To Tylko Kwestia Interpretacj...

By NoeUzumaki

111K 6.9K 2.3K

Okazuje się, że Pein - przywódca Akatsuki ma młodszą siostrę - Noemi. Jak potoczą się losy dziewczyny? Czy da... More

Prolog
1. Strach przed nieznanym to największy strach
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Filer, Bonus (+18)
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29

Rozdział 9

3.9K 245 112
By NoeUzumaki


    Noemi zmierzała do gabinetu brata, który podobno wrócił w nocy. Nie było go raptem kilka dni, a wszyscy już przyzwyczaili się do luzu, ona także. Słowa Kisame przekonały ją i postanowiła wyciągnąć ile się da z treningów Uchihy. Poza formalnościami, nie zamienił z nią nawet zdania. Było jej bardzo głupio z powodu tamtej sytuacji, ale to przecież był wypadek! Nie może jej za to winić.

Wgramoliła się na ostatnie piętro, gdzie mieścił się gabinet Peina. Teraz jeszcze tylko skręt i .... Serce Noemi zamarło. Stanęła naprzeciw kpiąco uśmiechającego się Hidana. Chciała natychmiast go wyminąć, zrobiła krok w prawo, ale Jashinista również się przesunął. Jego uśmiech powiększył się, ukazując równy rząd śnieżnobiałych zębów. Szatynka w następnej chwili już była przygwożdżona do ściany.

- Chyba nie dokończyliśmy ostatnio zabawy, królewno – wysyczał jej prosto w usta.

- Idę do Peina! – warknęła, zastanawiając się, czy nie zacząć krzyczeć. W końcu, skoro lider wrócił niedawno, to zapewne jest u niego spory ruch.

- Kurwa! Puść! – wrzasnęła, zsyłając tym samy na siebie gniew białowłosego. Wpił się brutalnie w jej usta, miażdżąc ramiona w uścisku.

- Wezwał cię jako ostatnią – mruknął między pocałunkami. Znów znajdowała się w nieciekawej sytuacji. Nie wiedziała nawet, który to już raz, odkąd przybyła do organizacji. Spojrzała z nadzieją na drzwi, od których dzieliło ją kilkanaście metrów. Jeśli uda jej się zaskoczyć białowłosego, to powinna do nich dopaść. Zaczęła więc nieporadnie oddawać pocałunki. Jashinista się zdziwił, ale nie protestował. Chciał wsadzić jej rękę pod koszulkę, ale w tym momencie oberwał kolanem w krocze. Skrzywił się z bólu, w pierwszym odruchu chciał zgiąć się w pół, ale nie miał na to czasu. Szatynka już prawie była przy drzwiach. Rzucił się na nią, powstrzymując ją od naciśnięcia klamki i powalając na kamienną posadzkę. Zastanawiał się, czy Pein czasem nie usłyszał odgłosów walki i nie będzie chciał zainteresować się, co też tam się wyrabia. Nic na to jednak nie wskazywało.

- Powiedziałem, że dokończymy to co ostatnio zaczęliśmy, więc tak będzie! – uderzył ją w twarz.

Noemi jęknęła, tak mało brakowało. Drugi raz ta sama sztuczka się nie uda. Jej policzek pulsował bólem. Nie mogła się teraz poddać. Syknęła wściekle. Oczywiście nogi miała już unieruchomione. Poczekała aż twarz Hidana zbliży się do jej własnej, nabrała delikatnego rozmachu i z całej siły uderzyła czołem w nos chłopaka. Puścił jej ręce, przykładając do krwawiącego miejsca. W tym czasie Noemi uformowała pieczęcie i podmuchem spróbowała usunąć białowłosego ze swoich nóg.

Obydwoje byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli rudowłosego mężczyzny, który przyglądał się całej sytuacji od początku, spokojnie piłując paznokcie. Mógł oczywiście zareagować, ale po co? Miał możliwość przy okazji sprawdzić możliwości siostry, bo to, że walczyła na poważnie, nie ulegało żadnej wątpliwości. Póki co, nie wykazała się żadną znaczącą techniką, ale miał nadzieję, że to się zmieni.

