Uncommon Sanction - tłumaczen...

By heaventosky

44.1K 929 284

More

Uncommon Sanction - tłumaczenie
Rozdział pierwszy - tłumaczenie
Rozdział trzeci - tłumaczenie
Rozdział czwarty część pierwsza - tłumaczenie
Rozdział czwarty część druga - tłumaczenie
Rozdział piąty - tłumaczenie

Rozdział drugi - tłumaczenie

4.9K 123 60
By heaventosky

Wszelkie prawa nalezą do autorki (Ellen)

-Harry?

-Hmmmm? – Harry odpowiedział, budząc się z niewygodnym parsknięciem.

-Harry – Louis szturchnął jego klatkę piersiową. – Możesz mnie puścić? Proszę! 

-Mmmph…zostań… - Harry jęknął zacieśniając uścisk wokół najlepszego przyjaciela.

-Harry! – Louis dźgnął go jeszcze raz i było to tak bolesne, że prawie całkowicie wybudziło

Harry’ego ze snu. – Harry, jeśli mnie nie puścisz, skończę wymiotując na ciebie.

Krótki moment zajęło zanim ten komentarz dotarł do jego mózgu, ale kiedy to się stało Harry puścił Louisa natychmiastowo. Louis wstał z łóżka i pobiegł do łazienki zanim Harry otworzył oczy.

Kiedy był już wystarczająco przebudzony wygramolił się z łóżka i wyszedł sennie ze swojego pokoju, do kuchni, by wziąć szklankę wody dla Louisa. Kiedy wszedł do łazienki znalazł dyszącego Louisa na podłodze. Uklęknął przy nim i podał szklankę. – W porządku? – wychrypiał.

Louis zamknął oczy i skinął głową. – Nie zwymiotowałem dużo… głównie żółć i wodę…ugh… mam nadzieję, że mdłości niedługo odejdą…

-Jestem pewien – Harry wymamrotał pocieszająco, pocierając plecy Louisa. Usiadł z Louisem na pięć minut, zanim pomógł wstać przyjacielowi. – Chodź… wrócimy do łóżka.

Kiedy Harry znów się obudził, Louis spał spokojnie przy nim. Budzik wskazywał ósmą trzydzieści i był pewien, że nie uśnie ponownie. Przez moment Harry po prostu leżał tak, sennie wpatrując się w jego najlepszego przyjaciela i zastanawiając się bezczynnie, z łagodnym niepokojem, kiedy Louis zaczął wyglądać tak mizernie. Jego twarz była blada, a długie, zakręcone rzęsy kontrastowały przy niej, w rzeczywistości było w tym coś słodkiego i delikatnego. Może umysł Harry’ego płatał mu figle, bo Louis był w ciąży, czy jakieś inne gówno, ale… cześć niego gorąco zapragnęła pogłaskać blady, delikatny policzek przyjaciela. Później, wyszedł z pokoju na palcach i wszedł do zimnej kuchni. Po nalaniu wody do czajnika, pierwszą rzeczą, jaką zrobił było napisanie do mamy – potrzebował jakiejś staromodnej, matczynej porady.

HEJ MAMO, MASZ JAKIEŚ ZŁOTE RADY NA PORANNE MDŁOŚCI LOUISA? XX

Kiedy wysłał wiadomość wlał wrzątek do dzbanka na herbatę i zrobił sobie tost. Nie było sensu robić nic innego w tej chwili, i tak będzie musiał czekać do dziewiątej rano na kogokolwiek w biurze Simona, aby umówić się. Miał tylko nadzieję, że Simon będzie dostępny i chętny na spotkanie. Ale znów, mała cześć niego, miała nadzieję, że nie, bo to zebranie prawdopodobnie będzie najbardziej żenującym i surrealistycznym, jakie kiedykolwiek miało miejsce. Ale nie miał zamiaru się o to martwić, prawdopodobnie Louis robił to za ich dwóch.

Kiedy skończył swój tost jego telefon zadzwonił. Harry podniósł go i uśmiechnął się.

HEJ KOCHANIE! BIEDNY LOUIS – SPRÓBUJ JAKIEŚ HERBATNIKI Z IMBIREM I AKUPRESURĘ, MI POMOGŁY. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIEDŁGUO POCZUJE SIĘ LEPIEJ, MAMA XX

Harry uśmiechnął się i spojrzał na zegarek, było za dziesięć dziewiąta. Miał wystarczająco czasu, żeby wyskoczyć do Tesco i wrócić. Nie musiał zadzwonić punktualnie o dziewiątej.

Tak właściwie była dopiero dziewiąta dziesięć, kiedy wrócił i zadzwonił. Kobieta, która odebrała, prawdopodobnie sekretarka, bo nie rozpoznał jej, wydawała się bardzo miła i umówiła ich na spotkanie w południe.

Kiedy już ustalił wszystko, zrobił kolejny kubek herbaty i położył na talerzu imbirowe ciastka, kilka plastrów banana, tost i winogrona. Zaniósł je do swojej sypialni. Louis obudził się, kiedy otworzył drzwi.  

-Dzień dobry – powitał go cicho, gdy Louis się rozciągał i ziewał. – Jak się teraz czujesz?

-Muh… - Louis chrząknął.

Harry zachichotał, kładąc talerzyk i kubki na szafce nocnej.  – Czekaj… - delikatnie położył rękę na plecach Louisa i pomógł mu usiąść. – Teraz powoli – kiedy Louis oparł się już o zagłówek, Harry wręczył mu talerz jedzenia. Louis popatrzył na to i zmarszczył brwi. Harry odczytał jego wyraz twarzy, jako zmieszanie ‘ugh, nie mogę teraz tego zjeść’ i ‘czym ty, do cholery chcesz mnie nakarmić?’ – Znalazłem kilka porad – wyjaśnił spokojnie. – To ważne, żebyś jadł, kiedy możesz, a to właśnie jedzenie powinno być lekkie dla twojego żołądka i zmniejszy też trochę twoje mdłości.

Wyraz twarzy Louisa zmienił się w sympatię i niejasne rozbawienie. – Rozumiem – podniósł ostrożnie jeden z herbatników i skubnął brzeg z gracją, nadal ostrożny, nawet po ostrzeżeniach Harry’ego. Kiedy nie zachciało mu się od razu wymiotować, wziął większy kęs, a nieco okruchów zostało mu na ustach. Imbir był silnie działający i dziwny, ale nie poczuł nudności. Chociaż był pewien, że będzie miał dość jedzenia ich, po kilku miesiącach, gdy będą one podstawowym składnikiem jego diety.

-Mam też dla ciebie to, do wypróbowania.

Louis spojrzał do góry, kiedy Harry znów się odezwał i zobaczył, że trzymał coś wyglądającego na bransoletkę.

-Kupujesz mi biżuterię? Cóż, Panie Styles, jestem zaszczycony, ale obawiam się, że nie jestem materialistą – powiedział, biorąc rzecz od najlepszego przyjaciela. Jego nastrój zmienił się jednak, kiedy zobaczył, co to było. 

-To bransoletka z akupunktury – Harry wyjaśnił niepotrzebnie po parsknięciu Louisa w odpowiedzi. – Uh… słyszałem, że też może pomóc z porannymi mdłościami.

Louis poczuł, że uśmiecha się wbrew sobie. – Oh… - powiedział i zabrało mu to więcej tchu, niż oczekiwał. Harry wyciągnął rękę i wziął bransoletkę od przyjaciela, pokazując mu, żeby wyciągnął nadgarstek. Louisa zrobił tak i Harry umieścił ją we właściwej pozycji.

Na początku było to niekomfortowe, ale na pewno rozproszyła nudności na tyle, że Louis mógł zjeść. Harry usiadł obok niego, gadając o wszystkim i o niczym, dostarczając trochę więcej potrzebnego rozproszenia. Kiedy Louis zjadł już wszystko, nawet, jeśli nie było tego dużo, Harry powiedział mu o spotkaniu. Twarz Louisa zbladła, ale wydawał się też zdeterminowany. Nie żeby miał za dużo do powiedzenia w tej sprawie.

~*~

Simon popatrzył na Harry’ego, później na wydruk USG, a potem znów na Louisa tak, jak to zrobił już sześć razy. Jego usta otworzyły się, ale nic nie powiedział. Harry przygryzł swoją wargę jeszcze mocniej. Możliwe, że był to pierwszy raz, kiedy Simon Cowell naprawdę oniemiał. Louis wiercił się niewygodnie na krześle, obok Harry’ego, którego stopa podskakiwała nerwowo, oczekując na słowa Simona.

Simon popatrzył na niego ponownie, znów na zdjęcie i z powrotem na Louisa, a jego oczy były szersze niż ostatnio.

-Simon…? – Harry ostatecznie zaryzykował, ochrypłym głosem, ale znów czekał na reakcję minutę i zaczął być niecierpliwy.

Nagle Simon zaśmiał się histerycznie, a obydwaj chłopcy przestraszyli się. – Nareszcie!

