Mechi - Stay Strong

By niallxxbutterfly

175 15 10

Po śmierci matki, Mercedes przeprowadza się do swojego ojca, który zostawił je trzy lata wcześniej. Dziewczyn... More

1.

2.

48 6 2
By niallxxbutterfly

Kiedy zeszłam na dół na kolację, wszyscy już na mnie czekali. Ojciec podszedł do mnie i mocno przytulił.

-Witaj, córeczko - odparł z radością. - Cecilię już znasz, a to jest Jorge.

-Miło mi - powiedział chłopak, podając mi rękę, którą natychmiast uścisnęłam.

Przez całe popołudnie starałam się uporządkować myśli. Moja matka popełniła ogromny błąd, zabierając mi ojca, jednak nie byłam w stanie jej tego nie wybaczyć. Całe życie mnie chroniła i robiła wszystko, abym była szczęśliwa.

-Mam nadzieję, że jedzenie będzie ci smakowało. Eva bardzo się starała - powiedziała Cecilia.

-Dziękuję, wszystko na pewno jest pyszne - odparłam z uśmiechem.

Podczas kolacji rozmawiałam głównie z ojcem. Wiedział o mnie bardzo mało rzeczy, ale to nie była jego wina. Jorge okazał się bardzo miły, czego się szczerze nie spodziewałam. Zaoferował, że następnego dnia pokaże mi trochę miasto, na co oczywiście się zgodziłam.

Po kolacji przebrałam się w piżamę i od razu poszłam spać. Nie miałam siły na rozpakowanie się oraz zarwanie nocki.

Moje okno znajdowało się na wschodzie, dlatego z samego rana do pokoju wpadały mi promienie słońca, które nie dało mi dłużej spać. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się, aby rozprostować kości. Oczy przetarłam delikatnie dłońmi, po czym wstałam.

Zapowiadał się bardzo słoneczny dzień, dlatego założyłam spódniczkę i top, a do tego trampki. Kiedy rozczesałam włosy i umyłam zęby oraz twarz, zeszłam na dół. Mój ojciec, Cecilia oraz Jorge już jedli śniadanie.

-Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem. - Smacznego.

-Jak się spało? - zapytał tata, odkładając sztućce. 

-Dobrze, dziękuję.

-Mój przyjaciel zaprasza nas na obiad, pójdziemy? - zaproponował Jorge.

-Jasne, bardzo chętnie - odpowiedziałam z uśmiechem.

Posiłek zjedliśmy w ciszy. Pierwszy od stołu odszedł tata, przepraszając nas, ponieważ dzwonił do niego ktoś z firmy. Cecilia również opuściła jadalnię bardzo szybko, ponieważ miała zaplanowane jakieś spotkanie. Zostaliśmy z Jorge sami i na początku nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. W ogóle go nie znałam, jednak nie chciałam być nachalna. 

-Jeśli chcesz zobaczyć kilka spoko miejsc to bądź gotowa za pół godziny. Będę czekał przed domem o dziesiątej - odparł z uśmiechem i wstał, wyczekując mojej odpowiedzi. 

-Okej, będę na czas - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Jorge wyszedł, a ja dokończyłam jeść. Później postanowiłam wrócić do pokoju i uszykować się do wyjścia.

Moje oczy nadal nie wyglądały zbyt dobrze po wielu nieprzespanych i przepłakanych nocach, dlatego postanowiłam ukryć wszelkie oznaki smutku i zmęczenia pod makijażem. Kiedy skończyłam się malować, wyglądałam o wiele lepiej. Szybko spakowałam torebkę, założyłam i zeszłam na dół. Jorge stał przy drzwiach i prawdopodobnie przeglądał coś na telefonie.

-Gotowa? - zapytał, a ja skinęłam głową z uśmiechem. - Świetnie, chodź, Mike już na nas czeka.

-Mike to twój znajomy?

-Nie, twój szofer - odparł, a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.

-Przecież to nie jest potrzebne... - westchnęłam i wyszłam za Jorge na zewnątrz. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jaki tutaj jest piękny ogród.

-Lepiej, żebyś od razu go poznała i później nie wstydziła się o coś poprosić. Poza tym wygodniej będzie, jeśli zawiezie nas gdzieś, a później przyjedzie w inne miejsce, aby nas odebrać. Nie będziemy musieli tyle chodzić - odparł z uśmiechem.