Kiedy ataki technikami wiatru nie poskutkowały, szatynka wyprowadziła cios w twarz Hidana, który oczywiście go zablokował. Był coraz bardziej wkurzony, a Noemi coraz bardziej przerażona.

- Nie ważne z kim będziesz ćwiczyć, ani jak długo. Zawsze będziesz nikim! Zawsze będziesz za słaba. – wysyczał, wyciągając scyzoryk z tylnej kieszeni. Otworzył go i z sadystycznym uśmiechem patrzył w przerażone szare oczy.

- Nie! Przestań! – oddech szatynki przyspieszał z każdym milimetrem ostrza bliżej jej skóry.

- Z blizną byłoby ci do twarzy. Hmm.. Ciekawe gdzie by pasowała? – udawał, że się zastanawia. – Może na ręce? – chwila ciszy – Nie, to takie oklepane! Na brzuchu będzie lepiej! – wykrzyknął zadowolony, że znalazł odpowiednie miejsce.

W przypływie adrenaliny Noemi postanowiła jeszcze spróbować złapać go w iluzję, ale zrobiła to tak nieudolnie, że nawet dziecko z pierwszej klasy akademii by się na to nie nabrało. Białowłosy wybuchnął głośnym, psychopatycznym śmiechem.

- No dobra księżniczko, cały czas się wahałem, ale się doigrałaś. – podwinął jej czarną koszulkę i zbliżył ostrze do brzucha, który szatynka zawzięcie wciągała, próbując zwiększyć dystans między skórą, a metalem. Gdy zdawało się, że nie może dalej odkładać tej chwili, zacisnęła oczy, przygotowana na ból, który miała za chwilę poczuć. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszała świst, uderzenie i jęk. Otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w potężne wgniecenie ściany, po której osuwał się Hidan.

- Kurwa, co ty sobie wyobrażasz?! –usłyszała głos tak chłodny, że mógłby konkurować z tym Uchihy. Jednak ten przepełniony był większą mocą, jak przystało na „Boga", bo to właśnie on był sprawcą odepchnięcia Jashinisty.

- Pein? – białowłosy był autentycznie zdziwiony, że przywódca wychylił nos ze swojego gabinetu. Lepiej byłoby dla niego załatwić tę sprawę dyplomatycznie, bo jedyna osoba, która mogła poskładać go po walce, była na usługach jego obecnego przeciwnika.

- Nie kurwa, twoja stara. – warknął i rzucił w niego ostrzem zakłócającym czakrę. Później kolejnym i jeszcze jednym. W końcu Hidan był całkowicie przykuty do ściany, nie zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu, zdany tylko na łaskę Nagato.

- Ej, co jest?! Nic jej nie zrobiłem. – marudził, zdając się nie zauważać prętów wbitych w jego ciało.

- Twoje „nic" to i tak za dużo. Nie lubię czekać. Cenię swój czas, a ty ją wyraźnie spowalniałeś. Po za tym, jeszcze raz ją tkniesz, a tak cię załatwię, że nawet Kakuzu nie poskłada tego, co z ciebie zostanie.

Pein sam nie wiedział na kogo był bardziej wściekły. Na Hidana, że śmiał dotknąć jego siostrę, czy na nią, że nie potrafiła się obronić. Po za tym, słowa jakie padły z ust Jashinisty, jasno świadczyły o tym, że to nie pierwsza taka sytuacja.

Noemi z przerażeniem patrzyła na Nagato. Wyglądał na bardzo spokojnego, co kłóciło się z jego czynami. Jego zachowanie pasowało do tytułowego Boga. Potęga, spokój i gracja jakie od niego biły onieśmielały dziewczynę. Cała determinacja, z którą szarooka przyszła, by powiedzieć mu, że chce odejść, wyparowała w chwili, w której przeniósł na nią spojrzenie Rinnegana.

