Harry Potter i Powrót Huncwot...

Oleh MowMiSzymon

512K 20.5K 11.9K

James zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świ... Lebih Banyak

Rozdział #1
Rozdział #2
Rozdział #3
Rozdział #4
Rozdział #5
Rozdział #6
Rozdział #7
Rozdział #8
Rozdział #9
Rozdział #10
Rozdział #11
Rozdział #12
Rozdział #13
Rozdział #14
Rozdział #15
Rozdział #16
Rozdział #18
Rozdział #19
Rozdział #20
Rozdział #21
Rozdział #22
Rozdział #23
Rozdział #24
Rozdział #25
Rozdział #26
Rozdział #27
Rozdział #28
Rozdział #29
Rozdział #30
Rozdział #31
Rozdział #32
Rozdział #33
Rozdział #34
Rozdział #35
Rozdział #36
Rozdział #37
Rozdział #38
Rozdział #39
Rozdział #40
Rozdział #41
Rozdział #42
Rozdział #43
Rozdział #44
Rozdział #45
Rozdział #46
Rozdział #47
Rozdział #48
Rozdział #49
Rozdział #50
Rozdział #51
Rozdział #52
Rozdział #53
Rozdział #54
Rozdział #55
Rozdział #56
Rozdział #57
Rozdział #58
Rozdział #59
Rozdział #60
Rozdział #61
Rozdział #62

Rozdział #17

8.9K 380 331
Oleh MowMiSzymon

Grupa Ślizgonów podążała za Daphne, trzymając się od niej w sporej odległości. Pansy rzuciła zaklęcie, które wytłumiało ich kroki, tak żeby nie zdradzili swojej obecności. Vincent Crabbe prowadził grupę, na którą poza nim składali się Gregory Goyle, Pansy Parkinson, Milicent Bulstrode i Blaise Zabini. Cieszył się, że nie ma z nimi Draco. Miał dość pozostawania w cieniu. Rządy Malfoya dobiegły końca. Czas pokazać domowi Slytherina kto powinien im przewodzić.

Poza tym czas najwyższy, żeby Lodowa Królowa nauczyła się gdzie jej miejsce. Greengrass nauczy się go szanować i bać się. Ich piątka nauczy ją, żeby już nigdy więcej nie stawała przeciwko swojemu domowi. Kiedy już będą sami, planował ją złamać, tak jak należy. Tak jak jego ojciec nauczył jego matkę, by nie odmawiała mu niczego, tak on pokaże tę lekcję Daphne. Na początku będzie się sprzeciwiała, a on będzie cieszył się każdą chwilą jej upokorzenia. Zbyt często go odrzucała. Kiedy powtórzy lekcję wystarczająco wiele razy, ona sama będzie go błagała o dotyk, a on wsadzi go jej, gdzie będzie chciał.

Crabbe planował dobrze wykorzystać jej złoto i status dziedziczki Rodu Greengrassów. Przejmie jej głos w Wizengamocie i wzbije się w wewnętrznym kręgu Czarnego Pana wyżej nawet niż jego ojciec. Wkrótce wszystko będzie jak należy. Publicznie Daphne będzie jego Lady, ale prywatnie jego kurwą.

Trzymali się w cieniach, najgłębiej jak tylko mogli, ale gdy Daphne nagle obróciła się i obejrzała przez ramię, przestraszyli się, że ich zauważyła. Jednak ona po kilku sekundach wzruszyła ramionami i poszła dalej. A potem, przy końcu korytarza, skręciła z dogi prowadzącej do pokoju wspólnego Slytherinu.

- Gdzie ona do diabła idzie? – spytał Zabini.

- Wygląda na to, że do sowiarni – odpowiedział mu stłumionym głosem Goyle.

- Świetnie, tylko sowy będą słyszały, jak błaga o litość – Crabbe prawie podskakiwał z emocji.

- Lepiej wznieśmy blokadę, żeby nikt nam nie przeszkodził – zaproponowała Pansy.

- Dobry pomysł, Pansy. Draco za mało cię doceniał – powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce Millicent.

- Skończyłam już z tym śmieciem. Jak dla mnie był za bardzo syneczkiem tatusia – Pansy splunęła z obrzydzeniem.

Kiedy Daphne weszła do sowiarni, a blokada została ustawiona, Ślizgoni wbiegli po schodach, pewni że hałas dochodzący z sowiarni zagłuszy ich kroki. Byli tak pewni swojej przewagi, że nikt z nich nie dostrzegł, że trzy górne stopnie pokrywa lód, bardzo dziwne zjawisko o tej porze roku.