Harry i Louis spojrzeli na siebie, kompletnie zdumieni i powiedzieli bezgłośnie ‘nareszcie’? Simon odrzucił głowę do tyłu i wybuchł śmiechem. – W końcu to wszystko zrozumiałem – brzmiał na lekko szalonego. – Hahaha! Mówię wam, jeśli uda mi się ukryć mężczyznę w ciąży, który w dodatku jest w najsławniejszym zespole na świecie, wtedy nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwej hahaha! Nic tego nie przebije! Od tego dnia będę niepokonany! – zachichotał jeszcze raz, brzmiąc maniakalnie.

-Uh… - Harry tylko gapił się na Louisa, który też się na niego popatrzył, żaden z nich nie wiedział, jak odpowiedzieć ‘czarnemu charakterowi niczym z Bonda’, którym chwilowo był ich menadżer.

Nagle Simon przestał się śmiać i posłał im poważne spojrzenia, na co podskoczyli jeszcze raz. – Czego ode mnie oczekujecie?

Louis przełknął ciężko… - Cóż… - zaryzykował nieśmiało. – Mieliśmy nadzieję, że nam doradzisz.

Simon zamrugał oczami, jakby nie tego oczekiwał, a następnie machnął ręką niecierpliwie. – Nie, nie to mam na myśli, co chcecie, żeby się stało? Chcecie zachować to w sekrecie, czy wolicie powiedzieć światu prawdę?

-O Boże – Louis odpowiedział, opierając się. – Oczywiście chcemy zachować to w tajemnicy! Jeśli tylko… jest to możliwe?

Simon zacisnął usta. – To będzie trudne, ale nie niemożliwe – powiedział po chwili namysłu. – Rozumiem, że macie zamiar to ukrywać? – Louis nie zawahał się kiwając głową, posłał nawet Harry’emu mały uśmiech. – Tak.

Przez krótką chwilę, na ustach Simona zagościł mały uśmiech, prawie ojcowski, ale chwilę później został zastąpiony przez chłodny, profesjonalny wyraz twarzy. – Ty, oczywiście, będziesz musiał zniknąć na ostatnie kilka miesięcy z życia publicznego. Mam na myśli, że choć większa cześć społeczeństwa jest głupia, jednak nie aż tak głupia. Na pewno zauważyliby twój brzuch, nawet pod luźnymi ubraniami. Musimy również wymyślić niesamowitą przyczynę twojej nieobecności, a później nagłego pojawienia się dziecka.

-Czyli to możliwe? – Louis zapytał, tak cicho, ze ledwie można było go dosłyszeć. Wydawało się, że wstrzymuje oddech.

Simon spojrzał na niego.

-Cóż… przypuszczam, że to będzie wyzwanie… powiedz mi, kto jeszcze wie?

-Um… – Louis powiedział lekko drżącym głosem. – Dr McKenna oczywiście i gość, który robił mi rezonans i uh… nasze mamy. To tyle.

Simon skinął głową. – Co z Liamem, Zaynem i Niallem?

Harry i Louis potrząsnęli głowami. – Chcieliśmy zaczekać to USG Louisa w 20 tygodniu, więc mielibyśmy do pokazania im lepsze zdjęcia…no wiesz… jako dowód – Harry wyjaśnił.

Simon znów przytaknął. – Okej… dobrze…. – złączył wargi i postukał piórem o biurko w zamyśleniu. – Plan na teraz… dobrze, uh… dajcie mi kilka tygodni by, uh…przetrawić tę informację i porozmawiać z innymi menadżerami. Ustalimy jakiś plan…jakoś… i damy wam znać. Ale jak na razie, nie mówcie nikomu, dobrze? Nawet bliskiej rodzinie – obydwaj przytaknęli i Simon oblizał usta. – Dobrze – on też przytaknął. – Zanim pójdziecie, macie jakieś zastrzeżenia do tego, co powinno, a co nie być umieszczone w planie?

-Żadnych dziewczyn – Louis powiedział od razu, a jego wzrok spoczął przez moment na Harrym. – To dziecko jest moje i Harry’ego – pomimo tego, jak dziwnie to brzmi. Nie chcę żadnego trzeciego koła, które wywołałoby dodatkowe zamieszanie w życiu dziecka, jakkolwiek trudne będzie wyjaśnienie tego.

Simon znów pokiwał głową i uniósł brew, aby zorientować się, czy jest coś jeszcze. Tym razem Harry się odezwał.

-Nie chcę żeby Louisa opuszczał kraj – powiedział tak stanowczo, jak tylko potrafił. Przełknął ciężko, gdy zarówno Louis i Simon popatrzyli na niego ostro. Podtrzymywał swoje zdanie. – Tylko przez to, że to dziecko nie jest… konwencjonalne… wciąż chcę być częścią ciąży i chcę być przy narodzinach mojego syna.

Złapał wzrok Louisa i zobaczył nieśmiały uśmiech kształtujący się na jego ustach. Popatrzył się z powrotem na Simona i ujrzał prawdziwe zaskoczenie i coś, co mogłoby być ‘emocjonalnym’ wyrazem twarzy. – To chłopiec?

Harry i Louis przytaknęli i oboje poczuli coś ciepłego oraz ekscytującego w swoich sercach. Będą razem mieli syna. Syna. Razem. Harry ledwo mógł powstrzymać wielki uśmiech, który chciał uformować się na jego twarzy. Jego twarz drgnęła kilka razy, przez, co prawdopodobnie wyglądał jak idiota.

-Cóż, miejmy nadzieję, że odziedziczy mniej energii niż jego matka i więcej zdrowego rozsądku, niż ojciec – Simon powiedział z błyskiem w oczach. Moment zajęło Harry’emu by zrozumieć, a potem parsknął natomiast Louis prychnął na taką zniewagę.  – Ale teraz na poważnie – Simon dodał, oddając zdjęcie. – Informujcie mnie na bieżąco z postępem sprawy, Louis. Jeśli będziesz potrzebował czasu przed przerwą powiedz mi, albo zarządowi.

-Dzięki – Louis mruknął, a jego policzki zaczerwieniły się lekko.

Wydawało się, że to koniec spotkania, więc obaj, on i Harry wstali i zaczęli zbierać swoje rzeczy.

Kiedy doszli do drzwi Simon zawołał. – I chłopaki? – Odwrócili się do niego, zaciekawieni. – Gratulacje.

Louis wypuścił z siebie olbrzymie westchnienie ulgi, kiedy wyszli z ciepłego budynku Syco na oszronioną, londyńską ulicę. Harry uśmiechnął się do niego, zapinając guziki płaszcza i drżąc lekko na zimne, jesienne powietrze. –Cóż – powiedział ucieszony. – Poszło lepiej, niż oczekiwaliśmy. Wszystko w porządku?

-Chyba tak – Louis zgodził się, uśmiechając. – I tak. Więc… co teraz?

Harry wzruszył ramionami i spojrzał na ulicę, krzywiąc się, gdy dojrzał rozpoznanie w oczach grupki dziewcząt. Cholera. Naprawdę nie chciał teraz się przymilać. On tylko… chciał po prostu spędzić czas sam na sam z Louisem i zrelaksować się trochę po spotkaniu. – Może oglądniemy film – jeśli czujesz się na siłach?

Louis przewrócił oczami i otoczył ręką ramiona Harry’ego. – Jestem w ciąży,  a nie umierający, Harry. Chodź, ruszmy się stąd, zanim zamarzniemy.

~*~

10 dni później

Zmiana jedzenie i bransoletka z akupunktury wydawały się naprawę pomagać na poranne mdłości Louisa, Harry sam sobie pogratulował. Louis zwymiotował tylko dwa razy od ich spotkania z Simonem. Dalej czasami było mu niedobrze, ale mógł zatrzymać w sobie jedzenie. To dobra rzecz, szczególnie teraz, kiedy chłopaki wrócili ze swoich rodzinnych domów i zespół znów zaczynał spotkania. Ostatnią rzeczą, której potrzebowali były podejrzenia, co do stanu zdrowia Louisa. Do tej pory nie zauważyli żadnej zmiany w swoim koledze z zespołu, co oszczędziło im niezręcznych pytań, zanim byli na nie gotowi. Tak naprawdę, nie było żadnej różnicy.

Dzisiaj byli na podpisywaniu, to było pierwsze wydarzenie, odkąd Louis dowiedział się o ciąży i dzięki Bogu wszystko na razie szło dobrze. Louis był w dobrym nastroju, wyglądając na lekko zmęczonego, ale żartując z fanami w swoim typowym, Louisowym stylu. Harry cieszył się na jego dobry humor i sam przekomarzał się z fanami. Gdyby zwrócił szczególnie ich uwagę na Larry’ego Stylinsona to byłoby zupełnie przypadkowe. Naprawdę.

Pierwsza oznaka, że nie wszystko jest w porządku pojawiła się po dwóch godzinach, kiedy podekscytowana fanka poprosiła o zdjęcie. Louis zgodził się, ale chrząknął, kiedy fanka w szybkim tempie popchnęła jego brzuch na stół, aby pozować do aparatu przyjaciółki. Przez moment Harry instynktownie chciał odepchnąć dziewczynę i cackać się nad Louisem, czy wszystko z nim w porządku. Tak naprawdę, chciał ją uderzyć za jej głupotę i ze złości zacisnął dłonie w pięści pod stołem.

