Koliber | TWD✔

By dzieckosniegu

49.7K 3.9K 1.4K

❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widzia... More

~Kilka słów wstępu~
~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~11~
~12~
~13~
~14~
~15~
~16~
~17~
~18~
~19~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~Podziękowania~

~10~

1.8K 161 9
By dzieckosniegu

- Mogę ci pozwalać mnie uciszać w ten sposób - odparła, jej wargi były wilgotne. Uniósł prawy kącik ust. Patrzyli na siebie. Żadne z nich nie chciało oderwać wzroku.

"Jezu, co oni tyle tam robią" - myślał Rick wchodząc po drabinie z workiem. Dostał niemałą reprymendę od syna, a po krótkiej rozmowie odbytej z Glennem i Maggie uświadomił sobie, że musi nieco odpuścić Darylowi, mimo iż w dalszej części był na niego zły, i że zabolały go jego słowa. "Mieli po nie przyjść już z pół godziny temu."  Rick zamachnął się i położył worek przy ujściu włazu. Wspiął się na najwyższe szczeble drabiny i wynurzył swoją twarz na powierzchnię.

- Ej, przyniosłem wam - urwał zdanie w połowie - worek - ujrzał ich całujących się nawzajem - osz ty skubańcu - powiedział sam do siebie, uśmiechnął się i ponownie zanurzył swą głowę w otchłani schronu. Na dole stosu stali wszyscy członkowie grupy.

- I co? Mieli jakieś problemy? - zapytała Maggie. Rick się roześmiał.

- Wręcz przeciwne - pokazał zęby w uśmiechu, dłonie miał na biodrach - skurczybyk - wyszeptał i odszedł w stronę pokoju łazienkowego, gdzie czekały na niego kolejne miski wypełnione czerwoną substancją o metalicznym zapachu. Maggie spojrzała porozumiewawczo na Michonne, a ta wydęła dolną wargę i pokiwała głową twierdząco. Maggie zachichotała.

Odsunęli się od siebie. Dziewczyna się zarumieniła i powróciła do wysypywania szczątek.

- A to co tu robi? - zapytał - O szlaag - przedłużył i się uśmiechnął - chyba Rick złożył nam nieoczekiwaną wizytę.

- Niczym hydraulik oznajmujący, że zaraz nas zaleje, bo sąsiadowi pękła rura - odparła całkowicie poważnie. Odwrócił się powoli i położył ręce na biodrach z pytającą miną.

- Co ty masz w głowie? - powiedział śmiejąc się.

- Cekinowe miasteczko - odparła nawet na niego nie spoglądając - widzisz, mówiłam, że będę tęsknić za tymi błyskotkami.

- Upłynęło piętnaście minut!

- Chciałeś raczej powiedzieć półtorej godziny - oboje odwrócili się w stronę, z której usłyszeli głos. Michonne opierała się o metalowy właz, w połowie będąc jeszcze w środku.

- Jak długo...?

- Chwilkę, ale to wystarczyło - uniosła kąciki ust - chodźcie po worki, trochę się ich tam zebrało - po czym zniknęła w otchłani włazu.

Stos znacznie się zmniejszył, jednak nadal przeszkadzał w dostaniu się do drabiny. Worki były składowane tuż obok niego. W całym schronie niemiłosiernie śmierdziało zgniłym mięsem. Wszyscy byli wykończeni.

- Skończmy na dzisiaj - odrzekła Maggie mokra z wody i krwi. Spojrzała na swą siostrę, której przypadło rozkawałkowywanie denatów. Jej ręce były w całości umorusane szkarłatną, a wręcz brązową posoką, a gdzieniegdzie brunetka zauważyła drobne kawałki szczątek. Sasha wraz z Michonne i Carlem wyglądali podobnie. 

- Zgadzam się - zatwierdził jej propozycję Rick - daliśmy z siebie wszystko, zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Zjedzmy coś, umyjmy się i zaśnijmy głębokim snem.

- Odpuśćmy sobie dziś gotowanie, niech każdy weźmie konserwę i się nią uraczy - zakomunikował Tyreese, a grupa na to przystanęła. Udali się do pokoju kuchennego i rozdzielili między sobą puszki z pożywieniem. Aileen trafiła się cieciorka konserwowa. Z trudem powstrzymała grymas niezadowolenia. Usiadła w kącie pomieszczenia. Otworzyła wieko konserwy i zanurzyła widelec w malutkich warzywkach. Pogryzła bardzo powoli cieciorkę.

"Smakuje ci, smakuje ci Aileen..." - powtarzała w myślach. Nie chciała grymasić w trakcie nieszczęścia, które nawiedziło świat. Poczuła szturchanie jej lewej stopy. Uniosła głowę.

- Coś ciężko ci idzie jedzenie tej surowizny - powiedziała mulatka trzymając w ręku konserwę z jakimś warzywem strączkowym - tylko nie mów, że ci to smakuje, bo twoje miny ewidentnie ukazują twój stosunek do cieciorki - zamrugała szybko oczami i usiadła obok Aileen.

