Truth Be Told (I Never Was Yo...

By hazluvloueh

104K 7.3K 18K

Louis i Harry mają skomplikowaną przeszłość, Louis wychodzi za kogoś kim nie jest Harry, a wszechświat decydu... More

1: Seeing You Again
2: Rain and Cigarettes
3: Waves Crashing Over Me
4: He's No Good
5: Keep me Spinning
6: Run Little Bear
7: Flower Crowns and Curls (1)
7: Flower Crowns and Curls (2)
8: Settle Down With Me (1)
8: Settle Down With Me (2)
9: Runaway Bride (1)

9: Runaway Bride (2)

11.4K 784 1.2K
By hazluvloueh

Anne otwiera drzwi z ciepłym, zapraszającym uśmiechem na twarzy. Jej włosy są spięte w luźny kok, a ręce pokryte mąką.

- Cześć Louis - wita wesoło - Robię ciastka jeśli później byś chciał. Harry jest w swoim pokoju.

Zamyka za nimi drzwi, gdy Louis wchodzi do domu. To uroczy dom, pełen świateł, miłości i ciepła. Louis zazdrości im tego, jak rodzina Harry'ego świetnie razem pasuje. Chciałby, aby jego dom nie był tak uszkodzony. Marka nie ma już od miesiąca i Louis nie może spać w nocy, bo słyszy płacz swojej mamy w dole korytarz, a jego siostry przychodzą do jego pokoju na przytulanie, ponieważ nie mogą zasnąć bez pocałunków na dobranoc swojego taty. Wszystko jest popieprzone.

Louis posyła jej delikatny uśmiech-ma nadzieję, że wygląda na szczery-i wchodzi po schodach do pokoju Harry'ego. Mija po drodze pokój Gemmy i wsadza głowę do środka żeby jej pomachać. Rzuca w niego kulką papieru, którą w samą porę omija.

- Dlaczego zostawiałeś mojego brata samego na lunch w tym tygodniu? - pyta Gemma z nieco zmarszczonymi brwiami.

Louis spuszcza wzrok na jasnobrązowy dywan pod swoimi stopami. Nie ma na to odpowiedzi. Prawda jest taka, że odpychał od siebie każdego, nie tylko Harry'ego. To jakby Mark wraz ze swoim odejściem zabrał jego samopoczucie, dobre serce i duszę. Louis wzrusza ramionami i mówi jej, że był zajęty, ale postara się to naprawić.

- Lepiej byś to zrobił - ostrzega go przed powrotem do swojej pracy.

Kiedy Louis wchodzi do pokoju Harry'ego, widzi go zgarbionego nad małym biurkiem wśród papierów z małą zmarszczką między brwiami. Gryzie swoją wargę, zębami pocierając zaczerwienioną skórę i nuci pod nosem jak zakreśla odpowiedzi, co wydaje się być ćwiczeniami z matematyki.

Harry podnosi wzrok i uśmiecha delikatnie do niego marszcząc przy tym oczy.

- Hej Lou - szepcze. Louis zauważa jego ostrożne spojrzenie i życzy sobie, by takie nie było. - Nie widziałem cię dziś dużo w szkole.

Louis ponownie wzrusza ramionami i siada na skraju łóżka Harry'ego. Zrzuca swoją torbę szkolną na ziemię obok i opiera plecy o pluszowe koce.

- Byłem zajęty - recytuje jakby czytał z kartki, jakby była to taśma nagrana z monotonnym dźwiękiem, ponieważ jest to jego wymówką od tygodni.

- Ciągle to powtarzasz - Harry mówi trochę opryskliwie. Louis obraca głowę żeby na niego spojrzeć i nienawidzi tego jak smutno Harry wygląda.

- Przepraszam - mówi to, ponieważ naprawdę jest mu przykro. Tak mu przykro, że jego życie jest popieprzone i odbija się to na Harrym.

Harry wzdycha i chwyta książkę zanim przychodzi i opada na łóżku obok niego. Pochyla się i całuje Harry'ego w policzek i dźga w brzuch żeby zaczął chichotać. Może to zrobić. Harry jest jego kotwicą i może go uszczęśliwić.

Zaczynają z zadaniem i skupiają się na tym przez długą chwilę. Zazwyczaj Louis obgryzałby paznokcie po pierwszej odpowiedzi na krótkie pytanie z zadania z angielskiego, ale dzisiaj pozostaje skupiony. Łatwiej jest skupić się na zadaniu niż fakcie iż jego życie się rozpada. Harry posyła mu zaniepokojone spojrzenia jakby chciał spytać co się dzieje, ale nie wiedział jak. Louis jest wdzięczny, że Harry nie potrafi znaleźć słów.

- Chłopcy! Ciasteczka gotowe! - mama Harry'ego woła z dołu.

- Oi, ja nie dostanę? - krzyczy Gemma ze swojego pokoju.

Louis tłumi chichot w dłoni i Harry dokucza jej jak wszyscy schodzą po schodach. Anne podaje każdemu talerzyk żeby wyciągnąć z pieca świeże ciastka, a wszyscy częstują się pysznymi przysmakami. Anne pyta o szkołę i każdy opowiada o swoim dniu. Jay prawie każdego wieczoru rozmawia z Anne o tym co dzieje się w rezydencji Tomlinsonów, więc nie jest niespodzianką, kiedy delikatnie pyta Louisa jak się trzyma z odrobiną prawdziwej troski w swoim tonie. Louis chciałby, aby to rzuciła ale wie, że tego nie zrobi.

- Mam się ok - odpowiada, posyłając jej uśmiech, który wie, że nie sięga jego oczu - Dużo się dzieje, ale pracuję nad tym.

Nienawidzi prosić ludzi o pomoc, szczególnie kiedy chodzi o jego rodzinę. Nie chce chodzić do innych ludzi żeby pomagali mu radzić sobie z sytuacją w domu. Powinien być w stanie poradzić sobie z tym sam.

- Twoja mama powiedziała, że dostałeś się do wcześniejszego programu nauczania w szkole - mówi Anne jako sposób na przejście w inny temat. Louis byłby wdzięczny, z wyjątkiem że ten temat może być gorszy - Musisz być podekscytowany.

Louis przytakuje i odmawia sobie spotkania palącego wzroku Harry'ego. Nie powiedział mu, że został przyjęty do wcześniejszego programu. Ma wyjechać w kilka tygodni do szkoły w Manchesterze, ale nie znalazł czasu żeby powiedzieć Harryemu, że wyjeżdża wcześniej niż oryginalnie planował. Tyle się dzieje w jego głowie, że przyszłe plany o studiach zdały się zostać przysłonięte.

- Tak, właściwie to będę tu jeszcze kilka tygodni. Nie będę miał za wiele lata - mówi cicho. Bierze kolejny gryz ciastka, tylko aby zapełnić swoje usta, więc więcej nie może się odzywać.

- Dostałeś się we wcześniejszy program? - pyta Harry, zakłopotany i prawdopodobnie odrobinę zraniony, ponieważ słyszy o tym dopiero teraz.

Louis wzrusza ramionami. - To nie jest wielka rzecz. Po prostu wyjeżdżam trochę wcześniej niż planowałem.

Wie, że to kompletna bzdura. To jest wielka rzecz. To wielka rzecz dla nich, ponieważ będą musieli rozpocząć ich związek na odległość wcześniej niż sądzili. Będzie to trudne, szczególnie kiedy rzeczy stały się tak trudne odkąd odszedł Mark. Planowali mieć całe lato żeby się po prostu wyluzować oraz popracować nad ich relacją, więc byliby silni, kiedy przyszedłby czas na wyjazd Louisa.

Harry kiwa głową i nie mówi nic więcej. Louis wie, że Anne rzuca między ich dwójką spojrzenia, prawdopodobnie marszcząc brwi, ale nie może spojrzeć na nią bez poczucia, jakby zdradzał ich wszystkich.

- Cóż, mamy dużo pracy którą potrzebujemy skończyć - odzywa się Louis. Wstaje od stołu i dziękuje Anne za smakołyki przed tym jak z powrotem udaje się na górę. Harry podąża blisko za nim.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz tak wcześnie? - pyta zranionym tonem Harry.

Louis wzrusza ramionami, co zdaje się być jego domyślną odpowiedzią przez te dni i siada znów na łóżku. - Po prostu zapomniałem o tym wspomnieć. Byłem zajęty.

Harry wypuszcza z siebie sfrustrowane westchnięcie i przeczesuje ręką włosy. Louis nie chce się kłócić, ale może poczuć że to nadchodzi. Nie kłócą się zbyt wiele. Kiedy kończą na kłótni, wkraczają na dziwne terytorium, ponieważ rzadko nie zgadzają się ze sobą i złoszczą na siebie nawzajem.

- Co sie z tobą dzieje, Louis? - znajduje odwagę, by zapytać, ramiona krzyżując na piersi i skanując wzrokiem Louisa.

