jej matka zachowywała się w ten sposób i teraz nie mogła wyjść z podziwu.

- Ona praktycznie promienieje. Jak mogłabym mieć coś przeciwko? – spytała retorycznie z lekkim uśmiechem.

- Skoro już to wszystko sobie poukładaliśmy, to wydaje mi się, że pan Potter pojmał jakiegoś Śmierciożercę. Jak poszło przesłuchanie, chłopcze? – spytała stanowczo Amelia, chcąc sprowadzić spotkanie na właściwe tory. Nastawienie Harry'ego błyskawicznie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wstał powoli. Nie z powodu zmęczenia, a wagi spraw, które niósł na swoich ramionach. Swego czasu wymknąłby im się i zajął się tą sprawą całkowicie sam. Tyle rzeczy mogło ułożyć się nie po jego myśli. Opracował śmiały, ale nader ryzykowny plan. Który do tego nie wyszedł poza pierwszy szkic. Jednak musiałby być idiotą, żeby nie wykorzystać zdolności osób zgromadzonych w tym pokoju.

- Choć mój jeniec nie miał dostępu do najważniejszych planów wojennych Tomusia, przekazał mi bardzo oryginalne obserwacje na temat funkcjonowania ich wewnętrznego kręgu – zaczął Harry. Nie chciał póki co ujawniać tożsamości swojego więźnia. Syriusz, Remus i jego mama będą walczyli między sobą, byle dorwać się do niego w pierwszej kolejności. – Wiem, że stary Wężogęby ma dwie skrytki. W jednej przechowuje całe złoto, które zgromadzili i wykorzystuje je do finansowania wojny. W drugiej trzyma swoje artefakty czarnej magii i trofea. To właśnie w niej znajdziemy ostatniego horkruksa, oczywiście nie licząc Longbottoma.

- I spodziewasz się, że on tak po prostu otworzy nam drzwi i pozwoli wejść do środka, jednocześnie pogwizdując sobie wesoło? – spytała Tonks, wywracając oczami. Skrytka musiała być zabezpieczona ciężkimi urokami i zapewne znajdowała się w jego kwaterze głównej. Uderzenie na nią, na nienaruszoną fortecę wypełnioną wysoko postawionymi Śmierciożercami i samym Voldemortem równało się samobójczej misji. Co on sobie myślał?

- A żebyś wiedziała, że tak uważam, ale przejdę do tego, kiedy skończę mój briefing, Nimfuś – odpowiedział Harry, upewniając się, że jej przezwisko wypowiedział najbardziej dziecinnym tonem, na jaki go było stać. Wywróciła oczami i założyła ramiona na piersi.

- Nifuś? – spytali chórem George i Charlie.

- Nie idźcie tam chłopaki. To nie jest piękne miejsce – ostrzegł Remus. Tonks wskazała dwoma palcami na swoje oczy, a potem na braci Weasleyów. Potem przeciągnęła kciukiem w poprzek szyi, dokładnie określając co będzie karą za tą obrazę. Obaj unieśli ręce w geście kapitulacji. Potem odwróciła się ku mężowi i skrzyżowała ramiona piersi.

- Uważasz, że nie jestem piękna?

- Nie idź tam stary! To pułapka! – rzucił Syriusz z drugiej strony stołu.

- No proszę cię! Zepsułeś całą zabawę zanim się jeszcze zaczęła. Oglądanie jak się tłumaczy to najlepsza część całości – Gabriella skarciła swojego przyszłego kochanka.

- Niezależnie od tego jak lubię przekomarzanie, któremu z taką ochotą się oddajecie, musimy wrócić do naszego zadania – przypomniała im Amelia.

- Przepraszam – nieskładnym chórem odpowiedzieli winowajcy. Harry zaczął opowiadać im o wszystkim czego się dowiedział, pomijając jedynie spotkanie ze strażnikiem Bellatrix i wydarzenia, które do niego doprowadziły. To była dodatkowa misja, z którą planował sobie osobiście poradzić. Ochroni swoją mamę, nawet jeśli miałaby go za to znienawidzić. Ale pozostanie przy życiu. Przynajmniej jeśli jego podejrzenia okażą się słuszne.

- Twój plan jest bardzo sprytny, ale niezwykle niebezpieczny, Lordzie Potter. Wręcz na granicy samobójstwa – stwierdziła Amelia z mieszaniną podziwu i troski.