Chwilę później przedstawił mi Mike'a. Był to wysoki mężczyzna z ciemnymi, krótko obciętymi włosami. Mimo gorąca, jakie panowało na dworze, miał na sobie garnitur, a jego oczy przed słońcem chroniły ciemne okulary. Naszym celem było dojechanie do centrum. Tam Jorge pokazał mi wiele miejsc i sklepów, do których zawsze chodzi z przyjaciółmi. Nawet nie zdołałam zapamiętać wszystkich, ponieważ było ich zbyt wiele. Czas zleciał nam bardzo szybko, ale przyjemnie. W wolnych chwilach byliśmy na kawie oraz lodach, co pomogło nam wytrwać w tym słońcu.

Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o moim "bracie". Uwielbia śpiewać i podróżować. Pasja, z jaką opowiadał mi o mieście, wszystkich zabytkach, jest godna uwagi. Nawet o najzwyklejszej kawiarni potrafił mówić tak, że człowiek automatycznie zaczynał ją uwielbiać. Jorge chce zostać przewodnikiem, co z takimi umiejętnościami na pewno mu się uda.

-Jak ma na imię twój kolega? - zapytałam, kiedy byliśmy w drodze do jego domu. Podobno mieszkał bardzo blisko nas, dlatego później mamy wrócić pieszo.

-Ruggero, jest w moim wieku, na pewno go polubisz! Będzie jeszcze nasza przyjaciółka Martina. Ona też jest w porządku - odpowiedział nie przestając się uśmiechać. A co działo się w mojej głowie po usłyszeniu imienia tego chłopaka? Istny chaos! Jeśli to ten sam, którego poznałam w samolocie, to miałam tylko jedno pytanie - dlaczego nie napisał? Właściwie to sama przypomniałam sobie o nim dopiero w tym momencie, ale mimo wszystko powinien się wywiązać ze swoich słów. Bardzo nie lubię, kiedy ktoś nie liczy się z tym, co mówi.

-Halo, ziemia do Mechi! Jesteśmy na miejscu! - chłopak machał dłonią przed moimi oczami, dopóki na niego nie spojrzałam. Stał już na zewnątrz, przy moich drzwiach, które musiał otworzyć dosłownie kilka sekund temu. - Wysiadaj.

-Wybacz, zamyśliłam się - odparłam z przepraszającym uśmiechem.

-Rozumiem, że miasto się podoba.

-Cześć! - Znajomy głos dobiegł nas ze strony domu. Przy drzwiach stał nie kto inny jak chłopak z samolotu. Machał do nas, szeroko się uśmiechając. Zaczęłam się zastanawiać czy oni tego przypadkiem nie zaaranżowali. Podeszłam za Jorge do Ruggero, który ciągle na mnie patrzył.

-Znów się spotykamy - odparł i posłał mi uśmiech.

-Czyli się znacie? Mercedes nic nie mówiła - powiedział zdezorientowany Jorge. Przyglądał się nam z zaciekawieniem, jakby oczekiwał, że opowiemy mu całą historię ze szczegółami.

-Siedzieliśmy obok siebie w samolocie, później ci opowiem - odparł Rug i zaprosił nas do środka. Na początek poszliśmy do salonu, ponieważ tam miała czekać Martina. Stresowałam się, ponieważ nie wiedziałam czy mnie polubi. Skoro przyjaźni się z chłopakami to może będzie miała coś przeciwko temu, że do nich dołączyłam. Chociaż, czy nasze relacje można nazwać przyjaźnią?

-Martino, poznaj moją przyrodnią siostrę Mercedes - powiedział Jorge, gdy tylko wszedł do pomieszczenia. Dziewczyna z długimi brązowymi włosami wstała z fotela i podeszła do nas z uśmiechem.

-Tini - powiedziała, podając mi rękę, którą natychmiast uścisnęłam.

-Mechi - odpowiedziałam, starając się brzmieć normalnie. Brunetka szybko odwróciła się w stronę Jorge i przytuliła go oraz pocałowała w policzek.

Jest ładna - stwierdziłam w myślach, przyglądając się jej twarzy. Miała delikatny makijaż, który i tak dokładnie podkreślał jej duże oczy i usta. - Szczupła też - dodałam, przenosząc wzrok na jej smukłą sylwetkę. Była ubrana w zwyczajne szorty i luźną koszulkę, a wyglądała wyjątkowo. Poczułam się dziwnie, ponieważ byłam tam jedyną osobą, która dobrze znała tylko siebie.