- Co sie ze mną dzieje? - pyta z niedowierzaniem - Co do diabła? Moja rodzina rozpada się na moich oczach i naprawdę powinieneś dać mi trochę luzu, Harold.

Harry potrząsa głową i pociera twarz ręką. - To wciąż nie daje ci pretekstu żebyś zachowywał się wobec mnie jak kompletny dupek.

Louis wypuszcza powietrze i ukrywa twarz w dłoniach. Nie chce być kutasem, nie ma na celu bycia zimnym i podłym, ale jest po prostu tak zestresowany i naprawdę w tej chwili nie potrzebuje na głowie Harry'ego.

- Przepraszam - mówi w końcu. Harry siada obok niego i żaden z nich nie wie co powiedzieć.

- Kocham cię - mówi cichutko Harry, opierając się na boku Louisa.

Louis sięga i przeczesuje palcami włosy Harry'ego.

- Wiem, kochanie. Ja ciebie też - odpowiada przy jego skroni przed pozostawieniem tam pocałunku.

Zaczynają znów pracować nad zadaniami, lecz Louis nie może się już dłużej skupić. Rozmyśla o wyjeździe na uniwersytet za kilka tygodni. Rozmyśla o tym, że Zayn będzie tam z nim, będzie jego współlokatorem, a Harry będzie tutaj, w Doncaster. To nie tak daleko, ale wciąż czuje jakby była to wieczność i jeden dzień dłużej. Co jeśli Harry znajdzie kogoś mniej popieprzonego, kto bardziej zasługuje na jego blask? Louis stara się o tym nie myśleć.

Harry jest jedyną dobrą rzeczą, która mu pozostała i nie chce go stracić, lecz w tym samym czasie, nie chce przygasać jego błysku. Nie chce pociągnąć Harry'ego w dół swoim życiem i sprawić, że ominą go wszystkie dobre możliwości.

Po chwili Harry odwraca się z miejsca, gdzie siedzi skulony obok Louisa i delikatnie całuje w usta. Nie ma za tym żadnego żaru, bardziej jakby Harry dawał mu znać, że wciąż tutaj jest i to Louisa zabija. Jest taki kruchy i chce dla niego wszystkiego co najlepsze, ale Louis jest tak strawiony gniewem i smutkiem, że czuje jakby miał zatruć tym tą piękną niewinność i szczęście, które Harry posiada.

To jest jakby się topił i próbował wyjść na powierzchnię, bąbelki wypływają z jego ust, pozostawiając go bez oddechu i duszącego się pod ciśnieniem morza.

- Hej Lou, słyszałem kiedyś tę piosenkę w radiu, nazywa się Look After You od The Fray i naprawdę mi się spodobała.

Louis wie, że to do czegoś zmierza, po prostu musi dać Harryemu czas na ułożenie słów. Od zawsze był wolnym mówcą. Louis odkłada swój ołówek i próbuje oczyścić umysł z wszystkiego, oprócz głosu Harry'ego.

- Dobrze, znalazłem na internecie tę wersję na fortepianie i jest bardzo ładna. Ludzie mają swoje filmiki jak tańczą do nich na weselu i zastanawiałem się, że byłaby to świetna piosenka do zejścia po alejce czy coś.

Louis wie, że Harry tylko o tym mówi, a nie tworzy plany albo jest super poważny w tym. On to wie, ale nie może sobie pomóc i spina się na te słowa. Jak on może myśleć o małżeństwie, kiedy Louis w kilka tygodni zostawi go dla uniwersytetu? Jak może nawet myśleć o zaangażowaniu się na całe życie właśnie teraz, kiedy facet angażujący się w bycie ojcem i pozostanie razem jako rodzina, właśnie zostało mu odebrane?

- Louis? - pyta nieśmiało. Sięga ręką i umieszcza ją lekko na ramieniu Louisa, ale zostaje zepchnięta prawie natychmiast.

- Harry, nie chcę w tej chwili o tym rozmawiać - mówi ostro Louis, z powrotem odwracając się do swoich zadań.

- Po prostu.. Po prostu myślałem o twoim wyjeździe i że.. Powinienem dać ci znać o tej piosence, więc może mógłbyś jej czasami posłuchać kiedy będziesz daleko i pomyśleć o niej kiedy za mną zatęsknisz. Jeśli zatęsknisz... - Harry ucina i Louis chce go pacnąć i powiedzieć, że oczywiście że będzie za nim tęsknić. Zamiast tego pozostaje cicho. - I, jakby, wiem że jest ci smutno przez sytuację w domu, ale ty i ja, uda nam się. Chcę tylko żebyś wiedział, że wciąż myślę o przyszłości z tobą i nigdzie nie odejdę.

To kropla, która przepełniła czarę goryczy. Louis wie, że nie powinien reagować w taki sposób, ale nie może nic na to poradzić. Wszystko z ostatnich kilku tygodni właśnie na niego spada i czuje jakby się dusił. Harry tylko stara się być miłym i pomocnym i mówi takie rzeczy cały czas, i Louis nigdy nie próbował go od tego odwieść, lecz w tej chwili, to za wiele. To wszystko to za wiele.

- Harry, za pare tygodni wyjeżdżam i naprawdę w tej chwili nie chcę rozmawiać o przyszłości.

Harry gapi się na niego i odsuwa. - Nie chciałem cię zezłościć - mówi wolno, jakby Louis był zwierzęciem w klatce gotowym wyskoczyć - Wiem, że wyjeżdżasz, ale to nie znaczy, że nie możemy mieć razem planów.

Może mieć rację.

- Ja tylko.. Jak możesz skupiać się teraz na przyszłości? Pod koniec tygodnia mamy egzaminy końcowe, a wtedy wyjadę, i jak możesz myśleć o rzeczach związanych ze ślubem właśnie teraz? - Louis wybucha. Wstaje i zaczyna chodzić tam i z powrotem, bo tłumi w sobie tyle energii, że nie wie co z nią zrobić. - To naprawdę niedorzeczne, ty myślący teraz o weselu. Jeśli nie zauważyłeś, moje życie w tej chwili to piekło, a ty chcesz siedzieć i wybierać piosenki weselne? Nie rozumiesz, że właśnie byłem świadkiem tego jak na moich oczach kruszyła się przysięga małżeńska?

Harry także wstaje i próbuje sięgnąć Louisa, ale on nie chce być teraz dotykany.

- Przepraszam, nie chciałem sprawić żebyś poczuł się smutny. Proszę, usiądź z powrotem - namawia go Harry. Spogląda na otwarte drzwi i Louis wie, że nie powinien być zbyt głośno i zwracać na siebie uwagę.

- Nie, Harry. Nie mogę usiąść. Nie mogę usiedzieć w miejscu. Moje myśli pędzą tysiąc razy na minutę i nie potrafię tego zatrzymać! Myślę o Marku trzaskającym drzwiami dosłownie codziennie w każdej sekundzie. Myślę o zostawieniu ciebie tutaj, kiedy ja będę chodził do szkoły, a ty znajdujesz sobie kogoś z kim będziesz szczęśliwy. Myślę o mojej mamie płaczącej przed snem i o bliźniaczkach pytających gdzie jest ich tata, ponieważ są za małe, by zrozumieć i niemowlętach płaczących rano, bo ich mama właśnie poszła do łóżka a jest to czas na ich butelkę, a ona zasnęła na kanapie po przepłakaniu całej nocy, co znaczy, że to ja będę tym który ich nakarmi.

Oddycha ciężko razem z końcem swojej małej wypowiedzi, a słowa kręcą się po jego języku, walcząc o wydostanie się. Chce powiedzieć Harryemu, że go kocha, chce powiedzieć mu że potrzebuje trochę przestrzeni i potrzebuje, aby przenigdy go nie puszczał. Jego umysł jest niewyraźny od słów, których nigdy nie będzie w stanie wypowiedzieć na głos.

Harry obserwuje go z przerażeniem w oczach i Louis tego nienawidzi. Nienawidzi tego wszystkiego.

- Harry - zaczyna i Harry potrząsa swoją głową.

- Nie, Louis nie. Wiem co chcesz powiedzieć i błagam cię nie rób tego - błaga Harry. Wygląda jakby był dwie sekundy od opadnięcia na kolana. Louis nie może tego znieść.

- Harry, ja tylko.. Czasami czuję jakbym nie potrafił oddychać i kiedy ty mówisz o naszej przyszłości, czuję się jakbym miał polec. Nie mogę tego zrobić - mówi Louis poprzez zwężone gardło. Jego serce krzyczy na niego, mówiąc mu że jest idiotą i musi się zamknąć.

- Louis, proszę nie. Przepraszam. Nie będę mówił o naszym weselu czy dzieciach, lub nawet jutrzejszym popołudniu, jeśli to jest to czego potrzebujesz - mówi chrapliwym głosem i z oczami błyszczącymi od łez.