- I dlatego to ja go zrealizuję. Moje zdolności cienia czynią mnie najlepszym kandydatem – powiedział im Harry z pewnością siebie, która nie zostawiała miejsca na wątpliwości. Harry spojrzał na Ginny, która wbijała w niego ogniste spojrzenie. – Wiem co ci obiecałem i nie zamierzam tam wejść i szukać walki. To ma być operacja zwiadowcza. Wchodzę, wychodzę, idziemy na piwo i pizzę. Robiłem to już mnóstwo razy.

- Czemu ty? Dlaczego to musisz być ty? Nie ty jeden możesz to zrobić, wiesz? – spytała Ginny głosem, który tym razem nie zdradzał jej uczuć.

- Moje zdolności cienia dają największą szansę powodzenia przedsięwzięcia i świetnie o tym wiesz. Gin, wiesz też, że niedługo znowu zacznie się zabijanie. Jak na razie stawiliśmy czoła kilku zielonym rekrutom, niczemu więcej. Wiesz jak wiele paskudztw ukrytych jest w Zakazanym Lesie. Kiedy Dumbledore upadnie, Voldemort spróbuje zająć Hogwart. Wiesz to. Czemu by nie uczynić go śmiertelnym zanim się tego podejmie? Albo jeszcze lepiej, zmierzmy się z nim tam, gdzie nie będzie miał wsparcia swoich pełnych sił. Mogę zbadać jego bazę i stworzyć tylne wejście w ich osłonach ochronnych – Harry robił co w jego mocy, by brzmieć rozsądnie.

- Czego nam nie mówisz? – spytał niemal oskarżycielsko Remus. Jego wilk to czuł, a on sam zawsze wiedział, kiedy James coś ukrywa. Harry zbyt przypominał Jamesa, żeby to przegapić. Kiedy Harry odwrócił się gwałtownie, wyraz jego oczu potwierdził podejrzenia wilkołaka. – Kogo złapałeś? – spytał, usiłując wyłapać odpowiedź swoim wyjątkowo czułym nosem. W tym pokoju było tak wiele zapachów. Będzie musiał wyizolować je jeden po drugim i odrzucić je, by znaleźć ten, którego potrzebował.

- Jeśli Bella zadała sobie trudu, by umieścić własnego pokręconego strażnika w mózgu jeńca, to chroniła jeden z własnych sekretów – oznajmiła Cissy, żeby rozpraszać Harry'ego, podczas gdy Remus pracował.

- Starasz się chronić jedno z nas. Nie zaprzeczaj, skarbie. Za dobrze cię znam – dodała Lily. Wstała i podeszła do syna.

- Więc mi pozwólcie – błagał ich Harry, ale jego mama jedynie ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. Nie próbowała wchodzić do jego umysłu. Nie musiała, matka zawsze wie.

- Mnie? Próbujesz chronić mnie?

- Mamo, proszę – błagał, ale było za późno. Remus zerwał się na równe nogi.

- PETTIGREW! – warknął wilk w Lupinie. Razem z Syriuszem popędzili do lochów, by spuścić temu szczurowi zasłużony od dawna łomot, jeśli nie coś gorszego, a wstrząśnięta Lily zrobiła wielkie oczy. Ruszyłaby razem z przyjaciółmi, gdyby jej syn nie trzymał jej w miejscu.

- Nie męczcie się, Petera nie ma już w budynku – powiedział im Harry, a jego wujek i ojciec chrzestny stanęli jak wryci i popatrzyli na niego.

- Nie żyje? – spytali chórem.

- Technicznie rzecz biorąc żyje, ale nikogo nie ma w domu, jeśli łapiecie o co mi chodzi – wyjaśnił.

- Znając Bellę zaatakowała najsłabszy umysł. Jak ci się udało wydostać na czas? – spytała z podziwem Cissy. Wiedziała jak zabójcza w sztukach umysłu jest jej siostra.

- Kły, pazury i czysta złośliwość – Harry próbował żartować, ale w najmniejszym stopniu nie uspokoiło to jego mamy ani Ginny.

- Masz mi wszystko powiedzieć, młody człowieku – poleciła Lily stanowczym głosem, który po chwili zmienił w delikatniejszy i bardziej proszący. – Jestem dużą dziewczyną, Harry. Zniosę to.

