Postukiwałem w kolano w rytm lecącej z radia muzyki. Jazda dłużyła mi się jak nigdy, nie mogłem doczekać się chwili, w której będę mógł wysiąść wreszcie z tego znienawidzonego przeze mnie samochodu. Zacisnąłem zęby, czując jak zaczynam się denerwować. Rozejrzałem się po okolicy. Nie wyglądała jak moje osiedle, to nawet nie była ta część miasta.
- Jihoon, zanieś zakupy do domu i zrób obiad. Odwiozę twojego kolegę i zajadę na chwilę do pracy, będę jakoś za dwie godziny - kierowca powiedział niesamowicie spokojnym tonem.
- Dobra, dobra... - Jihoon posłusznie złapał za siatkę i wysiadł z samochodu - Do jutra - powiedział zerkając na mnie przez szybę, po czym trzasną drzwiami, zostawiając mnie całkowicie sam na sam z mężczyzną, który niegdyś doprowadzał moje ciało do szaleństwa... Wspaniale.
Mężczyzna ściszył odrobinę radio, przez co jeszcze wyraźniej słyszałem, jak nerwów brzmi mój oddech. Zacisnąłem dłonie na kolanach, błagając w myślach o to, aby się do mnie nie odzywał i po prostu odwiózł mnie do domu.
- Jiminnie... - niski głos zagłuszył cicho grające samochodowe radio.
Fantastycznie.
- Nie mów tak do mnie - odpowiedziałem, starając się nawet na niego nie zerkać. Spojrzenie skupiłem na widoku za oknem.
- A jak mam do ciebie mówić? - zapytał, a ja mógłbym przysiąc, że w tej chwili na jego twarzy pojawił się ten głupawy, dobrze znany mi uśmiech.
- Najlepiej nie otwierając ust i nie wydając z siebie żadnych dźwięków... Po prostu w ogóle do mnie nie mów - odpowiedziałem, mocniej zaciskając dłoń.
Blondyn cicho się zaśmiał, skręcając w tej samej chwili na główną drogę.
- Dopiero w tej chwili widzę, jak dziecinnie potrafisz się jeszcze zachowywać - powiedział wciąż się uśmiechając i kręcąc na boki głową. - Dlaczego mnie okłamałeś?
Zmarszczyłem brwi i zerknąłem na niego kątem oka.
- Nie okłamałem cię.
- Czyli masz dwadzieścia jeden lat i nadal chodzisz do klasy z siedemnastolatkami? - zapytał, chociaż sądzę, że dobrze znał odpowiedź.
- Jesteś kretynem, jeśli nie znasz odpowiedzi... Ale sam stwierdziłeś, że jestem starszy. Nie okłamywałem cię. Po prostu niczemu nie zaprzeczyłem, a to co innego - odpowiedziałem odrobinę zmieszany, pocierając skroń dłonią.
- Chciałbym porozmawiać, o tym wszystkim co było... - odezwał się ponownie, nie dając mi spokoju.
Czy ten człowiek nie rozumie, że ja nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, szczególnie po tym, jak z dnia na dzień chamsko przestał się do mnie odzywać? Pokazał mi wtedy, jakim jest człowiekiem i na czym mu tak naprawdę zależało. A ja nigdy nie zapomnę tego, jak wydzwaniałem do niego dzień w dzień przez cały miesiąc , z nadzieją, że w końcu odbierze i zaproponuje spotkanie, albo chociaż wytłumaczy brak jakiejkolwiek wiadomości. Bardzo za nim tęskniłem, byłem w stanie przyznać się też do tego, że konkretnie się w nim zauroczyłem... O ile nie zakochałem.
- Ale ja bym nie chciał, porozmawiaj sam ze sobą - burknąłem, przewracając oczyma. Cały czas starałem się pamiętać, ile wycierpiałem przez tego mężczyznę. Bałem się, że kiedy tylko na niego spojrzę i zobaczę ten rozpalający serce uśmiech, od razu wybaczę mu wszystko za co go nienawidziłem.
- Daj mi się wytłumaczyć - dodał odrobinę nerwowy tonem, skręcając w uliczkę prowadzącą do mojego domu.
