Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LO...

By Akuma_No_Sakura

34.2K 1.8K 361

❦ Aɴɪᴇʟᴇ Bᴏżʏ, Sᴛʀóżᴜ ᴍóᴊ... Cᴢᴇᴍᴜ ᴄɪę ᴘʀᴢʏ ᴍɴɪᴇ ɴɪᴇ ʙʏłᴏ? Dʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ ᴘᴏᴢᴡᴏʟɪłᴇś ᴍɪ ᴜᴍʀᴢᴇć? ❦ ❦ Aʜ... Sᴢᴜᴋᴀłᴇś... More

Prolog
Rozdział 1: Matka
Rozdział 2: Nowe życie
Rozdział 3: Proście, a będzie wam dane
Rozdział 4: Czystą być!
Rozdział 5: Przepraszam za spóźnienie
Rozdział 6: Marzenia, miłość i oczekiwania
Rozdział 7: W środku piekła
Rozdział 8: Zabawa w kotka i myszkę
Rozdział 9: Jak zmywać naczynia
Rozdział 10: Ugotowana przez herbatę
Rozdział 11: Sekrety róż
Rozdział 12: Lalka
Rozdział 13: Ciąg przyczynowo-skutkowy
Rozdział 14: Potwór
Rozdział 15: Opiekun
Rozdział 16: Konfrontacja
Rozdział 17: Party hard
Rozdział 18: Pokusa
Rozdział 19: Wybacz, kochanie, ale cię nienawidzę
Rozdział 20: Porcelana
Rozdział 21: Próba
Rozdział 22: Piękny smutek
Rozdział 23: A morze jest szerokie i głębokie
Rozdział 25: Upadła
Rozdział 26: Ucieczka
Rozdział 27: Nim Cię stracę...
Rozdział 28: Bez odwrotu
Rozdział 29: Swój do swego
Rozdział 30: Odkupić winy
Rozdział 31: Trudna współpraca
Rozdział 32: Spokojnie, kochanie, już jestem
Rozdział 33: Wilk jest w każdym z nas
Rozdział 34: Sen o przyszłości
Epilog

Rozdział 24: Samotność

772 45 44
By Akuma_No_Sakura

  Motyle w brzuchu, radość, gdy znowu widzisz Tę osobę, tęsknota, gdy odchodzi, pragnienie Jej, nieludzkie przyciąganie – czy to jest miłość?

  Spojrzenie pełne miłości przy naszym pocałunku – obłęd. O takiej chwili marzy każda przeciętna nastolatka. A ja? Przez całe moje życie nie miałam żadnych amorów w głowie. To zadziwiające, jak jedna osoba potrafi wywrócić nasze życie i światopogląd do góry nogami.

  - Wampiry to nieczułe stworzenia żerujące na niewinnych ludziach i żywiące się ich krwią. Atakują znienacka i bardzo brutalnie. Są jednymi z naszych wrogów numer jeden! – przelatywał mi w głowie, jak echo, głos mojego nauczyciela demonoznawstwa.

  ,,Bliższe obcowanie z demonem... skutkuje karą... bolesną karą... nawet Ministerstwo niechętnie o niej mówi... ponoć jest tak straszna, że samo opisywanie jej przyprawia mówiącego i słuchającego o ból głowy i mdłości... wszystko się rozpoczęło od jednej pary... pary zakochanych... skutki TEGO ZDARZENIA są odczuwane do dziś... TO ZDARZENIE... To straszne do czego mogą się posunąć demony... i anioły..." – słyszałam w głowie tysiąc jeszcze innych głosów. I tajemnicze TO ZDARZENIE, które w świecie aniołów było tematem tabu, ale mieliśmy o tym jedną lekcję. Wiedziałam, o co chodzi. Czy TO mogłoby nas spotkać?

  Tonęłam. Tonęłam w morzu odmiennych od siebie uczuć i myśli. To cud, że od tego nie eksplodowałam. Słodkie niebezpieczeństwo. Zakazany owoc, smakujący lepiej niż jakikolwiek inny. Zabójcza fascynacja. Groźne pożądanie. Irracjonalna pokusa. Miły ból. Drogie cierpienie. Wszystko naraz. Otacza mnie to ze wszystkich stron. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Pomocy... Pomocy!!!

