Ogień (Dzieci Żywiołów II) [Z...

By Kami-Kate

8.9K 626 161

Ogień, jest nieprzewidywalny i trudno go utrzymać w dłoniach... Ona ma siłę, która niszczy i tworzy, a On dło... More

Ogień 1 i 2
Ogień 4
Ogień 5
Ogień 6
Ogień 7 i 8
Ogień 9 i 10
Ogień 11 i 12
Ogień 13 i 14
Ogień 15 i 16
Ogień 17
Ogień 18 i 19
Ogień 20
Ogień 21
Ogień 22
Ogień 23 i 24
Ogień 25
Ogień 26
Ogień 27
Ogień 28 i 29
Ogień 30

Ogień 3

481 37 7
By Kami-Kate


3

Pustynia Valibish...


W obszernej, wysoko sklepionej komnacie panował ponury półmrok, chociaż paliły się w niej dziesiątki świec, ustawionych w świecznikach w małych niszach, wykutych w czarnym granicie tworzącym ściany. Cała komnata wyglądała, jakby wydrążono ją w ogromnym kawałku jednorodnej skały.

Nie było w niej okien. Pośrodku „wyrastał" wprost z podłogi wielki stół z takiego samego kamienia, jaki tworzył pomieszczenie.

Stół zarzucony był papierami, rulonami pergaminu i zwojami papirusu. Niektóre z nich wyglądały na bardzo stare i nosiły ślady intensywnego użytkowania. Inne wręcz przeciwnie, niemal pachniały świeżym klejem i inkaustem.

Jedną ze ścian zakrywała ogromna, haftowana mapa. Tuż obok stał drugi stół, mniejszy, z uchylnym blatem. Wykonano go z jakiegoś egzotycznego drewna. Także był czarny, inkrustowany złotymi płytkami. Leżała na nim ogromna księga w oprawie z barwionej na krwisty kolor skóry. Przed nią stał mężczyzna w długiej czarnej szacie, obszytej czerwonymi i złotymi taśmami u dołu i przy szyi.

Szata nie miała rękawów. Odsłonięte ramiona ozdabiały złote bransolety w kształcie węży. Węże te miały oczy z ciemnych granatów, w migotliwym świetle świec przywodzących na myśl kropelki krwi.

Mężczyzna czytał coś w księdze, wodząc po niej palcem, i notował na kartce żółtego, sztywnego papieru wielkim piórem ze skrzydła czarnego łabędzia. Przymknął oczy, podniósł twarz i mamrotał pod nosem jakieś słowa, jakby uczył się ich na pamięć.

Była to twarz człowieka już dojrzałego, nie młodzika. Pociągła, o regularnych, posągowych rysach, którą można by nazwać piękną, gdyby nie ponuro skierowane w dół kąciki ust i zastygły w rysach wyraz okrucieństwa. Włosy miał krótko ostrzyżone, lekko przyprószone szronem na skroniach. W żadnym razie nie sprawiał wrażenia niedołężnego, przygiętego wiekiem do ziemi seniora. Wysoki i krzepki, nagie ramiona były muskularne, a ruchy sprężyste. Ciemna, niemal czarna skóra lśniła od drogich olejków.

Do komnaty wsunął się zgięty w pół w pokornym ukłonie człowiek o szczurzej twarzy ozdobionej rzadką, kozią bródką. Małe, rozbiegane oczka bez przerwy omiatały ściany i leżące na wielkim stole przedmioty.

Ubrany był podobnie, jak mężczyzna czytający księgę, lecz szata niewolnika nie miała żadnych ozdób. Nie nosił też biżuterii, a włosy na jego głowie ogolono do samej skóry.

– Najdostojniejszy... – wyszeptał bojaźliwie.

– Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać – syknął złowrogo Czarny Kapłan, nie odrywając wzroku od księgi.

– Panie... – wymamrotał sługa, a rozbiegane oczka omal nie wylazły mu z orbit ze strachu. – Myślę, że to ważne.

– Dla twojej skóry lepiej, żeby rzeczywiście było ważne... Mów! – warknął pan.

– Przebudził się Żywioł.

Torca przerwał pisanie, odwrócił się i błysnął białkami oczu, wbijając w raba przenikliwe spojrzenie. Ten, smagnięty surowym wzrokiem, przygarbił się jeszcze bardziej.

