Monardia ||SURVIVE||

By mickey_is_cute_af

133 10 5

"Kiedy wydaje ci się, że nie może być gorzej, magicznym sposobem pojawiasz się w Monardii", czyli z deszczu p... More

Rozdział 1

Rozdział 2

46 5 2
By mickey_is_cute_af

(Powracam elo)


Biegłem przez korytarz szkolny próbując dogonić przyjaciół, którzy też mnie szukali. Czemu nie mogliśmy umówić się w konkretnym miejscu...?

W tłumie co chwilę pojawiała się wysoka sylwetka Nicka i farbowane, niebieskie włosy Channel. Niebieskie? A one wczoraj nie były różowe...? Skaranie boskie z tą dziewczyną...

Krzyknąłem do nich żeby się zatrzymali, ale nic nie było słychać przez szum rozmów, nauczycieli wydających polecenia i coraz głośniejsze "ryki wojenne" wroga dochodzące z dworu.

Zatrzymałem się na chwilę przy jednym z okien i spojrzałem w dół. Bardzo chciałem powiedzieć setki. To nawet nie były tysiące. Widziałem setki tysięcy postaci, zbliżających się do naszego małego miasta. I przybywało ich coraz więcej. Czemu nam nie powiedzieli, że idziemy na pewną śmierć z rąk doświadczonych zabójców? Czemu nie wspomnieli o ich krytycznej przewadze nad nami? Mówili coś kiedyś o tajemniczej broni, o asie w rękawie. Chyba nie ma nic na świecie, co może pokonać wojska, prowadzone przez tego psychopatę, jakim jest ich król, władca, dyktator, czy kim on tam dla nich jest.

Oderwałem wzrok od naszego największego problemu i ruszyłem do zbrojowni szkolnej. Channel i Nick musieli tam na mnie czekać. Pokonałem schody prowadzące na parter i wpadłem do pomieszczenia, przepychając się przez innych uczniów. W tłumie mignęła mi blond czupryna przyjaciela. Skierowałem się w tamtą stronę.

Nim się obejrzałem, w rękach trzymałem już moją upragnioną broń. Przede mną krzątała się Channel zbierając do swojego plecaka strzały. Obok niej leżał łuk. Nick stał po mojej lewej stronę i obracał w dłoniach swój sztylet, przy okazji kalecząc się, jak zwykle. Czemu on jest taki niezdarny? 

Po paru minutach, staliśmy już we trójkę przed budynkiem gimnazjum i szukaliśmy najbezpieczniejszej drogi do podstawówki, której dach był widoczny ponad koronami drzew.

- Idę pierwsza. Wy mnie kryjecie i nie robicie hałasu. - Channel przykucnęła za rogiem. - Jasne?

Nick kiwnął głową na znak, że zrozumiał, a ja tylko westchnąłem. Kiedy ostatnim razem zachowywaliśmy się, jak normalni nastolatkowie i kumple? Najsmutniejsze jest to, że każdy się już zdążył do tego przyzwyczaić, chociaż nie każdy pogodzić. Na przykład ja. Nienawidzę tej atmosfery zagrożenia. To mnie doprowadza do szału. Mam ochotę się na kimś wyżyć...

- Lucas! - Channel wrzasnęła na mnie, a ja zdałem sobie sprawę, że znowu się zamyśliłem na trochę czasu. Cennego czasu. Cholera... - W jakim języku mam do ciebie mówić, żebyś zaczął mnie rozumieć?!

Wybąkałem jakieś przeprosiny i zerknąłem na Nicka. Posłał mi pytające spojrzenie, a ja tylko przewróciłem oczami. Zrozumiał. Znał mnie tak dobrze, że wiedział, o czym znowu myślałem. Zresztą nie tylko mnie nękały takie myśli. Jego też. Channel pewnie również, ale się do tego nigdy nie przyznała. Ona chyba najbardziej się zmieniła od czasu ogłoszenia stanu wojennego. Najbardziej to przeżyła i teraz zamknęła w sobie emocje. Zachowuje się, jak jakaś generał. Współczuję jej z całego serca, ale jakoś nie w tym momencie.

Przyjaciel szturchnął mnie w ramię.