Ale wtedy zorientował się, że ona nie ma pojęcia o stanie Louisa, a on nie może chcieć uderzyć dziewczynę z niewytłumaczalnego powodu. Zamiast tego zrobił coś, czego nie robił nigdy wcześniej i nie miał zamiaru – podważył Louisa. Gdy ten był rozproszony, szybko odchylił się na krześle i syknął do ochroniarza, żeby upewnił się, że Louis nie będzie przytulał i w ogóle dotykał fanów. Ochroniarz nie zakwestionował go i nie pytał o nic, tylko, gdy następnym razem Louis wstał by przytulić fankę, ten zacisnął stanowczo położył rękę na jego ramieniu, nakazując mu usiąść. Louis nie wyglądał na szczęśliwego, ale Harry się nie przejmował. Lepiej było dmuchać na zimne. Gdy starszy nie patrzył przytaknął ochroniarzowi w aprobacie.

Druga rzecz, która się zdarzyła miała miejsce dużo później, popołudniu, kiedy szli przez centrum handlowe do czekającego samochodu. Przeszli obok butiku dziecięcego i Louis nagle się zatrzymał. Harry instynktownie też się zatrzymał i zobaczył, ze Louis wpatruje się w najmniejszą parę dresów, jakie Harry kiedykolwiek widział. Wyraz twarzy Louisa sprawił, że Harry tryskał radością, starszy wyglądał na całkowicie… oczarowanego. Te piękne szafirowe, niebieskie oczy były niesamowicie miękkie i jego usta wygięły się w najbardziej zadumanych, prywatnych uśmiechów. Serce Harry'ego prawie wypadło z jego piersi i odbiło się o podłogę. Nie mogąc się powstrzymać podszedł i szepnął do ucha Louisa. – Słyszałem, że pewne dwie podniecone babcie chcą coś kupić swojemu pierwszemu wnukowi... Mam dać im podpowiedź?

Louis odwrócił się powoli. Nie powiedział nic, tylko przycisnął silny pocałunek do policzka Harry’ego, przez co ten rumienił się przez następną godzinę.

~*~

Później tego wieczora….

-Przynieś mi piwo! – Harry krzyknął w odpowiedzi przełączając pilotem na DVD i wchodząc w główne menu.

-Co chcesz, Lou? – Zayn zawołał ze swojej kuchni. – Piwo, czy wódka z colą?

-Uh… - Louis zawahał się. – Tak w sumie, może po prostu napiję się wody, dzięki – nastąpiła długa cisza, która nagle stała się dla Louisa i Harry’ego niekomfortowa.

-Od kiedy przestałeś pić? – Liam zapytał, unosząc brew na niego z innej kanapy, a Zayn patrzył z przejścia do kuchni, równie zaskoczony.

Louis próbował nonszalancko wzruszyć ramionami. – Trochę kiepsko się czuję – skłamał. – Chyba lunch mi zaszkodził… nie chcę tego jeszcze pogorszyć.

-Dobrze – Zayn powiedział, krzyżując ręce. – Jeśli będziesz rzygać, upewnij się, że dotrzesz do łazienki, nie zwymiotuj na mój dywan.

Louis zasalutował i posłał Harry’emu uśmiech pełen ulgi, kiedy ‘nie picie’ przeszło bez dalszych podejrzeń. Nadal mieli trzy tygodnie do USG w 20 tygodniu, więc im dłużej mogli nie wzbudzać podejrzeń, tym lepiej.

~*~

Kilka dni później…

Harry zagwizdał w roztargnieniu wchodząc do łazienki, nie spodziewając się widoku, który zastanie. Jego serce zabiło mocniej, a kolejny uśmiech wtargnął na jego usta, kiedy widział wyczyny swojego przyjaciela. Louis stał przed wielkim lustrem i podciągał podkoszulek by odsłonić goły brzuch. Palce wolnej dłoni delikatnie przebiegały w górę i w dół po opalonej skórze, śledząc jej zarys. Zdecydowanie była tam krzywizna, której nie było wcześniej, Harry był tym zachwycony. Louis w końcu zaczynał się pokazywać.

-Widzę, jak się na mnie gapisz – Louis wymamrotał i Harry zaśmiał się, wchodząc głębiej do pomieszczenia.

-Wyglądasz fantastycznie – odpowiedział i zabrzmiało to jak żart, ale nie celowo.

  

-Zaczynam wyglądać grubo – Louis westchnął, dotykając drobną krągłość.

Harry prychnął i podszedł do niego. – Widziałem dużo większe wybrzuszenia, niż te, które ty masz teraz. Proszę, powiedz, że nie wpadniesz w kompleksy, jak te wszystkie dziewczyny. Jesteś w ciąży, nie gruby.

-Och, zamknij swoją gębę – Louis odparł i westchnął, spuszczając swoją koszulkę. – Jeszcze nie poczułem, jak się porusza – mruknął. – Wiem, że McKenna powiedziała, że to się normalnie zdarza między 14. a 19. tygodniem, a nawet czasami w 20., ale ja jestem prawie w 18. tygodniu i nie poczułem nawet trzepotania.

Harry zachichotał i owinął ramiona wokół klatki piersiowej Louisa, całując jego skroń, kiedy obydwaj patrzyli się w lustro. – Pewnie odziedziczył moją miłość do spania – Harry wymamrotał. – Daj mu jeszcze kilka tygodni, a na pewno przestanie być leniwy. Jeśli będzie jak ty, to jak raz się poruszy będziemy potrzebowali środka uspokajającego by go okiełznać…. – jęknął, kiedy Louis szturchnął go mocno w żebra. – Hej! Miałem to na myśli w dobrym sensie! – zaprotestował, chichocząc.

Louis przewrócił oczami. – Oczywiście – potem westchnął. – Chyba lepiej, jeśli już będziemy się zbierać. Nie chcemy się spóźnić na ten wywiad w radiu, po tym wszystkim… fani by nam nie wybaczyli.

-Jesteś pewien, że czujesz się na siłach? – Harry nie mógł nic poradzić na lekkie zaniepokojenie. Louis wymiotował wcześniej, tego ranka i pomimo tego, udało mu się przełknąć kilka imbirowych herbatników i banana.

-Nic mi nie jest – Louis wzruszył ramionami, a następnie uśmiechnął się promiennie, podnosząc jego rękę i potrząsając nadgarstkiem.  – Mam moją wierną bransoletkę!

Harry tylko uśmiechnął się w odpowiedzi, powstrzymując się przed uszczypaniem policzka Louisa. Starszy czasami wywoływał u niego całkiem dziwne uczucia. – W porządku -  powiedział. – Ale bądź ostrożny, dobrze? Nie podchodź za blisko do barierek, wiesz, jacy są fani, w momencie, kiedy się pojawisz, od razu cię otoczą.

Louis dotknął delikatnie jego ramienia. – Będę bezpieczny, Harry – powiedział. – Obiecuję.

~*~

-… we wtorek spędzacie ranek na sesji do Cosmo. Zaczyna się równo o dziewiątej chłopaki – Paul ostrzegł. – Więc żadnych nocnych wypadów, jasne?

-Tak, tak – odpowiedzieli chórem, tylko częściowo zainteresowani.

-Popołudniu – Paul podkreślił, próbując odzyskać ich uwagę. – Jedziecie do Leeds na specjalną godzinę w Radio Aire. I nie, zanim zapytacie, nie możemy się nigdzie zatrzymać, jadąc na północ.

Pojawił się szmer zawiedzionej skargi – Harry, Zayn i Louis przez moment mieli nadzieję, że będą mogli odwiedzić domy rodziców na wspomnienie o Leeds. – Powodem, dla którego nie możecie –Paul kontynuował. – Jest to, że jesteście na żywo w Radio One o 8:30 w środę, by promować nowy singiel. Pamiętacie, że jest wypuszczany w piątek?

-Oczywiście – Liam odpowiedział z lekkim oburzeniem.

-Cóż, moglibyście przynajmniej przejawić odrobinę entuzjazmu – Paul odparł, przewracając oczami.

-Moglibyśmy – Zayn mruknął. – Ale jest dopiero dziewiąta trzydzieści pieprzonego ranka – za wcześnie by myśleć o czymś, poza filiżanką kawy.

Paul westchnął, prawie zdenerwowany. – Zaraz dostaniesz przerwę na kawę, Zayn, posłuchaj mnie jeszcze przez chwilę.

Louis nagle odezwał się trochę nerwowo, przypominając sobie o czymś.

-Um… Paul?

-Tak? – Paul westchnął patrząc zza grafiku.

Louis wiercił się. – Uh… Jak bardzo ważne jest to, żebyśmy wszyscy uczestniczyli w tym wywiedzie w środę? – Harry posłał mu pytające spojrzenie.

Paul wpatrywał się w niego nieruchomym wzrokiem. – A masz jakieś lepsze miejsce do bycia?

Louis znów się wiercił z pewnością zdenerwowany. – Um… nie lepsze… tylko… tak, jakby… mam wizytę o dziewiątej rano w środę i nie mogę jej opuścić.