                                                                  ***

  Jego miękkie wargi delikatnie muskające moje. Jak dotknięcie skrzydeł ważki. Niezwykłe było to, że nie odrywał ode mnie wzroku. Nie zamknął oczu. Ja też nie. Ten cudowny błękit przyprawiający mnie o dreszcze. Zadrżałam w jego objęciach. Bez mrugania wpatrywałam się zaskoczona w jego piękne oczy. Położyłam dłonie na jego torsie. Przez ubranie mogłam wyczuć, że miał całkiem nieźle wyrzeźbioną klatę. Objął mnie w pasie widząc, że się nie wyrywam i nie sprzeciwiam pogłębił pocałunek. Przymrużył powieki i posłał ostatnie ciepłe spojrzenie nim zamknął oczy. Ja również powoli opuściłam powieki. Pozwoliłam zanurzyć się w tym uczuciu. Serce zabiło mi mocniej. Szybciej oddychałam. Oddałam się tak łatwo. Nie chciałam nam przerywać. To było najprzyjemniejsze i najcudowniejsze uczucie na świecie. Żałowałam, że to nie na Shu przeznaczyłam swój pierwszy pocałunek, tylko zmarnowałam go dla Laito. Wtedy nie miałam wyjścia. To on mnie pocałował. Ale to ja się nie wyrywałam. Tak mi teraz głupio się zrobiło. Najgorsze jest to, że pierwszego razu nigdy się nie zapomina.

  Chociaż gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy... To mój drugi pocałunek w życiu, ale pierwszy z Shu. A za nimi mogły być kolejne. Więcej i więcej.

  Chłopak zacisnął dłonie na moich plecach. Zrobiła się między nami namiętna atmosfera. Dotykaliśmy się językami, wymienialiśmy przyśpieszone oddechy. Objęłam go pewnie za szyję. Mijały sekunda za sekundą, a mi było coraz przyjemniej.

  Nagle znikąd poczułam szarpnięcie z tyłu i z piskiem walnęłam całym ciałem o łóżko. Miałam szczęście, że mam miękką pościel. Otworzyłam oczy. Przed rozkojarzonym Shu stał Subaru zasłaniając mnie.

  - Subaru! – krzyknęłam. – Co cię napadło?!

  - Chciałbym cię zapytać o to samo! Odbiło ci do reszty?! Wszyscy wiemy, że takie coś nie powinno mieć w ogóle miejsca! – skutecznie mnie przekrzykiwał.

  Niechętnie w myślach przyznałam mu rację. Przecież ja jestem anielicą – czystą istotą, a Shu – wampirem. Taka miłość w naszym świecie jest zakazana. Już raz taka znajomość źle się skończyła. I doszło do TEGO ZDARZENIA.

  - Nie obchodzi mnie to – odpowiedział jako jedyny spokojnie Shu. – Kocham Roksanę i nie będą mnie powstrzymywać żadne zasady! – dodał groźnie.

  - A ty się zamknij i wyjdź stąd! Nie masz prawa głosu w tej sprawie! – warknął wściekły do reszty białowłosy i brutalnie wyrzucił chłopaka za drzwi mojego pokoju. Spojrzałam za nim tęsknym wzrokiem.

  - Subaru! Jak mogłeś?! Nie musisz być zawsze taki brutalny, wiesz? – ofukałam go.

  Ten spojrzał na mnie przepraszająco. Westchnął już uspokojony.

  - A ty wiesz, że tak nie może być, prawda? Bo będziecie mieć przez to problemy – i ty, i Shu. Nie wiem, co grozi za taką zakazaną miłość, ale wiem, że kara może być straszliwa. Nie chciałbym, żebyś się z nią spotkała – powiedział ze zmartwieniem w głosie. Usiadł obok mnie na brzegu łóżka. Wziął mnie za obie ręce.

  - Nie chcę, żeby cokolwiek ci się stało, zrozum to!

  Jeśli dalej pozwolę się mamić to na pewno kiedyś Ministerstwo się dowie i coś mi się stanie. A jak nie mi, to blondynowi. Muszę z tym przystopować. Najlepiej to w ogóle skończyć, nim wyjdzie z tego coś poważniejszego.

  - Masz rację. Źle zrobiłam. Nie pomyślałam – z coraz większym trudem wypowiadałam kolejne zdania. Subaru wykrzywił usta w prawie niewidocznym uśmiechu.

  - Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy.

  - Oczywiście – zapewniłam go ze łzami w oczach.

  - To tylko dla twojego dobra. Chcę cię chronić, to wszystko – dodatkowo się tłumaczył gładząc moje dłonie kciukami.

  - Rozumiem – odparłam nim się rozkręcił.