- Tak, to prawda. Na samą myśl o cieciorce mam ochotę wymiotować.

- Wymieńmy się - zaproponowała - przepadam za cieciorką!

- Serio?! - zdziwiła się mocno - O fuuuj - wykrzywiła twarz i czym prędzej dokonała rotacji z czarnoskórą.

- Jezu niebo, po prostu niebo - trwała w błogostanie - kocham cieciorkę.

- Sasha? - powiedziała pytającym tonem.

- Hmm? - odparła mając usta wypełnione po brzegi warzywem.

- Chcę ci tylko powiedzieć, że twój kalafior na pewno byłby przepyszny - odrzekła i wzięła do buzi zielone kuleczki.

- Nigdy nie miałam głowy do gotowania - odparła lekko się śmiejąc - Carl musi mi dać korepetycje, i to koniecznie - postanowiła zmienić temat, ściszyła głos - słyszałam o twoich amorkach z Darylem - uniosła dwa razy znacząco brwi. Aileen spłoniła się.

- Jezu, Sasha - szturchnęła ją w ramię, z jej puszki wyleciało kilka sztuk groszku.

- Spokojnie spokojnie, i tak już wszyscy wiedzą - Koliber zasłonił dłonią twarz w geście facepalmu - niezła jesteś, w ciągu kilku dni rozkochać w sobie największego zawadiakę w grupie no no no... musisz mieć w sobie coś wyjątkowego, co przyciągnęło jego uwagę - zerknęła do konserwy i posmutniała na widok kilku ostatnich cieciorek na dnie.

- Nie jestem wyjątkowa - odparła - jestem raczej niezłą trzęsidupą.

- Aj tam gadasz - kiwnęła ręką - w końcu sama zgłosiłaś się do zrewidowania otchłani otworu w lesie.

- Tak, a w rzeczywistości czułam duszę na ramieniu - odrzekła i skonsumowała resztę zielonego groszku. Po zjedzeniu Sasha wzięła swoją pustą konserwę oraz jej i wyrzuciła do worka na śmieci. Aileen wstała ze swojego miejsca i zaklepała sobie najbliższy wolny prysznic. Czekając podeszła do tablicy informującej o posiadaczach bunkra. Wtem ze zbrojowni wyszedł Daryl i ujrzał ją stojącą bokiem lustrującą każdą literkę. Nie spojrzała na niego, lecz zaczęła zdanie.

- Jesteś nadal zły na Ricka? - odrzekła bez zająknięcia. Zamknął drzwi zbrojowni i stanął przed nimi.

- Już nie aż tak bardzo, a czemu pytasz?

- Uważasz, że postąpił źle?

- W jakim sensie?

- Za późno otworzył właz? Zrobiłbyś to szybciej prawda?

- Dlaczego mnie o to pytasz właśnie teraz? Skąd w ogóle...

- Odpowiedz mi, proszę - przerwała mu i spojrzała na niego - otworzyłbyś właz od razu?

- Nie nie - podszedł do niej - to nie tak - owszem, uważam, że Rick postąpił źle, ale - pauza - ja wcale nie otworzyłbym włazu - wbiła w niego wzrok.

- Ale dlaczego? - nie dowierzała w to, co mówi.

- Nie lubię intruzów.

- Tacy ludzie to nie intruzi, to przecież właściciele danego obszaru.

- Intruzi to także takie osoby, które mimo tego, że wchodzą na swój własny teren, są tam nieproszone - odszedł w stronę pokoju na rzeczy wartości sentymentalnej.

Nie zrozumiała jego przekazu.

" Intruzi to także takie osoby, które mimo tego, że wchodzą na swój własny teren, są tam nieproszone?" - powtórzyła w myślach.

- Aileen! Wolne! - zawołał Glenn, a ona ruszyła w stronę łazienki.

Dziesiąty rozdział za nami!✨

I jak?🙏

Pozdrawiam!🙌

Continue Reading

You'll Also Like

62.9K 1.8K 27
Dwudziestosześcioletnia Megan Woodley dostaję pracę jako opiekunka syna bogatego i przystojego Rick'a Grimes'a
7.5K 603 20
Pomimo długiego czasu, oni o sobie nie zapomnieli. Jak przetrwają w świecie pełnym niebezpieczeństw i czy kiedyś ich drogi znów się zejdą? Poznajcie...
18.6K 864 60
Jest to historia 27 letniej Laury Moor. Jest ona żołnierzem i jednocześnie żoną Negana. Wmawia mu ,że nie pamięta co robiła zanim ją znalazł. Nie mó...
129K 8.2K 93
Jest to kontynuacja książki "Wiecznie żywi". Zdobyli bezpieczne miejsce, które zaczęli traktować jak dom. Ale czy na pewno będzie ono na sta...