- Wypuść mnie! Kurwa! – krzyczał Hidan, lecz rudy nie zaszczycił go już nawet pogardliwym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że skończył rozmowę z nim.

Podszedł do szatynki, pomógł jej wstać, a gdy już to zrobiła, uniósł jej podbródek stanowczym, sztywnym ruchem, nie pozwalając na opuszczenie głowy, co oczywiście Noemi zamierzała zrobić.

- Nic ci nie jest ? – spytał, wciąż chłodnym głosem, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna nie mogła znieść tego przenikliwego spojrzenia, ale dłoń brata nie dawała jej wyjścia. Pokręciła więc przecząco głową, przymykając oczy.

- Zrobił ci coś, jak mnie nie było? – Nie chciała, żeby Pein dowiedział się, co działo się pod jego nieobecność. Rachunek był prosty. Jeśli ona wyda białowłosego, to on powie o wycieczce jej i Deidary, a także o treningach z Uchihą, od którego oczywiście miała trzymać się z daleka. Wtedy nie byłoby za ciekawie, a ona wolała się jeszcze bardziej nie pogrążać. Znów więc pokręciła przecząco głową, rumieniąc się nieznacznie, co nie uszło uwadze rudego. Mruknął coś w stylu „Dobra, nie chcę wiedzieć" i dość mocno złapał szarooką za ramię, ciągnąc do swojego gabinetu.

***

Kocimi ruchami zasiadł za dębowym biurkiem. Noemi niepewnie zajęła miejsce po stronie interesanta.

- Pewnie chcesz wiedzieć, czemu cię tu ściągnąłem ? – Szatynka przytaknęła. Wyczuła, że rudy nie powróci do tematu Hidana, co przyjęła z niekrytą ulgą.

- Cóż, jesteś moją siostrą, więc sądzę, że powinnaś wiedzieć. Jutro znowu mnie tu nie będzie. Poprzednio miałem załatwić bardzo ważne sprawy, związane z moją wioską, ale pech chciał, że moje ciało było za słabe. – Dziewczyna uświadomiła sobie, że nie widziała jeszcze prawdziwej twarzy brata. Ruda postać jaką przybierał, należała kiedyś do jego przyjaciela, a bynajmniej tak mówili członkowie Akatsuki. Jakby odpowiadając na jej przemyślenia, kontynuował – Nie będzie mnie kilka dni, a kiedy wrócę, przybiorę na jakiś czas moje prawdziwe ciało, by je wzmocnić. Wtedy też sprawdzę, czy masz odpowiednie umiejętności, by pomagać w drobnych sprawach organizacji.

- Nagato? – wyjąkała szatynka, zdając sobie sprawę, że jeśli nie powie tego teraz, to nie powie nigdy. Chłopak skrzywił się, słysząc swoje prawdziwe imię, ale skinął głową, na znak, że jej słucha.

- Ja... - chwila zawahania – Ja chciałabym wrócić do Kusa-Gakure – wymamrotała szybko.

Noemi całe swoje życie mieszkała w Wiosce Ukrytej w Trawie. Mimo, iż pewnie nikt tam za nią nie tęsknił, czuła przywiązanie do tej ziemi. Zresztą, było to jedyne miejsce, jakie znała.

Lider spojrzał na nią poważnie.

- Wieści szybko się rozchodzą, nie byłabyś tam bezpieczna – oznajmił.

- Ale...

- Żadnego ale. Czemu chcesz tam wrócić?

- Dorastałam tam. – Pierwsza lepsza wymówka, która przyszła jej do głowy. Miała nadzieję, że chłopak zrozumie.

- Jest tam ktoś na kim ci zależy? – Nie zrozumiał. Mocno zmarszczył brwi, starając się znaleźć przyczynę postępowania siostry.

Dziewczyna nie spodziewała się takiego pytania. Zapowietrzyła się, a jej policzki poczerwieniały.

- Nie! – odparła szybko. Pein przekrzywił głowę. Teraz naprawdę jej nie rozumiał.