Goyle, zdecydowanie największy z nich wszystkich, wiódł grupę. Na przedostatnim stopniu stracił równowagę. Zamachał szaleńczo ramionami, usiłując złapać równowagę i chwycił się pierwszego, co mu wpadło w ręce. Okazało się, że to Milicent. Dziewczyna nie zdołała utrzymać wagi ich obojga. We dwójkę zlecieli ze schodów, zabierając ze sobą pozostałe osoby z ich grupy. Zatrzymali się dopiero, gdy uderzyli w blokadę, którą sami rozstawili.

Daphne wyszła zza drzwi z szerokim uśmiechem. Zamienił się on szybko w niesmak wywołany ich nieudolną próbą. Machnęła różdżką i lód zniknął w mgnieniu oka.

- To chyba najbardziej żałosna próba, jaką dotąd widziałam – zadrwiła i przywołała do siebie ich różdżki, które pogubili w czasie upadku. Kiedy je policzyła i zorientowała się, że ma wszystkie pięć, westchnęła z ulgą.

- Czy wy imbecyle naprawdę myślicie, że nikt przed wami tego nie próbował?

Odpowiedziały jej jęki dochodzące ze sterty poplątanych kończyn. Nie mogła zaprzepaścić takiej okazji. Rzuciła zaklęcie krępujące i długa, czerwona wstążka owinęła się wokół napastników. Zadowolona ze zneutralizowania wroga, Daphne obejrzała się przez ramię i gwizdnęła.

Duża szara sowa wyfrunęła z sowiarni i usiadła jej na ramieniu. Skubnęła żartobliwie jej palec, gdy młoda kobieta ją głaskała.

- Dobra dziewczynka. Bądź kochana i wyrzuć te różdżki na środku Czarnego Jeziora.

Ptak złapał różdżki w szpony i poleciał wypełnić rozkaz swojej pani.

- Nie bez powodu nazywają mnie Lodową Królową. Na moim drugim roku Marcus Flint próbował zaciągnąć mnie do opuszczonej klasy i wykorzystać. Za tę obrazę zamroziłam mu jedno jądro.

- To byłaś ty!

- Tak, Pansy, to byłam ja. Naprawdę myśleliście, że nie widzę jak z wrogością gapicie się na mnie i na Emmę? Żadne z was nie przetrwałoby tygodnia jako Śmierciożerca. Słyszałam, że ich pan nie jest skłonny do wybaczania. W razie gdybyście nie zwracali uwagi na to co się dzieje, w tej wojnie pojawiła się trzecia strona. Sugeruję, żebyście poważnie się zastanowili, która z nich wam pasuje.

- Złamałem jebaną rękę!

- I niech to będzie dla ciebie lekcja, Crabbe – odpowiedziała Daphne, mijając stos Ślizgonów. Vincent złapał ją za kostkę jedyną zdrową ręką. Machnęła różdżką, posyłając zaklęcie tnące po wierzchu jego dłoni. Chłopak zawył z bólu. Daphne nie zwolniła nawet na moment i nie oglądała się za siebie. Poczeka, aż znajdzie się bezpiecznie w pokoju wspólnym nim anuluje zaklęcie. Nie zasługiwali na miłosierdzie. Nie sądziła, żeby oni jej coś podobnego okazali.

- Ładnie rozegrane – odezwał się głos z ciemności, gdy Daphne weszła w korytarz, który wyglądał na pusty. Szybko się odwróciła, celując różdżką w stronę źródła głosu, gotowa rzucić najbardziej paskudną klątwę jaką znała. Po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się strach. Ktokolwiek do niej przemówił, zdołał oszukać jej zmysł przetrwania, który kształciła w sobie przez ostatnie sześć lat. Dalej widziała tylko ciemność.

- I niezły refleks – w świetle pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Syriusz. Strach zniknął z twarzy młodej kobiety, a zastąpił go niepokój. Podejrzewała, że zostanie wyrzucona ze szkoły jeszcze przed śniadaniem, ale on tylko uśmiechał się do niej i patrzył na nią z czymś zbliżonym do podziwu. Tak jak wcześniej jego oczy zamgliły się lekko, ale błyskawicznie się skupił.

- Moja Pani – rzekł, podając jej ramię. Odpowiedziała uśmiechem i dygnęła lekko, rozumiejąc aluzję. Wiedziała, że on tu później przyjdzie i upewni się, że żaden z napastników nie spróbuje więcej jej skrzywdzić. Syriusz wyczuwał, że przynajmniej dwóch z nich zostało naznaczonych.