– Mów! – ponaglił czarnoksiężnik, a jego głos zadrżał, zdradzając niecierpliwość.

– To Ogień, o najmędrszy pośród mędrców. Jest blisko, bardzo blisko, kamienie w amuletach są gorące. Nietrudno będzie odszukać. Sądzę, że nie dalej, jak dzień marszu.

Twarz mężczyzny o czarnej skórze wykrzywił brzydki, triumfalny grymas.

– Dobrze... Bardzo dobrze. – Uniósł ramiona i wzrok, wymamrotał jakąś formułkę w dziwnym języku, w której kilkakrotnie powtórzyło się imię Rarph. Znów wbił spojrzenie w sługę.

– Znajdźcie ją. Sprowadźcie tutaj, natychmiast. I pamiętajcie: włos spadnie z jej głowy, a będziecie przeklinać dzień swoich narodzin. Jeśli nie znajdziecie, także. Teraz się wynoś. – Powrócił do swojej księgi i notatek.

– Tak jest, najdostojniejszy. Łowcy i Tropiciele wyruszą natychmiast.

Zgięty w pół człowiek o szczurzej twarzy zaczął się wycofywać tyłem.

– Zaczekaj!

Szczuroczłek zatrzymał się w pół kroku, jak cięty biczem.

– Odwołaj tych, co szukają Ziemi.

– Służą ci wiernie, o panie. Każdego dnia zwiększają promień poszukiwań. Przetrząsają każdy skrawek lądu i wody. Znajdą ją i przyprowadzą do ciebie, o najdostojniejszy.

– Zmuszasz mnie, żebym powtórzył polecenie – syknął złowrogo Torca.

Sługa zreflektował się natychmiast, padł na podłogę, uderzając czołem w posadzkę.

– Wybacz bezmyślnemu niewolnikowi, o najdostojniejszy – wymamrotał piskliwym, świszczącym szeptem, przerażony własną głupotą. – Natychmiast odwołam Tropicieli. Wybacz.

– Wynoś się.

Drzwi za sługą zamknęły się cicho. Torca w zadumie pocierał brodę kciukiem i palcem wskazującym. Amulety Ognia są gorące, znajdą Kapłankę. Dlaczego nie reagują te ze szmaragdami? Co przeszkadza im w odnalezieniu Ziemi? Przecież jej Żywioł jest bez wątpienia aktywny, a to dowód, że musi gdzieś tu być Kapłanka.

Westchnął, uśmiechając się do siebie. Nie szkodzi. Jest Ogień. Jemu nie pozwoli się wymknąć i zniknąć, jak Ziemi. A gdy ten znajdzie się już w jego rękach...

Żywioły stanowią jedność, przyciągają się nawzajem. Torca przygotuje drogę dla Ziemi. Potrzebna mu świeża krew i czysty kamień. Szlachetny, idealnie oszlifowany. Użyje nowych zaklęć. Zapali dla niej światło, by wskazało jej kierunek.

Klasnął w dłonie. Niewolnik, czekający na znak, bezszelestnie wsunął się do komnaty i w milczeniu, ze wzrokiem wbitym w podłogę, oczekiwał poleceń.

– Weźmiesz dziesięć niewolnic, mają być nietknięte, i zaprowadzisz je na dół. Niech tam czekają.

Człowiek skłonił się i wycofał tak samo bezszelestnie, jak się pojawił. Torca podszedł do niewielkiego regału z czarnego drewna i otworzył stojącą na półce szkatułkę. Wyjął z niej pięknie oszlifowany duży szmaragd, kształtem przypominający łzę.

Łzy Ziemi...

Przycisnął kciuk do ostrej krawędzi. Prawie natychmiast wykwitła na skórze rubinowa kropla. Torca trzymał klejnot w dłoni, ogrzewając go, i obserwował jak krew, wraz z jego Mocą, wsiąka w kamień. Po chwili nie pozostał po niej nawet ślad. Kryształ był znów czysty, zielony, ale teraz pulsował delikatnym, seledynowym światłem. Wargi czarnoksiężnika uniosły się w złowrogim uśmiechu, odsłaniając białe zęby. Zacisnął długie palce na szmaragdzie i opuścił komnatę.

