Living a lie

By malowisia

1.1K 53 11

On i ja. Ja i on. Przez pewien czas tylko to w moim życiu się liczyło. W końcu udało mi się odnaleźć cel siłę... More

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17

Rozdział 1

232 3 0
By malowisia


Jestem. Dotarłam w końcu... Tylko właściwie gdzie? Nie byłam do końca pewna. Rozejrzałam się po zatłoczonej ulicy, było to z pewnością duże miasto. Ludzie tutaj... Każdy się gdzieś śpieszył, każdy miał jakiś cel, każdy poza mną. Ta świadomość wbrew pozorom nie zdołowała mnie jeszcze bardziej, lecz podniosła na duchu. Wiedziałam, że na razie jestem odcięta od tego całego rozgardiaszu, nie muszę się niczym przejmować ani o niczym myśleć. Czułam się wolna. Chwyciwszy w rękę średnich rozmiarów torbę sportową, ruszyłam w bliżej nieokreślonym kierunku. Rozglądałam się, wychylałam twarz ku słońcu i cieszyłam chwilą. Starałam się nie przejmować tym, co będzie dalej. Po prostu szłam.

Po drodze mijałam kolorowe witryny sklepów kuszące obniżkami cen, wejścia do wykwintnych restauracji oraz zwykłe bary, spelunki, w których wieczorami grają Undergroundowe zespoły. Kusiło mnie, aby tam zajrzeć i zobaczyć co się akurat dzieje, jednak to nie był czas na zabawę. Przyjechałam tu w zupełnie innym celu.

W pewnym momencie doszłam do zacisznego parku. Nie było to miejsce jak z tych wszystkich opowieści, zaludnione i pełne zabawy, energii i szczęścia. Od tego miejsca biła jakaś ledwie wyczuwalna nuta tajemniczości. Wśród wysokich i starych dębów spotykały się cienie oraz urządzały potajemne schadzki. Ten park przypominał tajemniczy ogród, w którym wystarczy tylko chwila nieuwagi, moment nie czujności i można pogubić się we własnej świadomość, nie odzyskując już nigdy poczucia bezpieczeństwa.

Każdy rozsądny człowiek unikałby takiego miejsca, jednak ja za wszelką cenę chciałam się zgubić. Chciałam zabłądzić we własnych wspomnieniach, nieodwracalnie i bezpowrotnie. Dlatego też szybko zostawiłam park w spokoju i wycofałam się do bardziej ruchliwej uliczki. To miejsce było dla mnie za dużą pokusą. A z pokusami się walczy, uczą jak być silniejszym i się nie poddawać.

Złapałam taksówkę i poprosiłam, by mężczyzna zawiózł mnie pod adres napisany na małej karteczce. Lekko uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Po dotarciu na miejsce zapłaciłam należną sumę i wysiadłam z samochodu. Znajdowałam się w biedniejszej części miasta. Przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości to tutaj dokonuje się najważniejszych decyzji. Ktoś komuś nie zapłacił, ktoś komuś przeszkadza, ktoś za dużo wie. To właśnie w takich miejscach rozliczało się swoje rachunki.

Otrząsnęłam się z chwilowego zamyślenia i ruszyłam przed siebie. Z daleka słychać było głośną muzykę, a w miarę, kiedy zbliżałam się do drzwi, robiła się ona coraz głośniejsza. Przed wejściem stało dwóch, nieźle już wstawionych facetów. Zignorowałam ich spojrzenia i wysoko unosząc głowę, weszłam do środka. To był jedyny sposób, by ich uniknąć. Udawać, że jest się lepszym od nich.