- Jesteś niezwykle uprzejmy, Lordzie – Daphne ujęła jego ramię, ale w wolnej ręce wciąż trzymała różdżkę. Syriusz roześmiał się i potrząsnął głową. Zupełnie jak jej mama.

- Nie zabiera mnie pan do Dumbledore'a? – spytała, gdy skierował ich w stronę jej pokoju wspólnego.

- A czemu miałbym to zrobić? Mówiłem wcześniej poważnie. Poradziłaś sobie idealnie. Zlekceważyli cię, a ty to w pełni wykorzystałaś. Oni planowali zrobić ci coś znacznie gorszego. Ten głupi wielkolud chciał cię zgwałcić. Powiedziałbym, że i tak się wymigali od odpowiedzialności.

- Chce to zrobić przynajmniej od czterech lat. W przeciwieństwie do Pansy ja nie rozkładam nóg przed każdym, kto sobie tego zażyczy. Ale tak jak pan mówił, jest wielki i głupi. Ciekawi mnie tylko, skąd pan to wiedział?

- Tajemnica handlowa, moja droga – Syriusz dotknął nosa palcem i mrugnął do niej. Tak naprawdę wyczuł, że poziom feromonów u chłopaka wielokrotnie przekraczał normę.

- Proszę pamiętać, Lordzie Black, że jestem bardzo dobra w odkrywaniu tajemnic. Na przykład wiem, że pan i moja mama byliście kochankami – odpowiedziała mu z uśmiechem. Syriusz stanął jak wryty, patrząc na nią. Ona również się zatrzymała, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

- Nie mogę uwierzyć, że ci o tym powiedziała.

- Powiedziała tylko, że ma pan gorące wargi. Ja zablefowałam, pan potwierdził – Daphne zatrzepotała powiekami. – Mówiłam, że jestem dobra.

- Twoja mama mnie zabije.

- Mam nadzieję, że nie wcześniej, aż odkryję wszystkie pana sekrety, Lordzie Black.

- Zobaczymy czy ci się uda.

- Śledził pan mnie czy ich?

- Raz mogło ci się udać mnie przechytrzyć, ale starego misia na sztuczny miód nie nabierzesz.

- Jasne. Dziękuję, że pozwolił mi pan, żebym sama sobie z tym poradziła.

- A jak można nauczyć się przetrwania w czasie wojny, jeśli pozwala się komuś innemu, by walczył za ciebie?

- Niekonwencjonalna metoda nauczania… a jeśli to oni zyskaliby przewagę?

- Crabbe junior straciłby oba jądra.

- Słodkie… trochę obleśne… ale słodkie. Nie przypomina pan żadnego nauczyciela, z którym wcześniej miałam lekcje.

- Uznam to za komplement.

- Bo to miał być komplement.

- Och, jakże cieszy to moje serce.

- Już widzę po kim Harry jest taki wygadany. Powie mi pan jak zeszliście się z moją mamą?

- Jeśli mnie pamięć nie myli, wszystko zaczęło się od niesławnego Rajdu Huncwotów Po Majtki Puchonów w 1975 roku…

═══════════════════

Emma od lat nie czuła się tak dobrze. Oczekiwała, że Harry będzie się na nią złościł, że zachowała się tak głupio. Był zły, ale nie na nią. Sprawiło to, że czuła się chroniona i bezpieczna, a czegoś takiego nie doznała nigdy w swoim życiu. Wiedziała, że powinno jej być żal trzech Ślizgonów, którzy naprawdę dostaną za swoje, ale jakoś nie mogła się na to zdobyć.

W tej chwili Harry wiózł ją na barana do pokoju wspólnego. Kolejne nowe doświadczenie w jej życiu. Nieświadomie zmieniła swoje włosy tak, że przypominały jego nawet w swoim niesfornym, starczącym na wszystkie strony ułożeniu, a jej oczy naśladowały jego szmaragdowe tęczówki.

- James, widzę, że twoja siostra też tu chodzi. Ale w końcu Potterowie należą do Gryffindoru – powiedziała Gruba Dama, gdy się do niej zbliżyli. Emma zachichotała mu nad uchem, słysząc pomyłkę portretu. Harry jedynie wzruszył ramionami. Wkurzało go to trochę, ale jednocześnie cieszył się, że jego ojciec zostawił po sobie takie wrażenie, że wciąż miło go tu wspominano.

- Jasne. Wartości.

Gruba Dama skinęła głową i otworzyła się przed nimi. W środku Harry opadł na jedno kolano, żeby Emma mogła zeskoczyć. Zanim to zrobiła, wcisnęła mu na policzek bardzo głośny i bardzo mokry pocałunek.