-Wizytę? – Paul uniósł brew i zwrócił się na Harry’ego. Louis miał USG u McKenny w środę – jedno z jego, co dwutygodniowych. W osiemnastym tygodniu to miało być ostatnie krótkie badanie przez dużym w dwudziestym tygodniu, kiedy dostaną zdjęcia… i w końcu powiedzą chłopakom.

-Wizytę u lekarza… - Louis uzupełnił niepewnie. –  Nie jest to absolutnie konieczne, czy coś, ale miałem to zaplanowane już jakiś czas temu ...

-Jak długo to potrwa? – Paul przerwał już zaczynając obliczać, jak może to naruszać ich napięty harmonogram.

-Niedługo – Louis zapewnił. – Najdłużej czterdzieści pięć minut.

-Więc zdążysz na wywiad u Blue Petera o trzeciej?

-Tak – Louis przytaknął żarliwie.

-W takim razie dobrze, myślę, że poradzimy sobie z jednym wywiadem bez ciebie… - Paul dalej mówił o ich harmonogramie, a Harry pochylił się bliżej do ucha Louisa.

-Dasz radę pójść sam?

Louis przytaknął i odwrócił się trochę, szepcząc w odpowiedzi. – Tak, ale mama raczej pójdzie ze mną, jeśli ją zapytam.

-Zapytaj – Harry doradził, uważając, że Louis powinien mieć kogoś przy sobie – nawet, jeśli tylko do dopilnowania, żebyś wypił tyle wody, ile potrzeba.

~*~

Środowy poranek…

Dziwnie było robić wywiad tylko we czwórkę i według Harry’ego nie aż tak zabawnie. Louis naprawdę był duszą zespołu i bez jego radosnego szaleństwa, rozmowy było trochę nudne. Może powinni wcześniej przygotować wyjaśnienie nieobecności Louisa, ale to było trochę zabawne, kiedy każdy z nich coś dorzucał. Skończyło się na Louisie będącym trochę nie w formie i odpoczywającym. DJ zachichotał i zagrał ‘Look After You’ The Fray by poprawić kiepski nastrój Louisa i podnieść go na duchu.

Harry naprawdę został rozczarowany, że nie mógł pójść na badanie z Louisem, ale wątpił, że znalazłby wystarczająco dobry powód, by opuścić wywiad, które Paul by łyknął. Naprawdę byłoby dużo łatwiej, gdyby tylko powiedzieli ludziom prawdę.

Przypadkowo na jego twarz wkradł się wielki uśmiech, kiedy przypomniał sobie, jak wychodził rano z mieszkania. Louis jadł zimną pieczoną fasolę z puszki na kanapie i oglądał telewizję śniadaniową – nadal w piżamie bezgłośnie okazując niezadowolenie z programu, jakby był pantomimą. Był tak cudownie dziwny. Harry nie mógł się powstrzymać i podszedł do niego i pogłaskał włosy Louisa pieszczotliwie.  – Muszę już wyjść. Zadzwoń do mnie i daj znać, jak ty i Junior się macie – powiedział odchodząc.

-Oczywiście – Louis przytaknął, stukając chudym palcem w policzek. Harry zaśmiał się i schylił, całując delikatnie policzek starszego w miejscu, na które pokazywał.

Louis uśmiechnął się do niego promiennie, kiedy się odsuną. – Miłego dnia, kochanie! Zobaczymy się, jak wrócisz do domu!

To było jakieś półtorej godziny temu i Harry jeszcze nie miał wiadomości od Louisa. Badanie powinno się już skończyć, albo prawie, prawda? Tak, był trochę zniecierpliwiony, więc wińcie go.

~*~

McKenna przycisnęła na maszynie guzik i przyłożyła głowicę i mikrofon do brzucha Louisa. Czarno i niebiesko-biały obraz migał na ekranie – dziecko pojawiające się i znikające. Wydawało się, że McKenna ma trudności z uzyskaniem dobrego obrazu i zaczęła marszczyć brwi. Żaden dźwięk również nie wydobywał się z głośników. Dalej przesuwając mikrofon po brzuchu Louisa przyciskała go mocniej. Louis posłał swojej mamie niepewny uśmiech, który odwzajemniła ściskając jego rękę.

~*~

Z powrotem w Radio One, wywiad w końcu się skończył i spotkali się z fanami, którzy przyszli się z nimi zobaczyć. Teraz, czekali w holu, aż ich samochód podjedzie do drzwi.

Harry zaśmiał się, robią unik przed ręką Liama, odskakując poza jego zasięg, kiedy przypomniał sobie, że jego telefon był wyłączony, a wiadomość od Louisa mogła na niego czekać. Louis już na pewno wyszedł z kliniki. Wyjął go z kieszeni, odblokowując i wołając do Zayna i Liama, że idzie szybko zadzwonić.

Poszedł trochę głębiej wzdłuż korytarza, by mieć więcej prywatności. Zatrzymał się przy małym okienku i właśnie miał wciskać ‘2’, kiedy zobaczył, że miał wiadomość. Od Jay. Zamrugał, lekko zaskoczony i otworzył ją.

HEJ HARRY. ZADZWOŃ JAK NAJSZYBCIEJ. TO BARDZO WAŻNE. PROSZĘ, NIE DZWOŃ DO LOUISA. xx

Żołądek Harry’ego ścisnął się niespokojnie. To… brzmiało złowieszczo… Jego serce podskoczyło mu do gardła, zniżył telefon i przeszukiwał kontakty dopóki nie znalazł ‘Jay komórka’. Jego palec zadrżał nieznacznie, kiedy nacisnął przycisk wybierania. Czekał niecierpliwie, aż słychać było piąty sygnał, zanim Jay odebrała. – Harry? – wychrypiała, a serce Harry’ego poskoczyło jeszcze bardziej.

-Tak – odpowiedział grubo. – Co... co się stało?

Nastąpiła krótka przerwa i usłyszał ją jak bierze drżący oddech i poczuł, jak jego własny zaczyna drżeć ze strachu. – Harry… - wyszeptała. – Musisz przyjechać prosto do domu, skarbie…Tak mi przykro… tak bardzo mi przykro…ale…Louis…Louis stracił dziecko.

Harry stał tam oszołomiony przez moment. Echo tych słów okropnie odbijało mu się w uchu i osunął się ciężko na podłogę…

~*~

Harry musiał poświęcić moment, aby uspokoić się przed wejściem do ich mieszkania. Przez kilka chwil stał pod drzwiami, ocierając oczy rękawem i biorąc uspokajające wdechy. Zostawił Liama, Nialla i Zayna lekko zdezorientowanych w radiu – wszyscy byli zaskoczeni jego stanem emocjonalnym. Oczywiście, nie mieli pojęcia, co się dzieje i Harry nie był w stanie wymyślił jakiegoś spektakularnego kłamstwa, więc nie powiedział nic.

Wiedząc, że bardziej się nie pozbiera, włożył klucz do zamka i otworzył drzwi. Mieszkanie było dość ciche z wyjątkiem szeptów z telewizora. Z sercem w gardle i płonącymi oczami, kopnął buty i zawiesił płaszcz, wchodząc głębiej. W tym momencie Jay wyszła z kuchni i zamarła na jego widok. Jej dolna warga powoli zaczęła drżeć, więc przygryzła ją. Harry zadrżał i wydusił z siebie coś, co przy odrobinie szczęścia brzmiało jak. – Gdzie jest Lou?

Jay wskazała na sypialnie jej syna, wyglądając na niezdolną do mówienia. Jemu to pasowało. Wszystko, co chciał teraz zrobić to dostać się do Louisa. Tylko Louis się teraz liczył.

Przytakując tępo, Harry przeszedł przez salon do sypialni Louisa. Nawet nie pukał – nie wiedział, czy miał na to siłę. Zamiast tego, pchnął drzwi, by się otworzyły i wślizgnął się w ciemność, zamykając je za sobą mocno. Zasłony były szczelnie zasunięte, ale słychać było świszczący oddech, który powiedział Harry’emu, że Louis nie śpi i… nie jest dobrze.

Pomimo tego, że nie mógł go zobaczyć, Harry wiedział, że Louis leży na swoim łóżku. Zdejmując własny sweter, Harry wślizgnął się w pościel, od razu wchodząc w kontakt ze zbyt ciepłym ciałem Louisa. Jego serce jeszcze bardziej się złamało, kiedy najlepszy przyjaciel, prawie rozpaczliwie, wtulił się w jego klatkę piersiową. Louis zacisnął pięści na koszulce, przyciskając swoją wilgotną, niemal rozpaloną twarz do szyi. Harry zacisnął zamknięte oczy, ale nie mógł powstrzymał swoich łez, gdy Louis beczał. – Tak mi przykro, Harry…Przepraszam, przepraszam, przepraszam, proszę… proszę nie znienawidź mnie.