- Znowu się zawiesiłeś, stary - mruknął z lekkim zaniepokojeniem. Wzruszyłem ramionami, nie miałem ochoty na jego gadkę. Nawet ja mam czasami włączony "tryb wojenny". Co z tego, że jesteśmy tylko dzieciakami... Przecież nikogo już to nie obchodzi, prawda?

- Chodź. - ruszyłem za oddalającą się Channel. - Musimy zgarnąć moją siostrę.

- Ta - westchnął Nick. - Chodźmy po Julię.

W odpowiedzi przeładowałem broń. Na przedzie, Channel badała teren, ja rozglądałem się dokoła z karabinem w pogotowiu, a Nick osłaniał tyły i chyba nie czuł się zbyt bezpiecznie ze swoim krótkim sztyletem. Cóż, sam go wybrał.

Nagle wpadłem na przyjaciółkę, która się gwałtownie zatrzymała. Nick także we mnie wpadł, ale na szczęście nie dźgnął mnie nożem.

- Chłopaki. - niebiesko włosa przełknęła ślinę. - Chyba mamy mały problem.

Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem na wylot uliczki. Kilkadziesiąt uzbrojonych żołnierzy, wolnym krokiem przemieszczało ulicę. Do tej pory nas jeszcze nie zauważyli.

Szybko schowaliśmy się przy jakiejś klatce schodowej do kamienicy.

- Bezstronnicy? - spytałem szeptem. Tak nazywano wrogie wojska, sarkastycznie, rzecz jasna. Niby niszczyli wszystko dookoła, ale jednak służyli temu psychopacie, jakim był ich przywódca.

Channel spojrzała na mnie ciężkim wzrokiem.

- Nie - zaczęła z sarkazmem. - To są przecież nasi. Nie wiedziałeś, że tamto przedszkole na Alei 303 też ma zbrojownię? 

Mruknąłem coś o jej humorkach i podwyższonej adrenalinie , a ona pokręciła głową z rezygnacją.

Z kim ja żyję? Czy do wszystkiego trzeba się odnosić z takim nastawieniem? Najwidoczniej...

- Co robimy? - Nick wyczuł napiętą atmosferę, postanowił się odezwać. - Ta ulica nie ma odnóg.

Channel wychyliła się za krawędź budynku. Poszedłem za jej przykładem. Od wroga dzieliło nas około dwadzieścia metrów.

Dziewczyna niespodziewanie wyskoczyła na środek drogi i wyjęła łuk. Tamci ją dostrzegli.

- Co ty robisz, cholera jasna?! - pierwsza strzała zdążyła już wbić się w nieosłoniętą szyję przeciwnika. - Channel! - druga chybiła.

Dziesięć metrów.

Nick zerwał się z miejsca i podbiegł do przyjaciółki. Złapał ją za nadgarstek i rozpoczęli sprint z powrotem w stronę szkoły.

- Wiej, Luke! - usłyszałem jeszcze dziewczynę, która razem z Nickiem była już daleko.

O cholera... Pięć metrów.

Cholera jasna!

Rzuciłem się za przyjaciółmi, chociaż wiedziałem, że już na to za późno.

W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że mam przy sobie porządną broń. Odwróciłem się o 180 stopni i biegłem tyłem. Mądry jestem, nie?

Pierwszy strzał. Pierwszy przeciwnik padł. Drugi strzał. Następy leżał na ziemi z krwawiącą raną w miejscu intymnym. Trzeci strzał. Chybione.

Układałem sobie w głowie szybki i beznadziejny plan na przeżycie. Wrogów zostało tylko kilku. Ale zaraz... Czemu oni jeszcze nie zaczęli atakować?!

Momentalnie wszystko zrozumiałem. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Plan gotowy. Odważny, ale musi się powieźć.

Stanąłem. Pozwoliłem im się zbliżyć. Serce zabiło mi szybciej, gdy spojrzałem w ich twarze z nieobecnym wzrokiem. Miałem ochotę krzyknąć, kiedy jeden z żołnierzy minął mnie, ocierając się o moje ramię. Nie wiem czy z radości, że mnie nie zabił, czy z przerażenia, kiedy mnie dotknął. W następnej sekundzie, już wszyscy przebiegli obok.