- Więc po co chcesz tam wrócić?

- No dobra. – wymamrotała – Co jeśli chcę wrócić do osoby, na której mi zależy? – Była zażenowana rozmową z bratem na takie tematy, ale jeśli to jej przepustka na wolność, to nie miała wyboru.

- Zawsze mogę ją tu sprowadzić. – Chłopak nie rozumiał, czemu musiała wszystko utrudniać, zamiast powiedzieć od razu. – Jak się nazywa ta osoba? – przechytrzył ją. Przeklęła siarczyście w duchu. Zostało jej postawić wszystko na jedną kartę.

- Czemu miałabym ci to powiedzieć? Jaką mam gwarancję, że jej nie zabijesz?! – Wstała, zakładając ręce na piersi.

- Miłość rodzi poświęcenie. Poświęcenie rodzi nienawiść. Nienawiść rodzi ból. Nie chcę, by własna siostra mnie nienawidziła. – odparł, nadal spokojnie.

- Więc do cholery, daj mi odejść! – nie panowała już nad emocjami.

- Jedyne miejsce, w którym możesz sobie zamieszkać jest Wioska Ukryta w Deszczu. Gdybym nie musiał, nie ściągałbym cię tu. Gdybym tego nie zrobił, w najlepszym wypadku byłabyś w niewoli.

Oczywiście miał rację. Informacje o posiadaniu przez niego siostry, musiały w końcu wyjść na światło dzienne. Niestety było mnóstwo osób, które chciały mu zaszkodzić, więc nie mógł tak ryzykować.

- Albo Akatsuki, albo Amegakure. Wybieraj. – Ton nie znoszący sprzeciwu. Wyraźnie miał dość tej rozmowy, Noemi także. Jednak nie może się tak łatwo poddać.

- Zapytałeś mnie wcześniej czemu chce tam wrócić. Ja... Po prostu się boję.

- Hidana? – Był autentycznie zaciekawiony.

-Też! Ale nie o to chodzi! Och... Ty nic nie rozumiesz! – Zawołała z rozżaleniem.

- Więc mi do cholery wytłumacz! – Jeśli chciała coś uzyskać, to na pewno nie zirytowanie Peina. Ale tylko to jej się udało. Czuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy.

- Nie ważne...- Wyszeptała pozbawionym sił głosem, odwróciła się na pięcie i wybiegła z gabinetu, mocno trzaskając drzwiami.

Pein zastanawiał się, co ta gówniara sobie wyobraża. Nie mógł jej tak po prostu puścić na pewną śmierć. Chciał ją zatrzymać i porządnie opierdolić za to, na co sobie pozwala względem niego. Owszem, był jej bratem, ale był również Bogiem, więc nie mógł pozwolić sobie na taki brak szacunku. Powstrzymała go przed tym dłoń Konan na ramieniu.

- Zostaw ją. Nie ma lekko.- Poprosiła.

- Konan... Ja też nie mam lekko, ale nie zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka. – Wyłapując rozbawione spojrzenie dziewczyny, Nagato uświadomił sobie, że właściwie Noemi jest rozkapryszoną nastolatką. Przetarł twarz dłonią intensywnie nad czymś myśląc.

- Dobra, daje jej ostatnią szansę. Jeśli nie odwali nic głupiego pod moją nieobecność, jestem w stanie zapomnieć o dzisiejszej sytuacji i nie będę wnikał co robiła, jak byłem chory. – westchnął. – Jeśli jednak znów nie będzie nad sobą panować, dowiem się co wyrabiała i poniesie za to konsekwencje. Mogę rozliczać ją jedynie z posłuszeństwa względem mnie. Jestem ciekawy ile razy mnie nie posłuchała.

- Nie jesteś za surowy? – zapytała niebieskowłosa.