Harry przytulił go do siebie tak mocno, jak tylko mógł, chcąc wyrzucić te okropne myśli z jego głowy. Nigdy nie mógłby go nienawidzić… nie po czymś takim. Pociągając nosem, przycisnął mocno usta do czoła Louisa, zostawiając je tam, gdy wymamrotał. – Nie masz, za co przepraszać, Lou… to nie twoja wina… ani trochę…nigdy nie potrafiłbym nienawidzić cię…nigdy… szczególnie za coś takiego – poczuł miękkie łaskotanie powiek Louisa na szyi, gdy zaciskał oczy i poczuł coś ciepłego spłynęło na jego obojczyk. Zadrżał i złapał tył głowy najlepszego przyjaciela, próbując podarować mu jak najwięcej komfortu, podczas gdy jego własne łzy moczyły włosy Louisa. Nie wiedział, czy płacze za Louisa, czy za siebie. Chociaż, był prawie pewny, że to pierwsze. Był zrozpaczony po utracie syna, ale jeszcze bardziej z powodu trwałego efektem, który nieuchronnie pozostanie na jego najlepszym przyjacielu. Jego łzy zwiększyły się dwukrotnie, podobnie jak ból w klatce piersiowej, kiedy poczuł jak Louis rozpada się w jego ramionach, szlochając niepohamowanie. 

Harry nic nie powiedział – czekał, aż Louis się wypłacze.

Ostatecznie, Louis ponownie się odezwał, szeptem, jakby błagał Harry’ego. – Naprawdę go chciałem…

Oczy Harry’ego zacisnęły się jeszcze mocniej na to łamiące serce wyznanie, dusił w sobie szloch – kompletnie nieprzygotowany na wstrząsające słowa Louisa.

-Myślisz, że…to kara…za wcześniej…?

-Nie – Harry powiesział natychmiast, a jego głos lekko się załamał. – Nie, Boże, nie, nie, nie! – powiedział we włosy Louisa. – To nie jest kara. Przysięgam. To po prostu…nie miało być tym razem. To wszystko. To nie jest niczyja wina.

Przez minutę, czy jakoś tak, po prostu leżeli tam, mocno splecieni, dzieląc się surowym żalem. W końcu Harry przesunął się i jego ręka przez przypadek otarła się o brzuch Louisa. Zamarł w przerażeniu, tak jak Louis.

-Nic… nic ci nie jest? – Harry wyszeptał, unosząc drżącą rękę. – To boli?

-Nie… - Louis pociągnął nosem, jeszcze bardziej przyciskając twarz do szyi Harry’ego. – Nic… nic nie czuję. Nigdy…. Nigdy nawet nie poczułem, jak kopie, Haz – Louis zapłakał cicho, sprawiając, że kolejna fala łez wylała się z oczu Harry’ego. Przytulił mniejszego jeszcze mocniej, przyciskając usta go jego głowy, zanim wziął drżący, mokry oddech. – Wiem, Lou…Wiem… Tak mi przykro…Co….co teraz?

Louis pociągnął nosem długo i ciężko, zanim odpowiedział. – Muszę wrócić do kliniki jutro i wywołają… Powiedziała, że jest jeszcze na tyle mały, że nie zrobi mi żadnej szkody, kiedy…. no wiesz….

Harry przytaknął, zagryzając swoją wargę mocno, próbując kontrolować łzy. – Chcesz, żebym z tobą poszedł?

Louis odsunął się trochę, a Harry spotkał jego czerwone, surowe oczy i usiłował nie rozpaść się, gdy dostrzegł ile bólu w nich tkwi. – Naprawdę chcesz tam być? – Louis czknął. – To znaczy… to nie będzie przyjemny widok.

Harry sięgnął ręką i pogładził delikatnie kciukiem szorstki policzek Louisa. Jego skóra była wilgotna i rozpalona. – Chcę być tam z tobą – powiedział pewnie. – To nie jest coś, przez co powinieneś przechodzić samemu…. Ale tylko, jeśli chcesz, żebym tam był.

Louis przełknął ciężko i kiwnął głową, chowając przemoczoną twarz w szyi Harry’ego, próbując unormować oddech. – Tak….chcę….proszę – wyszeptał, łamiącym się głosem.

~*~

Ich mamy zaproponowały, że z nimi pójdą, ale Harry i Louis stanowczo powiedzieli, że muszą zrobić to na własną rękę. Zaczęli razem i muszą skończyć razem – w prywatności. Ta część musiała być tylko ich – nie chcieli dzielić tego horroru z nikim.

Nie dało się ukryć, cała ta sytuacja była najstraszniejszą rzeczą, przez jaką kiedykolwiek przeszli. Nie dało się tego opisać, to było okropne. McKenna była sympatyczna i profesjonalna, a jej pierwszymi słowami, było zapewnienie Louisa, że nic nie będzie boleć. Mogli dać mu najsilniejsze leki, których normalnie nie podaliby komuś ze zdrowym dzieckiem. Ale te miłe słowa były jedynie strużką wody w szalejącym ogniu.

Nawet przytulny pokój, który był prawdopodobnie zwykłą ‘prywatną’ porodówką nie uśmierzył bólu w najmniejszym stopniu. Miał telewizor i rzeczy do zrobienia herbaty - jak normalny pokój w hotelu, ale to tylko sprawiło, że jeszcze bardziej poczuli, jak sytuacja wymyka się spod kontroli.

McKenna wyjaśniła, że dziecko jest małe i ‘teoretycznie’ nie powinno wywołać żadnych szkód u Louisa, to, albo będą musieli go otworzyć. Louis zdecydował się na pierwszą opcję, idea pójścia pod nóż przerażała go. Było wiele sposobów opisania, jak to wszystko się odbędzie, ale żaden z nich nie znalazł w tym nic śmiesznego, a już na pewno nie myśleli o robieniu sobie z tego żartów. Zamiast tego usiedli nerwowo na kanapie, chcąc mieć to z głowy i pójść do domu by stłumić ich żal i ból serca. McKenna podała w ciszy tabletki do połknięcia, które miały sprowokować poród i zostawiła ich w prywatności.

Kilka godzin minęło zanim pigułki zaczęły działać, Louis i Harry spędzili ten czas przytuleni, oglądając jakąś beznadziejną telewizję na małej kanapie. Okazjonalnie Harry zauważał kilka zbłąkanych łez płynących w ciszy w dół twarzy Louisa i przyciągał go bliżej do klatki piersiowej. Nie marnował oddechu na pocieszające słowa, bo nic nie było w porządku i nic nie będzie przez najbliższy czas.

Co pół godzina McKenna przychodziła by sprawdzać postęp Louisa i jego narządy wewnętrzne. W końcu, około pierwszej popołudniu, Louis zaczął wiercić się na kanapie i pocierał palcami brzuch w irytacji.

-Wszystko w porządku? – Harry zapytał, puszczając przyjaciela i pozwalając mu wstać. Louis potrząsnął głową, czując się coraz bardziej niekomfortowo. – Chyba się zaczęło – wymamrotał.

Harry przytaknął i sam wstał. – Lepiej połóż się na łóżku – zalecił łagodnie. – Powiem Sheili by dała znać McKennie.

To było brudne i przygnębiające, a dla Louisa upokarzające. Trzymał twarz schowaną w szorstkim policzku Harry’ego, drżąc i łkając, gdy Harry trzymał go blisko z jedną ręką wokół jego głowy, a drugą masującą brzuch, gdzie mógł poczuć skurcze. Harry nie mógł widzieć, co się dzieje pod prześcieradłem, ale od czasu do czasu słyszał dźwięk, na który się krzywił, wiedząc, że dziecko właśnie wychodzi. Koncentrował się na pocieraniu brzucha Louisa i szeptaniu słów zachęty, kiedy McKenna prosiła Louisa o zrobienie czegoś.

Harry wiedział, kiedy było po wszystkim, bo nagle Louis chwycił go boleśnie mocno, jęcząc nieprzyjemnie, a następnie się rozluźnił i zaszlochał w sposób, który zniszczył chłopaka z Cheshire.

Oszołomiony, Harry porwał swojego przyjaciela w ramiona i trzymał go mocno, samemu szlochając. McKenna dała im piętnaście minut samotności, zanim wróciła, pytając czy chcąc zobaczyć dziecko, zanim zostanie zabrane na sekcję zwłok. Louis jęknął głosem łamiącym serce. - …Nie! – w ramię Harry’ego, a ten natychmiast przytaknął. Wiedział, że jeśli go zobaczą nic nigdy nie będzie takie samo. Nie chciał tego. Nie chciał, by ta twarz na zawsze nawiedzała jego i Louisa umysły.

Po kolejnych dwudziestu minutach Louis wystarczająco się uspokoił, by wstać i wziąć prysznic. Harry poszedł z nim, siedząc na zamkniętej toalecie desce sedesowej próbując się uspokoić – czekając, by być pod ręką gdyby Louis miał zawroty głowy czy coś. Ostatnią rzeczą, którą potrzebowali był wstrząs mózgu Louisa w tym sanie. Kiedy Louis umył się, Harry czekał z ręcznikiem i w ciszy pomógł mu się wysuszyć i ubrać. Louis mu pozwolił. Tak naprawdę, Harry zrobił większość. Apatyczne wyczerpanie wydawało się ogarnąć go nagle i nie wydawał się troszczyć się o to, czy był skłonny funkcjonować jak należy.