Louis podchodzi do łóżka i wrzuca swoje książki do torby.

- Louis - błaga Harry chwytając jego ramię.

-Moje testy prześlę przez email. Myślę, że pojadę do Manchesteru wcześniej i zaklimatyzuję się - usta Louisa poruszają się, wypowiadając słowa, których nie chce mówić. Stara się zmusić siebie, aby przestać, lecz nie może powstrzymać słów.

Myślał już o tej opcji, o wyjechaniu tak szybko jak to możliwe żeby być z dala od tego całego stresu. Wie, że mama wciąż potrzebuje jego pomocy, ale Lottie jest bardziej niż zdolna podjęcia się większych obowiązków, a Fizzy jest w wystarczającym wieku, by pilnować bliźniaczek, kiedy Lottie załatwia swoje sprawy. To zadziała. Musi. Po prostu nie chciał myśleć o tej opcji za dużo, ponieważ to znaczyło, że szybciej zostawi Harry'ego. Teraz, topi się, a wyjazd do Manchesteru zdaje się być sposobem na jego przedostanie się przez wodę.

- Louis, nie, proszę cię - łzy teraz spływają po twarzy Harry'ego, jego oczy są podpuchnięte i zaczerwienione, a usta niebezpiecznie drgają. Sięga do Louisa i przyciąga go do siebie.

Louis całuje przelotnie jego policzek i ciasno obejmuje. Kiedy próbuje się odsunąć, Harry ciasno go trzyma.

- Harry, przestań - mówi stanowczo. Odpycha go i patrzy jak twarz Harry'ego opada, a szloch wstrząsa jego ciałem - Wyjeżdżam, ok. Kocham cię, ale nie mogę tego zrobić. Już nie. Ja tylko, muszę iść.

Harry trzęsie się i Louis nie może zostać i na to patrzeć. Wie, że jeśli zostałby chwilę dłużej, jego decyzja poszłaby na marne i wziąłby Harry'ego w ramiona i przepraszał za zasmucenie go. Powiedziałby mu, że nie miał tego na myśli wykorzystując przy tym wszystkie swoje siły i zostałby tego wieczoru z nim, zamiast opuszczał miasto.

Louis wybiega z pokoju, mijając drzwi Gemmy gdzie może ją zobaczyć stojącą i obserwującą go ze zdezorientowaniem i zbiega na dół po dwa schody.

- Louis, nie! - Harry prawie krzyczy biegnąc za nim.

Louis może usłyszeć go zbiegającego za nim po schodach w stronę drzwi. Słyszy Anne wołającą go, pytając czy wszystko w porządku i on po prostu nie może tego zrobić.

Pada, co naprawdę pasuje do nastroju. Pocałował Harry'ego po raz pierwszy, kiedy deszcz zaczął padać i teraz, kończy to wszystko w czasie sztormu.

Wrzuca torbę na tył swojego starego pickupa, nie kłopocząc się z tym czy jego torba szkolna się zniszczy i odpala silnik, kiedy bezpiecznie dostaje się do środka. Słyszy jak Harry wykrzykuje jego imię z ganku, gdzie jego mama wciąga go z powrotem. Louis zawsze będzie jej wdzięczny, nawet jeśli teraz go nienawidzi. Naciska stopą pedał gazu i odjeżdża z ich podjazdu.

Spogląda w lusterko wsteczne jak jedzie wzdłuż ulicy żeby zobaczyć Harry'ego, sięgającego po niego ze łzami spływającymi w dół jego zaczerwienionej twarzy. Wszystko co chce zrobić to zawrócić i przytulić go oraz powiedzieć, że go kocha. Chociaż nie może. Im dalej od Harry'ego odjeżdża, tym łatwiej mu się oddycha. Przynajmniej jest to tym, co sobie mówi.

* * *

Dwie godziny i wiele łez później, Louis dociera pod dom z dzieciństwa Harry'ego. Zasłony wciąż są zielone i Anne wciąż ma różowe kwiaty rosnące w ogrodzie przed domem. Dom jest ciemny, z wyjątkiem światła ekranu telewizora wychodzącego przez firany na głównym piętrze. Louis tak się boi, że się trzęsie.

Stoi pod drzwiami przez długi czas, pięść w powietrzu gotowa, by zapukać, ale niezdolna do zrobienia tego. Słyszy głosy po drugiej stronie drzwi, słucha śmiechów z telewizora i życzy sobie, aby miał odwagę wejść do środka.

Sprawdza swój telefon żeby zobaczyć, czy ktoś do niego napisał i widzi, że zrobił to Zayn.

Nie waż się wyjeżdżać bez naprawienia tego Louis

No więc. Bierze głęboki oddech i lekko puka do drzwi. Nie jest pewien czy jest to wystarczająco głośno, żeby został usłyszany wewnątrz, ale ma nadzieję, że nie będzie musiał spędzać kolejnej godziny walcząc z odwagą, aby zapukać ponownie.

Drzwi otwierają się i Anne staje w progu. Nie widział jej od lat, jego druga matka, która podnosiła go, gdy upadał i nie może oddychać. Jej zmarszczki są znaczniej widocze, a włosy już nie mają koloru ciemnej czekolady, lecz wciąż jest piękna.

- Louis, kochanie - wita go. Nie odsuwa się na bok żeby pozwolić mu wejść, a jej oczy są ostrożne. - Co tu robisz tak późno?

To jakby karała go za późne pokazanie się w noc szkolną, kiedy wie o tym, że ma ścisłą godzinę policyjną. Nagle Louis czuje się jakby miał znowu 19 lat i chce płakać nawet bardziej niż wcześniej.

- Jest Harry tutaj? - udaje mu się w końcu przemówić. Musiał kilka razy przeczyścić gardło zanim wydobył z siebie słowa.

- Jest - mówi, ale wciąż stoi w miejscu, blokując widok do środka.

- Mogę go zobaczyć? Wiem, że jest późno, ale ja tylko.. Naprawdę potrzebuję go zobaczyć, Anne - błaga Louis z szerokimi oczami i nieco wydętą wargą - Wiem że prawdopodobnie nie chcesz mnie wokół swojego syna, ale obiecuję, że będzie inaczej.

Anne rozważa to przez moment, ostrożnie skanując jego twarz, jakby starała się zdecydować czy można mu zaufać.

- Nie wiem czy będzie chciał cię zobaczyć - mówi mu w końcu. Odwraca się od drzwi, ale nie woła go do środka.

Louis zdaje sobie sprawę, że Harry prawdopodobnie jest po drugiej stronie drzwi, słuchając. Mija kilka chwil w ciszy zanim odwraca się z powrotem do Louisa i wzdycha.

- Przepraszam skarbie. Nie chce dzisiaj gości. Może jutro? - mówi z ciepłym, wszechwiedzącym spojrzeniem - Wiesz jaki jest czasami.

Louis słyszy głębokie chrząknięcie zza drugiej strony drzwi i chce jedynie je popchnąć i zobaczyć swojego pięknego chłopca. Cóż, Harry nie jest już jego chłopcem, ale ten impuls sam o tym przypomina. On chce tylko na niego spojrzeć i na własne oczy upewnić się że jest z nim ok.

- W porządku - Louis miękknie, szurając swoimi wypolerowanymi butami od garnituru o wycieraczkę

- Ładnie wyglądasz, kochany - komentuje Anne i sięga, aby go objąć - Wielki dzień?

Louis wie, że ona dokładnie wie co miało się dziś stać, ale decyduje poprawić jej nastrój. On naprawdę ma ochotę grzmotnąć głową w ścianę, a następnie płaszczyć się na kolanach tylko, by go zobaczyć.

- Taa, miałem wyjść dzisiaj za mąż - odpowiada i posyła jej mały uśmiech.

- Oh tak? I zrobiłeś to?

Louis potrząsa głową i wypuszcza długie westchnięcie. Plecy bolą go od tak długiej jazdy i chce tylko spać, najchętniej w ramionach Harry'ego.

- Nah, nie czułem się z tym w porządku. Czegoś brakowało. Myślę, że był to brak loków czy coś - stara się zażartować. Zawala, ale Anne poprawia mu nastrój uśmiechem.

- Widzę - mówi tym samym wszechwiedzącym tonem, którego miała zwyczaj używać, kiedy rozumiała wszystko czego Louis nie potrafił obrać w słowa.

- Proszę cię, Anne. Naprawdę muszę z nim porozmawiać - jego głos jest na krawędzi histerii i Louis przełyka wszystkie słowa, które chce powiedzieć. One muszą być powiedziane twarzą w twarz.

Anne odwraca się do tyłu, spoglądając do środka przywołując kogoś gestem dłoni, odrobinę kołysząc przy tym ciałem. Wypuszcza dźwięk dezaprobaty nim obraca się z powrotem do Louisa.