- Ehhh... No dobra, jeśli udowodni mi swoją siłę, może odejść gdziekolwiek chce. Mogę odstąpić jej nawet jednego członka Akatsuki, jako prywatnego ochroniarza, ale oboje wiemy, że nigdy nie będzie wystarczająco potężna. – Konan westchnęła, oczywiście zdawała sobie sprawę, że rudowłosy nie żartuje, jak i z tego, że Noemi jest słaba. Postanowiła, że musi poważnie porozmawiać z szatynką. Nagato miał ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowanie się siostrą.

- Przyprowadź do mnie Deidarę. – rozkazał rudy – No i możesz uwolnić już Hidana. Nie będzie wisiał przecież tam cały dzień – mruknął niechętnie. Konan tylko skinęła głową.

- Jeszcze jedno – dodał po chwili. - Dei jest z Noemi. Każ wrócić jej do siebie. Niebieskowłosa zamknęła drzwi. Myślała, że chłopak darował sobie śledzenie czakry siostry, ale jednak się myliła. Zresztą, teraz była na okresie próbnym, więc tak Pain łatwiej ją sprawdzi.

***

Szatynka była wściekła. Czemu ona nigdy nie może dostać tego, na co ma ochotę? Czemu Hidan nie może dać jej spokoju, a Pein po prostu przestać zgrywać Boga? Pochłonięta użalaniem się nad sobą, nie zauważyła, że już znajduje się w kuchni do której zmierzała. Musiała zrobić sobie zimny okład, na policzek, który przyjął cios Hidana. Akurat trafiła na moment, w którym Deidara kończył piec ciasteczka. Zaklęła w duchu. Przez ostatnie dni unikała go jak ognia, a tym czasem to właśnie on stał centralnie przy zamrażalce, do której chciała podejść. Chwilę się zawahała. Jeszcze mogła się wycofać. Odwróciła się na pięcie i złapała za klamkę.

- Noemi? – Kurwa, zauważył ją. Musi uciekać. Cholera, za wolno. Blondyn złapał ją za nadgarstek i odwrócił ku sobie.

- Zrobiłem ciasteczka, nie mów, że.... – zamarł, widząc twarz dziewczyny. – nie spróbujesz – dokończył. Szatynka spuściła głowę.

- Może później! – warknęła, próbując wyrwać rękę, co na niewiele się zdało.

- Noe... – westchnął chłopak, zakładając za ucho włosy, które tak zawzięcie chciała strzepać na ranę. – poczekaj, trzeba to opatrzeć. Skierował dziewczynę na krzesło stojące najbliżej, a sam wyjął z zamrażalki lód i zawinął go w ścierkę. Kucnął obok dziewczyny i przyłożył okład do opuchniętego miejsca.

- Już dobrze Noe, przepraszam – wyszeptał. Dziewczyna bardzo za nim tęskniła, ale nigdy nie wykonałaby pierwszego kroku do rozejmu.

- I tak ci nie opowiem co się wtedy stało. – Zastrzegła od razu. Dei zachichotał, wiedział już wcześniej, że niczego się nie dowie, ale i tak poczynania szatynki trochę go niepokoiły. Musi zacząć na siebie uważać. Nagle kuchnię wypełniło mnóstwo kartek.

- Konan? – zapytał blondyn. Istotnie z mnóstwa latającej makulatury, zmaterializowała się niebieskowłosa dziewczyna.

Noemi przełknęła ślinę. Była pewna, że przesadziła wybiegając z gabinetu lidera. Jednak anielica nawet na nią nie spojrzała.

- Przywódca cię wzywa. – oznajmiła, wskazując Deia. Ten tylko przytaknął.

- Widzimy się później Noe. Trzymaj – mruknął do szatynki, podając jej zimne zawiniątko, które dotychczasowo trzymał w dłoni. Po chwili zniknął za drewnianymi drzwi. Noe także chciała się wycofać.

- Dokąd to? – zaklęła. Tak myślała, że to nie przejdzie bez echa.

- Ehh... do siebie – uśmiechnęła się przepraszająco i chciała wyminąć dziewczynę. Ta westchnęła ciężko.