- Nie mów, że cię nie ostrzegałem – westchnął pokonany. Wiedział, że zasługuje naprawdę, ale to się nie mogło dobrze skończyć. – Chcesz wersję długą czy skróconą.

- Wszystko – zażądała. Harry opadł na krzesło. Stanie nagle wydało mu się zbyt trudnym zadaniem. Lily również usiadła na swoim miejscu, a on rozpoczął opowieść:

- Zobaczyłem wspomnienie, jak Pettigrew i inni rozkopują grób. Nie wiedziałem czyj, bo pomnik został obalony. Początkowo myślałem, że po prostu zbierają ciała na inferiusy. Potem wspomnienie się zmieniło. Odprawiali nad ciałem jakiś rytuał. Na jego ciele wymalowano krwią jakieś runy, a w sąsiednim pokoju znajdował się ciężarny jednorożec – powiedział Harry i w tym momencie Daphne mu przerwała:

- Czekaj chwilę. Razem z Ginny wpadłyśmy na Pettigrewa w Zakazanym Lesie. On z jakimś drugim kazali bandzie akromantul otoczyć stado jednorożców. Miał właśnie zabić ciężarnego, kiedy go powstrzymałyśmy – wyjaśniła grupie.

- A co w ogóle, na litość Merlina, robiłyście w Zakazanym Lesie i jak osiągnęłyście swój cel, jeśli mogę zapytać? – odezwała się Amelia, zdumiona wyznaniem dziewczyny.

- Trenowałyśmy moją nową formę animagiczną i tak jakby oszukałyśmy ich, że rządzę Lasem – odpowiedziała wesoło Ginny. Nie zarejestrowała się jeszcze w Ministerstwie.

- A jaka jest twoja forma animagiczna? Nie bój się, dziecko, upewnię się, że pozostanie to tajemnicą dla wszystkich niewtajemniczonych – zapewniła ją starsza szefowa Departamentu Przestrzegania Prawa. Ginny zerknęła na Harry'ego, który skinął głową na znak, że kobiecie można zaufać.

- Jaguar Burzowy.

- Jasna cholera! – sapnął Charlie i popatrzył z podziwem na siostrę.

- Przypomnij mi, żeby jej nie wkurzać – powiedział mu jego brat i otrzymał bezgłośne skinięcie głową w odpowiedzi. Ginny powtórzyła w stronę braci gest Tonks sprzed kilku minut. Tyle że ona zrobiła to z uśmiechem.

- To naprawdę imponujące, panno Weasley. A jak przekonałaś ich, że rządzisz Lasem? – spytała Amelia.

- Transmutowała z pamięci pniak w bazyliszka, a potem powiedziała im, że to jej zwierzątko, gdy kazała mu się poruszać – wyjaśniła Daphne, dumna z ich wspólnego osiągnięcia.

- A oni to kupili? – spytała zdumiona Cissy. Wyższych rangą Śmierciożerców nie tak łatwo odstraszyć, biorąc pod uwagę wściekłość Voldemorta po porażce.

- Potrafię być bardzo przekonująca – syknęła Ginny w mowie węży. Kilka osób wzdrygnęło się na ten dźwięk, ale nie wszyscy. Amelia była wśród tych, którzy zachowali spokój. Ginny ją zaskoczyła, ale opanowania nauczyła się w swojej pracy. Nie zostaje się szefem takiego departamentu, jeśli krzyczy się jak pensjonarka za każdym razem, kiedy stanie się coś strasznego. Wiedziała co spotkało Ginny podczas jej pierwszego roku w Hogwarcie. Dziewczyna nie pozwoliła, by ją to złamało i pozostawała pełna niespodzianek. W głowie Amelii zaczął formułować się plan pozbycia się pewnego problemu.

- Przepraszam, że w ciebie wątpiłam i za wszystko co Lucjusz ci uczynił – powiedziała Cissy, czując ukłucie winy.

- Harry opowiedział mi w jakiej trudnej sytuacji byłaś. Poza tym to dzięki tobie Harry'emu i Tonks udało się mnie uratować z posiadłości Lestrange'ów, więc nie żywię urazy. Poza tym co nas nie zabije to nas wzmocni, prawda? – mówiła szczerze i bez goryczy. Potem popatrzyła na Harry'ego. – To nie znaczy, że chcę to testować w najbliższym czasie – ostrzegła go cichym i nieco zbyt słodkim głosem.