- Innej nocy, w porządku? Po prostu jest uparty.

Louis wie, że to więcej niż to. Wie, że zranił Harry'ego, być może nawet nie da się tego naprawić. Nie jest nawet pewien dlaczego Anne stoi tutaj i z nim rozmawia. Powinna powiedzieć mu żeby zostawił jej syna w spokoju, ponieważ Louis jest definitywnie okropną osobą.

- Cóż, przestanę się poniżać - Louis mówi jej jak odwraca się, aby odejść - Przekaż mu, że zostanę u mamy na kilka dni.

- Przekażę, skarbie. Dobrej nocy.

Louis niechętnie odpala swój samochód i odjeżdża. Spogląda w lusterko wsteczne, ale tym razem nie widzi stojącego na ganku i obserwującego jego wyjazd, Harry'ego.

* * *

Louis jest już w domu, kiedy jego mama przechodzi przez drzwi z gromadą jego hałaśliwego rodzeństwa za sobą. Jest zwinięty pod puszystym kocem z kubkiem herbaty między dłońmi. Wszyscy rozmawiają ze sobą gdy zdejmują płaszcze, włosy przemoczone od deszczu, który zaczął się nasilać za oknem. Louis słyszy patpat kropel uderzających o szyby, a widok na zewnątrz jest szary i ponury. Lub być może on po prostu wyobraża sobie w taki sposób swoje wewnętrzne uczucia.

- Cóż czy to nie uciekająca panna młoda - wyśpiewuje Lottie pokonując zakręt. Opada na kanapę obok niego i daje uścisk.

Reszta rodziny wita się z nim, a Louis mruczy swoje powitanie. Wszyscy obserwują go wyczekująco, z pewnością oczekując wyjaśnień dlaczego jechali półtorej godziny na ślub, który nie miał miejsca oraz dlaczego Louis znajduje się właśnie tutaj zwinięty na kanapie zamiast z Harrym, czy z powrotem w swoim mieszkaniu. Louis nie jest pewien czy może im w tej chwili dać odpowiedź.

- W porządku, koniec tego zamieszania. Lottie, idź włóż ciastka do pieca - mówi Jay zanim odciąga ich wszystkich od swojego najstarszego syna.

Ernest zostaje i obserwuje Louisa delikatnymi i ostrożnymi oczami. Nie rozumie tego co się stało i prawdopodobnie nie wie kim jest Harry, ale może zobaczyć, że Louis nie jest normalnym sobą. Myśl o tym, że Ernest nie zna Harry'ego wywołuje u Louisa smutek. Każdy powinien znać Harry'ego.

- Dlaczego nie jesteś w swoim garniturze? - Ernest pyta cicho, jakby wiedział, że Louis jest kruchy, lecz był za mały na zrozumienie tego wszystkiego.

- Bo nie chciałem wychodzić za mąż - wyjaśnia tak samo cicho. To jak moment braterskiej więzi czy cokolwiek, ponieważ Ernest wskakuje obok niego i owija go swoimi małymi ramionami.

- Wychodzenie za mąż jest głupie - mówi Ernest jakby to było takie jasne.

Louis nie może się powstrzymać, ale uśmiecha się do niego i przyciąga w stronę swojej piersi.

- Jest głupie jeśli nie kochasz osoby, którą masz poślubić - Louis mówi ze skinięciem.

Ernest jest cicho i głaszcze włosy Louisa. Ma na sobie małą koszulę na guziki oraz khaki, wszystko ubrane na ten wielki dzień. Louis bawi się jednym z jego guzików i cieszy ciężarem swojego małego brata, opierającego się naprzeciw niego.

- W porządku, Ernest. Jest późno. Czas do łóżka - głos Jay dochodzi zza kanapy, skąd ich obserwuje.

Ernest wypuszcza oddech, ale zmienia się on w ziewnięcie i Louis uśmiecha się do niego.

- Czy Lou może przenieść mnie na barana do mojego pokoju? - pyta z wielkimi, niebieskimi oczami patrząc prosto na Louisa. Jak może mu powiedzieć nie?

- Pewnie, kolego.

Wstaje i pozwala Ernestowi wskoczyć na swoje plecy. Doris jest już w swoim łóżku z książką w ręce, kiedy dostają się na górę. Sadza go na jego łóżku, następnie mówiąc obojgu, aby przebrali się do spania. Kiedy wracają po umyciu zębów, Louis składa na ich czołach pocałunki i zgasza światło.

Jest cicho, kiedy schodzi na dół. Reszta rodziny musiała już rozejść się do swoich pokoi. Znajduje swoją mamę w kuchni wyciągającą z pieca tacę świeżo upieczonych ciasteczek.

- Musimy zostawić trochę dla reszty, ale myślę, że możemy wziąć sobie dwa lub trzy - mówi, spoglądając przez ramię, kiedy słyszy Louisa siadającego przy stole kuchennym.

Ciastka są ciepłe i kleiste w jego ustach, stopiona czekolada i ciepłe ciasto i Louis tego potrzebował. Potrzebował swojej rodziny i ciepłej dłoni swojej matki, trzymającej jego.

- Naprawdę spieprzyłem - mówi w końcu.

- Louis - ostrzega cicho, ale nie mówi nic więcej. Patrzy na niego wyczekująco, a on nie wie nawet od czego zacząć.

- Prosił mnie żebym z nim był, mamo, a ja powiedziałem mu nie. Prosił mnie żebym zostawił Aidena i powiedziałem, że nie mogę. Że tego nie zrobię - mówi Louis po ciężkiej ciszy - Jak mogłem być taki głupi? Jak tylko zobaczyłem Harry'ego, powinienem po prostu do niego pobiec i nigdy nie puścić.

Przebrał się w starą, zniszczoną parę dresów i koszulkę, kiedy dostał się do domu, więc jego oczy łatwo znajdują kompas na ramieniu. To jego ulubiony tatuaż, mimo że ma ich kilka, ponieważ wybrał Home jako północ. On wiedział, nawet wtedy, że Home znaczyło Harry.

- Rozmawiałeś z nim od ślubu? - pyta Jay.

- Zatrzymałem się pod jego domem i drzwi otworzyła Anne i powiedziała, że nie chce mnie widzieć, co zrozumiałem. Wszystko zepsułem i skrzywdziłem go. Ja tylko.. ja chcę.. potrzebuję go. Potrzebuję go odzyskać i nie wiem jak to zrobić, bo byłem dla niego taki okropny - przyznaje - Mieliśmy to.. nie do końca romans, ale nasze spotkania były platoniczne, czy coś. I cały czas dawałem mu fałszywą nadzieję.

- Fałszywą? - pyta złączając razem brwi, a zmarszczki wokół jej niebieskich oczu bardziej się uwydatniają. Louis cieszy się, że skupia się na tej części zamiast na fakcie, że praktycznie zdradzał swojego narzeczonego.

- Nie fałszywe, tak myślę. Chciałem żeby to było prawdziwe, ale wtedy był Aiden i jeszcze tego wszystkiego nie pojąłem, i tak się bałem mamo. Tak bardzo się bałem, że wszystko zepsuję, co i tak zrobiłem.

- Nie sądzę, że zepsułeś kompletnie, Louis. Po prostu daj mu trochę czasu.

Louis jej nie wierzy. Kładzie swoją głowę na zimnym drewnie blatu i mówi swoim oczom, aby zdradzieckie łzy przestały je palić. Oni nie mieli tak skończyć. Kiedy poślubił Harry'ego na podwórku tego pięknego popołudnia, gdy byli dzieciakami, myślał, że będzie z Harrym na zawsze.

* * *

Minęły dwa tygodnie od prawie-ślubu i Zayn ma już najwyraźniej dość jego użalania się. Louis został u swojej rodziny przez kilka dni, desperacko mając nadzieję, iż Harry przyjdzie się z nim zobaczyć. Nie zrobił tego, a Louis nie mógł wyczarować w sobie wystarczająco odwagi, by pójść do niego i błagać tylko po to, aby ponownie zostać odrzuconym.

Obecnie siedzi na swojej mizernej kanapie w swoim mizernym mieszkaniu, oglądając stary odcinek Gogglebox. Harry wprowadził go w uzależnienie jednego popołudnia i teraz rozkoszuje się tym, tęskniąc za Harrym i oglądając głupią telewizję.

- W porządku Tommo, czas wstać - mówi Zayn wchodząc do pokoju. Jego włosy są bałaganem od snu i pachnie silnie sprayem do malowania. Musi pracować nad nowym dziełem w ciszy swojego pokoju.

- Nie - Louis odzywa się z rozdrażnieniem - Będę tu siedział, umierał z nudy i nie powstrzymasz mnie.

- Louis wstawaj kurwa i zrób coś z tą sytuacją. Idź znowu z nim pogadać!