Harry znalazł w sobie wystarczająco siły by zaopiekować się swoim przyjacielem i udało mu się ignorować dyskomfort z pomagania mu w tak osobisty sposób. To była pomocne, ponieważ McKenna dała Louisowi pudło podpasek, które miałby nosić przez kilka dni by łapać jakąkolwiek pozostającą krew, którą embrionalny worek zostawił. Harry przygryzł swoją wargę i pomógł przyjacielowi do wiedzieć się, jak przywiązać je bielizny. To sprawiło nagle, że poczuł się starszy niż na swoje dwadzieścia lat. To było coś, z czym dorośli musieli sobie radzić, – lecz jednak to była rozdzierająca serce rzeczywistość. Mimo wszystko, samo zakładanie podpaski musiało być jednym z najbardziej upokarzających części całej tej sytuacji dla Louisa, który nie patrzył po tym w oczy swojego przyjaciela.

Kiedy wyszli z pokoju, McKenna podeszła do nich w ciszy z listą rzeczy, które Louis powinien i nie powinien robić przez kilka następnych dni i co robić, gdyby coś się działo. Powiedziała też, że skontaktuje się z nimi by dać im znać o wynikach sekcji zwłok. Harry słuchał tylko w połowie, po prostu chciał zabrać już Louisa do domu. Po prostu chciał rozpaczać w zaciszu ich domu, z dala od współczujących oczu.

Wreszcie Louis został wypuszczony i Harry zaprowadził go do samochodu, w połowie trzymając. Louisowi ku zaskoczeniu chodziło się niewygodnie i był kompletnie wyczerpany. Harry ostrożnie zapiął go od strony pasażera i pojechali prosto do domu. Pomógł mu wejść do ich mieszkania i sypialni, a następnie rozebrał ostrożnie do bokserek i koszulki. Louis po prostu pozwolił mu to zrobić, wydawał się być w katatonicznym stanie. To złamało serce Harry'ego jeszcze bardziej, by widzieć go w takim opłakanym stanie. Delikatnie, Harry ułożył swojego przyjaciela na łóżku i schował go pod kołdrą. Potem zasunął zasłony i usiadł na skraju łóżka, przeczesując palcami włosy swojego przyjaciela, dopóki zasnął. To nie trwało długo. W ciągu kilku minut Louis odleciał, oddychając spokojnie. Przycisnął długi i zabezpieczający pocałunek na głowie Louisa, wstał i wyszedł z pokoju cicho. Nigdy nie potrzebował filiżanki herbaty tak mocno w całym swoim życiu.

Znalazł swoją mamę i Jay siedzące w kuchni, rozmawiające cicho. Nie miał pojęcia, jak długo tam były. Jednak w chwili, gdy wszedł do pomieszczenia oboje były na nogach. Jay podeszła prosto do czajnika, podczas gdy jego matka podeszła do niego, zamykając go w uścisku, którego tak bardzo potrzebował. Płakał ponownie w ramionach mamy, która tylko przysunęła go bliżej.

~*~

Wyniki sekcji zwłok były szokiem dla ich obydwu. Okazało się, że Louis nie produkuje wystarczającej ilości endometrium w celu utrzymania płodu. W rzeczywistości, McKenna była wstrząśnięta, jak bardzo dziecko urosło w zasadzie na niczym. Z tego, co mogła zebrać z dowodów, przed ciążą Louis nie miał wystarczająco dużo odpowiednich hormonów do produkcji więcej niż odrobiny endometrium,co wyjaśnia, dlaczego nigdy nie miał miesiączki. Skok hormonów po zapłodnieniu, jednak wyprodukował w jego organizmie trochę endometrium, ale to nie wystarczyło, aby utrzymać dziecko na długo. Skutecznie ich syn umierał z głodu. Ta idea wydawała się trafić Louis szczególnie mocno. Kiedy on był szczęśliwy z ich życia, ich syn miał nieświadomie powoli umierać z głodu. To była szokująca myśl. Serce Harry'ego znów się złamało na wyraz twarzy Louisa. Chciał krzyczeć, że to nie była jego wina, ale wiedział, teraz, że bez względu na to jak głośno krzyczał, Louis nie uwierzy mu.

McKenna wtedy kontynuowała wyjaśnienie tego, że jeśli Louis chciałby spróbować jeszcze raz, kiedyś w przyszłości, w takim razie ułożyli by terapię hormonalną by pobudzić znacznie masywniejszy wzrost endometrium. Tak, czy inaczej Louis powiedział, że widocznie nie powinien mieć dzieci i najlepiej by było, gdyby usunęli macicę jak najszybciej. Harry nic nie mógł dopowiedzieć do tego, to był wybór Louisa i chociaż to zasmuciło go, Louis miał słuszną uwagę. Przecież, spróbował, gdy początkowo nie chciał i to nie udało się - teraz pozostał jedynie ze zniszczeniem siebie. Nie… prawdopodobnie tak będzie lepiej dla każdego, taka rzecz się już nie powtórzy – bez względy na to, jakie niesamowite mogło to być.

McKenna nie kwestionowała decyzji Louisa tym razem i ustalili datę operacji tuż przed Bożym Narodzeniem, aby Louis miał czas odzyskać formę, bez nikogo wiedzącego o tym, że był w szpitalu.

~*~

Nic, więc dziwnego, że Louis załamał się lekko, co było do przewidzenia. Harry starał się pomóc, ale Louis wstydził się niego i Harry nie miał serca do naciskania na niego. Inni chłopcy nie mieli pojęcia, co się dzieje i sprawiali, że było jeszcze gorzej, gdy próbowali go pocieszyć. Louis nie potrzebował tego, on po prostu potrzebował czasu i miejsca na żałobę i pogodzenie się ze wszystkim, co się wydarzyło. Podobnie, jak to zrobił Harry. Fani byli jednak jeszcze gorsi. Twitter, Tumblr i wszystkie fora pełne były dyskusje na temat, dlaczego Louis był cichy i przygnębiony. Oczywiście, nikt nie zbliżył się do odgadnięcia prawdziwego powodu, ale niektóre rzeczy, które fani sugerowane były dość bolesne. Podczas spotkań Harry próbował ochronić Louisa nieco, biorąc centrum uwagi z dala od niego. Pomogło to, bo Louis nie był jak zwykle szalony, więc nie zwracał tym uwagi w pierwszej kolejności. Zamiast tego, Niall szalał dookoła.

Simon, na szczęście, był wybawieniem. Przyszedł do ich mieszkania, osobiście, i był niewiarygodnie pełny współczucia. Zaoferował Louisowi czas wolny, gdyby potrzebował tego, doradztwo i nawet wolne wakacje. Louis uspokoił ich, że po prostu potrzebuje jakiegoś zajęcia, by odciąć swój umysł od tego wszystkiego. Niewzruszony Simon uspokoił go, że oferta będzie aktualna gdyby kiedykolwiek zmienił zdanie. Po tym został, aby skończyć oglądanie meczu Manchesteru United i zjeść chińszczyznę na wynos, popijając piwem. Simon był naprawdę normalnym facetem w głębi serca.

~*~

Jednym ze sposobów Louisa na "trzymanie umysłu z dala od tego wszystkiego" było picie. Zaczął wychodzić więcej i więcej samemu i wracał do domu tak pijany, że nie mógł nawet dojść do swojego pokoju. Harry wstawał rano by znaleźć go albo na dywanie w salonie lub na podłodze w łazience przed toaletą. To były dni, kiedy od ubrań Louisa unosił się smród tanich perfum i miał mnóstwo purpurowych ugryzień i zadrapań na ramionach, których uzyskania nie pamięta. To załamywało Harry'ego trochę bardziej za każdym razem, gdy widział ten rodzaj autodestrukcji, ale nie mógł się zmusić do odciągnięcia Louisa od tego. Nie chciał upaść razem z nim i nie chciał sprawiać, żeby wszystko było dla Louisa jeszcze trudniejsze. Louis oczywiście potrzebne opamiętania i Harry po prostu modlił się tby ten etap nie trwał zbyt długo. Mimo tego złożył sobie obietnicę, że jeśli Louis nie uspokoi się przez Bożym Narodzeniem, wtedy wtrąci się i coś zrobi.

Na początku grudnia, Louis, dzięki Bogu, opanował się trochę. Fani i media zaczęli już spekulować o jego pijanych nocach i to w niezbyt miły sposób. Harry nie był pewien, co przystopowało Louisa, ale możliwe, że gdy pewnej nocy zgubił w klubie klucze zorientował się w jak niebezpiecznej grze się znajduje. Na szczęście odzyskał swoje klucze następnego dnia przy barze, ale z pewnością przestał po tym wychodzić tak często, a kiedy pił zawsze przychodził do domu w wystarczająco odpowiednim stanie by pamiętać wszystko, co zrobił tej nocy.

Zaczął też normalnie rozmawiać z Harrym. To stało się nocy, kiedy Louis zapomniał karty z domu i gdy wrócił zastał Harry’ego na kanapie, oglądającego ‘Pamiętnik’. Właśnie leciała ulubiona część Louisa, więc zamiast zabrać kartę, podszedł prosto do sofy, usiadł i oglądał. Po dziesięciu minutach, gdy scena się skończyła Louis dalej tam był i Harry uniósł kraniec koca w cichej ofercie. Dlaczego jego serce biło tak szybko, kiedy czekał na odpowiedź Louisa, nie wiedział. Przed całą tą ciążą, zawsze siedzieli przytuleni pod kocem podczas oglądania filmu – czy to przy horrorze, czy przy komedii romantycznej. Ale po poronieniu, Louis unikał dotykania go, nawet, jeśli chodziło o siedzenie na tej samej kanapie – jakby dotyk bolał go psychicznie.  Według Harry’ego to bolało bardziej niż prawdziwe odrzucenie. Tęsknił za ich bliską przyjaźnią, tęsknił za ich dotykiem i prawie niestosownym komfortem przy sobie.

