✓ Stalker. One Way Or Another

By Zenaida0

207K 13.7K 6.3K

On zaczął, a ja nie mogłam tego zakończyć. Nie wiedziałam, jaki miał cel w tym, co mi robił. Znał mni... More

nowy wstęp i wyjaśnienia!
01.
02.
03.
04.
05.
07.
08.
09.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22
23.
24.
25.
26.
Bonusy!

06.

7.2K 559 124
By Zenaida0

Piosenka? ^^


Rano było nieco lepiej. Wstałam, nie czując takiego bólu. Ale i tak mam ochotę zabić Williama. Tak po prostu. Wyjrzałam przez okno. Padało w nocy? Nie widziałam. A teraz na dworze było mokro. Miałam nadzieję, że William odwoła wspólne bieganie i każe mi poćwiczyć w domu. Średnio mi się uśmiechało bieganie między kałużami. Skrzywiłam się i poszłam ubrać oraz umyć zęby. Na dresy i koszulkę ubrałam jeszcze bluzę, a włosy spięłam w kucyka. Odłączyłam telefon od ładowarki i włączyłam komunikator, po czym napisałam do Williama, czy dzisiaj biegamy. Widziałam, że od razu odczytuje i po chwili odpisał "Jeśli jesteś w stanie, zaraz tam będę". Jasne, że byłam w stanie. Kurczę. Jeszcze bolały mnie ramiona i uda, ale i tak zamierzałam biegać.

Zeszłam na dół i zabrałam z kuchni małą wodę, starannie omijając wzrokiem szykowane przez Robyn śniadanie. Szybko stamtąd wyszłam, żeby jej nie przeszkadzać, bo od rana była w złym humorze. Kiedy ubierałam buty w holu, przyszła mi wiadomość. Od... co za niespodzianka, numeru zastrzeżonego.

"Ciekawe, jak pobiegacie. :)".

Jego wiadomość aż emanowała szczęściem. On coś wykombinował. Miałam złe przeczucia. O co mu chodzi? Nerwowo napisałam do Williama.

Ja (06:59): Gdzie jesteś?

Modliłam się, żeby odpisał, że będzie za minutę. Wyszłam przed dom i podeszłam do bramy. Już po siódmej. William normalnie był tu o tej porze. A teraz go nie było. Zerknęłam na telefon. Odpisał.

William Fraser (07:02): Przepraszam, musisz biegać dziś sama. Dla niektórych idiotów jest za ślisko na szybką jazdę samochodem.

Z ust wyrwało mi się ciche przekleństwo. 

Ja (07:03): Co się stało?

William Fraser (07:05): Jakiś idiota zawadził o mnie, kiedy biegłem i zwiał.

Prawie wypuściłam telefon z ręki. Oparłam się o bramę. Jasna cholera. To wszystko moja wina. Ostrzegał. A ja nie słuchałam. Odetchnęłam drżąco i zaczęłam pisać.

Ja (07:07): I co Ci jest?

William Fraser (07:10): Spokojnie, kumpel, który był niedaleko, wziął mnie do szpitala. Mam tylko potłuczoną nogę i rękę, nic poważnego.

Ja (07:11): Przepraszam, to moja wina.

Nie pomyślałam. Po prostu to napisałam. Boże, nie. Chciałam zatrzymać wysyłanie wiadomości, ale było już za późno.

Wysłana.

Dostarczona.

Odczytana.

Niech to szlag. Widziałam, że William zaczyna coś pisać, ale nie chciałam tego czytać. Jestem taka głupia. Po co to pisałam? Przyszła wiadomość. Nie od Williama. Numer zastrzeżony. Mam przekichane.

"Możesz być pewna, że to było na razie tylko ostrzeżenie dla niego. I dla ciebie, głupia".

Ta wiadomość utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam totalnie, absolutnie, na sto procent przekichane. Schowałam telefon i pobiegłam przed siebie. Muszę się skupić na treningu, ignorując to, że mój telefon wibrował, kiedy przychodziły kolejne wiadomości. A potem muszę odwiedzić Williama i sprawdzić, co z nim. Czułam się całkowicie odpowiedzialna za to, co mu się stało.