W pomieszczeniu panował uporządkowany chaos. Ludzie tutaj niby zachowywali się jak dzikusy, ale jednak wszystko miało swój cel. W takich miejscach nawet na zwykłym stołku barowym można zarobić grube pieniądze.
Rozejrzałam się i z nie małym zdziwieniem stwierdziłam, że spodziewałam się czegoś więcej. To był po prostu zwykły klub dla niespełnionych mężczyzn, potrzebujących oderwać się od rutyny, którą często zapewniają im żony. Podeszłam do baru, wymijając kilka podświetlonych stolików z rurami pośrodku. To dla specjalnych gości, pomyślałam. Zepchnęłam ze stołka już ledwie siedzącego chłopaka. Jego kumpel spojrzał na mnie z wściekłością, ale kiedy rzuciłam mu mocne spojrzenie, zabrał tylko kolegę z podłogi i opuścił lokal.

-Straszysz mi klientów.-Powiedział barman.

Spojrzałam mu w oczy. Był młody, nawet przystojny jak na swój wiek. Włosy opadały mu na czekoladowe oczy, które obrysowane były czarną kredką.

-Poproszę wódkę z lodem.-Powiedziałam pewnie.

Już po chwili trunek stał przede mną w ładnej kwadratowej szklaneczce. Wzięłam ją w rękę i obejrzałam z każdej strony z udawanym zainteresowaniem. W pewnym momencie wychyliłam wszystko jednym haustem. Chłopak nawet nie był zdziwiony. Spojrzałam mu pewnie w oczy.

-Zaprowadź mnie do szefa.

Uniósł brwi w zdziwieniu i przyglądał mi się chwilę. Najwidoczniej toczył walkę z samym sobą. W końcu otworzył usta, ale nic nie powiedział albo powiedział, ale nie usłyszałam przez huk wystrzelanego pistoletu. Nawet się nie wzdrygnęłam. W miejscach takich jak to jest to codzienność. Po prostu jakiś palant dostał pierwszy raz broń do ręki i zdziwił się, że jest naładowana. Z jego szczęściem ustrzelił sobie pewnie pół palca.

Ponownie zwróciłam swój wzrok do barmana.

-To jak będzie?

Skinął głową w stronę przejścia na zaplecze. Wzięłam więc torbę i ruszyłam we wskazanym kierunku. Popchnęłam drewniane drzwi i znalazłam się w dość długim korytarzu pełnym drzwi. Otworzyłam pierwsze lepsze i przeszkodziłam pewnej parze w wiadomych czynnościach. Ruszyłam więc przed siebie i dotarłszy do końca, bez pukania weszłam do dość dużego pomieszczenia pełnego puf i szezlongów, którego pośrodku stało wielkie czarne łoże z czerwonym baldachimem. Na moje szczęście nie widziałam w pobliżu żadnych obnażonych ciał.

-Kim jesteś? I co tu robisz?

Zza różowej zasłonki wyłonił się przystojny Azjata z długimi, zadbanymi włosami i nienaturalnie niebieskimi soczewkami. W ręku trzymał czarny łańcuszek, kiedy wszedł głębiej do pokoju, za nim dumnym krokiem wkroczyła czarna pantera, która do obroży miała podpięty ów łańcuch.

Wzdrygnęłam się nieco, ale starałam się nie dać po sobie poznać, że jestem przerażona. Mężczyzna przywiązał panterę do łóżka, po czym skierował swe kroki do mnie. Całkiem jak dzikie zwierze swoją zwierzynę obszedł mnie do koła oglądając głodnym wzrokiem.

-Co taką piękność sprowadza w moje nie tak skromne progi huh?-Zapytał, przejeżdżając palcem od mojego policzka aż do brody.

Spojrzałam mu prosto w oczy i zrobiłam zdecydowany krok w tył. Doskonale zdawałam sobie sprawę z czujnych zielonych oczu pantery, które śledziły każdy mój krok.

-Przysłał mnie Marco. Podobno znajdzie się tu coś dla mnie.