- Biorąc pod uwagę, że lubię zajebiste rudowłose dziewczyny, możesz założyć się o swój seksowny tyłeczek, że wrócę do ciebie – wyszeptał ze swoim krzywym uśmieszkiem, który zawsze ożywiał nieco jej motyle w brzuchu. Zarumieniła się lekko, a potem uderzyła go w ramię.

- Dupek.

- Flirciara.

- EKHM! – Amelia odchrząknęła na tyle głośno, by przywołać spotkanie do porządku, nie żeby źle się bawiła.

- Przepraszam – powiedzieli chórem i odsunęli się od siebie. Ginny brakowało tylko chwili, żeby zacząć go ostro całować przy wszystkich, łącznie z jej braćmi.

- Lily, ty tu jesteś ekspertem od eliksirów. Masz jakieś pojęcie do czego mogli użyć wód płodowych jednorożca? – spytała Amelia.

- Mogę ci powiedzieć, że to życiodajny nektar. Odebrać coś tak pięknego i czystego byłoby wbrew prawom natury. Biorąc pod uwagę obsesję Voldemorta na punkcie nieśmiertelności chyba wszyscy możemy się domyślić do czego miały posłużyć. Ale jak to dokładnie miało wyglądać, nie mam pojęcia – odpowiedziała Lily.

- Kogokolwiek wykopali, w następnym wspomnieniu ta osoba była jak najbardziej żywa. Znajdował się w pokoju pełnym starych wydań Proroka Codziennego, a Belatrix zmuszała go, żeby oglądał wspomnienia w myśloodsiewni. Biorąc pod uwagę jak wrzeszczał i szarpał się w jej więzach, podejrzewam, że to nie było nic przyjemnego – wyjaśnił Harry, choć nie bardzo mu się to uśmiechało. Miał nadzieję, że Sasha zdąży sprawdzić grób szybciej, ale ona potrzebowała osłony nocy, żeby rozproszyć uroki i zbadać, czy nie ma pułapek. Był niemal pewien, że Butolizy zamaskowali ślady po sobie.

- Jeśli Voldemort chciałby zlecić komuś wskrzeszenie jakiegoś człowieka, powierzyłby to mojej siostrze – oznajmiła Cissy. – Jeśli wstawiła swojego własnego pokręconego strażnika w umysł Pettigrewa, najwyraźniej jej się udało i on zna jej sekret.

- Mam pytanie – spytał Harry, patrząc od swojej matki do ojca chrzestnego. – Czemu nigdy mi nie powiedzieliście, ze Skeeter prowadziła oszczerczą kampanię przeciwko wam? Nie miałem okazji niczego przeczytać, ale zdjęcia i nagłówki wpadały w oczy.

- Szczeniaczku, kiedy to zdjęcie zostało zrobione, byłem załamany, a twoja mama mnie pocieszała. To, czego nie widać na zdjęciu to fakt, że twój tato stał tuż koło nas – wyjaśnił Syriusz, a Gabriella zesztywniała. Wiedziała, czemu on był tamtego dnia załamany i wkurzało ją, że to ona była powodem tego bólu.

- Harry, to była oczywista próba wyciągnięcia nas z ukrycia – uspokoiła Harry'ego Lily głosem pełnym miłości. – Śmierciożercy pewnie jej za to zapłacili albo wymusili to groźbami. Poza tym było, minęło. Skeeter to użyteczne narzędzie, a nie wykorzystamy jej, jeśli ja zabijesz. Lubię, kiedy o mnie dbasz, ale czasami to ja muszę chronić cię przed tobą.

Miała rację, ale nie musiało mu się to podobać.

- A jeśli już przy Skeeter jesteśmy, to wysłała mi dzisiaj wiadomość – wtrącił się Remus. – Wygląda na to, że Lady Longbottom pragnie się z tobą spotkać. A żeby pokazać szczerość swoich zamierzeń, przekazała nam dowody, które wskazują, że Dumbledore powiedział Peterowi gdzie chowają się Longbottomowie tuż zanim Voldemort złożył im wizytę. Poza tym Skeeter mocno sugerowała, że to stary pryk finansował jej kampanię, której celem było wyciągnięcie waszej trójki z ukrycia – zakończył i czekał na eksplozję. Nie musiał czekać długo.