  - To wybacz mi za najście. Pewnie jesteś zmęczona. Śpij spokojnie – puścił moje ręce i zniknął tak nagle, jak się pojawił.

  Subaru miał rację. To mogło się dla nas obojga źle skończyć. Kiedyś Ministerstwo by się o tym dowiedziało, a wtedy byłoby po nas. Nie chcę nawet myśleć o tym, jaką ponieślibyśmy za to karę. Położyłam się na łóżku i bez przebierania się w piżamę zasnęłam wciąż roniąc łzy.

  Ten pocałunek... nie powinien się wydarzyć, a jednak... Było cudownie. Mogłabym z nim wtedy tak zostać na zawsze.

  Czy ja..? Czy ja też go kocham?

***

  - Akuma! – wołałam swojego demonicznego małżonka. – Akuma!!!

  Z cienia wyłonił się zarys mężczyzny w pelerynie.

  - Akuma, nie musisz jej nosić! – powiedziałam do niego, delikatnie sugerując by ją zdjął.

  - Wiem, ale przywiązałem się do niej – odpowiedział mi znajomy powielony głos. Podszedł do mnie bliżej. Znów miał na sobie pelerynę, ale nie zakrywał już twarzy kapturem. I to jest już coś.

  - Eh, niech ci będzie – westchnęłam z rezygnacją. – Musisz mi pomóc.

  - Hę? – mruknął zdziwiony. – Stało się coś, kochanie?

  - Po pierwsze: proszę, nie nazywaj mnie tak. Po drugie: tak!!! – wykrzyczałam żałośnie ostatnie słowo. Opowiedziałam mu w skrócie o przebiegu mojej randki z Shu (całowaliśmy się, więc oficjalnie mogłam nazwać to randką) i o nieoczekiwanym pocałunku przerwanym przez Subaru.

  - Hm, ktoś tu jest zazdrosny – powiedział złośliwie o białowłosym. Szturchnęłam go niezbyt mocno w ramię.

  - Daj spokój, nie o to tu chodzi! Shu mnie pocałował! I co ja mam teraz z tym zrobić?? – mój głos stawał się coraz bardziej zdesperowany.

  - Na początek przestań się tak denerwować. I nie bij mnie – dodał szybko gładząc swoje ramię. – Dobra, zagrajmy w otwarte karty: kochasz go?

  - Tak – odpowiedziałam szybko i bez zastanowienia. Zacisnęłam dłoń na ustach, gdy dotarło do mnie, co powiedziałam. Niby jak mogłam go kochać? Tak z dnia na dzień? To niemożliwe.

  - Cofam to – rzekłam pośpiesznie na sekundę odrywając rękę od ust.

  - Nie cofaj – spokojnie powiedział Akuma. – Nie ukrywaj swoich prawdziwych uczuć. Czułem już od pewnego czasu, że prędzej czy później tak się stanie. Twoja zawrotnie szybka odpowiedź tylko potwierdziła moje przypuszczenia. Wystarczy, że się do tego przyznasz przed samą sobą.

  - Nie mam do czego się przyznawać! – prawie krzyknęłam oburzona tym, co mówił. – Nie mogę kochać Shu! Ja jestem aniołem, a on wampirem. Nie pasujemy do siebie – odpowiedziałam moim najsilniejszym, w tej sprawie, argumentem.

  - Nie możesz, powiadasz? – zagaił, pocierając brodę. – A powiedz mi, co widzisz w tamtym kącie? – wskazał nagle podświetlone miejsce za nami. Odwróciłam się.

  Zamarłam ze strachu. Wytrzeszczyłam oczy i cofnęłam się o parę kroków. To... to była...


   - ...g... gilotyna..? – skuliłam się na widok maszyny. Ta potworna rzecz, służąca jako kara za różne przewinienia z ostrzem tnącym jak żyletka (albo nawet lepiej) stała właśnie we wskazanym przez peleryniarza miejscu. W tym, zniszczonym przez mój strach do ognia, kościele. Zadrżałam z przerażenia. To właśnie przez wymierzenie kary ścięcia na gilotynie pewnego demona kilkaset lat temu doszło do TEGO ZDARZENIA.

  - Tak, dokładnie – potwierdził przedłużając złowrogo pierwszy wyraz.

  - Ale... Dlaczego...? – wyjąkałam kurczowo trzymając ręce przy piersi.