-Tak, owszem przypominam sobie, jak mi o tobie opowiadał.-Wymruczał w moją stronę mężczyzna.- Jednak nie jestem pewien czy wpasujesz się w tutejsze standardy.-Cmoknął z niezadowoleniem.-Jesteś jakby to ująć... Za słodziutka.

Na jego komentarz zareagowałam prychnięciem. Doskonale zdawałam sobie sprawę ze swoich umiejętności i żaden macho nie będzie mi tu ubliżał. Zrobiłam krok w jego stronę. Przejechałam palcem wskazującym po jego ciemnoniebieskiej koszuli od dołu do góry i rozpięłam dwa pierwsze guziki. Spojrzałam na niego spod rzęs i nagle wpiłam się w jego wargi. Zareagował subtelnym mruknięciem, ale nie wykonał żadnego gestu wobec mnie prócz odwzajemnienia pocałunku. Po pewnym czasie oderwałam się od niego i ponownie spojrzałam twardo w jego niebieskie oczy.

- No no no... Nie spodziewałbym się tego po tobie, ale tutaj nic nie zdziałasz. Musisz do siebie przekonać moich klientów, nie mnie.-Podszedł do mnie niebezpiecznie blisko i szepnął mi do ucha.-Ja brałbym cię na tym stole.

Odsunął się równie gwałtownie, jak się przysunął. Wolnym krokiem podszedł do stolika w rogu pokoju, nalał sobie do szklaneczki rubinowego płynu i przysiadł na jednym z szezlongów. Wskazał na drzwi.

-Pokarz, co potrafisz.

Bez słowa opuściłam pokój i weszłam do głównej sali. Torbę podałam barmanowi z poleceniem przechowania jej na jakiś czas, a sama udałam się w centrum klubu. Przeszłam przez kilka sal, aż w końcu znalazłam, czego szukałam. Średnich rozmiarów pomieszczenie, w którym dudniła muzyka, a pieniądze można było spokojnie zbierać z podłogi. Pośrodku stała klatka, w której zamknięta była dziewczyna. Na sobie miała tylko czarną bieliznę, według mnie nie była ona za specjalna, ale to już nie mnie oceniać gusta klientów. Przepchnęłam się do niej przez rozszalały tłum i po pewnym czasie udało mi się zwrócić na nią uwagę.

- Szef kazał cie zmienić. Zaprasza cię do siebie. -Mrugnęłam do niej. Dziewczyna z początku nieufnie przymknęła oczy, ale po chwili jednak wieczór spędzony w towarzystwie szefa cokolwiek to tutaj znaczyło wygrał. Zrobiła ostatni numer, wieszając się na kole i niemoralnie rozszerzając nogi, tak że stu dolarówki posypały się gromadami. Po chwili zeszła na ziemię i wpuściła mnie do środka, zamykając na klucz, który rzuciła w tłum.

Zaczynamy zabawę, pomyślałam. Kiedy tylko weszłam w zasięg świateł, poczułam znajome uczucie ściskania w żołądku. Od razu zabrałam się za jeden z moich pokazowych numerów. Widziałam jaka publiczność była rozgorączkowana. Czekali na rozwój sytuacji. Zachowywali sie jak dzikie zwierzęta wypuszczone z klatek czekające tylko na to aż ktoś je nakarmi. Moje zadanie było proste. Doprowadzenie do tego, że te dzikie zwierzęta będą tak głodne, że udadzą sie do jednych z pokoju, które mijałam w drodze do szefa. I zamierzałam to zadanie wykonać tak dobrze, że te pokoje nie będą im do niczego potrzebne.

Z początku zwodziłam mężczyzn, tańcząc przy rurze, w pewnym momencie jednak gwałtownie zrzuciłam z siebie płaszcz, pod którym nie miałam na sobie nic poza skąpą bielizną w koronki. Jak już mówiłam, przyszłam tu z konkretnym celem. Wdrapałam się na sam szczyt rury, po czym dramatycznie, szybko zjechałam w dół, lądując na kolanach. Zaczęłam sie czołgać w stronę rozszalałego tłumu, po czym wyciągnęłam rękę, by pogłaskać po głowie jednego z facetów w pierwszym rzędzie, lecz kiedy próbował mnie dotknąć, szybko mu umknęłam posyłając całuska w powietrzu.