- Siadaj. Musimy porozmawiać.

- No dobra. Już możesz zacząć mnie opieprzać. – westchnęła zrezygnowana Noemi.

- Najważniejsze, że wiesz co zrobiłaś źle. Pein nie ma czasu, żeby się ciągle tobą martwić, więc powinnaś nie sprawiać mu dodatkowych kłopotów. Rozumiem, że jest ci ciężko, ale ...

- Zabiłaś kiedyś kogoś? – szatynka bezczelnie jej przerwała, ale Konan nie miała jej tego za złe. W głębi serca cieszyła się, że ta z nią rozmawia, zamiast tylko słuchać jej monologu.

- Nie.

- Więc jak możesz wytrzymywać z tyloma mordercami w jednym budynku?! Nie rusza cię to? Ile Nagoto zabił ludzi?

- Dużo... Ale nikogo dla zabawy.

- Dobroczyńca – prychnęła szatynka.

Niebieskowłosa założyła ręce na piersi.

- On nie jest złym człowiekiem.

- Jasne, bo w nim nie ma już prawie nic ludzkiego.

- Noemi! Przestań! Nie zachowuj się jak rozpieszczona gówniara!

- To przestańcie mnie tak traktować!

- Przestaniemy cię tak traktować, jak zaczniesz zachowywać się jak dorosła!

- Zacznę zachowywać się jak dorosła, jeśli wy przestaniecie traktować mnie jak gówniarę!

Obie dziewczyny stały, rzucały sobie wrogie spojrzenia i nie zauważyły Uchihy, który wszedł zaparzyć sobie kawę i od niechcenia słuchał ich kłótni, od czasu do czasu uśmiechając się półgębkiem.

- Naprawdę nie rozumiem, czemu bronisz morderców! – krzyczała Noemi

- Nie wiesz co to wojna! Ani poświęcenie!

- A ty nie wiesz, jak to jest kiedy każdy cię poucza i traktuje protekcjonalnie! Gdyby nie Pein byłabym nikim! Nikogo nie obchodziłby mój los! Nigdy nie zrobicie ze mnie dobrego shinobi! Geniuszem trzeba się urodzić!

- Przestań pieprzyć! Naprawdę chciałabyś być nikim?

- Tak! Jak sama powiedziałaś, Pein nie ma czasu się mną martwić! Tylko wam przeszkadzam!

Konan wreszcie zrozumiała o co chodzi szatynce. Czuła się kimś zbędnym, kimś kto przeszkadza. Dlatego chciała odejść.

- To nie tak... - próbowała załagodzić niebieskowłosa, ale nie mogła znaleźć odpowiednich słów.

- Pójdę już do siebie. – mruknęła Noe, wyrzucając okład, który był już w dużym stopniu rozpuszczony.

- Pein dał ci ostatnią szansę, nie spieprz tego! – krzyknęła za nią Konan.

***

Szatynka siedziała na parapecie, wpatrując się w krople deszczu spływające po szybie. Była dzisiaj wyjątkowo drażliwa i niespokojna. Odkąd Kinstan wygłosiła dziwną przemowę, ta nie dawała jej spokoju. Głównie przez to chciała odejść z Akatsuki.

„Nie uda wam się uciec od przeznaczenia. Człowiek o złych zamiarach, lecz jasnej aurze zniszczy resztki twojego spokoju. Bóg jednak przyjmie go jako kartę przetargową za twoje życie. Kiedy ten czas nadejdzie, nie ufaj pozorom. Czasem tylko w mroku można odnaleźć wybawienie."

Długo szukała w książkach, aż w końcu znalazła informacje o aurze ludzkiej. Podobno im ciemniejsza, tym więcej niewinnych ludzi ten ktoś zabił. Człowiekiem o jasnej aurze nie mógł więc być nikt z Akatsuki. Mogła się założyć, że ich aury są bardzo ciemne. Żałowała, że nie ma możliwości jej widzieć. Teraz była to bardzo rzadka umiejętność. Chciała spotkać się z Kinstan, żeby ta powiedziała jej coś jeszcze, ale często ten kto wygłasza przepowiednie, sam nie zna jej znaczenia. Po za tym nie było pewności, że Itachi jej nie zabił.