Ale rozumiał również, że Louis potrzebował przestrzeni, dlaczego zachowywał się w ten sposób. Harry prawdopodobnie przywracał wszystkie bolesne uczucia i każdy wstrząs i upokarzające wspomnienia z paru ostatnich tygodni. Dlatego Harry nie naciskał - wiedział, że rzeczy nigdy nie poprawią się między nimi, chyba, że Louis dałby im szansę a odbudowanie. Więc, pomimo tego, jak bardzo tęsknił za najlepszym przyjacielem- jak wielki był ból w sercu, chciał ofiarować wygodę i pociechę Louisowi, by wyleczył swój ból. I im dłużej to robił, tym coraz bardziej był zaniepokojony, że nie są na drodze do porozumienia, lecz rozchodzą się w przeciwne kierunki.

Więc jak wielka była jego radość ( i w końcu ulga), gdy Louis zrzucił swoje buty i wpełznął pod koc, zaciskając go ciasno wokół swoich ramion i przysuwając się blisko do Harry’ego. To był pierwszy znak, że ich przyjaźń może zmierzała ku wyzdrowieniu i przez to Harry poczuł się trochę emocjonalnie.

Dopiero pod koniec filmu Harry przełknął gulę w gardle. Wtedy zorientował się, że Louis śpi na jego ramieniu. Nagła potrzeba ochrony mniejszego chłopaka urosła w jego klatce piersiowej, jeśli to możliwe, jeszcze większa, niż wtedy, gdy Louis był w ciąży. Początkowo był niepewny, szepcząc do ucha Louisa, że może powinien iść do łóżka. Podniósł swoje ramię, aby obudzić Louisa, ale był mile zaskoczony, gdy Louis tylko coś wymamrotał i przytulił się sennie do klatki piersiowej Harry'ego. Harry podniósł swoje ramię jeszcze raz ale tym razem zawinął je wokół pleców Louisa, przysuwając go jeszcze bliżej. To było ich pierwsze przytulanie, od poranka po zabiegu i Harry pielęgnował to jak nic, co kiedykolwiek przydarzyło się mu.

Gdy obudził się następnego ranka, mrugając pijacko w przyciemnionym salonie, stwierdził, że wciąż leży na kanapie, a koc został ułożony dokładnie wokół niego. Jednakże, fakt, że był przysunięty do oparcia kanapy, gdy nie musiał, zorientował się, że nie spał sam. Z jakiegoś powodu to sprawiło, że uśmiechał się jak głupi. Przeciągnął się leniwie, lubiąc jak jego stawy strzyknęły z zadowolenia, a następnie wstał, idąc sennie do kuchni. To był pierwszy raz od tygodni, gdy Harry wszedł do kuchni z nadzieją i wewnętrznym spokojem.

Louis stał przy kuchence, smażąc bekon. Dwa talerze chleba posmarowanego masłem już oczekiwały na blacie kuchennym, a obok stały dwie parujące filiżanki herbaty. Słysząc jego wejście, Louis odwrócił się i posłał mu prawdziwy uśmiech. Serce Harry'ego przyśpieszyło, a później ponownie, ponieważ zobaczył, że oczy jego przyjaciela iskrzą się z dobrze znanym psotnym płomykiem, którego nie myślał kiedykolwiek jeszcze widzieć.

- Dzień dobry! – Louis zaćwierkotał. – Kanapka z bekonem? -  to nie było naprawdę pytanie, bardziej stwierdzenie. Harry cieszył się, ponieważ nie wiedział, czy dałby radę coś powiedzieć z powodu guli w gardle. Jego Louis wrócił.

~*~

Trzy tygodnie do świąt…

Po prostu, kiedy wszystko wydawało się być w końcu w porządku, tak, jak przed ciążą Louisa, los zdecydował się sprawdzić ich. Harry obwinił za to Zayna i Liama, ponieważ ani on, ani Louis nie chcieli iść w pierwszej kolejności. Ale ich dwóch przyjaciół nakłoniło i wnerwiło ich ostatecznie by poddali się. Od początku Harry myślał, że to jest zły pomysł. Louis dopiero przestał wychodzić i fani dopiero, co zaczynali uspokajać się po jego miesiącu pijackiego szaleństwa. Harry martwił się naprawdę, że całonocna impreza - nawet gdyby James Cordon był gospodarzem - nie tylko znowu mogła naprowadzić Louisa na picie alkoholu bez umiaru, ale również zirytować fanów. Ostatnia rzecz, której chcieli, kiedy ich album wychodzi za tydzień.

Jednakże, Liam i Zayn nie wzięliby ‘nie’ za odpowiedź, a kiedy Niall zrobił oczy zbitego szczeniaka, Harry odnalazł siebie niechętnie gotowego z Louisem w ich mieszkaniu.

Przed północą Louis miał już za sobą trzy wódki z colą, podczas gdy Harry miał cztery. Nie byli pijani i szczerze mówiąc, niespecjalnie dobrze się bawili. Po zakończeniu mało entuzjastycznej rozmowy w kręgu towarzyskich grup, Harry dostał się z powrotem do baru, gdzie znalazł Louisa samotnie sączącego swój napój.

-Wszystko w porządku? – Harry wymamrotał do ucha Louisa, siadając na pustym stołku, obok niego.

Louis posłał mu słaby uśmiech. – Tak… po prostu kiepsko się dzisiaj czuję, tyle.

-Ja też – Harry westchnął, zastanawiając się, czy nie powinien zamówić kolejnego drinka. Po chwili zdecydował, że po prostu nie był w nastroju i obrócił się do Louisa. – Wiesz, co, nie chcesz się stąd wydostać?

Louis zamrugał i odchylił się by skończyć ostatni drink. – Chcę.

~*~

Budzenie się następnego ranka było prawdopodobnie podobne do bycia potrąconym przez ciężarówkę. Nie tylko głowa i żołądek go bolały. Od kiedy zaczął się wybudzać, co było jak wychodzenie z alkoholowej śpiączki, każda kość i mięsień promieniowały coraz większym bólem. Na początku nie miał pojęcia, gdzie do cholery był lub nawet, czy żyje - tak naprawdę nie miał ochoty. Wtedy jego żołądek zwinął się, wywołując śmieszne uczucie trzepotania i poczuł dziwny smak w ustach, wskazujący, że nie oczyścił się z nocnej przyjemności. Podnosząc się z łóżka z wielką trudnością, zatoczył się w pokoju, przez chwilę zdezorientowany, gdy wyszedł na korytarz i starał się przypomnieć sobie drogę, a następnie dotarł do łazienki, gdy jego mózg zrejestrował, gdzie są drzwi To nie było przyjemne w najmniejszym stopniu. Najwyraźniej zmieszał swoje drinki i zjadł coś, co ... no ... przynosiło nudności na samą myśl.

Kiedy był już pewien, że spuścił wodę, opłukał usta pod kranem. Później poszedł do kuchni by zażyć jakieś środki przeciwbólowe i przeklął, gdy połowa opakowań wypadła z apteczki. Pomimo tego, że były to tylko, kartony dźwięk odbił się echem boleśnie w jego uszach i zadrżał. Ostatecznie jego drżące ręce odnalazły dwie tabletki paracetamolu i połknął je łykiem chłodnej wody z kranu. Osiadły z trudem na jego niespokojnym żołądku. Po tym miał tylko jedna myśl w głowie: więcej snu. Jego stopy zwróciły go do pokoju i wtedy lepiej zrozumiał zakres sytuacji.

Jego usta otworzyły się, gdy spostrzegł ilość butelek leżących na podłodze. Wtedy zauważył Louisa śpiącego na najdalszym krańcu łóżka. Och.

Decydując, że miał za dużego kaca, by zajmować się bałaganem, wzruszył ramionami i cofnął się do łóżka, w którym Louis chrapał cicho. Śmierdział alkoholem i innymi rzeczami nie tak przyjemnymi, jak zapach kołdry, ale Harry miał mało czasu, aby dbać o to, gdy znów zasnął prawie w momencie, gdy uderzył głową o poduszkę.

Obudził się ponownie, kiedy Louis jęknął z bólu obok niego. Ból głowy się już zmniejszył i Harry otworzył oczy by zobaczyć, Louisa zwijającego się, jakby został kopnięty w krocze. Słabo, wyciągnął rękę i poklepał przyjaciela po ramieniu pocieszająco. Louis musiał czuć się tak, jak Harry wcześniej - jeśli nie gorzej.

Louis napiął się pod dotykiem i obrócił, a jego głowa powoli wyłoniła się spod kołdry. Mrugał jak sowa na Harry'ego przez kilka chwil, a potem wyraz jego twarzy zmienił się w rezygnację.