  Akuma nic nie odpowiedział. Dał mi czas, bym sama sobie odpowiedziała na swoje pytanie. Po chwili głębszego zastanowienia, wiedziałam już, dlaczego ta machina tu stała. Stała się częścią wystroju – czyli zaczęłam się jej bać. Jeżeli poddam się i nie stłumię swoich uczuć, to Shu... Shu mógłby... zostać przez nią... ścięty. Zrozumiałam głębszy sens pojawienia się jej tutaj – ta gilotyna symbolizowała strach o (nie)życie mojego wampira. Zaraz... Mojego?!

  - Teraz już wiesz? – zapytał mnie, obnażając swoje kły w chytrym uśmiechu. Nie bałam się tego, że je pokazuje – wiedziałam, że mnie nie ugryzie. Odwróciłam wzrok od tej ,,maszyny zła" i przytuliłam się do piersi Akumy.

  - Nie możesz tego czegoś stąd zabrać, prawda? – szepnęłam z nadzieją, w głosie, że jednak zaprzeczy moim przypuszczeniom.

  - To twój strach. Strachu nie da się tak po prostu zabrać.

  Jeszcze raz zerknęłam w stronę narzędzia do ścinania głów. Ostrze zabłyszczało groźnie na tle ognia na ścianach. Chciałam jak najszybciej się obudzić i uciec od niej jak najdalej i nigdy więcej jej nie oglądać.

  ,,Roksano, obudź się!" powtarzałam sobie rozpaczliwie w myślach. Jakby to mogło cokolwiek pomóc! Schowałam głębiej twarz w pelerynę zasłaniającą ciało sennego małżonka.

  - Czy to, co przed chwilą ujrzałaś pomogło ci w podjęciu decyzji odnośnie dalszych działań? – spytał swoim spokojnym powielonym głosem.

  - Tak – rzekłam stanowczo po chwili namysłu. Już dokładnie wiedziałam, co miałam zrobić. Nie mogłam pozwolić, żeby pod ostrzem znalazła się głowa Shu. Wszystko, byleby tylko od tego uchować.

  Wampir spojrzał na mnie swoimi heterochronicznymi oczami, po czym, ku mojemu zdziwieniu wziął mnie na ręce.

  - Zaraz się obudzisz – niezrozumiale wytłumaczył i położył mnie ostrożnie na pierwszej od ołtarza ławie. Zaczął się standardowy rytuał opuszczenie krainy snu. Pojawiły się mroczki przed oczami i nagle zasłabłam. Zamknęłam spokojnie oczy czekając na przetransportowanie się do swojego miękkiego łóżka w moim pokoju.

  ,,Wiem, co muszę zrobić" dopowiedziałam sobie w myślach. ,,Za wszelką cenę... muszę... unikać Shu."

                                                                 ***

  To była jedna z najcięższych decyzji w moim życiu. Ale dla dobra swojego i Shu postanowiłam ograniczyć widzenie się z nim do nieuniknionego minimum. Gilotyna ze snu uświadomiła mi, że jeżeli nie zachowam odpowiedniej ostrożności, to oboje będziemy później cierpieć, a historia sprzed (równych) 469 lat może się powtórzyć.

  Tak będzie lepiej. Jedyną okazją, kiedy moglibyśmy się zobaczyć byłby comiesięczny wspólny obiad. Resztę miesiąca trzymalibyśmy się (przynajmniej ja) z daleka od siebie. Tylko w taki sposób mogę nas uchronić przed możliwym nieszczęściem.

***

  Minął rok od mojego przyjazdu do rezydencji. Odkąd dałam sobie spokój z zagłębianiem mojej znajomości z blondwłosym, nic szczególnego się nie wydarzyło. Czas leciał mi monotonnie. Nawet aby tego nie przerywać przemilczałam swoje dziewiętnaste urodziny. W sumie i tak nie widziałam sensu w ich obchodzeniu. Z czasem przestaje człowiekowi na tym zależeć. Mi w szczególności. Bez Oreiro, dziewczyn, Ojca... Całe moje urodziny spędziłam w pobliskiej kaplicy. Dawno już nie czułam takiego oczyszczenia.

  Tak jak mówiłam, unikałam Shu jak ognia. Podczas wspólnych obiadów starałam się go ignorować i nie zerkać, co szło mi, niestety, marnie.

  Poprosiłam Kanato, żeby zamienił się ze mną miejscami. On siedział po drugiej stronie stołu naprzeciwko Reiji' ego, czyli idealnie na skos od blondyna.

  - A co ja będę z tego miał? Dlaczego tak ci na tym zależy? – wypytywał mnie wtedy.