- On nie chce mnie widzieć. Spartaczyłem zbyt wiele razy - Louis chowa swoją twarz w poduszkach obok i myśli, że być może się nimi udusi i nigdy nie będzie musiał ponownie radzić sobie z tym problemem.

Zayn wzdycha i owija go swoimi ramionami żeby podciągnąć z powrotem do pozycji siedzącej. Kiedy jest pewny, że Louis skupia się na jego słowach, zaczyna mówić.

- Nie bądź idiotą. Harry cię kocha. On kocha cię od lat - Louis odchrząkuje i odwraca się, ale Zayn chwyta jego twarz i sprawia, że patrzy mu prosto w oczy, nim kontynuuje - Myślałeś chociaż o tym, że on czeka na ciebie aż ponownie spróbujesz? Ubiega się za tobą od pierwszego dnia, praktycznie. Nie myślałeś, że czeka żeby zobaczyć czy będziesz zabiegał o niego z powrotem?

Louis myślał o tym, tak właściwie. Spędził bezsenne noce, starając przekonać się, że musi pójść zobaczyć Harry'ego i próbować to naprawić. Po prostu za bardzo się boi, by cokolwiek z tym zrobić.

- Boję się - oznajmia. Do tego czasu mówił to tak wiele razy, że to zdanie już dłużej w jego własnym umyśle nie ma sensu.

- Czego? - pyta z irytacją w głosie. Przeczesuje dłonią włosy i bierze głęboki oddech - Harry na zawsze będzie cię kochał i dobrze traktował. Jest tutaj. Musisz tylko iść i zdobyć go.

To nie tak, że już tego nie wie. Wie, że Harry będzie kochał go zawsze, jeśli Louis miałby odwagę, by go o to poprosić. Po prostu.. Spędził tyle czasu myśląc, że nie był wystarczająco dobry i teraz myśli o tym, że może być tym, czego Harry chce oraz potrzebuje i to za dużo żeby przetrawić. Chce iść zobaczyć Harry'ego, po prostu boi się, że zepsuł tak bardzo, że Harry w końcu dał sobie z nim spokój. Wciąż martwi się, że to co powiedział Mark było prawdą.

Zayn nie wygląda jakby miał poruszać tę kwestię i jego oczy wbijają się wprost w czaszkę Louisa. Louis wzdycha i wypuszcza zirytowany jęk zanim wstaje i udaje się pod prysznic.

* * *

Palce Louisa drżą, gdy puka do drzwi. Zajmuje to kilka chwil, ale może usłyszeć kogoś po drugiej stronie drzwi. Kiedy się otwierają, Harry stoi tam w długich flanelowych spodniach i szarej, przedartej koszulce. Wygląda uroczo delikatnie i Louis naprawdę chce go pocałować.

- Hej - skrzeczy Louis.

Harry obserwuje go spojrzeniem nie do odczytania i Louis tego nienawidzi. Zawsze był w stanie powiedzieć, co siedzi w jego myślach.

- Co tu robisz? - pyta surowym głosem.

- Przyszedłem cię zobaczyć, tak właściwie.

- Cóż ja nie chcę widzieć ciebie - odgryza się, krzyżując ramiona i opierając się o ramę drzwi.

- Chciałem tylko powiedzieć, że przepraszam - Louis stara się uśmiechnąć, lecz polega.

Harry prycha, ale nie odzywa się.

- Może moglibyśmy porozmawiać i wszystko wyjaśnić? Wtedy mogę gdzieś cię zabrać po coś do jedzenia? - pyta z nadzieją.

Potrząsa głową i z niedowierzaniem patrzy na Louisa. - Po co? Żebyś mógł mnie znów zostawić?

- Zostawiłem Aidena - oznajmia mu Louis.

- Wiem - Harry mówi ze wzruszeniem ramion - Wciąż nie powstrzyma cię to od odejścia.

Louis otwiera swoje usta na moment i musi kilka razy oczyścić gardło, żeby wydobyć z siebie słowa.

- Nie zamierzam znów uciec, Harry. Obiecuję.

- I myślisz, że powiedzeniem tego coś naprawisz? Po tym jak uciekłeś ode mnie dwa razy? No cóż więcej niż to, ale te dwa razy, które naprawdę miały znaczenie?

Jego głos jest jak ostre noże i brutalne uderzenia. Ramiona Harry'ego są odchylone w tył, a ręce umieszczone ochronnie przy klatce piersiowej. Louis życzy sobie, by mógł sięgnąć oraz zrzucić jego ramiona i owinąć wokół siebie.

- Chcę ci udowodnić, że tym razem będzie inaczej - mówi po tym jak jest w stanie pomyśleć o czymś innym, niż o sposobie w jakim bicepsy Harry'ego napinają się pod jego koszulką.

- Miałeś swoją szansę, Louis.

- Wiem, wiem że miałem i zjebałem. Tak jak zwykle to robię. Ale tym razem naprawdę mam to na myśli, Harry. Nigdzie się nie wybieram, obiecuję ci.

Louis nie jest dziś ponad błaganie. Szczególnie odkąd Harry jest tuż przed nim, oddychając tym samym, powietrzem, stojąc tutaj i wyglądając jak anioł ze swoją aureolą zmierzwionych loków.

- Nie wierzę ci. Ostatnim razem myślałem, że skończyłeś uciekać, że w końcu dokonałeś wyboru i się ustabilizowałeś, ale tego nie zrobiłeś. Nie mogę pozwolić ci zrobić mi tego ponownie.

- Proszę, Harry - mówi chwiejnym głosem i sięga po niego dłonią.

Harry odsuwa się zanim może złapać palcami jego ramię.

- Czas żebyś poszedł, Louis.

Drzwi zamykają się przed jego twarzą i opada na swoje kolana, cała jego energia opuszcza jego ciało. To jest dokładnie to, czego się obawiał.

* * *

Następnego ranka Louis budzi się z bólem głowy od zbyt dużej ilości tequili i jęczenia nad swoją straconą miłością. Do jego twarzy jest przylepiona karteczka samoprzylepna i delikatnie ją odrywa.

Próbujjjj dalejjjjjj!! xx Payno

Wzdycha i rozciąga się, zanim wstaje i czyści swój nieświeży zapach tequili miętową pastą do zębów.

Próbuj dalej. Racja.

Harry powiedział, że nie sądził iż Louis traktuje go na dłuższą metę. Cóż, czas żeby Louis pokazał mu, że się mylił.

Louis podjeżdża do małej kwiaciarni, do której Harry zabrał go po kwiaty na wesele. Za ladą stoi ta sama kobieta, jej plakietka mówi Lou, i Louis uśmiecha się na to nim spotyka jej oczy.

- Mogę w czymś pomóc? - pyta przypatrując się mu.

Nie ma wątpliwości, że pamięta kim jest. Nie ma także wątpliwości, że wie o bałaganie w jakim jest.

- Tak, chciałbym kupić wianek zrobiony z białych róż i bukiet z - mówi jej Louis wyciągając kawałek kartki, aby pokazać jej listę kwiatów, które chce. Zeszłej nocy wyszukał w google znaczenia kwiatów i wybrał kilka do bukietów.

Niezapominajka: prawdziwa miłość/wspomnienia
Hiacynt (fioletowy i niebieski): "Przepraszam, proszę wybacz mi" i wierność
Pierwiosnek: Nie mogę bez ciebie żyć

Zatrzymuje się żeby rozważyć go przez moment i spogląda w dół na listę, uśmiechając się delikatnie do siebie jak czyta wybór kwiatów. Przeprasza i idzie na zaplecze przygotować wianek oraz zorganizować bukiet. Louis spaceruje po sklepie podczas czekania i ogląda różne typy roślin. Może będzie musiał wykupić cały ten sklep zanim wszystko dobiegnie końca i może poczuć jak jego portfel płacze w kieszeni.

- Proszę bardzo - Lou mówi mu kilka minut później. Ma ze sobą związany bukiet kwiatów i nieskazitelny, idealnie ułożony wianek gotowy dla niego.

- Dzięki - odrzeka podając jej swoją kartę. Skanuje ją, a niezręczna cisza buduje się między nimi, gdy czeka na proces transakcji.

- Skrzywdź go ponownie, a odetnę ci kutasa - oznajmia mu nonszalancko, jakby mówiła mu o pogodzie na zewnątrz. Dziś jest pochmurnie, co nie pomaga nastrojowi Louisa.

Louis skina i akceptuje paragon oraz kwiaty. - Zanotowane.

Wybiega w pośpiechu z kwiaciarni w obawie o bezpieczeństwo swojego penisa i wskakuje do samochodu. Jazda do mieszkania Harry'ego nie jest daleka od sklepu, ale korek jest wolny, a ciężarne, szare chmury nad nim wyglądają na gotowe do wybuchu.

Harry wychodzi z mieszkania, gdy Louis pokonuje ostatni stopień. W jednej dłoni ma bukiet, a wianek owinięty wokół drugiej ręki, jak stara się złapać oddech przez tak szybkie wbiegnięcie po schodach.