 

Harry popchnął Louisa na drzwi sypialni, trzymając mocno ręce na biodrach przyjaciela, a  usta szczypały ostro szyję Louisa. Louis jęknął i odchylił głowę do tyłu, wypychając rozpaczliwie krocze w stronę Harry'ego. Puszczając jego biodrach, Harry złapał spód koszuli Louisa i szarpnął mocno, urywając guziki od góry do dołu. Louis lamentował i popchnął tył głowy Harry'ego dół, zwijając swoje palce w przyjemności, gdy usta Harry'ego natychmiast uszczypnęły jego sutek.  – Mmmm ...  – Louis piskał, gdy ręka Harry’ego zaczęła bawić się drugim. Od kiedy jego sutki były tak wrażliwe? Wypchnął biodra bezskutecznie, starając się uzyskać tarcia przy jego bolącym penisie, ale Harry odchylał swoje biodra. –Haaaaaz ... –

Harry jęknął i odsunął się, całując klatkę piersiową Louisa dochodząc do szczęki. Louis skorzystał z tego i złapał rękoma tyłek Harry'ego, szarpiąc go by ich krocza zakołysały się razem. Harry przycisnął się do niego, przebiegając ciepłymi ustami wzdłuż podbródka Louisa, aż do jego ucha, które szczypnął – Jesteś tego pewien? – wymruczał.

-Mmmmhmmm – Louis zanucił, przechylając głowę, aby dać Harry'emu więcej miejsca,  - Tylko pamięta, żeby założyć prezerwatywę.

 - Dobrze… Harry powiedział i umieścił ręce z powrotem na biodrach Louisa, przekręcając go dookoła i popychając z powrotem na łóżko. Gdy biodra Louisa natrafiły na brzeg, Harry szarpnął i pchnął go na materac, łącząc ich ciała razem.

Tak ... uprawiali seks poprzedniej nocy - prawdopodobnie więcej niż jeden raz. Harry przeturlał się i spojrzał do kosza, gdzie leżały dwie, zużyte prezerwatywy. Cóż ... przynajmniej byli ostrożni.

~*~

W ramach ostrożności, Louis poszedł do apteki, by kupić pigułkę wczesnoporanną, po prostu dla bezpieczeństwa. Był pewien, że byli ostrożni, nie czuł, tej charakterystycznej ‘lepkości’, ale ... znowu ... to naprawdę nic nie znaczyło, jeśli chodziło o nich. Lepiej było dmuchać na zimne po tym wszystkim – nawet, jeśli miał operacją już za dwa tygodnie.

Oczywiście, kupowanie pigułki było dość żenującym doświadczeniem - był pewien, że jego słaba wymówka, że jego dziewczyna jest w pracy, a potrzebuje tego nie była szczególnie wiarygodna. To również nie pomogło, gdy kupował paczkę prezerwatyw – specjalnie zaprojektowanych do seksu analnego. Chociaż wątpił, że będą uprawiać seks przed jego zabiegiem, więc w pewnym sensie, to było bezcelowe.

Kiedy wrócił Harry skończył właśnie czyszczenie pokoju po wszystkich butelkach po piwie i napojach gazowanych z alkoholem. Louis był trochę zdziwiony, że żaden z nich nie był w śpiączce alkoholowej, po tym, jak dużo wypili. On tak naprawdę w ogóle nie pamiętał picia. Doszedł do wniosku, że musieli rozpocząć już po pierwszej rundzie seksu, ale cóż ... tak ... to wszystko było raczej mgliste.

Sytuacja pomiędzy nimi była trochę niezręczna na początku, ale gdy kac powoli odpuszczał, równowaga między nimi wróciła. Przecież to był tylko seks między kumplami, nic więcej. Chociaż Louis miął nadzieję, że pewnego dnia zrobią to na trzeźwo, prawdopodobnie byłoby więcej zabawy, szczególnie następnego dnia rano.

~*~

Louis miał iść do kliniki dwudziestego na operację i czas zleciał przerażająco szybko. Louis zaczął stawać się bardzo zdenerwowany podczas ostatniego tygodnia. Nigdy nie miał operacji wcześniej i był, bez kłamania, raczej przestraszony. Nigdy nie przyznał się do tego głośno, jednak Harry wyczuł to i spróbował zaabsorbować go świątecznymi sprawami. Urządzili wiele występów i wydarzeń podczas okresu świątecznego. Zespół właśnie wprowadził na rynek nowy album na początku miesiąca, więc mieli dużo promocji związanych z nim. Ale dwudziesty przybył dość szybko i Louis musiał udawać dzielnego.

Operacja tak blisko Bożego Narodzenia oznaczała, że może spędzić dwa tygodnie na odzyskiwaniu sił bez innych chłopaków, albo ludzi wiedzących, że musiał zdrowieć po czymś. Spędzi dwa tygodnie z świąt, po zostaniu wypuszczonym, w domu jego mamy. Nie powiedział jej, że będzie miał operację, bo nie chciał o tym z nią rozmawiać. Pomimo tego, że jego mama nie mówiła dużo w tym temacie, Louis miał przeczucie, że byłaby by przeciwna robieniu tego tak szybko po poronieniu. Ale miał pewność, że nie chciał zatrzymać tej rzeczy - nie mógł przeżyć czegoś takiego po raz drugi.

Zdecydował również, że nie chciał nikogo w klinice, nawet by go odwiedzano przez te trzy dni, kiedy tam był. Chociaż, tylko Harry i Simon wiedzieli, że idzie na operacją nie było ciężko tego zażądać. Wszystko będzie dobrze, wyjdzie 23. i nikt się nie dowie.

Kiedy nadszedł ranek, za szybko, niż Louis by chciał, Harry zawiózł go do kliniki. Obydwaj byli cicho, nawet, jak na tak wczesną porę – chociaż Louis miał sporadycznie okazję, do wyrażenia niezadowolenia z tego, że jest głodny. Przez znieczulenie, nie mógł nic jeść od północy. Harry zaśmiał się automatycznie na niego, odnajdując trochę humoru w tej sytuacji. Był zdenerwowany. Choć nie wątpił w umiejętności chirurga, tak wiele rzeczy mogło pójść źle - od reakcji alergicznej na środek znieczulający, po późniejszą infekcję. Może, dlatego Harry po zaparkowaniu, pochylił się nad hamulcem ręcznym i przycisnął delikatny pocałunek do policzka Louisa. Louis zaczerwienił się i uśmiechnął słabo do niego, celowo zerkając przez przednią szybę. – Módl się, żeby to nie było w jutrzejszych gazetach! Ty będziesz się tłumaczył!

-Nie ważne – Harry wzruszył ramionami.  – Po prostu… powodzenia… tak?

Uśmiech Louisa złagodniał i pochylił się by w odpowiedzi pocałować policzek Hary’ego. – Dzięki, Haz… i przepraszam, że to wszystko tak się potoczyło.

Oczy Harry’ego zmiękły i złączył razem ich czoła. – Nie masz, za co przepraszać… to ja powinienem ci za to dziękować.

Louis przygryzł wargę i pochylił się, delikatnie łącząc ich usta. Serce Harry’ego zatrzymało się. – W takim razie do zobaczenia za trzy dni – Louis wyszeptał, zanim wyprostował się. – I… spróbuj się nie martwić.

Harry skinął głową słabo, choć oboje wiedzieli, że ostatnia rzecz się nigdy nie zdarzy.

~*~

Godzinę później Harry pił uspokajającą herbatę przed telewizorem, starając się nie myśleć o tym, jakie straszne rzeczy mogą się właśnie dziać Louisowi, kiedy zadzwonił telefon domowy. To nie był numer, który znał, choć miał kod dzielnicy Londynu.

-Witam, mówi Harry – odpowiedział uprzejmie.

-… Harry?

Oczy Harry’ego rozszerzyły się i usiadł. – Louis?

-Hej…

-Cześć! Co się dzieję? Myślałem, że masz teraz operację?

-Tak… um…ja….przepraszam – Louis wypuścił powietrze. – Ale mógłbyś po mnie przyjechać? Proszę?

-Co? – Harry zamrugał, myśląc, że się przesłyszał. – Dlaczego? Myślałem, że nie wyjdziesz do 23.? Co się dzieje?

Louis wziął drżący oddech. – Nie mam operacji, Harry… przynajmniej nie dzisiaj.

Harry zamarzł jeszcze bardziej. – Odwołali twój zabieg? Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe? – Louis pociągnął nosem, co było charakterystyczne i Harry się zaniepokoił natychmiast. To zabrzmiało jakby Louis płakał. – Lou? – poprosił delikatnie. – Co się dzieję? Zmieniłeś zdanie?

Odpowiedzenie zajęło Louisowi dłuższą chwilę. – Nie… i nie odwołali mojego zabiegu… oni nie mogli tego zrobić…dzisiaj.

-Ale dlaczego? – Harry powtórzył zupełnie zdezorientowany.

-Bo – Louis wziął drżący oddech i wyszeptał. - …bo jestem w drugim tygodniu ciąży, Haz.

Continue Reading

You'll Also Like

52.5K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
17.4K 1K 29
O Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicz...
26.2K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
34.8K 2.5K 119
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?