Później zaczęłam mój ulubiony numer na obręczy. Usiadłam na niej dając znak komuś by wzniósł ją do góry. Na szczęście gościu ogarnął i już po chwili siedziałam sobie jakieś 3 metry nad podłogą klatki. Nie bałam się. Ten numer wykonywałam setki razy. I efekt zawsze był taki sam. Pieniądze można było zamiatać i ładować do worków. Złapałam się jednej wstążki przywiązanej do obręczy, a drugą ręką złapałam szarfę zwisającą od sufitu do podłogi. Owinęłam ją sobie wokół nogi, wciąż nie spuszczając wzroku z podnieconych mężczyzn, czekających na dole. Kiedy byłam odpowiednio zabezpieczona zrobiłam szpagat z jedną nogą opierającą się na kole a drugą przewiązaną szarfą. Następnie zeszłam z koła, przechodząc tylko na szarfę. Teraz znajdowałam się w powietrzu dyndając to w prawo to w lewo. Włożyłam jedną stopę we wstążkę u góry szarfy drugą zgięłam w kolanie przybierając efektowną pozę, po czym puściłam się wszystkiego i zleciałam na sam dół zatrzymując się tak, że miałam twarz 3 centymetry nad podłogą klatki.

Spojrzałam w oczy pierwszego lepszego mężczyzny, po czym uwolniwszy się z szarfy podczołgałam się do niego całując go krótko, lecz mocno przez kraty. To wzbudziło okrzyki innych mężczyzn, którzy rzucali mi pieniądze pod nogi, byle bym tylko z nimi zrobiła to samo. Byłam ich panią, mimo tego, że to im się wydawało, że mają władzę. Mogłam z nimi zrobić, co tylko chciałam. To uczucie kochałam najbardziej w tym wszystkim. Moje przedstawienie dobiegało końca. Przede mną jeszcze kilka zwykłych tańców na rurze i panowie będą mieli dość na dzisiejszy wieczór. Wrócą do domu całkiem trzeźwi, a jednak niemogący się pozbierać, a co ważniejsze wrócą tu z powrotem, ponieważ właśnie takich wrażeń pragną. Takich, których nie są im w stanie zapewnić ich dziewczyny, narzeczone i żony. Kiedy opuszczałam scenę, zauważyłam w rogu pomieszczenia nienaturalnie niebieskie oczy patrzące na mnie z podziwem i już wiedziałam, że mam tą robotę.

Continue Reading

You'll Also Like

183K 7K 50
- Sequel to Only on camera - In which, They both question if they will ever find their way back to each other
41K 1.1K 70
Harry Potter x female reader °。°。°。°。°。°。°。°。°。°。°。°。 Cedric Diggory has a younger sister named Y/n and she's starting her fourth year at Hogwarts. H...
39.9K 2K 143
This story follows the early life of James also known by his street name Headshot or Shooter. James had an extremely rough childhood, one that turned...
436K 40.5K 33
𝙏𝙪𝙣𝙚 𝙠𝙮𝙖 𝙠𝙖𝙧 𝙙𝙖𝙡𝙖 , 𝙈𝙖𝙧 𝙜𝙖𝙮𝙞 𝙢𝙖𝙞 𝙢𝙞𝙩 𝙜𝙖𝙮𝙞 𝙢𝙖𝙞 𝙃𝙤 𝙜𝙖𝙮𝙞 𝙢𝙖𝙞...... ♡ 𝙏𝙀𝙍𝙄 𝘿𝙀𝙀𝙒𝘼𝙉𝙄 ♡ Shashwat Rajva...