Odetchnąłem z ulgą, w duchu dziękując Bogu. Równie dobrze mogli mnie rozszarpać. Zabiłem dwóch żołnierzy. Zabiłem dwóch ludzi. Dwie istoty żywe. Zrobiłem to, nawet nie myśląc. Postrzeliłem ich. Odebrałem im życie.

Jestem mordercą.

Otrząsnąłem się z szoku. Chętnie bym się teraz pomodlił, czy coś, ale tak jakby nie miałem czasu. Czy to nie jest nienormalne, że zabiłem dwójkę ludzi i jeszcze się nie załamałem? To wszystko działo się tak szybko...

Dogoniłem Nicka i Channel, którzy patrzyli na mnie w osłupieniu. Ich też pominęli Bezstronnicy.

- Co to miało być, kurka wodna...? - odezwał się oniemiały blondyn. Przyjaciółka też patrzyła na mnie, jakbym właśnie został uczniem Hogwartu.

- Oni też mieli pranie mózgów, no nie? - tamci przytaknęli wolno. - To ten ich dowódca, musiał nakierować ich na tylko jedną rzecz, jeden cel.

- Jaką rzecz? - cmoknęła zniecierpliwiona Channel. - Wyjaśnisz nam, panie mądry, co ty za szopkę właśnie żeś odstawił?

Rzuciłem jej spojrzenie spode łba, ale odpowiedziałem.

- Kierują się w stronę centrum. Tam gdzie siedzi teraz cały rząd. Wszystkie wojska Bezstronników teraz się tam udają. A, kurna, cała nasza dzielnica ogłosiła stan niebezpieczeństwa i gotowość do walki.

- Ale nasz plan jest nadal aktualny, prawda? - niebiesko włosa  bawiła się swoim łukiem. - Zbieramy naszych strajkowiczów i idziemy do George'a.

- Tak - kiwnąłem głową. Pierwszy raz w tym dniu się w czymś zgodziliśmy. - Musimy się stąd wydostać jak najszybciej. Nie mam zamiaru pozostawać w obszarze wojennym. Wystarczy mi na razie, jak na całe życie, wiesz.

Channel uśmiechnęła się do mnie lekko, jakby chciała przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Odwzajemniłem ten gest, a wielkolud - Nick poklepał nas po plecach.

-Zabierajmy się stąd i idźmy w końcu ratować tych ludzi, bo nie zdążymy na kolację u wujka.

Ja zaśmiałem się cicho, a nasza przyjaciółka tylko prychnęła.

- Musisz podszkolić się w swoich żarcikach, bo straciłeś wprawę - wyszczerzyła się, a ja wybuchnąłem śmiechem. - Ty się nie śmiej, tylko chodź - mruknęła do mnie.

Ruszyliśmy w trójkę przez Aleję 303 w stronę szkoły Julki.

Siostro, idę po ciebie.

_________

To że wcześniej napisałam, że jestem z tego rozdziału dumna, jest aktualne!

Na pewno wygląda lepiej niż pierwszy gniot...

Pytanie takie samo: Jakie kolory włosów dla Channel polecacie?

~MarksonLove~

P.S. Nie polecam porzucania starych opowiadań, a później wracania do nich, bo tyle jest pracy z poprawianiem i można się praktycznie załamać, czytając. Ehhhhh Cały trzeci pewnie trzeba będzie usunąć, znając życie...

pa






Continue Reading

You'll Also Like

42.3K 2.6K 178
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
834K 44.3K 176
Alternatywny tytuł; The Most Powerful Characters in The World are Obsessed With Me Pewnego dnia, gdy trzynastolatka żuła chleb, Dahlia Pesteros nagle...
842K 59.4K 133
Tytuł: The Monster Duchess and Contract Princess Polski tytuł: Potworna Księżna i Kontraktowa Księżniczka Autor: Rialan Tłumaczenie z języka angiel...
1M 66K 187
Kiedy otworzyłem oczy, byłem wewnątrz powieści. [Narodziny bohatera] [The Birth of a Hero] była to powieść skoncentrowana na przygodach głównego boh...