***

Niewolnice stały, stłoczone w kącie. Jedna czy dwie łkały cicho, ale gdy Torca wszedł do pomieszczenia, natychmiast stłumiły szloch.

Skinął dłonią, nakazując im ustawić się szeregiem pod ścianą. Przyglądał się im taksującym spojrzeniem. Wreszcie jego wzrok zatrzymał się na ciemnowłosej dziewczynie o brązowych oczach.

– Ty zostań – powiedział do niej. – Reszta, wynosić się.

Dziewczęta umknęły w popłochu poza tą, którą zatrzymał.

Przerażona, prawie przestała oddychać.

Płomyki kaganków migotały chłodnym blaskiem, a w ich świetle czarne oczy Torci połyskiwały złowrogo. Podszedł do niewolnicy i ujął pod brodę, przykuwając jej spojrzenie własnym.

Milczała, nawet oddech starała się stłumić tak, by nie zakłócał ciszy. Tylko po twarzy płynęły łzy, których nie potrafiła powstrzymać.

– Płaczesz. Dobrze... Płacz, dziewczyno – powiedział chłodnym głosem, całkowicie wyzutym z emocji.

– Podejdź tam! – Wskazał niewielki postument, na którym stało naczynie przypominające drewnianą nieckę, choć wykonano je z czarnego kamienia, gładkiego, wypolerowanego jak lustro.

Gdy wykonała polecenie, stanął za nią i położył dłoń na jej karku, gładząc go pieszczotliwie palcami. Z ust popłynęły dziwne szeleszczące słowa, których znaczenie znał chyba tylko sam Torca. Powtórzył kilka razy tę samą mantrę.

– Spotka cię zaszczyt – szepnął przerażonej niewolnicy do ucha. Bez ostrzeżenia mocno zacisnął palce na szyi dziewczyny i zmusił, by pochyliła się nad naczyniem.

Widziała teraz swoją twarz, odbitą w lustrzanej powierzchni i czarne oczy tuż za nią. Łzy, jedna za drugą, rozbijały się o dno naczynia, mącąc odbity tam obraz.

– Patrz – lodowaty głos szeptał jej do ucha. – Łzy, twój strach... Tego właśnie nam trzeba. Zapalimy światło.

Wyciągnął dłoń, na której leżał pulsujący nikłym blaskiem kamień, i znów zaczął szeptać zaklęcia, których sam dźwięk mroził krew w żyłach.

– Patrz na szmaragd. Jego światło jest słabe, lecz... Nakarmimy je. – Zamknął klejnot w dłoni i ukrył przed wzrokiem niewolnicy. – Moja moc... – Palce jeszcze mocniej zacisnęły się na karku dziewczyny, jakby mężczyzna chciał zmiażdżyć kruche kości. – Twoja krew...

Ostra krawędź przecięła skórę i żyły na szyi. Dziewczyna szarpnęła się odruchowo, lecz bezwzględny uścisk nie pozwolił jej ruszyć się z miejsca.

– Strach... Życie...

Torca ułożył szmaragd na dnie niecki, a ten powoli zaczął absorbować ściekającą do niej krew.

– Śmierć... Światło...

Z każdą wchłoniętą kroplą, jego blask stawał się silniejszy.

Tak. Właśnie tak. Zobaczysz moje światło, Ziemio. Musisz je zobaczyć, bo płonie dla ciebie...

c.d.n.

I jak? Liczę, że polubicie Torcę, mojego pupilka ;)

Continue Reading

You'll Also Like

27.1K 1.6K 25
Marinette, zwyczajna dziewczyna. Adrien, bogaty model. Ona jest Biedronką. On jest Czarnym Kotem. Marinette kocha Adriena. Adrien kocha Biedronke. Ra...
44.6K 3.4K 54
Deku to 16-sto letnia omega żyjąca w świecie 5 królestw. Królestwo z którego pochodzi deku jest na 4 pozycji pod względem siły więc by zapewnić sobie...
174K 11.8K 60
Indygo musi zamieszkać z ciotką, której dom został zbudowany na zgliszczach szpitala psychiatrycznego. Dusze tragicznie zmarłych zostały na ziemi i...
56.2K 2.5K 28
PROLOG Sakura - piękna, mądra, niewinna , ale samotna. Sasuke - młody, przystojny, bogaty, ale samotny. Łączy ich wiele, ale przede wszystkim pasja d...