- H - sapie, pochylając się trochę i dysząc - Zaczekaj.

Harry odwraca się szybko do niego - najwyraźniej Louis go przestraszył - i przyswaja kwiaty szerokimi oczami.

- Co ty robisz? - pyta, rozdziawiając szczękę.

- Przyniosłem ci kwiaty - oznajmia Louis, wyciągając przed siebie bukiet. Zasysa wdech i wypowiada szybko słowa, rumieniec zabarwia jego policzki - Jest tutaj dużo kwiatów, które mają wiele znaczeń, bo wiem, że lubisz jak kwiaty coś oznaczają. Tutaj jest lista znaczeń, znalazłem je w Google i chciałem po prostu, żebyś je miał.

Następnie z wahaniem robi krok naprzód, więc Harry nie musi sięgać za daleko po bukiet i oferowaną listę. Przyjmuje kwiaty oraz kartkę bez słów, nie spotykając wzroku Louisa.

- Mam też dla ciebie wianek - oferuje nieśmiało, nagle czując się strasznie głupio. Kwiaty były prawdopodobnie gównianym pomysłem.

- Dzięki - mówi Harry cicho, z oczami na miękkich płatkach kolorowego bukietu.

Pozwala Louisowi umieścić wianek na swoich lokach i dostosować tak, by wszystkie pąki kwiatów były skierowane w prawidłową stronę.

- Pięknie - szepcze Louis, bardziej do siebie, niż do Harry'ego.

Obserwuje delikatny różowy rumieniec pojawiający się na jego karku i rozprzestrzeniający się na jego policzkach. Bierze to jako zwycięstwo.

- Muszę się zbierać - mówi, skinając w stronę schodów. Bierze kilka kroków od Louisa, a jego oczy ciemnieją, gdy zdaje się otrząsać po swojej chwilowej nieśmiałości. - Dzięki za kwiaty, tak myślę.

- Nie ma problemu - Louis mówi z machnięciem dłoni - Po prostu chciałem zrobić coś miłego.

Patrzy na Louisa przez długą chwilę, zanim skina do siebie i schodzi niezdarnie w dół po schodach. Louis patrzy jak odchodzi i życzy sobie, by rzeczy były prostsze.

* * *

Widzi Harry'ego w Sainsbury kilka tygodni po zostawieniu niezliczonych, łzawych liścików miłosnych, przyczepionych do drzwi każdego ranka. Nigdy nie dostaje odpowiedzi, oczywiście, ale listy zawsze znikają, kiedy następnego poranka zanosi nowe. Zayn uważa, że jest romantyczny, a Liam parska na niego, kiedy garbi się nad stołem i próbuje wymyślić tekst, piękny sposób na powiedzenie "jestem kutasem i byłem głupi, ale jestem beznadziejnie w tobie zakochany".

Odzyskiwanie miłości swojego życia jest ciężką pracą.

Aczkolwiek, na swój sposób, Louis cieszy się, że musi na to pracować. Jeśli Harry po prostu przyjąłby go z powrotem, Louis miałby tą myśl, iż rzeczy poszły za łatwo. Oni potrzebowali wszystko rozstrzygnąć, wciąż potrzebują, i zdał sobie sprawę, że musi zawalczyć o uczucia Harry'ego, po byciu tak okropnym człowiekiem.

Harry zawsze go kochał i zawsze podążał gdziekolwiek Louis poszedł. Może czas, aby role się odwróciły.

Louis przechodzi przez wysepkę maszynek i kremów do golenia, oczami lustrując różne pianki i próbując dowiedzieć się, która jest najtańsza. Dlaczego jest tak wiele marek dosłownie tej samej rzeczy? I to zwodnicze opakowanie, które mówi, że ten krem do golenia powinien kosztować 2 funty więcej, ponieważ mężczyzna na jego przodzie ma bardziej zdefiniowaną szczękę, niż ten na pudełku niżej.

Louis sięga i chwyta najtańsze pudełko, jakie może znaleźć. Normalnie to Zayn robi zakupy na ich wszystkie kremy do golenia, ponieważ posiada pewien rodzaj którego używa i odmawia kompromisu, ale leży chory w łóżku pociągając nosem, Liam odmawia opuszczenia jego boku, a Louis został wysłany na posyłki. Nie zapłaci 20 funtów za małą butelkę luksusowego kremu do golenia, nawet jeśli Zayn wpadnie później w napad złości.

- Dostaniesz podrażnienia od tych rzeczy - mówi głęboki głos za nim.

Louis stara się kontrolować uśmiech, który gości na jego ustach i polega. Obraca się, aby zobaczyć za sobą stojącego Harry'ego z maszynką do golenia w jednej ręce, jedną z tych drogich elektrycznych, która porusza się z konturami szczęki i rzekomo nie zrani cię, kiedy jesteś w pośpiechu.

Louis sięga nieśmiało i przejeżdża ręką po swoim zagęszczającym się zaroście. Byli bez produktów do golenia od paru dni, żaden z nich nie był szczególnie zainteresowany, żeby wyskoczyć do marketu w dole ulicy. I tak każdy z nich dobrze wygląda z zarostem, więc to nie jest nic wielkiego. Przez większość czasu Louis po prostu woli mniejszy, szczególnie kiedy rozmawia z ładnymi chłopakami.

- Skąd wiesz, że to nie będzie dobre dla mojej twarzy? - pyta Louis, unosząc brew i zmieniając ciężar ciała na jedną nogę, więc może wypiąć biodro. To jego naturalna pozycja do flirtu i sposób w jaki wargi Harry'ego zmieniają się w mały uśmieszek, pokazuje że wie dokładnie co Louis robi.

- Bo jest tani, a twoja twarz zawsze była delikatna - mówi mu Harry ze wzruszeniem ramion, jakby wyjaśniał dlaczego niebo jest niebieskie.

- Oh tak? - kwestionuje, chociaż to głupia rzecz do powiedzenia, ponieważ oboje znają odpowiedź, a on brzmi trochę jak drażliwy dzieciak.

- Mmhmm - Harry pomrukuje, gdy sięga i śledzi opuszkiem palca wskazującego skórę na karku Louisa, tworząc małe kółeczko około połowy drogi między ramieniem, a szczęką - Szczególnie właśnie tutaj.

Louis zwalcza drżenie, które próbuje przebiec w dół jego kręgosłupa, ponieważ Harry go dotyka. Czuje się jak głupi gimnazjalista z crushem, bo jego skóra pali pod prostym dotykiem. To głupi palec, na litość boską, ale jego ciało jest głodne delikatnych dłoni Harry'ego od miesięcy.

Jego nos zostaje napastowany przez zapach słodkiej wody kolońskiej oraz jabłkowego szamponu, gdy Harry nachyla się nad nim i wybiera czerwone pudełko z muskularną twarzą na przodzie. Ogląda jak oczy Harry'ego skanują je szybko, nim podaje je Louisowi.

- To powinno być w porządku. Powiedz Zaynowi, że to jest tylko tańsza wersja tego co normalnie używa i będzie w porządku - mówi, oczami błądząc po twarzy Louisa, ale nigdy nie napotykając jego oczu.

- Harry - Louis próbuje, beznadziejnie życząc sobie, by Harry został kilka chwil dłużej i pozwolił powiedzieć mu swoje przemówienie.

- Na razie, Louis - Harry mówi z małym uśmiechem, zanim odchodzi w dół alejki i spoza zasięgu wzroku.

Louis jęczy i opiera się naprzeciw stojaka z kremami do golenia przed sobą. Kilka pudełek spada obok niego i nie może się zmusić, by go to obchodziło.

* * *

Niezliczoną ilość listów miłosnych i kilka tuzinów róż o różnych kolorach i znaczeniach wysłanych pod drzwi Harry'ego później, Louis ma zamiar wyrwać sobie włosy. Tak bardzo chce Harry'ego z powrotem.

Od ślubu minęły prawie trzy miesiące i Louis zaczyna tracić nadzieję. Harry nie zwrócił uwagi na żadną wiadomość Louisa pytającą czy mogą porozmawiać, nie odpowiedział na żaden jego list i nie rozmawiał z nim od ostatniego miesiąca w Sainsbury.

Louis opiera się o barierki na ich balkonie, obserwując zabłąkanego psa, którzy przeszukuje jakieś śmieci w alejce, kiedy telefon wibruje w jego kieszeni. Wsuwa papierosa, którego spokojnie wypala między wargi, żeby odnaleźć urządzenie i skanuje wiadomość od Nialla.