- Dzięki za przejażdżkę, starszy bracie – zażartowała.

- Kiedy tylko chcesz, Szczeniaczku – odparł. – W weekend załatwimy ci porządną różdżkę. Chociaż… Flirciaro, pozwól tu na moment! – krzyknął Harry przez cały pokój. Rzeczona dziewczyna pogrążona była w intensywnej rozmowie z Prefekt Naczelną. Kiedy tylko Ginny ujrzała Harry'ego, jej twarz pojaśniała i uśmiechnęła się do niego promiennie. Potem żartobliwie zmarszczyła brwi i przyłożyła palec do ust.

- Najpierw użyj swojego seksownego głosu, Dupku! – poleciała, przyciągając uwagę wszystkich zgromadzonych w pokoju wspólnym. Chcesz się zabawić?

- Chodź do mnie, moja piękna – powiedział Harry z silnym karpackim akcentem, wyginając palce jak wampir czający się na łup. Ginny uniosła brew, ale skrzyżowała ramiona na piersi i nie ruszyła się z miejsca.

Moja piękna? Poważnie? No co ty, Potter, stać cię na więcej – zadrwiła.

- Ginny, daj spokój, to było zabójczo seksowne – szepnęła jej do ucha Hermiona.

- Ciii. Niech się trochę wysili – szepnęła kącikiem ust Ginny. Hermiona parsknęła śmiechem i pokiwała głową. Wtedy Harry posłał Ginny takie spojrzenie, że przez całe jej ciało przeszedł dreszcz.

- Przybądź do mnie ma nocna kusicielko, bym wielbić cię mógł w twej świątyni, bowiem księżyc wstaje, by oglądać twe piękno, a zachodzi oszołomiony twą wspaniałością – tym razem użył włoskiego akcentu. Opadł na jedno kolano, a w jego dłoni pojawiła się pojedyncza czerwona róża.

- Masz ją na linach – zachichotała Emma, ale Harry ją uciszył. Ron zrobił dwa kroki w jego stronę, ale zamarł, widząc ostrzegawcze spojrzenie Hermiony i jej różdżkę wycelowaną w jego wrażliwe rejony. Dean i Seamus stanęli po obu jego stronach i zaczęli komentować ten pojedynek woli. Ron nie uznał tego za zabawne, w przeciwieństwie do reszty pokoju wspólnego.

- Chyba nie oczekujesz, że wejdę w to bagno w moich nowych spodniach? – zakpiła Ginny. Jednak tak naprawdę musiała wysilić całą siłę woli, żeby nie wskoczyć mu w ramiona i nie zatonąć w namiętnym pocałunku. To nie jego słowa ją poruszyły, ale szczerość w jego głosie.

- To skacz. Ja cię złapię – odparł Harry ze swoim zawadiackim uśmiechem. Postanowiła go posłuchać i podskoczyła. Harry szybko machnął różdżką posyłając w jej stronę niewerbalne zaklęcie. Niewidoczna moc przyciągnęła ją do niego. Magia wokół niej nie przymuszała jej, raczej otaczała łagodnie, dając poczucie bezpieczeństwa i przyspieszając jej oddech. Tak jak powiedział, wylądowała w jego ramionach. – A nie mówiłem?

- Dupek.

- Flirciara.

- Oj całuj go już, przecież widzę, że chcesz – zawołała Emma. Ginny uznała, że młodsza dziewczyna ma rację. Wzruszyła ramionami i przyjęła tę radę, jednak najpierw dotknęła nosa Harry'ego, blokując jego animagiczny zmysł węchu. Spojrzał na nią pytająco, ale ona dała mu bezgłośnie do zrozumienia, że wyjaśni później i pocałowała go namiętnie. Okrzyki i gwizdy wybuchnęły w pokoju, ale żadne z nich nie zwracało na to uwagi, bo całkowicie zatopili się w sobie.

- Ej, nie chcę tego widzieć! – wrzasnął Ron z drugiego końca pokoju.

- To nie patrz, palancie! – odkrzyknęła Emma. Harry wyciągnął rękę, nie przerywając pocałunku, a Emma przybiła mu piątkę. Kiedy Ron posłał jej wściekłe spojrzenie, pokazała mu język.

- Zawołałeś mnie tylko po to, żeby mnie pocałować? – spytała Ginny, kiedy wreszcie się od siebie oderwali.