— Jesteś potworem —  wyszeptałam ze świadomością, że stalker mnie usłyszy. Jakimś cudem. Biegłam prosto przed siebie, nie odczuwając bólu mięśni. 

Wibracja, na którą byłam obojętna.

— Gnojem — syczałam.

Kolejna wiadomość.

— Zrobię wszystko, by cię powstrzymać przed krzywdzeniem innych— obiecałam.

I jeszcze raz. Nie czytałam wiadomości. Wyładowałam swój gniew na własnym ciele. Po pewnym czasie ledwo mogłam oddychać. Woda w mojej butelce była na wykończeniu. I nadal biegłam. A potem zawracałam.

Prawie godzinę później wracałam do domu zlana potem i wycieńczona. Słyszałam z kuchni cichą rozmowę. Poszłam tam, zaciekawiona. Kiedy tam weszłam, zobaczyłam tatę, Anette i Robyn, rozmawiających cicho. Rzadko robili to w trójkę. Zazwyczaj tata uzgadniał z nią, ile potrzeba pieniędzy na jedzenie, a Anette wymyślała z nią menu na co dzień lub na specjalne kolacje, czy też obiady. Zakaszlałam, żeby zwrócić na siebie ich uwagę. Przerwali rozmowę i spojrzeli na mnie zaskoczeni.

— Co jest grane? — zapytałam.

— Dzwonił do mnie Harrison. — Do taty dzwonił ojciec Williama. Zamarłam. — Ktoś potrącił Williama, kiedy biegał.

Wiedziałam już o tym. Zachowałam jednak w miarę obojętną twarz. 

— I co z nim? — spytałam ostrożnie.

— Nic mu nie jest. Trochę potłuczony.

Kiwnęłam głową. Czyli nie kłamał, kiedy do mnie pisał, że to nic poważnego. Wyszłam z kuchni i poszłam wziąć prysznic, jak zawsze po ćwiczeniach. Kiedy się umyłam, wzięłam telefon. Wiadomości od Williama. I od zastrzeżonego. Sprawdziłam najpierw te od znajomego mi nadawcy.

William Fraser (07:12): Niby dlaczego twoja wina?

William Fraser (07:13): Błagam, wątpię, żebyś nasłała na mnie tego debila.

William Fraser (07:20): Brianno?

William Fraser (07:24): Hej, dlaczego tak napisałaś?

William Fraser (07:27): Brianno...

Zmusiłam się do wysłania kłamliwej wiadomości. Nie mogłam być z nim szczera.

Ja (08:24): Wybacz, nie to okienko :)

Szybko odczytał i odpisał.

William Fraser (08:25): Jakoś ci nie wierzę.

Westchnęłam ciężko. Chciałabym mu powiedzieć. Chciałabym powiedzieć o tym komukolwiek. Ale nie mogłam. Wyłączyłam konwersację z nim, a następnie sprawdziłam wiadomości.

"Wiem, że nim jestem".

"Nie komplementuj mnie tak".

"Mogę ich skrzywdzić, zanim zrobisz cokolwiek, naiwne dziecko".

Niestety mógł. On był zdolny do wszystkiego. Odłożyłam telefon, który ciążył mi w dłoni i zeszłam na dół. Byłam trochę głodna. Małe śniadanie krzywdy mi nie zrobi.

***

Jak się dowiedziałam od ojca, Fraserowie mieli gdzieś jechać z interesami. Jednak przez to, że Williamem nieco potłukło, prawie zmienili plany. Prawie. Jego rodzice chcieli zostać, ale chłopak powiedział, że nie jest dzieckiem i sobie poradzi. Jego dziewczyna miała mu pomóc. W tym stalker kłamał — William miał dziewczynę i inni ludzie ją znali. I dlatego Harrison i Fannie wyjechali, uprzednio dzwoniąc do mojego ojca, żeby rzucał tam raz na jakiś czas okiem. Czy dom nadal stoi. Robyn powiedziała, że może gotować więcej, żeby zawozić Williamowi. Niańczenie. 