Wyjeżdżam z miasta na weekend. Zabieram Barbs poznać rodziców

Louis marszczy brwi do swojego telefonu jakby pytał o więcej informacji i sięga wolną ręką, aby wyciągnąć papierosa spomiędzy zębów, więc może kontynuować wydmuchywanie czynnika rakotwórczego. Myśli nad słowami Nialla i podczas kiedy cieszy się, że Niall znalazł dziewczynę, którą uznaje za wystarczająco wartą, aby ujawnić ją małemu miasteczku Mullingar gdzie każdy zna każdego, nie jest pewien dlaczego Niall mu o tym mówi. Nie rozmawiali wiele od czasu nie-ślubu.

Gratki, Louis odpowiada. Jest miłym człowiekiem i szczerze cieszy się ze szczęścia Nialla. Nawet jeśli czuje ukłucia, myśląc o tym co mógłby mieć.

Dzięki ale mówię ci to bo powinieneś zrobić coś z tym że mnie nie ma

Louis przechyla głowę, a grzywka wpada mu w oczy. Odsuwa swoje uparte włosy i rozważa nad odpowiedzią.

Co masz na myśli ??

Zajmuje to Niallowi minutę lub dwie, by odpowiedzieć i w czasie, kiedy komórka Louisa wibruje w jego dłoni, jego papieros jest na ostatnich pociągnięciach.

Wykonaj ruch

Louis jęczy. On już wykonał swój ruch! Niezliczone ruchy! Pisał listy i wysyłał kwiaty, nie wspominając, że spędził bezsenne noce tęskniąc w swoim łóżku i przeglądając stos zdjęć na które nie odważył się spojrzeć latami, znalezione starannie wepchnięte na tył szafy w starym kartonie po butach, ponieważ oczywiście jest banalnym człowiekiem.

On nie chce mnie widzieć Niall

W ciągu sekundy Niall odpowiada prostym Nie bądź idiotą i oto koniec tego.

* * *

Louis jest całkiem pewny, że nie spali całego mieszkania ze swoimi okropnymi umiejętnościami gotowania i bierze to jako zwycięstwo. Nic z jedzenia nie wygląda na spalone na wióry, może trochę przegotowane i kurczak może być trochę suchy, ale jest dumny ze swojego sukcesu. Domowe purée leży w misce, chłodząc się, a pomieszczenie pachnie jak stopiony ser: mozzarella i parmezan, będąc dokładnym.

Rozgląda się za czasem, zegarek nie wisi tam, gdzie wisiałby w jego mieszkaniu i zauważa, że prawdopodobnie ma tylko kilka minut do czasu, aż jego życie będzie oficjalnie skończone.

Właśnie skończył zapalanie świec i nakładanie kawałków kurczaka owiniętego w szynkę parmeńską na każdy talerz, kiedy słyszy brzdęk kluczy i odblokowanie zamka. Drzwi skrzypią za nim i Louis wstrzymuje swój oddech.

Patrzy jak Harry zrzuca klucze na komodę i poprawia włosy, zdając się nie zauważyć, że Louis stoi kilka stóp od niego. To zajmuje moment, ale Harry przychodzi. Kiedy zdaje sobie sprawę, że Louis stoi w kuchni obok kolacji przy świecach z zapachem jedzenia przecinającego powietrze, jego mina jest niemal komiczna.

- Co ty robisz w moim mieszkaniu? - pyta Harry zszokowany, z szerokim spojrzeniem pełnym pytań.

- Gotuję ci obiad - Louis odpowiada, wskazując na jedzenie na stole.

- Ale.. Jak ty się tu nawet dostałeś? - pyta, wciąż oniemiały i przyklejony do swojego miejsca. Po chwili namysłu, dodaje - Ty nie gotujesz.

Louis łaskawie ignoruje ostatni komentarz.

- Niall pożyczył mi swój klucz zapasowy.

Harry skina, oczami błądząc po garnkach na piecu oraz papierze do pieczenia, leżącym na blacie. Następnie patrzy na Louisa z uniesioną brwią.

- Ugotowałem ci obiad i chciałbym żebyś przynajmniej spróbował zanim zdecydujesz zamówić na wynos.

Harry bierze krok naprzód nim może to lepiej przemyśleć i staje.

- Dlaczego gotujesz mi obiad?

- Chcę być spontaniczny i ugotować ci obiad, czy to źle? Wiem, że za cholerę nie potrafię gotować, ale naprawdę bardzo się starałem i chcę abyś spróbował - Louis mówi, podczas gdy siada przy jednym z nakryć. Ma nadzieję, że Harry podąży za jego ruchem i usiądzie, zamiast chodzenia.

Harry w końcu miękknie po tym jak Louis robi pokaz krojenia kurczaka i wzięciu gryza.

- Wciąż nie rozumiem co tu robisz - mówi Harry jak siada i zaczyna jeść. Wydaje z siebie mały dźwięk zadowolenia, kiedy próbuje purée.

- Sam zrobiłem - mówi mu Louis zamiast odpowiedzi, dumnie wypychając pierś. Nie jest to wielki wyczyn, ale wciąż czuje jakby był w czymś znakomity.

Harry spogląda na niego z aprobatą, prawie jakby także był z niego dumny.

Jedzą w ciszy i jest miło, gdyby nie odrobina napięcia. Louis nie był wokół Harry'ego przez długi czas i coś w jego klatce piersiowej rozluźnia się, kiedy posiada go w swoim zasięgu wzroku.

- Było dobre - Harry odzywa się po tym jak bierze ostatni gryz. Louis czuje jak duma puchnie w jego piersi, a oczy Harry'ego są mniej ostrożne niż zazwyczaj, więc Louis weźmie co może.

- Cieszę się, że ci smakowało.

- Nie sądziłem, że potrafisz gotować - Harry przedrzeźnia go lekko, gdy chwyta ich talerze i zabiera je do zlewu.

- Nie sądziłem, że potrafię aż do dziś.

Atmosfera staje się ciężka od niewypowiedzianych słów i nieprzekazanych uczuć. Louis myśli, iż może sięgnąć i dotknąć napięcia jak żywe, oddychające, przerażone zwierzę swoimi uniesionymi piórami w obronie, jeśli użyje wystarczająco wyobraźni.

- Harry-

- Dzięki za obiad Louis, ale jestem zmęczony i chcę pójść wcześnie spać - Harry mówi do piany w zlewie jak myje talerze.

- Nie.

Zabiera to całą jego siłę żeby postawić stanowczo stopy obok stołu. Nie chce uciec do drzwi, co jest dobrym znakiem. Chce tylko podbiec do Harry'ego i ciasno go trzymać. Świece wciąż migoczą, wosk spływa po bokach i zbiera się w uchwycie. Ostatnia woń sera i pieczonego kurczaka unosi się w powietrzu.

Harry obserwuje go umieszczając talerze z powrotem pod wodę. Stoi tak przez kilka chwil w ciężkiej ciszy, obserwując dokładnie Louisa i Louis myśli, że on być może czeka na jego ucieczkę.

- Powiedziałem, że nie ucieknę ponownie, Harry - Louis mówi głosem zaskakująco silnym, nawet jeśli wewnątrz się trzęsie.

Harry skina ze zmarszczeniem brwi i odwraca do Louisa, krzyżując ramiona i opierając biodro o blat przy zlewie.

- Nie uciekasz?

- Nope. - upewnia się, aby zrobić nacisk na "p", tylko po to żeby być nieznośnym. Dostaje za to najkrótszy z uśmiechów.

Kolejny punkt dla Louisa.

- I co tak cię w tym upewnia? - pyta Harry. Louis może zobaczyć jak jego paznokcie zatapiają się w bicepsach, jakby uziemiał się w uczuciu bólu i Louis chce zabrać jego dłonie i sprawić, że przestanie. Nie może. Jeszcze nie.

- To że jestem głupio w tobie zakochany i nigdy przenigdy nie chcę zostawiać cię ponownie.

Wszytkie ściany, które Harry próbował utrzymywać wokół siebie, walą się wprost na jego oczach. Znów wygląda jak szesnastolatek z szerokimi, wrażliwymi oczami, podgryzając swoją wargę. Harry zdaje się w sobie kurczyć i Louis tego nienawidzi. On tylko chciał zawsze go wzmacniać, nie niszczyć.

- Ale zostawiłeś mnie. Tak wiele razy, Lou. Nie mogę znów zostać tak zraniony. Nie będę.

Harry może wyglądać wrażliwie i anielsko, lecz jego wypowiedź za bardzo nie drży. Chociaż było użycie przezwiska, więc może Louis do czegoś zmierza.

- Wiem, Harry. Wiem, że cię zostawiłem i niszczy mnie to wewnątrz każdego pojedynczego dnia, myśląc o tym ile razy cię zasmuciłem, albo zostawiłem samego. To mnie zabija - Louis zaczyna silnie, ale na koniec, jego głos wisi na włosku.

Harry sięga w górę żeby pobawić się swoją dolną wargą, oczami oceniając Louisa jak pozwala sobie przyswoić słowa Louisa. Louis powiedział mu jak przeprasza milion razy poprzez listy, kwiaty i sposób w jaki na niego patrzy, ale zastanawia się czy Harry kiedykolwiek mu uwierzył.