- A, jasne. Potrzebuję na chwilę mojego prochowca – powiedział Harry. Ginny zdjęła go i wręczyła właścicielowi. Harry rozchylił go, pokazując ciemną podszewkę Emmie. Włożył w nią dłoń. Powierzchnia zmarszczyła się jak woda, a jego ręka zniknęła pod podszewką. Emma zrobiła wielkie oczy. Chwilę później Harry wyciągnął złotego znicza. Wypuścił piłkę, która odleciała, a potem zwrócił się do Emmy:

- Na początku poczujesz zimno, ale nie masz się czego bać. Jak widzisz, nie urwało mi ręki. Chcę, żebyś sięgnęła do środka i pomyślała o różdżce, która będzie dla ciebie najlepiej działała – zachęcił ją.

Nawet po zapewnieniach Harry'ego, Emma się wahała. Widząc to Ginny śmiało sięgnęła do podszewki. Połowa jej ręki zniknęła, ale po chwili wyłoniła się z piórem. Połaskotała Emmę pod brodą. Dziewczynka roześmiała się i odepchnęła jej rękę.

- Nigdy nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego – zapewnił Harry

Emma skinęła głową i przywołała swoją gryfońską odwagę. Zamknęła oczy i włożyła rękę w prochowiec. Jej powieki uniosły się, gdy poczuła coś w dłoni. Moc wpłynęła do najdalszych zakamarków jej ciała. Szybko cofnęła dłoń i ujrzała 10-calową wierzbową różdżkę.

- Jak rozumiem czujesz jej magię? – spytał ją Harry. Emma skinęła głową z szeroko otwartymi ustami. Całe jej ciało dygotało, a włosy przybrały odcień szkarłatu.

- No, machnij – zachęciła ją Ginny. Emma posłuchała i pokój wypełniły czerwone iskry, a włosy dziewczynki uniosły się, jakby w podmuchu silnego wiatru. Powietrze wokół niech zatrzeszczało, gdy jej magiczny rdzeń rozszerzał się i wiązał z nową różdżką.

- Super – tylko tyle zdołała wyksztusić młoda metamorfomag.

Ginny zobaczyła, jak Harry robi wielkie oczy, gdy przyjrzał się różdżce, którą trzymała Emma. Szybko odwrócił wzrok, ale Ginny widziała, jak usiłuje coś rozgryźć w myślach. Lewą dłoń zacisnął w pięść na kilka sekund, ale potem ją rozluźnił. Kiedy spojrzał znowu na Emmę, powrócił do swojej typowej, wesołej osobowości.

- To była moja pierwsza różdżka. Jest świetna przy zaklęciach – powiedział. Później przekaże jej, że usunięto z niej wszystkie ograniczenia, ale dopiero kiedy będą sam na sam. Prefekt Naczelna przysłuchiwała się zbyt uważnie jak na jego gust. Przeczuwał, że ta dziewczyna podąża ślepo za przepisami. Harry planował zmienić ten jej nawyk. Ona i cała reszta będą musieli zostać przeprogramowani z trybu bezkrytycznego podążania za Dumbledorem. Wciąż jeszcze wierzyli w publiczny wizerunek starca. Być może kiedyś był on dobrym człowiekiem, ale te dni już dawno minęły.

- Dziękuję, Harry – powiedziała Emma, przytulając się mocno do niego. Pocałował ją w czubek głowy, a ona uścisnęła go jeszcze mocniej. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła jak Ginny patrzy na nich z uśmiechem. Mrugnęła do starszej dziewczyny. Nigdy w życiu nie czuła takiej akceptacji. Zastanawiała się tylko kiedy się wszystko rozleci, jak to zawsze było w jej życiu. Harry poczuł, jak dziewczynka sztywnieje i uniósł ją, by mogła mu spojrzeć w oczy.

- Nigdy nie będę tak zajęty, żeby nie mieć dla ciebie czasu, Szczeniaczku – zapewnił ją, jakby mógł jej czytać w myślach. Pokiwała głową, ale najwyraźniej nie mogła wydobyć z siebie głosu. – To może teraz pokażesz swoją nową różdżkę swoim przyjaciołom? Mark nie przestaje na ciebie patrzeć odkąd przyszliśmy. Poza tym muszę wyjaśnić sobie kilka rzeczy z nadopiekuńczym bratem Ginny.

- Na razie, Mała – dodała Ginny, odchodząc z Harrym.

- Pa, Ginny. Postaraj się go trzymać z dala od kłopotów – rzuciła Emma przez ramię. Mark doskoczył do niej, zaraz za nim pędziły Pursa i Gabby. Po chwili ruszyli do jednej z pustych kanap wśród pisków i chichotów.