- Trochę ciemno, możesz zapalić światło? – dobiegł ją głos z wewnątrz pokoju. Noemi podskoczyła, zsuwając się z parapetu.

- Dei?! – chłopak wybuchnął śmiechem

- Jak się zamyślisz, wyglądasz tak nienaturalnie dorośle i poważnie. – zadrwił.

- Jak długo tu siedzisz?! Jak możesz straszyć tak ludzi? – zirytowała się szatynka, ale posłusznie zasunęła roletę i zapaliła światło.

- Siedzę tu od początku. Pein chciał mnie widzieć tylko na chwilkę. – wyjaśnił blondyn.

- Co czytasz? – zainteresowała się nagle szarooka, zauważając w dłoniach chłopaka książkę.

- Na pewno nie Eldorado Flirtujących – roześmiał się, odwołując do ulubionej lektury dziewczyny.

- Bardzo śmieszne...- mruknęła

- Hmm... czytam „Łowcy głów"

- Ciekawe?

- Ujdzie.

- Pożyczysz mi ją, jak skończysz?

- Jasne, poczekaj, zostało mi kilka stron, dokończę czytać i porozmawiamy. – Noemi skinęła głową. Opadła na krzesło, stojące przy biurku. Jedno nie dawało jej spokoju. Musiała się czegoś dowiedzieć. Ze znudzeniem czekała, aż chłopak skończy.

- Dei, jakie jest nasze przeznaczenie? – zapytała ponurym głosem, gdy odłożył powieść.

Blondyn zaśmiał się.

- Ale ja się pytam poważnie! – obruszyła się szatynka.

- Hmm... Moim przeznaczeniem jest sztuka. Natomiast sztuka jest eksplozją. – oznajmił pogodnie, wykładając się na łóżku dziewczyny. – A co cię tak nagle wzięło, un?

- Po prostu, nie znam swojego. Ludzie wiedzą co chcą zrobić, kim być, a ja tak nie mam.

- Nie zawsze trzeba być kimś wyjątkowym, żeby być szczęśliwym. – spojrzała w lazur jego oczu. Był z nią całkowicie szczery.

- Co chciał od ciebie lider? – spytała, chcąc zmienić temat.

- Kazał mi cię pilnować pod jego nieobecność. – po chwili wybuchł śmiechem – ale raczej miałaś o tym nie wiedzieć. Noemi również zachichotała. Dei miał w sobie to coś, co potrafiło odsunąć na dalszy plan nawet gradowe chmury.

- Ale nie przejmuj się, namówi się resztę żeby siedzieli cicho i możemy robić co chcesz. – uśmiechnął się do niej promiennie.

- Masz rację – odwzajemniła gest. Pomyślała jednak, że przez te parę dni lepiej powstrzyma się od szaleństw i będzie grzeczna. Jeszcze wtedy nie wiedziała, jak bardzo się myli.

***

W ostatnich dniach sporo się wydarzyło :/ Skończyłam 16 lat (powinnam być bardziej poważna, ale i tak wiadomo, że to nic nie zmieni XD) a także rozpoczęłam naukę w liceum (najgorsze są dojazdy). Mimo, że nauka, jak i sama szkoła pewnie ograniczy mój czas, to zrobię wszystko, żeby rozdziały dodawać jak dotychczas ( w każdy poniedziałek po południu) :D Piszcie czy rozdziały nie są za długie, za nudne i w ogóle wytykajcie mi błędy, bo dzięki temu można się sporo nauczyć ;3   Pozdrawiam i łączę się w bólu ze wszystkim uczniami XD :*

Continue Reading

You'll Also Like

56.8K 4.2K 78
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
17.3K 1.2K 36
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
72.9K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
10.4K 797 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...