Pamiętał drogę... Ciekawe.
- Nie musisz mi nic tłumaczyć, okej? - warknąłem, czując jak niewidzialna gula zaciska mi się w gardle - Chciałeś tylko poruchać, jak każdy normalny mężczyzna a potem porzuciłeś głupiego gnoja, całkowicie cię rozumiem. - odpowiedziałem, mając nadzieję, że mój głos w żadnej chwili się nie załamał.
Yoongi zmarszczył brwi i zacisnął wargi w wąską linię, po czym zaparkował samochód tuż obok mojego bloku. Zgasił silnik i wziął głęboki oddech, po czym ułożył dłoń na moim kolanie i delikatnie pogładził je kciukiem.
Przetarłem twarz dłonią, starając się nie pozwolić żadnym łzom zgromadzić się w moich oczach. Czy on nie widział tego, że takim zachowaniem mnie rani? Mógłby wykazać się odrobiną człowieczeństwa i przestać myśleć chujem, a wreszcie zacząć mózgiem.
- Przestań - szepnąłem, kładąc dłoń na tej jego, po czym delikatnym ruchem zsunąłem jego rękę z mojej nogi.
- Porozmawiaj ze mną, Jiminnie - nie odpuszczał. Dłonią złapał tą moją, po czym splótł nasze palce razem.
Spojrzałem na niego wzrokiem pełnym żalu. Z całych sił chciałem, aby przestał się tak zachowywać.
- Daj mi spokój, zapomnijmy o wszystkim, proszę - odpowiedziałem ciszej, nie kontrolując już tonu swojego głosu.
Mężczyzna cicho westchnął i zabrał swoją dłoń. Skierował dłoń do kieszeni swojego płaszcza, po czym wyciągnął z niego swój portfel. Z zaciekawieniem obserwowałem dalsze jego ruchy. Wyciągnął z jednej z kieszonek małą, białą kartkę.
- Weź to - wcisnął mi sztywny papier w dłoń. Niechętnie spojrzałem na skrawek, który okazał się być wizytówką. - Tam jest mój numer... Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz chciał porozmawiać, jestem w stanie ci wszystko wytłumaczyć - odpowiedział, co chwilę z zakłopotaniem spoglądając w moje oczy.
Kiwnąłem głową dając mu znak, ze rozumiem, po czym schowałem wizytówkę do kieszeni.
- Dziękuję za podwózkę - szepnąłem jeszcze, po czym wysiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę wejścia do bloku.
Stojąc pod klatką i szukając kluczy mimowolnie odwróciłem się i zerknąłem w stronę miejsca, w którym nadal znajdował się czarny samochód. Yoongi trzymał dłonie na kierownicy, nerwowo postukiwał w nią palcami i co jakiś czas zerkał w moją stronę. Westchnąłem cicho i otworzyłem drzwi, po czym skierowałem się w kierunku schodów.
W ekstremalnie szybkim tempie pochłonąłem obiad, po czym ruszyłem do swojego pokoju, by rzucić się na łóżko i może odrobinkę zdrzemnąć. Zamknąłem oczy, wtulając twarz w poduszkę, czując, jak odpływam...
✡
- Wstawaj, kurwo - niski głos mojego brata rozbrzmiał w pomieszczeniu. Następnie poczułem uderzenie w plecy czymś miękkim. Otworzyłem zaspane oczy i zerknąłem na niego kątem oka.
- Czego chcesz - wychrypiałem, unosząc głowę i rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nudzi mi się - wzruszył ramionami i jakby nigdy nic usadził swoje tłuste i śmierdzące dupsko na moich plecach, po czym zaczął po mnie mocno skakać.
- Weź wypierdalaj i mnie nie ujeżdżaj, od tego masz Jungkooka - uniosłem głos, lekko się śmiejąc.
- Mój młodszy braciszek bardziej mnie pociąga - odpowiedział śmiejąc się i waląc dłońmi o moje barki.
- Jesteś obrzydliwy, Taehyung - odpowiedziałem, starając się obrócić i zrzucić go z siebie.