- Biedny Mark. Dostanie uderzeniową dawkę estrogenu – zażartował Harry. Ginny żartobliwie uderzyła go w ramię, a potem wyszeptała do ucha, tak żeby nikt inny nie słyszał. – O co tam do cholery chodziło?

- Zauważyłaś? Może to zbieg okoliczności… a może coś więcej. Muszę najpierw pogadać z Nimfą i będę potrzebował dowodu, ale jeśli mam rację, to on jest już trupem – warknął Harry, zaciskając zęby. Ginny przeciągnęła dłonią po jego plecach, usiłując go nieco uspokoić. Na początku nie dawało to efektu, ale powoli zaczął się odprężać. – Dzięki, Skarbie. Potrzebowałem tego.

- Do usług, Kochanie – odpowiedziała Ginny, cmokając go przelotnie w policzek. Cieszyli się tą chwilą ciszy przed burzą.

- No dobra, chodź uporać się z twoim bratem. Mam wrażenie, że przed końcem dnia spotkam każdego członka twojej rodziny.

Harry i Ginny ruszyli ku Hermionie i nachmurzonemu Ronowi.

- Na Merlina, mam nadzieję, że nie. Pewnie jutro dostanę wyjca od mamy.

- Naprawdę tak bardzo włazi im w dupę?

- Ubzdurała sobie, że Longbottom to moje przeznaczenie i trzyma się tego pomysłu jak goblin złota.

- A twój tato?

- Nie jest taki ślepy, ale nic nie mówi. Pozwala, żeby bliźniacy odwalili za niego brudną robotę – powiedziała mu, wyraźnie rozczarowana. Harry domyślił się, że z jej mamą niełatwo się dogadać.

- Dobrze wiedzieć.

Harry i Ginny dotarli na miejsce w samą porę, żeby usłyszeć, jak Hermiona szeptem nakazuje Ronowi, żeby się zachowywał. Dean i Seamus siedzieli przy pobliskim stole, na tyle bisko, żeby móc przyjść z odsieczą, gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli. Na sąsiedniej kanapie Lavender i Parvati trzymały różdżki w pogotowiu, choć nie na widoku. Harry czuł, że to grupa trzymających się blisko przyjaciół, którzy pilnują nawzajem swoich pleców. Z tego co słyszał o wydarzeniach kilku ostatnich lat, nie mógł ich za to winić. To on był outsiderem i musiał wykazać swoją wartość. Będzie musiał to załatwić inaczej niż z resztą jej braci. Chciał rzucić zaklęcie, zapewniające im prywatność, ale Hermiona była szybsza. Zauważył to i skinął jej głową z aprobatą.

- Cześć, nazywam się Harry. Musieliśmy się wczoraj minąć – powiedział z uśmiechem, wyciągając rękę do Rona. Ten nie zaoferował swojej w odpowiedzi. Zamiast tego skrzyżował ramiona na piersi i parsknął.

- Ronald! To było nieuprzejme. To Lord, okaż mu szacunek! – zganiła go Hermiona. Twarz Rona zauważalnie poczerwieniała, ale ani drgnął.

- Daj spokój, takiego tytułowania oczekuję tylko po upierdliwych dyrektorach i sztywniackich arystokratach. Mówcie mi Harry. Albo Dupek, jeśli zasłużę.

- O nie, tylko ja tak mogę na ciebie mówić – zaoponowała Ginny, trącając go biodrem. – Oni mogą mówić na ciebie Palancie, na to zawsze zasługujesz.

- Zauważyłem, ze nazywasz moją młodszą siostrę Flirciarą. Na to miano tez zasłużyła? – spytał wyzywająco Ron, postępując krok w stronę Harry'ego.

- A co to, do cholery, ma niby znaczyć? – wrzasnęła Ginny, patrząc wściekle na brata.

- To znaczy, że mama nigdy by ci nie kupiła takich ubrań, ani nie pozwoliłaby ci ich nosić, więc ewidentnie dostałaś je od niego. Najwyraźniej nie możecie wytrzymać nawet kilku sekund, żeby się nie dotykać. Myśl, Ginny! Przez to cholerne prawo, on może zafundować sobie piękny haremik. Możesz być czystej krwi, ale pochodzisz z biednej rodziny, nie możesz mu nawet zaoferować tytułu. On chce, żebyś była jedną z jego kurewek, a sądząc po tym jak jesteś ubrana, jest na dobrej dro…

BUM!