  - No bo... - zapomniałam języka w gębie. – Bo ja chcę. Zrobię za to wszystko! – dodałam desperacko.

  Chłopaczek zamyślił się tuląc swojego wiernego pluszowego przyjaciela. Zasiadł wygodnie na blacie kuchennym i rytmicznie przebierając nogami mruczał pod nosem.

  - Teddy, jak myślisz, co mogłaby nam dać za to w zamian? – rozpoczął swój monolog. – Tak bardzo jej zależy na moim ulubionym miejscu przy stole. Nie rozsądnym by było, oddać je za byle co – w tym momencie spojrzał łakomie na moją szyję. – Aż zgłodniałem od tego myślenia. Krew tej anielicy jest taka słodka. Uspokoiłbym nią swój głód, a ona mogłaby zapłacić. To chyba dobry układ, nie Teddy?

  Kanato zachichotał w swoim typowym szaleńczym stylu. Wyciągnął rękę w moją stronę i gestem palca zażądał, bym do niego podeszła. Przełknęłam głośno ślinę i tak uczyniłam. Powinnam już dawno się przyzwyczaić do uczucia zatapiających się kłów w mojej skórze, ale towarzyszące przy tym przeszywające ciało cierpienie było wciąż te same, jak nie gorsze.

  Fioletowowłosy uśmiechnął się wyraźnie zadowolony widząc niebywałe posłuszeństwo i brak oporu z mojej strony. Sprawnym ruchem odgarnął moje włosy do tyłu, pochylił się nade mną nie schodząc z blatu i wbił szybko kły w szyję. Pisnęłam niekontrolowanie zamykając oczy. Z zaciśniętymi zębami oparłam się zesztywniałymi pięściami o blat po bokach wampira. Cierpliwie znosiłam ból starając się nie zemdleć. Byłam wtedy jeszcze słaba i wychudzona.

  Po paru solidnych łykach Kanato wyjął kły oblizując twarz ze stróżki krwi, która pociekła mu z kącika ust.

  - A więc, w ramach zapłaty za moje miejsce... - zapauzował, mieniając stronę - ...upiecz mi ciasto czekoladowe – szepnął mi do uszu.

  - Hę?! – syknęłam oburzona. – A teraz właśnie ci nie płaciłam?!

  Chłopaczek tylko się zaśmiał rozbawiony. Co on sobie w kulki leci?

  - Teraz to byłem głodny. Nie moja wina, że sam twój zapach jest taki smakowity i przyciągający. Poza tym, powinnaś mi dawać swoją krew, kiedy o to proszę, ze względu na sam fakt, że tutaj jesteś – przedstawił swoją artylerię odzywek na każdą okazję. Nie skomentowałam tego. Bez większej namowy zgodziłam się zrobić mu te ciacho. Nie na rękę mi było się z nim męczyć. W końcu i tak by mnie zmusił.

  Wszystkie potrzebne składniki leżały świeżo kupione w lodówce, jakby ktoś przeczuwał, że będę chciała coś piec. Ciekawie by było, gdyby wyszło, że Kanato od samego początku chciał mnie na to namówić. To byłoby ciekawie!

  Chłopaczek, jako ,,kontrola jakości" próbował każdego surowego ciasta i kremu oraz podpowiadał, ile cukru lub czekolady mam jeszcze dołożyć.

  - Nie jedz tyle surowego, bo cię brzuch rozboli! – posłałam mu uwagę nadopiekuńczym tonem.

  - Jestem wampirem – odpowiedział poirytowany. Naburmuszył się, co dostrzegłam po jego minie. Dalej kosztował palcem masy przy każdej możliwej okazji.

  Wiedziałam, że on lubi słodkie rzeczy, ale tym razem miałam przeczucie, że przez niego wypiek wyjdzie stanowczo przesłodzony. Chociaż, potem fioletowo włosy i tak będzie musiał go zjeść. Wyobrażenie jego skwaszonej miny od nadmiaru cukru napędzało mnie bardziej do działania.

  Kanato prawie non-stop kręcił mi się pod nogami jak mała mrówka, aż sądziłam, że w pewnym momencie wpadnę na niego i wywinę orła.

  Po jakże męczącym mieszaniu składników, upieczeniu biszkoptu, nakładaniu naprzemiennie warstw ciasta, kremu i polewy czekoladowej oraz rozmowie do wyczerpania tematów podczas spoglądania na rozgrzany do czerwoności piekarnik z blachą, piękny jednobarwny czekoladowy przysmak był gotowy do spożycia. Zmęczona postawiłam tackę z ciastem przed chłopakiem, a sama usiadłam naprzeciwko dając odpocząć obolałym kościom (byłam osłabiona przez moją chudzinę i szybko się męczyłam).