Kiedy usiedliśmy przy stole, oni nie przestawali rozmawiać i śmiać się. Nie mieszałam się w to, o czym mówią, dlatego moje myśli powędrowały w stronę mamy. Strasznie za nią tęsknię, mimo tego, że okłamała mnie w sprawie taty. Teraz nawet nowa rodzina nie wypełniała choć połowy tej pustki, jaką pozostawiło jej odejście. Po pogrzebie zerwałam wszelkie kontakty ze znajomymi, nie potrafiłam się odnaleźć także tutaj.

-A ty, Mechi? Planujesz studiować? - Z transu wyrwał mnie głos Martiny. Wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie, dlatego przestałam dłubać widelcem w jedzeniu i odłożyłam go na bok.

-Myślałam nad tym, ale jeszcze nie wiem jak to będzie - odpowiedziałam krótko, nie chcąc zdradzać szczegółów. Dla mnie było jasne co chcę robić, ale oni nie musieli wiedzieć wszystkiego.

-Okej, ale coś konkretnego? - Tym razem odezwał się Ruggero, przewiercając mnie oczywiście wzrokiem.

-Matematykę - odparłam. Oni zaczęli się śmiać, wiedziałam, że tak będzie, że mi nie uwierzą, ale nie przeszkadzało mi to. Również się zaśmiałam, utwierdzając ich w przekonaniu, że tylko sobie żartuję. - Tak serio to dziennikarstwo - dopowiedziałam po chwili i już więcej o to nie pytali, ale pojawiły się inne tematy. W końcu chcieliśmy się poznać, więc musieliśmy rozmawiać, racja? No dobrze, oni chcieli poznać mnie - jedyne pytanie, jakie padało z moich ust to "a wy?", czyli "Jak skutecznie uniknąć myślenia - poradnik według Mercedes Lambre".

Mimo mojego lekko negatywnego podejścia, podobały mi się nasze rozmowy. Potrzebowałam teraz przyjaciół, musiałam w końcu przestać się oszukiwać, że dam radę sama. Spędzaliśmy czas bardzo miło - po obiedzie przenieśliśmy się do salonu, gdzie oglądaliśmy filmy oraz graliśmy w gry wideo, dużo przy tym rozmawiając. Niby zwykłe rzeczy, ale czułam jakbym nie robiła ich przez wieki. Odkąd choroba mojej mamy zrobiła się bardzo poważna, rzadko kiedy wychodziłam. Czasem dziewczyny wyciągnęły mnie na jakąś imprezę lub zakupy, a ja szłam tylko dlatego, że mama mnie o to prosiła. Nie byłam już jednak tą samą dziewczyną - z typu imprezowiczki zmieniłam się w szarą myszkę, typowe?

-Mechi, pomożesz mi w kuchni? - zapytał Ruggero, zbierając śmieci.

-Uhm, jasne - odparłam zdezorientowana, wstając z kanapy. Równie dobrze mogłam odmówić i wysłać tam Jorge, jednak ciekawiło mnie co mój nowy przyjaciel chce mi powiedzieć. - Więc? W czym ci pomóc?

-Możesz porozkładać przekąski do misek? Wydaje mi się, że jeszcze trochę tu posiedzimy. - Kiwnęłam głową i od razu wzięłam się za to co kazał. - Wybacz, że nie napisałem.

-W porządku, masz swoje życie.

-Nie chcę, żebyś miała mnie za kogoś, kto nie dotrzymuje słowa - odparł, opierając się o blat.

Oh, Rug, przecież ja w ogóle tak o tobie nie myślę. Absolutnie!!

-Daj spokój, to nic, serio - ponownie skłamałam. Trochę mnie zranił, mimo że teraz próbuję to wyprzeć.

-Głupio mi, ale zasnąłem od razu po powrocie. A później dowiedziałem się, że jakaś dziewczyna o imieniu Mercedes właśnie wprowadziła się do domu Jorge, więc postanowiłem, że zaproszę was na obiad - wytłumaczył, mimo że nie musiał tego robić. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja nie mogłam się nie zaśmiać.

-Grzechy zostały ci wybaczone - powiedziałam nadal się śmiejąc, a Ruggero do mnie dołączył.

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
3.8K 306 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.