Szczęka Rona pękła w dwóch miejscach, gdy wbiła się w nią pięść Harry'ego. Zanim Ron wylądował na plecach, Dean i Seamus zerwali się na równe nogi. Lavender i Parvati wyciągnęły różdżki, ale nie były pewne w kogo cisnąć klątwą. Czy Harry'ego z lojalności wobec Rona czy może Rona, bo sobie zasłużył? Seamus machnął ręką, powstrzymując dziewczyny. Harry złapał Rona za koszulę i szarpnął, aż ich twarz znalazły się kilka centymetrów od siebie.

- Wyjaśnijmy sobie parę spraw, Weasley. Jesteś przytomny tylko dlatego, że chcę, żebyś przeprosił swoją siostrę. Mogę używać mojego tytułu dla osiągania moich celów, ale to nie znaczy, że jestem rozpieszczoną księżniczką jak Longbottom. Tak się składa, że moja mama jest mugolakiem, a mój ojciec poślubił ją, bo ją kochał. Kiedy ja się ożenię, zrobię to z tego samego powodu. Mądra czarownica powiedziała mi kiedyś, żebym kochał tylko jedną kobietę, ale z całego serca. I tak zamierzam zrobić. Nie będę cię okłamywał. Myślałem o tym, żeby zafundować sobie harem. Dwa lata temu na pewno wykorzystałbym taką okazję. Ale jedna noc zmieniła dla mnie wszystko. Półtora roku temu zobaczyłem półnagą czarownicę, która przeszła najgorsze tortury, jakie możesz sobie wyobrazić. Na jej skórze wycięli runy i spuścili z niej niemal całą krew. Mogła skulić się i przyjąć swój los, ale ona postanowiła walczyć tymi resztkami sił, które jej zostały. Jest najodważniejszą osobą, jaką znałem w życiu i za każdym razem jak na nią patrzę, zapiera mi dech w piersi. Powinieneś słyszeć, jak Lestrange kwiczy jak prosię po najsilniejszym upiorogacku jakiego w życiu widziałem. Ta kobieta stoi tu, obok mnie i jest dla mnie cenniejsza niż moje własne życie. Uwierz mi, okaż jej brak szacunku jeszcze raz, a nikt nie znajdzie twojego ciała.

Harry mówił powoli i z naciskiem. Wszyscy wewnątrz ochronnego bąbla byli wstrząśnięci jego słowami. Początkowo chciał, żeby usłyszał to tylko Ron, ale co zaczęło się jako pogardliwe prychnięcie, stało się deklaracją.

Ginny podeszłą do Harry'ego i ujęła jego twarz w dłonie. Spojrzała głęboki w jego szmaragdowe oczy i spytała:

- Naprawdę tak myślisz?

Robiła co w jej mocy, żeby nie dać po sobie poznać emocjonalnej burzy, która się w niej rozpętała.

- Naprawdę myślałaś, że przedzierałem się przez trzydzieści orków dla szybkiego bzykanka?

Czułość w jego głosie przeważyła szalę. Ginny przyciągnęła go i pocałowała, wkładając w to całą siebie. Wsunęła palce w jego wiecznie zwichrzone włosy. Jedna z jego dłoni zawędrowała na jej krzyż i przyciągnęła ją bliżej. Harry musiał wysilić cała swoją siłę woli, żeby nie przesunąć jej niżej. Uwielbiał jej krągłości, ale wiedział, że nie są sami. Jego druga dłoń prześliznęła się po kręgosłupie, wywołując dreszcz u Ginny. Jęknęła, gdy jego dłonie przesunęły się po jej włosach.

Lavender i Parvati wzdychały nad szczęściem Ginny, a Hermiona podeszła do Rona. Seamus i Dean pomagali mu wstać. Nie powiedziała ani słowa, gdy uzdrawiała złamaną szczękę swojego chłopaka, ale na jej twarzy wyraźnie wypisana była dezaprobata. Kiedy upewniła się, że jego szczęka jest zupełnie wyleczona, spoliczkowała go z całej siły.

- Jak śmiesz tak mówić do Ginny? I to po tym wszystkim co przeszła. Jak mogłeś?

Hermiona była na krawędzi łez. Ron nie zareagował na cios. Oczekiwał go. Zamiast tego popatrzył na siostrę i uśmiechnął się szeroko. Hermiona widziała w jego oczach jedynie dumę i miłość.

- Powiedział ci wszystko co chcesz wiedzieć, stary? – spytał Dean. Ron popracował chwilę szczęką, żeby upewnić się, że wszystko wróciło na jego miejsce, po czym odpowiedział:

- Tak, pasuje mi to. Tak w ogóle to świetnie wyglądasz, Ginny. Powiedz mi, gdzie to kupiłaś. Mionka wyglądałaby w tym zabójczo seksownie.