- A ty jesteś głupi i nie umiesz się bawić - chłopak przewrócił oczyma, po czym zdzielił mnie otwartą dłonią w tył głowy i zsunął się na łóżko, nareszcie uwalniając mnie od swojego ciężaru. - Co tam?
- Nic - zmarszczyłem brwi, ponownie układając głowę na poduszce.
Taehyung uniósł dłoń i z wielką siłą uderzył mój pośladek, sprawiając, że po naszym pokoju rozniósł się nieprzyjemny dźwięk plaśnięcia. - Co tam kurwa raz dwa trzy się pytam.
- Spierdalaj, jezu - syknąłem, odwracając się na plecy i łapiąc poduszkę, aby zakryć sobie nią twarz.
- Co ty taki wkurwiony, boże - ponownie przewrócił oczyma, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- A ty jak byś się zachował, gdyby ktoś na siłę cię budził?
- Byłbym wdzięczny, bo nie przespałbym całego dnia?
-Jesteś kurwa idiotą - zaśmiałem się cicho, przecierając twarz dłońmi.
- Skoro się już rozbudziłeś... Idziesz ze mną do Jungkooka? - zapytał, bawiąc się moją kołdrą.
- Po co? - odpowiedziałem, zmuszając się do wstania i leniwego przeciągnięcia się.
- Tak pytam. Nie masz przyjaciół, to pomyślałem, że może z bratem i szwagrem byś się piwa napił - zaśmiał się.
- Och łaskawco, tak się o mnie martwisz? - odpowiedziałem z uśmiechem, lekko ziewając.
- Nie, to nie, jezu.
- Dobra, idę...
- Idziesz?
- No, pójdę... Nie mam nic lepszego do roboty bo nie mam przyjaciół, przecież sam tak stwierdziłeś.
- No i dobra! - Taehyung zaklaskał w dłonie, szeroko się uśmiechając. - To nie wiem, umyj się bo jebiesz i bądź gotowy za godzinę.
- Sam jebiesz...- warknąłem podchodząc do szafy aby wyciągnąć z niej świeżą koszulkę i spodnie.
Po odprężającym prysznicu narzuciłem na siebie szlafrok i skierowałem się z powrotem do pokoju. Zerknąłem na zegarek, który aktualnie pokazywał godzinę osiemnastą jedenaście... Nie miałem pojęcia, ile spałem a tym bardziej o której Taehyung powiadomił mnie o tym, że na przygotowanie się do wyjścia mam godzinę. No, trudno, najwyżej poczeka na ukochanego braciszka, prawda? Prawda.
✡
- Tylko zachowuj się i nie podrywaj mi chłopaka - Taehyung przez całą drogę robił mi wywód o tym, jak mam zachowywać się względem Jungkooka.
- Nawet nie chciałbym go dotknąć, a co dopiero podrywać - przewróciłem oczyma, mając już odrobinę dość. Naciągnąłem kaptur czarnej bluzy na głowę, po czym schowałem dłonie w kieszeniach - Daleko jeszcze?
- Już jesteśmy - opowiedział, zatrzymując się przed jednym z domków jednorodzinnych.
- Będziemy sami?
- No, raczej. Mówiłem ci, rodzice wyjechali do jego babci, więc chata cała nasza - zaśmiał się cicho.
Kiwnąłem głową, nie odpowiadając już nic więcej. Zapukaliśmy do drzwi a po niespełna minucie byliśmy już w środku. Miałem wrażenie, że Taehyung chce zjeść twarz swojego chłopaka, tak na przywitanie.. Ugh, obrzydliwi.
- Zdejmijcie buty i chodźcie do salonu - powiedział Jungkook, opierając się o framugę drzwi.
- Tak jest - odpowiedziałem ściągając obuwie i kierując się wgłąb mieszkania za gospodarzem.
Miałem nadzieję na dobrą zabawę i odrobinę relaksu doprawioną sporą ilością prozentów... No i może na to, że mój brat nie będzie próbował zgwałcić swojego faceta na moich oczach.
~
Dziś odrobinę luźniej, w najbliższych rozdziałach Yoonminy bardziej się rozwiną... No powiem tyle, że mój plan na kolejny rozdzial podobno jest dobry i zabawny : >