- SKURWYSYN! – ryknął Harry i huknął pięściami w stół wystarczająco silnie, by połamać blat i kości w swojej ręce, która zaczęła krwawić. Lily zerwała się, żeby uzdrowić syna, ale Ginny był bliżej i wzięła to zadanie na siebie. Jej dotyk natychmiast zaczął go uspokajać. Kiedy odzyskał nad sobą panowanie, wyleczyła jego dłoń.

- Wygląda na to, że Dumbledore stracił poparcie Lady Longbottom. Niemądrze robić sobie z niej wroga, jej zawziętość jest legendarna. Auror Tonks, myślę, że możemy go już aresztować – powiedziała Madam Bones niemal radosnym głosem. Upadek starca szykował się zdecydowanie zbyt długo.

- Będziemy musieli wcześniej usunąć ze szkoły wszystkie nasze dziewczyny i umieścić je w bezpiecznym miejscu do procesu. Moody wyjechał z kraju, ale będziemy musieli zneutralizować Snape'a i feniksa – doradziła Tonks, a Amelia musiała się zgodzić z tą logiką. Mogły wykorzystać śledztwo w sprawie dzisiejszego ataku jako wymówkę dla przesłuchiwania uczniów.

- Zajmę się Snapem. I tak chciałem go użyć, żeby dostać się do bazy Tomusia – zaoferował się Harry, dzięki Ginny znacznie spokojniejszy niż chwilę temu.

- Jeśli dobrze pamiętam, w poniedziałek jest dzień spalania. To będzie najlepszy moment na aresztowanie Dumbledore'a – zaproponowała Tonks.

- Wygląda na to, że mamy dwie misje, które musimy zgrać w czasie, żeby wszystko wyszło jak należy. Harry, możesz poczekać tak długo? – spytała Amelia tonem wskazującym, że robi mu tylko grzeczność i to raczej rozkaz.

- Im szybciej tym lepiej. Programują tego człowieka, żeby zabił moją mamę – odparł Harry w sposób, który ujawnił Amelii, że ruszy do akcji, jeśli Lily znajdzie się w niebezpieczeństwie.

- Skąd możesz być taki pewny, Szczeniaczku? – spytał go Remus.

- Mają na ścianie duże zdjęcie mamy z jej imieniem. Syriusza też, ale na mamę kładą większy nacisk. A jak myślicie co się stanie, kiedy dodacie do tego stare Proroki i wymuszone wspomnienia? Najwyraźniej to ktoś, komu mama zaufa i pozwoli się do siebie zbliżyć – wyjaśnił ostro Harry.

- Zaufa? Niech to szlag! Avery gadał jak to potrzebują mnie, żeby kogoś okłamać. To dlatego zaatakowali mój dom – wyjaśniła Gabriella, a potem spojrzała na Lily. Obie kobiety doszły jednocześnie do tego samego wniosku. Wskrzeszony mężczyzna z czarnymi włosami, stare Proroki Codzienne, jedno ze wspomnień Parkinson w ich rękach i ktoś, kto zaufałby Gabrielli. Niewielu mężczyzn pasowało do tych kryteriów. Można powiedzieć, że lista ograniczała się do jednego. Lily ukryła twarz w dłoniach i zaczęła dygotać. Nie mogła tego znieść. Czy to sen czy koszmar? Czy mogła sobie pozwolić na nadzieję? A jeśli to James, czy będzie tym samym mężczyzną, którego kochała większość życia? Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Harry'ego.

- Jakie masz zamiary, synu? – spytała łamiącym się głosem. Wiedziała, że jej syn posunie się daleko, żeby ją chronić, ale chciała to usłyszeć z jego ust. Widziała to w jego oczach nim jeszcze to powiedział i czuła ile go to kosztuje.

- Zawsze będę chronił moją mamę... nawet przed nią samą – powiedział jej Harry i niech diabli porwą jego duszę. Po tych słowach Lily uciekła z płaczem z pokoju, a Cissy i Gabriella wybiegły za nią.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

169K 1.6K 200
Harry Potter Instagram 2, to już drugi instagram, więc jeśli nie widział*ś poprzedniego to zajrzyj najpierw tam!
62.5K 2.1K 122
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
668K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
72.4K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...