  Chłopaczek szczęśliwy pochłaniał wypiek nie wykrzywiwszy ust od poziomu jego słodkości. Zaskoczona patrzyłam jak kolejne kęsy znikają w jego ustach.

  - Też spróbuj. Przyda ci się parę kilogramów więcej, patyczaku – powiedział kąśliwie.

  - Dzięki, nie musisz się tak o mnie troszczyć – odpowiedziałam z nutką ironii w głosie. Nałożyłam sobie mały kawałek na talerz i wzięłam pierwszy kęs gotowa na czekoladową falę smakową. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie był przesłodzony. Bałam się, że po tym pojawi się u mnie odruch wymiotny albo będę kaszleć cukrem. Natomiast ciasto smakowało bardzo dobrze. Cóż za miła niespodzianka.

  I tym oto sposobem od następnego obiadu Kanato zajmował miejsce między Shu a Subaru, a ja przesiadłam się naprzeciwko okularnika. Nikt nic nam nie wytknął, z czego się cieszyłam. Zastanawiałam się nawet, czy cokolwiek zauważyli.

  Potem monotonia mojego dnia wyglądała następująco: dzienny sen, syte posiłki, latanie nad rezydencją dla zabicia czasu. Czasem przebywałam w towarzystwie Subaru lub Laito, częściej widziałam się z Ayato, który co tydzień o stałej porze przybywał do mojego pokoju i poprawiał zostawione przez siebie malinowe ślady. Czujnie pilnował, by nie zniknęły oraz by były wyraźne i widzialne z odległości kilometra. Tyle razy mnie w nie gryzł, że nie miały szans nigdy zniknąć i na bank, są to już trwałe blizny.

  Udało mi się odwrócić skutki głodzenia się i odzyskałam swoją dawną wagę. No, nie tak do końca. Jadłam tyle, żeby nie wyglądać jak patyczak, jak to określił Kanato. Miałam również dość bycia przezywaną ,,Chichinashi" przez Ayato. Po dłuższym czasie, staje się to piorunująco nieznośne. Ale dzięki czerwonowłosemu oraz jego cotygodniowych ,,wizytach" stałam się silniejsza i mogłam więcej znieść. Nie robiło mi się słabo po ledwo pierwszych sekundach od ugryzienia. Znów byłam starą Roksaną – szczupłą i hardą pogromczynią (ale i tak miałam za miękkie serce by zabijać, no chyba że natrętne muchy).

  Wszystko układałoby się dobrze, gdyby nie wieczne poczucie tęsknoty. Brakowało mi Shu, jego pięknych błękitnych oczu, lekko roztrzepanych blond włosów i dotyku jego warg na swoich. Co noc miałam sny, w których wracałam do chwili, gdy mnie pocałował.

  Nie spotykałam się też z Akumą. Może dlatego, bo nie potrzebowałam od niego pomocy i porad. Przy mocnej nudzie wspominałam swoje sny, płonący kościół o mojego demonicznego małżonka. Gdybym mogła, chciałabym się go zapytać, czy aby na pewno słusznie postępuję. Rozum bez wahania odpowiadał, że mądrze zrobiłam. Ale serce... Serce tego nie chciało. Płakało co noc, gdy toczyło bitwę z rozumem, gdy ten wmawiał mu, że tak musi być. Pragnęło znów zatopić się w błękicie jego oczu. Chciało poczuć się kochane.

  Czy może powinnam powiedzieć ,,chciało kochać"?

  Jednak... Chyba... Eh...

  Ja już tak dłużej nie mogę.

  Muszę się nareszcie do tego przyznać przed samą sobą.

  To jedno proste (teoretycznie) zdanie.

  Wiem, że tak nie wolno, że to zakazane, ale...

  Ja...

  Ja...

  Nie! Nie umiem!

  Jejku, ale mam ze sobą problemy.

  Dobry Boże, dopomóż mi i daj mi siłę, by to powiedzieć!

  Huh... To na trzy.

  Jeden...

  Dwa...

  Trzy!

  - Chyba zakochałam się w Shu.

Continue Reading

You'll Also Like

68.9K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
14.9K 934 27
O Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicz...
133K 5.2K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...
6.2K 547 15
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...