- Kocham cię - mówi Louis, upewniając się, że jego głos jest stanowczy i głośny.

Oczy Harry'ego zaczynają wypełniać się łzami i Louis nie jest pewny czy są to dobre zły, czy nie.

- Lou-

- Nie, pozwól mi mówić, Harry. Muszę to z siebie wyrzucić - Harry przytakuje stopniowo i Louis bierze głęboki oddech. Myślał o wszystkim co musi powiedzieć od miesięcy, ale w tej chwili ma w głowie pustkę. Zamiast tego zaczyna po prostu improwizować. Improwizowanie czasami działa, myśli. - Kochałem cię odkąd byłeś szesnastolatkiem i po raz pierwszy mnie pocałowałeś. Kochałem cię od dnia, w którym pierwszy raz włożyłeś kwiaty w swoje włosy, a twoje loki wpadły ci na twarz. Kochałem cię odkąd uśmiechałeś się do mnie szeroko ze swoimi nieznośnymi plakatami, dopingując mnie z trybun za każdym razem kiedy zdobyłem gola w szkole. Kochałem cię odkąd zgodziłeś się pomagać mi w ćwiczeniach do wczesnych godzin porannych. Kochałem cię odkąd spojrzałeś na Doris i Ernesta i nazwałeś się ich szwagrem, podczas gdy spali.

Harry uśmiecha się na to wspomnienie i Louis bierze to jako kolejny punkt.

- Kochałem cię odkąd powiedziałem ci, że nie mogę dłużej tego robić i wyjechałem do Manchesteru. Kochałem cię odkąd zobaczyłem cię patrzącego za to głupie, duże okno w tym na Boga okropnym miejscu, do którego poszliśmy pierwszym razem. Kochałem cię odkąd pokonałeś swój strach i zaśpiewałeś z zespołem swojego przyjaciela tamtej nocy w pubie. Kochałem cię odkąd zobaczyłem, że masz pieprzone tatuaże dla nas wytatuowane na stałe na swojej piersi-

- Lou - wykrztusza Harry. Łzy spływają po jego policzkach jak strumienie, a oczy są podpuchnięte.

- Pozwól mi skończyć - szepcze, głos ma ochrypły od emocji, a ciało trzęsie się z ilości uczuć przechodzących przez nie - Kochałem cię odkąd kochaliśmy się w twoim łóżku - Harry wydaje kolejny zdławiony dźwięk i robi krok w jego stronę. Louis unosi dłoń żeby go zatrzymać. - I kochałem cię, Harry Stylesie, każdej chwili mojego życia. Nawet kiedy byliśmy mile od siebie i byłem pewny, że nienawidziłeś mnie całym sobą, nigdy nie przestałem kochać cię z całych swoich sił. Spędzę resztę mojego życia próbując udowodnić ci, że nie ucieknę i cię kocham.

Może to być najbardziej łzawa rzecz, którą Louis kiedykolwiek zrobił, ale przez wyraz na twarzy Harry'ego, zrobił coś prawidłowo.

- Przysięgam ci, na wszystko co mam, że nigdy nie ucieknę od ciebie ponownie. Jesteś moim jedynym, Harry.

Harry stoi kilka kroków od niego, ale nic z tym nie robi. Louis chce krzyczeć i płakać, ponieważ on dosłownie obnażył swoją duszę, coś czego nigdy nie sądził, iż będzie w stanie zrobić, a Harry wciąż go nie dotyka.

- Boję się - Harry przyznaje cicho, palcami skręcając po swoich jeansach, jakby zwalczał bodziec dotknięcia Louisa.

Co za zamiana ról, Louis myśli jak obserwuje spięte ciało Harry'ego, nim patrzy na niego.

- Wiem że tak, H, ale obiecuję ci, że nie odejdę znowu, obiecuję.

Harry spuszcza wzrok na swoje stopy i gryzie wargę.

- Naprawdę mnie zraniłeś, Louis, a ja nie mogę pozwolić temu odejść. Nie ponownie - mówi w końcu, spoglądając z podłogi w górę, patrząc Louisowi w oczy.

- Wiem - mówi Louis cichutko. Wie, że to niczego nie naprawia - Ale może możesz mi dać kolejną szansę? Chcę ci udowodnić, że mogę być lepszy.

Harry rozważa to przez kilka chwil, zdając się przetwarzać ten pomysł w swojej głowie i poczuć ciężar propozycji na języku.

- Kocham cię Louis - Harry wyznaje mu ze skupionymi oczami i zmarszczonymi brwiami - Ale jeśli uciekniesz ponownie, nie wracasz - ostrzega z ostrym spojrzeniem i zaskakująco stabilnym głosem, mimo tego że łzy wciąż ciekną w dół jego twarzy.

- Nie ucieknę - Louis powtarza, potrzebując wbić to do głowy Harry'ego - Nie ucieknę.

- Ale jeśli tak, to tyle.

- To tyle - wtóruje Louis. Czuje, jakby powinien być przerażony tym ultimatum, ale nie jest. Wie, że nie zostawi ponownie Harry'ego. Szybko przeszukuje swój mózg, aby dowiedzieć się co mu podpowiada i jak czują się jego stopy, stanowczo przyziemione do podłogi, i zdaje sobie sprawę, że chęć do zwiania z mieszkania nie istnieje. Dobrze.

- Ok, zatem - odzywa się Harry, przybliżając trochę bliżej.

- A więc, możemy znów spróbować? - Louis pyta z nadzieją, gotów, by podskoczyć na swoje palce żeby spotkać Harry'ego w połowie drogi - Ja będę twój, ty będziesz mój i będziemy starać się aby nam się powiodło? Ty i ja, przeciwko światu i to wszystko?

Harry uśmiecha się w dół na niego, wciąż odrobinę niepewnie, ale z miłością. Jego oczy świecą się jak szmaragdy przez zachód słońca, a jego długie falowane włosy opadają trochę na jego twarz. Louis sięga w górę i zakłada je za jego ucho, a wtedy decyduje utrzymać swoją rękę zatopioną w delikatności, jaką tam znajduje.

- Prawda jest taka, Louis. Że zawsze byłem twój - mówi Harry przed złączeniem ich ust. Jego twarz wciąż jest mokra od łez i oboje za bardzo uśmiechają się, by odpowiednio się pocałować, ocierają o siebie zębami i chichoczą w swoje usta, ale jest to wszystko, czego Louis kiedykolwiek będzie chciał.

___________________________

Ciężko mi to mówić, ale nadszedł czas żeby się pożegnać :( Opowiadanie jest zakończone, ale nie do końca, ponieważ autorka obiecała jeszcze epilog/dodatek (obiecuje to od dobrych kilku miesięcy, ale wciąż obiecuje), który ja także obiecuję przetłumaczyć jak tylko się pojawi!

Nie jestem autorką tego, a jedynie marną tłumaczką więc pisanie podziękowania nie należy do mnie, ale dziękuję za wasze gwiazdki i komentarze jeśli takie były! (dziękuję też za wasz odzew pod ostatnim rozdziałem, nie spodziewałam się, wow)

Zapraszam teraz na moje tłumaczenie do którego wracam i które może was zainteresować - Shake Me Down, a także na nowe które w najbliższym czasie pojawi się na moim profilu - If You're The One For Me Then I'll Be Your Hero

Ps chciałabym zobaczyć minę Harry'ego jak wchodzi do domu a w kuchni widzi Louisa, xnuadnw, btw wiecie co ugotował Louis?? ;>

Jeśli przeczytałeś, to ten ostatni raz, proszę o zostawienie gwiazdki tutaj, lub pod rozdziałem który podobał wam się najbardziej, napiszcie też komentarz w którym dacie znać co sądzicie czy coś (kocham wasze komentarze)

Trochę się rozpisałam, ale ciężko mi się pożegnać z tym ff, bo je uwielbiam ok

Dobra, do zobaczenia (napisania, idk) xx

Continue Reading

You'll Also Like

329K 19.8K 20
Louis Tomlinson zdecydowanie nie jest hetero. Harry Styles nie jest do końca pewien swojej orientacji seksualnej. Razem postanawiają to rozgryźć, a p...
18.3K 1K 61
Na pierwszy rzut oka dla uczniów jest to zwykła szkoła ze zwykłymi uczniami. Ale czy na pewno? Czy młodzież, kompletnie ze sobą nie związana w żadnym...
439 86 6
Louis Tomlinson zyskał grand na sto milionów funtów w swojej wymarzonej firmie, co czyni go rozchwytywanym inżynierem oraz mężczyzną. Dostał awans i...
9.9K 300 37
Co, gdy na liście Jacoba Smitha, szefa mafii, pojawi się dość młody policjant? |Rozpoczęcie:10.12.2023r |Koniec:21.04.2024r...