Wszystkim dziewczynom opadły szczęki. Ginny popatrzyła na Rona zszokowana. Całe życie mieszkała w domu pełnym chłopaków, a oni wciąż ją zaskakiwali. Faceci, w tym Harry, wybuchnęli śmiechem, co sprawiło, że dziewczyny w ogóle nie wiedziały o co chodzi.

- Ginny, on cię nie obrażał, tylko testował Harry'ego – wyjaśnił Seamus z silnym irlandzkim akcentem.

- Tak, gdyby Harry stał i pozwolił mi mieszać cię z błotem, oznaczałoby to, że albo się mnie boi albo ma cię w dupie. Tak czy inaczej nie jest ciebie godny. Siostrzyczko, zasługujesz na to, co najlepsze. Moim obowiązkiem, jako starszego brata, jest upewnienie się, że to dostaniesz – wyjaśnił Ron zdumionym kobietom.

- To męska rzecz – dorzucił Harry.

- Faceci… - Hermiona, Ginny, Lavender i Parvati jednocześnie wywróciły oczami.

- Jeśli wszystko już wyjaśnione, chciałabym o coś zapytać Harry'ego – Hermiona doszła do siebie jako pierwsza.

- Wal – odparł Harry z uśmiechem. Opadł na wolne siedzenie, a Ginny bez chwili namysłu usiadła mu na kolana. Hermiona zauważyła jak swobodnie czują się w swoim towarzystwie. Jej przyjaciółka nie zachowywała się tak przy Neville'u, nawet kiedy jeszcze coś do niego czuła.

- Wiesz, mamy taką jakby małą grupę. Nazywa się GD. Trenujemy, żeby walczyć z Sam-Wiesz-Kim i jego zwolennikami. Od czasu do czasu pomagają nam nauczyciele, ale głównie to Neville uczy nas tego, czego sam się nauczył od Dumbledore'a. Nie chodzisz na Obronę z twoim chrzestnym, więc domyślam się, że wiesz więcej, niż uczymy się na lekcjach.

- Miałaś rację, Flirciaro, jest ostra jak brzytwa. Po pierwsze musisz przestać nazywać to wężogębe ścierwo Sama-Wiesz-Kim. To sprawia, że ma nad tobą przewagę. Nie nazywaj go też Voldemortem, on nie zasługuje na taki szacunek. Ja preferuję Tyłkogłowy, chociaż Tomuś zaczyna mi się podobać. Jeśli naprawdę chcesz z nim walczyć, musisz zmienić swój sposób myślenia. To tylko człowiek i krwawi jak każdy z nas. A tak z ciekawości, od czego jest skrót GD?

- Gwardia Dumbledore'a – odpowiedziała Hermiona. Harry się skrzywił.

- W takim razie muszę odmówić. Wyszkolono mnie na generała, nie na szeregowca. Ta nazwa sugeruje służbę temu człowiekowi, a to coś, czego nigdy nie zrobię.

- Co on takiego zrobił, że tak bardzo go nienawidzisz? – spytał Ron.

- Ufasz im, Ginny? – spytał Harry z troską w głosie.

- Powierzyłabym im własne życie – odparła bez wahania.

- W takim razie muszą się o wszystkim dowiedzieć.

- NIE!

- Moja droga, wiem, że to dla ciebie trudne, ale oni muszą wiedzieć czemu przyjdzie im stawić czoła. Muszą podjąć świadomą decyzję – zachęcał ją Harry.

- A co jeśli on wejdzie w ich umysły?

- Umieszczę w nich Strażnika, póki nie opanują Oklumencji, tak jak zrobiłem z tobą. Jeśli nie będą chcieli pomóc, wymażę im wspomnienia. Tak czy inaczej będziemy wiedzieli na czym stoimy – wyszeptał do niej Harry.

- Dobrze, ale nie tutaj. W jakimś bezpieczniejszym miejscu.

- Mój kufer jest najbezpieczniejszy… a dziewczyny na pewno chętnie wybiorą sobie jakieś ciuchy.

- Zamierzasz je rozpieszczać, prawda?

- Ano.

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

38.7K 1.3K 35
Zodiacs z PJ i OH. Książka została stworzona w celach humorystycznych Heroska79
18K 963 15
Clint: NO KURWA CZY ZAWSZE KTOŚ MUSI SPIERDOLIĆ FAMILY FROENDLY LOVELY MOMENT DO KURWY Steve: jezyk
72.4K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
26.2K 676 14
Do Hogwartu przybywają pewne osoby, których nie powinno tam być. Co się stanie jeśli oszukasz śmierć. Przyczytajcie, a się dowiecie Okładka wykonana...