Targana wyrzutami sumienia powiedziałam, że mogę to zabrać i pojechać do domu Fraserów na rowerze. Tata, choć zdziwiony, wyraził na to zgodę, dlatego przed trzynastą jechałam do Williama, a w koszyku miałam pojemnik z zapiekanką mięsną. Jechałam pewnie, choć ręce lekko mi drżały. Zanim wyjechałam, dostałam SMS-a, żebym na siebie uważała. To była jawna groźba.

Zatrzymałam rower przed domostwem i wyciągnęłam pojemnik, po czym ruszyłam do drzwi. Otworzył mi sam William, a ja poczułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy na jego widok. Siniak i zadrapania na jednej stronie twarzy, zabandażowane ramię, noga, którą wyraźnie oszczędzał.

Nieco roztrzepane włosy i trochę pomięte ubrania. Chyba wyrwałam go z łóżka.

— Cześć— powiedział zaskoczony moją obecnością. — Nie zemdlej. — Chyba chodziło mu o wyraz mojej twarzy.

— Nie planowałam — wyjąkałam. Moja wina. Wszystko przeze mnie. Moja, moja, tylko moja. Mea culpa.

— Coś się stało? — zapytał, wpuszczając mnie do środka.

Tak, coś się stało. Prawie zostałeś rozjechany, bo ze mną rozmawiasz. A ja jestem prześladowana. Czy coś. I muszę milczeć.

— Nie — zaprzeczyłam. — Po prostu przywiozłam ci obiad, który zrobiła nasza kucharka. Wszystko w porządku?

— Jasne — rzucił. — Nie trzeba było, ale dzięki. Może...

— Willie? — Dobiegło nas z góry. Zobaczyłam, jak ze schodów schodzi szczupła blondynka. Śliczna. Też miała ubrania i włosy w nieładzie. Poczułam się skrępowana. Ups... już wiem, dlaczego William był tak wytrącony z równowagi. — Kto tam?

— Chyba przeszkadzam — powiedziałam szybko, zalewając się czerwienią. — Uciekam. — Szybko podałam mu pudełko z jedzeniem.

— Nie...

— Do zobaczenia — rzuciłam nerwowo.

Wyszłam szybko, zanim mógł coś jeszcze powiedzieć. Ale przypał. Przerwałam mizianie. Usłyszałam za drzwiami drwiący śmiech dziewczyny Williama. No jasne. Śmiej się ze mnie. Jedynym, co mnie ucieszyło było to, że William nawet nie parsknął.

Wsiadłam na rower i szybko odjechałam. Kiedy jechałam drogą, prawie potrącił mnie samochód. Jechał za mną i nagle przyspieszył, a ja w ostatniej chwili zjechałam na bok. Minął mnie, nie czyniąc mi żadnej szkody. Zatrzymałam się na poboczu, łapiąc się za pierś. Serce waliło mi jak oszalałe. Jasna cholera! Znając życie i tego prześladowcę, niedługo będę wyglądać tak samo, jak William. Lub gorzej.

— Czego ty ode mnie chcesz? Po co się mną bawisz? — jęknęłam. Wyciągnęłam telefon wiedząc, że zaraz otrzymam wiadomość.

"Bo chcę. I jestem ciebie ciekaw".

— Jak długo zamierzasz to robić? Dasz mi kiedykolwiek spokój?

Wiadomość przyszła po dłuższej chwili. Od razu poznałam tekst.

"Z każdym krokiem, który robisz. Z każdym ruchem, który wykonujesz. Z każdą przysięgą, którą łamiesz. Każdym uśmiechem, który udajesz. Każdą skargą, którą składasz. Będę cię obserwować.".

Continue Reading

You'll Also Like

174K 13.9K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
1.1K 97 41
Po prostu recenzje książek, które czytamy❤😋 Możecie podsyłać nam w wiadomości prywatnej swoje książki, bądź książki które chcielibyście żebyśmy zrec...
39.5K 4.5K 65
Do malowniczego Vancouver, gdzie mitologia indiańska miesza się z rzeczywistością, wprowadza się tajemnicza rodzina, która rozsiewa wokół siebie prze...
556K 5.1K 52
hunter.x - kim jesteś?